Rozdział XX

Zburzony ład
Irinia otworzyła oczy, zamrugała nim nie pewna co się właściwie działo i widząc nad sobą jakąś pokojówkę mruknęła zdezorientowana:
-Co, co się stało…?
Blondwłosa wilczyca spojrzała na członkinie Zgromadzenia z lekką konsternacją by po dłuższej chwili wahania powiedzieć zdziwionym głosem:
-Pani Irino wszystko dobrze? Jest pani w królewskim pałacu i nie wiedzieć czemu leży pani na środku korytarza.
Irina podniosła się do pozycji siedzącej i dopiero wówczas odczuła ostry, przeszywający ból głowy. Co się właściwie mogło stać…? Ostatnie co pamiętała to narada później szła korytarzem i… No właśnie co było później…?
Im bardziej chciała przypomnieć sobie co się stało tym mocniej bolała ją głowa. Gdyby nie fakt że na teren królewskiego pałacu nie wślizgnąłby się żaden wampir pomyślałaby że jej wspomnienia zostały wymazane przez jedną z tych przeklętych pijawek. Ponownie spojrzała na pracownice i rzuciła próbując się podnieść:
-Tak wszystko dobrze… Chyba… zakręciło mi się w głowie - dodała podtrzymując  dłonią ściany by móc stanąć na własnych nogach
Pokojówka wydawała się bardzo zmartwiona stanem wilczycy jednak gdy ta zapewniła że nic jej nie jest i odesłaniu do swojej pracy zostawiła członkinie Zgromadzenia samą.
Irina oparła się o ścianę i przymykając oczy zaczęła głęboko oddychać.
Co się z nią stało…? Czemu nie może przypomnieć sobie co się wydarzyło…?
***
Dan zsunął ramiączko bluzki Evy by sekundę  później zacząć całować jej odsłoniętą skórę ramienia na co ona zamruczała z zadowoleniem przymykając swe zielone tęczówki by móc w pełni rozkoszować się pieszczotami kochanka. Jednak ni z tego ni z owego drzwi do pokoju w którym się znajdowała z impetem otworzyły się i wparowała prze nie wampirzyca mówiąc spokojnym, opanowanym tonem:
-Panie czy mi się wydaje czy zrobiłeś sobie kilka nowych zabawek? Masz tyle lat i jeszcze ci się nie znudziło? Naprawdę wystarczy że zostawię cię na nieco ponad rok a ty już zabawiasz się z byle kim? Rety chyba nigdy się nie zmienisz… - dodała z nutą znudzenia i irytacji
         Eva spojrzała na  wyglądającą na jakieś siedemnaście lat arystokratkę która położyła sobie dłonie na biodrach i ze skrywaną wściekłością wpatrywała się w nią i w Dana. Kto ośmielał się tak odzywać do Dana? Dotychczas arystokratki które widywała były ślepo posłuszne Danowi więc czemu ta nieznajomo ośmiela się tak do niego odzywać…? I co gorsza kto ośmielił się nazwać ją byle kim?!
Nim Hell i jej kochanek zdołali zareagować ponownie odezwała się nieznajoma:
-Panie koniec zabawy masz ważniejsze zajęcia niż migdalenie się z tą pokojówką w końcu po coś wysłałeś mnie na Syberie…
Eva nie mogąc już wytrzymać takiego lekceważenie swojej osoby warknęła posyłając wampirzycy mordercze spojrzenie:
-Hej ty, zwarz do kogo mówisz. Jestem z pierwotnego rodu więc odzywaj się z należytym szacunkiem.
-Mario uspokój się, jak zwykle histeryzujesz -zaczął spokojnie Dan patrząc na nowoprzybyłą po czym dodał wskazując na dziewczynę obok siebie - Poznaj. To Eva córka pierwotnego rodu Hell więc jak widzisz nie przemieniłem jej.
Maria obrzuciła uważnym spojrzeniem Eve po czym rzuciła niby to od niechcenia:
-Więc to jest członkinią słynnego rodu Hell…? No proszę… Jestem Maria Aurelia Allen.
Eva zbyt urażona wcześniejszym uwagami Allen jedynie dumnie wpatrywała się w jej niewyrażającą żadnych uczuć postać. Dopiero po chwili odezwał się Dan:
-Skoro już ci przeszło może powiesz moja droga co tam słychać na Syberii?
Maria posłała swojemu panu groźne spojrzenie i warknęła:
-Wcale mi nie przeszło. Widziałam cztery nowe pokojówki. No ale o tym później jak już mówiłam są pilniejsze sprawy… - zmieniła temat wzdychając po czym mruknęła poważnym tonem- Królowej wilkołaków chyba odbija. Ma bardzo ciekawe plany odnośnie twojej rodziny panno Hell…
Dokończyła przenosząc spojrzenie na Eva która natychmiast spoważniała i zaczęła wsłuchiwać się w słowa Mari…
***
Maria spojrzała na swój pokój którego nie widziała od ponad roku i rzeczy które przez te wszystkie lata zgromadziła i westchnęła. Znów wróciła do jedynego miejsca które mogła nazwać choć namiastką domu… Gdy była jeszcze człowiekiem tak naprawdę nie miała miejsca o którym mogłaby powiedzieć że to jej domem. Matka miała ósemkę dzieci w tym pięć córek więc Maria nie była dla niej kimś wyjątkowa. Wręcz przeciwnie. Była kolejnym problemem gdyż trzeba było myśleć o dobrym kandydacie na jej męża oraz posagu. Zresztą podobnie myślał o niej ojciec. Dla rodziców była niczym innym jak problemem który jednak można korzystnie sprzedać. W końcu właśnie dla tego wysłano ją do ciotki… Miała wyjść bogato za mąż by spłacić swój dług względem rodziców. Dom ciotki Maria również nie mogła nazwać swoim miejscem na ziemi. Na wyblakłe i szczątkowe wspomnienia czasu spędzonego ze swoją daleką krewną aż się wzdrygnęła. Nagle przeszło jej przez myśl że to przygnębiające że przez te wszystkie lata które przeżyła znalazło się tylko jedno miejsce do którego mogła wracać.Uśmiechnęła się pod nosem mimo tych wniosków po czym wzięła się za rozpakowywanie swoich rzeczy. Po jakiś dziesięciu minutach usłyszała kroki a później skrzypienie drzwi. Nawet nie odwracając się do gościa tylko dalej składając swoje ubrania mruknęła:
-Panie czyżby panna Eva Hell już sobie poszła?
-Tak Eva postanowiła już nas opuścić.
Maria przeniosła wzrok na łóżko gdzie właśnie siadał Dan i patrząc w jego różnobarwne tęczówki mruknęła unosząc brew:
-Nas…? Wybacz mi panie lecz o ile się nie mylę ta cała Hell jest twoją kochanką ja nie mam z nią nic wspólnego.
Dan uniósł kącik ust po czym lustrując dziewczynę pobłażliwym spojrzeniem zupełnie jakby była małą dziewczynką i rozbawiła go jej dziecięca naiwność rzucił:
-Wiesz po tym czego dowiedziałaś się o naszej małej królewnie wilkołaków jednak coś tam masz nie uważasz? - Maria na te słowa wzruszyła tylko ramionami więc Dan kontynuował - Swoją drogą przyniosłaś zaskakujące wieści z Syberii. Widocznie władcy wilków po tylu latach stali się naprawdę nierozważni a może wręcz szaleni…? Choć może to przez to iż nie zależnie do jakiego rodzaju istot się należy czując się osaczonym jest się gotowym  na wszystko byle by uciec? Nie ważne jak bardzo wydaje się to irracjonalne…
Maria przymknęła na chwilę oczy i uśmiechając się stwierdziła:
-Może to prawda mój Panie i może właśnie dla tego udało ci się mnie uwieść i przemienić w to czym sam jesteś gdy byłam jeszcze niemalże dzieckiem?
Mężczyzna westchnął, podszedł do niej i delikatnie unosząc jej podbródek by móc patrzeć w jej oczy stwierdził spokojnym głosem choć z nutą jakiej dziwnej nostalgii:
-Mario dobrze wiesz że w tamtych czasach nie byłaś już uważana za dziecko. Przecież ciotka tak czy owak wkrótce znalazłaby ci męża i raczej wątpię że byłby to przystojny młody mężczyzna który by cię szanował  i dałby ci wolność. Zresztą sama do mnie przyszłaś a później sama powiedziałaś że pragniesz swobody, pragniesz zmienić swoje życie… 
Maria spiorunowała go wzrokiem a gdy syknęła z wściekłością w jej oczach zapłonął ogień który tak zafascynował Dana wiele, wiele, wiele lat temu:
-Może i tak ale nie miałam pojęcia co dla ciebie oznacza zmienić swoje życia. Nie powiedziałeś mi jak BARDZO się zmienię. Po za tym przez szał po przemianie zabiłam ciotkę, wuja i kuzynkę. - dodała szeptem spoglądając w bok.
Dan uniósł dłoń by pogłaskać ją po ziemnym policzku po czym rzucił zaskoczony:
-Nie wiedziałem że tak tego żałowałaś. Myślałem że ich nienawidziłaś. Zwłaszcza ciotki.
-Bo jej nienawidziłam. Gardło ciotki rozszarpałam z przyjemnością. - warknęła lecz po chwili szepnęła- ale mała Cristina… Ona to co innego. Gdy ją zabiłam miała niecałe dwanaście lat. Po za tym była inna niż ciotka. Była mają jedyną przyjaciółką…
Dan uśmiechną się i wciąż głaszcząc nastolatkę po policzka przyznał:
-Nie wiedziałem że tak to wygląda z twojej perspektywy. W końcu to było tyle lat temu. Mario nie powinnaś już o tym myśleć a pozatym dobrze wiesz że nie byłaś wówczas sobą.
Maria uśmiechnęła się pod nosem po czym uwalniając się od Dana i podchodząc po okna rzuciła zmieniając zupełnie temat:
-Co masz zamiar zrobić z informacjami z Syberii? Wiem że nie chcesz wtrącać się w dzisiejsze społeczeństwo wampirów ale w takiej sytuacji… Zresztą Eva Hell też zapewne będzie chciała coś zrobić.
-Eva jest bardzo skomplikowana. Zapewne jej decyzja nas zaskoczy. Co do mnie moja droga. Zostawię wszystko swojemu losowi. Dostałem wszystkie swoje asy i tylko to się liczy a to co się stanie z podrzędnymi kartami jak jedna dama czy jeden król zupełnie mnie nie interesuję.
Maria obróciła nieco swoją twarz by móc spojrzeć na swojego pana i mruknęła spokojnym, wypranym z uczuć głosem:
-Doprawdy…? No proszę chyba wiele się zmieniło od kiedy ostatni raz się widzieliśmy.
-Możliwe, możliwe moja droga.
Przyznał Dan uśmiechają się tajemniczo po czym pożegnał się z Marią całując ją lekko w usta i wyszedł z komnaty.
Maria przez chwilę wpatrywała się w mahoniowe drzwi do swojej sypialni by w końcu westchnąć. Co się z nią dziś działo? Normalnie przecież nie jest tak sentymentalna i nie stara się nad sobą użalać a tu nagle najpierw zebrało jej się na wspomnienia o swoim zupełnie innym życiu, później jakieś niedorzeczne rozważania a na końcu ta rozmowa z Danem…
Ewidentnie musiała odpocząć i dojść do siebie po podróży…
***
Trzymając na rękach swoją małą córeczkę, Aya nerwowo chodziła po swojej sypialni. Zaraz miała zobaczyć ojca… Jej kochającego, wspaniałego i dobrodusznego tatę, który zawsze się nią opiekował i chciał ją chronić przed całym złem tego świata, ale mimo to… mimo to nie potrafiła cieszyć się z ich nadchodzącego spotkania. Wszystko przez jej uczucia do męża i moc Kage…
Co powie ojciec, gdy wyczuje w niej kiełkującą miłość do mężczyzny, którego nienawidził, przez którego byli rozdzieleni już od tak długiego czasu, który potrafił być tak bardzo okrutny… Zapewne będzie ją obwiniał, zawiedzie się na swoim jedynym dziecku i nie będzie w stanie pojąć tego wszystkiego… Jednak on nie znał Michaela od strony, której znała go Aya… Mimo iż to prawda, że potrafił niszczyć, zabijać i dręczyć bez mrugnięcia okiem, to potrafił również być czuły, opiekuńczy i kochający, choć w swój specyficzny sposób… Lecz tylko ona o tym wiedziała…
Annabel pociągnęła ją za włosy i po swojemu zaczęła coś mówić. Wówczas oderwała się od swoich myśli i spoglądając na córkę, uśmiechnęła się nerwowo, po czym zagadnęła:
- Ann-chan, dziś przyjedzie dziadek Kage, cieszysz się? Bo mamusia się denerwuje… - dodała już znacznie ciszej.
Pogłaskała dziewczynkę po czarnych włoskach i westchnęła. Właśnie wtedy wyczuła ojca, a kilka minut później usłyszała służącego, który zapraszał Kage do środka.
W miarę zbliżających się kroków ojca w sercu Ayi gościły coraz większy strach i zdenerwowanie.
Co będzie, jeżeli Kage jej nie zrozumie…? Co będzie, jeżeli on znienawidzi ją za tę kiełkującą miłość do syna kobiety, przez którą tyle wycierpieli i mężczyzny, który tyle razy ich upokarzał? Lecz cóż innego jej pozostało poza zaakceptowaniem swojej sytuacji? Jeżeli nie dla siebie, to chociaż dla swojego jedynego dziecka… Jej potok myśli przerwał spokojny, kojący i ciepły głos ojca:
- Witaj, córeczko, tęskniłem…
