Rozdział XVIII

Życie w bajce
Aya otworzyła oczy i westchnęła, gdy zrozumiała, że nie jest w sypialni sama. Usiadła na materacu i obróciła się w stronę osoby, która leżała u jej boku. Jego czarne włosy były rozrzucone na poduszce, a oczy zamknięte.
Zdziwiła się, że Michael jeszcze nie wyszedł. Nie widziała dlaczego, ale po spędzonej z nią nocy Hell nigdy nie zostawał do rana. Nawet gdy czasami zasypiała w jego objęciach, on zawsze wstawał, nim ona się obudziła i zostawiał ją w sypialni samą. Czasami tylko słyszała, jak zamyka za sobą drzwi.
Niespodziewanie wampir otworzył oczy i zaczął się w nią wpatrywać. Ku jej zdumieniu, te rubinowe oczy chyba po raz pierwszy przestały ją przerażać. Były… Były pełne miłości! Była tym faktem nie tyle zaskoczona, co wręcz zszokowana. Jeszcze większą niespodzianką było to, że mężczyzna uśmiechnął się, pogłaskał ją po policzku i delikatnie całując, wymruczał:
- Witaj, kochanie... Jak minęła ci noc? Mam nadzieję, że dziś nie śniły ci się żadne koszmary?
Była tak zdumiona, że nie była w stanie nic konkretnego powiedzieć. Po prostu wpatrywała się w męża szeroko otwartymi oczami i z lekko uchylonymi ustami. Już miała coś odpowiedzieć, gdy niespodziewanie drzwi się otworzyły i usłyszała wesoły dziecięcy głosik.
- Mamo, tato, wstawajcie! Już późno, chcę śniadanie!
Brunetka obróciła twarz i zobaczyła, że właścicielką owego ślicznego głosu była na oko ośmioletnia ciemnowłosa dziewczynka ubrana w fiołkową koszulkę nocną i wpatrująca się w nią swoimi wielkimi oczami o barwie szkarłatu. Gdyby mała nie była tak uderzająco podobna do Michaela, Aya nigdy nie uwierzyłaby, że to jej córeczka. Jej malutka Ann! Dziecko, które przecież powinno mieć pięć miesięcy!
Wpatrywała się w dziewuszkę, która stała u jej łóżka, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Nagle poczuła, że Michael kładzie brodę na jej ramieniu i usłyszała jego szept.
- Widzę, że nasza mała dama nie pozwoli nam na dłuższe spanie…
Jedyne, na co było ją stać, to wyksztuszenie z siebie:
- Ann… Annabel, to ty?
Mała brunetka wspięła się na łoże i siadając po turecku, zachichotała.
- Tak, mamusiu, przecież nie jakaś wstrętna wiedźma, która przybiera różne postacie!
Na słowa córki Michael odezwał się karcącym tonem:
- Hej, panno, nie żartuj z mamy.
Dziewczynka uśmiechnęła się uroczo, po czym odparła skruszona:
- Przepraszam, tato, już nie będę. - Gdy skończyła mówić, przechyliła się tak, by mogła przytulić rodzicielkę i wyszeptała: - Nie gniewaj się, mamusiu, nie chciałam. Bardzo cię kocham, wiesz?
Kompletnie zdezorientowana, Aya objęła dziewczynkę, nie będąc w stanie nic z siebie wykrztusić.
- No już, Ann-chan, daj mamie odetchnąć i idź do kuchni, zaraz każę podać śniadanie - rzucił Michael, na co mała puściła matkę i ucałowawszy ją w policzek, zaskoczyła z łóżka, by wybiec z pokoju.
Aya przez jakiś czas wpatrywała się w drzwi, przez które wyszła jej córka, po czym wciąż będąc w szoku, wyszeptała:
- Jak to… Ona jest taka duża…
- Prawda - usłyszała głos męża, który usiadł na łóżku, by ją przytulić, po czym wymruczał: - Wydaje się, jakby wczoraj była niemowlęciem…
- Ale… - zaczęła, lecz nie była w stanie dokończyć, gdyż tak naprawdę sama nie wiedziała, co chciała powiedzieć. Zanim zdołała zebrać myśli, mężczyzna wstał, założył na sobie jakieś spodnie i koszulę, po czym pochodząc do drzwi, rzucił wesoło:
- Kochanie, ubierz się i chodź na dół, bo nasza córka zapewnie już męczy wszystkich o coś do jedzenia.
Aya pokiwała głową, wciąż nie mogąc pozbierać myśli. Stwierdziła, że może to pomoże jej się uspokoić i zrozumieć, co się wokół niej dzieje. Szybko włożyła na siebie leżącą na krześle sukienkę, po czym podążyła za mężem.
Gdy znalazła się w pobliżu kuchni, oprócz zapachu męża i córki wyczuła jeszcze jedną woń, nieznaną…
Weszła do jadalni i zobaczyła coś, co zupełnie nie mieściło jej się w głowie. Na kolanach Michaela siedział mały, około trzyletni chłopczyk o szarych włosach zupełnie identycznych jak u Kage. Kiedy dziecko z szerokim uśmiechem podniosło na nią oczy, mogła zobaczyć, że ich barwa jest krwistoczerwona. Gdy ich spojrzenia się spotkały, rzucił radośnie:
- Mama! Mama! Tata mówi, że dziś będzie cały dzień w domu, więc będziemy mogli się bawić, to prawda?!
Aya poczuła, że w jej szarych tęczówkach zbierają się łzy. Wpatrywała się w chłopca, w którego spojrzeniu widziała oczy swojego ojca, mimo iż ich kolor był identyczny jak u Michaela. W tej krótkiej sekundzie przeżyła więcej emocji niż zwykli ludzie przeżywają w ciągu miesiąca. Sama nie wiedziała, czy bardziej jest przerażona, szczęśliwa, przejęta, czy może po prostu zdezorientowana… Do rzeczywistości przywrócił ją dziecięcy głosik jej córeczki:
- Głuptasie, jak tata tak mówi, to tak jest!
Brunet zaśmiał się i głaszcząc chłopczyka po włoskach, odparł:
- Naprawdę, synku, będę z wami cały dzień, nie musisz o to każdego pytać.
„Synku…? Synku?! Co to wszystko ma znaczyć?!”
Zakryła dłońmi usta, nieświadoma, że po jej policzkach spływały łzy. Była z jednej strony przerażona, lecz z drugiej czuła dziwne szczęście na myśl, że ten słodki chłopiec jest jej synem. Tylko czemu ona nie miała pojęcia o jego istnieniu? Jak to wszystko jest możliwe? Czyżby po prostu wariowała…?
- Aya, dobrze się czujesz? - zwrócił się do niej Michael, gdy ta nie ruszyła się z miejsca, tylko stała i wpatrywała się w scenę jak z jakiejś rodzinnej sielanki, nie będąc w stanie zrobić choćby najmniejszego kroku czy gestu.
Spojrzała na męża przerażonym spojrzeniem i wciąż płacząc, wyszeptała:
- Co to wszystko ma znaczyć? Co tu się dzieje…?
Wampir spochmurniał, po czym zwrócił się do córki spokojnym, lecz nieznoszącym sprzeciwu tonem:
- Ann, zabierz brata do pokoju i pobawcie się tam, póki do was nie przyjdę z mamą i ani mi się waż podsłuchiwać, moja panno.
Mała brunetka pokiwała głową i wstawszy z krzesła, wzięła za rękę trzylatka, którego ojciec wcześniej postawił na ziemi. Chłopiec spojrzał nieco wystraszonym wzrokiem na Ayę, która wciąż nie poruszyła się o milimetr, jednak długo nie mógł się w nią wpatrywać, gdyż siostra pociągnęła go za sobą.
Gdy dzieci się oddaliły, Michael podszedł do wampirzycy ze śmiertelnie poważną miną i kładąc jej dłoń na ramieniu, zapytał:
- Aya, co się dzieje? Czyżby znowu TO…?
Dziewczyna, jakby przebudzona z transu, cofnęła się kilka kroków. Wpadając w coraz większą histerię i coraz mocniej płacząc, drżącym z przerażenia głosem wyjąkała:
- Ja zwariowałam, prawda? A może to wszystko mi się śni…? Nie, ja na pewno postradałam rozum…
Mężczyzna powoli zaczął zbliżać się do niej, ta jednak cofała się coraz bardziej i zaczęła krzyczeć:
- To twoja sprawka, prawda?! Może chcesz mnie doprowadzić do obłędu?! - Dotknęła ściany, osunęła się po niej i kuląc się, dokończyła płaczliwym, przerażonym i zrezygnowanym głosem: -Dlaczego…? Dlaczego mi to robisz…?
Michael z przerażeniem wymalowanym na twarzy zbliżył dłoń do jej twarzy i już otwierał usta, by coś powiedzieć, lecz ona błyskawicznie odtrąciła jego rękę i wrzasnęła:
- Nie dotykaj mnie! Błagam… Mam już dość… - dokończyła z coraz większą rozpaczą.
