Dziedziczka
Michael późnym popołudniem przekroczył próg
swojej posiadłości i niemal natychmiast wyczuł nowy zapach. Nim zdążył
zrozumieć, co to oznacza, podszedł do niego jeden z jego służących i kłaniając
się, zakomunikował:
- Ma pan córkę. Przyszła na świat dziś w
środku nocy.
Arystokrata usiadł na fotelu i gdy zaskoczenie
przedwczesnym porodem żony minęło, uśmiechnął się, a po chwili rzucił do
zwykłego wampira:
- Możesz odejść.
Gdy służący opuścił salon, Michael wstał i udał się do pokoju, w którym leżały
jego żona i nowonarodzona córka. Nacisnął klamkę i wszedł do nieco
zaciemnionego pomieszczenia. W sypiali panowała zupełna cisza, unosił się miły
zapach wiśni, a obok wielkiego łóżka z baldachimem stała piękna, biała kołyska,
nad którą zwisał złocisty, jedwabny materiał.
Spojrzał na spokojnie śpiącą Ayę. Zauważył,
że jest bledsza niż zazwyczaj, a jej policzki nie płoną rumieńcami, które tak
lubił. Oddychała miarowo i spokojnie, a jej twarzy nie szpeciła żadna
zmarszczka zmartwień, co sprawiało, że wyglądała tak młodziutko… Uśmiechnął się
pod nosem na myśl, że ta dziewczyna wyglądająca niczym księżniczka należała
tylko i wyłącznie do niego, a teraz jeszcze dała mu pierworodne dziecko. Zaczął
zastanawiać się, czemu ta kobieta tak bardzo go przyciągała. Miał przecież
wiele kochanek… Jednak żadna nie sprawiała, że w jego żyłach krew zdawała się
płonąć i jeszcze nigdy nie pragnął trzymać w ramionach kobiety, ilekroć tylko na nią spojrzał. Innych dziewcząt pożądał, ale nie pragnął. Dodatkowo, choć nie chciał się do tego
przyznać, irytowało go to, że właśnie tę, która wywoływała u niego tak silne
emocje, musiał zmuszać, by mu się oddawała.
W końcu, po kilku sekundach przypatrywania
się żonie, ruszył w kierunku kolebki. Gdy do niej dotarł, nie od razu odsunął
zwisające nad nią materiały. Po prostu przypatrywał się zasłonie, przez którą
były widoczne zaledwie zarysy tego, co się za nią znajdywało. Kiedy w końcu
zdecydował się na jej uchylenie, ujrzał śpiące niemowlę. Dziecko miało okrągłe,
zaróżowione policzki, kilka kłębków czarnych jak smoła włosów i skórę niemal
białą. Dziewczynka spała, więc nie mógł zobaczyć koloru jej oczu, jednak był
pewien, że mają one odcień identyczny jak jego tęczówki…
Jego wpatrywanie się w dziecko przerwały
ciche słowa żony.
- Jesteś zadowolony…?
Michael oderwał wzrok od córki i spoglądając
na Ayę, która obróciwszy głowę w jego stronę, wpatrywała się w niego oczami
niewyrażającymi żadnych uczuć, rzucił:
- Naturalnie, że jestem. Dałaś mi
dziedziczkę, więc jak mógłbym być niezadowolony?
- To dobrze - szepnęła, po czym znów zwróciła
twarz w przeciwną stronę.
Hell podszedł do niej, usiadł obok i
odgarniając kilka jej czarnych włosów, zapytał:
- A ty jak się czujesz, kochanie?
Aya uśmiechnęła się krzywo i bezbarwnym
głosem wyszeptała:
- Nie musisz już udawać, że interesuje cię moje
samopoczucie. Urodziłam twoje dziecko, robię wszystko, czego ode mnie chcesz i
nadal będę to robić, więc nie musisz udawać, że się o mnie troszczysz…
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i spokojnym
głosem, jednocześnie głaszcząc Ayę po włosach, rzekł:
- Mylisz się, kochanie, troszczę się o
ciebie. Dałem ci przecież na to tyle dowodów… Kupowałaś wszystko, co chciałaś,
dostawałaś ode mnie prezenty i nawet pozwoliłem ci zobaczyć się z ojcem…
Wciąż dziwiło go, że Aya nie stara się choć
docenić tego, co jej dał. Wiedział, że była uparta, więc może to powodowało, że
nie potrafiła tego wszystkiego dostrzec…?
- Przecież to tylko farsa, żeby zmusić mnie
do tego, bym była ci posłuszna, ale nie musisz tego robić. Już nie mam siły na szarpanie się z tobą,
możesz przestać udawać - wyszeptała spokojnym i opanowanym głosem.
W momencie gdy skończyła mówić, ona i jej mąż
usłyszeli ciche kwilenie niemowlęcia. Kobieta spojrzała na kołyskę, a Michael
podszedł do niej i głaszcząc znajdującą się w środku dziewczynkę po
główce, wyjaśnił:
- Mylisz się, Aya, nie dlatego to robiłem. Wszystko, co czyniłem do tej pory, robiłem
po to, byś mnie pokochała. Każdą emocję można wytrenować,
Aya, każdą…
- Mogę dać ci wszystko, czego ode mnie
zażądasz, ale tego jednego nie, Michael… - rzekła sekundę później niemal ze
łzami w oczach.
Arystokrata ponownie uśmiechnął się pod
nosem, po czym biorąc na ręce noworodka owiniętego w śnieżnobiały kocyk,
rzucił:
- Przecież mówiłem, że emocjami można
kierować… - Siadając na łóżku, spojrzał w szare tęczówki żony i kontynuował pewnym, łagodnym tonem: - Aya-chan, choć nie chcesz się do tego
przyznać, to w głębi duszy już wiesz, że nadejdzie taki dzień, w którym
obdarzysz mnie miłością i cała będziesz wówczas należeć do mnie…
Aya nie wiedziała, co powinna mu odpowiedzieć.
Spojrzała więc tylko na córkę, która robiła kwaśnie minki i już nie płakała, po
czym szepnęła:
- Michael, ja… To znaczy…
- Ciii, nic nie mów. Wszystko po kolei. Jestem cierpliwy. Powoli, bez pośpiechu,
wszystko w swoim czasie - wymruczał jej na ucho, kładąc palec na jej wargach.