Aya mocniej przytuliła Annabel, podniosła twarz na ojca i uśmiechając się blado, przywitała się:
- Witaj, tato, też tęskniłam…
Kage spojrzał na swoją córkę, której szare oczy wyrażały zmieszanie, a nawet swego rodzaju zawstydzenie, tak samo jak nerwowy uśmiech. Choć przez pierwszych kilka sekund nie mógł zrozumieć postawy Ayi (od chwili narodzin Annabel nie była już tak wiecznie zestresowana), to jej uczucia, które w końcu do niego dotarły, pozwoliły  mu zrozumieć jej stres i zażenowanie.
Emocje Ayi, jakie żywiła do Michaela Hell, były… Były zupełnie inne niż te, którymi darzyła go podczas jego ostatniej wizyty jakieś półtora miesiąca temu! To, co czuła do swojego męża, można było opisać jednym stwierdzeniem… Po prostu kiełkująca miłość! Co się, u licha, stało, że jego jedyna córka, kobieta z rodu Hiou, wrażliwa i wspaniałomyślna wampirzyca, obdarzyła miłością kogoś takiego jak Michael Hell?! To musi być jakiś podstęp! MUSI! Może syn Wyroczni jakoś manipuluje Ayą, by ta nie widziała, kim tak naprawdę jest? Może on to wszystko zaplanował?!
Widząc pobladłe oblicze ojca i jego rozszerzone do granic możliwości źrenice, Aya wiedziała, że on już wyczuł, co kryje jej serce. To niedowierzanie wymalowane na twarzy Kage, to pytanie kryjące się w jego szarych tęczówkach… To mówiło wszystko… Czy w takiej sytuacji on może jej wybaczyć…? Czy może zrozumieć, czemu postanowiła zdradzić samą siebie? Czemu zrezygnowała z samej siebie…? Jedyne, na co było ją stać, to wyszeptanie, patrząc gdzieś w bok:
- Przepraszam, tato… Tak jakoś samo wyszło…
Po słowach córki Kage jakby oprzytomniał i patrząc na swoje jedyne dziecko, z którego twarzy można było wyczytać jedynie ogrom poczucia winy, westchnął ciężkoi  podszedł do niej. Głaszcząc Aye po bladym, zarumienionym policzku i siląc się na pokrzepiający ton, odparł:
-Aya skarbie nie masz przecież za co mnie przepraszać. Ty przecież nic złego nie zrobiłaś. Kocham cię i zawszę będę to robił niezależnie od tego co będzie się działo pamiętaj. - dokończył składając pocałunek na jej skroni.
Aya podniosła wzrok na ojca by przesłać mu najprawdziwszy uśmiech którego Kage nie widział od przeszło ponad  półtora roku. Mogli by tak patrzyć na siebie jeszcze przez długi czas jednak Annabel swoim mamrotaniem i pociągnięciem długich włosów matki przypomniała o swoim istnieniu. Młoda Hell  na to pogłaskała córkę po włosach i rzuciła wesoło:
-Nie bój się skarbie nie zapomniałam o tobie.
Dziewczynka  klasnęła w pulchne rączki i zaśmiała się na co Aya jeszcze mocniej zaczęła ją tulić.
Widząc ten obrazek Kage przypomniała sobie jak to było gdy Aya miała dopiero kilka miesięcy. Przecież to całkiem spory kawałek czasu lecz on czuł się jakby nie upłynął od tego momentu nawet rok a teraz stoi przed nim jego ukochana, dorosła córka która niedawno sama została matką. Matką dziecka… które począł mężczyzna który nigdy nawet nie powinien zbliżać się do Ayi. Tak bardzo obawiał się co wyrośnie z Annabel. Obawiał się że stanie się kimś takim jak jego ojciec czy babka. W końcu geny to potężne narzędzie ...  Puki co jednak nie miał żadnych możliwości by mieć choć najmniejszy wpływ na wychowanie swojej wnuczki. Szybko jednak zreflektował się ponieważ nie był to ani czas ani miejsce na tego typu rozmyślania. Zaproponował Ayi by usiedli i wreszcie w spokoju porozmawiali. Ta widząc że ojciec nie jest na nią zły ochoczo i pełna radości zgodziła się, siadając na łóżku i kładąc na nim Ann zagadnęła niby pełnym entuzjazmu tonem lecz z wyczuwalną nutą smutku:
-Wiesz tato jestem naprawdę szczęśliwa… bałam się że mnie znienawidzisz albo nie będzie wstanie ze mną rozmawiać…
Kage który zając miejsce na fotelu naprzeciwko niej westchną i wyczuwając jak bardzo Aya odzyskała równowagę psychiczną i choć namiastkę szczęścia odparł nie chcąc burzyć jej zbudowanego dopiero co poczucia szczęścia:
-Aya nigdy nie byłbym wstanie cię znienawidzić jesteś moją córką i tak jak powiedziałem ci w dniu twojego ślubu nic ani nikt tego nie zmieni.
Żona Michaeal spojrzała na Hiou z taką miłością i szczęściem a jednocześnie z rozrzewnieniem jakiego Kage dawno nie spotkał. To co widział na twarzy córki i jakie wyczuwał emanujące z niej uczucia dawało doskonały dowód że postąpił słusznie nie krytykując jej za to co się działo w jej sercu. Jednak jedno nie dawało mu spokoju… Co takiego się stało że Aya aż tak bardzo zmieniła swój stosunek do męża którego przecież wcześniej tak bardzo nie znosiła i który doprowadził ją prawie do obłędu. Nie mogąc się powstrzymać zapytał spokojnie jak gdyby nigdy nic:
-Kochanie nie obwiniam cię ani nic z tych rzeczy ale powiedz czemu nagle wszystko się zmieniło?
Aya natychmiast posmutniałą, kładąc dłoń na główce Ann i bawiąc się jej czarnymi puklami wyjaśniła niby to obojętnym tonem:
-Ale tato to nie stało się tak naglę… Tak naprawdę zaczęłam inaczej patrzeć na to wszystko w chwili gdy urodziła się Ann-chan… Zrozumiałam że muszę myśleć nie tyle o sobie co o niej a przecież każde dziecko zasługuję na szczęśliwy dom i rodzinę czyż nie? Po za tym jak by nie patrzeć Michael jest jej ojcem a widząc jaki ma do niej stosunek nie mogłam zaprzeczyć że stara się jak może. Zresztą moja sytuacja nigdy się nie zmieni czy tego chcemy czy nie a naprawdę nie mam już dużej siły na dalszą walkę która i tak niewiele pomorze więc by być szczęśliwą i dać szczęście mojej córce muszę jakoś pogodzić się z rzeczywistością.
