Błędy przeszłości
Penelopa przez kilka sekund tylko przypatrywała się
dziewczynce, próbując
zrozumieć, co znaczą jej
słowa. Jak wszyscy goście z zaświatów, ta
dziewczyna niby przypominała żywą nastolatkę, jednak było coś, co ją od takowej różniło. Coś ulotnego, choć tak ważnego, że zupełnie zmieniało
całą postać tej dziewczynki. Jej czarne włosy powiewały na wietrze, a ciemnoniebieskie oczy
wpatrywały się w Penelopę z wyrazem
zmęczenia. Po kilku chwilach ciszy łowczyni
zapytała:
- Co masz namyśli?
Brunetka odwróciła się
do dziecka za nią, wzięła je na ręce i patrząc w bok, odparła:
- Jestem taka zmęczona… Chciałbym, by to wszystko wreszcie
się skończyło. Widzisz, Penelopo, gdy pojawia się zło, pojawia się coś, co ma mu przeciwdziałać. Tak jak w przypadku
króla Mikołaja pojawiła się Laura… Choć ona nie do końca spełniła swoje zadanie.
- Więc Laura
miała być lekarstwem na rany zadane przez jej ojca?
Czarnowłosa skinęła głową, po czym
wyjaśniła:
- Jej ojciec
mógłby być wspaniałym władcą, jednak wybrał inną drogę. Dlatego jego córka była zupełnie inna. Ród królewski zostanie
zniszczony z powodu krwi mojej i mojego dziecka i to będzie jego kara. Podobnie jak ty i reszta
Wybranek pokutujecie za błędy swoich przodkiń… - Spojrzała na
chłopca, który
przytulał się do niej i patrzył na nią
smutnymi oczkami, których
jedna źrenica miała barwę czerwieni, a druga
błękitu, po czym
dodała - Jednak już
niedługo to wszystko się skończy… Mój biedny syn
i ja zaznamy spokoju, tak jak ty…
Penelopa skinęła głową i zapytała:
- Ale nie ma
innego wyjścia niż zniszczenie rodu królewskiego wilków?
Na zadane pytanie nie odpowiedziała dziewczyna, lecz chłopiec, który spojrzał na Penelopę i powiedział spokojnie:
- Królowa
Clarinos pogrąża się w bólu i strachu. Już niebawem
stanie się taka jak jej
ojciec. Książę Rafael… Sama wiesz. Ale tak jak powiedziała moja matka, z każdym złem pojawia
się dobro. Nic nie jest
pewne.
Łowczyni skinęła
głową, na co
brunetka uśmiechnęła się lekko, po czym
postawiła chłopca na ziemi i biorąc go za
rękę, rzekła:
- Do zobaczenia, Penelopo, Przeklęta
Wybranko, następnym
razem zobaczymy się już po drugiej stronie, gdy to
wszystko się skończy…
Gdy zaczęła mówić, na śnieżnej
sukience w okolicy brzucha pojawiła się czerwona plama, która w miarę jak
nieznajoma mówiła, powiększała
się. Nie minęło pół minuty, a
dziewczynki i dziecka już nie było.
Patrząc na miejsce, w którym jeszcze kilka sekund
temu stały te dwa duchy, Penelopa
westchnęła, po czym ze smutkiem przeniosła wzrok na niebo.
***
Miesiąc po tym, jak Aya dowiedziała się o tym, że spodziewa się dziecka, jej ojciec siedział w jadalni ze swoją żoną i jadł późną kolację, gdy
niespodziewanie do ich domu ktoś zapukał. Kage nie pamiętał, by spotkał
kogoś o tym zapachu. Po kilkunastu sekundach usłyszał, jak kamerdyner otwiera drzwi i z kimś rozmawia, a po chwili ów wampir wszedł do pomieszczenia i zwrócił się do
jasnowłosego arystokraty:
- Posłaniec to przyniósł.
Gdy zobaczył na kopercie szkarłatne płomienie, natychmiast
wstał z krzesła i otwierając list, ruszył w kierunku salonu. Drżącymi dłońmi wyciągnął zwitek papieru i zaczął czytać. W połowie tej czynności stanął zamurowany
i nawet nie zdał sobie sprawy, że żona stanęła za nim i położyła dłoń na jego plecach.
Gdy skończył czytać, śnieżnobiała kartka wypadła mu z dłoni.
***
Kage-san!
Wiem, że zapewne
dziwi cię mój list, ale mam
cudowną wiadomość zarówno dla rodziny Hiou, jak i Hell.
Z ogromną
radością informuję Cię, że Twoja córka, a moja żona
oczekuje mojego dziecka. Tak więc, mój drogi
Kage-san, już
niebawem zostaniesz dziadkiem. Aya jest już prawie w czwartym miesiącu. Przykro mi, że
informuję Cię o tym
dopiero teraz, ale mam
mnóstwo spraw na głowie, a moja żona
musi odpoczywać.
Aya czuje się dobrze
i zarówno ona, jak i
dziecko są pod doskonałą opieką, więc nie
musisz się o nic martwić.
Z wyrazami szacunku,
Michael Hell
***
Eva Hell oglądała zabytkowe książki,
naczynia, obrazy i rzeźby znajdujące się w specjalnie do tego celu
wygospodarowanemu przez Dana pomieszczeniu. Choć wiedziała, że wampir w czasie swojego długiego życia
musiał zebrać sporo staroci, co zresztą od razu dało się
zauważyć, zwiedzając inne części posiadłości, to bogactwo, wiek i rzadkość przedmiotów
znajdujących się w jego zbiorach i tak ją szokowały. Spojrzała na mężczyznę, który siedział na antycznym krześle i czytał
książkę, która zapewne była dwa razy starsza od niej, po czym rzuciła:
- Wiedziałam, że będziesz mieć sporo bibelotów, ale żeby coś takiego! Widzę tu rzeczy jeszcze sprzed pierwszej
wojny między wampirami a wilkołakami…
Mężczyzna podniósł na nią swoje różnobarwne
tęczówki, po czym unosząc kącik ust, stwierdził:
- Wiesz, kim jestem i jeszcze się dziwisz, że mam tak stare rzeczy?
- W sumie racja - odparła chichocząc, gdy wampir wrócił do lektury, po czym biorąc do ręki dwustuletni wazon i
bawiąc się nim, rzuciła niby od niechcenia - Odkąd widzieliśmy się ostatnio, zdarzyło się coś, co zapewne cię zainteresuje…
- Doprawdy? Cóż takiego, moja droga? - zapytał, nie odrywając się od książki.
Odstawiła flakon na miejsce, po czym usiadła na
kolanach Dana, wyciągnęła mu z rąk lekturę i podnosząc jego podbródek, by mógł spojrzeć na nią jedną tęczówką
czerwoną, a drugą błękitną, wyszeptała mu na ucho:
- Moja słodziutka szwagierka jest w
ciąży.
Mężczyzna chwycił dziewczynę za ramiona i
odciągając ją od siebie oraz przeszywając ją spojrzeniem, spytał:
- Co takiego?! Hiou da dziecko Hell?!
Eva zaśmiała się i zarzucając mu ręce na
szyję, stwierdziła:
- Tak myślałam, że to cię zaciekawi. Mówiłeś mi, że nasza
krew nigdy nie powinna się zmieszać, ale jak widać mój braciszek
nieźle zabawiał się tą przeklętą Hiou…
Dan uśmiechnął się pod
nosem. Patrząc na Evę i jednocześnie głaszcząc ją po policzku, mruknął:
- Najwyraźniej masz rację… Jestem
bardzo ciekaw, co z tego wyniknie. Nigdy nie myślałem, że do tego dojdzie. To dziecko będzie zapewne prawie tak
fascynujące jak mój mały as, a właściwe
dwa asy - dodał na końcu, przypominając sobie niespodziankę, jaką zgotowała mu swoimi narodzinami córka Elizabeth Collins.
Ostatnio w życiu Dana wydarzyło się więcej
niespodziewanych rzeczy niż w przeciągu ostatnich kilkuset lat. Zapowiadają się naprawdę ciekawe czasy…
***
Trzy dni po dostaniu informacji od Michaela, że Aya spodziewa się dziecka, Kage Hiou znalazł się przed drzwiami angielskiej
posiadłości rodziny Hell.
Przez dwa dni siedział w domu jak na
szpilkach, myśląc wyłącznie o córce i w końcu, nie mogąc znieść dłużej
niepewności i bezczynności, zwłaszcza
że nie dostawał żadnych listów od jedynego dziecka od dnia, w którym to złożył niezapowiedzianą wizytę
Michaelowi, postanowił sprawdzić, co się u niej dzieje. Maaya poparła decyzję
męża o wyjeździe do Anglii i żywiła nadzieję, że tym
razem uda mu się zobaczyć ich córkę. Mężczyzna postanowił sobie, że nieważne, co powie
zięć, nie pozwoli się tak łatwo spławić. On po
prostu musi zobaczyć Ayę. Była jego jedynym dzieckiem, które teraz zostanie matką, musiał więc zamienić z nią chociaż kilka
słów.
Drzwi do dworu otworzył mu jakiś lokaj, który poinformował go, że zarówno pani Aya, jak i pan Michael znajdują się w domu, więc zawiadomi ich o jego wizycie. Nim
jednak ów wampir zdołał się ruszyć, na schodach pojawiła się
ciemnowłosa kobieta i uśmiechając się z zaszklonymi oczami, szepnęła:
- Tato, jak dobrze cię widzieć…
Uśmiechnął się do niej delikatnie, a wtedy brunetka wciąż z lekkim uśmiechem na
ustach zaczęła schodzić ze schodów. Nie zdążyła jednak zejść z czterech stopni, gdy zarówno ona, jak i Kage usłyszeli opanowany męski głos:
- Aya.
Wampirzyca natychmiast zatrzymała się, a z jej twarzy zniknął uśmiech, który
został zastąpiony wyrazem strachu. Hiou natomiast dzięki swojej mocy nie tylko
zobaczył lęk swojej córki, lecz również go odczuł. Po sekundzie on i Aya spojrzeli w miejsce, z którego dobiegł głos i zobaczyli
ciemnowłosego arystokratę stojącego na szczycie schodów i wpatrującego się w
dziewczynę ze stoickim spokojem. Po chwili zaczął on schodzić, a gdy znajdował się przy brunetce, mruknął opanowanym tonem:
- Powinnaś odpoczywać.
Nie patrząc na męża, cichym, piskliwym głosem zaczęła:
- Wiem, ale… Chciałam…
Nim skończyła mówić, Michael podniósł jej podbródek i
zmuszając ją, by na niego spojrzała, mruknął:
- Cii… Nic nie mów. - Przerwał na sekundę, nachylił się, by móc
namiętnie ją pocałować, po czym szepnął jej na ucho - Idź do pokoju,
porozmawiamy później.
Nie odpowiadając ani nawet nie potakując, Aya ruszyła ponownie do góry, lecz gdy miała już zniknąć za filarami, na chwilę zatrzymała się, spojrzała na ojca i przesłała mu
przepraszające spojrzenie.
Kage patrzył na całą tę scenę z niedowierzaniem. Uczucia, które emanowały z jego córki, najzwyczajniej w świecie go przerażały. Mimo
iż był świadomy, że Aya raczej nie jest chociażby w
najmniejszym stopniu szczęśliwa, nie przypuszczał, że gdy tylko pojawi się Michael, owładnie nią takie przerażenie, żal i wręcz histeria. Ponadto nie mógł pojąć, jak Michael mógł przy nim tak się w stosunku
do niej zachować. Gdy ją pocałował, Kage mógł poczuć, jak bardzo Aya poczuła się
zawstydzona i zażenowana tym faktem. To wszystko sprawiło, że nie był w stanie
zrobić ani wyksztusić z siebie czegokolwiek, dopóki nie
usłyszał głosu Michaela:
- Co ty tu robisz? Ostatnio chyba
dałem ci wystarczająco do zrozumienia, że nie życzę sobie żadnych
niezapowiedzianych wizyt, prawda?
Jakby oprzytomniawszy, Kage przeniósł wzrok na Michaela, który znalazł się tuż przed nim i mruknął:
- Wiem, ale teraz, kiedy Aya
jest w ciąży, chyba mogę się z nią zobaczyć, prawda?!
Hell westchnął, po czym
odparł beznamiętnym głosem:
- Naturalnie, że tak. Zresztą nigdy nie powiedziałem, że nie zobaczysz się z moją żoną. Tylko że… Zrobisz to, gdy ja tak powiem - dokończył, podnosząc na
szarookiego rubinowe tęczówki.
Kage przez kilka chwil nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. W końcu, nie mogąc wymyślić nic lepszego, rzucił:
- Ale czemu?! Zrozum, Ayi jest potrzebne wsparcie, zwłaszcza teraz! Poza tym coś ty jej, do diabła, zrobił, że tak panicznie się ciebie boi?!
- Kage, nie podnoś głosu w moim domu. Wiem, że ona teraz tego potrzebuje, ale o to się nie martw, już dawno o to zadbałem, a jeżeli chodzi ci o strach, to chyba rozumiesz, że kobiety w jej stanie są niestabilne
emocjonalnie…
- Michael, nie wmówisz mi, że to przez
ciążę! - warknął Kage, nie mogąc już nad sobą zapanować.
Jego zięć westchnął i odparł
opanowany:
- Nic mnie nie obchodzi, co myślisz. Aya na
razie potrzebuje spokoju, więc nie powinna póki co się z tobą widywać. Jak będzie to możliwe, dam ci znać, teraz więc
opuść moją posiadłość.
Kage złapał go za ramię i krzyknął:
- To moja córka, Michael, zrozum!
Syn Wyroczni westchnął i ściągając zaciśniętą dłoń Kage, powiedział spokojnie:
- Powiedziałem ci, że mojej żonie potrzebny jest spokój…
Spotkasz się z nią już niedługo, ale jeszcze nie dziś.
Po tych słowach po prostu skierował się po
schodach na piętro, nie czekając na odpowiedź rozmówcy. Kage z niedowierzaniem się w niego wpatrywał. Co miał zrobić? Jak wymusić na Michaelu
możliwość spotkania z własnym dzieckiem? Gdy tak zastanawiał się nad tym, usłyszał znajomy głos:
- Kage-sama, proszę iść… Nie wiem, co się stało, kiedy byłeś
tu ostatnio, ale Aya-sama od tego dnia bardzo się
zmieniła…
Hiou wpatrywał się w służkę swojej córki
szeroko otwartymi oczami. Co to miało znaczyć? Czy to
możliwe, że to z jego winy coś stało się jego dziecku?!
On chciał po prostu się z nią zobaczyć! Ale jeżeli Michael naprawdę wyżywa się przez niego na Ayi…?
Po kilku sekundach skinął głową i z
krwawiącym sercem ruszył do wyjścia. Głowa mu pękała, serce piekło od żalu, podobnie jak oczy od powstrzymywanych łez.
Nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, następnych kilka godzin spędził na spacerowaniu po różnych uliczkach.