Gdy skończył mówić, podniósł się i podszedł
do kołyski, by położyć dziewczynkę, a nim wyszedł z sypiali, nachylił się nad
żoną, złożył na jej ustach pocałunek i rzekł na pożegnanie:
- Widzisz, kochanie… To dziecko na zawsze nas
połączyło. To nasza córka. Część mnie i ciebie…
***
- Jest naprawdę śliczna. I taka podobna do
ciebie… Jest wręcz idealna! - rzuciła Amica Hell, trzymając na ręku malutką
dziewczynkę, która pogrążona była w głębokim śnie. Gdy tylko dowiedziała się,
że jej synowa przedwcześnie urodziła, postanowiła jak najszybciej zjawić się w
posiadłości syna. I tak dzień po narodzinach dziedziczki siedziała w pokoju
dziecięcym, trzymając ją w ramionach i wpatrując się w nią z zachwytem. Wraz z
nią przybyli William i Eva, która akurat była w domu, a nie nie wiadomo gdzie, co
zdarzało jej się ostatnio nadzwyczaj często.
- Masz rację, moja córka jest idealna -
przyznał matce rację Michael, na co jego siostra, intensywnie wpatrując się w
noworodka i niby to zastanawiając się, mruknęła:
- No cóż, braciszku, nie jestem tego taka pewna...
Nie wydaje się wam, że jest za mała? No i ten dziwny kształt oczu… Z ich czerwoną barwą robi nadzwyczaj
dziwaczny efekt, nie uważacie?
- Eva, nie denerwuj mnie. Rozmawialiśmy już
na temat twojego zachowania - odparł brunet, przeszywając siostrę wzrokiem.
- Oj, dalej się na mnie gniewasz, braciszku,
za ten mały psikus? - zachichotała.
Eva w duchu po raz setny śmiała się z
kazania, jakiego musiała wysłuchać, gdy Michael kilka dni po wizycie w jego
domu Williama Clarka zjawił się w hiszpańskiej posiadłości Wyroczni, chcąc z
nią porozmawiać na temat tego, że wysłała do niego liścik z zapisanym jednym zdaniem: „Mam nadzieję, że widok Willa ucieszył Twoją śliczną żonkę i Ciebie
też, rzecz jasna, Braciszku!”
- Nie, ale masz się opanować - mruknął tylko
w odpowiedzi.
- Jak będzie mieć na imię? - zmienił temat mąż Wyroczni.
- Dałam jej na imię Annabel - ni stąd, ni zowąd
usłyszeli w odpowiedzi opanowany i delikatny kobiecy głos. Wszyscy czworo obrócili się w stronę drzwi wejściowych
do pokoju i ujrzeli w nich młodziutko wyglądającą wampirzycę
ubraną w jedwabny, jaśminowy szlafrok i patrzącą na nich spokojnym,
beznamiętnym wzrokiem. Michael podszedł do niej z lekkim uśmiechem na twarzy i całując ją w policzek, spytał:
- Aya-chan, już wstałaś? Powinnaś chyba jeszcze
odpoczywać.
Dziewczyna spuściła wzrok i szepnęła tak
cichutkim głosem, że ledwie można było ją usłyszeć:
- Obudziłam się, a w pokoju nie było Annabel
i trochę się zaniepokoiłam…
- Spokojnie, kochana, twoja córeczka jest z
nami - odparła Wyrocznia niby to słodkim głosem. Po tych słowach podeszła do niej z dzieckiem na rękach i odsłaniając kocyk, w
który było zawinięte, pokazała córce Kage twarz dziewczynki. Aya bardzo powoli
podniosła rękę do becika z noworodkiem i nieco drżącą
dłonią pogłaskała go po główce z czarnymi pasemkami włosów.
William i Eva przyglądali się tej scence z
nieodgadnionymi minami. Po jakiejś sekundzie Eva rzuciła w stronę bratowej:
- No, Aya, można powiedzieć, że choć jedna rzecz
w miarę ci się udała.
Aya spojrzała na siostrę męża wzrokiem bez
żadnego wyrazu, lecz nie odezwała się ani słowem, tylko ponownie przeniosła
wzrok na córkę.
Eva była niezmiernie zdumiona, że Aya
niemal nie zareagowała na jej zaczepkę. Już na pierwszy rzut oka było widać, że
żona Michaela jest w jakiś dziwnym stanie marazmu i obojętności na wszystko.
Dawniej Aya była dumną i pewną siebie wampirzycą, teraz zaś sprawiała wrażenie
przestraszonego, zagubionego dziecka, które jest już tak wyczerpane, że nie
jest w stanie bronić się przed jakimkolwiek ciosem.
- Czy to nie tatuś powinien wybrać imię dla
dziecka? W końcu co ojciec, to ojciec. No ale chociaż tyle, że nie wymyśliłaś
jakiegoś dziwacznego japońskiego imienia - zaczęła z innej strony, wciąż nie
spuszczając zielonych tęczówek z bratowej.
- Eva ma rację, Michael, sam powinieneś
wybrać imię - wtrącił się spokojnym tonem William.
Michael uśmiechnął się, po czym obejmując
ramieniem żonę, stwierdził opanowanym głosem:
- Aya jest matką Annabel, więc pomyślałem, że
powinna wybrać imię dla naszej córki. Zresztą imię Annabel bardzo mi się podoba
- dokończył, spoglądając na twarz małżonki, której wzrok utkwiony był w
noworodku.
- Michael ma rację. Chodź, kochana, do
twojego pokoju, tam sobie w spokoju porozmawiamy - rzuciła po sekundzie Amica do
córki Kage.
Michael puścił Ayę, by to jego matka wzięła
ją pod ramię i dalej trzymając nowonarodzoną dziewczynkę na ręku, wyprowadziła
ją z sypialni.
***
Tydzień po narodzinach Annabel w angielskiej
posiadłości rodziny Hell zjawił się Kage Hiou. Kiedy dwa dni temu dostał wiadomość
od Michaela, że Aya urodziła dziewczynkę, postanowił jak najszybciej dostać się do Wielkiej Brytanii, by móc zobaczyć córkę i wnuczkę. W liście, w którym zięć informował go o przyjściu na
świat Annabel, wspomniał również, że może wpaść, więc Kage bez obaw zawitał w progi domu zięcia i córki.
Służący poinformował go, że pan domu zjawi się dopiero za
jakiś czas, więc Kage ruszył do pokoju, w którym, jak twierdził ów pracownik, znajdowała się Aya. Gdy wszedł na pierwsze
piętro, mógł usłyszeć ciche nucenie córki - zapewne jakiejś kołysanki.
Wiedziony jej głosem, szedł długim korytarzem, aż w końcu znalazł się przed drzwiami niemal
na samym jego końcu. Bardzo powoli nacisnął klamkę i przekroczył próg
pokoju. Ujrzał w nim pochyloną nad piękną kołyską czarnowłosą wampirzycę, która leciutko się uśmiechając, wpatrywała się w jej wnętrze i cichutko
nuciła spokojną melodię. Nawet na niego nie spoglądając, rzuciła spokojnie:
- Ann-chan, zobacz, kto nas odwiedził. Dziadek Kage… Witaj, tato - dodała na końcu, nadal nie patrząc na ojca.
Hiou przywitał ją, po czym podszedł bliżej, by móc zobaczyć dziecko znajdujące się w
kołysce. Dziewczynka, którą ujrzał mężczyzna, bez wątpienia była ślicznym i rozkosznym
dzieckiem, jednak on, choć to
dostrzegał, nie był w stanie się
nad nią rozczulić. Małej kleiły się oczka, jednak przez to, że raz je zamykała, raz otwierała, Kage mógł
zobaczyć ich rubinowy kolor, przez co bezwiednie się skrzywił, co nie uszło uwadze młodej matki.
Po
sekundzie, starając się, by jego
głos brzmiał normalnie, rzucił:
- Jest śliczna…
Aya uśmiechnęła się krzywo i
mruknęła posępnym tonem:
- Nie udawaj, tato. Wiem, jak ona
wygląda. Chciałoby się powiedzieć „córeczka tatusia”, czyż nie?
Kage położył dłoń na ramieniu córki i powiedział
pokrzepiającym tonem:
- To nie tak, kochanie. Ona naprawdę jest uroczym
dzieckiem.
- Wiem, tato, ale co z tego? - spytała, głaszcząc noworodka po główce. - Wiesz, właśnie tego bałam się najbardziej. Jej wyglądu. To dziwne, ale ja naprawdę ją kocham… Mogę to robić?
Sama już nie wiem… Gdy jeszcze nie było jej na świecie, nachodziły mnie nawet myśli, by się jej pozbyć, ale dziś, kiedy moje
najgorsze przypuszczenia się sprawdziły, ja obdarzyłam ją miłością. Jestem naprawdę okropną matką i córką… - szepnęła
spokojnym tonem.
- Aya, to
nieprawda. Jesteś jej matką, więc to naturalne, że otaczasz ją macierzyńską miłością bez
względu na to, jak ona wygląda - stwierdził, choć sam
przed sobą musiał przyznać, że ta nowonarodzona dziewczynka
wywołuje u niego dreszcze.
- Nie wiem, może... Wiesz, ona na kostce ma ten sam tatuaż co my. I to ja wybrałam jej imię… Annabel. Ładnie, prawda? - zagadnęła, a gdy w odpowiedzi dostała skinienie głowy, dodała: - Tak jakoś mi do niej pasowało.
Jestem naprawdę ciekawa, jaka będzie, gdy podrośnie…
- Na pewno będzie cudowna i kochana - stwierdził Kage, mimo iż nie potrafił sobie wyobrazić, by tak się stało.
Nagle Hiou wyczuł zapach syna Wyroczni, który najwyraźniej się teleportował, a dosłownie sekundę później zobaczył go w
drzwiach dziecięcego pokoiku. Michael szybko rzucił okiem na teścia i
Ayę, po czym rzucił na przywitanie:
- Witaj, Kage, widzę, że poznałeś już moją córkę. Czyż nie jest
słodka?
Jasnowłosy przytaknął, po czym Hell podszedł do żony, pocałował ją w czubek głowy, pogłaskał
dziewczynkę w kołysce po główce, a później szepnął Ayi na ucho:
- Zostań z Ann, a ja z twoim ojcem porozmawiamy w moim
gabinecie.
Dziewczyna skinęła tylko bezmyślnie głową, a Michael, wskazując
Kage drzwi wyjściowe, ruszył w ich kierunku. Obaj
mężczyźni po minucie znaleźli się w gabinecie Hell. Gdy Michael zasiadł za
biurkiem, a jego teść naprzeciwko niego, zaczął:
- Widzisz, Kage, chciałem z tobą porozmawiać o
Annabel.
Jasnowłosy skinął tylko głową, nie mogąc
powstrzymać napięcia, z jakim oczekiwał na słowa zięcia odnośnie Ann. Bądź
co bądź dziewczynka była jego wnuczką i choć miała ojca jakiego miała, Kage wiedział, że pokochał
tę małą istotkę. Bał się tylko, że Annabel odziedziczyła nie tylko wygląd, ale i coś z charakteru ojca.
Michael, widząc, że mężczyzna z niecierpliwością czeka na
jego słowa, uśmiechnął się pod
nosem, by po chwili zacząć:
- Ann jest twoją wnuczką, więc oprócz tego, że jest dziedziczką Hell, jest również dziedziczką rodu
Hiou, jako że nie masz innych dzieci prócz Ayi. To jednak nie oznacza, że będziesz mógł w jakikolwiek sposób
ingerować w jej wychowanie czy spotykać się z nią bez mojej wiedzy i
pozwolenia. Moja córka będzie oczywiście wiedzieć, że jesteś
ojcem jej mamy, ale nic poza tym. Mam nadzieję, że to, co powiedziałem, jest dla ciebie jasne?
Kage przez chwilę chłonął to, co powiedział brunet, nie mogąc poukładać sobie tego wszystkiego w
głowie. W końcu pojął, że cała
wypowiedź wampira zmierzała do jednego: Annabel, jego
wnuczka, córka jego ukochanego dziecka, zostanie wychowana na Hell, a on nie będzie mógł uczestniczyć w jej
życiu. Ta świadomość niesamowicie ukłuła go w serce. Nie mógł sobie
wyobrazić, że jego wnuczka będzie kimś pokroju
Michaela, Amicy czy Evy. W końcu Aya to taka łagodna i mająca w sobie tyle
empatii wampirzyca… I ona miałaby dać życie komuś
podobnemu do Hell? To było dla niego zarazem przerażające i niemożliwe.
W końcu odparł poważnym tonem:
- Czyli chcesz powiedzieć, że całkowicie odsuniesz mnie od córki i
wnuczki, tak? Nie będę mógł mieć wpływu na nic, jeżeli chodzi o Annabel, tak?
Michael uśmiechnął się z pobłażaniem i przymykając na moment oczy, spytał:
- Kage, skąd u ciebie takie czarne myśli? Ayę i Ann będziesz widywać, nie powiedziałem przecież, że ci tego zakazuję. Po prostu ja będę
decydował, kiedy i jak długo będą odbywały się
wizyty. Co do wpływu na to, co związane jest z moją córką… Ja jestem
ojcem, więc zapewnię jej najlepszą przyszłość, a skoro jej matką jest ktoś taki jak Aya, nie zabraknie jej ani miłości, ani opieki, więc nie
uważam za stosowne za wtrącanie się do mojej rodziny.
Zaciskając dłoń w pięść Kage warknął przez zaciśnięte zęby:
- Michael, to, co mówisz, to tylko wymówki i stek bzdur, zdajesz sobie z tego sprawę? Jesteś
niesprawiedliwy.
Brunet zmierzył teścia wzrokiem, po czym mruknął spokojnie:
- Jeżeli nie odpowiadają ci moje
warunki, mogę w ogóle nie pozwolić ci widywać się z
moją córką i żoną. Tak więc zważ na swe słowa.
Gdy Hiou nie odpowiedział, tylko nieznacznie się skrzywił i jeszcze
mocniej zacisnął dłoń w pięść, Hell
rzucił:
- Widzę, że poszedłeś po rozum do głowy… Możesz jeszcze na chwilę iść do Ayi.
Kage bez słowa wstał z wygodnego fotela i ruszył
w stronę wyjścia z pokoju, by kilkadziesiąt sekund później jeszcze choć przez moment pobyć przy jedynym dziecku i jedynej wnuczce.
***
Wieść o narodzinach Annabel Michelle Hell, dziedziczki dwóch pierwotnych rodów, rozniosła się lotem błyskawicy wśród
wampirzej arystokracji. Już w tydzień po rozwiązaniu w posiadłości rodziny Hell
zaczęli zjawiać się członkowie rodów należących do Rady, by pogratulować Ayi i Michaelowi narodzin
potomkini. Najpierw zjawili się Julia i Otto Gessner, którzy oprócz gratulacji i zachwytów nad
małą dziedziczką oświadczyli, że niebawem i oni zamierzają się
pobrać. Jak sami stwierdzili, to ich przykład sprawił, że na poważnie zaczęli myśleć o ślubie. W
końcu Michael i Aya w przeciągu nieco ponad roku zaręczyli się, pobrali i
doczekali się dziecka, a rodzeństwo Gessner już od
dłuższego czasu byli tylko zaręczeni. Niedługo po nich zjawiły się rodziny Ferro i
Costello, których członkowie bezsprzecznie przyznali, że dziecko rodu Hell i Hiou jest idealną małą królewną, a także niemal kopią ojca. Na końcu, równo dwa tygodnie od pojawienia się na
świecie Annabel, zjawili się ostatni przedstawiciele Rady, ród Masuhiro.
Josuke, jego żona i mały Reiji czekali z
niecierpliwością na młodych rodziców. Gdy w końcu się zjawili, małżeństwo Masuhiro wstało z kanapy, a Megumi
uśmiechając się rzuciła:
- Nasze gratulacje, Michael-san, Aya-san! Nie możemy się doczekać, by zobaczyć waszą córeczkę.
Hell uśmiechnął się i
podziękował, wspominając, że Annabel
niedawno zasnęła, więc póki co będą musieli poczekać, po czym razem z żoną zajął miejsce obok
gości. Rozpoczęła się konwersacja, w trakcie której Aya nie odezwała się niemal słowem, tylko błądziła gdzieś wzrokiem, a Megumi bacznie się jej przyglądała. Po
czasie nie dłuższym niż pół godziny do rozmowy dorosłych z widocznie znudzoną minką wtrącił się mały Reiji:
- Kiedy zobaczę dzidziusia?
Aya uśmiechnęła się lekko i zwróciła się do
chłopca łagodnym tonem:
- Już niedługo sprawdzimy, jak śpi Ann-chan, dobrze?
Josuke
poczochrał po włosach syna, który siedział między nim a
Megumi. Spoglądając na Ayę i Michaela, powiedział:
- Przepraszamy za naszego synka. Jak wasza córka podrośnie, przekonacie się, jak dzieci potrafią zaleźć za skórę - dodał, lekko się śmiejąc.
Aya jakby posmutniała, lecz nikt tego nie zauważył, ponieważ Michael stwierdził, że faktycznie pora już sprawdzić, co u Annabel, wszyscy
więc ruszyli do dziecięcego pokoiku. Gdy weszli do środka, jakaś pokojówka siedziała na bujanym fotelu
i pilnowała niemowlęcia w kołysce, lecz gdy państwo domu weszli
wraz z rodziną Masuhiro, pokłoniła się i wyszła z pokoju.
- Jest urocza! - wyznała z rozczuleniem żona
Josuke, wpatrując się z zachwytem w śpiącą
dziewczynkę.
- Jej… Jest taka malutka… - szepnął chłopiec, spoglądając
na Ayę, która się lekko do niego uśmiechała.
- To prawda, jest urocza i strasznie malutka - przyznał Josuke, unosząc
kącik ust, po czym przenosząc wzrok na czerwonookiego
wampira, dodał: - Na drugie ma Michelle, to po tobie, Michael, prawda?
- Tak, to prawda.
Imię Annabel wybrała Aya, a ja postanowiłam, że drugie imię powinna mieć po swoim ojcu
- przyznał, spoglądając na żonę.
Dorośli jeszcze przez chwilę rozmawiali
przyciszonymi głosami, a Reiji jak zaczarowany
wpatrywał się w dziewuszkę pogrążoną we śnie. Chłopiec jeszcze nigdy w życiu
nie widział tak malutkiej istotki, dlatego nie mógł oderwać od niej
wzroku. W końcu Michael, chcąc pokazać Josuke jakieś dokumenty, zostawił Ayę wraz z
Megumi i Reijim.
- Aya-san, musisz być bardzo szczęśliwa, mając tak cudowną córkę - w pewnym momencie rzuciła
z uśmiechem Masuhiro.
Aya, patrząc beznamiętnym wzrokiem na
maleństwo okryte białą kołderką, uśmiechnęła się blado i
szepnęła:
- Tak, jestem
bardzo szczęśliwa…
Megumi przez chwilę przypatrywała się młodej
matce, po czym szepnęła do syna, by pobiegł na dół. Kobieta po dzisiejszym
spotkaniu z córką Kage nie miała wątpliwości, że coś jest nie tak między nią a
jej mężem. Domyślała się, jaki jest powód tej sytuacji, więc ucieszyła się, że została z młodą Hell sama, dzięki czemu mogła z nią porozmawiać na
bardziej osobiste tematy. Czuła, że taka rozmowa jest tej
wampirzycy naprawdę potrzebna. W końcu jeżeli jej
przypuszczenia się potwierdzą, ona sama kiedyś była w bardzo podobnej sytuacji…
Gdy chłopczyk z niezadowoleniem wyszedł z
sypialni, zwróciła się do Ayi, która wciąż wpatrywał się w
córkę z wyrazem bez żadnych uczuć:
- Aya-san, nie chcę się wtrącać, ale… Ty nie kochasz męża, prawda?
Dziewczyna spojrzała na żonę Josuke jakby
nieco zdziwiona, po czym spuszczając wzrok i ponownie uśmiechając się blado, mruknęła:
- Dlaczego tak sądzisz, Megumi-san, przecież… - Głos na sekundę jej się załamał, ale dokończyła
już spokojnym, beznamiętnym głosem: - Przecież Michael jest moim mężem, opiekuje się mną, mam z nim wspaniałą
córeczkę…
- Rozumiem, ale to nie oznacza, że go kochasz. Aya-san, ja widzę, że tak nie jest i że nie jesteś szczęśliwa… - odważyła się
powiedzieć Masuhiro.
Aya drgnęła. Tak naprawdę niewiele rozmawiała
z Megumi na osobności i praktycznie jej nie znała, ale czuła, że to wampirzyca raczej łagodna i niemająca
żadnych uprzedzeń, podobnie jak jej mąż Josuke. Poza tym od tak dawna nikomu się
nie zwierzyła, nikomu nie powierzyła swoich zmartwień… Była sama ze swoimi problemami, ze swoim
strachem i innymi negatywnymi emocjami. Po chwili zacisnęła dłonie na
kołysce i ponownie przenosząc wzrok na maleństwo w niej, szepnęła pustym głosem:
- To prawda… Gdy Michael poprosił
mnie o rękę, byłam przerażona. Wówczas nie myślałam w
ogóle o zamążpójściu, a okazało się, że mój ślub ma odbyć się tak szybko… Mimo tego zgodziłam się na to wszystko ze
względu na ojca. Teraz… Jakoś przyzwyczaiłam się do tego…
Megumi położyła dłoń na ramieniu córki Kage.
Tak dobrze ją rozumiała! Kiedy wspominała pierwsze
miesiące swojego małżeństwa, musiała przyznać, że na pewno
nie był to jeden z najszczęśliwszych okresów w jej
życiu. Nie była gotowa na ślub, tak naprawdę nie znała Josuke. Co prawda jej
mąż nie wymuszał na niej niczego, ale mimo to potrafiła wyobrazić
sobie, jak Aya musiała czuć się w swoją noc
poślubną. Po chwili, uśmiechając się pokrzepiająco, postanowiła wyznać:
- Wiesz, Aya-san, gdy ja dowiedziałam się o swoim
ślubie, też byłam wystraszona. Nie znałam zbytnio
Josuke, byłam jeszcze niemal dzieckiem, a to moi rodzice decydowali o
wszystkim. Mimo to ja również zgodziłam się na małżeństwo
właśnie ze względu na mamę i ojca. Przez kilka miesięcy po ślubie, mimo iż Josuke troszczył się o mnie, był dla
mnie delikatny i zapewniał mnie o miłości, nie potrafiłam go pokochać. Dopiero później, gdy nieco przywykłam do roli żony, zaczęłam dostrzegać w nim mężczyznę, jakim jest, a nie tylko
i wyłącznie męża. Josuke jest ode mnie znacznie starszy, więc na początku nasze relacje były dość… dość nieśmiałe. Dopiero po ślubie
zaczęliśmy lepiej się poznawać, uczyć siebie nawzajem… W końcu pokochałam go, a gdy urodził się Reiji, nasz związek jeszcze bardziej się
scementował. Teraz jestem szczęśliwą matką i żoną i ufam, Aya-san, że w twoim przypadku będzie
podobnie. Twoja córeczka będzie dla ciebie światełkiem, źródłem radości i być
może dzięki niej nauczysz się miłości do Michaela-san.
- Może… Jedno jest pewne. Ann-chan
faktycznie jest dla mnie światełkiem w ciemnościach - przyznała z czułością w głosie młoda Hell, wpatrując się w Ann, a gdy Megumi nie zastanawiając się, co robi, objęła Ayę, chcąc okazać jej tym samym wsparcie, przymykając na chwilę oczy, wyszeptała: - Dziękuję, Megumi-san. Naprawdę dziękuję.
Choć wampirzyce nie miały jeszcze tej
świadomości, ta rozmowa bardzo je do siebie zbliżyła, a Aya od tamtej chwili wiedziała, że choć nie wszystkie, to przynajmniej część swoich trosk może
powierzyć Megumi.
***
Eva Hell, leżąc na wielkim łożu i będąc
całowaną przez Dana, zamknęła
oczy i uśmiechnęła się. Gdy poczuła, jak jego ręce wędrują pod jej bluzkę, zadrżała i zachichotała. Tak bardzo
uwielbiała, gdy ją dotykał! Gdy czuła na sobie jego pocałunki… Była ciekawa, ile lat zdobywał doświadczenie, by tak obchodzić się z kobietą.
Kiedy ponownie się nad nią nachylił i zaczął
całować ją po policzku, chichocząc szepnęła mu
na ucho:
- Widziałam moją bratanicę. Muszę przyznać, że udała się mojemu braciszkowi.
Mężczyzna podniósł wzrok, by spojrzeć na wampirzycę i uśmiechając się
w taki sposób, że ukazał swe kły, rzucił:
- Naprawdę? Czuję, że twój brat przez tę małą nieźle namieszał…
Brunetka zachichotała i łapiąc szatyna za rozpiętą koszulę, przyciągnęła go do siebie, namiętnie
pocałowała, po czym wymruczała mu na ucho:
- Mam nadzieję, że ta gówniara nieźle mu zalezie za skórę.
Należy mu się.
Dan uśmiechnął się pod
nosem, po czym zaczął ściągać z wampirzycy
odzienie.
Kilka godzin później Dan siedział w swoim
gabinecie, wpatrując się w karty rozłożone na małym
stoliczku, a wyglądająca na jakieś
dwadzieścia lat jasnowłosa arystokratka, która siedziała mu na kolanach, muskała jego policzki wargami. W pewnym
momencie wampir wziął cztery asy i zrzuciwszy resztę kart na podłogę, zaczął się w nie wpatrywać. Dziewczyna, która oderwała się od
niego, spojrzała na karty i
kładąc mu głowę na ramieniu, wyszeptała:
- Panie, ciągle bawisz się kartami… Czemu?
Mężczyzna przejechał palcami po nagim
ramieniu blondynki i uśmiechając się, wyjaśnił jej:
- Ja się nie bawię, moja miła Christine. Muszę wiedzieć, jakie karty
mam, by dobrze rozegrać tę partię.
- Rozumiem - mruknęła wampirzyca, po czym zapytała: - I jakie masz karty, mój panie?
Szatyn nachylił się nad nią i wymruczał jej
do ucha:
- Bardzo, bardzo dobre… Dostałem od
losu więcej asów niż przypuszczałem. Oprócz mojego głównego asa mam jeszcze
inne, które, jak przypuszczam, również mi się kiedyś przydadzą. - Po tych słowach wsunął palec pod brodę dziewczyny i podnosząc jej
twarz, spojrzał jej wprost w oczy i zapytał: - Słodka Christine, masz ochotę na małą przekąskę? Dziś na
przystawkę słodka trzynastolatka, co ty na to?
Śnieżnobiałe policzki
dziewczyny niemal natychmiast się zaczerwieniły, a ona
wyszeptała rozmarzonym głosem:
- O tak, mój panie! Jestem taka głodna!
Mężczyzna położył dłoń na jej policzku i
uśmiechnął się do niej, ukazując
śnieżnobiałe kły. Miał przeczucie, że Annabel Michelle Hell, córka dwóch rodów, których krew nigdy nie miała się połączyć, w przyszłości bardzo mu pomoże.
***
Wyglądająca
na jakieś szesnaście lat piękna dziewczyna o hebanowych włosach szła z śmiechem
przez ciemny korytarz, czując,
jak jej serce radośnie skacze w piersi. Już za chwilę
go zobaczy! Usłyszy jego głos! Był taki dobry, taki przystojny, taki
wielkoduszny! Rozumiał ją, dbał o nią, chciał prosić o jej rękę ojca… Przy nim
czuła się jak najszczęśliwsza kobieta na świecie!
Niespodziewanie
z pokoju, w którym
miała spotkać się z ukochanym, wyczuła
zapach krwi. Natychmiast zaczęła biec, przez co
kwiaty wpięte w czarne loki
zaczęły wypadać na posadzkę. Bez wahania drżącymi dłońmi
otworzyła drzwi i to,
co zobaczyła, wywróciło
jej świat do góry nogami. Na łóżku, tyłem do
niej, bez żadnego odzienia leżał jej ukochany oraz jej
bliźniaczka, która
patrząc na twarz chłopaka, głaskała
go po miedzianych włosach i uśmiechała się lekko.
Ponadto z bezwiednie zwisającej ręki chłopaka niewielkim strumieniem spływała
strużka krwi, podobnie
jak z jego szyi, przez co poduszka
była niemal cała w plamach. Dobre
kilka sekund brunetka wpatrywała się w tę scenę z
wyrazem niezmiernego szoku, a w jej
oczach pojawiły się łzy, które
powoli zaczęły spływać po jej bladych policzkach. Dziewczyna leżąca na łóżku,
nie spoglądając na nią, tylko
uśmiechając się diabolicznie, rzuciła:
- Witaj,
Erin, kochano siostro. Drogi Colin
chyba nas ze sobą pomylił…
Po tych
słowach wstała, ubrała na
siebie wierzchnią tunikę, która
leżała na podłodze i wciąż z szatańskim uśmiechem podeszła do zdruzgotanej i
trzęsącej się Erin. Gdy znalazła się tuż przed nią,
wyciągnęła dłoń, by móc
pogłaskać ją po pliczku. Erin, wciąż
bezwiednie roniąc łzy, szepnęła
drżącym głosem:
- Czemu…?
Siostro, czemu mi to zrobiłaś…?
Einfys odgarnęła kilka pasm włosów z twarzy
bliźniczki i bez przerwy się uśmiechając, odparła:
- Bo
cię nienawidzę, Erin.
- Przeniosła wzrok na nieprzytomnego młodzieńca
i ponownie patrząc na siostrę, rzuciła:
- Colin zaraz się obudzi… Jeżeli chcesz, to zostań z
nim, ale wiesz, że to
będzie ostatni raz, prawda? - Nachyliła
się nad siostrą i mruknęła:
- Gdy otworzy oczy,
będzie mój…
Po tych
słowach, wciąż wykrzywiając usta w diabolicznym
uśmiechu, wyszła.
Kilka godzin
później Erin oświadczyła ojcu, że wyjeżdża
do kraju znajdującego się na
dalekim Wschodzie, gdyż nie
będzie mogła znieść widoku bliźniaczki i Colina, który stał
się jej własnością. Ten skinął
tylko głową, patrząc się
w ścianę. Gdy dziewczyna już miała wychodzić, spojrzała
jeszcze na brązowowłosego wampira i rzuciła beznamiętnym głosem:
- Ojcze,
to ta kobieta zmieniła Einfys. Kobieta,
do której nas zaprowadziłeś…
Zabiłeś moją siostrę, a swoją
własną córkę.
Mężczyzna po
chwili odparł spokojnym głosem:
- Wiem,
moje dziecko… Ty i twoja siostra nigdy już nie będziecie takie jak przedtem,
a wasi potomkowie nigdy nie będą mieli prawa się złączyć…
Czarnowłosa
dziewczyna spuściła wzrok i bez słowa opuściła pomieszczenie.
Kilka
tygodni później Erin dotarła do dalekiego wschodniego kraju,
który w przyszłości został nazwany Krajem Kwitnącej
Wiśni.
Poznała tam mężczyznę, któremu
urodziła córkę, której
nadała imię z kraju jej męża, a brzmiało
ono Kushina. Jej siostra Einfys ukochanemu Erin urodziła syna,
który dostał imię Artur.
Więc kolejny rozdzialik za nami ^ ^
Chciałabym zadedykować go Ayi ze względu na
fabułę ^ ^
Chciałbym również zaznaczyć przy tym
rozdziale iż warto przy tym rozdziale przympomnieć sobie rozdział VI „Piereszy
płomień”
Hmm cóż jeszcze mogę powiedzieć… Chyba to że
powoli kończą się rozdziały a czasu nie ma by pisać więć cóż zobaczymy co
będzie później ^ ^”
Dobra to tyle do następnego!
Dziękuję za dedykację. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że zmieniłaś imię syna Einfys. :P
Zwróć uwagę na to, że Blogspot od dłuższego czasu robi linijkę przerwy między ostatnim akapitem wklejanego tekstu a jego resztą. Popraw, proszę, bo mój pedantyzm ciężko to znosi. To strasznie kłopotliwe, ale co zrobić, gdy Blogspot nie współpracuje? :/
Kawałek komentarza mam na laptopie, ale nie wiem, kiedy będę w stanie go dokończyć. T^T Jeszcze chwila, a dołączę do grona "mam tysiąc pięćset sto dziewięćset zaległości". :/
*21.10.14* List z podziękowaniem za warsztaty kaligrafii napisany, inne zadania domowe też chyba zrobione, kanji nietknięte, ale to nic nowego, więc biorę się powoli za komentarz. Możliwe, że niebawem pożałuję przedkładania takich rzeczy nad naukę, ale trudno. Gorzej, że tak strasznie chce mi się spać. Zawsze i wszędzie. Chociaż w sumie to też nie nowość. :o
UsuńNo dobra, muszę przyznać, że na swój sposób słodkie są te uczucia M. względem Ayi. Znaczy wciąż podszyte są egoizmem i w ogóle, ale mimo wszystko… Mimo wszystko zdaje sobie sprawę, że nikt by mu jej nie zastąpił. Z drugiej strony, odczuwam pewną chorą satysfakcję na myśl, iż w jakiś tam skromny sposób Aya mu dopieka, choć sama o tym nie wie. xD A tak swoją drogą, to ciekawe, że M. najpierw kontemplował widok żony, a dopiero potem nowonarodzonego dziecka. xD Faceci! Zrozum tu takich!
Och, inny powód mej chorej satysfakcji (to się tyczy opowiadania ogólnie, ale jak tak czytam o DZIEDZICZCE, to mi się przypomniało): wampirami rządzą kobiety. :D Matriarchat górą! Pewnie moje wypowiedzi czasem zalatują feminizmem, ale co tam.
Ann-chan jest taka słodka! <3 Moje kochanie! <3
„Wciąż dziwiło go, że Aya nie stara się choć docenić tego, co jej dał. Wiedział, że była uparta, więc może to powodowało, że nie potrafiła tego wszystkiego dostrzec…?” - Are you kidding me? Jeny, momentami doprawdy nie mogę pozbyć się z głowy obrazów, w których moje małe łapcie zaciskają się na jego szyi. x_x No błagam, jemu naprawdę się wydaje, że jest taki kochany, wspaniały i hojny? Kogo obchodzą prezenciki i inne takie, kiedy cierpi się dzień i noc? :/ Zamieniliby się z Ayą rolami, to by zobaczył, że błyskotki nie zrekompensują krzywd na duszy i ciele. :/
„Każdą emocję można wytrenować.” - Właśnie mi się przypomniało, jak ten tekst padł w serialu i od razu skojarzył mi się z A&M, czym natychmiast się z Tobą podzieliłam. xD To były czasy! Ech, może powinnam znaleźć chwilę na obejrzenie czegoś, żeby naszła mnie wena na VN. :/
Ech, no i sprawy zaczną się wreszcie zmieniać, bo w kwestii A&M nie mamy już do czynienia tylko z małżeństwem, ale z rodziną. Jak tak o tym pomyśleć, to życie człowieka naprawdę musi się nieźle zmieniać, gdy pojawia się dziecko. Z następnymi jest już inaczej, ale pierwsze to taki ogromny przełom… Heh. No cóż, my pierworodnymi dziećmi nie jesteśmy, więc jakiś wielki zaszczyt nas nie kopnął, ale Ann-chan i owszem (jeny, za bardzo łączę świat fikcyjny z realnym, ale to nie nowość w moim przypadku). xD
A kysz mi stąd! *prycha niczym kotka na Amicę i spółkę* Jak ta wiedźma śmie trzymać „moje” dziecko?! *gotuje się ze złości*
***
Dobra, masz na razie to, tylko tyle udało mi się napisać. To było wtedy, co do mnie zadzwoniłaś, potem już nie mogłam wrócić do pisania komentarza i nie wiem, kiedy go dokończę, bo TAK JAKBY NIE MAM ŻYCIA. T^T
… I dalej nie mam życia, ale skoro już się rozchorowałam i zyskuję przynajmniej jeden dzień więcej w domu, to cóż, wezmę się za ten komentarz, bo mi nie daje spokoju fakt, iż mam zaległości.
UsuńDobra, przyznam bez bicia, jest kolejny plus dla Michaela: naprawdę jest zachwycony swoją córką i uważa ją za idealną. Jak wzorowy tatuś, nie?
Uch, Eva jest taka wredna, ale do tego, jakby nie patrzeć, zwyczajnie dziecinna! Psikusy jak ten z liścikiem, głupie komentarze… Ech. Ale co zrobić, taki typ.
„Spokojnie, kochana, twoja córeczka jest z nami” - no mnie by ten fakt bynajmniej nie uspokoił. xD
Przy okazji omawiania imienia Ann widać było te dwa obozy w rodzinie Hell. xD Amica&Michael kontra William&Eva. Ale na pierwszy rzut oka widać, który obóz wygrywa i dzierży władzę w danym pokoleniu. xD
Nie no, ciężko wyobrazić sobie, jak musi czuć się Kage. To jest tak straszne… Znaczy dobra, dla mnie, bo za bardzo to wszystko przeżywam, ale… Jejku. *jak widać, brakuje jej słów* Przez parę lat wiódł szczęśliwe życie z ukochaną i córką będącą jego oczkiem w głowie. Potem świat się wali, bo sekrety rodzinne wychodzą na jaw. Następnie przez jakiś czas da się przeżyć, bo choć problemy są, to przynajmniej ma przy sobie bliskie osoby. I nagle okazuje się, że najbardziej znienawidzone osoby na świecie chcą mu odebrać córkę. I to robią. Potem widzi (i czuje!), jak Aya to wszystko znosi (ledwo). Ledwie parę miesięcy po ślubie ni z tego, ni z owego dowiaduje się, że zostanie dziadkiem. Ledwie poznaje córkę, która wpada w stan marazmu. No a niebawem rodzi się jego wnuczka, która jest niemalże kalką zdjętą z tatusia. Widzi to, jest przerażony, nie może sobie wyobrazić, by Ann wyrosła na porządną, kochaną dziewczynę, skoro ma ojca jakiego ma i obracać się będzie w „świecie Hell”. Jego córka, co mimo wszystko nie jest dziwne (instynkt macierzyński potężna rzecz), pokochała Annabel, ale on, choć na pewno chciałby zrobić to samo, nie bęcie w stanie do końca tego dokonać. Bo jak? Patrzy na to niemowlę i widzi młodszą+żeńską wersję faceta, który zniszczył jego córce życie. I ją samą na swój sposób też. No masakra. A to tak tylko w skrócie. Wiesz, naprawdę płakać mi się chce, jak o tym wszystkim myślę. W sensie o tym, co mieści się w tej scence, oraz - albo raczej przede wszystkim - o tym, co będzie później. Wiesz pewnie, co mam na myśli. Jak rozmawiałyśmy o tym latem, to obie byłyśmy przerażone, ale dochodziłyśmy do przerażających wniosków, że taki stosunek do tej a tej osoby jest logiczny i zrozumiały. Naprawdę… to jest straszne…
I jeszcze ta rozmowa Kage&Michael. M.-wszystko-mi-wolno i Kage, który chcąc nie chcąc musi się na owe „wszystko” godzić. Jeny, ta bezsilność jest przerażająca. Nie wiem, czy potrafiłabym tak żyć. Już normalne sprawy codzienne, na które nie mogę nic poradzić, mnie dobijają, a co dopiero takie dramaty?!
„Nie mógł sobie wyobrazić, że jego wnuczka będzie kimś pokroju Michaela, Amicy czy Evy.” - Hahah, William jak zwykle pominięty! xD Nie mogłam się powstrzymać, by o tym nie wspomnieć. xD [Tak na zmianę klimatu komentarza, co by samych dobijających rzeczy nie pisać!]
Uch, uch, Gessner muszą być nieźle zestresowani tym, co się ostatnio porobiło. Dwa potężne, pierwotne rody się połączyły, a oni poszli w odstawkę. Na dodatek Hell+Hiou doczekali się dziedziczki - no bądźmy szczere, jakby nie patrzeć, Ann jest pod względem statusu społecznego najpotężniejszą osobą na świecie. Tylko czekać, aż podrośnie i zawojuje wszechświat, a co! xD
UsuńReiji jest taki uroczy! <3 Uwielbiam tego dzieciaczka! :D
Kurczę, dobrze, że Aya mogła sobie porozmawiać z Megumi. Niby sytuacja tej drugiej nie była tak opłakana jak jej (czego co prawda Megumi nie wie), ale mimo wszystko ładnych parę rzeczy je łączy. Na pewno dobrze było choć odrobinkę się wygadać komuś innemu niż tylko Suzu (w ogóle ona ma przerąbane, że też wytrzymuje z Ayą i jej depresjami/obojętnością/napadami przerażenia). Mam nadzieję, że kiedyś się zaprzyjaźnią! Q.Q
„Widziałam moją bratanicę. Muszę przyznać, że udała się mojemu braciszkowi.” - Ha! Nawet Ev musiała przyznać, że Ann-chan jest boska! :D *tyle wygrać*
„Dostałem od losu więcej asów niż przypuszczałem. Oprócz mojego głównego asa mam jeszcze inne, które, jak przypuszczam, również mi się kiedyś przydadzą. (…)Miał przeczucie, że Annabel Michelle Hell, córka dwóch rodów, których krew nigdy nie miała się połączyć, w przyszłości bardzo mu pomoże.” - Hoho, żeby się gościu nie przeliczył! Życzę mu jak najgorzej… :D Nie żeby coś, fajna postać, ale, ekhem, ileż można żyć? xD Ktoś wreszcie powinien mu pokazać, kto tu rządzi i najlepiej niech to będzie moja córka, a co, hiehiehie! xD
Widać, że Erin to moja przodkini, co jak co, ale moja rodzina zawsze ma przerąbane! ^^’ Ech, to takie przykre, iż dziewczyny były kiedyś ze sobą tak blisko, a przez durnowatego ojca ich więź została przerwana. Uch. W sumie sytuacja podobna do tej Fii i Jennifer od Andzika (ale tak, wiem, że Twoje bliźniaczki były pierwsze :P No, chociaż „jeszcze bardziej pierwszymi” - jeny, jak głupio to brzmi, haha xD - byli Zero i Ichiru, biedactwa, ale im przynajmniej udało się jakoś pokonać przekleństwo!). Przekichane, co tu dużo mówić!
Einfys by się z Evą dogadała, nie sądzisz? :o Obie równie wredne żmije, co to zatruwają innym życie! x_x
Kushina, czemu mnie to nie dziwi? :P Masakra, u nas Minato, u Ciebie Kushina, jeszcze kurczę jakiegoś Naruto brakuje. o.O’
Dobra, to tyle, co się będę produkować, jak żeśmy gadały o tym wszystkim nie raz i nie dwa! *wspomina szczególnie pogaduszki w piwnicy na działce, choć te wybiegały już naprzód; łezka kręci się w oku* Korzystaj z czasu, kiedy go masz, i pisz ładnie, co by umilić „życie” biednej bliźniaczce. Q.Q (Nie żebym Cię do czegoś zmuszała, to taka tam niewinna sugestia! <3) Kocham Cię, buziaki! ;* Aa, i jakby co, nie chce mi się tego czytać (w sensie komentarza), więc przepraszam za ewentualne kwiatki wszelakiego rodzaju~
PS. Ej, leniu mały, właśnie zauważyłam, żeś nie zrobiła linków do kilku ostatnich rozdziałów w zakładce od II księgi. >.< Naprawić mi to, ale już! I popraw tę linijkę przerwy, o której Ci pisałam w pierwszym komentarzu. :P
Dzieki za info!
OdpowiedzUsuńWiesz, miałam napisać długaśny komentarz na temat Michaela, bo czułam, że... Okey, ale że mam dość po dniu dzisiejszym (nosiłam brata na rękach,a ten mały pacan ma już 6 lat i jest baardzo ciężki) to jestem padnięta...
Odpisałam na Twój komentarz, ale u sb ^^"
Powiem tylko tyle-nie rozumiem Michaela Hella! Nie ogarniam gościa!
Dwa-współczuję Ayi.
Trzy-chcę więcej Willa.
Cztery-niech ktoś wypatroszy Wyrocznię.
Pięć-to na końcu co to było? Fragment historii?? Hm...
Sześć-wiesz Ty co? Pomyślałam, że uczucia Michaela do Ayi podobne są do uczuć Christiana Greya do Anastasii Steel z 50 twarzy Greya. Tak mi się jakoś skojarzyło...
Pozdro i weny!
K.L.