Po wysłuchaniu słów córki Kage doskonale potrafił zrozumieć motywy Ayi i wiedząc jak bardzo Maaya kocha ich dziecko był pewien że postąpiłaby dokładnie tak samo gdyby to ją spotkał taki los. To że rozumiał i w pewnym sensie cieszył że jego jedyna córeczką jest w jakiś tam sposób szczęśliwa nie oznaczało że nie bał się o nią czy popierał kiełkującą miłość do dziedzica rodu Hell lecz nie zamierzał ingerować puki Aya jest szczęśliwa. W tamtym momencie mógł jedynie ją ostrzec słowami:
-Ja to rozumiem i cieszę się że jesteś szczęśliwa tylko proszę ci bądź ostrożna. Moim zdaniem nie powinnaś ufać Michaelowi w pełni. 
- Tato wątpię by stało się coś przez co jeszcze nie przeszłam… Po za tym powiedz czy Michael kocha naszą córkę?
Kage na pytanie córki automatycznie spojrzał na małą dziewczynkę wkładającą sobie piąstkę do buzi. Jego wnuczka była tak uroczym, tak kochanym i słodkim dzieckiem że nie sposób było się nad nią nie rozczulić. Mimo to on, którego krew płynie w żyłach tej malutkiej istotki nie potrafił nawet jej przytulić. Mimo iż niemal na każdym spotkaniu Aya zajmowała się Annabel on nigdy nie wziął jej na ręce, nigdy jej nie pocałował… Miał wewnętrzną blokadę której nie potrafił się pozbyć. Michael wykorzystuję to dziecko dla własnych celów i on ma mu w tym pomóc mówiąc że faktycznie obdarza Ann ojcowskim uczuciem…? Lecz przecież ni może okłamać własnej córki… Czemu musiało do tego dojść… Gdyby nie było Annabel było by prościej… W końcu po dłuższej chwili westchnął ciężko, przymknął oczy i mruknął:
-Tak Michael naprawdę kocha Annabel.
W oczach Ayi na te słowa stanęły łzy lecz błyskawicznie się zreflektowała i uśmiechając się najpiękniejszym z uśmiechów jakie kiedykolwiek widział Kage u swojej córki rzuciłą radośnie w stronę dziewczynki:
-Widzisz Ann-chan tata cię kocha. Wszystko będzie dobrze obiecuję ci.
Hiou widząc ten obrazek nie miał wątpliwości że Annabel jest w życiu Ayi kimś najważniejszym i że będzie gotowa wybaczyć bardzo wiele o ile nie wszystko jej ojcu tylko dla tego że jest jego dzieckiem. Nie wiedzieć czemu gdy to sobie uświadomił zrobiło mu się ciężko na sercu. Westchnął i nic więcej nie powiedział modląc się jedynie by Aya nie musiała jeszcze bardziej cierpieć przez swoją miłość macierzyńską. Nie chciał by ktokolwiek wykorzystał niewinne dziecko do swoich celów a obawiał się że Wyrocznia i jej syn będą chcieli to zrobić. To przecież mogłoby złamać Ayi serce. Nie chciał by nawet ktoś tak bliski jak własne dziecko sprawiało jej jeszcze większy ból. By móc choć odrobinę uspokoić swe obawy postanowił że po rozmowie z Ayą rozmówi się z Michaelem. W końcu on jako ojciec musi dbać zarówno o córkę jak i jej dziecko. Tak więc nim opuścił posiadłość rodziny Hell udał się do gabinetu dziedzica Hell.
Gdy tylko usłyszał pozwolenie Michaela otworzył drzwi, wszedł do pokoju  i patrząc na czarnowłosego mężczyznę który nie uraczył go spojrzeniem tylko wypełniał jakieś dokumenty mruknął spokojnym tonem:
-Chciałem z tobą porozmawiać.
-Domyśliłem się Kage … Słucham więc.
Odparł obojętnym tonem syn Wyroczni wciąż nie odrywając się od swojej pracy. Kage przez moment zastanawiał się jak zacząć rozmowę by Michael w ogóle zechciał go do końca wysłuchać a nie zbył jakimiś pół słówkami. W końcu opanowanym głosem w którym jednak dało się wyczuć upór rzekł:
-Aya jest moją córką a Annabel wnuczką muszę więc wiedzieć co ty do diabła planujesz.
-Co masz namyśli drogi teściu?
Mruknął Hell wciąż tym samym tonem, nie podnosząc wzrok znad papierzysk na co Kage piorunując go wzrokiem niemal warknął  zaciskając pięści:
-Dobrze wiesz. Powiedz coś ty zrobił Ayi?!
Michael na słowa Hiou w końcu uniósł na niego swe krwistoczerwone oczy i zaczął wpatrywać się w postać jasnowłosego wampira z lekkim uśmieszkiem aż po chwili stwierdził udając że nie do końca wie o co może chodzić:
-Czyżby chodziło ci o to że moja żona ostatnio miewa się znacznie lepiej?
Kage mocniej zacisnął dłoń w pięść i starając się panować zarówno nad nerwami jak i nad głosem mruknął:
-Chce wiedzieć coś ty zrobił mojej córce że ona… tak bardzo się zmienił.
Nastała chwila ciszy w której Michael z cynicznym uśmieszkiem wpatrywał się z wyrazem triumfu w krwistoczerwonych tęczówkach w Kage a on patrzyła na niego udając niewzruszonego. W końcu odezwał się Hell takim tonem jakby wyjaśniał coś oczywistego:
-To proste uczyniłem ją matką.
Kage momentalnie uderzył pięścią w stoliczek obok którego stał przez co mebel rozkruszył się w drobny mak i warkną:
-Więc tak jak myślałem wykorzystujesz własną córkę i macierzyńskie uczucia Ayi by nią manipulować!
Syn Wyroczni natychmiast przybrał maskę chłodnej obojętności po czym odparł głosem niewyrażającym żadnych uczuć:
-Kage nie podnoś głosu w moim domu to po pierwsze a po drugie… - przerwał na moment by posłać swemu teściowi ironiczny uśmiech po czym kontynuował - już raz ci powiedziałem że zrobię wszystko by rozkochać w sobie twoją córkę czyż nie?
Te słowa przypomniały Hiou rozmowę którą przeprowadził z dziedzicem Hell jeszcze przed jego zaręczynami z Ayą. Wówczas faktycznie Michael nie dość że oświadczył mu że zrobi dosłownie wszystko by jego przyszła żona odwzajemniła jego uczucia i była mu posłuszna to jeszcze był pewien że faktycznie do tego dojdzie. Choć wówczas Kage był przekonany że ten czerwonooki demon nie dopnie swego to po dzisiejszym dniu przekonał się że dostał to czego chciał. Aya nie dość że robiła co kazał to jeszcze w jej sercu zaczęła rodzić się do niego prawdziwa miłość! Hell doskonale przemyślał każdy krok, każde słowo… Coś co wydawało się niemożliwe jednak stało się rzeczywistością  a Kage musiał przyznać że przegrał…
-Moja żona dostała ode mnie córkę a na taki prezent żadna kobieta nie jest wstanie pozostać obojętna.  Annabel potrafi urzec każde serce mój drogi teściu. W tym przypomina swoją matkę czyż nie?- Odezwał się ponownie Michael widząc że Hiou nie jest wstanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Kage był w takim szoku po tych wszystkich słowach syna Wyroczni że przez dłuższy czas nie był wstanie zrobić nic innego jak tylko z przerażeniem w oczach patrzeć na cyniczny uśmieszek zięcia i wyraz zwycięstwa i chorej satysfakcji w jego przerażających, krwistych tęczówkach. W końcu jednak zmusił swoje gardło do wydobycia z niego cichego, przesyconego niedowierzaniem szeptu:
-Jak możesz…? to perfidne…
Hell przymkną na chwilę oczy i wciąż z uśmieszkiem na ustach zaczął:
-Czemu tak uważasz? Ja robię to też dla mojego jedynego dziecka. Czy wydaje ci się by Annabel była szczęśliwa gdyby jej mama była wiecznie smutna i markotna? Moja córka a twoja wnuczka potrzebuję matki która jest uśmiechnięta, która da jej poczucie bezpieczeństwa i bezgraniczną miłość… no i która będzie kochać jej ojca nie uważasz? - dodał na końcu otwierając oczy by móc wpatrywać się w coraz bardziej pobladłą twarz teścia i jego rozszerzone niemalże do granic źrenice.
Minęło dobre kilka minut nim Kage uspokoił się i mógł zebrać myśli by odpowiedzieć coś temu perfidnemu, fałszywemu i diabolicznemu mężczyźnie który śmiał skrzywdzić jego jedyne dziecko. Jego spojrzenie szarych oczu przybrało wyraz wściekłości i determinacji a głos groźny ton:
-Michael przysięgam ci że jeżeli wykorzystasz Annabel by w jakikolwiek sposób skrzywdzić Aye zniszczę cię choćbym miał przypłacić to życiem rozumiesz?!
Michael na te słowa zaśmiał się jakby usłyszał właśnie jakiś dobry dowcip a kiedy się uspokoił spojrzał na rozmówcę pobłażliwym spojrzeniem i unosząc kącik ust stwierdził:
-Naprawdę myślisz że chce skrzywdzić Aye? Jeżeli tak to jesteś jeszcze głupszy niż myślałem. Niby czemu miałbym to zrobić? Aya jest teraz posłuszną, ciepłą i kochającą żoną i miałbym z tego zrezygnować? Oj Kage, Kage… -zachichotał po czym dodał patrząc wprost w oczy Kage z nonszalanckim uśmiechem- Nawet nie wiesz jak bardzo Aya umila mi wieczory i nie tylko je. Wiesz, początkowo Aya była okropnie nieśmiała i troszkę wystraszona ale trudno się dziwić w końcu jest jeszcze bardzo młodziutka lecz teraz moja żonka jest taka wspaniała  i taka jakby to określić rozkosznie potulna że nie mam zamiaru rezygnować z tych zmysłowych chwili - odparł a później opierając głowę na dłoni kontynuował- Tak w ogóle mój drogi Kage możliwe że nie za tak długi czas Annabel będzie mieć rodzeństwo. Aya i ja marzymy o synu ale cóż pożyjemy zobaczymy…
Czaran dziura która pojawiła się niewiadomo kiedy, bezdenna otchłań z której nie ma już ucieczki, świat który jak porcelanowy wazon rospryskuje się na setki kawałeczków i uczucia która są same sobie sprzeczne. Miłość do córki i wniczki a zarazem nienawiść, rozpacz i pewnego rodzaju ulga, niedowierzanie i jednocześnie poczucie że to wszystko dzieje się naprawdę. To wszystko było zaledwie wierzchołkiem tego co działo się w sercu i umyśle Kage.
Czuł się niczym spragniony więzień przywiązany do krzesła któremu języ przysechł już do gardł lecz niespodziewanie napotkał światełko w tunelu. Ktość staje przed nim ze szklanke wody. Nieszczęśnik patrzy na nią i już, już wyobrażał sobie jak ten cudowny płyn gasi jego pragnienie które niemal odbiera mu zmysły lecz minuty mijają a upragniony napój jest poza jego zasięgiem. Jedyne co może zrobić to tylko patrzenie jak to co jest jego jedyną nadzieją na ukojenie bólu jest tak blisko lecz poza jego zasięgiem. Tymczasem osoba ze szklanką tylko ironicznie się uśmiecha upajając się jego męką zarówno tą fizyczną jak i psychiczną...
-Widzę kochany teściu że te nowiny aż cię wmurowały w podłogę. Uwierz sam byłem w niemałym szoku gdy Aya zaczęła temat rodzeństwa dla Annaebl.
Odezwał się w końcu Michael po prawie pięciominutowej ciszy. Hiou z opóźnieniem odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi nie wydobywając z siebie ani jednego dźwięku. Gdy już miał nacisnąć na klamkę usłyszął spokojny bezbarwny głos Hell:
-Miłość Ayi niebawem rozkwitnie więć zrozumiesz mnie gdy powiem ci że zrobie wszystko by zatrzymać ją przy sobie prawda? Jak widzisz jesteśmy do siebie bardziej bodobni niż myślisz. Oboje staramy zatrzyamać przy sobie rodzinę.
Dodał syn Wyroczni gdy Kage nie odpowiedział tylko zatrzymał się by po wysłuchaniu ostatniego zdania a później ze skrzypieniem zamknąć drzwi.
***
Aurora przekroczyła próg zamku który od tysiącleci był siedzibą rodu królewskiego zastanawiając się jak długo nie widziała tych ścian i nie czuła tego tajemniczego i majestatycznego klimatu. Jej wyglądająca na jakieś dziesięć lat córka Marcianna przyglądała się temu wszystkiemu z szeroko otwartymi z zachwytu jadeitowymi oczyma.
- Mamo powiedz, poznam królową Clarinos?
-Wydaje mi się że tak kochanie. Wiesz ja i Jej Wysokość byłyśmy przyjaciółkami. Mam nadzieje że o mnie nie zapomniałą!
Odezwała się do dziecka uśmiechając się przy tym przyjaźnie. Dziewczynka której rudawe włosy zaczynały uciekać ze spiętego koka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i niemalże podskakiwała z radości.
Gdy Aurora stanęłą przed gabinetem władczyni swej rasy nakazała córce usiąść na jedym z krzeseł i zachowywać się jak najgrzeczniej sama zaś przekroczyła próg pomieszczenie gdzie znajdowała się Clarinos Wolf królowa wilkołaków i jej przyjaciółka z dziecieńśtwa.  
Kiedy weszła do pomieszczenia jej oczom ukazała się wychudła postać wilczycy zgarbionej nad liczynymi księgami której nieco drżące ręce nerwowo bawiły się rogiem tomiszcza które właśnie przeglądała. Owa kobieta była odziana w długą sprawiającą wrażenie nadwyraz ciężkiej suknie przez którą wyglądała na jeszcze szczuplejszą i drobniejszą natomiast jej jasne włosy złotymi pasmami spływały po jej ramionach i plecach zasłaniając nieco jej oblicze.