Czemu ciągle powtarza te same błędy z
przeszłości? Gdyby był bardziej zdecydowany i nie był
takim wielkim tchórzem, może nie
musiałby składać tej przeklętej przysięgi, a dziś udałoby mu się zobaczyć
córkę, która z jego winy jest żoną takiego drania?
- Aya-chan - rozległ się w komnacie męski głos. Brunetka
leżąca bokiem na łóżku odwróciła się do właściciela owego głosu i spojrzała na
niego oczami niewyrażającymi żadnych uczuć, tylko pustkę. Czarnowłosy mężczyzna z lekkim
uśmiechem podszedł do niej, usiadł i głaszcząc ją po głowie, powiedział - Świetnie się zachowałaś. Zrobiłaś to, co ci
kazałem.
Kiedy skończył mówić, nachylił się i namiętnie pocałował wampirzycę, która w najmniejszym stopniu nie
odwzajemniła jego pieszczoty. Gdy ponownie patrzył w jej oczy, położył dłoń na już lekko zaokrąglonym brzuchu i uśmiechając się dobrotliwie, szepnął żonie na ucho ciepłym głosem, jednocześnie całując jej policzek:
- Naprawdę cieszę się, że jesteś taka grzeczna, a już niebawem urodzisz nasze dziecko. Dajesz mi tak wiele szczęścia…
***
Czarnowłosa wilczyca trzymała w ramionach
śpiące trzytygodniowe niemowlę i lekko się do niego uśmiechała. Jej brat
wpatrywał się natomiast w chłopca leżącego spokojnie w łóżeczku i błądzącego
wzrokiem zielonych ocząt po suficie i również uśmiechał się z rozrzewnieniem. Odwrócili się od buź
dzieci dopiero, gdy
usłyszeli spokojny kobiecy głos:
- Lauro, Hope naprawdę cię lubi! Strasznie szybko zasypia, gdy trzymasz ją na rękach.
- Pewnie
dlatego, że wymyśliła
jej imię - dodał wilkołak, śmiejąc się.
Przez pierwsze dwa dni od narodzin dzieci ani Elizabeth, ani Rafael nie mieli
pomysł na imię dla córki. O ile dla syna nie
stanowiło to żadnego problemu (choć wszyscy byli nieco skonsternowani tak
oryginalnym imieniem), o tyle dla dziewczynki nic im
nie pasowało. Gdy Laura przysłuchiwała się ich debacie na ten właśnie temat, wpatrując się w bratanicę rzuciła, że skoro jej bliźniak
nosi imię oznaczające nadzieję, to może Hope byłaby odpowiednia. Rodzice
dziewczynki od razu zgodzili się na tę propozycję.
Nastolatka zaśmiała się i stwierdziła, że to bardzo
prawdopodobne, na co
rodzice maluchów wybuchli śmiechem, po czym
Elizabeth wzięła od wilczycy córkę i położyła ją w łóżeczku koło jej brata, któremu powoli zamykały
się oczka. Sekundę później, gdy głaskała bliźnięta na dobranoc, usłyszała poważny głos
Laury:
- Clarinos
jeszcze nie wiem o dzieciakach, prawda?
- Nie… Noszę się z napisaniem do
niej, ale nawet
nie wiem, jak zacząć - wzdychając odparł Rafael.
Laura
spochmurniała i patrząc na śpiące maluchy, mruknęła:
- Musicie to
jak najszybciej załatwić. Lepiej żeby
ciotka dowiedziała się od was niż jakoś inaczej.
Rafael dobrze wiedział, że jego
siostra ma rację. Wreszcie
będzie musiał przyznać się ciotce do swojego błędu. Jeżeli tego nie zrobi, popełni kolejny…
Dwa dni po tej rozmowie w domu Collins tuż przed wieczorem
pojawił się gość, którego nikt
się nie spodziewał.
Victor przyglądał się wnuczce, którą kołysała Vanessa i uśmiechał się błogo.
Tom natomiast wpatrywał się we wnuka, którego na
rękach trzymał Rafael. Obaj mężczyźni mieli identyczny wyraz twarzy. Elizabeth, która siedziała razem z Laurą na kanapie
i obserwowała całą tę sytuację, rzuciła chichocząc:
- Tato, nie wiem, czy wiesz, ale ty i Victor macie
takie same miny, gdy
patrzycie na maluchy…
- Fakt. Hope i Espoirn chyba u
wszystkich wywołują te same uczucia i łagodzą obyczaje - dodała Laura, również się śmiejąc.
Wilkołak i wampir spojrzeli na siebie ze zdziwionymi minami i oboje westchnęli z
rezygnacją, uśmiechając
się pod nosem, na co
wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Odkąd pojawiły się
bliźnięta, chcąc nie chcąc zarówno ojciec
Rafaela, jak
Elizabeth musieli się tolerować. I choć początkowo ich stosunki były ogromnie
oficjalne, to po jakimś
czasie można było powiedzieć, że na swój sposób się ze
sobą zaprzyjaźnili.
Tę rodzinną
sielankę przerwał wilczy zapach, którzy
niespodziewanie wszyscy wyczuli. Elizabeth szybko podbiegła do matki i biorąc
na ręce córkę, zaczęła
wpatrywać się w drzwi, do których
ktoś zapukał. Victor podszedł do nich i otworzył je. Ujrzał w nich kobietę, która obrzuciła go
chłodnym spojrzeniem i patrząc za niego, mruknęła:
- Czyli to, co powiedział mi
Wybranka, to prawda… -
Na końcu warknęła - Czy ktoś z was może mi, do diabła, wyjaśnić, co to wszystko ma znaczyć?!
Rafael oddał syna Vanessie i podszedł do ojca, po czym powiedział:
- Wczoraj
wysłałem do ciebie list, w którym
wszystko ci wyjaśniłem… To mój syn i
córka, są bliźniętami.
Clarinos ominęła ich i wszedłszy do salonu, zaczęła wpatrywać się w
niemowlaki i mrużąc oczy, warknęła:
- Nie obchodzi
mnie to! Pytałam się, co w ogóle
mają znaczyć te bachory?! Przecież mówiłam wam, do diabła, o tej przeklętej przepowiedni!
Rafael podszedł do
ciotki i wyjaśnił:
- Uspokój się…
Zrozum, dowiedziałem
się o tym, gdy
przyjechałem do domu…
- I co mnie to
obchodzi?! - warknęła
blondynka, po czym
dodała - Nawet jeżeli
byliście na tyle głupi, by doszło to
pojawienia się tego
potwora, to mieliście
aż nadto czasu, by się go
pozbyć, a wy sobie
tu spokojnie siedzicie jak gdyby nigdy nic!
- Co ty chcesz
powiedzieć? - szepnęła z
przerażeniem Lili, mocniej
przytulając córkę, która pod wpływem podniesionego głosu
królowej zaczęła popłakiwać.
- To, że powinnaś zabić te
bachory, gdy były
jeszcze w twoim brzuchu! Skoro tego nie zrobiłaś, masz to zrobić teraz!
- Ciociu, opanuj się, przecież to tylko
niemowlaki - mruknęła
spokojnie Laura, na co Clarinos
prychnęła:
- To nie są
zwykłe niemowlaki, Lauro. Wy nic nie rozumiecie, przez nie cały ród
królewski zostanie zniszczony! Nie mam
zamiaru umierać, bo wam się
zachciało wychowywać jakieś małe potwory! - warknęła na
końcu.
- Clarinos, uspokój się, przecież nie mamy
zamiaru pozwolić, by wyrosły
na jakieś demony. Poza tym
sama widziałaś, że w
przepowiedni była mowa tylko o chłopcu, a ja mam jeszcze córkę…
- Nic mnie to
nie obchodzi! Macie się ich pozbyć, jasne?!
Na te słowa Elizabeth zaczęła się cała trząść, a maluch jeszcze
bardziej płakać. Vanessa stojąca obok niej przytuliła ją. Rafael położył dłoń na ramieniu
ciotki i mruknął poważnym
tonem:
- Nie pozwolę, by ktokolwiek tknął i obrażał moje dzieci, rozumiesz? Powinnaś chyba iść i
ochłonąć…
Kobieta spojrzała na niego wzrokiem mrożącym krew w żyłach i warknęła:
- Skoro tak
stawiasz sprawę, to muszę cię
ostrzec, że będę
bacznie obserwować wszystko, co wiąże się
z tymi dzieciakami. Jeżeli będzie coś, co mi się
nie spodoba, osobiście je
zabiję, więc radzę
wam uważać! - Ostatnie słowa powiedziała, spoglądając na
wszystkich obecnych.
Gdy Clarinos skończyła mówić, nie czekając na
jakąkolwiek reakcję ze strony Collinsów czy Victora, Laury i Rafaela, wyszła z domu Toma. Jak
oni mogli być tak spokojni, tak nieodpowiedzialni?! Rozumiała, że byłoby im ciężko
zabić niemowlaki, ale przecież
mogli podać coś Elizabeth, żeby w ogóle
ich nie urodziła! Ona naprawdę już bała się tego chłopca… Z tego, co powiedziała jej
Penelopa, ten dzieciak
zniszczy rodzinę królewską. Ona nie
chciała umierać. Tak bardzo
się tego bała… Bała się kary za zabójstwo ojca…
***
Aya Hell siedziała w swoim pokoju i czytała kolejny list z
gratulacjami od jakiejś wampirzej rodziny. Mimo iż była w już w piątym miesiącu, wciąż przychodziły listy
z tych bardziej odległych miejsc, dokąd wiadomość o przyszłym
dziedzicu rodu Hell i Hiou doszła zapewne z dość dużym opóźnieniem.
Westchnęła, odłożyła list i spojrzała na widok
za oknem. Jesień już powoli ustępowała zimie, więc widok był bardzo ponury, jednak pogoda już od
jakiegoś czasu przestała wpływać na jej nastrój. Dawniej, gdy przez gęste chmury nie przedostawał się
żaden promyk słońca, wpadała w dziwną melancholię, natomiast gdy była
cudowna pogoda, automatycznie
miała lepszy nastrój, niezależnie
jak kiepski miała wcześniej humor, teraz tak
nie było… Po kilku minutach oderwała wzrok od szyby i podeszła do lustra. Jej
czarne, rozpuszczone włosy opadały jej na ramiona, szare oczy patrzyły na nią bez żadnego
wyrazu, a
zaokrąglony brzuch już od jakiegoś czasu zdradzał jej odmienny stan. Położyła na nim swoją
dłoń i spojrzała na niego. Sama nie
wiedziała, co powinna
myśleć o dziecku, które
rozwijało się pod jej
sercem. Z jednej
strony wiedziała, że powinna
je kochać i z niecierpliwością czekać na jego narodziny, w końcu była jego matką, lecz z drugiej… Czasami
tak bardzo chciała, by go nie
było… Choć to ją przerażało, w takich
chwilach pragnęła, by ono w
ogóle się nie urodziło. Wówczas zastanawiała się nawet, czy by nie poprosić Suzue, do której miała
bezgranicze zaufanie, by podała
jej coś, co zabiłoby
tę część Hell w niej siedzącą.
Zawsze jednak opamiętywała się i odczuwała ogromne wyrzuty sumienia na samą
myśl o tym. W końcu ta
istota nie była niczemu winna. Jednak takie
tłumaczenia nie pomagały jej, gdy czuła, że nosząc cząstkę
Michaela, on posiadł
nie tylko jej ciało, ale też coś jeszcze
cenniejszego, że jej ciało przez to jest jeszcze bardziej zbrukane. Widząc
swoje odbicie, przypominała
sobie każdy dotyk, każdy pocałunek męża. Dostawała
mdłości nie tylko na te wspomnienia, ale również
na myśl, że jej
dziecko może być podobne do swojego ojca. Niemal
codziennie borykała się z wątpliwościami, czy w takiej
sytuacji będzie zdolna je pokochać, a jego widok
będzie przypominał niechciane wspomnienia. Przecież gdyby tak się stało, jak miałaby być dla niego dobrą
matką? Jak miałaby opiekować
się kimś, kto samym swym wyglądem będzie
sprawiał jej ból? Widząc, jak powoli
pokoik dla jej syna czy córki jest urządzany, nie potrafiła czuć nic innego jak tylko
przygnębienie. Nie potrafiła
cieszyć się z rzeczy dla dziecka, które
pokazywał jej mąż, a gdy kazano
jej wybrać dla niego kołyskę, niemal się
rozpłakała. Jednak najbardziej nienawidziła, gdy Michael z tym swoim diabelskim uśmiechem
dotykał jej brzucha. Czuła się wówczas jak jego własność…
Jej rozmyślania przerwał odgłos otwieranych drzwi. Spojrzała
na ciemnowłosego mężczyznę, który z
lekkim uśmiechem się jej przyglądał, a po chwili
rzucił:
- Kochanie, ciąża naprawdę ci służy, wyglądasz cudownie!
Aya nie
odpowiedziała, tylko lekko
się rumieniąc, spuściła
wzrok, patrząc pod
nogi. Mężczyzna natomiast podszedł do niej, objął ją od tyłu i całując w
policzek, szepnął jej na ucho pociągającym
głosem:
- Mam dla
ciebie prezent. Na
jutrzejszy wieczór zaprosiłem twojego ojca.
Wampirzyca spojrzała na Michaela szeroko otwartymi oczami, po czym wydukała nieco
drżącym głosem:
- Zobaczę tatę? Nie żartujesz?
Hell położył dłoń na policzku żony i uśmiechając się
dobrodusznie, stwierdził:
- Oczywiście, że nie żartuję. Powiedziałem ci przecież, że gdy będziesz grzeczna, spotkasz się z Kage, prawda?
Wciąż nie
mogąc uwierzyć w to, co usłyszała, dziewczyna skinęła głową, nadal wpatrując się w
twarz męża, który bez
przerwy uśmiechał się do niej. Po chwili ciszy pocałował jej czoło, po czym ponownie na nią
patrząc, rzucił:
- Dobrze, kochanie, teraz sobie odpocznij. Później każę ci przynieść
herbatę, którą poleciła ci pić moja matka. - Położył dłoń na jej brzuchu, po czym dodał - Wszystko dla dobra naszego
dziecka, prawda?
Aya przytaknęła, a sekundę
później została w pomieszczaniu sama. Usiadła na krześle i przymykając powieki, uśmiechnęła się sama do
siebie.
Michael dotrzymał słowa. Naprawdę
zobaczy ojca!
***
Kage Hiou przekroczył próg posiadłości zięcia, nie mogąc powstrzymać
radości na myśl, że wreszcie
porozmawia z córką. Nie miał pojęcia, jak to
będzie wyglądać, ale nie
obchodziło go to, liczyło się
tylko to, że ją
zobaczy, że usłyszy jej głos… O niczym innym nie mógł myśleć od chwili, gdy tydzień temu dostał
list od Michaela Hell.
Gdy znalazł się w salonie, Michael
pojawił się nie wiadomo kiedy i po oficjalnym powitaniu kazał mu iść za sobą.
Gdy znaleźli się w
mniejszym, aczkolwiek
pięknie urządzonym pomieszczeniu, brunet
rzucił:
- Rozgość się, a ja przyprowadzę Ayę.
Nie czekając na odpowiedź, po prostu
wyszedł, zostawiając
gościa samego. Zamiast usiąść sobie
na jednej z sof, Kage chodził w
kółko, nie mogąc
opanować nerwów. Czas wydawał mu się płynąć niemiłosiernie powoli i choć zdawał
sobie sprawę, że to jego
własna wyobraźnia, wydawało mu
się, że czeka już całe wieki.
W końcu jednak drzwi otworzyły się i stanęli w nich Michael i Aya. Kage miał ochotę
natychmiast ją przytulić, ale jego
entuzjazm przygasiła twarz jego córki. Jej mina nie wyrażała niczego. Ani
radości, ani smutku, nic… Nie
patrzyła na niego, tylko pod
nogi, a ręce miała
złożona na zaokrąglonym brzuchu. Kage już miał coś powiedzieć, gdy Michael, całując żonę w czubek
głowy, powiedział:
- Porozmawiajcie
sobie teraz, a ja za
jakiś czas do was wrócę.
Podniósł je podbródek i muskając jej wargi swoimi, pogłaskał ją po głowie, po czym nie czekając na
niczyje słowa, opuścił
pokój. Gdy zostali sami, Hiou podszedł
do niej i nie mogąc się powstrzymać, przytulił ją, witając ja ciepłymi
słowami. Zasmuciło go, że gdy on
trzymał ją w objęciach, ona stał wyprostowana
jak struna, zupełnie
jakby bała się okazać jakiekolwiek uczucia. Czuł jednak, że mimo iż nie było tego
po Ayi widać, ona naprawdę
cieszyła się, że go widzi. Gdy odsunął się od niej, wskazał na sofę i lekko
się uśmiechając, zaproponował, by usiedli. Dziewczyna
lekko skinęła głową i zajęła najbliższe miejsce siedzące. Hiou ukucnął naprzeciwko
wyprostowanej jak struna córki i biorąc jej dłonie w swoje oraz spoglądając na jej
spuszczoną i zasłonięta przez włosy twarz, zapytał, jak się czuje. Dziewczyna, nie podnosząc głowy, odparła bezbarwnym
głosem:
- Dobrze… Amica
mówi, że nic mi
nie jest, a dziecko
rozwija się prawidłowo.
- Jak to Amica?
Aya, co ty masz na myśli? - zdziwił się Kage, na co córka odparła tym samym pustym tonem:
- Ona co jakiś
czas przyjeżdża i zajmuje się mną i
dzieckiem. Sprawdza, czy wszystko jest w
porządku, mówi mi, co mam jeść,
co złagodzi objawy ciąży i tak dalej…
Kage ze przerażeniem wpatrywał się w swoje jedyne dziecko i
zabrakło mu słów. Nie miał najmniejszego pojęcia, jak miał ją pocieszyć czy choćby złagodzić
ból spowodowany tym wszystkim, co musi
przechodzić. Bał się, że cokolwiek
powie, będzie to
coś, co zamiast jej pomóc, jeszcze bardziej jej
zaszkodzi - jak wówczas, gdy na siłę chciał ją
zobaczyć. Położył dłoń na jej zimnym jak lód policzku i wyszeptał jaj imię.
Choć chciał coś jeszcze powiedzieć, przerwała mu, szepcząc bezbarwnym głosem:
- Tato, nie mogłabym wrócić do domu, chociaż do narodzin dziecka?
- Przerwała na sekundę i
dodała wzdychając - Oczywiście, że nie, Michael się nie
zgodzi…
Hiou wpatrywał się w córkę, zszokowany jej pytaniem.
Dzięki swojej mocy czuł, jak bardzo Aya jest
zmęczona, załamana i wystraszona, a
jednocześnie jak bardzo zobojętniała na wszystko, co wokół niej się działo. To było tak
nienormalne, tak inne niż to, czego się
spodziewał… Obawiał się widoku załamanej, płaczącej i przerażonej Ayi, ale to, co miał przed sobą, wydawało mu się jeszcze straszniejsze. Po chwili, zdobywając się na jakieś
słowa, zaczął:
- Dziecko, obiecuję ci, że…
Aya jednak
jakby nie zwróciła uwagi na te słowa, tylko
spokojnym głosem zaczęła wypytywać:
- Co u mamy?
Wszystko w porządku? Pozdrowisz ją ode mnie?
Zdziwiony nagłą zmianą tematu, odparł:
- Tak, u niej wszystko dobrze. Kazała cię pozdrowić i ucałować.
Bardzo za tobą tęskni…
Aya uśmiechnęła się leciutko, wyciągając ręce spod dłoni ojca
i nerwowo bawiąc się końcówkami swoich rozpuszczonych włosów, szepnęła:
- Ja za nią
też… Brakuje mi jej
głosu, rad…
Kage, nie bardzo
wiedząc, co powinien
dalej zrobić, po chwili wstał
i usiadł obok córki, po czym po
prostu ją przytulił i zaczął głaskać po włosach. Dziewczyna, choć na początku była
spięta, to po
niedługim czasie bez słowa objęła go i ukryła twarz w jego ramionach. Trwali
tak w ciszy przez kilka minut, aż Kage
uśmiechając się rzucił:
- Czemu nie
spięłaś włosów? Przecież zawsze mówiłaś, że rozpuszczone ci
przeszkadzają i cię denerwują.
Aya
niespodziewanie po tych słowach odsunęła się od ojca i ponownie zaczynając
bawić się swoim czarnymi końcówkami, mruknęła:
- Michael woli, gdy ich nie związuję. Poza tym tak jest
wygodniej, bo jak je spinam, on i tak zaraz
mi je rozpuszcza…
Kage patrzył na swoje dziecko z przerażeniem. Co ona musiała
przeżywać? Nie
potrafił sobie nawet tego wyobrazić. Chcąc ją jakoś wesprzeć, zaczął:
- Aya, wiesz przecież, że...
Jednak nim zdołał skończyć mówić, otworzyły się drzwi i w pomieszczeniu rozległ
się męski głos:
- Na dziś
wystarczy, Aya musi
odpocząć.
Natychmiast
wstała z kanapy i na pożegnanie oficjalnie skinęła głową, po czym bez żadnego
słowa wyszła z salonu.
Gdy Kage został sam na sam z synem Wyroczni, mruknął do niego:
- Michael, czy Aya na czas ciąży
mogłaby się przenieść do nas? Tam miałby spokój, opiekę… Poza tym Maaya
udzieliłaby jej wsparcia i porad…
Mężczyzna westchnął i patrząc na
teścia zmrużonymi oczami, prychnął:
- Jeszcze
czego… Zapewniłem mojej żonie odpowiednią opiekę, więc nie musisz się o to martwić.
- Michael, proszę, to jest jej naprawdę potrzebne…
Jeszcze
bardziej mrużąc krwiste oczy, brunet rzucił:
- Kage, mówię ostatni raz. Moja żona zostaje ze mną.
Jasnowłosy arystokrata spuścił głowę i nic już nie powiedział, bo niby jakich
argumentów mógłby użyć? Tak bardzo żałował, że popełnił
tak wiele błędów, które
doprowadziły do małżeństwa jego córki…
***
- Siostrzyczko, czemu od kilku dni
jesteś taka przygnębiona? Coś się stało? - spytał jasnowłosy
łowca, siadając obok srebrnowłosej
kobiety na ławce ustawionej na niewielkiej altance. Nie odrywając wzroku od zachodzącego słońca, dziewczyna wyznała cichym
głosem:
- Czasem po
prostu chciałabym odpocząć od tego wszystkiego… Nawet nie masz pojęcia, jak to jest mieć
świadomość przyszłych wydarzeń. Jak to jest
nie móc pomóc innym, mimo iż wie
się, jak to zrobić… Jak to
jest nie być pewnym, co mówić, a co nie… Boję się, że znów popełniłam błąd.
Mężczyzna spochmurniał i kładąc dłoń na zimnych rękach siostry, szepnął:
- Penelopo… Bycie Wybranką to ogromna
odpowiedzialność, może
powinnaś dokądś wyjechać? - Przerwał na moment i
unosząc lekko kącik ust, dodał - Może nawet kogoś poznać?
Kobieta spojrzała na brata, uśmiechnęła się dobrodusznie i
kręcąc przecząco głową, wyjaśniła:
- Nie, braciszku… Królowa
Clarinos bardzo mnie teraz potrzebuje i choć tak
jak poprzedni władca prawie w ogóle mnie nie słucha, to jednak jestem tu potrzebna. Poza tym nie chcę nikogo poznawać. Dobrze wiesz, że nie chcę nikogo więcej poza tobą
i twoja uroczą rodziną.
Blondyn objął siostrę ramieniem i stwierdził poważnym tonem:
- Przestań tak martwić
się o rodzinę królewską. Nie jesteś
przecież winna ich głupoty i hardości. A co do ważnych osób…
Siostrzyczko, chcę, żebyś była szczęśliwa i
miała kogoś, kto będzie
ci pomagać i wspierać w twojej ciężkiej drodze…
Penelopa przeniosła spojrzenie na horyzont i wyznała
beznamiętnym głosem:
- Ja nie mogę
się zakochać, jeżeli o to
ci chodzi. Poświęcę się
pracy w pałacu, to moje
zadanie. - Spuściła głowę i patrząc
na swoje dłonie, dodała
szeptem - Wiesz, ktoś mi kiedyś
powiedział, że żadna z
nas nie miała łatwego życia. To nasza
pokuta za błędy pierwszych Wybranek…
***
Czarnowłosa, niespełna piętnastoletnia dziewczynka
obudziła się w komnacie, w której jej ojciec trzymał swoje księgi. To właśnie
tam wuj w tajemnicy uczył ją czytać i pisać. Rozejrzała się dookoła, lecz nigdzie nie zobaczyła Płomienia. Nagle
spłonęła rumieńcami na wspomnienie tego, czego dopuściła się poprzedniej nocy. Błyskawicznie
trzęsącymi się dłońmi zebrała swoje ubranie i zakładając na siebie wierzchnią
tunikę, szybko
pobiegła do swojej komnaty, trzymając w ręku swoją suknię i resztę odzieży.
Gdy
niepostrzeżenie przemknęła do swojej sypialni, rzuciła odzież na łoże, by móc opłukać twarz zimną wodą znajdującą się w miednicy.
Wytarła twarz bawełnianym ręcznikiem i spojrzała na swoje odbicie w lustrzanej
tafli.
Co ona
najlepszego narobiła?! Jak mogła w ogóle do tego dopuścić?! To było z jej
strony bezwstydne! Sama nie wiedziała, jak to się wydarzyło… W jednej chwili czytała jedną z ksiąg ojca, a w drugiej…
- Pani, dobrze spałaś? - niespodziewanie rozległ się w komnacie dźwięk
głosu jej służki.
W mgnieniu oka obróciła się w jej stronę i
patrząc na rudowłosą dziewczynę, odpowiedziała drążącym ze zdenerwowania, piskliwym
głosikiem, że całkiem dobrze. Służąca uśmiechnęła się i
zbierając odzież z łóżka, rzuciła w stronę dziewczynki:
- Pani, doprawdy? Wydajesz się dziś jakiś inna…
- Wydaje ci się, Kelyn - odparła, spuszczając wzrok i nerwowo się uśmiechając.
- Już dobrze, dobrze - rzuciła szybko kobieta, po czym dodała od niechcenia - Nie wiem, pani, czy wiesz, ale twój wuj zaraz wyjeżdża.
Dziewczynka
na te słowa przestraszyła się jeszcze bardziej i z szeroko otwartymi oczami wydukała:
- Ale jak to?! Dlaczego?!
Kelyn wyjaśniła, że jej wuj jeszcze przed świtem zaczął się pakować, a niedawno poinformował, że wraca do siebie, gdy tylko skończy przygotowania. Czarnowłosa
słuchała tego wszystkiego z drżeniem serca. Co to ma znaczyć?! Gdy służka skończyła mówić, dziewczynka kazała pomóc sobie w porannej toalecie. Gdy była już
ubrana, uczesana i tak dalej oraz dowiedziała się, gdzie jest Edan, natychmiast tam pobiegła. Znalazła go w towarzystwie
brata i ojca, którzy z szerokimi uśmiechami i ciepłymi słowami przywitali ją, po czym jej ojciec rzekł:
- Moje dziecko, zdążyłaś w samą porę, gdyż Edan właśnie wyjeżdża. Pożegnaj się z nim.
Dziewczynka
spojrzał na mężczyznę, który wpatrywał się w nią z nieodgadnioną miną i
kłaniając się, powiedziała drżącym głosem:
- Do zobaczenia, wuju. Mam nadzieję, że będziesz miło wspominać te odwiedziny…
Szatyn
stojący przed nią wziął jej dłoń w swoją i mruknął spokojnym tonem:
- Oczywiście, że będę dobrze je wspominać, moja droga. Cieszę się, że mogliśmy się zobaczyć po tylu latach i że
dotrzymywałaś mi swojego uroczego towarzystwa. Obiecuję, że za kilka miesięcy, gdy uda mi się załatwić swoje sprawy, wrócę tu - dodał, podkreślając ostatnie słowa.
Dziewczynka
podniosła na niego swoje ciemnoniebieskie oczy i lekko się uśmiechnęła.
Pięć
miesięcy później Kelyn odkryła, że jej pani jest w odmiennym stanie. Choć już od
pewnego czasu podejrzewała u niej ten stan, to pewność miała, gdy zauważyła, że od jakiegoś czasu ta wyraźnie przytyła. Gdy
powiedziała o tym odkryciu dziewczynce, ta rozpłakała się i zaczęła błagać, by nic nikomu nie mówiła. Widząc tak
przerażone, załamane i zdruzgotane bądź co bądź dziecko, jej serce ogarnęło ogromne współczucie dla
niej. Objęła ją i szepnęła ciepłym głosem:
- Spokojnie, dziecko, nic się nie bój. Pomogę ci ukrywać to, że oczekujesz potomka. Przede wszystkim będziemy musiały zakryć twój brzuch. To da się zrobić… Całe szczęście tylko ja cię
ubieram. Od dziś będę specjalnie zawiązywać twoje pasy, mam też doświadczenie jako akuszerka, więc z tym też sobie poradzimy…
- Dziękuję, dziękuję, co ja bym bez ciebie zrobiła? - wychlipała dziewczynka, przytulając się do służki i mając nadzieję, że dzięki niej jakoś sobie poradzi.
Po kilku tygodniach u jej ojca zjawiła się pewna
niewolnica o iskrzących się srebrem włosach, która wyjawiła mu całą prawdę.
Ach wiem że powinnam
dodać rozdział wczoraj ale eee cóż mój napad weny pokrzyżował mi plany no ale
dobra nie ważne nie będę tego komentować… W każdym bądź razie przepraszam jeszcze
raz ^ ^”
Rozdział dedtykuję
studentom którzy zaczynają rok akademicki ;-; Mam nadziej że znajdziemy czas na
przyjemność pomiędzy ćwiczeniami, wykładami a nauką Xd
Do następnego Suzu
*napisane 26.09.14*
OdpowiedzUsuńDobra, nie będzie długo, bo, jak wiesz, mam masę rzeczy do powtórzenia, ale cóż. Parę słów skrobnąć trzeba.
Duchy i Wybranka są siebie warci, wszystko, co mówią, muszą zawoalować, jak gdyby nie dało się inaczej! Niemniej jeśli jest się tak uważnym i wiernym czytelnikiem jak ja, da się wszystko ogarnąć. :D *tak bardzo skromna; próbuje się dowartościować po dobijających ćwiczeniach z japońskiego*
Ech, Laurze coś misja nie wyszła, Rafael to już w ogóle do niczego się w tej kwestii nie nadaje… Mikołaj był zły, Clarinos też się taka staje… Jak tak na to spojrzeć, to może i dobrze, że ten ród wyginie. (Znaczy teoretycznie, bo do końca nie wiadomo, jak to się rozwiąże.) x_x Wiem, że brzmi to chamsko, ale cóż, wybacz, tak mnie refleksja naszła.
Huhu, synek oczka odziedziczył po pożal się Boże tatuśku-pedofilu? Wyrazy współczucia, dziecko! A młodociana (nie)doszła matka nawet po śmierci musi krwawić z rany zadanej przez jakże ją kochającego tatusia? Czy to tylko taki chwyt podsycający dramaturgię sytuacji? xD Jeny, ale mnie czarny humor naszedł. To wszystko przez japoński, nie zwracaj na mnie uwagi!
Serio? Ja się pytam: serio? Dopiero miesiąc po jakże wspaniałej nowinie Pan M. łaskawie powiadomił o tym Kage?! No co za chamidło przebrzydłe! Kage i Maaya powinni być pierwszymi, którzy się o tym dowiedzieli, a nie! Jasne, do mamusi to poleciał od razu, a teściów to niełaska poinformować, co? Jeny, ja nie mogę, co to jest za bydlę! Seksowne, okej, ale bydlę. (Choć czuję, iż mówiąc tak, obrażam bydło. Przepraszam, zwierzątka! .<
Ech, widzę, że Eva czuje się u Dana jak ryba w wodzie. Jakże cudownie. Cieszmy się i radujmy. *beznamiętny ton*
Taa, krew Hiou i Hell nie powinna się zmieszać, ale co tam, zróbmy eksperyment i na to pozwólmy, zamieniając życie niewinnej dziewczyny w piekło! Hura. *wkurzona, nie przebierając w środkach planuje niejedno morderstwo*
Powiem Ci szczerze, że strasznie ciężko mi się ostatnio komentuje. Z jednej strony w grę wchodzą różnego rodzaju czynniki zewnętrzne (jak stres - na przykład pod tytułem „Boziu, co ja znowu robię zamiast się uczyć?!”), ale z drugiej… Wydaje mi się, że gdybym komentowała coś, co dopiero co przeczytałam, byłoby łatwiej, bo wszelkie emocje byłyby świeżynką. A w tym przypadku mamy sceny, które czytałam już dziesiątki razy. Co trzeba było powiedzieć, już powiedziałam - i to nieraz, bo przecież rozmawiałyśmy o M. i tak dalej tyle, że szok. No i czego bym nie napisała, w taki czy inny sposób się powtarzam. Ech. Z tego powodu nie będę się rozwodzić nad tragiczną sytuacją Ayi, tylko skomentuję ją w kilku zdaniach. Raz: naprawdę, naprawdę, naprawdę nie wyobrażam sobie takiego życia. Ciągły strach, upokorzenie, bezsilność. A teraz jeszcze ta ciąża + świadomość, że do poczęcia „na pewno” doszło podczas kary. No przecież zwariować można! Do tego jeszcze dodatkowy stres związany z częstymi odwiedzinami Amicy, teściowej z piekła rodem, jakże troskliwej i słodkiej! Dwa: Kage. Załamałabym się totalnie na jego miejscu. Gdyby jeszcze nie ta jego moc… Wtedy tylko domyślałby się, co się dzieje, a tak… Odczytywanie uczuć to niemalże jak odczytywanie myśli. A może nawet jest gorsze? Myśli to jedno, ale co, gdy ma się dostęp do czyjegoś serca…? Co jeśli można dowiedzieć się o kimś czegoś, czego nawet ta osoba może nie być świadoma? Przerażające. Tu tym bardziej, że mowa jest o jego własnym dziecku. Jedynym dziecku, umiłowanej córce. Nie ma słów, które mogłyby dobrze wyrazić, jak bardzo jest mi żal Kage. Oczywiście Maayi również, szczególnie przez wzgląd na to, iż nie ma możliwości ujrzenia córki i ogólnie jest zupełnie bezradna w świecie, w którym zdecydowała się żyć, ale jednak Kage… Nie dość, że wie, że to wszystko jego wina (jakby nie patrzeć), to jeszcze musi na to patrzeć (powtórzenie, ale kit z tym). A teraz jeszcze dowiedział się, iż przez jego pozornie niewinną niezapowiedzianą wizytę M. wyżył się na Ayi. Nie, naprawdę nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak on musi się czuć. Trzy: Michael jest takim chamem, że to się w głowie nie mieści. I jeszcze ten pocałunek na oczach Kage! Szczyt chamstwa. W ogóle to on jest tak wkurzający w tym ciągłym podkreślaniu swojej pozycji męża (tudzież pana i władcy) Ayi, że dramat…
UsuńTaa, niby krótko, a i tak więcej niż miałam pisać. A japoński czeka…
Ale, ale, odnośnie kilku ostatnich zdań: zamordowałabym Michaela (ze szczególnym okrucieństwem, oczywiście!) za każdym razem, gdy dotyka brzucha Ayi. Serio. Zabiłabym go, poprosiła Hiroshiego, żeby go ożywił, i znów zabiła. I znów. I znów. Dostał wszystko (dobra, prawie wszystko - kwestia czasu), czego chciał, a teraz jeszcze… No nie wiem, jak to określić, ale oczywiście chodzi o to, co Cię tak niezmiennie wkurza w moim punkcie widzenia. Kobieta jako swego rodzaju własność mężczyzny. Nie tylko jej „ciało zewnętrzne” zostało zbrukane, ale teraz też „wewnętrzne”. Świadomość, że rośnie w tobie część oprawcy, który skrzywdził cię jak nikt inny, musi być tak dobijająca, iż nie jestem w stanie wyobrazić sobie ogromu tej tragedii. Wiem, że masz w tej kwestii odmienne zdanie. Wiem, że można kochać takie dzieci. Ale nie wiem, czy ja bym potrafiła. Pewnie tak, ale nie chciałabym się o tym przekonać na własnej skórze. Nigdy w życiu.
„Naprawdę cieszę się, że jesteś taka grzeczna, a już niebawem urodzisz nasze dziecko. Dajesz mi tak wiele szczęścia…” - ja, mi, mnie, mój, moja, moje, bla, bla, bla. Co za parszywy egoista! We fragmentach tego typu naprawdę go nienawidzę! >.<
Ale sielanka. Biedny Espoirn do końca życia będzie miał kompleksy z powodu tak porąbanego imienia. .<)
UsuńOkej, nie wiem, co to ma być, ucięło praktycznie wszystko O.O Dobra, będziemy próbować do skutku *cichutko klnie pod nosem*
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńAle sielanka. Biedny Espoirn do końca życia będzie miał kompleksy z powodu tak porąbanego imienia… Hope lepiej się trafiło, może imię dla Espoirna też powinna była wybrać Laura? -.-
UsuńJeny, Rafael naprawdę taki ździebko bezużyteczny jest. Nawet listu do ciotki napisać nie potrafi. Jasne, nie dziwę się, że się tego boi, ale cóż, skoro był na tyle głupi, by zaliczyć wpadkę, powinien umieć ponieść wszelkie konsekwencje, nie tylko od czasu do czasu zająć się własnymi dzieciakami.
„Tato, nie wiem, czy wiesz, ale ty i Victor macie takie same miny, gdy patrzycie na maluchy…” - w sumie dlaczego Elizabeth zwraca się do Victora na ty? o.O Co za niewychowane dziecko. x_x Ech, brakuje mi Toma-choleryka i Victora z charakterkiem. A teraz co? Ze wszystkim się pogodzili i dali się ponieść jakże uroczej rodzinnej sielance jak cała reszta.
„Uspokój się… Zrozum, dowiedziałem się o tym, gdy przyjechałem do domu…” - to tak się dzisiejsza młodzież zwraca do ciotek? Kolejny niewychowany bachor… x_x
Ja się naprawdę nie dziwię Clarinos, że tak zareagowała i była wściekła. Na jej miejscu urządziłabym im „Meksyk z Kambodżą” (xD), a co! Jedno głupsze od drugiego, serio… No ale Clarinos przesadziła z tym, iż można było pozbyć się dzieci. Tak nie można i to potępiam, ale ogólnie rozumiem jej stanowisko. I strach, bo przecież wie, co ją może czekać.
O, i oto dochodzimy do mistrzowskiego opisu uczuć Ayi. Zawiera chyba wszystko, o czym Ci opowiadałam na zasadzie „co bym najprawdopodobniej czuła na jej miejscu”. Pozostaje mi więc tylko tego pogratulować, bo nie mam temu fragmentowi nic do zarzucenia! Oby więcej takich scenek! (Nie mówię, że z Ayą, tylko ogólnie takich rozkminek na tle psychologicznym.)
Nie no, wreszcie Pan M. poszedł po rozum do głowy, przynajmniej w jednej kwestii. Cóż, rzadkie i krótkie wizyty są lepsze niż żadne, prawda? Jego szczęście, że wreszcie na to pozwolił, bo inaczej nie miałby co liczyć na jakąkolwiek, choćby najmniejszą przychylność Ayi. Ale ogólnie to trochę dobijające, bo czego by nie robił, jakby nie postępował, wciąż zachowuje się jak treser. Jesteś niegrzeczna - dostajesz ostrzeżenie. Potem drugie, trzecie. Jeśli to nie skutkuje, dostajesz karę. Kiedy nie jesteś już w stanie oponować, coraz bardziej cię zmiękczamy, a następnie, gdy przez wystarczająco długi okres czasu jesteś grzeczną dziewczynką, zasługujesz na nagrodę. No brawo, mistrzu wychowania! x_x
Wizyta Kage jest tak… Sama nie wiem, jednocześnie dobijająca i pocieszająca, mam wrażenie. Nie wiem, które z tych wrażeń przeważa. Z jednej strony to okropne, jak czuje się Aya i przez co musi przechodzić, z drugiej… Mimo wszystko zobaczyli się wreszcie, mogli porozmawiać, przytulić się, wesprzeć jakoś…
UsuńW zeszłym semestrze, ucząc się historii Japonii, natrafiłam na wzmiankę o tym, że żony cesarzy na czas ciąży i wychowania maluchów przenosiły się do rodzinnych domów (co by siedziba władcy nie była zbrukana krwią o.O Ach, przesądy Japończyków!). No i o czym wówczas myślałam? Zamiast spróbować zapamiętać jakieś daty czy imiona, przypominałam sobie tę właśnie scenę. Niestety, na egzaminie mi to nie pomogło, ale grunt, że zdałam. xD
Żal mi Penelopy, ale rolę uwielbiania jej pozostawiam Tobie. xD *team Clarinos (bo tak cudownie nieidealną postacią jest xD)* W sumie dogadałaby się z Mayumi (moje kochane biedactwo!)… Szkoda, że żyją w innych bajkach i nie mogą się nawzajem wspierać, ciekawe, co by z tego wyniknęło, gdyby było inaczej…
Ech, no i na koniec przebłysk z przeszłości. Jeny, ja naprawdę nie wiem, co kierowało Edanem w tamtej chwili. Pedofil jeden no… x_x Żal mi tej małej, ale chociaż tyle, że miała wsparcie ze strony Kelyn. Ostatecznie nie na wiele się to zdało, ale jednak. Ale tak ogólnie to z takim pechem chyba trzeba się urodzić. x___x
Swoją drogą, relacje córka Ahearna (ona miała jakieś imię? nie pamiętam)&Kelyn przypominają mi te Aya&Suzu. Słodko ;_;
Jeju, miało być szybko i krótko, ale prawie trzy strony (jedenastką, bo jedenastką, ale jednak) chyba ciężko nazwać krótkim komentarzem. No nic, zwijam się i wracam do nihongo. Życzę weny i powodzenia w dalszym pisaniu! Oby M. dostał za swoje! .<)
Rozgryzłam to! Złamane serduszka wszystko psują w dodawaniu komentarzy. Dlatego wtedy mi ucięło i końcówkę poprzedniego. Tak więc:
UsuńOby M. dostał za swoje! *tu było złamane serduszko* (Albo nie - no nie potrafię się zdecydować! *tu ta zdenerwowana emotka, z którą różnie bywa, więc jej teraz nie wklejam*)
Dobra, chyba wreszcie się uda -.-'' Mały bajzel masz, ale to przecież nie moja wina! *teatralny gest w stylu sama-wiesz-kogo - i bynajmniej nie mam tu na myśli Voldemorta xD*
Dzięki za info! :*
OdpowiedzUsuńAh! Szczerze? Mogłabym opisać każdy akapit, dosłownie każdy, ale! Po kolei!
Oczywiście, że Wybranka, czy jakkolwiek ich tam nazywają, nie może mieć łatwego życia. Cóż, wg mnie takie osoby mają najbardziej przechlapane ze wszystkich innych ;/
Dodam, że ta retrospekcja na końcu daje wiele, wiele do myślenia!
Poza tym... Michael! Rozszarpałabym go! Aya sobie nie zasłużyła na takiego męża! Mam szczerą nadzieję, że w końcu Los ją od niego wybawi... Co do Kage-lubię go, ale za tę przysięgę, małżeństwo i parę innych rzeczy, to bym go oskalpowała. No i musze wrócić do Michaela-szczerze? Mogłabym być jego żoną. A wiesz czemu? Bo po pierwsze: zmieniłabym jego zycie w piekło. Po drugie: dałabym mu popalić na każdym froncie. Po trzecie: sprawiłabym, że straciłby głowę *szatański uśmiech*. Cóż, ale to ja. No i dodam argument numer cztery: tata i moim bracia nie daliby mu chodzić po świecie, gdyby zrobił mi to co Ayi.
Oh no i druga sprawa... Wizyta Clarinos. Cóż, ja to mam taka teorię na temat przepowiedni- spełniają się wtedy, gdy chcemy je powstrzymać. Dlatego właśnie Clarinos powinna dać sobie siana (że tak powiem kolokwialnie). Co się stało, to się nie odstanie.
Dzięki za komentarz u mnie :D Widzę ekspresję i moc uczuć xD Rozdział jak widzę, wywołał ostrą reakcję :D
Pozdro i weny!
K.L.
PS. zapraszam na home-kiran.blogspot.com ;)