Cień przeszłości i plany na przyszłość
Złotowłosa wilczyca o oczach barwy zieleni w
cudowny sposób połączonej z błękitem późnym wieczorem siedziała w swojej
komnacie i wpatrywała się w prószący za szybą śnieg. W
jej umyśle pojawiły się wspomnienia z dzieciństwa, gdzie
nieraz, siedząc samotnie w swoim pokoju, wypatrywała z okna ojca, którego lata później znienawidziła, a w końcu zabiła. Jak to życie płata figle… Będąc małą
dziewczynką, marzyła o tym, by jej
ukochany tatuś spędzał z nią jak najwięcej czasu, by pobawił się z nią i z
Laurą w cokolwiek tak jak robiła to mama, by uraczył uśmiechem jej
rodzicielkę, która tylko na to czekała. To jednak nigdy
się nie wydarzyło. Zamiast tego Małgorzata wpadła w rozpacz po
stracie syna, którego tak bardzo pragnął Mikołaj, co spowodowało jej śmierć, Laura
opuściła ją, idąc za głosem serca, co w końcu doprowadziło do jej
przedwczesnego zgonu, a ona… Ona od ojca słyszała
tylko to, że jest bezużyteczna, że nie jest tak dobra
jak Laura, że powinna się zmienić… Z ust mężczyzny, który powinien ją wspierać, pocieszać i kochać, słyszała
jedynie obelgi, nakazy i zakazy, więc jej bezwarunkowa i naiwna
dziecięca miłość zamieniła się w nienawiść, która z biegiem czasu rosła, a jej owocem była noc, w której pozbawiła własnego ojca życia. Czy
tak musiało być? Czy mogła zrobić cokolwiek, by zapobiec
śmierci siostry i matki, by Mikołaj pokochał ją i Laurę i by
wybaczył Małgorzacie, by cała ich czwórka mogła tworzyć szczęśliwą rodzinę? A
teraz… Czy jest coś, co może zrobić, by zapobiec katastrofie, by uchronić świat
przed dzieckiem
własnego siostrzeńca? Najchętniej zabiłaby tego chłopca, póki był tylko niemowlęciem, ale… Ale czy miała prawo zbrukać ręce
jeszcze większą ilością krwi? A może jest jakiś inny sposób…?
Spojrzała na swoje dłonie i uśmiechnęła się
pod nosem.
- Wasza wysokość - usłyszała głos kobiety, którą teraz najmniej chciała zobaczyć.
Penelopa Samaras, łowczyni, która zawsze prawiła morały i która zawsze robiła wszystko idealnie, która zawsze wiedziała, co ma
zrobić… Nawet na nią nie patrząc, Clarinos mruknęła:
- Czego chcesz? Znowu mam słuchać kazań
i co mam robić? A może przyszłaś, by powiedzieć mi, jak bardzo jestem zła i jakie kary czekają
mnie po śmierci za zamordowanie mojego tatusia i dopuszczenie do narodzin tego
małego potwora?
Jasnowłosa łowczyni
westchnęła. Patrząc na sylwetkę tej wilczycy, poczuła
ogromne współczucie dla niej, choć tak bardzo nienawidziła jej
ojca, ponieważ zrujnował jej całe dzieciństwo.
Doskonale pamiętała, ile razy będąc dzieckiem
tęskniła za rodzicami, jak bardzo bała się nocami, samotnie
leżąc w łóżku i próbując zasnąć, ile razy dostawała szpicrutą, gdy czegoś nie zrobiła… Jednak to nie była
wina Clarinos. Ona też tak bardzo przez niego cierpiała. Duch jej matki pomagał Penelopie, gdy już nie dawała rady i wiele opowiadał o
swojej młodszej córeczce i jej starszej siostrze. Małgorzata, podobnie jak Laura, i zza grobu troszczyła się o swoje
dzieci.
Siadając na krześle tuż obok, łowczyni powiedziała:
- Clarinos, nie przyszłam prawić ci kazań,
rozkazywać czy cię potępić i straszyć wiecznymi karami.
- Więc czego ode mnie chcesz? Znów jakiś duch powiedział ci równie cudowną
wiadomość jak ta, że mimo wszystko mój siostrzeniec doczekał
się dziecka z przepowiedni?
Penelopa położyła dłoń na ramieniu blondynki i
powiedziała spokojnym, łagodnym głosem:
- Chcę z tobą po
prostu porozmawiać. Pamiętasz, gdy
pierwszy raz się spotkałyśmy? Wraz z siostrą zabłądziłyście. Powiedziałam ci, że w tobie jest tak wiele sprzecznych uczuć, że aż dziw, iż mogą współistnieć w jednej osobie. Wiele w życiu przeszłaś, zrobiłaś wiele
złego, ale mnóstwo twoich czynów było dobrych.