W pierwszym momencie Aurorze przeszło przez myśl że ta nieznajoma to nie Clarinos. Przecież królowa którą znała była silna, pełna energii i wigoru natomiast kobieta którą miała przed sobą wydawała się w jakiś sposób przygniecionej nieznanym ciężarem z którym nie może sobie poradzić. Dodatkowo to nerwowe bawienie się stroną książki… Zupełnie jakby nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem. Dopiero gdy wilczyca podniosła na nią swe przepiękne oczy w których nie pozostała już nic z dawnej pewności siebie i dumy zrozumiała że to ona. Mimo iż teraz w tych oczach widniał strach, niepewność i coś czego Aurora nie mogła zidentyfikować bez wątpienia były to oczy młodszej córki króla Mikołaja.
-Witaj Wasza Wysokość dawno się nie widziałyśmy prawda? – rzekła szybko reflektując się uśmiechając się przy tym delikatnie.
Królowa przez chwilę wyglądała na zaskoczoną i nieco niepewną jednak szybko przybrała wyraz jakiejś trudnej do opisania chłopdnej obojętności po czym mruknęła spokojnie:
-To prawda Auroro nie widziałyśmy się niemal dziewiętnaście lat. Od momentu gdy wyszłaś za mąż i urodziłaś córkę. Powiedz czemu zawdzięczam twoją wizytę skoro wcześniej mnie nie odwiedzałaś?
Clarinos miała rację… Od kond Aurora jako najmłodsza córka członka rady została wydana za mąż za dziedzica jednego z wysoko postawionych rodów wilkołaków który jest spokrewniony z samą rodziną królewską jej więź z królową została bardzo rozluźniona. Obie były tak pochłonientę zmartwieniami, problemami i obowiązkami że jakoś nie miały głowy do dalekich podróży by móc się ze sobą spotkać i choć początkowo pisały listy z biegiem czasu i to się skończyło. Teraz jednak Aurora wiedziała od swego męża i ojca że z jej przyjaciółką dziecie się coś dziwnego. Patrząc na to jak wygląda Clarinos pogłoski mówiły prawdę…
-Clar… - zaczęła łagodnie zwracając się do niej tak jak za dawnych dziecięcych czasów- to nie tak... Dobrze wiesz że niegdy nie zamierzałam o tobie zapomnieć czy coś podobnego. Po prostu jakoś samo tak wyszło… Obie miałyśmy tyle na głowie…
-Wiem wiem i nie mam ci tego za złe naprawdę. Sama przecież też nic nie zrobiłam… -mruknęła opanowanym głosem królowa po czym odwracają spojrzenie na widok za oknem szepnęła - Zresztą jakie ma to teraz znaczenie…?
-Może mogłybyśmy gdzieś spokojnie porozmawiać? Przy okazji poznałabyś moją córkę.
Clarinos uśmiechnęła się nieznacznie po czym skinęła głową na znak zgody jednocześnie proponujący spacer po pałacowych ogrodach  w części która znajdowała się wewnątrz dzięki czemu niemal przez cały rok ta część ogrodu kwitnęła.
Po półgodzinie spaceru i wspominaniu dawnych czasów oraz ludzi którzy odeszeli Clarinos patrząc na biegającą za motylem Marcianne rzuciła ni z tego, ni z owego:
-Masz wspaniałą córkę Auroro…
Ta idąc obok królowej uśmiechnęła się z rozrzewnieniem i szepnęła:
-Tak ona jes cudownym dzieckiem. Powiec nie zastanawiałaś się nad założeniem rodziny…? – dodała po chwili zerkając na Clarinos. Ta tylko uśmiechnęła się gorzka i prychnęła:
-Nie bądź śmieszna. Ja jako matka? Przecież to byłaby totalna katastrofa. Kobiety z mojej rodziny nie zabardzo sprawdziły się w tej roli matek.
Na słowa władczyni wilczyca podniosła na nią oczy i wpatrując się w nią poprosiła o wyjaśnienie. Clarinos patrząc na rozkwitające róże mruknęła:
-Dobrze wiesz jak wyglądały sprawy między moim ojcem a matką prawda? –gdy wilczyca tylko skinęła głową Clarinos kontynułowała- A co zrobiła moja matka…? Nic… Pozwoliła by jej córki cierpiały tylko dla tego że ona beznadziejenie kochała kogoś kto nią gardził. Nią i jej własnym dziecmi. Wiem że mnie kochała i ja ją również kocham i codziennie za nią tęsknie naprawdę – mruknęła gdy spostrzegła że jej rozmówczyni robi zdziwioną miną – Co niezmienia faktu że gdyby nie była tak ślepo zakochana w moim ojcu może ja i Laura nie odczuwałybyśmy tak jego nienawiści…? Choć mama starałą się jak mogła byśmy były szczęśliwe swoją głupotą i naiwnością tylko sprawiała nam ból a moja siostra… - Władczyni uśmiechnęła się kpiąco pod nosem po czym rzuciła niemal śmiejąc się szyderczo – moja kochan, idealna siostra nie umiałaby wychować swoich dzieci…
-Czemu tak uważasz?- zapytała coraz bardziej zdziwiona Clarinos.
-Mam swóje powody uwierz mi.
Odpowiedziała tylko królowa nie patrząc na przyjaciółkę tylko prosto przed siebie. Nastała chwila ciszy którą przerwała Aurora:
-Clar powiedz co się dzieje? Wydajesz się być bardzo wycieńczona zarówno fizycznie jak i psychicznie a to co mówiłaś o królowej Małgorzacie i księżniczce Laurze… Nigdy wcześniej nie patrzyłaś na nie w taki sposób…
Władczyni popatrzyła na rudowłosą wilczyce jakimś takim przerażająco pustym spojrzeniem zamilkła na moment by w końcu rzucić zupełnie wypranym z uczuć głosem:
-Może masz rację… Ale ja po prostu wcześniej nie patrzyłam na moją matkę i siostrę obiektywnie. Nie mam już zamiaru ich idealizować. A wyglądam na zmęczoną przez sytuację polityczną. Wyrocznia tych przeklętych krwiopijców coś kombinuję a ja nie wiem co. Jednak mam sposób by sobie z nią poradzić – dokończyła z przerażającym błyskiem w zielonobłękitnych teńczówkach.
-Jak zamierzasz to zrobić?
Szepnęła nieco przestraszona widokiem przyjaciółki Aurora. Ta tylko przymknęła oczy by później unieś końcik ust w szyderczym uśmiechu i wyjaśnić:
-Moja droga jeżeli nie podoba ci się ład który paniuje należy go ZBURZYĆ i ja to zrobię…

