Zburzony ład
Irinia
otworzyła oczy, zamrugała nim nie pewna co się właściwie działo i widząc nad
sobą jakąś pokojówkę mruknęła zdezorientowana:
-Co,
co się stało…?
Blondwłosa
wilczyca spojrzała na członkinie Zgromadzenia z lekką konsternacją by po
dłuższej chwili wahania powiedzieć zdziwionym głosem:
-Pani
Irino wszystko dobrze? Jest pani w królewskim pałacu i nie wiedzieć czemu leży
pani na środku korytarza.
Irina
podniosła się do pozycji siedzącej i dopiero wówczas odczuła ostry,
przeszywający ból głowy. Co się właściwie mogło stać…? Ostatnie co pamiętała to
narada później szła korytarzem i… No właśnie co było później…?
Im
bardziej chciała przypomnieć sobie co się stało tym mocniej bolała ją głowa.
Gdyby nie fakt że na teren królewskiego pałacu nie wślizgnąłby się żaden wampir
pomyślałaby że jej wspomnienia zostały wymazane przez jedną z tych przeklętych
pijawek. Ponownie spojrzała na pracownice i rzuciła próbując się podnieść:
-Tak
wszystko dobrze… Chyba… zakręciło mi się w głowie - dodała podtrzymując dłonią ściany by móc stanąć na własnych nogach
Pokojówka
wydawała się bardzo zmartwiona stanem wilczycy jednak gdy ta zapewniła że nic
jej nie jest i odesłaniu do swojej pracy zostawiła członkinie Zgromadzenia
samą.
Irina
oparła się o ścianę i przymykając oczy zaczęła głęboko oddychać.
Co się
z nią stało…? Czemu nie może przypomnieć sobie co się wydarzyło…?
***
Dan
zsunął ramiączko bluzki Evy by sekundę
później zacząć całować jej odsłoniętą skórę ramienia na co ona
zamruczała z zadowoleniem przymykając swe zielone tęczówki by móc w pełni
rozkoszować się pieszczotami kochanka. Jednak ni z tego ni z owego drzwi do
pokoju w którym się znajdowała z impetem otworzyły się i wparowała prze nie
wampirzyca mówiąc spokojnym, opanowanym tonem:
-Panie
czy mi się wydaje czy zrobiłeś sobie kilka nowych zabawek? Masz tyle lat i jeszcze
ci się nie znudziło? Naprawdę wystarczy że zostawię cię na nieco ponad rok a ty
już zabawiasz się z byle kim? Rety chyba nigdy się nie zmienisz… - dodała z
nutą znudzenia i irytacji
Eva spojrzała na wyglądającą na jakieś siedemnaście lat
arystokratkę która położyła sobie dłonie na biodrach i ze skrywaną wściekłością
wpatrywała się w nią i w Dana. Kto ośmielał się tak odzywać do Dana? Dotychczas
arystokratki które widywała były ślepo posłuszne Danowi więc czemu ta nieznajomo
ośmiela się tak do niego odzywać…? I co gorsza kto ośmielił się nazwać ją byle
kim?!
Nim
Hell i jej kochanek zdołali zareagować ponownie odezwała się nieznajoma:
-Panie
koniec zabawy masz ważniejsze zajęcia niż migdalenie się z tą pokojówką w końcu
po coś wysłałeś mnie na Syberie…
Eva
nie mogąc już wytrzymać takiego lekceważenie swojej osoby warknęła posyłając
wampirzycy mordercze spojrzenie:
-Hej
ty, zwarz do kogo mówisz. Jestem z pierwotnego rodu więc odzywaj się z
należytym szacunkiem.
-Mario
uspokój się, jak zwykle histeryzujesz -zaczął spokojnie Dan patrząc na
nowoprzybyłą po czym dodał wskazując na dziewczynę obok siebie - Poznaj. To Eva
córka pierwotnego rodu Hell więc jak widzisz nie przemieniłem jej.
Maria
obrzuciła uważnym spojrzeniem Eve po czym rzuciła niby to od niechcenia:
-Więc
to jest członkinią słynnego rodu Hell…? No proszę… Jestem Maria Aurelia Allen.
Eva
zbyt urażona wcześniejszym uwagami Allen jedynie dumnie wpatrywała się w jej
niewyrażającą żadnych uczuć postać. Dopiero po chwili odezwał się Dan:
-Skoro
już ci przeszło może powiesz moja droga co tam słychać na Syberii?
Maria
posłała swojemu panu groźne spojrzenie i warknęła:
-Wcale
mi nie przeszło. Widziałam cztery nowe pokojówki. No ale o tym później jak już
mówiłam są pilniejsze sprawy… - zmieniła temat wzdychając po czym mruknęła
poważnym tonem- Królowej wilkołaków chyba odbija. Ma bardzo ciekawe plany
odnośnie twojej rodziny panno Hell…
Dokończyła
przenosząc spojrzenie na Eva która natychmiast spoważniała i zaczęła wsłuchiwać
się w słowa Mari…
***
Maria
spojrzała na swój pokój którego nie widziała od ponad roku i rzeczy które przez
te wszystkie lata zgromadziła i westchnęła. Znów wróciła do jedynego miejsca
które mogła nazwać choć namiastką domu… Gdy była jeszcze człowiekiem tak
naprawdę nie miała miejsca o którym mogłaby powiedzieć że to jej domem. Matka
miała ósemkę dzieci w tym pięć córek więc Maria nie była dla niej kimś
wyjątkowa. Wręcz przeciwnie. Była kolejnym problemem gdyż trzeba było myśleć o
dobrym kandydacie na jej męża oraz posagu. Zresztą podobnie myślał o niej
ojciec. Dla rodziców była niczym innym jak problemem który jednak można
korzystnie sprzedać. W końcu właśnie dla tego wysłano ją do ciotki… Miała wyjść
bogato za mąż by spłacić swój dług względem rodziców. Dom ciotki Maria również
nie mogła nazwać swoim miejscem na ziemi. Na wyblakłe i szczątkowe wspomnienia
czasu spędzonego ze swoją daleką krewną aż się wzdrygnęła. Nagle przeszło jej
przez myśl że to przygnębiające że przez te wszystkie lata które przeżyła znalazło
się tylko jedno miejsce do którego mogła wracać.Uśmiechnęła się pod nosem mimo
tych wniosków po czym wzięła się za rozpakowywanie swoich rzeczy. Po jakiś
dziesięciu minutach usłyszała kroki a później skrzypienie drzwi. Nawet nie
odwracając się do gościa tylko dalej składając swoje ubrania mruknęła:
-Panie
czyżby panna Eva Hell już sobie poszła?
-Tak
Eva postanowiła już nas opuścić.
Maria
przeniosła wzrok na łóżko gdzie właśnie siadał Dan i patrząc w jego różnobarwne
tęczówki mruknęła unosząc brew:
-Nas…?