Chciałaś dać siostrze odrobinę radości, więc pozwoliłaś jej odejść, mimo iż była twoim jedynym wsparciem,
uwolniłaś mnie, dzięki czemu poznałam brata, mogłam przez
tych kilkanaście lat być przy rodzicach, chciałaś uchronić Rafaela i jego
ukochaną przed przeznaczeniem, starasz się jak najlepiej wykonywać swoje
obowiązki jako królowa… Jedynym błędem, jaki wciąż popełniasz, jest zbytnia troska o przyszłość. Ciągle
chcesz ingerować, chcesz coś naprawić… Czasami powinnaś odpuścić, zdać się na
los…
Blondynka uśmiechnęła się pod nosem. Łatwo
jej mówić. To nie ona zawiodła siostrę, matkę i tylu ludzi, to nie ona zabiła
ojca i będzie musiała za to pokutować… To nie ona nie wie, co ma zrobić, by pomóc
innym i by ocalić samą siebie.
Wciąż kpiąco się uśmiechając, mruknęła:
- Chcesz mi powiedzieć, że jestem dobra i że powinnam spokojnie
czekać na śmierć, ciesząc się, że w ogóle
mam szczęście, mogąc o czymkolwiek decydować? Może jeszcze
mi powiesz, że powinnam cieszyć się, że ten gówniarz wyśle mnie na tamten świat?
- Nie, nie chcę, byś to robiła. Choć ja sama już dawno
pogodziłam się z losem i wiem, że będę patrzeć na śmierć tak
wielu bliskich mi osób i zawsze będę sama, bez kogoś, kto mnie
zaakceptuje, to wiem, że ty nie należysz do osób, które łatwo się poddają. Być może dla ciebie
nie wszystko jeszcze jest stracone, lecz jedno jest pewne, to nie będzie zależało od ciebie, więc proszę, odpuść
sobie. Zostaw syna Laury i jego rodzinę w spokoju i niech nawet ci nie
przejdzie przez myśl, by zabić wnuka własnej siostry.
Nie chcę, byś stała się taka jak twój ojciec.
Clarinos gwałtownie odwróciła głowę w stronę
rozmówczyni i zaczęła wpatrywać się w nią przerażonym wzrokiem. Nie! Ona
nie będzie jak człowiek, którego nienawidzi! Nie będzie
taka okrutna, bezduszna, egoistyczna! Wstała z krzesła i cofając się kilka
kroków, drżącymi ustami wydukała:
- Co ty chcesz mi powiedzieć?! Nie
jestem taka jak mój ojciec, rozumiesz?!
Łowczyni patrzyła na nią smutnym wzrokiem i
wyjaśniła spokojnie:
- Wiem… Jednak twój ojciec niegdyś
również nie był potworem, którym się stał. Mógł być
wspaniałym władcą, jednak wolał wybrać inną drogę. Tak samo ty, Clarinos. Stoisz
teraz nad przepaścią, do której popychają cię strach, żal, ból, nienawiść… Musisz
zrozumieć, że pogrążając się w tych uczuciach, powili zamieniasz się w kogoś, kim nigdy nie chciałabyś być.
Królowa, patrząc na Penelopę coraz
bardziej przerażonym wzrokiem, znów cofnęła się kilka kroków, po czym wskazując jej drzwi i zaczynając cała się trząść, wrzasnęła:
- Wyjdź stąd! Rozumiesz?! Wyjdź i zostaw mnie w spokoju!
Łowczyni zaczęła podchodzić do niej, jednak Clarinos znów cofnęła się i jeszcze
mocniejszym tonem krzyknęła:
- Wynoś się stąd! Wynocha!
Penelopa westchnęła smutno i odwróciwszy się, ruszyła w kierunku wyjścia. Gdy
znalazła się tuż przy drzwiach i już miała nacisnąć klamkę, poczuła znajomy zapach i odwróciła się w
stronę królowej, by móc jeszcze raz na nią spojrzeć. Córka
Mikołaja stała tyłem przy oknie i wpatrując się w widok za szybą, obejmowała się ramionami. Łowczyni ujrzała
również trzy postaci. Szarowłosą kobietę odzianą w śnieżnobiałą tunikę,
wyglądającą na nieco młodszą brunetkę i mającego z wyglądu jakieś dziesięć lat
chłopca łudząco podobnego do szarowłosej kobiety, która
trzymała go za rękę. Cała trójka miała tę samą zielonobłękitną barwę oczu i wpatrywała się we władczynię smutnym i zatroskanym wzrokiem. Po sekundzie
odwrócili się do łowczyni i spojrzeli na nią tym samym wzrokiem
co na Clarinos. Po twarzy jasnowłosej kobiety po sekundzie spłynęła pojedyncza
łza. Penelopa na ten widok drżącymi wargami wyszeptała:
- Przepraszam…
Po tych słowach gwałtownie odwróciła się i
wyszła z komnaty królowej.
***
Clarinos siedziała na pięknym, zdobionym krześle i spoglądała na wiszący na
ścianie obraz jej zmarłej siostry. Co Laura zrobiłaby na jej miejscu? Czy
naprawdę miała pozwolić żyć chłopcu, który, gdy podrośnie, stanie się
kimś znacznie gorszym od Mikołaja? Niby Laura była łagodna i nikomu nie
chciałaby zrobić krzywdy, zwłaszcza niewinnemu póki co
dziecku, ale gdyby mogła w ten sposób ochronić innych…? Poza tym to, co powiedziała jej Penelopa… Czy faktycznie
mogła stać się podobna do własnego ojca? Już dawno zauważyła, że niektóre cechy charakteru odziedziczyła
właśnie po nim, ale nie chciała i nie mogła stać się kimś, kogo nienawidziła od tylu lat! Na samą myśl
o tym zaczęła lekko drżeć i zrobiło jej się zimno na całym ciele.
Z
zamyślenia wyrwał ją głos skryby, który poinformował ją, że pora rozpocząć posiedzenie. Gdy skinęła
głową, do przestronnego pomieszczenia weszli
członkowie Zgromadzenia, którzy zajęli swoje miejsca przy sporych rozmiarów okrągłym stole. Królowa dała głową znak, że obrady mogą zostać rozpoczęte.
- Wasza wysokość, kilkoro łowców składa
zażalenie z powodu braku dostatecznej ochrony przed pojedynczymi grupami wampirów polującymi na naszym terytorium - zaczęła kobieta o długich, rudobrązowych włosach i oczach o barwie tak
jasnego błękitu, iż ich kolor był niemal przezroczysty.
- Ponoć w ostatnim tygodniu dziecko
wywodzące się z niezmiernie szanowanej rodziny łowieckiej
zostało zamordowane przez świeżo przemiennego wampira. Była to ledwie
czteroletnia Judit - mruknął szatyn o oczach w odcieniu niemal złota.
- Inna młodziutka Łowczyni, czternastoletnia Alexis, miesiąc temu została zamieniona w wampira.
Jej rodzina zajmowała się nią, póki ta w
amoku nie zabiła młodszego brata i nie zaatakowała własnej matki. Wówczas jej
ojciec był zmuszony ją zabić - rzucił wilkołak o rudoblond włosach i zielonych
oczach.
- Z kolei dwudziestoletni Łowca
Iwan zginął, próbując ocalić przed jakimś wampirem jedną
z ludzkich dziewcząt. To tylko niektóre z przykładów - dokończył jasnowłosy mężczyzna.
Po tych słowach jednego z członków
Zgromadzenia władczyni przymknęła na chwilę oczy i opierając na złożonych
dłoniach podbródek, głęboko się nad czymś zastanawiała.
Wszystkie wilkołaki zebrane w sali wpatrywały się w
Clarinos, czekając na jej słowa. W
końcu otworzyła swoje zielonobłękitne oczy i mruknęła:
- Rozumiem. Czy łowcy powiązani z tymi sprawami są
gdzieś w pobliżu? - Gdy skryba zaprzeczył, dodała: - Zatem każcie im jutro zjawić
się u mnie. - Skryba skinął głową, na co królowa zapytała: - Czy któryś z incydentów mógł odkryć
istnienie łowców?
- Nie, wasza wysokość. Aczkolwiek obawiam się, że tak się w końcu stanie, jeżeli nic z tym nie zrobimy - rzekł szatyn.
Clarinos chwilę zastanawiała się nad czymś, po czym, opierając podbródek na splecionych dłoniach i
przeszywając każdego członka Zgromadzenia chłodnym wzrokiem, jednocześnie unosząc kącik ust, powiedziała:
- Więc nie możemy do tego dopuścić.
Od dziś podwajam liczbę osób w patrolach zarówno tych łowieckich, jak i wilczych. Ponadto każda obca pijawka
przekraczająca naszą granicę ma być bez
ostrzeżenia zabita, a te mieszkające w okolicy mają zostać sprawdzone.
- Pani… Czy to aby nie nazbyt pochopne kroki? - zaniepokoiła się jedna z wilczyc.
- Nie, Irina. Tak trzeba
postępować z tymi krwiopijcami - odparła królowa, nawet nie patrząc na kobietę, po czym zapytała: - A co u Wyroczni naszych pijawek?
Ostatnio słyszałam, że ma
zostać babunią…
- Już nią została. Aya Hell miesiąc
temu urodziła córkę syna Wyroczni. Z tego, co wiem, dano jej na imię Annabel Michelle - zaczął skryba, po czym
kontynuował: - Gdy dorośnie, będzie
zapewne nie lada osobistością. Nie dość, że jej ojciec to syn Wyroczni i
potomek pierwotnego rodu, to jej matka jest jedyną dziedziczką rodu Hiou. Na pewno już teraz jej narodziny spowodowały ogromny szum u arystokracji.