Długo mnie nie było ale praca licencjacka, praktyki i ogólnie życie daje nieźle popalić ^ ^” Mam jednak nadzieje że rozdział się spodoba :p
Rozdział nie jest sprawdzony przez mojego korektora dla tego mogą pojawić się błędy za co z góry przepraszam.
Nie mam bladego pojęcia kiedy ukarze się następny rozdział. Proszę o cierpliwość. 

12 komentarzy:

  1. O rety, rety, taki niepoprawiony rozdział! ;__; Jak kiedyś znajdę czas, to się za niego zabiorę. Komentarz też spróbuję kiedyś nadrobić, wiadomo, ale nie obiecuję, bo wiesz, jak to u mnie wygląda. T^T
    Buziaki i pisz dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, jakie zaległości. >.< Uch, nie znoszę tego. Nadrabiać komentarz po niemal trzech miesiącach?! Okropność! I ten niesprawdzony rozdział na blogu, no jak tak można? Trza to naprawić!

      Cóż, Irina ma pecha, że wpadła w łapcie wampira. Ale cóż, jak nie ona, to ktoś inny ze Zgromadzenia byłby „prześwietlony”. Co zrobić, takie życie. xD *team wampiry* Niemniej musiała być nieźle zdezorientowana, wszak takie rzeczy nie zdarzają się co dzień!

      Cha, cha! Ta scena wciąż mnie rozbawia. Po pierwsze, ktoś porządny utarł nosa Evie. Nazwać członka pierwotnego rodu (a tym samym potomkinię Edana) byle kim czy pokojówką? I to z takim wyrazem twarzy? Made my day! :D Po drugie - Maria. Jakoś nie widzę Andzika mówiącej do kogokolwiek „panie” i w ogóle. xD Mnie by zraniona duma zabiła, wnusię pewnie też. ^^’’ Ale cóż, taka rola. Jedni muszą komuś służyć, drudzy są... hm, wykorzystywani przez... hm, silniejszych. Ale eufemizmy lecą, okej... xD No cóż, w każdym razie (a nie w każdym BĄDŹ razie!) dziewczynki będą miały ze sobą wesoło. xD A Danowi pozostanie kręcenie głową z politowaniem...

      Ech, biedna Maria. Życie ludzkie jej nie rozpieszczało. Aczkolwiek nie wiem, czy przemiana to taka dobra sprawa, tym bardziej, że już na wstępie dziewczyna zabiła troje członków własnej rodziny. Faktycznie ciotka to pół biedy, za wujem pewnie też nie tęskniła, ale zabicie dziecka, swojej kuzynki? Przykra sprawa. Bardzo przykra. Tym bardziej, że ponoć się z nią przyjaźniła. Po czymś takim ciężko pozbyć się wyrzutów sumienia albo o tym zapomnieć, wybaczyć sobie...
      Ale za to z Clarinos i Hell to może być niezła heca! Niełatwo będzie wszystko zgrać. A Ev musi się popisać. Nie mogę się doczekać, jak to wszystko wyjdzie! Pisz, pisz, bliźniaczko, dziecko drogie, tchórzofretko mała!

      Biedna Aya! Ja też strasznie obawiałabym się w takiej sytuacji wizyty tatusia mającego taką, a nie inną moc. :( Musi być okropnie rozdarta. ;(
      Ann-chan, moje słoneczko kochane! Nie no, ona jest przesłodka i przecudowna! Jejku no! Q.Q Ogółem dzidzie są najlepsze na świecie! Niestety, potem rosną. xD
      Jak tak czytam o powitaniu Ayi i Kage, to mi okropnie smutno. Ich relacje tak bardzo się zmieniły... Przed tymi całymi zaręczynami i w ogóle byli tak bardzo zżyci, zgodni i w ogóle, a teraz? Jakby nie patrzeć, coraz bardziej się od siebie oddalają i chcąc nie chcąc robią się sobie obcy. A to nie koniec... ;( I wiesz co? Nie wiem, kogo mi bardziej żal. Ludzie pewnie znienawidzą albo już znienawidzili Kage, ale ja nie potrafię nie postawić się w jego sytuacji. Obawiam się, że na jego miejscu czułabym się i postępowała podobnie, jeśli nie identycznie... Serio. Cierpiałabym i była na swój sposób wściekła - ale nie na dziecko, tylko na tego, przez którego to się stało - i próbowałabym dziecinkę pocieszyć, zapewnić, że jest w porządku... No i oczywiście ją ostrzec. Uch, co za impas. I tak źle, i tak niedobrze. :( Biedna rodzina, tyle nieszczęść. T^T

      Usuń
    2. „(...)spojrzał na małą dziewczynkę wkładającą sobie piąstkę do buzi.” - Kooooocham, gdy dzidzie tak robią! Q.Q Mam to przed oczyma. Nic, tylko przytulić takie słodziaśne maleństwo! Q.Q Jeny, cierpię na brak niemowląt w najbliższej rodzinie. Teraz nie miałabym chyba nic przeciwko kolejnemu rodzeństwu, ale to już nie te lata, muszę poczekać na dziecko Kao. .< Z jednej strony ciach, mężuś i w ogóle, ale z drugiej... Jeny, jak ja nie znoszę tego typu osób! >.< Świadomie rani tych, których chce, wykorzystuje, kogo może, robi wszystko, by zawsze wszystko (ble, powtórzenie) było po jego myśli. Uch, uch! :/
      A tak swoją drogą, ten tekst: „Michael, przysięgam ci, że jeżeli wykorzystasz Annabel, by w jakikolwiek sposób skrzywdzić Ayę, zniszczę cię, choćbym miał przypłacić to życiem (...)” wywołał we mnie różnego rodzaju wizje, w których Kage odpłaca się Michaelowi za wszystkie krzywdy, jakie urządził Ayi i w ogóle! Tylko faktycznie, jeśli w ogóle miałoby mu się to udać, to sam pewnie też by zginął. Ale przynajmniej z poczuciem dobrze spełnionego ojcowskiego obowiązku. Chyba. No, w każdym razie to by mogło być epickie! Nie żebym im życzyła śmierci. No dobrze, M. jednakowoż życzę, ale cicho sza, wcale nie jestem niewierna czy coś! Po prostu gościu musi odpokutować, o!