Wybacz mi panie lecz o ile się nie mylę ta cała Hell jest twoją kochanką ja nie
mam z nią nic wspólnego.
Dan
uniósł kącik ust po czym lustrując dziewczynę pobłażliwym spojrzeniem zupełnie
jakby była małą dziewczynką i rozbawiła go jej dziecięca naiwność rzucił:
-Wiesz
po tym czego dowiedziałaś się o naszej małej królewnie wilkołaków jednak coś
tam masz nie uważasz? - Maria na te słowa wzruszyła tylko ramionami więc Dan
kontynuował - Swoją drogą przyniosłaś zaskakujące wieści z Syberii. Widocznie
władcy wilków po tylu latach stali się naprawdę nierozważni a może wręcz
szaleni…? Choć może to przez to iż nie zależnie do jakiego rodzaju istot się
należy czując się osaczonym jest się gotowym
na wszystko byle by uciec? Nie ważne jak bardzo wydaje się to irracjonalne…
Maria
przymknęła na chwilę oczy i uśmiechając się stwierdziła:
-Może
to prawda mój Panie i może właśnie dla tego udało ci się mnie uwieść i
przemienić w to czym sam jesteś gdy byłam jeszcze niemalże dzieckiem?
Mężczyzna
westchnął, podszedł do niej i delikatnie unosząc jej podbródek by móc patrzeć w
jej oczy stwierdził spokojnym głosem choć z nutą jakiej dziwnej nostalgii:
-Mario
dobrze wiesz że w tamtych czasach nie byłaś już uważana za dziecko. Przecież
ciotka tak czy owak wkrótce znalazłaby ci męża i raczej wątpię że byłby to
przystojny młody mężczyzna który by cię szanował i dałby ci wolność. Zresztą sama do mnie
przyszłaś a później sama powiedziałaś że pragniesz swobody, pragniesz zmienić
swoje życie…
Maria
spiorunowała go wzrokiem a gdy syknęła z wściekłością w jej oczach zapłonął
ogień który tak zafascynował Dana wiele, wiele, wiele lat temu:
-Może
i tak ale nie miałam pojęcia co dla ciebie oznacza zmienić swoje życia. Nie
powiedziałeś mi jak BARDZO się zmienię. Po za tym przez szał po przemianie
zabiłam ciotkę, wuja i kuzynkę. - dodała szeptem spoglądając w bok.
Dan
uniósł dłoń by pogłaskać ją po ziemnym policzku po czym rzucił zaskoczony:
-Nie
wiedziałem że tak tego żałowałaś. Myślałem że ich nienawidziłaś. Zwłaszcza
ciotki.
-Bo
jej nienawidziłam. Gardło ciotki rozszarpałam z przyjemnością. - warknęła lecz
po chwili szepnęła- ale mała Cristina… Ona to co innego. Gdy ją zabiłam miała
niecałe dwanaście lat. Po za tym była inna niż ciotka. Była mają jedyną
przyjaciółką…
Dan
uśmiechną się i wciąż głaszcząc nastolatkę po policzka przyznał:
-Nie
wiedziałem że tak to wygląda z twojej perspektywy. W końcu to było tyle lat temu.
Mario nie powinnaś już o tym myśleć a pozatym dobrze wiesz że nie byłaś wówczas
sobą.
Maria
uśmiechnęła się pod nosem po czym uwalniając się od Dana i podchodząc po okna
rzuciła zmieniając zupełnie temat:
-Co
masz zamiar zrobić z informacjami z Syberii? Wiem że nie chcesz wtrącać się w
dzisiejsze społeczeństwo wampirów ale w takiej sytuacji… Zresztą Eva Hell też
zapewne będzie chciała coś zrobić.
-Eva
jest bardzo skomplikowana. Zapewne jej decyzja nas zaskoczy. Co do mnie moja
droga. Zostawię wszystko swojemu losowi. Dostałem wszystkie swoje asy i tylko
to się liczy a to co się stanie z podrzędnymi kartami jak jedna dama czy jeden
król zupełnie mnie nie interesuję.
Maria
obróciła nieco swoją twarz by móc spojrzeć na swojego pana i mruknęła
spokojnym, wypranym z uczuć głosem:
-Doprawdy…?
No proszę chyba wiele się zmieniło od kiedy ostatni raz się widzieliśmy.
-Możliwe,
możliwe moja droga.
Przyznał
Dan uśmiechają się tajemniczo po czym pożegnał się z Marią całując ją lekko w
usta i wyszedł z komnaty.
Maria przez
chwilę wpatrywała się w mahoniowe drzwi do swojej sypialni by w końcu
westchnąć. Co się z nią dziś działo? Normalnie przecież nie jest tak
sentymentalna i nie stara się nad sobą użalać a tu nagle najpierw zebrało jej
się na wspomnienia o swoim zupełnie innym życiu, później jakieś niedorzeczne
rozważania a na końcu ta rozmowa z Danem…
Ewidentnie
musiała odpocząć i dojść do siebie po podróży…
***
Trzymając
na rękach swoją małą córeczkę, Aya nerwowo chodziła po swojej sypialni. Zaraz
miała zobaczyć ojca… Jej kochającego, wspaniałego i dobrodusznego tatę, który
zawsze się nią opiekował i chciał ją chronić przed całym złem tego świata, ale
mimo to… mimo to nie potrafiła cieszyć się z ich nadchodzącego spotkania.
Wszystko przez jej uczucia do męża i moc Kage…
Co
powie ojciec, gdy wyczuje w niej kiełkującą miłość do mężczyzny, którego
nienawidził, przez którego byli rozdzieleni już od tak długiego czasu, który
potrafił być tak bardzo okrutny… Zapewne będzie ją obwiniał, zawiedzie się na
swoim jedynym dziecku i nie będzie w stanie pojąć tego wszystkiego… Jednak on
nie znał Michaela od strony, której znała go Aya… Mimo iż to prawda, że
potrafił niszczyć, zabijać i dręczyć bez mrugnięcia okiem, to potrafił również
być czuły, opiekuńczy i kochający, choć w swój specyficzny sposób… Lecz tylko
ona o tym wiedziała…
Annabel
pociągnęła ją za włosy i po swojemu zaczęła coś mówić. Wówczas oderwała się od
swoich myśli i spoglądając na córkę, uśmiechnęła się nerwowo, po czym
zagadnęła:
-
Ann-chan, dziś przyjedzie dziadek Kage, cieszysz się? Bo mamusia się denerwuje…
- dodała już znacznie ciszej.
Pogłaskała
dziewczynkę po czarnych włoskach i westchnęła. Właśnie wtedy wyczuła ojca, a
kilka minut później usłyszała służącego, który zapraszał Kage do środka.
W
miarę zbliżających się kroków ojca w sercu Ayi gościły coraz większy strach i
zdenerwowanie.
Co
będzie, jeżeli Kage jej nie zrozumie…? Co będzie, jeżeli on znienawidzi ją za
tę kiełkującą miłość do syna kobiety, przez którą tyle wycierpieli i mężczyzny,
który tyle razy ich upokarzał? Lecz cóż innego jej pozostało poza
zaakceptowaniem swojej sytuacji? Jeżeli nie dla siebie, to chociaż dla swojego
jedynego dziecka… Jej potok myśli przerwał spokojny, kojący i ciepły głos ojca:
-
Witaj, córeczko, tęskniłem…
Aya
mocniej przytuliła Annabel, podniosła twarz na ojca i uśmiechając się blado,
przywitała się:
-
Witaj, tato, też tęskniłam…
Kage
spojrzał na swoją córkę, której szare oczy wyrażały zmieszanie, a nawet swego
rodzaju zawstydzenie, tak samo jak nerwowy uśmiech. Choć przez pierwszych kilka
sekund nie mógł zrozumieć postawy Ayi (od chwili narodzin Annabel nie była już
tak wiecznie zestresowana), to jej uczucia, które w końcu do niego dotarły,
pozwoliły mu zrozumieć jej stres i zażenowanie.
Emocje
Ayi, jakie żywiła do Michaela Hell, były… Były zupełnie inne niż te, którymi
darzyła go podczas jego ostatniej wizyty jakieś półtora miesiąca temu! To, co
czuła do swojego męża, można było opisać jednym stwierdzeniem… Po prostu
kiełkująca miłość! Co się, u licha, stało, że jego jedyna córka, kobieta z rodu
Hiou, wrażliwa i wspaniałomyślna wampirzyca, obdarzyła miłością kogoś takiego
jak Michael Hell?! To musi być jakiś podstęp! MUSI! Może syn Wyroczni jakoś
manipuluje Ayą, by ta nie widziała, kim tak naprawdę jest? Może on to wszystko
zaplanował?!
Widząc
pobladłe oblicze ojca i jego rozszerzone do granic możliwości źrenice, Aya
wiedziała, że on już wyczuł, co kryje jej serce. To niedowierzanie wymalowane
na twarzy Kage, to pytanie kryjące się w jego szarych tęczówkach… To mówiło wszystko…
Czy w takiej sytuacji on może jej wybaczyć…? Czy może zrozumieć, czemu
postanowiła zdradzić samą siebie? Czemu zrezygnowała z samej siebie…? Jedyne,
na co było ją stać, to wyszeptanie, patrząc gdzieś w bok:
-
Przepraszam, tato… Tak jakoś samo wyszło…
Po
słowach córki Kage jakby oprzytomniał i patrząc na swoje jedyne dziecko, z
którego twarzy można było wyczytać jedynie ogrom poczucia winy, westchnął
ciężkoi podszedł do niej. Głaszcząc Aye po
bladym, zarumienionym policzku i siląc się na pokrzepiający ton, odparł:
-Aya
skarbie nie masz przecież za co mnie przepraszać. Ty przecież nic złego nie
zrobiłaś. Kocham cię i zawszę będę to robił niezależnie od tego co będzie się
działo pamiętaj. - dokończył składając pocałunek na jej skroni.
Aya
podniosła wzrok na ojca by przesłać mu najprawdziwszy uśmiech którego Kage nie
widział od przeszło ponad półtora roku.
Mogli by tak patrzyć na siebie jeszcze przez długi czas jednak Annabel swoim
mamrotaniem i pociągnięciem długich włosów matki przypomniała o swoim istnieniu.
Młoda Hell na to pogłaskała córkę po
włosach i rzuciła wesoło:
-Nie
bój się skarbie nie zapomniałam o tobie.
Dziewczynka klasnęła w pulchne rączki i zaśmiała się na
co Aya jeszcze mocniej zaczęła ją tulić.
Widząc
ten obrazek Kage przypomniała sobie jak to było gdy Aya miała dopiero kilka
miesięcy. Przecież to całkiem spory kawałek czasu lecz on czuł się jakby nie
upłynął od tego momentu nawet rok a teraz stoi przed nim jego ukochana, dorosła
córka która niedawno sama została matką. Matką dziecka… które począł mężczyzna
który nigdy nawet nie powinien zbliżać się do Ayi. Tak bardzo obawiał się co
wyrośnie z Annabel. Obawiał się że stanie się kimś takim jak jego ojciec czy
babka. W końcu geny to potężne narzędzie ...
Puki co jednak nie miał żadnych możliwości by mieć choć najmniejszy
wpływ na wychowanie swojej wnuczki. Szybko jednak zreflektował się ponieważ nie
był to ani czas ani miejsce na tego typu rozmyślania. Zaproponował Ayi by
usiedli i wreszcie w spokoju porozmawiali. Ta widząc że ojciec nie jest na nią
zły ochoczo i pełna radości zgodziła się, siadając na łóżku i kładąc na nim Ann
zagadnęła niby pełnym entuzjazmu tonem lecz z wyczuwalną nutą smutku:
-Wiesz
tato jestem naprawdę szczęśliwa… bałam się że mnie znienawidzisz albo nie
będzie wstanie ze mną rozmawiać…
Kage
który zając miejsce na fotelu naprzeciwko niej westchną i wyczuwając jak bardzo
Aya odzyskała równowagę psychiczną i choć namiastkę szczęścia odparł nie chcąc
burzyć jej zbudowanego dopiero co poczucia szczęścia:
-Aya
nigdy nie byłbym wstanie cię znienawidzić jesteś moją córką i tak jak
powiedziałem ci w dniu twojego ślubu nic ani nikt tego nie zmieni.
Żona
Michaeal spojrzała na Hiou z taką miłością i szczęściem a jednocześnie z
rozrzewnieniem jakiego Kage dawno nie spotkał. To co widział na twarzy córki i
jakie wyczuwał emanujące z niej uczucia dawało doskonały dowód że postąpił
słusznie nie krytykując jej za to co się działo w jej sercu. Jednak jedno nie
dawało mu spokoju… Co takiego się stało że Aya aż tak bardzo zmieniła swój
stosunek do męża którego przecież wcześniej tak bardzo nie znosiła i który
doprowadził ją prawie do obłędu. Nie mogąc się powstrzymać zapytał spokojnie
jak gdyby nigdy nic:
-Kochanie
nie obwiniam cię ani nic z tych rzeczy ale powiedz czemu nagle wszystko się
zmieniło?
Aya
natychmiast posmutniałą, kładąc dłoń na główce Ann i bawiąc się jej czarnymi
puklami wyjaśniła niby to obojętnym tonem:
-Ale
tato to nie stało się tak naglę… Tak naprawdę zaczęłam inaczej patrzeć na to
wszystko w chwili gdy urodziła się Ann-chan… Zrozumiałam że muszę myśleć nie
tyle o sobie co o niej a przecież każde dziecko zasługuję na szczęśliwy dom i
rodzinę czyż nie? Po za tym jak by nie patrzeć Michael jest jej ojcem a widząc
jaki ma do niej stosunek nie mogłam zaprzeczyć że stara się jak może. Zresztą
moja sytuacja nigdy się nie zmieni czy tego chcemy czy nie a naprawdę nie mam
już dużej siły na dalszą walkę która i tak niewiele pomorze więc by być
szczęśliwą i dać szczęście mojej córce muszę jakoś pogodzić się z
rzeczywistością.
Po
wysłuchaniu słów córki Kage doskonale potrafił zrozumieć motywy Ayi i wiedząc
jak bardzo Maaya kocha ich dziecko był pewien że postąpiłaby dokładnie tak samo
gdyby to ją spotkał taki los. To że rozumiał i w pewnym sensie cieszył że jego
jedyna córeczką jest w jakiś tam sposób szczęśliwa nie oznaczało że nie bał się
o nią czy popierał kiełkującą miłość do dziedzica rodu Hell lecz nie zamierzał
ingerować puki Aya jest szczęśliwa. W tamtym momencie mógł jedynie ją ostrzec
słowami:
-Ja to
rozumiem i cieszę się że jesteś szczęśliwa tylko proszę ci bądź ostrożna. Moim
zdaniem nie powinnaś ufać Michaelowi w pełni.
- Tato
wątpię by stało się coś przez co jeszcze nie przeszłam… Po za tym powiedz czy
Michael kocha naszą córkę?
Kage
na pytanie córki automatycznie spojrzał na małą dziewczynkę wkładającą sobie
piąstkę do buzi. Jego wnuczka była tak uroczym, tak kochanym i słodkim
dzieckiem że nie sposób było się nad nią nie rozczulić. Mimo to on, którego
krew płynie w żyłach tej malutkiej istotki nie potrafił nawet jej przytulić.
Mimo iż niemal na każdym spotkaniu Aya zajmowała się Annabel on nigdy nie wziął
jej na ręce, nigdy jej nie pocałował… Miał wewnętrzną blokadę której nie
potrafił się pozbyć. Michael wykorzystuję to dziecko dla własnych celów i on ma
mu w tym pomóc mówiąc że faktycznie obdarza Ann ojcowskim uczuciem…? Lecz
przecież ni może okłamać własnej córki… Czemu musiało do tego dojść… Gdyby nie
było Annabel było by prościej… W końcu po dłuższej chwili westchnął ciężko,
przymknął oczy i mruknął:
-Tak
Michael naprawdę kocha Annabel.
W
oczach Ayi na te słowa stanęły łzy lecz błyskawicznie się zreflektowała i
uśmiechając się najpiękniejszym z uśmiechów jakie kiedykolwiek widział Kage u
swojej córki rzuciłą radośnie w stronę dziewczynki:
-Widzisz
Ann-chan tata cię kocha. Wszystko będzie dobrze obiecuję ci.
Hiou
widząc ten obrazek nie miał wątpliwości że Annabel jest w życiu Ayi kimś
najważniejszym i że będzie gotowa wybaczyć bardzo wiele o ile nie wszystko jej
ojcu tylko dla tego że jest jego dzieckiem. Nie wiedzieć czemu gdy to sobie
uświadomił zrobiło mu się ciężko na sercu. Westchnął i nic więcej nie
powiedział modląc się jedynie by Aya nie musiała jeszcze bardziej cierpieć
przez swoją miłość macierzyńską. Nie chciał by ktokolwiek wykorzystał niewinne
dziecko do swoich celów a obawiał się że Wyrocznia i jej syn będą chcieli to
zrobić. To przecież mogłoby złamać Ayi serce. Nie chciał by nawet ktoś tak
bliski jak własne dziecko sprawiało jej jeszcze większy ból. By móc choć
odrobinę uspokoić swe obawy postanowił że po rozmowie z Ayą rozmówi się z
Michaelem. W końcu on jako ojciec musi dbać zarówno o córkę jak i jej dziecko.
Tak więc nim opuścił posiadłość rodziny Hell udał się do gabinetu dziedzica
Hell.
Gdy
tylko usłyszał pozwolenie Michaela otworzył drzwi, wszedł do pokoju i patrząc na czarnowłosego mężczyznę który
nie uraczył go spojrzeniem tylko wypełniał jakieś dokumenty mruknął spokojnym
tonem:
-Chciałem
z tobą porozmawiać.
-Domyśliłem
się Kage … Słucham więc.
Odparł
obojętnym tonem syn Wyroczni wciąż nie odrywając się od swojej pracy. Kage
przez moment zastanawiał się jak zacząć rozmowę by Michael w ogóle zechciał go
do końca wysłuchać a nie zbył jakimiś pół słówkami. W końcu opanowanym głosem w
którym jednak dało się wyczuć upór rzekł:
-Aya
jest moją córką a Annabel wnuczką muszę więc wiedzieć co ty do diabła
planujesz.
-Co
masz namyśli drogi teściu?
Mruknął
Hell wciąż tym samym tonem, nie podnosząc wzrok znad papierzysk na co Kage
piorunując go wzrokiem niemal warknął
zaciskając pięści:
-Dobrze
wiesz. Powiedz coś ty zrobił Ayi?!
Michael
na słowa Hiou w końcu uniósł na niego swe krwistoczerwone oczy i zaczął
wpatrywać się w postać jasnowłosego wampira z lekkim uśmieszkiem aż po chwili
stwierdził udając że nie do końca wie o co może chodzić:
-Czyżby
chodziło ci o to że moja żona ostatnio miewa się znacznie lepiej?
Kage
mocniej zacisnął dłoń w pięść i starając się panować zarówno nad nerwami jak i
nad głosem mruknął:
-Chce
wiedzieć coś ty zrobił mojej córce że ona… tak bardzo się zmienił.
Nastała
chwila ciszy w której Michael z cynicznym uśmieszkiem wpatrywał się z wyrazem
triumfu w krwistoczerwonych tęczówkach w Kage a on patrzyła na niego udając
niewzruszonego. W końcu odezwał się Hell takim tonem jakby wyjaśniał coś
oczywistego:
-To
proste uczyniłem ją matką.
Kage
momentalnie uderzył pięścią w stoliczek obok którego stał przez co mebel
rozkruszył się w drobny mak i warkną:
-Więc
tak jak myślałem wykorzystujesz własną córkę i macierzyńskie uczucia Ayi by nią
manipulować!
Syn
Wyroczni natychmiast przybrał maskę chłodnej obojętności po czym odparł głosem
niewyrażającym żadnych uczuć:
-Kage
nie podnoś głosu w moim domu to po pierwsze a po drugie… - przerwał na moment
by posłać swemu teściowi ironiczny uśmiech po czym kontynuował - już raz ci
powiedziałem że zrobię wszystko by rozkochać w sobie twoją córkę czyż nie?
Te
słowa przypomniały Hiou rozmowę którą przeprowadził z dziedzicem Hell jeszcze
przed jego zaręczynami z Ayą. Wówczas faktycznie Michael nie dość że oświadczył
mu że zrobi dosłownie wszystko by jego przyszła żona odwzajemniła jego uczucia
i była mu posłuszna to jeszcze był pewien że faktycznie do tego dojdzie. Choć
wówczas Kage był przekonany że ten czerwonooki demon nie dopnie swego to po
dzisiejszym dniu przekonał się że dostał to czego chciał. Aya nie dość że
robiła co kazał to jeszcze w jej sercu zaczęła rodzić się do niego prawdziwa
miłość! Hell doskonale przemyślał każdy krok, każde słowo… Coś co wydawało się
niemożliwe jednak stało się rzeczywistością a Kage musiał przyznać że przegrał…
-Moja
żona dostała ode mnie córkę a na taki prezent żadna kobieta nie jest wstanie
pozostać obojętna. Annabel potrafi urzec
każde serce mój drogi teściu. W tym przypomina swoją matkę czyż nie?- Odezwał się
ponownie Michael widząc że Hiou nie jest wstanie wydobyć z siebie żadnego
dźwięku.
Kage
był w takim szoku po tych wszystkich słowach syna Wyroczni że przez dłuższy
czas nie był wstanie zrobić nic innego jak tylko z przerażeniem w oczach
patrzeć na cyniczny uśmieszek zięcia i wyraz zwycięstwa i chorej satysfakcji w jego
przerażających, krwistych tęczówkach. W końcu jednak zmusił swoje gardło do
wydobycia z niego cichego, przesyconego niedowierzaniem szeptu:
-Jak
możesz…? to perfidne…
Hell
przymkną na chwilę oczy i wciąż z uśmieszkiem na ustach zaczął:
-Czemu
tak uważasz? Ja robię to też dla mojego jedynego dziecka. Czy wydaje ci się by
Annabel była szczęśliwa gdyby jej mama była wiecznie smutna i markotna? Moja
córka a twoja wnuczka potrzebuję matki która jest uśmiechnięta, która da jej
poczucie bezpieczeństwa i bezgraniczną miłość… no i która będzie kochać jej
ojca nie uważasz? - dodał na końcu otwierając oczy by móc wpatrywać się w coraz
bardziej pobladłą twarz teścia i jego rozszerzone niemalże do granic źrenice.
Minęło
dobre kilka minut nim Kage uspokoił się i mógł zebrać myśli by odpowiedzieć coś
temu perfidnemu, fałszywemu i diabolicznemu mężczyźnie który śmiał skrzywdzić
jego jedyne dziecko. Jego spojrzenie szarych oczu przybrało wyraz wściekłości i
determinacji a głos groźny ton:
-Michael
przysięgam ci że jeżeli wykorzystasz Annabel by w jakikolwiek sposób skrzywdzić
Aye zniszczę cię choćbym miał przypłacić to życiem rozumiesz?!
Michael
na te słowa zaśmiał się jakby usłyszał właśnie jakiś dobry dowcip a kiedy się
uspokoił spojrzał na rozmówcę pobłażliwym spojrzeniem i unosząc kącik ust
stwierdził:
-Naprawdę
myślisz że chce skrzywdzić Aye? Jeżeli tak to jesteś jeszcze głupszy niż
myślałem. Niby czemu miałbym to zrobić? Aya jest teraz posłuszną, ciepłą i
kochającą żoną i miałbym z tego zrezygnować? Oj Kage, Kage… -zachichotał po
czym dodał patrząc wprost w oczy Kage z nonszalanckim uśmiechem- Nawet nie
wiesz jak bardzo Aya umila mi wieczory i nie tylko je. Wiesz, początkowo Aya
była okropnie nieśmiała i troszkę wystraszona ale trudno się dziwić w końcu
jest jeszcze bardzo młodziutka lecz teraz moja żonka jest taka wspaniała i taka jakby to określić rozkosznie potulna
że nie mam zamiaru rezygnować z tych zmysłowych chwili - odparł a później
opierając głowę na dłoni kontynuował- Tak w ogóle mój drogi Kage możliwe że nie
za tak długi czas Annabel będzie mieć rodzeństwo. Aya i ja marzymy o synu ale
cóż pożyjemy zobaczymy…
Czaran
dziura która pojawiła się niewiadomo kiedy, bezdenna otchłań z której nie ma
już ucieczki, świat który jak porcelanowy wazon rospryskuje się na setki
kawałeczków i uczucia która są same sobie sprzeczne. Miłość do córki i wniczki
a zarazem nienawiść, rozpacz i pewnego rodzaju ulga, niedowierzanie i
jednocześnie poczucie że to wszystko dzieje się naprawdę. To wszystko było
zaledwie wierzchołkiem tego co działo się w sercu i umyśle Kage.
Czuł
się niczym spragniony więzień przywiązany do krzesła któremu języ przysechł już
do gardł lecz niespodziewanie napotkał światełko w tunelu. Ktość staje przed
nim ze szklanke wody. Nieszczęśnik patrzy na nią i już, już wyobrażał sobie jak
ten cudowny płyn gasi jego pragnienie które niemal odbiera mu zmysły lecz
minuty mijają a upragniony napój jest poza jego zasięgiem. Jedyne co może zrobić
to tylko patrzenie jak to co jest jego jedyną nadzieją na ukojenie bólu jest
tak blisko lecz poza jego zasięgiem. Tymczasem osoba ze szklanką tylko
ironicznie się uśmiecha upajając się jego męką zarówno tą fizyczną jak i
psychiczną...
-Widzę
kochany teściu że te nowiny aż cię wmurowały w podłogę. Uwierz sam byłem w
niemałym szoku gdy Aya zaczęła temat rodzeństwa dla Annaebl.
Odezwał
się w końcu Michael po prawie pięciominutowej ciszy. Hiou z opóźnieniem
odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi nie wydobywając z siebie ani jednego
dźwięku. Gdy już miał nacisnąć na klamkę usłyszął spokojny bezbarwny głos Hell:
-Miłość
Ayi niebawem rozkwitnie więć zrozumiesz mnie gdy powiem ci że zrobie wszystko
by zatrzymać ją przy sobie prawda? Jak widzisz jesteśmy do siebie bardziej
bodobni niż myślisz. Oboje staramy zatrzyamać przy sobie rodzinę.
Dodał
syn Wyroczni gdy Kage nie odpowiedział tylko zatrzymał się by po wysłuchaniu
ostatniego zdania a później ze skrzypieniem zamknąć drzwi.
***
Aurora
przekroczyła próg zamku który od tysiącleci był siedzibą rodu królewskiego zastanawiając
się jak długo nie widziała tych ścian i nie czuła tego tajemniczego i majestatycznego
klimatu. Jej wyglądająca na jakieś dziesięć lat córka Marcianna przyglądała się
temu wszystkiemu z szeroko otwartymi z zachwytu jadeitowymi oczyma.
- Mamo
powiedz, poznam królową Clarinos?
-Wydaje
mi się że tak kochanie. Wiesz ja i Jej Wysokość byłyśmy przyjaciółkami. Mam
nadzieje że o mnie nie zapomniałą!
Odezwała
się do dziecka uśmiechając się przy tym przyjaźnie. Dziewczynka której rudawe
włosy zaczynały uciekać ze spiętego koka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i
niemalże podskakiwała z radości.
Gdy
Aurora stanęłą przed gabinetem władczyni swej rasy nakazała córce usiąść na
jedym z krzeseł i zachowywać się jak najgrzeczniej sama zaś przekroczyła próg
pomieszczenie gdzie znajdowała się Clarinos Wolf królowa wilkołaków i jej
przyjaciółka z dziecieńśtwa.
Kiedy
weszła do pomieszczenia jej oczom ukazała się wychudła postać wilczycy zgarbionej
nad liczynymi księgami której nieco drżące ręce nerwowo bawiły się rogiem
tomiszcza które właśnie przeglądała. Owa kobieta była odziana w długą
sprawiającą wrażenie nadwyraz ciężkiej suknie przez którą wyglądała na jeszcze
szczuplejszą i drobniejszą natomiast jej jasne włosy złotymi pasmami spływały
po jej ramionach i plecach zasłaniając nieco jej oblicze.
W
pierwszym momencie Aurorze przeszło przez myśl że ta nieznajoma to nie
Clarinos. Przecież królowa którą znała była silna, pełna energii i wigoru
natomiast kobieta którą miała przed sobą wydawała się w jakiś sposób
przygniecionej nieznanym ciężarem z którym nie może sobie poradzić. Dodatkowo
to nerwowe bawienie się stroną książki… Zupełnie jakby nie potrafiła zapanować
nad swoim ciałem. Dopiero gdy wilczyca podniosła na nią swe przepiękne oczy w
których nie pozostała już nic z dawnej pewności siebie i dumy zrozumiała że to
ona. Mimo iż teraz w tych oczach widniał strach, niepewność i coś czego Aurora
nie mogła zidentyfikować bez wątpienia były to oczy młodszej córki króla
Mikołaja.
-Witaj
Wasza Wysokość dawno się nie widziałyśmy prawda? – rzekła szybko reflektując
się uśmiechając się przy tym delikatnie.
Królowa
przez chwilę wyglądała na zaskoczoną i nieco niepewną jednak szybko przybrała
wyraz jakiejś trudnej do opisania chłopdnej obojętności po czym mruknęła
spokojnie:
-To
prawda Auroro nie widziałyśmy się niemal dziewiętnaście lat. Od momentu gdy wyszłaś
za mąż i urodziłaś córkę. Powiedz czemu zawdzięczam twoją wizytę skoro
wcześniej mnie nie odwiedzałaś?
Clarinos
miała rację… Od kond Aurora jako najmłodsza córka członka rady została wydana
za mąż za dziedzica jednego z wysoko postawionych rodów wilkołaków który jest
spokrewniony z samą rodziną królewską jej więź z królową została bardzo rozluźniona.
Obie były tak pochłonientę zmartwieniami, problemami i obowiązkami że jakoś nie
miały głowy do dalekich podróży by móc się ze sobą spotkać i choć początkowo
pisały listy z biegiem czasu i to się skończyło. Teraz jednak Aurora wiedziała
od swego męża i ojca że z jej przyjaciółką dziecie się coś dziwnego. Patrząc na
to jak wygląda Clarinos pogłoski mówiły prawdę…
-Clar…
- zaczęła łagodnie zwracając się do niej tak jak za dawnych dziecięcych czasów-
to nie tak... Dobrze wiesz że niegdy nie zamierzałam o tobie zapomnieć czy coś
podobnego. Po prostu jakoś samo tak wyszło… Obie miałyśmy tyle na głowie…
-Wiem
wiem i nie mam ci tego za złe naprawdę. Sama przecież też nic nie zrobiłam…
-mruknęła opanowanym głosem królowa po czym odwracają spojrzenie na widok za
oknem szepnęła - Zresztą jakie ma to teraz znaczenie…?
-Może
mogłybyśmy gdzieś spokojnie porozmawiać? Przy okazji poznałabyś moją córkę.
Clarinos
uśmiechnęła się nieznacznie po czym skinęła głową na znak zgody jednocześnie
proponujący spacer po pałacowych ogrodach
w części która znajdowała się wewnątrz dzięki czemu niemal przez cały
rok ta część ogrodu kwitnęła.
Po
półgodzinie spaceru i wspominaniu dawnych czasów oraz ludzi którzy odeszeli
Clarinos patrząc na biegającą za motylem Marcianne rzuciła ni z tego, ni z
owego:
-Masz
wspaniałą córkę Auroro…
Ta idąc
obok królowej uśmiechnęła się z rozrzewnieniem i szepnęła:
-Tak
ona jes cudownym dzieckiem. Powiec nie zastanawiałaś się nad założeniem
rodziny…? – dodała po chwili zerkając na Clarinos. Ta tylko uśmiechnęła się
gorzka i prychnęła:
-Nie
bądź śmieszna. Ja jako matka? Przecież to byłaby totalna katastrofa. Kobiety z
mojej rodziny nie zabardzo sprawdziły się w tej roli matek.
Na
słowa władczyni wilczyca podniosła na nią oczy i wpatrując się w nią poprosiła
o wyjaśnienie. Clarinos patrząc na rozkwitające róże mruknęła:
-Dobrze
wiesz jak wyglądały sprawy między moim ojcem a matką prawda? –gdy wilczyca
tylko skinęła głową Clarinos kontynułowała- A co zrobiła moja matka…? Nic…
Pozwoliła by jej córki cierpiały tylko dla tego że ona beznadziejenie kochała
kogoś kto nią gardził. Nią i jej własnym dziecmi. Wiem że mnie kochała i ja ją
również kocham i codziennie za nią tęsknie naprawdę – mruknęła gdy spostrzegła
że jej rozmówczyni robi zdziwioną miną – Co niezmienia faktu że gdyby nie była
tak ślepo zakochana w moim ojcu może ja i Laura nie odczuwałybyśmy tak jego
nienawiści…? Choć mama starałą się jak mogła byśmy były szczęśliwe swoją głupotą
i naiwnością tylko sprawiała nam ból a moja siostra… - Władczyni uśmiechnęła
się kpiąco pod nosem po czym rzuciła niemal śmiejąc się szyderczo – moja
kochan, idealna siostra nie umiałaby wychować swoich dzieci…
-Czemu
tak uważasz?- zapytała coraz bardziej zdziwiona Clarinos.
-Mam
swóje powody uwierz mi.
Odpowiedziała
tylko królowa nie patrząc na przyjaciółkę tylko prosto przed siebie. Nastała
chwila ciszy którą przerwała Aurora:
-Clar powiedz
co się dzieje? Wydajesz się być bardzo wycieńczona zarówno fizycznie jak i
psychicznie a to co mówiłaś o królowej Małgorzacie i księżniczce Laurze… Nigdy
wcześniej nie patrzyłaś na nie w taki sposób…
Władczyni
popatrzyła na rudowłosą wilczyce jakimś takim przerażająco pustym spojrzeniem
zamilkła na moment by w końcu rzucić zupełnie wypranym z uczuć głosem:
-Może
masz rację… Ale ja po prostu wcześniej nie patrzyłam na moją matkę i siostrę
obiektywnie. Nie mam już zamiaru ich idealizować. A wyglądam na zmęczoną przez
sytuację polityczną. Wyrocznia tych przeklętych krwiopijców coś kombinuję a ja
nie wiem co. Jednak mam sposób by sobie z nią poradzić – dokończyła z
przerażającym błyskiem w zielonobłękitnych teńczówkach.
-Jak
zamierzasz to zrobić?
Szepnęła
nieco przestraszona widokiem przyjaciółki Aurora. Ta tylko przymknęła oczy by
później unieś końcik ust w szyderczym uśmiechu i wyjaśnić:
-Moja
droga jeżeli nie podoba ci się ład który paniuje należy go ZBURZYĆ i ja to zrobię…
Długo mnie
nie było ale praca licencjacka, praktyki i ogólnie życie daje nieźle popalić ^
^” Mam jednak nadzieje że rozdział się spodoba :p
Rozdział
nie jest sprawdzony przez mojego korektora dla tego mogą pojawić się błędy za
co z góry przepraszam.
Nie
mam bladego pojęcia kiedy ukarze się następny rozdział. Proszę o cierpliwość.
O rety, rety, taki niepoprawiony rozdział! ;__; Jak kiedyś znajdę czas, to się za niego zabiorę. Komentarz też spróbuję kiedyś nadrobić, wiadomo, ale nie obiecuję, bo wiesz, jak to u mnie wygląda. T^T
OdpowiedzUsuńBuziaki i pisz dalej! <3
Rety, jakie zaległości. >.< Uch, nie znoszę tego. Nadrabiać komentarz po niemal trzech miesiącach?! Okropność! I ten niesprawdzony rozdział na blogu, no jak tak można? Trza to naprawić!
UsuńCóż, Irina ma pecha, że wpadła w łapcie wampira. Ale cóż, jak nie ona, to ktoś inny ze Zgromadzenia byłby „prześwietlony”. Co zrobić, takie życie. xD *team wampiry* Niemniej musiała być nieźle zdezorientowana, wszak takie rzeczy nie zdarzają się co dzień!
Cha, cha! Ta scena wciąż mnie rozbawia. Po pierwsze, ktoś porządny utarł nosa Evie. Nazwać członka pierwotnego rodu (a tym samym potomkinię Edana) byle kim czy pokojówką? I to z takim wyrazem twarzy? Made my day! :D Po drugie - Maria. Jakoś nie widzę Andzika mówiącej do kogokolwiek „panie” i w ogóle. xD Mnie by zraniona duma zabiła, wnusię pewnie też. ^^’’ Ale cóż, taka rola. Jedni muszą komuś służyć, drudzy są... hm, wykorzystywani przez... hm, silniejszych. Ale eufemizmy lecą, okej... xD No cóż, w każdym razie (a nie w każdym BĄDŹ razie!) dziewczynki będą miały ze sobą wesoło. xD A Danowi pozostanie kręcenie głową z politowaniem...
Ech, biedna Maria. Życie ludzkie jej nie rozpieszczało. Aczkolwiek nie wiem, czy przemiana to taka dobra sprawa, tym bardziej, że już na wstępie dziewczyna zabiła troje członków własnej rodziny. Faktycznie ciotka to pół biedy, za wujem pewnie też nie tęskniła, ale zabicie dziecka, swojej kuzynki? Przykra sprawa. Bardzo przykra. Tym bardziej, że ponoć się z nią przyjaźniła. Po czymś takim ciężko pozbyć się wyrzutów sumienia albo o tym zapomnieć, wybaczyć sobie...
Ale za to z Clarinos i Hell to może być niezła heca! Niełatwo będzie wszystko zgrać. A Ev musi się popisać. Nie mogę się doczekać, jak to wszystko wyjdzie! Pisz, pisz, bliźniaczko, dziecko drogie, tchórzofretko mała!
Biedna Aya! Ja też strasznie obawiałabym się w takiej sytuacji wizyty tatusia mającego taką, a nie inną moc. :( Musi być okropnie rozdarta. ;(
Ann-chan, moje słoneczko kochane! Nie no, ona jest przesłodka i przecudowna! Jejku no! Q.Q Ogółem dzidzie są najlepsze na świecie! Niestety, potem rosną. xD
Jak tak czytam o powitaniu Ayi i Kage, to mi okropnie smutno. Ich relacje tak bardzo się zmieniły... Przed tymi całymi zaręczynami i w ogóle byli tak bardzo zżyci, zgodni i w ogóle, a teraz? Jakby nie patrzeć, coraz bardziej się od siebie oddalają i chcąc nie chcąc robią się sobie obcy. A to nie koniec... ;( I wiesz co? Nie wiem, kogo mi bardziej żal. Ludzie pewnie znienawidzą albo już znienawidzili Kage, ale ja nie potrafię nie postawić się w jego sytuacji. Obawiam się, że na jego miejscu czułabym się i postępowała podobnie, jeśli nie identycznie... Serio. Cierpiałabym i była na swój sposób wściekła - ale nie na dziecko, tylko na tego, przez którego to się stało - i próbowałabym dziecinkę pocieszyć, zapewnić, że jest w porządku... No i oczywiście ją ostrzec. Uch, co za impas. I tak źle, i tak niedobrze. :( Biedna rodzina, tyle nieszczęść. T^T
„(...)spojrzał na małą dziewczynkę wkładającą sobie piąstkę do buzi.” - Kooooocham, gdy dzidzie tak robią! Q.Q Mam to przed oczyma. Nic, tylko przytulić takie słodziaśne maleństwo! Q.Q Jeny, cierpię na brak niemowląt w najbliższej rodzinie. Teraz nie miałabym chyba nic przeciwko kolejnemu rodzeństwu, ale to już nie te lata, muszę poczekać na dziecko Kao. .< Z jednej strony ciach, mężuś i w ogóle, ale z drugiej... Jeny, jak ja nie znoszę tego typu osób! >.< Świadomie rani tych, których chce, wykorzystuje, kogo może, robi wszystko, by zawsze wszystko (ble, powtórzenie) było po jego myśli. Uch, uch! :/
UsuńA tak swoją drogą, ten tekst: „Michael, przysięgam ci, że jeżeli wykorzystasz Annabel, by w jakikolwiek sposób skrzywdzić Ayę, zniszczę cię, choćbym miał przypłacić to życiem (...)” wywołał we mnie różnego rodzaju wizje, w których Kage odpłaca się Michaelowi za wszystkie krzywdy, jakie urządził Ayi i w ogóle! Tylko faktycznie, jeśli w ogóle miałoby mu się to udać, to sam pewnie też by zginął. Ale przynajmniej z poczuciem dobrze spełnionego ojcowskiego obowiązku. Chyba. No, w każdym razie to by mogło być epickie! Nie żebym im życzyła śmierci. No dobrze, M. jednakowoż życzę, ale cicho sza, wcale nie jestem niewierna czy coś! Po prostu gościu musi odpokutować, o!
Ech, biedna Clarinos, taka stojąca nad przepaścią samotna kobitka, dla której nie ma już nadziei. :( A Aurora... Ależ przyjaciółka: dopiero po XY latach raczyła przybyć do przyjaciółki, bo dopiero teraz do niej dotarło, że może jej być ciężko i w ogóle. Pff. No ludzie, przecież oni wszyscy są bogaci, nie słyszeli o samolotach? -.- O telefonie? O komputerach i mailach? Cały ten świat wampirów i wilkołaków jest taki zacofany, że gdyby nie to, że w którymś z pierwszych rozdziałów Elizka używała komputera czy tam laptopa, można by było pomyśleć, że to się dzieje w innych czasach. Wilki, ogarnijcie się! Kage jakoś potrafi co i rusz latać w tę i z powrotem, by zobaczyć się z córką, a te tu niby takie wielkie przyjaciółki nie mają dla siebie czasu. Rozumiem, że Clarinos nie wybrała się do Aurory, wszak to królowa i powinna siedzieć w pałacu i rządzić, ale Aurora? Przykre. Jakoś wątpię, by TERAZ mogła w czymkolwiek pomóc. Gdyby zjawiła się z rok wcześniej, no to może... A tak? Ech...
Dobra, na tym kończę, bo piszę ten komentarz od rana (jak już wspominałam przez telefon, co rusz ktoś mi przeszkadza). Piszże szybko dalej! To rozkaz, żołnierzu! :D
Buziaki i weny!
Dzięki za info!
OdpowiedzUsuńCóż, jak dojdzie do rewolucji, to aż strach pomyśleć ile krwi się poleje... zwłaszcza, że Clarinos BARDZO pragnie wojny. Hm... Pożyjemy, zobaczymy.
Dwa: Dan! Jedno z dręczących mnie pytań to to kim o do cholery jest??? I co planuje?
Michael-urzekający facet, którego mimo wszystko miałabym ochotę rozszarpać...
Biedna Aya... Jej mąż nią manipuluje, a ona chce tylko normalnej rodziny i domu... EH...
Ok, nie wie co jeszcze...
Pozdro i weny!
Kiran Lilith
Hey! Po długiej przerwie zapraszam na Czarownicę!
OdpowiedzUsuńNa Home pojawiła się też krótka notka, wyjaśniająca moje dłuuuugie przerwy.
Zapraszam!
Witaj, Suzu :D
OdpowiedzUsuńAaaa... Więc to tak! A już się zastanawiałam, czy porzuciłaś bloga... Ej, no, zdarza się! W każdym momencie może paść cała elektronika, a osobiście nie wyobrażam sobie życia bez internetu ^^"
Ja nie zakładam, że zostanę w Polsce. Nie wiem jak się życie ułoży, ale... Wolałabym jednak być tu, w domu. To mimo wszystko mój kraj...
A wiesz, że o tym nie pomyślałam? To w sumie wspaniałe, że mamy tyle możliwości, gdyż nasze prababcie ich nie miały... I w sumie jak tak o tym myślę, to aż mi głupio tak narzekać ^^"
Moja przyjaciółka, dziewczyna R., lubi mawiać, że "każdy ma jakieś problemy". Większe, mniejsze, ale są.Grunt to się nie poddawać.
Czekaj, czekaj... Czy czasem nie powstała seria takich książek? "Bóg coś-tam-coś-tam"??? No swego czasu nosiłam się, by kupić, a skoro polecasz, to zacznę się rozglądać :D
Dzięki za komentarz ;)
Pozdro i Ty też się trzymaj! :*
K.L.
Cóż, biorąc pod uwagę to co się w Polsce dzieje, czasem myślę, że emigracja nie jest złym pomysłem... Byle daleko od Europy!
OdpowiedzUsuńTia... To nie był świat "Dumy i uprzedzenia", gdzie Elizabeth Bennet mogła powiedzieć "nie" komuś kogo nie kochała, albo nie znała, albo zwyczajnie nie chciała wyjść za mąż! Niestety, świat tamtych czasów był okrutnym miejscem dla kobiet.
Heh, miał rację, niestety...
Cóż, dzisiaj zobaczyłam, kupiłam i zamierzam przeczytać. Potem zdam Ci relację xD
I oto jest pytanie: liczyć, że coś się zmieni, czy wziąć życie w swoje ręce i skoczyć na głęboką wodę? Patriotyzm czy pragmatyzm?
OdpowiedzUsuńCóż, ja jestem pesymistką ;)
Widziałam "Księżną". To fantastyczny film. Poza tym taaa, pokazuje najlepiej jak życie w tamtych czasach wyglądało. Choć Georgiana nie miała tak źle- była bogata i uwielbiana, a pomyśl co przechodziły kobiety z niższych sfer...
Tę o której mi mówiłaś "Bóg zawsze znajdzie ci pracę" ;) Wściekle pomarańczowa okładka xD
Przeczytałam. Dobra książka :D I wzruszająca ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym by można było! :D
OdpowiedzUsuńWiesz, nie wiem czy aby na pewno... Jak wywodziłaś się z "niższych sfer" to paradoksalnie mogłaś mieć więcej swobody... Choć to akurat jest pojęcie względne ;/ Haha! Właśnie o tym pomyślałam! Trudno je oceniać, skoro biedna kobieta chce mieć zwyczajnie lepsze życie, dach nad głową i co jeść, a bogate panienki po prostu były... trzymane krótko, że się tak wyrażę. Najpierw przez rodziców, potem przez męża.
Bardzo mi się podobała. Taaaak, daje duuużo do myślenia... No, ja też ^^" Łezki były i wcale nie jest mi z tego powodu głupio.
Prawdę mówiąc.. .Ani tak, ani nie. Po prostu "poszerzyła" moje horyzonty i wskazała pewne nowe rozwiązania, choć może niekoniecznie takie jakich się spodziewałam.
Może-wiesz, czasem nienawidzę tego słowa!
OdpowiedzUsuńCóż, a my myślimy, że inaczej żyć się nie da. Że wolność, równość i sprawiedliwość są dla wszystkich. Tak nas wychowano, a tamte kobiety tak. Ale jak widać, coś musiało się zmienić, bo w końcu tamten model życia nie przetrwał.
Poczytam, ale nie wiem kiedy będę miała czas.
Naskrobałam rozdział na Czarownicę... Zapraszam!
OdpowiedzUsuń