Hell ukucnął, by być na równi z żoną i mruknął:
- Aya, powiedz ile lat według ciebie powinni mieć Ann i Mickey?
Zaczęła trząści się niemiłosiernie, po czym wychlipała:
- Przecież Ann nie ma nawet pół roczku, więc dlaczego jest taka duża?! I kto to jest „Mickey”?! A ten chłopczyk, który z tego, co zrozumiałam, jest naszym synem?!
Mężczyzna zrobił minę, jakby coś sprawiło mu ból, lecz gdy się odezwał, jego głos brzmiał łagodnie i delikatnie. Takiego tonu Michaela Aya jeszcze nie słyszała.
- Kochanie, posłuchaj… To chwilowa utrata pamięci. Kiedyś już coś takiego ci się zdarzało… To jest tak, jakbyś przespała dłuższy okres, nic więc dziwnego, że jesteś oszołomiona, ale to niedługo minie. Wszystko ci wytłumaczę, ale teraz postaraj się uspokoić, dobrze?
Aya wpatrywała się w niego przez moment tak, jakby nie docierał do niej sens jego słów. W końcu jakby mechanicznie powtórzyła:
- Straciłam pamięć? Jakbym obudziła się ze snu?
Brunet uśmiechnął się do niej przyjaźnie i odparł:
- Tak, kochanie. Wiem, że na początku byłem dla ciebie wstrętny. Dniami i nocami żałuję tego wszystkiego, lecz teraz wszystko się zmieniło. Pokochałaś mnie i wybaczyłaś mi moje grzechy, tak jak twoi rodzice. Mamy cudownego synka Michaela, którego wszyscy nazywają Mickey’em, a Ann…
Aya zatkała sobie dłonią uszy i potrząsając głową, znów cała się trzęsąc, krzyknęła:
- To nieprawda! Kłamiesz! Teraz jesteś dla mnie miły, a później znów będziesz zmuszał mnie do wszystkiego, czego tylko sobie zażyczysz!
Tak bardzo bała się uwierzyć w słowa męża… Gdyby to wszystko, co mówił, było prawdą, jej życie przecież byłoby takie piękne… Ta rzeczywistość wydawała się tak cudowna! Jednak jeżeli okaże się, że to wszystko to tylko kłamstwo, tylko mistyfikacja, to chyba… Ona chyba umrze!
Nie panując już nad sobą, wstała i nie zwracając uwagi na próby zatrzymania jej przez Michaela, pobiegła na górę do swojej sypialni. Tam chodziła w kółko, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić i powtarzała sobie, że nie zwariowała, że to na pewno sen i że wkrótce się z niego obudzi. W trakcie tej czynności zatraciła poczucie czasu, więc nie miała pojęcia, ile minęło od chwili, gdy uciekła do pokoju, do momentu, w którym wyczuła dobrze znany sobie zapach. Natychmiast stanęła w miejscu, nie mogąc uwierzyć własnym zmysłom. Teraz była pewna, że postradała rozum. W końcu jakim cudem jej ojciec przybył do posiadłości Michaela, a on nic jej o tym nie powiedział? Od chwili gdy drugi raz Kage zawitał bez zapowiedzi, nigdy już tego nie zrobił. Wówczas Hell dał mu dosadnie do zrozumienia, że nie życzy sobie niezapowiedzianych wizyt. Nim zdała sobie z tego sprawę, drzwi do sypialni, w której się znajdowała, uchyliły się, a dzięki temu, że stała naprzeciw nich, ujrzała w nich wysokiego, dobrze zbudowanego jak na Japończyka mężczyznę o szarych tęczówkach i jasnych włosach, który spojrzał na nią z miłością oraz troską i łagodnym, a zarazem uspakajającym głosem rzucił:
- Aya, córeczko, tylko spokojnie, nie denerwuj się…
Brunetka patrzyła na ojca zarówno z przerażeniem, jak i nieopisanym szczęściem. Jednak nim minęła sekunda, cofnęła się i spuszczając głowę, szepnęła:
- Tato, przecież wiesz, że nie wolno ci tu przychodzić, kiedy chcesz…
Na jej słowa Kage uśmiechnął się dobrotliwie i odparł:
- Skarbie, posłuchaj, już od dawna mogę to robić.
Aya błyskawicznie spojrzała na niego z rezygnacją i jęknęła:
- Jak…? Jak to…?!
Mężczyzna zbliżył się do córki i głaszcząc ją po policzku, wyjaśnił:
- Michael powiedział ci prawdę. Zdarzają ci się chwilowe zaniki pamięci, a on… zmienił się. Wybaczyłem mu, widząc, jaka zmiana się w nim dokonała, a przede wszystkim, jak bardzo go pokochałaś i jak wiele szczęścia ci daje…
Aya trawiła wiadomości, które przekazał jej ojciec i mimo że to był przecież jej ukochany tata, nie mogła do końca uwierzyć w to, co powiedział. Nim zdołała sklecić jakąkolwiek odpowiedź, usłyszała głos małego chłopczyka:
- Mamo, czy z tobą już wszystko w porządku?
Spojrzała przez ramię Kage, gdzie w drzwiach stał jej mąż, przyglądając się jej ze zbolałą miną, za rękę zaś trzymał małego Mickey’a, który wpatrywał się w nią z lękiem, podobnie jak stojąca z drugiej strony ojca Annabel.
Gdy Kage odwrócił głowę i delikatnie kiwnął głową Michaelowi, ten puścił rękę chłopczyka, który natychmiast podbiegł do matki i ciągnąc ją za ubranie, ponownie spytał:
- Mamusiu, odpowiedz, dobrze się czujesz?
Aya, patrząc na niewinne spojrzenie rubinowych oczu małego dziecka i słysząc jego przepełniony trwogą głosik, poczuła w sercu takie ciepło, miłość i ukojenie, jakiego nie doświadczyła chyba od chwili, gdy zaakceptowała Annabel. Ze łzami w oczach wzięła chłopczyka na ręce i przytulając go, szepnęła mu na ucho:
- Tak, kochanie… Czuję się znacznie lepiej. Przepraszam, że cię wystraszyłam.
Nim minęła sekunda, poczuła, że przytula się do niej Ann, która niemal płacząc wyjąkała:
- Tak się cieszę, mamusiu. Bałam się, że znów nie będziesz mnie poznawać.
Aya spojrzała na dziewuszkę i uśmiechając się delikatnie, szepnęła łagodnym tonem:
- Wybacz, córeczko. Spokojnie, nie musisz się już bać.
Mała brunetka uniosła wzrok i posłała jej najcudowniejszy uśmiech, jaki Aya kiedykolwiek widziała. Była to szczery, pełen zaufania i bezgranicznej radości uśmiech niewinnego dziecka.
      - Mickey-chan, Ann-chan, chodźcie, zostawimy rodziców samych, muszą sobie wiele wyjaśnić - rzucił Kage.
Dziewczynka natychmiast podeszła do dziadka i złapała go za rękę. Mały Michael jednak dalej był trzymany przez matkę, która, gdy podszedł do niej ojciec, posłała mu pełne przerażenia spojrzenie, jednak podała mu dziecko, które z niechęcią oderwało się od rodzicielki, lecz po sekundzie wtuliło się w dziadka i zaczęło coś wesoło paplać.
Aya przyglądała się, jak ojciec i jej dzieci świetnie się dogadują i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Ann śmiała się i przytulała do Kage, który z kolei co rusz czochrał ją po głowie, zaś mały chłopczyk po prostu przytulał się do Hiou i nie zwracając bynajmniej uwagi, czy ktoś go słucha, czy nie, mówił jeszcze nie do końca składnymi zdaniami. Zarówno siostra, jak i dziadek starali się go zrozumieć, co czasami było naprawdę ciężkie. Aya zauważyła, że ojciec, przechodząc koło Michaela, posłał mu minę będącą mieszanką tak skrajnych uczuć, jakimi są irytacja i współczucie. Gdy została z nim sama, nie była w stanie na niego spojrzeć, dlatego patrzyła pod nogi, mając kompletny mętlik w głowie. Jej chaotyczny potok myśli przerwał głos męża.
- Aya, mam nadzieję, że rozmowa z ojcem nieco cię uspokoiła… Maayi niestety nie było z Kage, dlatego jej nie przyprowadziłem.
Aya odrobinę uniosła na niego spojrzenie swoich szarych oczu i wyszeptała niepewnie:
- Ty… przyprowadziłeś tatę… i chciałeś też mamę…?
Michael podszedł do niej i gestem wskazał, by usiadła na łóżku. Gdy to zrobiła, ukucnął naprzeciwko nie i biorąc jej dłonie w swoje (co wywołało u niej lekkie wzdrygnięcie), zaczął mówić spokojnym, łagodnym i delikatnym tonem:
- Kochanie, ty naprawdę nie zwariowałaś… To wszystko dzieje się naprawdę. Wiem, kochanie, że na początku naszego małżeństwa wiele przeze mnie wycierpiałaś, jednak gdy przez Evę o mało co cię nie straciłem, zrozumiałem, że próbowałem dotrzeć do ciebie złą drogą…
- Jak to prawie mnie straciłeś? - mruknęła, nie rozumiejąc, o czym Michael mówi.
- Widzisz… Eva niby jako prezent na naszą drugą rocznicę dała ci broń łowców. Nikt nie wie, skąd ją wzięła. Pistolet był tak nastawiony, by wystrzelić, gdy tylko wyjmie się go z pudełka. Bardzo ciężko się zraniłaś, jednak wszystko dobrze się skończyło.
Szare tęczówki brunetki rozszerzyły się z przerażenia, a prawa dłoń automatycznie powędrowała, by zasłonić sobie usta. Michael jednak kontynuował:
- Po tym wszystkim zrozumiałem, jak mocno cię kocham i pojąłem, że im bardziej chciałem cię mieć, tym bardziej się od ciebie oddalałem. Postanowiłem ograniczyć kontakty z rodzicami do minimum, a do Evy nie odezwałem się do dziś… Gdy byłaś całkiem wykurowana, błagałem cię o przebaczenie, a ty pogłaskałaś mnie po głowie i powiedziałaś, że mi wybaczasz i że sama pojęłaś, że mnie kochasz… - Uśmiechnął się z rozewnieniem, po czym dodał: - Nasza Annabel Michelle rosła jak na drożdżach, dając nam wiele radości, a trzy lata temu na świat przyszedł Michael… Od razu każdy go pokochał. To dziecko ma w sobie coś, co sprawia, że podbija każde serce - dodał z tkliwym uśmiechem, przymykając na sekundę oczy.
- Dlaczego daliśmy mu tak na imię? - szepnęła po sekundzie.
Wciąż uśmiechając się pod nosem,wyjaśnił:
- Sama tak zadecydowałaś. Powiedziałaś, że skoro Ann ma drugie imię po mnie, to nasz syn powinien mieć po mnie pierwsze imię… Jednak szybko zaczęliśmy wołać na niego Mickey.
- Ja chciałam, by mój syn nosił imię po tobie?
Mężczyzna pokiwał głową, a gdy zobaczył, że Aya nic nie odpowiedziała, wstał, usiadł obok niej i odgarniając pukiel jej włosów, mruknął:
- Spokojnie, to ci się już zdarzało i dość szybko ci mijało. - Po chwili posmutniał i spoglądając gdzieś w bok, dodał pełnym wyrzutów głosem: - Być może to przez to, co robiłem ci na początku… Nie wiem, kochanie… Tak bardzo mi przykro…
Aya ze zdumieniem przyglądała się Michaelowi. Był taki… Taki łagodny… Musiała przyznać, że z miną cierpiętnika nie wyglądał jak demon, mimo swych rubinowych oczy i kruczoczarnych włosów. Przypominał bardziej zranione, z pozoru niebezpieczne zwierzę. Z jednej strony chciała go do siebie przytulić, lecz z drugiej nadal się go bała, więc nie wiedząc, co począć z rękami, szepnęła:
- Rozumiem...
Michael wstał i stając naprzeciwko niej, uśmiechnął się, wyciągając przed żoną dłoń, po czym rzucił chichocząc:
- Chodźmy do dzieci. Trzeba dać Kage odpocząć, bo nasz syn zamęczy go swoim paplaniem.
Aya kiwnęła głową, sama będąc ciekawą swojego drugiego dziecka. W końcu w ogóle go nie pamiętała. Był dla niej jakby obcy… W sumie tak samo jak Ann… Przecież dla niej jej córka była pięciomiesięcznym niemowlęciem, a nie ośmioletnią dziewczynką. To było tak dziwne… Jak najszybciej chciała bliżej poznać własne dzieci.
Udała się z mężem do salonu, gdzie Kage trzymał na kolanach Mickey’a, który rysował coś na kartkach i coś mu tłumaczył, natomiast Annabel bawiła się naprzeciwko brata i dziadka lalką. Widząc ten obrazek, Aya bezwiednie uśmiechnęła się. Ta scena była piękna! Taka urocza, że jej serce napełniło się tak wielkim szczęściem, miłością i rozrzewnieniem, że aż z tych wszystkich uczuć bezwiednie chwyciła za dłoń Michaela i ścisnęła ją. Gdy wypowiedział imiona dzieci, te oderwały się od swoich zajęć i spojrzały na nią, posyłając jej urocze uśmiechy. Ann natychmiast ruszyła w stronę matki, a chłopczyk musiał najpierw wygramolić się z kolan dziadka, choć i tak gdyby nie pomoc Kage, nie zdołałby tego sam zrobić. Gdy to jednak uczynił, ruszył w ślad za siostrą, która już dobiegała do rodzicielki.
Aya przytuliła swoje pociechy, gdy tylko do niej dotarły,po czym usłyszała pełen entuzjazmu głosik chłopczyka:
- Mamo, tato, chodźcie zobaczyć, co namalowałem z dziadkiem!
Uśmiechnęła się delikatnie, po czym dała poprowadzić się chłopczykowi do stołu, gdzie wcześniej siedział, by później wysłuchać małego elaboratu na temat tego, co według jej syna było żyrafą, choć tak naprawdę było to tylko kilka żółtych kresek z czarnymi kropeczkami.
Następnych kilka godzin Aya spędziła na swobodnych rozmowach z ojcem, które przypomniały jej czasy, nim została żoną Michaela oraz na beztroskiej zabawie z dziećmi, dzięki której lepiej poznała własnego syna i córkę. I choć wciąż trudno było jej uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę, powoli zaczęła uświadamiać sobie, że jej życie było niczym z bajki. Tego, co wówczas czuła, nie dało się opisać słowami. Po tak długim czasie strachu, złości, bezradności, bólu, rozdarcia i niepewności nareszcie poczuła ukojenie oraz błogi spokój. Patrząc na małe istotki będące jej synem i córką, czuła ogromną miłość macierzyńską, która ogarniała jej serce i sprawiała, że wszystko, co mąciło jej spokój, po prostu się rozpływało. Natomiast widząc radość i uśmiech na buziach Mickey’a i Annabel, sama była szczęśliwa. Wystarczył fakt, że jej dzieci był szczęśliwe, bezpieczne…
Gdy było już naprawdę późno i musiała pożegnać się z ojcem, podniosła na niego smutne szare oczy, po czym wyszeptała krótkie pożegnanie. Kage na słowa córki uśmiechnął się łagodnie i głaszcząc ją po policzku, rzucił:
-Aya, nie bądź taka smutna, przecież możemy zobaczyć się w każdej chwili. Jeżeli chcesz, Michael jutro teleportuje cię do nas, co ty na to?
Chciała coś odpowiedzieć, lecz nie mogła tego zrobić, gdyż usłyszała za sobą męski głos i poczuła dłoń na swoim ramieniu.
- Kochanie, wystarczy jedno twoje słowo.
Przechyliła głowę, by spojrzeć na czarnowłosego mężczyznę, który uśmiechał się do niej lekko.
To nie był uśmiech, do jakiego Aya była przyzwyczajona. Zazwyczaj jej mąż obdarzał ją pełnym tryumfu bądź pobłażliwym uśmieszkiem, a teraz widziała uroczy, sympatyczny i szczery uśmiech. Nawet nie będąc tego świadomą, lekko otworzyła usta, wyrażając w ten sposób swoje ogromne zaskoczenie takim widokiem. Jedyne, na co było ją stać z powodu konsternacji, to lekkie skinięcie głową. Kilka sekund później Michael teleportował Kage do japońskiej posiadłości rodziny Hiou.
Gdy Aya została sama, musiała iść położyć do łóżka Ann. Mały Mickey już od jakiejś godziny grzecznie spał w swoim pokoju. Otuliła dziewczynkę kołderką, dała jej całusa w czoło i życzyła jej słodkich snów, a Ann na to wszystko zarzuciła mamie ręce na jej szyję i dając buziaka w policzek, szepnęła jej na ucho:
- Dobranoc, mamo, jesteś taka kochana. - Po tych słowach obróciła się na bok i zamknęła oczy.
Aya była tak bardzo wzruszona, że ledwie powstrzymywała łzy cisnące się do oczu. Jej córka była szczęśliwym dzieckiem, które miało spokojne dzieciństwo bez żadnych trosk. Zupełnie tak jak mały Mickey, który był jak małe słoneczko rozgrzewające serce. Z radosnym uśmiechem na ustach i drżącym ze wzruszenia i niepojętej radości sercem opuściła pokój Annabel i udała się do swojej sypialni. Ujrzała w niej Michaela siedzącego na fotelu i piszącego jakiś list. Nie minęło kilkanaście sekund, gdy mąż podniósł na nią wzrok i rzucił:
- Aya, podejdź.
Usłyszawszy takie polecenie, automatycznie zadrżała z lęku, czego tym razem zechce od niej ten wampir z wyglądem niemal demona. Niby przez cały dzień był jakby zupełnie inną osobą niż tą, którą znała, niby odnajdywała szczerość w każdym jego słowie czy geście, lecz nic nie mogła poradzić, że przy nim jej serce i tak drżało. Nie wiedząc, co ją czeka, podeszła do Michaela, a ten delikatnie objął jej dłoń i posadził ją sobie na kolanach, a gdy ta nie spojrzała na niego, tylko na ziemię, podniósł jej twarz, by móc ujrzeć jej zaczerwienione policzki i niepewne szare oczy. Przenosząc dłoń na jej policzek, powiedział łagodnym, kojącym tonem:
- Kochanie, wiem, że skoro póki co nie pamiętasz, co się działo przez ostatnie lata, boisz się mnie, ale obiecałem ci to już dawno temu, a teraz zrobię to znów. Nigdy więcej cię nie skrzywdzę, nigdy nie zmuszę cię do niczego.
Czy to, co mówił, było prawdą? Czy naprawdę można zmienić się aż do tego stopnia…?
 Aya tego nie widziała. Nie wiedziała też, czy mogła ufać komuś, kto do tej pory (przynajmniej z tego co pamiętała) tak bardzo ją skrzywdził, ale miała pewność co do jednego. Annabel, jej ukochana córeczka, była szczęśliwą dziewczynką, a Mickey, jej mały synek, był najbardziej uroczym i szczerym chłopcem, jakiego kiedykolwiek widziała. Jeżeli więc, by utrzymać ten stan rzeczy, musiała zaryzykować, czyż mogła tego nie zrobić? Objęła go za szyję i kładąc głowę na jego torsie, szepnęła drżącym głosem:
- Michael, chcę ci zaufać, więc proszę cię, nie oszukuj mnie.
Poczuła, jak mąż powoli głaszcze ją po włosach, a po chwili usłyszała jego ciepły głos:
- Nigdy więcej, Aya, nigdy więcej…
Ta noc z Michaelem zupełnie różniła się od wszystkich innych z nim spędzonych. Jego pocałunki nie paliły jej skóry, dotyk nie sprawiał, że czuła obrzydzenie, a jego czułe słówka, gdy tulił ją do siebie, sprawiały, że czuła się naprawdę kochana. Uniosła na niego spojrzenie swych szarych oczu i przyłożyła mu dłoń do policzka, by uśmiechając się do niego, wyszeptać niemal ze łzami:
- Jestem taka szczęśliwa…
I właśnie w tym momencie Aya otworzyła oczy i w niemal jednej sekundzie uświadomiła sobie, że to wszystko było tylko i wyłącznie snem.
 Zamrugała kilka razy, po czym drżącymi dłońmi zasłoniła sobie usta. Czyli to wszystko było tylko pięknym snem…! O Boże, czyli jej cudowny synek był tylko w jej głowie! On po prostu nie istniał?! To było tak… tak straszne… Czyli to oznacza, że Michael wcale się nie zmienił, że będzie musiała wszystko przeżywać od nowa?! To było dla niej tak bolesne, iż myślała, że zaraz zwariuje…
Niespodziewanie usłyszała płacz niemowlęcia. Szybko oderwała się od swoich ponurych myśli i pobiegła do pokoju swojej córki. Tam błyskawicznie wzięła ją na ręce i siadając z nią, spokojnym, łagodnym i kojącym tonem zaczęła ją uspakajać.
Aya dobrze wiedziała, że chyba tylko dzięki tej małej istotce jeszcze trzyma się przy zdrowych zmysłach i może choć przez jakiś czas odczuwać radość i zapomnieć o tym, co ją dręczyło. Wszystko dzięki tej dziecinie, która teraz powoli zasypiała w jej ramionach… Bez niej chyba nie umiałaby funkcjonować…
Przez cały dzień myślała niemal tylko o swoim śnie. Zastanawiała się, czy możliwe by było, by ten świat niemal z bajki spełnił się choć w jakimś niewielkim stopniu? Czy mogła być choć odrobinę tak szczęśliwa co w swoich marzeniach sennych? Bała się nawet pomarzyć, by w istocie tak było. Nie wiedziała, co by się z nią stało, gdyby choć przez moment uwierzyła w to, że może żyć w takiej bajce, a później odebranoby jej tę piękną ułudę. Może więc lepiej było żyć bez nadziei, bez wiary w lepszą przyszłość…?
Podczas kolacji którą spożywała wraz z mężem ukradkiem zerknęła na niego, nie mogąc pozbyć się obrazu tej niemalże idealnej rodziny i wizerunku małego jasnowłosego chłopca ze swego snu. Przyglądając się tak mężczyźnie, którego już od ponad roku była żoną, zdała sobie sprawę z tego, że boi się go już znacznie mniej, że mimo iż wciąż nie potrafi mu zaufać, ostatnio rozmawia z nim w taki sposób, w jaki nigdy nie pomyślała, że będą kiedykolwiek konwersować, a przede wszystkim że on sam ciągle stara się zdobyć jej serce. Rozmyślając o tym, nagle przeszło jej przez myśl, że może istotnie Michael miał rację, gdy kiedyś mówił jej, że to ona chce widzieć w nim jakiegoś potwora, że on nie wie, jak ma do niej dotrzeć, by go zrozumiała… A gdyby tak powoli zacząć przełamywać swoje bariery, tak jak podczas rozmowy z Michaelem o jego rodzinie? Może uda jej się zaznać trochę szczęścia? Może choć w niewielkim stopniu ziści się ten cudowny sen…?
- Aya, co się dzieje? Od jakiegoś czasu zerkasz na mnie. Mów śmiało, kochanie.
Aya nerwowo zaczęła bawić się palcami, nie bardzo wiedząc, co powinna powiedzieć. Co miała zrobić? Chciała wreszcie dostać jasną odpowiedź, jaka droga byłaby dla niej i jej córki najlepsza, ale jak miała ją uzyskać?
 Unosząc wzrok na męża, wyznała:
- Nic się nie stało… Tak się zastanawiam… Bo wiesz, ja jestem jedynaczką, ale zawsze chciałam mieć młodszego brata bądź siostrę. Wydaje mi się, iż jeżeli ma się rodzeństwo, łatwiej jest poradzić sobie w życiu… Znaczy ty wiesz lepiej, w końcu masz siostrę, ale sama nie wiem… - plątała się, nie wiedząc, jak ma wyjaśnić Michaelowi to, co czuje. - W każdym razie Ann-chan chyba powinna mieć rodzeństwo… -Przerwała na moment, by móc się uspokoić i już bez nerwów zapytać, przygryzając dolną wargę: - Powiedz, chciałbyś, by Annabel miała młodszego braciszka bądź siostrzyczkę?
Michael przez kilka chwil po prostu przyglądał się jej badawczo, w końcu jednak, opierając głowę na dłoni i delikatnie unosząc kącik ust, odpowiedział:
- Wiesz, kochanie, nie spodziewałem się takiego pytania z twojej strony…  - Aya nieco się zmieszała i zarumieniła, słysząc te słowa, na co on dodał z łagodnym uśmiechem: - Ale cieszę się, że to zrobiłaś, Aya-chan, bo czyż małżeństwo nie powinno rozmawiać o takich rzeczach? -Zamilkł na pół minuty, by móc po prostu podziwiać wampirzycę siedzącą obok niego, po czym dokończył: - W każdym razie myślę, że za kilka lat moglibyśmy mieć kolejne dziecko, co ty na to? Ja wolałbym, by było chłopcem, a ty, kochanie? Powiedz, chciałabyś drugą córkę czy może tym razem syna?
Źrenice szarych oczu Ayi rozszerzyły się, gdy usłyszała takie pytanie męża. On naprawdę pytał się jej o zdanie w takiej kwestii?! Co prawda wiedziała, że ani ona, ani on nie mają na coś takiego żadnego wpływu, ale jednak! Poza tym Michael chciał synka… A jeżeli to jakiś znak? Jeżeli wreszcie dostała swoją odpowiedź…?
Wciąż niedowierzając, po jakimś czasie udało jej się wydukać drżącymi ustami:
- Ja… Sama nie wiem… Ale wydaje mi się, że jeżeli pojawiłoby się drugie dziecko, miło by było, gdyby był to chłopczyk…
- Wiesz co, Aya-chan? Po raz pierwszy jesteśmy w czymś zgodni - rzucił Michael z delikatnym uśmiechem, wpatrując się w żonę. Po jego słowach zapanowała cisza, bowiem Aya nie była w stanie odpowiedzieć. Spuściła tylko wzrok i oblała się rumieńcem. Przez resztę kolacji czuła na sobie wzrok swojego męża…

Kiedy wieczorny posiłek dobiegł końca, Michael wstał jako pierwszy od stołu, podszedł do żony, by dać jej całusa w czubek głowy, a następnie szepnąć na ucho:
- Idę dokończyć pracę, później przyjdę do ciebie.
Aya skinęła potakująco głową i odprowadziła małżonka wzrokiem, po czym westchnęła i udała się do pokoju córki, by móc przez chwilę popatrzyć na jej śpiącą twarzyczkę. Kochała przyglądać się Annabel, gdy ta była pogrążona w błogim śnie. W takich momentach nie martwiła się o nic, zapominała o wszystkich złych rzeczach, jakie ją spotkały. O poniżeniu, żalu, strachu, rozterkach… Czasami zastanawiała się, czy gdyby mogła zmienić przeszłość i żyć spokojnie w Japonii z matką i ojcem, lecz stracić przez to swoją małą Ann-chan, swoje światełko w ciemności, zdecydowałaby się na to. Przez długi czas nie umiała odpowiedzieć na to pytanie i w sumie każdej odpowiedzi po prostu się bała, lecz teraz już wiedziała, co by wybrała. To wszystko, przez co przeszła, mimo iż sprawiło jej tyle bólu, nie było tak straszne jak to, że mogłaby utracić swoją córkę.
Pogłaskała dziecko po czarnych włoskach i opuściła pokój dziecięcy, by móc zażyć ciepłej i odprężającej kąpieli.
Wyszła z łazienki, gdzie spędziła prawie godzinę, rozmyślając nad wszystkim, co się ostatnio w jej życiu działo i o rozterkach, które ją gnębiły i wówczas zobaczyła, że na fotelu siedzi nie kto inny tylko jej mąż. Gdy Michael ją ujrzał, uśmiechnął się do niej zawadiacko i wpatrując się w nią pożądliwym wzrokiem, rzucił:
- Kochanie, chodź. Czekałem na ciebie.
Bez słowa powolnym krokiem ruszyła w jego stronę, by będąc od niego o krok, spojrzeć mu w rubinowe tęczówki wzrokiem, w którym można było dostrzec niewielki strach czy zdenerwowanie. Sekundę później poczuła na przegubie rękę męża i niewielkie szarpnięcie, przez które znalazła się na jego kolanach.
Michael przejechał dłonią po skórze jej ramienia, po czym zaczął muskać ją wargami, jednocześnie mocniej obejmując żonę w pasie. Gdy skończył, podniósł głowę, aby móc pocałować jej lekko uchylone usta. Wówczas dziewczyna niespodziewanie położyła mu palec na wargi i zaczęła spoglądać na niego wzrokiem, w którym można było odnaleźć mieszankę lęku, zawstydzenia i pewnego rodzaju determinacji. Zbiło go to z tropu. Zupełnie nie rozumiał, czemu Aya, która od dłuższego czasu w niczym mu się nie sprzeciwiała, nagle nie pozwala mu na taką pieszczotę. Chcąc dowiedzieć się, co wywołało takie zmiany, z niemal niewyczuwalną nutką irytacji mruknął poważnym głosem:
- Aya…?
      Młodej Hell serce waliło jak oszalałe. Co ona właściwe robiła? Czy to, co zamierzała zrobić, było naprawdę dobre? Lecz czy nie przełamując swoich oporów, nie łamiąc obrazu Michaela, który miała w swojej głowie, nie pozbywając się swoich uprzedzeń i obaw, mogła dać Ann radosne dzieciństwo? Nie. Czy byłaby w stanie dać swojemu dziecku szczęście? Nie. I… Czy ona sama mogła liczyć na choć odrobinę szczęścia? Odpowiedź była prosta. Nie.
Po kilku sekundach płochliwego spoglądania na Michaela nachyliła się i leciutko musnęła ustami jego wargi. Chwilę później z jej inicjatywy ów akt przeobraził się z delikatnej pieszczoty w naprawdę gorący pocałunek. Choć ciało Ayi podczas tego gestu spinało się i delikatnie drżało, a w jej umyśle pojawiły się nieprzyjemne obrazy i jakieś takie dziwne poczucie, że zdradza samą siebie, usilnie ignorowała to wszystko i wplotła jedną dłoń w gęste włosy wampira, jednocześnie nieco bardziej rozchylając wargi. Gdy oderwała się od niego, bez słowa i nie spoglądając na niego, wstała z jego kolan, ujęła jego gorącą dłoń i poprowadziła go ku wielkiemu łożu, by usiąść na nim i drżącymi dłońmi zacząć rozpinać koszulę stojącego naprzeciwko niej mężczyzny. Gdy dotarła do miejsca, gdzie już nie dosięgała, Michael, który do tej pory po prostu przypatrywał się i czekał, co dalej zrobi jego żona, chwycił jej rękę, nachylił się, by móc ucałować jej drobną dłoń, po czym sam dokończył rozpinanie koszuli i rzucił ją na podłogę, by później ukucnąć naprzeciwko Ayi i spojrzeć w jej szare, zawstydzone oczy i zarumienioną twarz. Przyłożył dłoń do jej policzka, co wywołało niewielki dreszcz jej ciała, a po chwili wpatrywania się w nią zaczął ją namiętnie całować, jednocześnie napierając na nią swoim ciałem.
Kiedy oboje leżeli na miękkim materacu, on zjechał z jej warg niżej, by móc muskać ustami jej policzek, szyję, ramiona… Ona natomiast, obejmując go na wysokości klatki piersiowej, zamknęła oczy i myślała tylko o tym, że musi tak zrobić, że musi chociaż spróbować przełamać tę barierę, jaką miała, jeżeli chodzi o dotyk, pieszczoty czy pocałunki syna Wyroczni. W przeciwnym bowiem razie ten koszmar nigdy się nie skończy. Była żoną Michaela i czy jej się to podobało, czy nie, ta sfera w życiu małżeństwa była istotna i bądź co bądź była jedną z rzeczy, która cementowała związek. Jeżeli więc chciała, by jej sen choć w pewnym stopniu się ziścił, musiała jakość pozbyć się tych oporów, tych lęków, tego obrzydzenia…
Nie było już odwrotu. Dzisiejszej nocy podjęła decyzję, która albo złamie jej serce, albo stanie się początkiem jej lepszego i szczęśliwego życia.
***
Michael spojrzał na spokojnie śpiącą Ayę i uśmiechając się delikatnie, odgarnął kilka włosów z jej twarzy.
 Jego żona ostatnio tak bardzo go zaskakiwała, a dzisiejszej nocy wręcz nie miał słów, by opisać szok, gdy sama go pocałowała, a później… Och, Aya była tak słodka, urocza, a jednocześnie namiętna, że aż szumiało mu od tego w głowie! Nigdy nie pomyślałby, że noce z Ayą, gdy ta przestanie być taka obojętna, bierna i zimna, będą aż tak cudowne! Tak wspaniałe i rozkoszne! Ach, co ta kobieta z nim robiła, że doprowadzała go do takiego stanu?! Zdawał sobie sprawę, że to, co zrobiła jego żona, wymagało od niej wiele wysiłku i poniekąd złamania samej siebie, więc tym bardziej był zadowolony, że to zrobiła. Wiedział, że teraz wszystko będzie inaczej. Teraz Aya należała do niego.
Uśmiechnął się pod nosem na tę myśli i złożył kilka pocałunków na odsłoniętym ramieniu żony, po czym ponownie patrząc na jej twarz i jednocześnie głaszcząc jej włosy, szepnął:
- Jesteś moja, Aya-chan, nikt mi cię już nie zabierze…
Musnął jeszcze wargami jej policzek, po czym wyszedł, unosząc kącik ust.
***
Aya Hell obudziła się i obróciwszy się na plecy, zaczęła tępo wpatrywać się w sufit.
A więc zrobiła to… Wczorajszej nocy zagłuszyła wszystko i przełamała swoje najgorsze lęki, swój wstyd… Nie wiedzieć czemu, w kąciku jej oczu pojawiły się łzy. Szybko jednak zreflektowała się i potrząsnęła głową.
Gdy po kilku minutach nieco się uspokoiła i poukładała swoje uczucia, wstała z łóżka i zakładając jedwabny szlafrok, podeszła do okna, które wychodziło na najpiękniejszy ogród w posiadłości. Na niebie nie było ani jednej chmury, ptaki już śpiewały swoje trele, a promienie słoneczne bajecznie migotały na kroplach rosy znajdujących się na liściach traw, płatkach różnobarwnych kwiatów i soczystozielonej trawie. Gdy tak patrzyła na ten obrazek, świat zaiste wydawał się piękny.
Z jej rozmyślań wyrwało ją otwieranie drzwi i głos jej najlepszej przyjaciółki, a zarazem służącej Suzue:
- Jak się dziś czujesz, Aya-sama?
Gdy pokojówka usłyszała zdawkową odpowiedź swojej pani, że dobrze, podeszła do niej i patrząc na krajobraz, w który wpatrywała się młoda Hell, rzuciła z lekkim uśmiechem:
- Piękna dziś pogoda, prawda? Może weźmiesz dziś Annabel-sama na spacer, co, Aya-sama?
Nie odrywając wzroku od ogrodu, Aya odparła spokojnym głosem:

- Tak, Suzu, masz rację, dziś jest piękna pogoda. - Zamilkła na moment, po czym dokończyła: -Wydaje mi się, że dziś naprawdę będzie dobry dzień.


Tak w telegraficznym skrócie!
Mam kolejny rozdział i mam nadzieje że nie zostanę za niego zlinczowana ^ ^” Cóż nie odpowiadam za skutki żołądkowo-jelitowe i sercowe więc nie skarżyć mnie o zawały itp.
Rozdział dedykuję Ayi rzecz jasna z powodu jego treści Xp
Następny rozdział jest napisany w ¾ ale że zaraz dyżury, praca licencjacka czeka na pisanie i sesja… no cóż sami rozumiecie ^ ^”
Do usłyszenia :*
Suzu 

6 komentarzy:

  1. [4.01.15] Buu, powinnam się streszczać, bo roboty pełno, a i spać trzeba iść o ludzkiej porze. T^T Ale co mi z tego wyjdzie - nie wiadomo. Zazwyczaj nawet jak ma być krótko, to jest przynajmniej „średnio długo”. xD

    M. taki chamski. No bo w sumie co to ma być? Przyjdzie, zabawi się i idzie. Pacan. Właściwie to małżeństwo z reguły powinno spać [bez podtekstów (i z też, okej…)] razem, nie? A tu jak w którymś tam wieku, kiedy to bogaci idioci robili, co im się podoba (no, dużo się od tamtych czasów nie zmieniło).
    A tu proszę - WHA-WHA-WHAT?! Co się dzieje?! Niespodzianki od samego rana! M. w wersji „Jestem dobrym mężem i ojcem. A tak w ogóle to kocham cię ponad życie, Aya!”, Ann pod tytułem „Moi rodzice są najukochańsi na świecie, a ja mam najlepsze dzieciństwo, jakie można sobie wymarzyć!”… Ojoj, węszę chorobę psychiczną! xD Nie no, tak na serio, to zwariowałabym na miejscu Ayi. Znaczy wiadomo, najpierw dezorientacja i, jak to od pewnego czasu ludzie kwitują: WTF?!, ale potem pewnie przyszłoby totalne przerażenie… Ajć, aż się boję o tym wszystkim myśleć!
    Ann-chan taka słodka~! Mój skarbuś kochany! ^^ Gdyby życie się tak potoczyło, byłaby na pewno przeszczęśliwym dzieckiem…
    „Mała brunetka wspięła się na łoże i siadając po turecku (…)” - Po turecku! :D Jak mamusia! <3 Znaczy w sensie ja, niekoniecznie Aya, wątpię, by tak siadała w sukienkach. xD
    Mickey~! Q.Q Jeny, do dziś serce mnie boli na myśl, że on nie istnieje! [Znaczy… W opowiadaniu. Bo w rzeczywistości wszyscy są wymyśleni… *okrutna prawda (jakże zaskakująca!)*] Taki słodziak, no! ;__;
    Uch, współczuję tej wersji Michaela… T^T Biedny, z żoną dzieją się takie rzeczy, a on w sumie niewiele może zrobić, a ponadto ma świadomość, że to wszystko najprawdopodobniej jego wina… Szkoda, że ten „prawdziwy” M. jakoś nie potrafi dojść do podobnych wniosków. >.< Ojojki, dzieci też musiały być przerażone! Q.Q Biedne maleństwa! Q.Q
    Tatuś~! On jest kochany w każdej wersji! :D (No, do czasu. *ze smutkiem, ale i zrozumieniem kiwa głową*)
    „(…)dziecko, które z niechęcią oderwało się od rodzicielki, lecz po sekundzie wtuliło się w dziadka i zaczęło coś wesoło paplać.” - Tak bardzo w stylu Mika! :D W sumie nie tylko wtedy, gdy miał ze trzy lata, ale do teraz niewiele się w tej kwestii zmieniło. ^^’ Może gadać bez końca, bez względu na to, czy ktoś go słucha, czy też nie. Szalony! xD „(…)nie zwracając bynajmniej uwagi, czy ktoś go słucha, czy nie, mówił jeszcze nie do końca składnymi zdaniami. Zarówno siostra, jak i dziadek starali się go zrozumieć, co czasami było naprawdę ciężkie.” - Podziwiam Kage i Ann! xD Ja to się w takich chwilach zazwyczaj wyłączam. ^^’
    „Maayi niestety nie było z Kage, dlatego jej nie przyprowadziłem.” - AKIRA SHOCK! M. tak bardzo wspaniałomyślny… *normalnie ociekałaby ironią, ale w tym przypadku niekoniecznie* O ile łatwiej byłoby Ayi, gdyby mogła widywać się z rodzicami, kiedy jej (lub im) się podoba… Jeny, jak tak pomyślę, to straszne, co muszą przeżywać Kage i Maaya. Kage niby od czasu do czasu widuje się z córką, ale widzi jej dziwne stany (od przerażenia i smutku, poprzez obojętność, po „już nie nienawidzę Michaela” - aż ciężko ogarnąć, co jest najgorsze!), z kolei Maaya już od dawna nie mogła jej ujrzeć, porozmawiać z nią… Straszne…
    W sumie to się dziwię, że Eva naprawdę nie przeprowadziła jeszcze żadnego zamachu na życie Ayi. xD Hahah. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hoho, ciekawe, co by było, gdyby faktycznie Aya o mało by nie zginęła. Czy do M. coś by łaskawie dotarło? A jeśli tak, to czy Aya rzeczywiście umiałaby go tak szybko pokochać, z taką - bądźmy szczere - łatwością mu wybaczyć i nazwać syna jego imieniem? Ciężko mi odpowiedzieć na te pytania… I jeszcze trudniejsza sprawa: czy Kage byłby zdolny wybaczyć M.? Nienawidzi go i jego rodziny od wieków (dosłownie). M. skrzywdził Ayę, jego ukochaną, jedyną córkę, bardziej niż ktokolwiek inny. I, no cóż, ukradł mu ją. Czy gdyby Aya pokochała M., nie poczułby się w jakiś sposób zdradzony? Czy byłby w stanie prawdziwie cieszyć się szczęściem Ayi? A może raczej w większości by udawał, aby móc się z nią spotykać i w ogóle? Czy byłby w stanie pokochać dzieci Ayi i MICHAELA? Ech…
      „Przypominał bardziej zranione, z pozoru niebezpieczne zwierzę.” - Nie wiem do końca czemu, ale uwielbiam to zdanie. Mam go przed oczami. Q.Q I… Mam ochotę takiego gościa przytulić! D: Taka sytuacja. (xD)
      „(…)nasz syn zamęczy go swoim paplaniem.” - *znowu oczyma wyobraźni widzi Mika* xD