      Ech, biedna Clarinos, taka stojąca nad przepaścią samotna kobitka, dla której nie ma już nadziei. :( A Aurora... Ależ przyjaciółka: dopiero po XY latach raczyła przybyć do przyjaciółki, bo dopiero teraz do niej dotarło, że może jej być ciężko i w ogóle. Pff. No ludzie, przecież oni wszyscy są bogaci, nie słyszeli o samolotach? -.- O telefonie? O komputerach i mailach? Cały ten świat wampirów i wilkołaków jest taki zacofany, że gdyby nie to, że w którymś z pierwszych rozdziałów Elizka używała komputera czy tam laptopa, można by było pomyśleć, że to się dzieje w innych czasach. Wilki, ogarnijcie się! Kage jakoś potrafi co i rusz latać w tę i z powrotem, by zobaczyć się z córką, a te tu niby takie wielkie przyjaciółki nie mają dla siebie czasu. Rozumiem, że Clarinos nie wybrała się do Aurory, wszak to królowa i powinna siedzieć w pałacu i rządzić, ale Aurora? Przykre. Jakoś wątpię, by TERAZ mogła w czymkolwiek pomóc. Gdyby zjawiła się z rok wcześniej, no to może... A tak? Ech...

      Dobra, na tym kończę, bo piszę ten komentarz od rana (jak już wspominałam przez telefon, co rusz ktoś mi przeszkadza). Piszże szybko dalej! To rozkaz, żołnierzu! :D
      Buziaki i weny!

      Usuń
  2. Dzięki za info!
    Cóż, jak dojdzie do rewolucji, to aż strach pomyśleć ile krwi się poleje... zwłaszcza, że Clarinos BARDZO pragnie wojny. Hm... Pożyjemy, zobaczymy.
    Dwa: Dan! Jedno z dręczących mnie pytań to to kim o do cholery jest??? I co planuje?
    Michael-urzekający facet, którego mimo wszystko miałabym ochotę rozszarpać...
    Biedna Aya... Jej mąż nią manipuluje, a ona chce tylko normalnej rodziny i domu... EH...
    Ok, nie wie co jeszcze...

    Pozdro i weny!

    Kiran Lilith

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey! Po długiej przerwie zapraszam na Czarownicę!
    Na Home pojawiła się też krótka notka, wyjaśniająca moje dłuuuugie przerwy.
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, Suzu :D

    Aaaa... Więc to tak! A już się zastanawiałam, czy porzuciłaś bloga... Ej, no, zdarza się! W każdym momencie może paść cała elektronika, a osobiście nie wyobrażam sobie życia bez internetu ^^"
    Ja nie zakładam, że zostanę w Polsce. Nie wiem jak się życie ułoży, ale... Wolałabym jednak być tu, w domu. To mimo wszystko mój kraj...
    A wiesz, że o tym nie pomyślałam? To w sumie wspaniałe, że mamy tyle możliwości, gdyż nasze prababcie ich nie miały... I w sumie jak tak o tym myślę, to aż mi głupio tak narzekać ^^"
    Moja przyjaciółka, dziewczyna R., lubi mawiać, że "każdy ma jakieś problemy". Większe, mniejsze, ale są.Grunt to się nie poddawać.
    Czekaj, czekaj... Czy czasem nie powstała seria takich książek? "Bóg coś-tam-coś-tam"??? No swego czasu nosiłam się, by kupić, a skoro polecasz, to zacznę się rozglądać :D

    Dzięki za komentarz ;)
    Pozdro i Ty też się trzymaj! :*
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, biorąc pod uwagę to co się w Polsce dzieje, czasem myślę, że emigracja nie jest złym pomysłem... Byle daleko od Europy!

    Tia... To nie był świat "Dumy i uprzedzenia", gdzie Elizabeth Bennet mogła powiedzieć "nie" komuś kogo nie kochała, albo nie znała, albo zwyczajnie nie chciała wyjść za mąż! Niestety, świat tamtych czasów był okrutnym miejscem dla kobiet.
    Heh, miał rację, niestety...
    Cóż, dzisiaj zobaczyłam, kupiłam i zamierzam przeczytać. Potem zdam Ci relację xD

    OdpowiedzUsuń
  6. I oto jest pytanie: liczyć, że coś się zmieni, czy wziąć życie w swoje ręce i skoczyć na głęboką wodę? Patriotyzm czy pragmatyzm?
    Cóż, ja jestem pesymistką ;)
    Widziałam "Księżną". To fantastyczny film. Poza tym taaa, pokazuje najlepiej jak życie w tamtych czasach wyglądało. Choć Georgiana nie miała tak źle- była bogata i uwielbiana, a pomyśl co przechodziły kobiety z niższych sfer...
    Tę o której mi mówiłaś "Bóg zawsze znajdzie ci pracę" ;) Wściekle pomarańczowa okładka xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam. Dobra książka :D I wzruszająca ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym by można było! :D
    Wiesz, nie wiem czy aby na pewno... Jak wywodziłaś się z "niższych sfer" to paradoksalnie mogłaś mieć więcej swobody... Choć to akurat jest pojęcie względne ;/ Haha! Właśnie o tym pomyślałam! Trudno je oceniać, skoro biedna kobieta chce mieć zwyczajnie lepsze życie, dach nad głową i co jeść, a bogate panienki po prostu były... trzymane krótko, że się tak wyrażę. Najpierw przez rodziców, potem przez męża.
    Bardzo mi się podobała. Taaaak, daje duuużo do myślenia... No, ja też ^^" Łezki były i wcale nie jest mi z tego powodu głupio.
    Prawdę mówiąc.. .Ani tak, ani nie. Po prostu "poszerzyła" moje horyzonty i wskazała pewne nowe rozwiązania, choć może niekoniecznie takie jakich się spodziewałam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Może-wiesz, czasem nienawidzę tego słowa!
    Cóż, a my myślimy, że inaczej żyć się nie da. Że wolność, równość i sprawiedliwość są dla wszystkich. Tak nas wychowano, a tamte kobiety tak. Ale jak widać, coś musiało się zmienić, bo w końcu tamten model życia nie przetrwał.
    Poczytam, ale nie wiem kiedy będę miała czas.

    OdpowiedzUsuń
  10. Naskrobałam rozdział na Czarownicę... Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń