Prolog

Mała, dwuletnia dziewczynka chwiejnymi kroczkami goniła kolorowego motyla, śmiejąc się przy tym dźwięcznie. Nieopodal niej siedziała jej matka wraz ze swą służącą. Obie kobiety śmiały się, przyglądając się nieporadnym próbom schwytania przez dziewczynkę owada. W końcu ta, która była matką małej, zawołała w jej kierunku:
- Ann-chan, skarbie, no chodź do mamy.
Dziecko obróciło twarzyczkę do mamy i wciąż ze ślicznym uśmiechem na pyzatej buzi podeszło do niej. Ta wzięła ją na kolana i mocno tuląc do siebie, zaczęła obsypywać ją pocałunkami.
Żadna z osób siedzących w ogrodzie nie zorientowała się, że z ukrycia obserwuje je postać kobiety odzianej w zielony płaszcz. Jej twarz była skryta pod kapturem, a zielone oczy bacznie obserwowały dziewczynkę, co rusz śmiejącą się z pieszczot matki.
***
- Espoirn, ile razy mam ci powtarzać, byś nie bawił się mocą? - usłyszał niemal trzyletni chłopiec, który właśnie zniszczył kolejny obraz wiszący na ścianie. Spojrzał na młodą kobietę, która patrzyła na niego karcącym wzrokiem zielonych oczu, po czym zrobił przepraszającą minkę i skruszonym, dziecięcym głosikiem powiedział:
- Psieplasiam, mamo. Ja lubie się bawić mociom.
Wampirzyca westchnęła i kucając naprzeciwko dziecka, by być z nim na równi, wyjaśniła spokojnym tonem:
- Wiem, kochanie, ale nie można tak się bawić, bo możesz zrobić przypadkowo komuś krzywdę. Tego byś nie chciał, prawda?
- Nie! Nie! Nie! Nieładnie jest lobić ksiwdę - pisnął chłopczyk wyraźnie przestraszony, na co kobieta, uśmiechając się i głaszcząc go po głowie, stwierdziła:
- No właśnie. Dlatego na razie nie używaj mocy.
Trzylatek skinął głową i głośno się zaśmiewając, pobiegł do dziewczynki będącej jego bliźniaczką, która robiła babki z piasku.
Z oddali zarówno chłopiec, jak i dziewczynka byli obserwowani przez jasnowłosego mężczyznę.