      „(…) wysłuchać małego elaboratu na temat tego, co według jej syna było żyrafą, choć tak naprawdę było to tylko kilka żółtych kresek z czarnymi kropeczkami.” - Taak, mamy to do dziś, choć teraz zazwyczaj już mniej więcej wiadomo, co przedstawia obrazek! xD No i chociaż tyle, że Miko stosunkowo rzadziej rysuje już Angry Birds, bo kiedyś to był przecież monotematyczny. O.o
      „Czy naprawdę można zmienić się aż do tego stopnia…?” - No właśnie… Ciekawa jestem, czy takie metamorfozy są możliwe… Niby czytało się już o ludziach, którzy baaardzo się zmienili, ale w życiu ciężko na takich trafić, nie?

      Ech, no i koniec snu, koniec marzeń, koniec sielanki… Każdy chyba zna to uczucie, kiedy budzi się z cudownego snu i marzy tylko o tym, by znów zasnąć i śnić go dalej… Ale rzeczywistość wylewa na nas kubeł zimnej wody, krzycząc „Nice try but nie!” i koniec. T^T Z drugiej strony, są też koszmary, z których budzimy się z niewypowiedzianą ulgą… Ale mimo wszystko sen taki, jaki miała Aya, był na tyle realistyczny i cudowny, że powrót do realnego świata musiał być okropnie ciężki i bolesny. Nie wyobrażam sobie tego…
      „O Boże, czyli jej cudowny synek był tylko w jej głowie!” - To jest chyba najgorsze! Q.Q Mickey, wróć do mamusi! *płacze*
      Ech, nie ma Mickey’a, Ann-chan znów niemowlęciem… A M. draniem-udającym-kochającego-męża. T^T Buu! *smuteczek*
      Rozterki Ayi bardzo prawdziwe. Kto by ich nie miał? Kto na jej miejscu nie zadawałby sobie podobnych pytań?
      Jeju, wreszcie jakaś normalna rozmowa-by-małżeństwo! Szczerze się obawiam, że po takim śnie i takiej rozmowie nie umiałabym pozbyć się wizji uroczego synka… Słowa Michaela chyba odebrałabym jako znak od niebios czy coś, rety… W każdym razie nie dziwię się reakcji Ayi.

      Usuń
    2. „Kochała przyglądać się Annabel, gdy ta była pogrążona w błogim śnie.” - Ja też uwielbiam patrzeć na śpiące szkraby! Q.Q Taki Miko choćby… I nie tylko zresztą! Śpiące dzieci wyglądają jak aniołki (bo te brykające już niekoniecznie xD)! ^^
      Ech, no i Aya wreszcie się przełamała… Jejku, nie dziwię się, że miała poczucie, jakby zdradzała samą siebie, też bym się tak czuła. T^T Ech, i jeszcze ta świadomość, że wszystko zmieni się teraz na lepsze albo wręcz przeciwnie - przyniesie jej to zupełną zgubę… T^T

      M., draniu! Myślisz tylko o sobie! *złamane serducho (taa, coś nowego…)* Ten to jest jednak pacan, no. T^T Gra kochanego mężulka, a wciąż tylko „ja, ja, ja”, „mój, moja, moje” (no, głównie owa „moja”)… Rety… *traci cierpliwość*

      Ech, ostatnia scenka daje tyle nadziei… Pogoda jakby odzwierciedla uczucia Ayi (jak to się nazywało? *próbuje sobie przypomnieć z liceum, ale w tej chwili nie może*)… Cóż, porozwodziłabym się trochę nad tym, ale nie mogę, bo spoilery. Choć i tak wiesz, o co chodzi. xD

      No i co to za porządki, co? To ostatni gotowy rozdział! Nieładnie, nieładnie! Proszę ładnie brać się za pisanie! :D Praca licencjacka nie zając, nie ucieknie. xD A sesji to prawie nie masz, więc wiesz, na pewno znajdziesz chwilę na skrobnięcie czegoś. :P
      Dziękuję za dedykację! ;* Buziaki!

      Usuń
  2. Nie! Ja... ja... ja jestem w szoku! Co?! Jak?! Gdzie?! NIEEEEEEE!!!!!!

    *dźwięk pękającego serca*
    M-moje serce... Suzu, coś Ty mi zrobiła?! Nie interesuje mnie, że za to nie odpowiadasz! Dzwoń po pogotowie, bo będziesz mnie miała na sumieniu!
    O Chrystusie niebieski, tak się przeraziłam, że to dzieje się naprawdę, że do tej pory mi serce kołacze! Niby historyjka o tym, że Aya straciła pamięć, jest już osiem lat później i w ogóle wydawała mi się nieprawdopodobna, w końcu nie chciało mi się wierzyć, że poszłabyś na taką łatwiznę... Ale tak jakoś... no, zawał był! Ale weeeź, tak mnie wkręcić! Mistrzem jesteś! :D
    Ale może przejdziemy do treści scenki, która mnie zabiła i wywołała trwałe zmiany w psychice (oszaleję jak Clarinos :3)!
    Mówiłam, że M. zawsze spoko. W wersji czuło-troskliwo-słodko-kochającej też jest boski, ale... no ALE. Jej, nie no, muszę się uspokoić! xD Kurczę, to było takie nierealne (może dlatego że to sen? :D), że dramat... Michael taki uroczy... w wersji kochający mąż też jest nieziemsko cudowny. M-może gdyby Aya go pokochała faktycznie miałaby raj na ziemi? Fakt, to tylko sen. Nie wierzę, że w rzeczywistości M. zerwałby kontakty z rodziną. No, może gdyby zaistniała taka sytuacja jak w śnie z tym pistoletem... Ale można tylko gdybać! :D
    Nie no, tworzyli tak idealnie idealną rodzinkę... M. tak czule odnosił się do Ann... i, co mnie zaskoczyło (a zarazem doprowadziło do kolejnego zawału), „Na słowa córki Michael odezwał się karcącym tonem: Hej, panno, nie żartuj z mamy.” WOOOOOAHHHHH!!!!! Nie wierzę, dba o to, by dzieci szanowały Ayę. O losie, APOKALIPSA! :OOOOO
    Annabel. Boże... cudowne dziecko! Tak urocze, słodkie i niewinne... kto uwierzyłby, że poczęte w takich okolicznościach? Nikt. I to, jak jest przywiązana do rodziców, do dziadka, braciszka...
    BRACISZKA?!?!?!?! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! T-to się nie dzieje! Braciszek! Jaki braciszek?! WTF?! Po prostu umarłam. I to jeszcze taki anielsko podobny do Kage! A, no i ma imię po Michaelu! I to AYA mu je wybrała!!! Byłam w takim szoku, że gdybym nie siedziała, to bym usiadła.
    Michael pogodzony z rodziną Ayi? „Dwadzieścia minut, Kage. Potem masz się zbierać.” - po czymś takim? APOKALIPSA!
    O BOŻE, DOBIJ MNIE! „Jestem taka szczęśliwa...” Te słowa w ustach Ayi? Przecież ona ma na drugie Tragedia (:D)! Po prostu niewiarygodne!
    Ale... Teraz spójrzmy na to inaczej. Tak rzeczywiście mogłoby być. Bo ja wierzę, że Michael ma więcej niż jedną twarz i gdzieś tam w nim (bardzo, bardzo, bardzo głęboko) siedzi ten cudowny ojciec i mąż. A gdyby Aya rzeczywiście przełamała tę niechęć? On ją kocha. I to nawet obsesyjnie, co nie jest już takie fajne, ale mniejsza z tym. Czasu nie cofnie, już i tak jest jego żoną, więc może, by wszystkim żyło się lepiej,warto? M. byłby w siódmym niebie (<3), Ann miałaby niewiarygodnie cudowne dzieciństwo, pojawiłby się może jeszcze jeden członek rodziny (to wciąż do mnie nie dociera...) i Aya miałaby święty spokój. Bo przecież gdyby M. osiągnął swój cel nie miałby powodów, by ją do czegokolwiek zmuszać, prawda?
    To na szczęście tylko sen... Ale dawał do myślenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracamy do szarej, tragicznej rzeczywistości (:D)!
      Nie dziwię się, uczuciom Ayi po przebudzeniu. W ogóle, wcześniej nie wspomniałam, ale świetnie opisujesz jej uczucia, tak... realistycznie, dzięki czemu mam wrażenie, że nie czytam o Ayi, nie stoję obok Ayi (jeśli wiesz o co mi chodzi), ja JESTEM Ayą. To rozczarowanie, ból, smutek, myśl, że zaraz oszaleję... Ojojki! Suzu, mistrzu mój! Naucz mnie tak robić! *o*
      Uwielbiam Ann... ona nadaje kolorów życiu Ayi. Pewnie szybko popełniłaby samobójstwo, gdyby nie świadomość, że jest potrzebna tej małej istotce. A poza tym... kurczę, wiadomo, dziecko zmienia życie każdej kobiety, ale Annabel... to ona uratowała Ayę. I to może dzięki niej ma szansę na odrobinę tego szczęścia ze snu.
      Rozumiem też, dlaczego Aya boi się mieć nadzieję. Nadzieja jest budująca, ale gdy prowadzi do do rozczarowania... jest bardzo destrukcyjną siłą.
      Hm... wiesz co? Ja tu widzę szansę na to, że Aya zakocha się w Michaelu! Jak dwa razy dwa! Bo przecież ona tylko chce widzieć w nim tego potwora, tak? Nawet jeśli zrobi (raz na ruski miesiąc) coś dobrego/miłego/słodkiego, to zaraz widzi w tym sztuczność, wyobraża sobie, że M. robi wszystko po to, by ją zwieść, oszukać i nie wiadomo co jeszcze... A może on też ma uczucia (ba dum tss...)?
      Hue hue hue, M. pewnie nieźle się zdziwił, gdy Aya tak co chwila na niego zerkała. Będąc na jego miejscu, spodziewałabym się jakiegoś podstępu, zamachu, czy innego nieszczęścia! xD
      Ale pojechała z tekstem! :O O ty w życiu! Ale weeeź... Aż tak? O matko! Nie no!
      Z Ayowego na nasze można tę plątaninę przetłumaczyć jako: „Michael, chcemy dzidziusia? :3”. Proszę Cię! Naprawdę, czytałam, wiedziałam, że ona do tego zmierza... ale nie mogłam w to uwierzyć! Tak... niemal bezpośrednio? Ojojki!
      „Wiesz, kochanie, nie spodziewałem się takiego pytania z twojej strony…” - facet, a kto się spodziewał?! W sumie, to dziwię się, że się niczym nie zakrztusił (w końcu kolację jedli... oł... głodna jestem!!! Gdzie mój chleb z masłem?!)!
      Och, jakie zgodne małżeństwo! <3 Czyli teraz będzie chłopczyk ze snu? Ojojki, jak słodko, polubiłam go! :3
      Ale! O matko! Ale weeeź! Aya i taka akcja i to poniekąd z jej inicjatywy? No, ale to wszystko po to, by wszystkim żyło się lepiej!
      W sumie, to dobrze zrobiła. Ostatecznie wyjdzie jej to na dobre. Chociaż... nie wiem, czy na jej miejscu byłabym w stanie się przełamać (oj, chyba tak...)... Gdybym nie kochała Michaela i była na miejscu Ayi, to pewnie duma nie pozwoliłaby mi na to... chociaż czy po tylu upokorzeniach zostałoby mi coś z dumy? Pewnie nie... Ale nie roztrząsajmy już tego, bo może mi ten komentarz zająć całą noc!
      I M. ma to, na co sobie ciężko zapracował! Aya jest jego! Alleluja, możemy już się rozejść...!
      Taaak... a następne dni na pewno będą lepsze! :D

      Dobra, to nie komentarz, to śmietnik! XD Ale zaznaczam, że sama tego chciałaś! XD

      Pozdrawiam - Andzik

      Usuń
  3. Dzięki za info!

    A teraz.... AYA I MIECHAEL RAZEM!?!?!?!?!?!??!?!?!?!?!!? Nie no! Tak sądziłam, że to musi być sen! Jezu, Jezu... Tylko spokojnie... Po pierwsze: o mało nie padłam trupem. Po drugie: oczy miałam jak pięciozłotówki. Po trzecie: nie mogłam się na to zgodzić. Michael nie pasuje mi na dobrego ojca, kochającego męża, który zerwie ze swoją rodziną kontakty dla dobra swojej żony. Po prostu... Czułabym się jeszcze gorzej niż Aya. Ale musze przyznać, ze gdyby tak się stało, to przyklasnęłabym temu związkowi.
    Widzę, że Andzik o mało na zawał nie zeszła xD Cóż, czuję się podobnie, bo mogłabym pisać to samo co ona :)

    Ah... Nie no! Michael milutki i słodziutki?? Nie, nie, nie! Nie umiem sobie tego wyobrazić! Czułam, że to musiał być sen! No czułam no! A jak Aya się obudziła, t prawdę mówiąc...poczułam ulgę. Gdyby autentycznie minęło 8 lat, to byłoby mi z tym...dziwnie.

    No i ostatnie... Jak Aya mogła się przełamać? Jak mogła... Nie, ja bym nie mogła. Cóż, może za bardzo dumna jestem. Możliwe, że zbyt uparta... Ayi nalezy się podziw za ten wyczyn. Ja to widzę jak skok na bungee bez bungee. No dziewczyno! Oby tak dalej! Mam nadzieję, że Aya w końcu przestanie życ jak w jakiejś greckiej tragedii... ;/ Choć jak dla mnie nie musi wcale się z Michaelem wiązać. Michael to taki...samotny wilk. Nic na to nie poradzę, ale taki obraz mam w głowie.

    Pozdro i weny!

    K.L.

    OdpowiedzUsuń