Przeklęte
oczy
- Wasza Wysokość,
królowa właśnie urodziła… - odezwała się akuszerka, przekraczając próg jednej z
komnat należących do króla.
Ponad
trzydziestoletni mężczyzna nie słuchał więcej, tylko wyminął kobietę i szybkim
krokiem skierował się do komnaty, w której jego dwudziestoletnia żona urodziła
mu drugie dziecko. Miał nadzieję, że tym razem będzie to syn. Następca tronu.
Bez namysłu
otworzył drzwi i to, co ujrzał, sprawiło, że całkowicie zapomniał o swoim
wielkim szczęściu, które przeżywał jeszcze kilka chwil temu. Jego ukochana
małżonka leżała z zsiniałymi ustami na łóżku, biała jak śnieg. Wokół niej ze
smutnymi wyrazami twarzy krzątało się kilka kobiet, sprzątając zakrwawione
prześcieradła i szorując podłogę. Dopiero po chwili zauważył, że podchodzi do
niego akuszerka, trzymając na rękach jakieś zawiniątko. Spojrzał na nią
otępiałym wzrokiem, a ona rzekła spokojnym, choć wyczuwalnym smutkiem głosem:
- Panie, to
twoja córka. Żona Waszej Wysokości niestety… nie przeżyła.
Władca
spojrzał na twarzyczkę dziecka, które robiło kwaśne miny i zapadło w sen. Noworodek
miał na czubku głowy kilka rudobrązowych włosów i miał tak jasną cerę, że
zdawała się niemal biała. Gdy dziewczynka otworzyła na chwilę oczka, okazało
się, że mają one niesamowicie błękitny kolor. Ich barwa przywoływała na myśl
niebo w pełni lata. Ojciec dziecka na ten widok cofnął się kilka kroków
przerażony, po czym bez słowa wyszedł. W
królestwie króla Darlena osoby o niebieskich oczach były uważane za przeklęte i
był zwiastunami nieszczęść…
Księżniczkę
nazwano Avila. Takie samo imię nosiła czarownica z mitów, która również miała
przeklęty kolor oczu.
Dziewczynka
rosła i piękniała z każdym dniem. Była grzeczna i chciała pomagać każdemu, komu
mogła, lecz ludzie w pałacu bali się jej i woleli się do niej nie zbliżać,
toteż bardzo rzadko o niej mówiono, a jej jedyną towarzyszką zabaw była starsza
o dwa lata siostra - Liliann.
~*~
- Wszystkiego
najlepszego, Avila! - krzyknęła siedemnastoletnia dziewczyna prosto do ucha
śpiącej siostry. Dziewczynka pod wpływem hałasu błyskawicznie się obudziła i
usiadła na swoim łóżku. Dysząc ciężko, wysapała:
- Liliann,
czemu co roku to robisz? Kiedyś z twojej winy osiwieję!
Starsza księżniczka
zachichotała i przytulając siostrę, rzuciła wesoło:
- Oj, przestań,
siostrzyczko, dziś twoje święto, masz być radosna!
Avila
zaśmiała się, a Liliann weszła do niej na łóżko i zaczęła ją łaskotać. Kiedy
wreszcie skończyła, usiadła po turecku i wpatrując się w młodszą, wciąż
chichocząc zapytała:
- I jak się
czujesz jako piętnastolatka? No ale dalej wyglądasz jak dzieciak!
Mimo że Avila
kończyła piętnaście lat, to wyglądała zaledwie na dwunastolatkę. Z tego powodu siostra
sobie z niej żartowała. Jednak księżniczka dobrze wiedziała, że te dowcipy nie
były złośliwe w porównaniu do tych wszystkich spojrzeń i szeptów, które na co
dzień doświadczała od ludzi pracujących w zamku.
Obie
księżniczki nie wiedziały, że kilka godziny później do ich zamku zawita
delegacja od najpotężniejszego władcy siedmiu królestw leżących w Dolinie Krwawego
Wschodu. Ów król był synem najokrutniejszego władcy, jakiego widziała ta dolina
i, jak mówiły pogłoski, wdał się w ojca.
~*~
- Wasza Wysokość,
król Rasul, pan trzech królestw i twój sojusznik, prosi o rękę twej córki. Jeszcze
dziś mam zabrać księżniczkę do jej nowego domu.
Król dał znać,
by posłowie odeszli, na co trzech mężczyzn - odzianych w czerń, czerwień i
błękit - kłaniając się wyszło. Po chwili władca wstał z tronu i przechadzając
się po komnacie, rzucił w stronę swojego najwierniejszego doradcy:
- Co mam
zrobić? Nie mogę przecież oddać Liliann temu tyranowi. Słyszałem, że on jest
taki sam jak ojciec… Gdybym tylko nie podpisał tego paktu… - dodał po chwili,
ponownie siadając na tronie ze strapioną miną.
Dowódca
rzekł spokojnym, choć i zmartwionym głosem:
- Panie,
wydaje mi się, że nie masz wyjścia. Wiesz dobrze, że państwo króla Rasula jest
znacznie silniejsze od naszego. Zwłaszcza od kiedy jego ojciec podbił dwa
królestwa w dolinie…
- Wiem… Ale Liliann
to wszystko, co mi zostało po mojej ukochanej Celest… - rzekł z bólem władca.
Dosłownie
sekundę później do komnaty weszła jedna ze służących i kłaniając się
zakomunikowała:
- Kucharka
pyta Waszą Wysokość, czy będzie na urodzinowym obiedzie księżniczki Avili.
No tak, Avila! To przeklęte dziecko!
- Nie. I powiedz
jej, że obiad jest odwołany! - rzekł energicznie, po czym zwrócił się do
jednego ze strażników - Przyprowadzić tu księżniczkę Avilę!
~*~
„Wyjeżdżasz i zostaniesz żoną króla Rasula.”
Słowa ojca
sprawiły, że Avila o mało nie zemdlała. Nie była w stanie nic odpowiedzieć,
tylko wpatrywała się w ojca z niedowierzaniem. To Liliann, która przyszła razem
z nią, odezwała się w jej obronie.
- Ojcze, ale
ja jestem starsza, więc to ja powinnam według zwyczaju pierwsza wyjść za mąż!
Avila to jeszcze dziecko!
- Oni chcą
jedynie matki dla następcy tronu, a skoro twoja siostra cierpi już na kobiecą
przypadłość to z tym sobie poradzi. Ty zasługujesz na kogoś lepszego niż król
Rasul. Poza tym może przyniesie nieszczęście temu tyranowi. W końcu zrobiłaby
coś dobrego… Na tym koniec rozmowy - uciął król suchym tonem, gdy Liliann
chciała się znów odezwać, po czym wyszedł z komnaty.
Dwie godziny
później przerażona i załamana Avila wsiadła do powozu i wyruszyła w nieznanym
kierunku na spotkanie mężczyzny, którego nigdy nie widziała na oczy, a który
miał stać się jej mężem.
~*~
Do zamku
władcy trzech królestw jechała prawie pięć dni, w trakcie których przepłakała
więcej niż w ciągu całego swojego życia. Wiedziała, że ojciec jej nienawidzi i
że oskarża ją o śmierć matki (zresztą tak jak ona sama), ale jeszcze nigdy tak
jasno i wyraźnie tego nie widziała. Słowa władcy tak ją zabolały, że czuła,
jakby w jej sercu była dotkliwa rana. Poza tym nie wyobrażała sobie, że nie
zobaczy już siostry. Jedynej osoby, która ją kochała i się jej nie bała.
Kiedy
woźnica zatrzymał się i zakomunikował, że właśnie dojechali, serce tak jej
przyśpieszyło, że wydawało jej się, że zaraz rozsadzi jej klatkę piersiową. Gdy
drzwi zostały otwarte, a jeden ze służących wyciągnął do niej rękę, by ta mogła
wysiąść, miała ochotę zaprzeć się rękami i nogami i nigdy nie opuszczać powozu.
Wzięła głęboki wdech, by się uspokoić i pozbyć tych myśli, po czym na drżących
ze strachu nogach pokonała dwa stopnie i znalazła się na dziedzicu mrocznego
zamku, który przeraził ją prawie równie mocno jak perspektywa rychłego ślubu.
Była tak oszołomiona, że nie zdawała sobie sprawy z obecności trzech mężczyzn.
Dopiero gdy usłyszała, jak jeden z nich, mocno już posuniętych w latach,
zwrócił się do towarzysza, oprzytomniała.
- To
naprawdę ona? Przecież to dziecko... Ileż ona może mieć lat? Jedenaście? Dwanaście?
- Z tego, co
mi wiadomo, księżniczka Liliann ma siedemnaście lat. To nie może być ona -
odezwał się drugi, nieco młodszy.
Avila
chciała coś odpowiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle. Zamiast niej odezwał
się jeden z posłów jadących na koniu.
- To nie
jest księżniczka Liliann, tylko młodsza córka króla. Księżniczka Avila. Ma
piętnaście lat.
Starzec
przewiercił dziewczynę wzrokiem swoich szarych oczu, aż w końcu mruknął w
zamyśleniu:
- Rozumiem, Bridger.
Nie wiedziałem, że król ma jeszcze jedną córkę. W sumie nie chodzi nam o
konkretną księżniczkę… No nic, zabrać ją i przygotować na audiencję u jego
wysokości.
Po tych
słowach trzej mężczyźni natychmiast obrócili się i udali się w nieznanym Avili
kierunku.
- Idziemy,
księżniczko - zwrócił się do niej ów poseł, który przemówił wcześniej.
Nawet nie
zauważyła, kiedy zsiadł z konia i zjawił się koło niej.
- Dokąd mnie
zabierzesz…? - zapytała drżącym głosem, spoglądając na wysokiego, ciemnowłosego
mężczyznę. On w odpowiedzi mruknął spokojnie:
- Do twojej
komnaty. Przygotują cię na spotkanie z królem…
~*~
Avila szła ubrana
w cudowną błękitną suknię, która podkreślała barwę jej oczu w otoczeniu dziesięciu
dam dworu również odzianych w wytworne kreacje (choć nawet w połowie nie tak
piękne jak księżniczki). W myśli powtarzała sobie, co jej nakazał Bridger, gdy
znajdzie się przed obliczem króla. Dotychczas niemal niczego od niej nie
wymagano, gdyż każdy jej się bał, a teraz musiała zapamiętać, co ma po kolei
zrobić.
Gdy
usłyszała, że drzwi do sali tronowej się otwierają, serce na chwilę jej
stanęło. Weszła za dworkami do komnaty pełnej ludzi cała się trzęsąc, a gdy
tylko każda z towarzyszących jej kobiet odsunęła się, tak że już nie zasłaniały
jej widoku, natychmiast ukłoniła się nisko i spuściła głowę.
Była więcej
niż przerażona. Oddychała nienaturalnie powoli, a serce biło tak słabo, jakby
miało zaraz się zatrzymać. W pozycji, którą przyjęła, widziała jedynie
marmurową podłogę i rąbek swojej sukni, lecz czuła na sobie spojrzenia tych
wszystkich zgromadzonych ludzi. Jak przez mgłę usłyszała, że ktoś głośno ją
przedstawia, a po chwili męski, opanowany głos.
- Więc
przysyłają mi nieznaną i młodszą księżniczkę… Król Darlen zawsze robi mi na
złość, ale żeby przysyłać mi jakieś dziecko na żonę to chyba przesada…
Avila, nie
mogąc się powstrzymać, uniosła nieco głowę, by spojrzeć na mężczyznę, którego żoną
miała zostać. Ujrzała wysokiego, wyglądającego na jakieś dwadzieścia trzy lata
mężczyznę o kruczoczarnych włosach związanych w kucyk i przenikliwych brązowych
oczach. Gdy zorientowała się, że on wpatruje się w jej oczy, natychmiast
zaczerwieniła się i ponownie spuściła głowę.
- Hm… Ale ma
piękne oczy. Słyszałem, że w królestwie Darlen niebieskoocy są uważani za
przeklętych. Pewnie chcą mi podrzucić kukułcze jajo. - Po chwili zaśmiał się i
stwierdził - Ale ja nie wierzę w zabobony. Cóż mi może zrobić takie dziecko?
Dziewczyna
usłyszała, jak kilka osób zaśmiało się, a po chwili do jej uszu dotarł rozkaz i
pytanie władcy:
- Spójrz na
mnie i powiedz mi, moje błękitnookie dziecko, ile masz lat?
- Piętnaście,
Wasza Wysokość… - odparła drżącym, cichym głosem, lekko podnosząc wzrok.
Rasul
przyglądał jej się przez kilka minut, aż w końcu stwierdził:
- No proszę,
czyli jednak jesteś starsza niż myślałem… Zabierzcie ją do jej komnaty. Moja
narzeczona musi odpocząć po trudach swojej podróży - dodał, zwracając się do
dworek, które na te słowa kłaniając się podeszły do księżniczki i wyprowadziły
ją z sali tronowej.
To ma być mój mąż…? Wydaje się taki
przerażający… Dlaczego akurat jemu spodobał się kolor moich oczu? Może gdybym miała
inny, to by mnie odesłał… Liliann, tak bardzo chciałabym, byś była ze mną…
Te i wiele
podobnych myśli przechodziło jej przez głowę, gdy szła mrocznymi korytarzami
swojego nowego domu.
~*~
Następnego
dnia obudziło ją otwieranie drzwi komnaty, w której spała. Usiadła, podciągając
kołdrę i zauważyła, że w pomieszczeniu jest Bridger i trzy kobiety. Jedna
zapewne w wieku około trzydziestu lat, a dwie niewiele starsze od niej samej.
Młodsze były zapewne w wieku jakichś siedemnastu, osiemnastu lat. Obie były do siebie podobne. Miały
ciemnobrązowe włosy i tegoż samego koloru tęczówki.
Wszyscy jak
na komendę pokłonili się przed nią, a mężczyzna rzekł:
- To będą
twoje osobiste damy dworu, księżniczko. Od teraz przynajmniej jedna z nich
będzie ci towarzyszyć. Do ciebie należy decyzja, która z nich.
Kiedy Avila
skinęła głową, Bridger skłonił się i wyszedł. Kiedy została sama z kobietami,
starsza przedstawiła się:
- Mam na
imię Celesta, księżniczko. A to moje siostrzenice, Alyssia i Cailin.
- Miło mi… -
odparła, próbując się uśmiechnąć.
Po krótkiej
rozmowie Avila zorientowała się, że przydzielone jej damy dworu były niezwykle
miłe i uprzejme. W głębi ducha ucieszyła się, że będzie miała kogoś takiego u
boku w tym obcym miejscu.
Kiedy Celesta
zawiązywała swojej pani szarfę w pasie, stwierdziła wzdychając:
- Będzie
trzeba zmienić wymiary zamówionych sukien, księżniczko. Nie spodziewaliśmy się,
że przyszła królowa będzie tak młoda i niska…
Dziewczyna
zaczerwieniła się i jeszcze bardziej spuściła głowę. Zauważywszy to, kobieta lekko
się uśmiechnęła i rzuciła:
- Ale to nic,
księżniczko. Nasze krawcowe z przyjemnością zobaczą cię osobiście.
Avila spojrzała
na ciemnowłosą kobietę i uśmiechnęła się lekko. Czuła, że zaprzyjaźni się z
nią. Gdy była już ubrana, Celesta gdzieś wyszła, a młodsze z dziewcząt zaczęły
układać jej fryzurę. Delikatnie upinały jej rudobrązowe loki, wpinając w nie
spinki z pereł. W którymś momencie Alyssia
rzekła niepewnym głosem:
- Księżniczko,
jeżeli można wiedzieć… Zauważyłam, że cały czas spuszczasz wzrok… Dlaczego…?
Masz taki piękny kolor oczu, powinnaś wszystkim je pokazywać. Słyszałam, że nawet
król był nimi zachwycony…
- Naprawdę
uważasz, że ten kolor jest ładny…? - szepnęła z niedowierzaniem.
Wiedziała,
że w tym kraju nie obawiają się niebieskich oczu, ale w głowie jej się nie
mieściło, że ktoś może uznać je za ładne. Co prawda król Rasul sam tak uznał,
ale dziewczyna myślała, że on po prostu ma inny od każdego gust. W końcu
słyszała, że on nie lubi rzeczy zwyczajnych.
- Ależ
naturalnie, że tak… U nas większość osób ma brązowe oczy. Rzadko zdarza się, iż
ktoś ma zielone czy piwne. Niebieski tęczówki są u nas unikatowe, księżniczko.
Wiele kobiet marzy, by mieć takie - wyjaśniła Cailin.
Księżniczka
spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Od zawsze starała się ukryć tak błękitne
oczy, a to zasłaniając je wachlarzem rzęs, a to spuszczając głowę. Tu nie tylko
nie bano się ich, ale też podziwiano je… Czuła się z tym strasznie dziwnie…
Nie minęła
minuta, kiedy do komnaty weszła Celesta i rzekła spokojnie:
- Księżniczko, ustalono datę twego ślubu. Za
tydzień zostaniesz żoną króla Rasula.
Dziewczyna
gwałtownie obróciła się w stronę kobiety i spojrzała na nią z lękiem. Więc jej
los został już przesądzony i zostanie tu na zawsze…
~*~
Trzy dni… Tylko trzy dni… - myślała gorączkowo, siedząc w komnacie ze
swoimi damami dworu i starając się czytać piękną książkę, którą znalazła w
bibliotece. Niespodziewanie drzwi jej komnaty otworzyły się. Najpierw weszło
trzech mężczyzn, a za nimi… Król we własnej osobie! Avila nie widziała go od
chwili, gdy została mu przedstawiona.
Zarówno ona,
jak i trzy dworki natychmiast wstały i ukłoniły się w pas. Po sekundzie władca
kazał wszystkim wyjść. Gdy w pomieszczeniu została tylko ona i jej przyszły
małżonek, serce zaczęło bić jej jeszcze szybciej, a jej ręce zaczęły drżeć.
Jednak prawdziwa panika ogarnęła ją, gdy usłyszała zbliżające się do siebie
kroki. Serce niemal jej stanęło, gdy poczuła, że Rasul chwyta ją za ramiona i
prostuje, a późnej, trzymając za podbródek, podnosi twarz, zmuszając ją w ten
sposób, by na niego spojrzała. Przejechał zimnymi opuszkami palców po jej
powiece i rzucił opanowanym, spokojnym głosem:
- Jak twój
lud może uważać, że tak piękny kolor oczu jest przeklęty? Muszą być naprawdę
głupi…
Nie
odpowiedziała, po prostu wpatrywała się we władcę zalęknionym, skołowanym
wzrokiem.
- Boisz się
mnie…? - zapytał po chwili.
Avila stała
skamieniała i starała się nieco uspokoić. Oczy króla bacznie ją obserwowały i
może dlatego, mimo iż nie wiedziała, czy dobrze robi, po kilku sekundach wyznała
szeptem:
- Trochę,
Wasza Wysokość…
Mężczyzna
uśmiechnął się pod nosem i dalej trzymając podbródek narzeczonej, rzekł:
- Rozumiem…
Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni, bo nie lubię strachliwych kobiet -dokończył,
dalej się do niej uśmiechając, po czym nachylił się i musnął jej policzki
wargami.
Ponownie
spojrzał w jej błękitne oczy, które teraz lekko się zaszkliły i wyszedł, nic
więcej nie mówiąc.
~*~
Avila
siedziała na wielkim łożu z cudownym baldachimem odziana jedynie w śnieżnobiałą
cudowną koszulę nocą i cała drżała. Starała się opanować, ale nie mogła.
Jeszcze chwila, a przyjdzie do niej król. W myślach przypominała sobie rozmowy
z Celestą i każdą jej radę. Miała ochotę się rozpłakać, ale wiedziała, że nie
mogła. Wydawało jej się, że ślub odbył się całe wieki temu, a to było przecież
tylko kilka godzin temu! Nie wiedziała, czy powinna się cieszyć, czy nie, ale w
jego trakcie widziała króla Rasula ledwie przez krótką chwilę, w której musiała
złożyć przyrzeczenie. Później odesłano ją do komnaty z dworkami, a jej mąż
został na weselu.
Serce prawie
jej stanęło, gdy usłyszała otwierające się drzwi. Ostrożnie obróciła twarz,
jednak zamiast ujrzeć władcę, zobaczyła swoją damę dworu Celestę, która,
podchodząc do niej, rzekła:
- Pani, król
nie przyjdzie.
Avila
szeroko otworzyła oczy zszokowana, a po chwili zapytała szeptem:
- Jak to…?
Kobieta, już
siedząc obok niej, wyjaśniła:
- Król
powiedział, że nie spędzi nocy z żoną, póki ta wygląda jak dziecko. Wychodzi
więc na to, że na razie Jego Wysokość cię nie dotknie.
Avila
patrzyła oniemiała na kobietę, aż w końcu, nie panując nad sobą, rzuciła się
jej na szyję. Dwórka uśmiechnęła się pod nosem i głaszcząc dziewczynę po
plecach, szepnęła ciepłym głosem:
- No już,
już, moje dziecko, idź spać, musisz być wyczerpana.
Młoda
królowa oderwała się od Celesty i pokiwała głową. Gdy ta wyszła, weszła pod
kołdrę i ze łzami w oczach zapadła w błogi sen.
~*~
- Czy
przygotowania do mojej podróży do zachodniej części królestwa są na ukończeniu?
- Oczywiście,
Wasza Wysokość - odparł około czterdziestoletni mężczyzna, trzymając w ręce
zwitek pergaminu.
Rasul podszedł do okna, dzięki czemu zauważył
swoją świeżo poślubioną żonę, która przechadzała się po jedynym ogrodzie w
zamku i śmiała się, rozmawiając z dwiema dziewczętami. Darlen zapewne miał
nadzieję, że będzie zawiedziony jej widokiem, a może nawet się jej wystraszy…?
A powodem miała być jedynie barwa jej oczu! Co za głupiec! Naprawdę myślał, że obchodzą
go zabobony krążące w jego królestwie? Kpił sobie z nich. Poza tym dziewczyna oczarowała
go właśnie tymi oczami. Gdyby nie one, odesłałby ją z powrotem. Może i była
piękna, ale na razie to tylko dziecko…
Odwrócił się
i powrócił do rozmowy z doradcą. Gdy został sam, ponownie spojrzał na zaniedbany
ogród. Avila jeszcze tam była. Uniosła głowę, jakby czuła, że jest przez niego
obserwowana. Władca uśmiechnął się pod nosem i rzucił sam do siebie:
- Przeklęta
dziewczynka, co…? Głupiec…
~*~
- Celesto,
jak to będzie wyglądało? Pierwszy raz będę przy czymś takim - oznajmiła młoda
królowa, idąc w otoczeniu dwóch dam dworu, na co najstarsza wzdychając odparła:
- Cóż, Wasza
Wysokość… Najpierw wprowadzą oskarżonego, później jeden z doradców króla
przeczyta akt oskarżenia i opis dowodów, a po wysłuchaniu opinii trzech
najwyżej stojących doradców i członków starszyzny Jego Wysokość wyda wyrok. I
tak do ostatniej sprawy.
- Rozumiem…
- szepnęła w zamyśleniu.
Avila
denerwowała się nie tylko z powodu tego, iż miała uczestniczyć w osądzaniu
ludzi przez swego męża, ale też dlatego, że zobaczy go po raz pierwszy od pół roku.
Tydzień po ślubie Rasul oświadczył jej, że wyjeżdża na jakiś czas do Zachodniego
Królestwa, by ocenić pracę tamtejszych nadzorców. Dziś rano Celesta powiedziała
jej, że władca wrócił do zamku późną nocą i w związku z tak długą nieobecnością
będzie musiał osobiście osądzić kilku przestępców. Dziewczyna pocieszała się
tym, że będzie siedzieć ze swoimi dworkami na balkonie z dala od króla i innych
zgromadzonych.
Zajęła swoje
miejsce pośrodku swoich dworek i rozejrzała się po sali. Tron jej męża rzecz
jasna był na podwyższeniu, a przed nim był rozwinięty czerwony dywan. Po obu
stronach tronu stało po trzech mężczyzn. Ci z lewej byli dość młodzi, ci z prawej
mocno już posunięci w latach. W jednym z nich rozpoznała tego starca, który
stał na dziedzińcu w dniu, w którym przyjechała do zamku. W komnacie znajdowało
się też sporo innych ludzi. Zapewne większość z nich to służba, błazny,
grajkowie czy akrobaci mający zabawić władcę i innych w czasie przerw między
poszczególnymi sprawami. Zauważyła, że większość osób ukradkiem na nią spogląda,
przez co na jej policzkach pojawiły się różowe rumieńce. Nim się spostrzegła,
Rasul kroczył po czerwonym dywanie. Zauważyła, że skrócił włosy. Musiała
przyznać, że dzięki temu wygląda mniej groźnie. Gdy usiadł na złotym tronie, rozpoczął
pierwszą rozprawę.
Avila po
godzinie miała już dość wysłuchiwania tych wszystkich przestępstw i kar, które
zawyrokował jej mąż. Wszyscy więźniowie zasługiwali na karę, ale uważała, że
były one zbyt srogie. Pocieszała się tym, że następna sprawa była ostatnią.
Tymczasem Celesta, widząc, że zrobiła się blada jak śmierć, kazała jednej ze
służących stojących obok nich przynieść wodę i jakieś owoce cytrusowe.
Dziewczyna z wdzięcznością na nią spojrzała. Gdy przeniosła wzrok na salę,
strażnicy wprowadzili nowego więźnia. Był to około dwudziestosiedmioletni
mężczyzna ubrany w łachmany i gdzieniegdzie poobijany. Widocznie żołnierze
zabawili się nieco jego kosztem. Okazało się, że ów mężczyzna zamordował
jakiegoś szlachetnie urodzonego pana. Wina była bezsporna, gdyż spisano
zeznania aż trzech świadków. Gdy władca zapytał, czy ma coś na swoje
usprawiedliwienie, więzień odparł tak cichym głosem, że Avila ledwie mogła go
usłyszeć:
- Tylko
jedno, panie… Ten człowiek zaatakował moją żonę. Musiałem ją bronić…
Królowa z
przerażenia zakryła sobie dłonią usta, a jej oczy zaszkliły się. Ten biedny
człowiek chciał tylko ochronić swoją żoną! Z szaleńczo bijącym sercem słuchała,
jak jeden z sześciu mężczyzn w otoczeniu jej męża mówi, że rzemieślnik
podnoszący rękę na kogoś ze szlachetną krwią powinien spędzić resztę życia w
lochach zamku. Modliła się, by jej mąż wydał inny wyrok.
- Jak
słyszeliśmy, karą za taką zbrodnię jest zamknięcie w lochach do końca swoich
dni. Niech więc tak będzie.
Na te słowa
władcy do skazańca podeszło dwóch strażników i zaczęło wyprowadzać go z
komnaty.
- Nie… - szepnęła
Avila sama do siebie i zrywając się z miejsca, zaczęła zbiegać ze schodów, nie
zważając na nawoływania jej przez służące, Celestę i Alyssi.
Gdy znalazła
się na dole, kilka osób, zorientowawszy się, kim jest, pokłoniło się, a ona, choć
ze strachu trzęsły jej się nogi, a po biegu ledwie mogła złapać oddech,
krzyknęła:
- Stać!
Momentalnie
zrobiło się cicho, a wszyscy spojrzeli prosto na nią.
Avila wzięła
głębszy oddech i choć bała się tak bardzo, że całe jej ciało drżało, a serce
raz nienaturalnie przyspieszało, raz nienaturalnie zwalniało, wystąpiła na
środek i podchodząc nieco bliżej, ukłoniła się i odezwała najbardziej pewnym, a
jednocześnie pokornym głosem, na jaki było ją stać:
- Mój panie,
proszę cię, byś ponownie rozważył karę wyznaczoną dla tego człowieka. Wiem, że
jego uczynek był karygodny, ale według mnie, jest on w pewnym stopniu
usprawiedliwiony, dlatego proszę, byś zmniejszył swą karę…
Jej serce
biło jak oszalałe, gdy po jej słowach nastała zupełna cisza. Bała się okropnie,
ale nie mogła przecież patrzeć na taką niesprawiedliwość. Już myślała, że
zemdleje, gdy usłyszała opanowany głos małżonka:
- Czyżby
moja żona pod moją nieobecność nauczyła się pięknie przemawiać? Powiedz mi,
moja droga, czemu miałbym to zrobić?
Avila
odetchnęło głęboko, by się uspokoić, ale gdy uniosła nieco głowę, by spojrzeć
na władcę, jej oczy szkliły się od łez. Mimo to, odpowiadając, jej głos nie
drżał zbytnio:
- Ponieważ
ten człowiek stanął w obronie swojej żony, a każdy ma prawo chronić to, co
kocha i… - zawahała się na chwilę, po czym dokończyła, wpatrując się swoimi
błękitnymi, załzawionymi tęczówkami w ciemne, nieprzeniknione oczy Rasula -
Błagam cię o to… - Po tych słowach natychmiast opuściła głowę.
Władca nie
spuszczał z niej wzroku. Przez chwilę milczał, aż w końcu, opierając głowę na
dłoni, rzekł spokojnym tonem:
- Skoro moja
śliczna żona tak ładnie mnie o to prosi i przedstawiła swoje racje, to cóż, nie
pozostaje mi nic innego, jak spełnić jej życzenie. Dożywotni pobyt w lochach
zostanie zmniejszony do trzech lat. Czy to cię zadowoli, moja niebieskooka?
Avila
gwałtownie podniosła głowa i przez moment wpatrywała się oniemiała w twarz męża,
aż w końcu odparła szeptem, jeszcze niżej się kłaniając:
- Tak,
panie… Jesteś bardzo łaskawy…
Po tych
słowach król ogłosił zakończenie zebrania i wyszedł z komnaty.
Kiedy Rasul omijał
Avilę, jej serce prawie zamarło. Lecz mimo strachu była szczęśliwa. Pomogła
temu człowiekowi…
~*~
Był już
wieczór, a Avila siedziała w koszuli nocnej, słuchając po raz kolejny wywodu
swojej damy dworu na temat tego, jakie skutki dla niej może mieć jej wystąpienie.
Już miała coś powiedzieć, gdy drzwi do sypiali otworzyły się i wszedł do niej
Rasul. Natychmiast wstała i tak jak Celesta pokłoniła się nisko, a jej serce
znów napełniło się lękiem. Władca przez moment przyglądał się żonie, po czym kazał
szatynce wyjść. Kiedy została z nim sama, usłyszała głos męża:
- Wyprostuj
się.
Avila
zrobiła, co kazał, ale nie podniosła na niego wzroku.
- Czemu to
zrobiłaś? Nawet moi najwierniejsi doradcy nie mają prawa dyskutować z moimi
wyrokami, a co dopiero ty… - mruknął jak zwykle spokojnym głosem.
- Tak, wiem,
ale… Nie mogłam patrzeć na tak niesprawiedliwy wyrok… Ten człowiek nie
zasługiwał na taką karę… - wyszeptała, a jej serce wciąż waliło tak mocno, jakby
miało zaraz wyrwać się z piersi.
Władca
podszedł do niej i podniósł jej podbródek, by spojrzeć w jej oczy i rzekł:
-
Niesprawiedliwy, mówisz…? Za takie słowa do męża kobieta może dostać srogą
karę…
- Panie,
mówiłeś, że nie lubisz strachliwych kobiet - odparła po chwili, zdobywając się
na odwagę.
Mężczyzna
uśmiechnął się pod nosem i nie spuszczając wzroku z jej bladej twarzy,
stwierdził:
- No proszę,
nie tylko urosłaś, ale i wydoroślałaś przez ten czas, moja piękna, błękitnooka…
Co do
wzrostu, to była prawda. Wcześniej nie sięgała mu do ramion, a dziś owszem. Nie
była tylko pewna, czy jej zachowanie można było nazwać przejawem wydoroślenia.
- Dziękuję
za komplement - odparła, lekko się rumieniąc.
Mężczyzna nieustanie
wpatrywał się w jej tęczówki, aż w końcu, gładząc jej policzki, mruknął:
- Chyba mam
słabość do twoich niebieskich oczu, moja piękna… Mam nadzieję, że szybko
pozbędziesz się tego dziecinnego wyglądu.
Minutę
później już go nie było.
Avila
usiadała na łóżku i zaczęła głęboko oddychać. Gdy już się opanowała, podeszła
do okna i wpatrując się w swoje odbicie, przyłożyła dłoń do jego zimnej
powierzchni. Czyżby król naprawdę wysłuchał jej wtedy, gdyż aż tak spodobał mu
się kolor jej oczu…? Może w przyszłości mogłaby też zrobić coś jeszcze dla
mieszkańców? W jej rodzinnym kraju nic nie mogłaby uczynić, bo uważano ją za
zwiastunkę nieszczęść i bano się jej, ale tu…? Może ojciec mimowolnie oddał jej
przysługę…?
A wszystko
dzięki temu, co wszyscy uważali za przeklęte…
Wiem, wiem, dłuugooooooooo mnie nie było ^ ^" Ech, choć w sumie nie wiem, czy ma to znaczenie, czy nie, ale ok. W każdym bądź razie dodaję opowiadanie, które chyba jest
najmłodsze z takich króciutkich <zastanawia się dogłębnie>
Jeżeli kogoś
to interesuje, to rozdziały PP są… no cóż, są, jakby to powiedzieć, w dość kiepskim
stanie. Niby wiem, co mam pisać, ale nie wiem itp… No ale może kiedyś uda
mi się naskrobać co nieco i opublikować…
Hmm... Dedykuję to opoko Ai-chan (Ty wiesz czemu, nieeee…? :P) Ach, i dziękuje Kiran
i Andzikowi za nominacie do konkursów ;* A propos konkursu… Jako że notka tak
mi się trafiła, odpowiem na pytania Andzika pod nią :P
Pytania i odpowiedzi:
1)
Ulubione zwierzę?
No cóż, w walce pomiędzy kotem a psem zwycięża jednak
kociak *-*
2)
Znienawidzona postać z mangi/anime?
Oczywiście Yuuki :] (choć ostatnio to imię
mniej mnie irytuje -.-)
3)
Wolisz dni słoneczne czy deszczowe?
To zależy od dnia… Czasem wolę słońce, czasem
deszcz :P
4)
Najbardziej szalona rzecz, którą zrobiłaś w życiu?
Trudno powiedzieć ^ ^
5)
Jezioro czy basen?
Hmm… chyba
basen.
6)
Ulubiony deser?
Lody truskawkowe!
7)
Jak miała na imię Twoja ulubiona zabawka z dzieciństwa?
Hmm, nie pamiętam, jak miała na imię, ale była
to lalka, która w każdej zabawie był moją córeczką ^.^
8)
Jaką czekoladę lubisz najbardziej?
Rzecz jasna zwykła mleczna!
9)
Wolisz spędzać wolny czas na świeżym powietrzu czy w domu?
To zależy od nastroju i pogody…
10)
Lubisz śpiewać?
Tak, aczkolwiek mój wokal nie nadaje się do
tego -.-
11)
Ulubiona piosenka?
Nie mam czegoś takiego… Mam kilka, które uwielbiam, ale żadna nie jest moją ulubioną…
Fajne jest to opowiadanko... takie miłe i przyjemne... :) Ten król wydaje się być naprawdę miły... W zaadzie może nawet bardziej, niż miły... Może nazwano go okrutnym, bo twardo przestrzega prawa? "Dura lex, sed lex" - Twarde prawo, ale prawo. Rzymianie to byli cwani. I surowi. Tak mi się to skojarzyło, gdy pomyślałam o "okrutnym królu".
OdpowiedzUsuńHeh, cieszę się wolnością i spokojem, ale to długo nie potrwa, jak zawsze :D
Dzięki za info :*
Ave i weny :*
K.L.
Przeczytałam już dawno, ale jak u mnie jest z komentarzami to wszyscy wiemy...
OdpowiedzUsuńNo nie powiem, nie powiem, ciekawe opowiadanie. Tylko szkoda, że takie króciuchne... Eh, żeby po kolorze oczu stwierdzać, że dziecko jest przeklęte... masakra x_x W ogóle, to żal mi tej dziewczyny. Nawet własny ojciec jej nienawidził... eh, przykre. Chociaż... męża ma całkiem, całkiem xD A okrutny wcale nie był. Myślę, że po prostu ludzie stwierdzili, że skoro jego ojciec był okrutny, to i on jest okrutny. Na zasadzie jaki ojciec, taki syn (albo ja doszukuję się czegoś, czego nie ma xD).
Pozdrawiam- Andzik
To takie przykre, gdy osądza się ludzi po pozorach, a to idealnie widać w tym opowiadaniu. Avili bano się przez wzgląd na kolor oczu, Rasula uważano za okrutnego, wspominając jego ojca... A tymczasem nic i nikt nie jest tylko czarny bądź biały. Niestety, nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
OdpowiedzUsuńArigatou za dedykację :P
Hm, tak się zastanawiam, czemu pewne imię trochę mniej Cię teraz irytuje, hie, hie, hie xd
U mnie rozdział "Pokuty", zapraszam :)
OdpowiedzUsuńHey! Nowy rozdział na Czarownicy!
OdpowiedzUsuńZapraszam!
K.L.
Zapraszam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńU mnie pojawił się nowy rozdział, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńCześć! Zniknęłaś na jakiś (długi) czas... Mam nadzieję, że to nic poważnego ;)
OdpowiedzUsuńTymczasem mam coś na osłodę 14 lutego :) 14 rozdział "Czarownicy i Bestii" w końcu jest :D Heh, wiem...długo od poprzedniego ^^"
Zapraszam!
Nowy rozdzialik u mnie, zapraszam! ;)
OdpowiedzUsuńU mnie 2 "Pokuty", zapraszam!
OdpowiedzUsuńNowy rozdział, zapraszam!
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na "Czarownicy..." Zapraszam! :D
OdpowiedzUsuń