- Zapewne… - mruknęła Clarinos, po czym, znów opierając głowę o dłoni, dodała: - Więc mamy małą wampirzą królewnę. W
przyszłości będziemy musieli na nią uważać. Jestem ciekawa, jaki ruch zrobi teraz Amica… - Po tych słowach uśmiechnęła się pod nosem i
rzuciła: - Będzie trzeba napisać do niej z
gratulacjami z okazji narodzin wnusi. To da nam pretekst do
wspomnienia o polowaniach na naszym terytorium i o podjętych przez nas działaniach.
Niech ta pijawka nie myśli, że będę coś takiego tolerować - dokończyła niemal warcząc.
„I niech nie myśli, że plany odnośnie tego małego potwora się
spełnią. Nieważne, jakie by one nie były. Już moja w tym głowa.
Nieistotne, co będę musiała zrobić…”, dodała w myślach, po czym
przeszła do omawiania innych spraw. Obrady trwały jeszcze
jakieś dwadzieścia minut, a następnie Clarnios wreszcie mogła w
spokoju pomyśleć. Martwiło ją to, co w ostatnim czasie wydarzyło
się na jej terenie. Ona jako królowa powinna móc chronić łowców i ludzi mieszkających tutaj...
Postanowiła, że już nie pozwoli na taką samowolkę tych
wstrętnych pijawek. Przeszło jej przez myśl, że to nie
dziwne, że syn Rafaela ma być jakąś bestią. W końcu
mając matkę wampirzycę nie może być normalny. Żądzę krwi ma zapewne w genach.
Zupełnie nie pojmowała, jak jej siostrzeniec mógł tego nie widzieć. Tę głupotę miał pewnie po matce.
Oprócz sprawy z napadami wampirów królową
niepokoiło jeszcze jedno. Wnuczka Amicy Hell, córka
Michaela Hell i Ayi Hiou… Zapewne za jakiś czas będzie nie lada znakomitością, a być może przejmie po babce władze w
Radzie? Kto wie? Clarinos będzie musiała jeszcze o niej pomyśleć…
***
Mały, pięciomiesięczny chłopczyk
wpatrywał się w grzechoczącą zabawkę, którą machała mu przed zielonymi
oczkami matka. Chciał ją dosięgnąć, jednak nie potrafił jeszcze tego
zrobić, co nieco go złościło. Szatynka tymczasem
uśmiechała się do niego i dźwięcznie chichotała na widok jego skupionej minki.
W pewnym momencie do pokoju, wszedł ciemnowłosy wilkołak, trzymając na rękach małą dziewczynkę, która na widok wampirzycy zaczęła wyciągać
do niej rączki. Rafael podszedł do Elizabeth i
uśmiechając się lekko, rzucił w jej kierunku:
- Hope najwyraźniej stęskniła się
za tobą przez te pół godziny.
Szatynka wstała z uśmiechem na ustach, wzięła dziewczynkę na ręce i zaczęła lekko ją
kołysać. Rafael oparł się o ścianę i zaczął przyglądać się Elizabeth i dwójce
swoich dzieci, uśmiechając się przy tym pod nosem. Po kilku
minutach niby to od niechcenia zagadnął:
- Lili, kochasz mnie?
Szatynka na te słowa zaśmiała się i
spoglądając na bruneta, odparła rozbawiona:
- Oczywiście, że tak. Co to w ogóle za pytanie?
Evans po tych słowach podszedł do wampirzycy, objął ją w tali i przykładając swoje czoło
do jej czoła, dzięki czemu mógł patrzeć w jej
soczystozielone oczy, rzekł:
- Więc zostań moją żoną. Wiem, że to wszystko nie po kolei, ale chcę, żebyśmy tworzyli prawdziwą
rodzinę. Ty, ja, Hope i Espoirn.
Elizabeth przez chwilę wpatrywała się w Rafaela szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszała. W końcu udało jej się wydukać:
- Naprawdę chcesz się ze mną ożenić?
Rafael zaśmiał się i przytaknął, wciąż trzymając wampirzycę w
ramionach. Dziewczyna przez krótką chwilę nic nie mówiła, będąc zbyt oszołomioną, by to zrobić, aż w końcu
uśmiechając się przytaknęła, a w jej oczach zaczęły zbierać
się łzy szczęścia. Brunet uśmiechnął się, po czym złożył na ustach Lili delikatny pocałunek, a po chwili ucałował córkę w czoło.
Pół godziny później, gdy bliźnięta spały, Elizabeth wraz z Rafaelem stała przy
łóżeczku, opierając dłoń o jego balustradę i wpatrując się w dzieci pogrążone w
głębokim śnie. W pewnym momencie odezwała się do wilkołaka spokojnym tonem:
- Rafael, gdzie będziemy mieszkać po ślubie?
- Myślałem, żeby kupić jakoś dom niedaleko stąd. Co ty
na to? - odparł, a dziewczyna uśmiechnęła się pod
nosem i przymykając oczy, wyznała rozmarzonym głosem:
- Byłoby cudownie… - Po chwili, patrząc na spokojnie śpiącego
syna, dodała z westchnieniem: - Zauważyłeś, że Espoirn
rozwija się nieco szybciej niż Hope?
Spoglądając na dziewczynę, Rafael westchnął. Faktycznie, od jakiegoś
czasu zauważał, że Espoirn we wszystkim
wyprzedza siostrę. Wcześniej chociażby potrafił utrzymać zabawkę w dłoni, a gdy on w wieku pięciu miesięcy potrafił
już niemalże sam siedzieć, Hope robiła to ledwie przy
czyjejś pomocy. Poza tym chłopiec był zdecydowanie silniejszy fizycznie. Bez
trudu można było to zauważyć, gdy dzieci trzymały czyjś palec
bądź jakąś grzechotkę. Po chwili odezwał się spokojnym tonem:
- Zauważyłem to już jakiś czas temu. Martwisz się tym?
- Sama nie wiem. Po prostu boję się… Tak
bardzo chcę, żeby byli dla siebie wsparciem, a zwłaszcza żeby Hope pomagała bratu… - wyznała cicho Elizabeth.
Wilkołak położył dłoń na ręce arystokratki i
patrząc na nią, zapewnił:
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by tak właśnie było. Jesteśmy ich rodzicami
i zapewnimy im, co tylko będziemy mogli .Miłość, wsparcie,
ciepły i bezpieczny dom… Poza tym oni są bliźniętami, więc łączy ich specyficzna więź, więc wydaje mi się, że będą mieli na siebie jeszcze większy
wpływ niż normalne rodzeństwo. Każde z nich pomoże temu drugiemu, gdy będzie tego potrzebować. Więc
niepotrzebnie się martwisz - dokończył z uśmiechem.
Elizabeth westchnęła i wciąż wpatrując się w
twarz synka, która wyglądała jak u małego aniołka, wyszeptała:
- Oby tak właśnie było…
***
Aya późnym wieczorem siedziała w swoim
pokoju, trzymając miesięczną córkę na kolanach i rozmawiając z Suzue. Od kiedy
pojawiła się Ann, Aya czuła, że nieco odżyła. Miała kogoś, o kogo musiała dbać, kogo musiała chronić,
kogo mogła obdarzyć miłością. Dzięki temu czasami potrafiła się uśmiechnąć i
zapomnieć o tym, co ją gnębiło.
W pewnym momencie służąca, wpatrując się w
niemowlę, które coś gaworzyło, uśmiechając się rzuciła:
- Aya-sama, ona jest naprawdę przeurocza!
Arystokratka leciutko uniosła kącik ust i
biorąc dłoń niemowlęcia w swoją rękę, przyznała z matczyną miłością:
- Masz rację, Ann-chan
jest cudowną dziewczynką…
Nie minęła minuta, gdy do pomieszczenia
wszedł Michael. Spojrzał na pokojówkę i mruknął rozkazującym głosem:
- Ty. Wyjdź stąd i zabierz Annabel. Pora, by
poszła spać.
Suzu skinęła głową, by po chwili zabrać od
brunetki dziewczynkę, która zaczęła popłakiwać, gdy tylko została zabrana od
matki i bez słowa opuściła pomieszczenie.
Hell, gdy został z żoną sam, podszedł do niej
i bez słowa zaczął rozpinać koralową koszulę, w którą była ubrana.
Aya, siedząc na łóżku, zacisnęła dłonie na
pościeli i spuściła wzrok. Ach, gdyby tak mogła kazać Michaelowi przestać!
Gdyby tak mogła przestać być jego zabawką… Gdyby chociaż mogła przestać czuć do
siebie obrzydzenie ilekroć spojrzy w lustro…
Już zaczęła oczyszczać umysł, by o niczym nie
myśleć, kiedy mąż zacznie ją całować i dotykać jej ciała, gdy nieoczekiwanie
Michael, zamiast skończyć rozpinać jej bluzkę,
brutalnie obrócił jej twarz ku sobie i warknął, mrużąc przy tym oczy i
wpatrując się w nią dzikim i pełnym pożądania wzrokiem:
- Gdybyś wiedziała, do jakiego szału mnie
doprowadzasz, nie byłabyś tak obojętna. Kiedyś chyba przez ciebie
oszaleję…
Nie czekając na jej odpowiedź, nachylił się
nad nią i brutalnie wpił usta w jej wargi, obdarzając
ją bardzo gorącym pocałunkiem.
Aya po raz pierwszy czuła, by Michael całował
ją z taką pasją, z takim pożądaniem i zachłannością. Gdy oderwał się od niej,
miała wrażenie, że wargi jej płoną, a wzrok męża przewierca ją na wylot. Już
miała coś odpowiedzieć, gdy znów odezwał się brunet:
- Powiedz, jak sądzisz, kim ty dla mnie
jesteś?
Zaniemówiła na moment, nie rozumiejąc, do
czego zmierza Michael, po czym, chcąc nie
chcąc patrząc w jego krwistoczerwone oczy, wyszeptała drążącymi wargami:
- Lalką, z którą można się pokazać i którą
można się od czasu do czasu bawić…
Hell uśmiechnął się pod nosem i wciąż
trzymając jej twarz, rzucił:
- Nie sądziłem, że jesteś tak mało
spostrzegawcza. Nie widzisz tego, co do ciebie czuję?
Aya przecząco pokręciła głową, zupełnie nie spodziewając się takich słów ze
strony Michaela i nie rozumiejąc, po co jej to wszystko mówi, po czym nie
wiedząc czemu, odparła cichym głosem:
- Skąd mam wiedzieć, skoro nigdy nie
powiedziałeś mi tego wprost?
- Czy to by coś dało? Spytaj o to ojca, bo mi
i tak nie uwierzysz.
Aya otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz
nim zdążyła to zrobić, została popchnięta przez Michaela na łóżko i
obdarzona kolejnym gorącym pocałunkiem.
***
Amica Hell siedziała w salonie hiszpańskiej posiadłości
i kończyła swój posiłek składający się z jakiegoś jasnowłosego
dwudziestokilkuletniego mężczyzny. Wstała z kanapy, na której leżał ów blondyn i wycierając
usta w jedwabną chusteczkę, ruszyła do salonu, zostawiając służbie zmianę wspomnień młodzieńca. Gdy znalazła się w pomieszczeniu, zapytała błękitnookiego chłopca będącego
osobistym służącym Evy, gdzie ona się podziała. Niestety, wampir stwierdził tylko, że jego pani powiedziała, iż wróci zapewne za parę godzin.
Białowłosa westchnęła i odesłała chłopaka. Zupełnie nie rozumiała, po co Eva przemieniła tego dzieciaka, skoro nawet nie raczyła przekazać mu, dokąd się wybiera.
Wampirzyca usiadła na sofie i zamykając oczy, oparła głowę na dłoni. Córka coraz bardziej
ją irytowała. Była krnąbrna, nie słuchała się jej, dawała się ponosić emocjom… Tak bardzo się na niej zawiodła! Teraz żałowała, że dała
namówić się Williamowi, by urodziła drugie dziecko.
Miała już dziedzica, który spełniał jej aspiracje, więc mogła pozbyć się drugiej ciąży. Jednak
mąż wymusił na niej, by tego nie robiła. Ach, gdyby go nie posłuchała, nie miałaby tyle problemów! No ale cóż, przeszłość
to przeszłość, nic z tym nie zrobi.
Przeszło jej przez myśl, iż już czas wydać Evę za mąż. Pewnie jej się to nie spodoba, ale cóż, nie obchodziło jej zdanie córki.
Jej przyszły zięć powinien być z rodziny należącej do Rady, by małżeństwo choć w niewielkim stopniu
przyniosło tyle korzyści co związek Michaela. Po chwili białowłosa stwierdziła
jednak, że jest jej kompletnie obojętne, kto pojmie za żonę Evę, byle tylko pozbyć się tej rozwydrzonej
pannicy, która zupełnie do niczego się nie nadawała.
O narzeczeństwie córki będzie musiała pomówić z Williamem, ale póki co nie miała ochoty dłużej
zaprzątać sobie tym dziewuszyskiem myśli. Teraz ma na głowie ciekawsze zajęcia. Dzięki Ayi ma cudowną wnuczkę, z której będzie bardzo dumna. Annabel daleko
zajdzie, już ona i Michael o to zadbają! Uśmiechnęła się pod nosem na samą myśl o
przyszłości małej dziedziczki Hell. Była ciekawa, jak zareagują na to, kim się stanie, jej matka i
Kage. Choć po tym, co ostatnio stało się z pewną siebie, dumną
i wyniosłą w stosunku do rodziny Hell Ayą Hiou, Amica
raczej wątpiła, by synowa zrobiła cokolwiek bez wiedzy męża.
Rozmyślania przerwał jej kamerdyner, który przyniósł list dostarczony, gdy była w trakcie posiłku. Arystokratka skinęła głową i
wzięła zwitek papieru. Gdy przeczytała wiadomość, uśmiechnęła
się pod nosem. Jeden z jej szpiegów informował ją, że syn
Elizabeth Collins rozwija się jak najlepiej, podobnie
jak jego siostra. Poza tym jakiś czas temu rodzinie Collins
wizytę złożyła sama królowa wilkołaków. Amica nieco zdziwiła się
informacją o spotkaniu Clarinos z Elizabeth. No cóż, nawet jeżeli ona wie coś odnośnie syna
Elizabeth, nic nie może zrobić. On już się urodził, a nawet gdyby próbowała, Amica już jej w tym przeszkodzi… Nie pozwoli, by cokolwiek czy ktokolwiek zrujnował jej
plany.
W telegraficznym skrucie: Na ostatnią chwilę ale
jest już rozdział XV. Tygodniowa obsówka ponieważ i tak każdy ma nawał pracy
więc nie ma sensu dodawać rozdziału wcześniaj a i jak widać kończą mi się
rozdziały. Z tego również powodu nastęny rozdział dopiero za 3 tygodnie.
Do
usłyszenia i przepraszam za wszelkie zaległość.
Clarinos! Uwielbiam ją. Początek rozdziału jest świetny, widać, jak królowa powoli zmierza ku własnym granicom wytrzymałości. Nie dość, że ona, jej matka i siostra tyle wycierpiały, nie dość, że jej ojciec był taki, a nie inny (nauczyłby się cieszyć z córki jak mój mąż, ale nie!) i że ostatecznie go zamordowała, nie dość, że spodziewa się, iż Espoirn ją zabije, to jeszcze w gruncie rzeczy jest sama z tym wszystkim… Naprawdę jej współczuję. Ma nieco trudny charakter, ale życie ją skrzywdziło i w sumie jest jedną z wielu tu postaci tragicznych (w sumie to chyba każdy ma przerąbane na swój sposób, nie ma co, żyć, nie umierać!). Nie wiem, może gdyby miała faceta albo jakąś mega cudowną przyjaciółkę, to byłoby jej łatwiej, ale cóż, jest sama. Chociaż zastanawia mnie od dawna (tylko oczywiście zawsze zapomniałam o tym wspomnieć - tylko ja jestem do tego zdolna!), czemu Aurora z prologu nigdy się nie pojawiła (chyba że o czymś zapomniałam). Nazwała tam Clarinos swoją przyjaciółką, no nie? A potem chyba nie było nawiązania. Ale wracając do tematu, po trosze utożsamiam się z Clarinos. No wiesz, ma problemy ze sobą i ze światem, jest samotna, trochę zaczyna świrować… Skąd ja to znam?
OdpowiedzUsuńNo i mamy Twoją cudowną Penelopę. Nie no, osobiście naprawdę wolę Clarinos. Lubię takie nieidealne postaci. Huhu, wygląda na to, że w takim razie powinnam nie przepadać za Kairenem, ale tak nie jest. :o Cóż, może dlatego, iż to mój syn. xD
„Jedynym błędem, jaki wciąż popełniasz, jest zbytnia troska o przyszłość. Ciągle chcesz ingerować, chcesz coś naprawić… Czasami powinnaś odpuścić, zdać się na los…” - to akurat taka Penelopa powinna powiedzieć Tobie, choć wiadomo, w nieco innym kontekście. Jak mówiłam, carpe diem, przestań się tyle zamartwiać tym, co będzie, bo trzeba się bardziej skupić na tym, co jest teraz. :)
Ty i te Twoje duchy. xD Matki Polki i bezimienny brat Clarinos i Laury jak zawsze na straży.
Początek kolejnej sceny skojarzył mi się z rozważaniem tego, czy gdyby było wiadomo, kim stanie się taki na przykład Hitler, byłoby w porządku zabić go, gdy był dzieckiem. Jejku, jest pełno podobnych wątpliwości, tu akurat i w przypadku Espoirna tak naprawdę żadne wyjście nie byłoby dobre. Impas jak się patrzy. x_x
Hihi, córcia taka osobistość! <3 Moja kochana! <3
Ojoj, rodzinna sielanka. Rafcio wreszcie wyskoczył z zaręczynami, no brawo. Trzeba było o tym najpierw pomyśleć, a nie, kurczę, wpadać. -.-‘ W ogóle zastanawiam się, co z koleżaneczkami Lili. Raczej nie zostawiłyby jej w spokoju, a o nich ani widu, ani słychu…
Sytuacja Ayi w sumie taka podobna do licznych historii kobiet z dawnych czasów. Zero szczęścia w małżeństwie, ale dzieci wprowadzają jakiś sens do życia.
Hahah, KORALOWA koszula. xD *przypomina sobie zakup koralowych spodni Kao*
Michael jakie biedactwo… -.-‘ Uwaga, bo się popłaczę. Swoją drogą, Aya nie posłuchała M. i nie spytała Kage o uczucia M. względem niej. xD Uch, ale kto by się zdobył na odwagę na to?
„Córka coraz bardziej ją irytowała. Była krnąbrna, nie słuchała się jej, dawała się ponosić emocjom… Tak bardzo się na niej zawiodła! Teraz żałowała, że dała namówić się Williamowi, by urodziła drugie dziecko. Miała już dziedzica, który spełniał jej aspiracje, więc mogła pozbyć się drugiej ciąży.” - Amica jest doprawdy okropna! To głównie przez nią mam tak mieszane uczucia względem Evy. -.-‘ Jak w ogóle mogła pomyśleć o tym, by dokonać aborcji? To znaczy… Ayi też przechodziło to przez myśl, ale ona była w diametralnie innej sytuacji, a ponadto miała po takich myślach wyrzuty sumienia i koniec końców pokochała córkę, a Amica… wręcz przeciwnie. Jeny, co za zołza no.
UsuńHeh, śmiesznie czytać o planach Clarinos i Amicy. Jedna i druga nie chce dać za wygraną. I fajnie to tak w sumie wyszło - na początek Clarinos, potem „łącznik” w postaci wspominanych przez nią, a potem przez Amicę Espoirna i Annabel, a na koniec właśnie Wyrocznia. No, naprawdę ciekawie to wyszło, że też wcześniej nie zwróciłam na to uwagi.
No cóż, przepraszam, że tak krótko, ale i tak jestem z siebie dumna, że udało mi się cokolwiek naskrobać. Niby człowiek nie ma życia, ale dla bliźniaczki czasu troszkę znajdzie. Buziaki! :*
PS. Komentarz gotowy był już na zeszły tydzień, ale jako iż nie raczyłaś dodać wówczas rozdziału, masz go teraz. *udaje, że strzela focha* Leniuch jeden no, przepisałabyś to i owo - i miałabyś ładnych parę rozdziałów gotowych bądź na ukończeniu. -.-
Dzięki za info! :*
OdpowiedzUsuńOh, co do Clarinos-to wariatka. Moim skromnym zdaniem kompletna wariatka. Choc potrafię zrozumieć czemu oszalała i jej współczuć... Nie zmienia to jednak faktu, ze jest zaślepiona... ;/ Penelopa miała rację, gdy z nią rozmawiała. Ale co się dziwić? Ona zawsze ma rację. Cóż, Clarinos... Dostało się kobiecie nie ma co. Choć kto wie? Ostateczne decyzje należą do niej. Może się zmienić. Musi tylko tego chcieć. No i musi sobie uświadomić swoje...hm... błędy.
Dalej-zaręczyny mnie zaskoczyły... Choć chyba nieco brakowało mi tu tej całej romantycznej otoczki... Ale po co ona komu, gdy ma się dwójkę dzieci??
Espoirn już sprawia, że wszyscy się martwią, choć to dziecko... A ja jestem ciekawa na kogo wyrośnie. On i jego siostra, Hope.
Zdania na temat Michaela i jego zaborczych uczuć nie zmieniłam. Na temat sytuacji Ayi też nie ;)
Hm... Amica to wredna, stara krowa. Na pohybel jędzy! Jak napisała wyżej Aya, co pozwolę sobie zacytować " Amica jest doprawdy okropna! To głównie przez nią mam tak mieszane uczucia względem Evy. -.-‘ " Podpiszę się pod tym. Może gdyby Eva miała kontakt z innymi ludźmi... Może gdyby... Może byłaby inna. Może. A może nie. Teraz to już chyba nieistotne.
Suzu, wybacz, zapomniałam... Albo nie dodało mi komentarza, a ja nie sprawdziłam ;/ Mea Kulpa. Ale na swoje usprawiedliwienie dodam "zdarza się nawet najlepszy". W sensie-zapominać xD
Pozdro i weny!
K.L.
Hey! Zapraszam na rozdział na Czarownicę!
UsuńDzięki za komentarz :*
OdpowiedzUsuńCóż, nie wiem jak będzie z następnym rozdziałem bo nie mogę się zdecydować co w nim przedstawić! Tak więc znając mnie- wszystko się okaże gdy zacznę pisać...
Co do PS. zaintrygowałaś mnie! Jak diabli! Teraz chcę wiedzieć więcej. Duuuużo więcej! No i za co mamy cię zlinczować?? Eh... ładnie to tak zasiać ziarno niepewności??
Może jeśli przytoczysz motywy Amici to może ją zrozumiem. Albo inaczej-zrozumiem na pewno... Nie oznacza to jednak, że ją polubię. Ma etykietkę wrednej, starej krowy i niech tak pozostanie.
Hm... niom, skleroza nie boli xD
Pozdro i weny!
K.L.
No nie?? Eh... Jak ci profesjonalni pisarze to robią, że nie mylą się w fabule i ogarniają te pareset stron książki bez żadnych błędów???
OdpowiedzUsuńJa też na to liczę, ha ha ha xD
Tia... Zobaczymy, Suzu xP Choć ja tam sądzę, ze spodobają się na pewno ;)
No nie? To jest absolutnie niezwykłe i niesamowite! Ja nie pamiętam co jadłam dzisiaj na śniadanie, a jak coś piszę, to mam sterty notatek dookoła siebie, czy czasem nie pomylić jakiegoś ważnego szczegółu...
OdpowiedzUsuńNo to gratulacje! :D
Hehe prawda ;)