Zwykła historia zwykłej kobiety

Większość ludzi dzieciństwo wspomina z rozrzewnieniem i jako najlepsze lata w swoim życiu, gdzie było ono beztroskie, a jedyne, co napełniało serce lękiem, to nieistniejący potwór czający się pod łóżkiem… Choć zapewne taki stan w pewnym stopniu spowodowany tym, że czas zatarł ślady dawnych lęków, bólu czy zmartwień… Anastazja nie była w tym wyjątkiem. Była to przeciętnej urody kobieta o długich, ładnych włosach w kolorze gorzkiej czekolady i piwnych oczach często ukrywających się za zasłoną długich, czarnych rzęs.
Matka, choć nie była zbyt wylewna w uczuciach, to Anastazja dobrze wiedziała, że jest przez nią kochana. Dla ojca natomiast była ukochaną córeczką i oczkiem w głowie. Babcia dziewczyny rozpieszczała ją i na wszystko jej pozwalała. Miała jeszcze starszego brat Adama i młodszą siostrę Cecylię. Jak to bywa w rodzeństwie, wybuchały między nimi sprzeczki, ale każde z nich czuło się po niej okropnie i czym prędzej chciało się pogodzić.
Tak więc dziecięce lata Anastazji mijały w szczęściu, beztrosce i miłości. Jednak dzieckiem nie można być wiecznie ani też nie można cofnąć się w czasie, by znów żyć w tym cudownym świecie, gdzie otoczonym się jest najszczerszą miłością… Och, jak Anastazja tego żałowała!
Sama nie wiedziała, kiedy upłynęły te wszystkie lata i z małej, radosnej dziewczynki stała się dorosłą kobietą, która jednak nieustannie miała głowę w chmurach. Nie pojmowała też, dlaczego nie zauważyła, że ludzie i świat wokół niej tak bardzo się zmienili… Ukochana babcia zmarła, gdy dziewczyna miała czternaście lat. Siostra była niezwykłej urody i być może dlatego wyrosła na próżną, zadufaną w sobie kobietę, co niejednokrotnie sprawiało, że Anastazja czuła, że żaden chłopak nie spojrzy na nią. Adam z kolei w trakcie tych wszystkich lat odsunął się od sióstr, z którymi wcześniej miał znakomity kontakt. Miał swoje sprawy i swoich znajomych, więc co go obchodziły siostry…?
Gdy Anastazja wreszcie uświadomiła sobie, że nie jest już dzieckiem, a jej rodzeństwo ma swój własny świat, do którego nie ma wstępu, miała dwadzieścia lat. Czuła wtedy, jak w jej serce wbijają się setki cierni i rozdzierają je. Było to dla niej o tyle ciężkim przeżyciem, że nie miała komu się wygadać. Anastazja uważała, że jej przyjaciółki, a właściwie znajome, które miała (a nie było ich dużo) nie potrafiły jej zrozumieć, a poza tym nie umiała mówić o swoich uczuciach. Zawsze, gdy chciała powiedzieć, co tak naprawdę czuje, brakowało jej słów. Nie miała też chłopaka, gdyż, jak sama mówiła (i słusznie), dla nich była niewidoczna. Żaden nie zwrócił na nią uwagi, w sumie trudno zrozumieć dlaczego… Może dlatego, że miała zbyt przeciętną urodę, przez co dla nikogo nie było wystarczająco piękna…? I choć od dzieciństwa kochała książki, to w końcu stały się dla niej ucieczką od realnego świata i codziennych zmartwień.
Tylko w świecie zadrukowanych stron wszystko dobrze się kończyło, mimo iż bohaterowie mieli liczne przygodny i nieraz Anastazja drżała o ich los. To w nich mogła na powrót mieć kochające rodzeństwo czy znów być pięcioletnim dzieckiem. I, co najważniejsze, była święcie przekonana, że tylko w nich mogła poznać choć namiastkę miłości mężczyzny. Co się jednak później okazało, było nieprawdą. Kilka miesięcy po swoich dwudziestych urodzinach, gdy zaczęła praktyki w bibliotece (studiowała bibliotekoznawstwo), poznała ciemnowłosego mężczyznę imieniem Daniel. Gdy tylko przekroczył próg biblioteki, w której pracowała, przykuł jej uwagę, a gdy spojrzał na nią swoimi cudownymi piwnymi oczami, poczuła, jak jej policzki różowieją, a serce momentalnie przyspiesza. Wypożyczył dwie książki dla siostry (choć ona wtedy nie wiedziała, dla kogo one były), po czym wyszedł, a Anastazja była przekonana, że już nigdy więcej go nie spotka. Myliła się. Gdy skończyła pracę i wyszła z budynku, czekał na nią, opierając się o drzewo. Kiedy tylko ją zobaczył, podbiegł do niej i zapytał, czy nie mógłby towarzyszyć jej do domu. Szatynka był tym tak zaskoczona, że nawet nie myśląc nad tym, co robi, skinęła głową. Szli piechotą do jej domu jakieś dwadzieścia minut, w trakcie których chłopak wypytywał ją o najróżniejsze rzeczy. O imię, zainteresowania, co lubi robić w wolnym czasie… Dziewczynę nieco to peszyło, ale ku swojemu zdziwieniu, przy swoim towarzyszu nie czuła się zażenowana i nie wydawało jej się, że zachowuje się głupio (a u niej była to rzadkość, gdyż obecność mężczyzn ją krępowała).
Przez następnych kilka tygodni Daniel odwiedzał bibliotekę, w której pracowała, pod byle pretekstem, a pół roku po poznaniu się Daniel i Anastazja zostali parą…
Anastazja czuła się taka szczęśliwa. Miała kogoś, kto ją kochał i sprawiał, że nie czuła się już taka samotna, a ponadto fakt, że ma kogoś, uszczęśliwił jej rodziców, którzy już od tak dawna chcieli, by znalazła sobie jakiegoś chłopaka. Miała wrażenie, że przeniosła się do jednej ze swoich książek bądź że świat z jej ulubionych powieści przeniósł się do jej realnego życia.
Jednak wkrótce przekonała się, że tak pięknie nie było…
Chłopak po pewnym czasie zrobił się strasznie zazdrosny, zaborczy, zaczął nią dyrygować… Początkowo Anastazja nie zdawała sobie z tego sprawy, a gdy to zrobiła, starała się to sobie jakoś tłumaczyć i usprawiedliwiała ukochanego. Poza tym prawie zawsze był dla niej taki miły i taki delikatny, że nie mogła przecież mieć mu za złe tych kilka wad.
Byli ze sobą półtora roku, gdy zdecydowali się pobrać. Anastazja była szczęśliwa, a jednocześnie przerażona, kiedy wypowiadała słowa przysięgi małżeńskiej, podczas gdy ksiądz związywał jej dłoń i dłoń Daniela stułą.
Kiedy następnego dnia, zaraz po przyjęciu weselnym, weszła do mieszkania wraz ze swoim mężem, nie mogła uwierzyć, że naprawdę ma już własną rodzinę. Było to dla niej takie dziwne. Oboje byli tak zmęczeni, że ledwie przebrali się w wygodne ubrania i położyli obok siebie, a zasnęli wtuleni w sobie. Tego dnia, gdy słońce zaszło, Anastazja po raz pierwszy pozwoliła, by Daniel ściągnął z niej koszulę nocą, którą miała na sobie i by zrobił z nią to, na co miał ochotę. Niby mąż był dla niej delikatny i czuły, ale dziewczyna nie mogła odepchnąć od siebie wrażenia, że on czekał tylko na to i na niczym innym mu nie zależało. Kiedy on po wszystkim zasnął, przytulając ją, szatynka długo nie mogła zasnąć. Sama przed sobą musiała przyznać, że trochę inaczej sobie to wyobrażała. Z drugiej strony, co ona tam wiedziała, przecież tylko o tym czytała w jakichś romansidłach czy innych książkach, a one przecież nie opisują prawdy. Mimo tych tłumaczeń, nie mogła się powstrzymać i po jej policzku popłynęła łza.
Następne lata upłynęły Anastazji bardzo monotonnie. Daniel poprosił, by rzuciła pracę w bibliotece, gdyż on był lekarzem, więc z pewnością mógł utrzymać rodzinę, a chciał, by jego żona zajęła się domem i dziećmi, które chciał, by niebawem się pojawiły. Anastazja zgodziła się. Nie chciała, by przez takie głupstwo się kłócili. Niestety, mijały lata, a Anastazja nie zachodziła w ciążę. Spędzanie nocy z mężem stało się dla niej niemalże udręką. Daniel robił z nią po prostu to, co chciał, a ona nigdy mu nie odmawiała. Bo niby dlaczego…? Była przecież jego żoną…
Rodzina dziewczyny nie wiedziała, że ona nocami płacze, a dniami zajmuje się domem, bojąc się, że znów coś jej nie wyjdzie. W końcu nic jej nie wychodziło… Nie potrafiła porządnie posprzątać, ugotować, no i co gorsza nie potrafiła zajść w ciążę.
Jej jedyną chwilą wytchnienia, w której czuła się naprawdę szczęśliwa i wolna, były chwile, gdy brała do ręki jakąś książkę, kiedy jej męża jeszcze nie było, a wszystko w domu już zrobiła. Wtedy stawała się kim tylko chciała. Mogła być księżniczką, złodziejką, dobrym łotrzykiem czy  zwykłą dziewczyną, która przeżywa największą przygodę jej życia. W swojej wyobraźni umiała dokonać wszystkiego, a ukochany, którego miała obok siebie, kochał ją i wielbił. Choć zawsze po powrocie z wyprawy w głąb książek łzy cisnęły się jej do oczu, to musiała to robić… Jej rzeczywiste życie było gorzkie i cierpkie, a te inne życia, które miała, były słodkie, choć z nutą goryczy…

Ta historia nie nadaje się na książkę, gdyż jest zbyt banalna, zbyt nudna, pozbawiona akcji… Ale w przeciwieństwie do wielu opowieści z wydrukowanych stronic, z pewnością wielokrotnie się wydarzyła… Grana przez różnych aktorów… Z różnymi rekwizytami i różną aranżacją…



~*~
W związku z tym, że utknęłam na kilku pierwszych zdaniach następnego rozdziału PP i jakoś nie widać, bym w najbliższym czasie ruszyła z akcją dalej, postanowiłam dodać jedno z opo, które kiedyś tam napisałam. Długo zastanawiałam się, które dodać, ale po konsultacji zdecydowałam się na to…
Cóż, historię napisałam pod wpływem impulsu i że się tak wyrażę natchnienia, więc nie gwarantuję, że jest ona logiczna…
Hmm, co jeszcze powinnam napisać…? Chyba nic…
Dobra, nic nie przychodzi mi do głowy, więc miłego i do usłyszenia ;)
Suzu

10 komentarzy:

  1. Maruda :P Jest logiczne i bardzo mi się podoba, jak już wiesz. Nie będę się nad tym rozwodzic, bo mówiłam Ci już, co myślę o tym opowiadaniu, a zresztą niektóre sprawy niech zostaną między nami.

    Ech, sama powinnam coś naskrobac, ale gdzieżby tam, weny jak nie było, tak nie ma... Więc co najwyżej możesz sobie zerknąc na notkę na tojikomerareta-tori, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś. A ja tymczasem wracam do nauki ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak wiem że jestem marudą ale kto to mówi :p No tak tak trochę pogadałyśmy o tym opo i w ogóle... Nom niektórych spraw nie warto wyciągać...

      Nom powinnaś powinnaś bo Suzu-chan chce poczytać ^ ^" Nom zerknę kotek zerknę jak tylko znajdę czas kochana :p Ech w tym tygodniu mam młyn więc cóż... Ech ucz się ucz tylko nie przesadzaj noo -.-"

      No i dziękuje kochana z komentarzyk <3

      Całuski

      Usuń
    2. Oj tam, oj tam, ja mogę marudzić xD No więc właśnie.

      Ech, ale co poradzę, że weny brak... No, luz.
      Powodzenia...

      Nie ma za co :P

      Buziaki :*

      Usuń
    3. Tia możesz ja ci nie xP

      Nom wiem wiem ale trzymama za ciebie kciuki kotek :*
      Dzięki -.-"

      Jest <3

      :*

      Usuń
  2. Bosh... Powinnam wsadzić głowę do mikrofalówki i czekać aż się tam upiecze...

    Cóż, zrzęda Kiran, oznajmia, że napisała komentarz, ale zamiast go opublikować- usunęła. Jakim cudem? Nie mam pojęcia! Chyba tylko ja tak umiem ^^"

    Dobra, więc od początku...

    Aya ma rację: maruda! :P

    Historia była świetna! Z życia wzięta i dająca do myślenia ;D Szkoda jednak, że Anastazja nie otrząsnęła się z tego letargu i nie spróbowała czegoś zrobić z swoim życiem. Chociaż kto wie... Może kiedyś spróbuje ;)

    Hm... Jest bardzo niewiele teorii, które da się w 100% udowodnić ;)
    Wikipedia to dobra podstawa. Ale potem i tak trzeba szukać głębiej i więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O proszę... Więc nie tylko ja jestem taką Sierotką Marysią xD

    Hm... Wolisz zrzędę?? :P

    Oho... Czyli nagły powrót weny... ;) Hm... Jak ja bym pisała zakończenie, to okazało by się, że Anastazja ma w sobie niezmierzone pokłady siły i robi coś dla siebie, nie przejmując się resztą świata :D

    Aha! Tyle, że na tematy archeologiczne nie radzę posiłkować się wikipedią ^^ Z doświadczenia wiem, że to zbyt urposzczone i spłycone źródło informacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobrze, więc ani zrzęda ani maruda... ;)

    Happy End- zalezy jak dla kogo ;) Ale zanim by się wydarzył, musiałaby się sporo natrudzić ;D

    Niom, owszem ;) Ale mimo wszystko są pewne tematy, które są dobrze opisane ;) Ja przy przedmiocie o nazwie "statystyka" posiłkowałam się wikipedią i było git xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha xD Za prosto by było ;D

    Heheheh, jakoś to poszło, choć ledwo z 3 na koniec ^^"
    A nie dziwię się! To doby sposób, ale lepsza jest brytyjska wiki niż polska :D Wiem, bo sprawdzałam x)
    Nonsoopedia wymiata xD Najlepsze hasła to "student" "wykładowca" i "archeologia" xD Można nieźle z tego poszydzić xD

    OdpowiedzUsuń
  6. To wpis może nauczyciel. To powinno być ;)
    Poza tym to co pisze nonsopedia to szczera prawda :D Co prawda, komicznie to brzmi, ale wiele rzeczy stamtąd zgadza się z rzeczywistością ^^"

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy wpis na tojikomerareta-tori, wpadnij, jeśli masz ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń