Kara
Mała dziewczynka o srebrnych kręconych
włosach płakała i siedziała na podłodze w jakimś zupełnie nieznanym sobie
pokoju znajdującym się w zupełnie nieznanym jej domu. Kompletnie nie rozumiała,
dlaczego miała tu zostać bez matki i ojca. Była przecież grzeczna, zawsze
starała się słuchać rodziców, a tu nagle mama powiedziała, że zamieszka w
pięknym pałacu i będzie traktowana jak księżniczka, ale nie będzie przy niej
ani jej, ani taty. To było dla
niej tak przerażające, że nie potrafiła zasnąć przez niemal całą noc.
Nagle poczuła miły zapach, którego nie potrafiłaby opisać. Był
zupełnie inny niż każdy, który wcześniej wyczuwała, choć wydawał się znajomy.
Podobne wonie pojawiały się, gdy widziała tych dziwnych ludzi. Po chwili usłyszała
dźwięczny kobiecy głos.
- To nie twoja wina, kochanie, więc nie obwiniaj się. Powiedz
mi, wiesz, kim są wilkołaki i wampiry?
Dziewczynka nie podniosła głowy, którą miała opartą na
kolanach i łkając odparła:
- Wiem… Mamusia mi o nich opowiadała. A pani kim jest…?
- Moje imię nic ci nie powie, maleńka, ale mnie nie musisz się
bać.
- Czy pani też jest taka jak ci ludzie, których tylko jak widzę
i słyszę? Oni czasami są straszni, wie pani? - rzekła, podnosząc główkę.
Jednak gdy rozejrzała
się po pokoju, nikogo w nim nie było, a ten przyjemny zapach zniknął. Nie
minęła sekunda, gdy do pomieszczenia, w którym się znajdowała, weszła
czarnowłosa kobieta, która przez chwilę jej się przyglądała, by później ukucnąć tak, że była z nią niemal na równi i
uśmiechając się, powiedzieć ciepłym głosem:
- Cześć, mam na imię Caroline, a ty, skarbie?
Mała zamrugała kilkakrotnie, pozbywając się łez, i odparła:
- Penelopa, proszę pani.
- Och, mów mi po imieniu, Penelopo, dobrze?
Jasnowłosa pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko. Po chwili
Caroline pogłaskała ją po gęstych loczkach i wzięła na ręce. Usiadła z nią na
małym łóżeczku i przytulając ją, zapewniła troskliwym tonem:
- Wiesz, maleńka, będę się tobą opiekować i zawsze będziesz
mogła mi się wyżalić.
Nim dziecko odpowiedziało, drzwi ponownie się otworzyły i
przeszedł przez nie wysoki mężczyzna o czarnych włosach, który przez
kilkanaście sekund przyglądał się całej sytuacji, po czym rzekł spokojnie:
- Caroline, możesz odejść, teraz chcę zostać z tym dzieckiem
sam.
Penelopa mocniej objęła swoją opiekunkę. Ta jednak zdjęła z szyi jej małe rączki, posadziła na łóżku
i głaszcząc po główce, zwróciła się do bruneta:
- Wasza wysokość, proszę pamiętać, że to tylko dziecko.
- Caroline, wyjdź - mruknął tylko w odpowiedzi.
Kobieta głęboko westchnęła, po czym bardzo powoli zaczęła
wychodzić z pokoju. Pięciolatkę przez cały ten czas świdrował swoim spojrzeniem
ciemnych oczu ów nieznajomy mężczyzna, którego dziewczynka tak bardzo się bała.
Gdy wreszcie zostali sami, jeszcze chwilę przyglądał się jej, aż wreszcie
rzucił beznamiętnym tonem:
- Posłuchaj, od dziś będziesz mieszkać tutaj. Nie wolno
opuszczać ci tego pokoju i tego obok. Chyba że ja każę cię przyprowadzić.
Rozumiesz?
Dziewczynka była tak wystraszona, że tylko pokiwała głową. Gdy
to zrobiła, mężczyzna kontynuował:
- Dobrze, teraz porozmawiamy o twoim darze. Pierwsze pytanie:
od kiedy widzisz te istoty?
Dziecko jednak nie rozumiało zbytnio, o czym mówi ten
nieznajomy, a ponadto było okropnie wystraszone, więc nic nie odpowiedziało,
tylko wpatrywało się w bruneta zaszklonymi oczkami. Po chwili mężczyzna zmrużył
oczy i podszedł do niewielkiego stolika. Wziął z niego drewnianą szpicrutę, po
czym mruknął spokojnym głosem:
- Posłuchaj mnie, moja mała, za brak współpracy czeka cię
kara.
Podszedł do dziecka, które momentalnie skuliło się i zaczęło
trząść. Biorąc jego rękę, mocno ją ścisnął, by z ogromną siłą uderzyć w otwartą
dłoń dziewczynki.
W komnacie rozległ się krzyk dziecka, a na bladoróżową pościel
spadło kilka kropel szkarłatnej krwi.
***
- Penelopo, niepotrzebnie rozdrapujesz stare rany. Mój ojciec
został już ukarany.
Jasnowłosa
kobieta oderwała rękę od dłoni, na której miała ledwie dostrzegalną bliznę,
spojrzała na widok za oknem, po czym odparła ponurym tonem:
- Wiem o tym,
tylko powiedz mi, czy coś mi to da? Nie. Mam zmarnowane dzieciństwo, spędziłam
prawie dwadzieścia lat w zamknięciu, moi rodzice tak bardzo cierpieli… Tego
nawet najbardziej okrutna kara nie zmieni. Wolałabym umieć zmienić przeszłość
niż kontaktować się z wami.
- Rozumiem, ale nikt nie może zmienić tego,
co już się stało. Dobrze wiesz, że sama też bym tego chciała…
Penelopa uśmiechnęła się
pod nosem i nie pozwalając rozmówcy dokończyć, mruknęła:
- I co,
zrezygnowałabyś z tych kilku lat prawdziwego szczęścia? By je osiągnąć,
złamałaś swoją przysięgę. Obie wiemy, że gdybyś została tam, gdzie twoje
miejsce, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ty żyłabyś nadal i mogłabyś
pomagać swojemu synowi i siostrze, Clarinos nie stałaby się tak zgorzkniała, a
Rafael miałby zupełnie inną przyszłość. Więc chyba nie tylko twój ojciec dostał
karę…
- Moich decyzji nie da się już cofnąć, choć masz rację,
zostałam ukarana. Zresztą nie tylko ja… Ale Rafael nie może płacić za moje
grzechy, a tym bardziej te niewinne dzieci… Możesz im pomóc. Możesz je uchronić
przed nimi samymi. Gdybyś tylko…
- Mówiłam ci, że jedyne, co
mogę zrobić, to dać Rafaelowi wskazówkę i radę, nie powiem mu, co ma robić i
nie wyjawię całej prawdy.
Zresztą pamiętaj, że jeżeli to nie będzie on, to będzie to ktoś inny. Jej
obietnica prędzej czy później się wypełni.
Nastała chwila
ciszy. Jedyne, co można było usłyszeć, to dźwięki tykającego zegara. W końcu
łowczyni usłyszała błagalny głos.
- Rozumiem… Ale mimo to proszę cię, zrób to, co możesz... To
mój syn…
Jasnowłosa uśmiechnęła się
pod nosem i mruknęła:
- Cóż, nawet zza
grobu go chronisz. Jesteś cudowną matką… - Po chwili westchnęła i dodała -Już
wcześniej powiedziałam, że dam mu kilka wskazówek, więc to zrobię.
- Dziękuję… Jesteś naprawdę dobrą kobietą.
Penelopa westchnęła i
spokojnym, pozbawionym jakichkolwiek uczuć głosem odparła:
- Mylisz się, nie jestem
dobra, tylko chcę naprawić błędy pierwszych Wybranek. Wiesz przecież, że to one
wszystko zaczęły. Może dlatego tak wyglądało moje życie - dodała w zamyśleniu.
- Nie wiem, czy to dlatego, ale żadna Wybranka nie miała
łatwego i usłanego różami życia…
Łowczyni
spuściła wzrok i cichym głosem rzuciła:
- Rozumiem… No, ale nieważne. Chyba już pora
na ciebie, nie uważasz?
Na te słowa kobieta nie dostała odpowiedzi, a kojący i
przyjemny zapach rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając jedynie krystalicznie
czyste powietrze.
***
Czarnowłosa wampirzyca usiadła obok Kage, który siedział w
salonie i opierając podbródek na splecionych dłoniach, ze smutną miną wpatrywał
się w ogród widoczny za ogromnym oknem. Położyła mu dłoń na ramieniu i
wyszeptała łagodnym tonem:
- Myślisz o Ayi, co…?
Mężczyzna, nie odrywając wzroku od ogrodu i uśmiechając się
pod nosem, mruknął:
- Dlaczego nigdy nie potrafię zataić przed tobą moich uczuć…?
- Po czym dodał posępnie -Masz rację, nieustannie o niej myślę. Martwię się
tym, jak ona sobie radzi, a gdy pomyślę, że jest sama z Michaelem i o tym, co
on może z nią robić… - Zacisnął dłoń
w pięść, a po chwili westchnął - Czemu akurat ją to spotyka?
- Kage, przestań… Proszę… - rzekła wampirzyca łamiącym się
głosem, przytulając się do arystokraty, który po chwili objął ją i wyszeptał
czułym, drżącym tonem:
- Maaya, wybacz mi… Ciągle użalam się nad sobą, zapominając,
że przecież ty cierpisz tak samo albo i jeszcze bardziej. Przepraszam…
Kobieta zaczęła trząść się i szlochać w ramionach wampira, a
po chwili powiedziała:
- Kage, tak bardzo się o nią martwię i za nią tęsknię…
- Wiem, ja też… - rzekł uspokajająco jasnowłosy, głaszcząc
Maayę po głowie i mocno ją do siebie przytulając. Kobieta dopiero po chwili
nieco się uspokoiła. Gdy to zrobiła, spuściła wzrok i szepnęła:
- Gdybyśmy chociaż wiedzieli, co u niej słychać… Od ponad
dwóch tygodni nie dostaliśmy od niej żadnej wiadomości.
- Wiem, kochanie…
Arystokrata jeszcze mocniej ją przytulił i ucałował ją w
czoło. Po chwili namysłu warknął zdenerwowany:
- Maaya, musimy się dowiedzieć, co się dzieje z naszą córką.
Michael nie może przecież zabraniać mi się z nią widywać. Nie widziałem jej od
ponad dwóch miesięcy. Jutro do niej pojadę i sam się przekonam, jak wygląda
sytuacja.
Brunetka uniosła na męża wzrok i kiwając głową, poprosiła ze
szklącymi się oczami:
- Kage, pozdrów ją ode mnie i ucałuj…
Wampir uśmiechnął się do niej i ujmując jej policzki, odparł:
- Oczywiście. Na pewno będzie bardzo szczęśliwa, gdy to
zrobię.
Następnego dnia przed południem Kage udał się na spotkanie z
córką, nie mając pojęcia, że jego wizyta przyniesie Ayi więcej bólu niż
radości.
***
Aya siedziała za stołem i wpatrywała się w
widok za oknem. Trzy miesiące małżeństwa płynęły monotonnie i okropnie powoli.
Wydawało jej się, że minęły całe wieki od czas, gdy ostatni
raz widziała matkę i ojca. Tak jak przypuszczała, Michael nie dotrzymał
obietnicy i ani razu nie widziała się z ojcem. Mimo tego mąż był dla dziewczyny
miły i od czasu do czasu dawaj jej jakieś rady bądź pouczał ją. Czasami czuła
się jak dziecko, które jest karcone i upominane przez ojca. Tak bardzo chciała
zobaczyć tatę, mamę… Chciałaby znów poczuć się wolna i nie musieć bać się tego,
co tym razem zrobi mąż…
Westchnęła, gdy wyczuła, że do salonu zbliża się Michael.
Zastanawiała się, czy nie uciec do pokoju, by nie musieć go oglądać, jednak
koniec końców musiała przyznać, że jeżeli Hell chce się z nią widzieć, i tak to
zrobi, więc nie było sensu uciekać. Siedziała zatem i czekała na wampira, mając
nadzieję, że Michael nie spowoduje znów, że będzie przerażona, a łzy same będą
cisnęły się jej do oczu.
Gdy arystokrata przekroczył drzwi salonu i zobaczył Ayę,
uśmiechnął się pod nosem, podszedł do niej i całując ją w czubek głowy, rzucił:
- Mam dla ciebie niespodziankę, Aya-chan.
Czarnowłosa spojrzała na niego i z niedowierzaniem zapytała:
- Zaprosiłeś mojego tatę…?
Mężczyzna westchnął i mruknął:
- Nie… Mówiłem ci, że zaproszę go, gdy będzie to możliwe, a na
razie tak nie jest. Ale kto wie, może już niedługo - dodał, nachylając się i
szepcząc jej do ucha.
Wampirzyca spuściła wzrok i mruknęła:
- Doprawdy? Mam już dość twoich kłamstw, powiedz po prostu, że
już nie zobaczę rodziców…
Brunet usiadł obok niej i wpatrując się w nią, odparł:
- Mówię prawdę, trochę cierpliwości, kochanie. W międzyczasie
mam to dla ciebie to - dodał, wyciągając i kładąc na stole białą kopertę.
Aya przeniosła wzrok na wiadomość i ze zdziwieniem zapytała:
- Co to?
Hell uśmiechnął się i rzucił wesoło:
- Sama się przekonaj.
Wampirzyca wzięła kopertę, po czym otworzyła ją. Okazało się,
że było to zaproszenie na przyjęcie z okazji urodzin Julii Gessner. Po
przeczytaniu wiadomości spojrzała na męża i rzuciła:
- To ma mnie ucieszyć? Niby czemu tak uważasz?
Ciemnowłosy uśmiechnął się i podpierając głowę ręką, odparł:
- Ciągle narzekasz, że się nudzisz i siedzisz zamknięta, więc
za trzy dni pojedziemy do Niemiec się rozerwać, a ponadto wyjdziesz z domu. To
chyba powinno cię ucieszyć, prawda?
Aya przez chwilę wpatrywała się w niego, aż w końcu, patrząc
gdzieś w bok, mruknęła:
- Może masz rację…
Na te słowa mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Obejmując
żonę, szepnął:
- Dla ciebie wszystko, moja droga. Bądź tylko grzeczną
dziewczynką, a dostaniesz jeszcze więcej.
Po tych słowach pocałował ją w policzek i wyszedł.
***
Następnego dnia przed południem Aya siedziała w pokoju wraz z
wyglądającą na około trzydzieści lat ciemnowłosą pokojówką spisującą listę
rzeczy, które Aya chciała mieć, by móc je później kupić. W pewnym momencie, ku
jej ogromnej radości, ale i zaskoczeniu, wyczuła dobrze znany sobie zapach.
Miała wrażenie, iż zaraz rozpłacze się ze szczęścia, że wreszcie zobaczy Kage.
Aya nie spodziewała się, że Michael naprawdę zaprosi tu jej
ojca, ale pomyślała, że może po wczorajszej rozmowie postanowił jednak to
zrobić. Szybko wstała i już miała wybiec ojcu na spotkanie, gdy zjawił się
Michael. Gdy zobaczył ,że wampirzyca zmierza wyjść, spojrzał na nią i mruknął:
- Dokąd się wybierasz?
Dziewczyna uniosła na niego spojrzenie swoich szarych oczu i
odparła zaskoczona:
- Jak to dokąd? Przecież czuję, że jest tu mój tata, to chyba
oczywiste, że idę się z nim zobaczyć…
Arystokrata spojrzał na służącą i rzucił spokojnym, a
jednocześnie władczym głosem:
- Harriet, wyjdź, później dokończycie.
Kobieta spojrzała niepewnie na małżonkę dziedzica Hell, ale
gdy arystokrata powtórzył jej imię, dygnęła i wyszła z pomieszczenia. Aya
tymczasem z niedowierzaniem wpatrywała się w ciemnowłosego wampira i w końcu
wydukała:
- Michael, co to ma znaczyć…?
Wampir posłał jej groźne spojrzenie. Odwracając się do niej
plecami i kierując się do wyjścia, mruknął:
- Posłuchaj, kochanie, bądź grzeczną dziewczynką i siedź tu,
póki nie pozwolę ci wyjść. Muszę wyjaśnić z twoim tatusiem, czemu wpada tu bez
zapowiedzi i pozwolenia…
Aya, gdy tylko zorientowała się, do czego zmierza brunet,
chciała wybiec z pokoju, jednak nim dobiegła do drzwi, Hell zdążył już zamknąć
je na klucz. Gdy szamotała się z klamką, usłyszała jeszcze głos męża:
- Aya, wybacz, ale na razie musisz tu zostać, później
porozmawiamy.
Po wypowiedzeniu tych słów Hell udał się na spotkanie Kage
Hiou. Gdy szedł korytarzem, spotkał dwóch swoich pracowników, którym nakazał:
- Moja żona zapewne za chwilę wyważy drzwi sypialni, więc odprowadźcie
ją do niej z powrotem. Jeżeli
opuści to piętro, to policzę się z wami, czy to jasne?
Mężczyźni przytaknęli, po czym oddalili się. Michael tymczasem
zszedł na dół, gdzie w salonie czekał Kage, który, gdy tylko zobaczył, jak
schodzi ze schodów, warknął:
- Co tu się dzieje, do diabła?! Czemu słyszę płacz Ayi?!
- Witaj… - zaczął spokojnie, po czym równie opanowanym głosem
kontynuował, przeszywając rozmówcę
wzrokiem - Mojej żonie nic złego się nie dzieje, to powinno ci wystarczyć. Ale
powiedz mi, czemu zawdzięczam twoją wizytę, skoro nie dostałeś zaproszenia ani
nawet nie powiadomiłeś mnie, że zamierzasz nas odwiedzić?
Hiou przez krótki moment wpatrywał się w młodego dziedzica
Hell, aż w końcu odparł z irytacją:
- Wczoraj wieczorem przyleciałem do Anglii, by zobaczyć się z
córką, a do tego nie potrzebuję twojego pozwolenia ani nie muszę informować
cię, że zamierzam to zrobić. Więc zaprowadź mnie do niej albo niech ona tu
przyjdzie! - dodał niemal krzycząc.
Brunet westchnął i odparł spokojnym tonem:
- Mój drogi Kage, Aya to moja żona, więc masz się ze mną
liczyć odnośnie swoich planów spotkań z nią. Gdybyś zawiadomił mnie o tym, że
chcesz się z nią zobaczyć, wiedziałbyś, że dziś to niemożliwe. Oszczędziłbyś
sobie fatygi.
Jasnowłosy patrzył na rozmówcę tak, jakby przemówił do niego w
zupełnie obcym języku. Gdy już nieco się opanował, zapytał zszokowany:
- Jak to nie jest to możliwe…? Michael, nie możesz przecież
zabronić mi widywać własnego dziecka! - dokończył wzburzony.
Arystokrata westchnął i wyjaśnił:
- Oczywiście, że zobaczysz Ayę, ale nie dziś. Poczekaj, aż cię
zaproszę. To moje ostatnie słowo. Teraz proszę cię, opuść mój dom.
Kage nie zdążył nawet odpowiedzieć, gdyż Michael odwrócił się
i po prostu wyszedł, nakazując, by dwaj jego służący, którzy akurat tam byli,
odprowadzili gościa do drzwi. Nim znalazł się w swoim gabinecie, słyszał, jak
Hiou wykłóca się, by w końcu dać spokój i wyjść z posiadłości.
Gdy znalazł się w swoim gabinecie, przywołał wampiry, którym kazał w razie czego
zaprowadzić Ayę z powrotem do sypialni. Gdy zapytał ich, jak wyglądała
sytuacja, jeden z nich, rudowłosy, z wyglądu czterdziestolatek, odparł:
- Pani Aya, tak jak pan przypuszczał, wyszła z pokoju, ale gdy
powiedzieliśmy, że mamy rozkaz niewpuszczania jej na dół, sama udała się do
pokoju.
Michael westchnął i oddalił
swoich pracowników. W duchu przeklął Kage za to, że prawie zrujnował jego plan.
Chciał, by Aya odcięła się od rodziny przynajmniej na jakiś czas, by mógł ją w
sobie rozkochać albo chociaż by przestała go nienawidzić. Wtedy nieważne, jak
jej ojciec by się zachowywał, i tak byłaby już całkowicie jego.
Musiał ją w sobie rozkochać, choćby miał ją do tej miłości
zmusić.
***
Aya siedziała na parapecie i tępo wpatrywała się w widok za
oknem. Jakieś pół godziny temu odesłała Suzue, która jak zwykle starała się ją
pocieszyć. Czuła, że zaraz zwariuje. Jedyne, na co miała ochotę, to płakać.
Gdyby mogła, najchętniej rozwaliłaby cały ten dom, który był dla niej niczym
innym jak złotą klatką. Gdyby chociaż dziś Michael pozwolił jej zobaczyć ojca…
Ale nie, on zamknął ją w pokoju, zupełnie jakby była jakimś przedmiotem, a on
jej właścicielem. Mało tego, kazał ją pilnować jakimś wampirom, by nie mogła
zobaczyć się z Kage. Nie było sensu kłócić się ze służącymi, bo i tak koniec
końców Hell znalazłby sposób, by przeszkodzić jej w spotkaniu z tatą. Nie
widziała Michaela od momentu, gdy przyszedł poinformować ją, że musi wyjść. Nie odezwała się do
niego, a on nie nalegał, by to zrobiła… Po powrocie chciał, by przyszła do jego
gabinetu, jednak dziewczyna ani myślała tego zrobić.
Położyła dłoń na zimnym
szkle okna i marzyła tylko o tym, by móc albo stąd uciec, albo umrzeć. Miała
dość. Chciała przestać czuć dotyk Michaela na swoim ciele, jego pocałunki,
tęsknotę za domem, rodzicami, znajomymi widokami w Japonii…
Niespodziewanie drzwi
otworzyły się, a do jej uszu dobiegł opanowany głos Michaela.
- Aya, prosiłem, byś zeszła na dół. Czemu tego nie zrobiłaś?
Nie spojrzała na niego. Zwyczajnie nie była w stanie tego
zrobić, dlatego wyszeptała tylko:
- Nie miałam ochoty.
- To nie powód, byś nie wykonała mojego polecenia - odparł
sucho.
Uśmiechnęła się gorzko i odwróciła głowę w stronę męża i nie zwracając
uwagi na jego wcześniejsze słowa, pustym głosem zapytała:
- Dlaczego…? Co ja ci takiego zrobiłam…?
Mężczyzna spojrzał na nią nieco zaskoczony, na co ona, nie
umiejąc już powstrzymać łez, zaczęła:
- Dlaczego mi to zrobiłeś? Chciałam tylko zobaczyć ojca… Czy
ty naprawdę nie masz pojęcia, jak bardzo brakuje mi rodziców?! A ja głupia
myślałam, że to ty go tu zaprosiłeś… Czy ty w ogóle nie znasz litości?! No,
odpowiedz! - krzyknęła, zanosząc się od histerycznego płaczu.
Nie mogła już patrzeć na mężczyznę, do którego czuła
obrzydzenie, wręcz wstręt, dlatego oparła głowę o zgięte kolana i od szlochu
zaczęła cała drżeć. Po chwili usłyszała chłodny głos.
- Aya, miałem do tego prawo. Już ci to mówiłem. To ja powiem, kiedy
zobaczysz się z Kage, zrozumiałaś? Poza tym, uwierz mi, cała ta sytuacja mogła
wyglądać inaczej, więc nie mów, że nie mam dla ciebie litości - warknął na
końcu.
Aya podniosła na niego wzrok i miała ochotę zamordować go
własnymi rękoma, ale jedynie spoglądając w jego diaboliczne oczy, syknęła:
- Niby kto ci je dał?! To, że jesteś moim mężem, nie oznacza,
że masz prawo mną dyrygować, jak ci się spodoba!
- I tu się mylisz, moja droga… Twoi rodzice naprawdę zbyt
mocno cię rozpieścili, wiesz? Teraz, kiedy jestem twoim mężem, moje zdanie jest
ważniejsze niż opinia Kage - odparł spokojnie, po czym ruszając w kierunku
drzwi, wyciągnął z kieszeni spodni klucz.
Dziewczyna natychmiast zerwała się z miejsca i chciała wybiec
z pokoju, jednak Michael błyskawicznie złapał ją w pasie i mocno przytrzymując,
by mu się nie wyrwała, zamknął drzwi, po czym zwolnił żelazny uścisk, od
którego Ayi brakowało powietrza, i spokojnym głosem mruknął:
- Teraz porozmawiamy sobie inaczej…
- Nienawidzę cię! Wolę umrzeć niż pozwolić ci się jeszcze
kiedykolwiek dotknąć, rozumiesz?! Mam cię dość, jesteś moim największym
przekleństwem…! -
wrzeszczała, nie mogąc się opanować. Cała gorycz tych miesięcy, które przeżyła
od dnia ślubu, nagle eksplodowała w niej i musiała zostać wykrzyczana, w
przeciwnym razie Aya czuła, że po prostu umrze z rozpaczy i bólu
rozdzierającego ją od wewnątrz. W pewnym momencie była w takim amoku, że
podniosła rękę, by spoliczkować Michaela, jednak ten złapał ją za nadgarstek i
po raz pierwszy, odkąd Aya zaczęła krzyczeć, że go nienawidzi, zimnym głosem,
jednocześnie przyciskając ją do ściany i wpatrując się w jej twarz, odezwał
się:
- Dość tego. Teraz masz się uspokoić i wysłuchać, co mam ci do
powiedzenia. Skoro
zrobiłaś się niegrzeczną dziewczynką - kontynuował, wpatrując się w nią beznamiętnym,
lodowatym spojrzeniem - to pokażę ci, że nie zawsze jestem taki miły, kochanie.
Jeszcze mocniej przytrzymał drżącą brunetkę za nadgarstki.
Jedną ręką zaczął podwijać jej spódniczkę, jednocześnie całując ją po szyi.
Początkowo Aya próbowała się wyrywać, jakoś z nim walczyć,
jednak nie miała żadnych szans. Kiedy więc Michael rzucił ją na łóżko, po czym
gwałtownie wpił w nią kły, pozbawiając ją resztek sił, by później
bezceremonialnie zedrzeć z niej ubranie, poddała się i ze zrezygnowania,
przerażenia i rozpaczy płakała, nie wiedząc jeszcze, że to wszystko będzie do
niej wracać tysiące razy w nocnych koszmarach. Wówczas po raz pierwszy jej mąż
jawił jej się jako demon z najgłębszych czeluści piekieł i właśnie wtedy nagle
stało się dla niej jasne, że to on jest jej panem i władcą, a ona nie ma prawa
nawet pisnąć…
Wychodząc z sypialni, Michael spojrzał na leżącą na wznak żonę
z przechyloną w stronę okna głową i mruknął:
- Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczyło. Jeżeli nie, będę
musiał powtórzyć lekcję i dać ci nową karę...
Aya nic nie odpowiedziała. Tępo patrzyła się w jeden punkt, a
po jej policzku spłynęła samotna łza. Miała w głowie pustkę. Nie myślała o
niczym, a poza przerażającą słabością nie czuła nic. Nie mała o tym pojęcia,
ale w takim stanie, nie poruszając się nawet o milimetr, leżała kilka godzin,
dopóki do pokoju jak co rano nie weszła Suzue.
Pokojówka pojawiła się
w komnacie z uśmiechem na ustach, ale gdy zauważyła stan, w jakim znajdowała
się jej pani, podbiegła do łóżka i kucając, z przerażaniem zapytała:
- Aya-sama, co się stało? Dobrze się czujesz?
Arystokratka przez chwilę milczała, aż w końcu wypranym z
uczuć głosem odparła:
- Nic nadzwyczajnego, Suzu… Ciekawe, jak bym wyglądała, gdyby
nie wampirza regeneracja… - dodała z krzywym uśmiechem.
Szatynka pogłaska brunetkę po głowie, nie będąc w stanie nic
powiedzieć. Po chwili Aya odezwała się:
- Suzue, jestem twoją panią i masz robić to, co ci każę,
prawda…?
Służąca, nie rozumiejąc, o co chodzi czarnowłosej, pokiwała
tylko głową, na co wampirzyca odparła pustym głosem:
- Więc zabij mnie, Suzue… Proszę, zabij mnie, Suzu, ja już nie
dam rady… - powtórzyła, kuląc się i wybuchając głośnym płaczem.
Dziewczyna, kompletnie nie wiedząc, co robić, głaszcząc
swoją panią po głowie, powiedziała tylko uspokajającym tonem:
- Co ty mówisz, Aya-sama…? Proszę się uspokoić…
Jednak Aya przez długi czas nie mogła tego zrobić. Płakała i
trzęsła się, bojąc się, że to, co stało się tej nocy, jeszcze raz się powtórzy…
Aya cały dzień spędziła w łóżku, czując przerażenie na samą
myśl, że znów zobaczy swojego męża, dlatego
poczuła ulgę, gdy Michael wcale nie chciał się z nią widzieć w ciągu dnia, lecz
wieczorem wyczuła, że Hell zbliża się do sypialni. Serce zaczęło walić jej
zupełnie tak, jakby chciało wyrwać się z piersi.
Skulona siedziała na łóżku w białej koszuli nocnej, obejmując
ramionami kolana i opierając na nich głowę tak, że czarne pasma włosów opadały
jej z pleców. Gdy ciemnowłosy wampir przekroczył próg pokoju, zaczęła drżeć,
jednak on jakby tego nie zauważył. Podszedł do łóżka, usiadł obok niej i
spokojnym, a nawet łagodnym tonem powiedział:
- Aya… Wiem, że to było dla ciebie nieprzyjemne, ale mówiłem
ci, że jeżeli nie będziesz grzeczna, czeka cię kara, prawda?
Brunetka pokiwała tylko głową, nie podnosząc jej, na co
arystokrata kontynuował:
- Mam nadzieję, że już czegoś się nauczyłaś, bo uwierz mi, nie
chciałbym jeszcze raz cię ukarać…
Przez chwilę w pokoju panowała cisza, aż Aya podniosła na
Michaela zaszklone oczy i odparła przez łzy:
- Będę grzeczna, tylko… Tylko nie rób tego nigdy więcej,
proszę…
Mężczyzna otarł łzy z policzków żony, po czym przytulił ją i
głaszcząc po włosach, szepnął:
- Oczywiście, Aya-chan, bądź posłuszną dziewczynką, a już
nigdy więcej nie dostaniesz ode mnie kary.
Aya nie wyrywała się. Tak bardzo się bała, że mąż znów coś jej
zrobi, że siedziała tylko nieruchomo i drżała od wylewanych łez.
***
Rafael spojrzał na dwie walizki, w które będzie musiał się
spakować, starą książkę i teczkę z raportem, który z pewnością kogoś
zainteresuje. Spędził na Syberii prawie pół roku. Z jednej strony ten czas
wydawał mu się tak bardzo długi, ale z drugiej na pewno nie wystarczył, by
dobrze poznać pałac czy życie Laury, której istnienia nawet nie podejrzewał…
Nad powrotem zastanawiał się już jakiś czas temu, ale ciotka
przekonała go, że powinien zostać dużej, w końcu nie wiadomo, kiedy nadarzy się sposobność, by mógł
odwiedzić te strony. Z bliskimi kontaktował się wyłącznie przez listy. Niby
wszystko było u nich w porządku, jednak nie wiedząc czemu, miał jakieś dziwne
przeczycie, gdy czytał nakreślone przez nich litery. Nawet gdy tłumaczył sobie, że tylko szuka w
każdym zdaniu drugiego dna, nie mógł pozbyć się tego wrażenia.
- Już zaczynasz się pakować? Nie za wcześnie? Przecież
wyjeżdżasz za dwa dni.
Z zamyślenia wyrwał go głos Clarinos. Spojrzał na jasnowłosą
wilczycę i uśmiechając się pod nosem, odparł:
- Nie, tak po prostu myślę…
Królowa usiadła obok niego i przyglądając mu się, rzuciła z
lekkim uśmiechem:
- Masz to po matce. Ona też często rozmyślała nad Bóg wie czym. No a ty nad czym teraz
myślałeś?
Chłopak spojrzał w okno i wyznał szeptem:
- Nad tym, co
mnie czeka, gdy wrócę. - Przerwał na chwilę i odgarniając kilka czarnych
pasm włosów, dodał - Wiesz, wyjechałem na prawie sześć miesięcy. Poza tym sama
przyznasz,
że czułabyś się trochę dziwnie, gdybyś wracała do chłopaka, z którym miałaś
mieć jakiegoś demonicznego syna z legend, a niedawno dowiedziałaś się, że
jesteś dzieckiem przyszłej królowej i powinnaś dziedziczyć tron…
Kobieta westchnęła i kładąc mu dłoń na ramieniu, tak cicho, by
nikt jej choćby przypadkowo nie usłyszał, stwierdziła:
- Masz rację, faktycznie to nieco dziwne… Ale teraz ty i ta
dziewczyna możecie spokojnie się spotykać, w końcu jesteś księciem i możesz
robić, co ci się podoba - dodała z uśmiechem, po czym kontynuowała - A do tego,
że twoja matka była księżniczką i następczynią tronu, prędzej czy później się
przyzwyczaisz.
- Pewnie masz rację - wzdychając odparł chłopak.
Rafael i Clarinos rozmawiali ze sobą jeszcze jakiś czas, po
czym udali się do sali tronowej, gdzie królowa pokazywała swojemu siostrzeńcowi
stare manuskrypty. Niespodziewanie do pomieszczenia weszła młoda kobieta o
srebrnych lokach. Chłopak dobrze wiedział, kim była ta dziewczyna. Ciotka
trochę mu o niej opowiedziała, gdy zobaczył ją po raz pierwszy, więc nie zdziwiło go, że
weszła do pomieszczenia bez żadnej zapowiedzi ani pozwolenia. Tylko jej wolno
było zrobić coś takiego.
Po zamknięciu drzwi
przez strażników łowczyni ukłoniła się i rzekła spokojnym, pięknym głosem:
- Chciałam coś przekazać Rafaelowi.
Zarówno chłopak, jak i wilczyca spojrzeli na nią zaskoczeni. W
końcu nieco zirytowana królowa rzuciła:
- Penelopo, co to ma znaczyć?
- Przekazać? Mi…? - odezwał się ciemnowłosy.
Penelopa uśmiechnęła się pod nosem, skinęła głową i
spoglądając na młodego wilkołaka, odparła spokojnym tonem:
- Tak. Pewna osoba, która
martwi się o ciebie, prosiła mnie, bym cię ostrzegła. Uważaj, chłopcze, na
dziecko o rubinowych oczach, które przerażają, ale i czarują każdego. Dziecko
miłości i nienawiści, rozpaczy i bólu...
Mówiąc to, cały czas szła w stronę wilkołaka. Gdy stanęła tuż
przed nim, dodała:
- I pamiętaj, że nikt od początku nie jest zły czy dobry, a
zachód i wschód słońca pozornie niczym się nie różnią…
- Penelopo, czemu zawsze mówisz w tak pogmatwany sposób? Może
tak jaśniej? - warknęła Clarinos.
Rafael jednak nie zwrócił uwagi na słowa ciotki. Jak urzeczony
wpatrywał się w kobietę, starając się wyczytać z jej twarzy, co miały znaczyć
te słowa. To, co powiedziała, sprawiło, że dotychczasowe przeczucia jeszcze się
spotęgowały.
- Mówiłam ci już wtedy, gdy widziałyśmy się po raz pierwszy,
że ja mówię to, co mogę. Nic więcej nie powiem - odparła łowczyni, przenosząc
wzrok na królową, po czym nachylając się tak, by zbliżyć się do twarzy bruneta,
szepnęła - Twoja matka jest z ciebie dumna. -
Wyprostowała się, spoglądając w jego ciemne oczy i dodała - Powodzenia.
Po tych słowach obróciła się i zaczęła wychodzić. Gdy doszła
do drzwi, mruknęła jeszcze posępnym głosem:
- I jeszcze jedno… Clarinos, mam nadzieję, że posłuchasz mojej
rady, bo nigdy nie uda ci się zmienić cudzego losu. Bawiąc się w Boga, można
się jedynie poparzyć…
***
Czarnowłosy wilkołak westchnął, po czym uśmiechnął się pod
nosem, widząc swój dom. Musiał w duchu
przyznać, że nie miał pojęcia, jak bardzo tęsknił za nim, za ojcem, siostrą, no
i swoją Lili… Jego szczęście mąciły jedynie słowa Wybranki. Ciotka kazała mu się
nimi nie przejmować, bo
ona zawsze (albo prawie zawsze) mówi tak, by tego nie zrozumieć. Chłopak
stwierdził, że zobaczy, co czas przeniesie, a na wszelki wypadek słowa
jasnowłosej łowczyni będzie miał w pamięci.
Jako że zbliżał się
wieczór, w domu była i Laura, i Victor. Ojciec ciepło go przywitał, a siostra
wręcz rzuciła się na niego. Kiedy przytulał tę nieco zwariowaną dziewczynkę,
uświadomił sobie, jak przez te wszystkie lata wspierała go, nawet o tym nie
wiedząc i jak mocno ją kochał. Ucieszył się w duchu, że miał dla niej taki
prezent. Wiedział, że da jej dużo radości. Nie pomylił się. Kiedy pokazał
egzemplarz „Romea i Julii” należący do ich matki, dziewczyna prawie się
popłakała. Znalazł go, gdy ciotka pokazywała mu dawną bibliotekę Laury. Prezent
był jeszcze bardziej wspaniały, gdyż na stronach tego egzemplarza ich matka
zaznaczyła swoje ulubione cytaty i nawet napisała kilka komentarzy. Tylko
dlaczego ojciec patrzył na niego z takim smutkiem, a zarazem złością?
- Dokąd idziesz? - zapytał ojciec, gdy zauważył, że zmierza do
drzwi.
- Do Lili. Stęskniłem się, a poza tym muszę z nią porozmawiać
- odparł, mierzwiąc sobie zdecydowanie już za długie włosy.
Victor westchnął i opierając się o futrynę, mruknął:
- Nie wątpię, że się stęskniłeś… No ale mniejsza z tym, idź
już, bo faktycznie macie o czym rozmawiać.
Chłopak spojrzał na szatyna pytająco, ale on nic nie
odpowiedział, a brunet nie pytał. Dostatecznie długo znał ojca, by wiedzieć, że
jeżeli Victor nie chce czegoś powiedzieć, to nic go do tego nie zmusi, więc
tylko westchnął i wyszedł.
Nie minęło dwadzieścia minut, gdy stanął przed domem
Elizabeth. Wyczuł, że w domu są Lili i jej rodzice. Gdy przekroczył próg, z
kuchni wyszli Tom i Vanessa. Mężczyzna mierzył Rafaela takim wzrokiem, jakby
chciał go zabić. Jedynie wampirzyca uśmiechnęła się delikatnie, po czym
rzuciła:
- Lili jest na górze, śpi.
- Dziękuję - odparł niepewnie, czując się, jakby był jakimś
skazańcem.
Gdy wychodził po schodach, zauważył, że Vanessa kładzie mężowi
dłoń na ramieniu, jakby chciała go uspokoić. Długo się nad tym nie zastanawiał,
gdyż znalazł się pod pokojem Lili, a wszystkim, co zaczęło się dla niego liczyć
w tamtym momencie, było to, że za chwilę JĄ zobaczy.
Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Dziewczyna faktycznie
spała, przykryta fioletowym kocem. Uśmiechnął się pod nosem. Wyglądała tak
spokojnie i pięknie. Podszedł do łóżka i przez chwilę przyglądał się ukochanej.
W końcu, nie mogąc się powstrzymać, pocałował ją w czoło.
- To chyba zbyt piękne, by było prawdziwe… - usłyszał jej
cichy szept.
Spojrzał na nią i uśmiechając się rzucił:
- Sama się przekonaj.
Na te słowa dziewczyna podniosła powieki, dzięki czemu chłopak
mógł zobaczyć jej szmaragdowe oczy. Uśmiechnęła
się i odparła:
- Nareszcie… Długo kazałeś na siebie czekać.
- Wiem, przepraszam - rzucił, mierzwiąc sobie włosy.
Niespodziewanie szatynka spoważniała, westchnęła i spuszczając
wzrok, szepnęła:
- Trochę się zmieniło w trakcie twojego pobytu na Syberii…
Po tych słowach ściągnęła z siebie koc i usiadła. Przez krótką
chwilę nie wiedział, o co chodzi, lecz gdy spojrzał na jej zaokrąglony brzuch,
zrozumiał wszystko.
Nie mógł w to uwierzyć… Jak mogło do tego dojść?!
Nogi odmówiły mu posłuszeństwa i bezwiednie upadł na kolana. W
tamtym momencie nie było go stać na nic innego, jak tylko wpatrując się w
Elizabeth, wyszeptać:
- Lili, co myśmy narobili…?
I oto po wielkich trudach
i znojach udało mi się dokończyć rozdział…
Ech, jeżeli ktoś czekał na
rozdział, to przepraszam, ale dla usprawiedliwienia powiem, że zaczęłam go pisać
dawno, dawno temu, ale przez sesję, a później brak weny dokończyłam dopiero na
dziś…
Sesja jakoś poszła (mimo
różnych perypetii z sekretarkami w roli głównej -.-), a do nowego semestru został
mi zaledwie tydzień D: (jak ja wrócę do ciągłego zakuwania i w ogóle do braku
czasu na cokolwiek? T.T) Co do najbliższego rozdziału, nie mam zielonego pojęcia, kiedy się ukaże… Wracam na zajęcia, cierpię na brak weny na cokolwiek innego niż
nadrabianie zaległości w książkach czy filmach, anime itp., więc możliwe, że
trochę to potrwa… Jeżeli przerwa będzie wyjątkowo długa, to mogę, jeśli chcecie, opublikować jedno z krótkich opowiadań, które w międzyczasie napisałam.
Muszę przeprosić za
utrudnia, które mogą wystąpić z powodu zmiany mojego bloga na bardziej prywatny, niestety byłam zmuszona do tego.
Dedykacja dzisiejszego
rozdziału należy się Ayi, która wspierała mnie i poganiała, dzięki czemu
zapewne w ogóle udało mi się skończyć rozdział.
Hmm, chyba coś jeszcze
miałam pisać, ale cóż, skleroza nie boli ^ ^’
Pozdro i do usłyszenia,
Suzu
Ech, co za dobijający rozdział. Pierwsza scenka to dramat, tak mi żal Penelopy… Już od najmłodszych lat takie traumy… Mikołaj był doprawdy okrutny, trudno nie przyznać, że śmierć mu się należała. Caroline z kolei była kochana, szkoda tylko, że w żaden sposób nie mogła pomóc małej, nawet gdyby chciała.
OdpowiedzUsuńKolejne spotkanie z „matką Polką” xP
Laura jest kochana. W sumie to ma farta, że może w jakikolwiek sposób pomagać Rafciowi. Gdyby nie Penelopa, byłoby to niemożliwe. Ale Penelopie to współczuję. Pogaduszki z Laurą - ok (choć pewnie zbrzydło jej już trochę wysłuchiwanie wiecznie martwiącej się o dzieci i siostrę matki Polki xD), ale z takim chociażby Mikołajem? Brr.
Moi biedni rodzice ;( Naprawdę jest mi ich żal! To straszne - tak bardzo martwić się o najważniejszą w ich życiu osobę. Nawet nie wiedzą, co u niej słychać, jak sobie radzi w nowym trudnym życiu… A do tego ta ich bezsilność… Coś okropnego. To musi być naprawdę straszne - mieć świadomość, że mimo wszystko tak naprawdę nic nie można zrobić, bez względu na to, jak mocno by się tego pragnęło…
O, dopiero co Kage patrzył na widok za oknem, a w kolejnej scence robi to jego córeczka! xD Ach, ależ zmysł obserwacji *czeka na brawa* Nie no, to się nazywa więź ojciec-córeczka tatusia <3 Q.Q
„Ach, jak przyjemnie…” Niee, to nie ta bajka. Kurczę no, nie mogłabym żyć tak jak biedna Aya-chan ;_; Nuda i strach dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Pełen pakiet! A tak na poważnie (albo i nie), jakiż ten M. łaskawy i troskliwy! Nie chce, by żona zbyt długo się nudziła, oj nie. Na pewno sam też cieszy się na wycieczkę z żoneczką. Szkoda tylko, że owa luba wciąż marudzi, iż chciałaby się zobaczyć z tatą - no kto to widział? Po co jej ojciec, gdy ma tak wspaniałego męża? *ocieka sarkazmem*
Jejku. Najpierw niespodziewana radość i miłe zaskoczenie, a chwilę później brutalnie odebrana nadzieja. Nie no, zachlastać by się można z takim Michaelem. Nie ma to jak bezceremonialnie zamknąć żonę w pokoju i iść policzyć się z jej ojcem. *ma ochotę na kolejną porcję sarkazmu, ale daje sobie spokój* Swoją drogą, ten to potrafi… Wredny, ale niezmiennie opanowany i „kulturalny” („oszczędziłbyś sobie fatygi”, „teraz proszę cię, opuść mój dom”, bla, bla, bla, miau, miau, miau). Ale mimo wszystko, jakby nie patrzeć, naprawdę jest w nim coś pociągającego (a nie powinno! D: ) -.-
Jakże mu współczuję, iż jego misterny plan mógł się całkowicie rozpaść! Biedaczek. Ktoś powinien go pocieszyć ;]
No i docieram do znajomej od dawna scenki. Wiele razy miałam ochotę napisać do niej komentarz, ale jak przyszło co do czego, to oczywiście mam zupełną pustkę w głowie. Słowa się gdzieś rozpierzchły i nie dają mi się złapać ;_; Cóż więc mogę powiedzieć? Że Aya ma totalnie przerąbane? Że życie jest cholernie niesprawiedliwe? Że faceci są okropni? (Dobra, to ostatnie to daleko idące uogólnienie, ale co tam, zabawię się w feministkę.)
UsuńOkropnie żal mi Ayi, ale to wiesz. No, właściwie to praktycznie wszystko wiesz, bo przecież nieraz rozmawiałyśmy na temat opowiadań i danych scenek. Więc chcąc nie chcąc zapewne się powtarzam. W każdym bądź razie M. pokazał swą iście demoniczną twarz, siebie po Ciemnej Stronie Mocy… No i co ja poradzę na to, że mimo iż to cham do potęgi entej i totalna świnia, to w jakiś pokręcony sposób go lubię?! Jestem nienormalna. Ale to już wszyscy wiedzą.
Nie wyobrażam sobie takiej bądź podobnej sytuacji w prawdziwym życiu. Gdyby coś takiego mi się przydarzyło, byłabym skończona psychicznie. Łyknięcie czego trzeba bądź wieszak z Bobem Budowniczym byłyby tylko kwestią czasu. Wracając do opowiadania… Toż to był jawny gwałt no ;( To sobie karę gościu wymyślił za to, że biedna dziewczyna chciała się zobaczyć z ukochanym tatą! I jeszcze to on po części gra rolę pokrzywdzonego, że niby Aya niesłusznie go oskarża o brak litości i tak dalej… Ręce opadają.
Nie no, na serio mam pustkę w głowie (ach, kocham to - pustka zawsze wtedy, gdy nie jest potrzebna!), więc chyba na razie nic z siebie nie wyciągnę na ten temat. Ale gadałyśmy o tym dziesiątki razy, więc znasz mój stosunek do tego wszystkiego, prawda?
Dobra, pora na Rafcia. Jak już niedawno wspominałam, aż dziwnie powrócić do bohaterów spod znaku Lili&Rafciu.
Wreszcie czas na powrót do domciu. Że też Rafcio nie zamarzł na tej Syberii xD Mam nadzieję, że się tam nie zrusyfikował… *wspomina wszystko, co związane z Rosją, o czym nasłuchała się w szkole*
Ech, jak tak nad tym pomyśleć, to ostrzeżenie Penelopy nieźle się zgrało z poprzednią scenką… Ale kurczę, to takie smutne… To, co się wydarzy w przyszłości… No i dobra, więcej nie piszę, żeby nie spoilerować.
Oo, zbliża się chwila prawdy dla Rafaela. Ale zanim to nastąpi, trzeba przywitać się z rodzinką. Prezent, który dał siostrze, był z pewnością strzałem w dziesiątkę. Laura musiała być naprawdę przeszczęśliwa!
Swoją drogą, każde mierzwienie sobie włosów przez chłopaka kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Suzaku xD
Ach, Tom nie bardzo się ucieszył na widok Rafcia, ciekawe czemu ^^’ No ale jak się nad tym zastanowić, jego złość i tak musi być nieporównywalnie mniejsza z tą odczuwaną przez Kage - i teraz, i… no, niebawem.
Nie ma co, chłopaczek wraca sobie po miesiącach do swej lubej, a tu się okazuje, że wpadli ^^’ Życie jest pełne niespodzianek!
Hm, na tym zakończę komentarz, bo pewnie plotę trzy po trzy. Ale co zrobić, kiedy w głowie praktycznie pusto? No nic, liczę na to, że skorzystasz jeszcze z wolnego i napiszesz ładnych parę scenek/rozdziałów xD A na studiach będzie dobrze! Pierwszy semestr przeżyłaś, to teraz może być już tylko lepiej ;) Ach, dziękuję za dedykację :*
Buziaki ;*
Dzięki za info! ;)
OdpowiedzUsuńOjeju!!! A ja uważałam, że Michael to taka smutna romantyczna postać... Taki słodki drań... A to demon wcielony! Argh! Wydrapałabym mu oczy! Serio! Całe moje uwielbienie dla niego właśnie wyparowało! Cóż, nie wiem jakbym zachowała się na początku, po czymś takim, ale nie wątpię, że byłabym jak Aya (biedna!). Ale po paru tygodniach zapewne bym się zbuntowała i narobiła takiego bałaganu, że Michael sam by mnie zabił... No ale ja jestem zbyt upierdliwa, więc i tak prędzej czy później wyrwałby mi serce gołymi rękami... xD (mam makabryczne poczucie humoru )
To wydarzenie przyćmiło początek rozdziału! Normalnie szok! Kto mógłby potraktować tak pięcioletnie dziecko!?!? O Dżizys!
No i Penelopa rozmawiała z Laurą... wow! Nieźle! Kto by pomyślał? Troskliwa kobieta... Lubię ją :) I Penelopę też, bo mimo przeżytego cierpienia ma duużo empatii i pomaga innym (a ci inni to przecież potomkowie człowieka/ wilkołaka który zniszczył jej życie, więc tym bardziej jestem pod wrażeniem)
Poza tym... Biedni Rafael i Lili... Oni to mają przechlapane... Nie żeby coś, ale nie lubię małych dzieci... Są słodkie, ale cudze :)
Co do sekretarek... Tak to już bywa, że te panie są skrajnie nieodpowiedzialne i niezorganizowane (przepraszam te, które jednak są). Heheheh pewnie będziesz teraz odsypiać stres i nie będziesz miała czasu na pisanie, rozumiem doskonale... Znam to :D Więc zrelaksuj się, bo masz pełne prawo do tego ^^
Gratulacje po raz enty :D Zdana sesja to rzecz najwspanialsza (dla studenta xd)
Ave i weny! :*
K.L.
No ktoo by pomyślał, że siądę do pisania pewnej opowieści, a skończy się na tym, ze napiszę resztę rozdziały na Czarownicę...?? Nie ja!
OdpowiedzUsuńTak więc mam przyjemność poinformować i zaprosić Cię na kolejny rozdział Czarownicy i Bestii!
K.L.
Dzięki za komentarz :*
OdpowiedzUsuńHehehe jak się jest potężnym to trzeba mieć potężnych wrogów ;) Poza tym kiedyś wyczytałam w pewnej powieści, że "ten kto od czasu do czasu nie narobi sobie wrogów, jest zwykłym tchórzem" (albo jakoś tak ^^") Poza tym wrogowie umila nam czas w opowiadaniu xD
Isabelle pojawia się w drugim rozdziale... może w pierwszym... nie pamiętam, ale na razie nie odgrywała znaczącej roli... Do tej pory wątek Valeria x Alexander/Alan był najważniejszy.
Polubiłaś ją, a ja miałam w planach zgotować jej istne piekło na ziemi... ^^"
Wszystko w swoim czasie... Spokojnie, Ksenia i Vincent muszą jeszcze namieszać!
Ano, musi... Ale zawsze jest cena za posiadanie jakichkolwiek para umiejętności. Więc Valeria za to płaci. Nie bez powodu trzymano ją od tego z daleka.
Dobra, Michael jest skomplikowany. To wiemy. A teraz mam nadzieje, że ktoś kopnie go w ten zgrabny tyłek, bo zdecydowanie mu się należy!
Cóż... Życie nie jest proste, więc czemu w opowiadaniu fantasy miałoby być inaczej?? ;)
Hehehe... Sesja-zmora studentów z całego świata! Gdzieś był taki fajny demotywator... Mały człowieczek uciekał przed jakimś mega wielkim potworem... I napis na obrazku Is coming soon (albo coś w tym guście). A podpis pod obrazkiem: Sesja. Hm... To chyba w sesji letniej w tamtym roku było baardzo popularne xd
Nie tylko Ty! W większości filmów które oglądałam, zawsze ciekawiły mnie postacie drugoplanowe, a nie główni bohaterowie xd
OdpowiedzUsuńHehehe... Niestety! Cynthię czeka smutna przyszłość!
Heh gdyby mu się wszystko udawało, to byłabym zawiedziona! ;) Jak na razie to Aya ma przegwizdane ;/ Hm... Swoją drogą...ciekawe kto... Może siostrzyczka? Albo matka? Choć one mają tyle na sumieniu, że tak czy siak należy im się kopniak od życia!
Niom! A poza tym im bardziej dramatycznie tym ciekawiej! No i łatwiej utożsamiając się z postaciami, które lubimy :D
Hehehe w tym roku bardzo popularne były takie filmiki na żywo national geogrphic o żubrach xd I na fb się siedziało i oglądało żubry xd Choć u mnie na roku to pandy były popularne i robiły furorę xd Potem żeśmy się z tych pand nabijali, że im się nawet wstać nie chce, jak chcą bambusa zjeść, tylko ewentualnie się przeciągają i sięgają po to co jest najbliżej xD
Na razie to tylko pomysł... Zawsze może ewoluować!
OdpowiedzUsuńCóż... Z jakiegoś powodu zawsze tak bywa, że najfajniejsi bohaterowie najwięcej po tyłkach obrywają...
Zauważyłam! Serio ich nie cierpię! Mam nadzieję, ze odpokutują i to z nawiązką! Bo życie to one zapewne wielu osobom zniszczyły.
Hehehe... Sesja! Nawet żubry i pandy zyskują popularność! XD
I właśnie dlatego lubię pisać. Lubię zaskakiwać siebie i innych ;)
OdpowiedzUsuńEh... Rozumiem. Znam to. Też zawsze przeżywam tragedie bohaterów książkowych/ filmowych/ mangowych.
No ja myślę! :D
Hahaha xD No ale co się dziwić? Tragedie jednoczą ludzi. Dlatego podczas sesji nawet wrogowie (no powiedzmy) przestają być agresywni i wszyscy ładnie współpracują.
Hehehe to też skądś znam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już taką trylogię, gdzie kończy się niby wielkim zwycięstwem, ale... nie jest to wcale wesołe zakończenie... Nie wiem czy to czytałaś... Pamiętam, że pierwsza część to "Amulet z Samarkandy"... Albo jakoś tak ^^" Druga to "Oko golema" a trzecia "Wrota Ptolemeusza". Świetna choć to bajka dla większych dzieci... Ale mimo to baardzo mi się spodobała :)
O! Krótkie opo? Już nie mogę się doczekać!
Hihihi będę ;)
Cóż, może wyjdę na arogancką i próżną, ale... trudno! Bardzo często mam rację. By nie rzec zawsze! xD
O prosze! Wiedze, że nie tylko ja mam zapędy do czytania powieści dla nastolatków ;)
OdpowiedzUsuńCóż, z tamtą trylogią jest...podobnie...
O jacie! Czyli pomysł na coś większego???? Hm... A może dałoby się skrócić?
Może, ale w końcu się tym pochwaliłam z pełną premedytacja. A to już zakrawa na arogancję x)
Ahaa... Rozumiem, rozumiem... A opublikujesz??? FF też się fajnie czyta ^^
OdpowiedzUsuńTy nie sprawiasz wrażenia aroganckiej :P Powiedziałabym, że jest wręcz przeciwnie!
Hm... Okey... Nie musisz, jesli nie chcesz.... :)
OdpowiedzUsuńCóż, VK Ayi i Kaori traktuję jako osobną opowieść xD Nie patrzę na to jak na FF, ale to jednak FF, bardzo dobry, fajny i wg rewelacyjny, ale jednak... A szkoda, że to FF, bo myślę, że ktoś mógłby się tym zainteresować i opublikować to jako książke...
O! Ja jak czytałam Hyper Versum to miałam ochotę opisać średniowieczną Polskę x) (nie żeby ta książka była o średniowiecznej Polsce!) Ot, taki kaprys... Ale na razie, jakoś się za to nie zabrałam.
O! Jakoś w to nie wierzę! o.O
Też bym kupiła ;) Chciałbym to mieć u siebie na półce... Ot, takie małe marzenie :D O! Serio? I co? No wiem, że ff wydać się nie da... Ale jednak... nadzieja umiera ostatnia! ^^"
OdpowiedzUsuńHm... Jakbym miała jakiś odnośnik... Ale na razie nie... Wolę klimaty USA, XIX wieku, albo w ogóle jakieś fantastyczne krainy ;) Być może nie dojrzałam do tego, by pisać fantasy historyczne :D
Poza tym musiałabym się dokształcić z gwary, by coś z tego wyszło... ^^" No i z wierzeń i podań polskich... Na razie: pozostańmy przy tym co jest... Ale pomysł mi się podoba... Może by jakieś opowiadanko stworzył??
Przepraszam, że tak późno!
OdpowiedzUsuńJak można uderzyć dziecko?! Jak, ja się pytam?! Nie no, gościa rozszarpałabym własnoręcznie... bez wyrzutów sumienia mówię, że śmierć mu się należała.
Biedna Aya! Nie no... Michael jest do odstrzału. Zdecydowanie. "Bądź grzeczną dziewczynką", a ile ona ma lat?! Siedem?! Ten to umie wychować sobie żonę, nie ma co... No i cała (chociaż właściwie to nie cała) sympatia do pana M. prysła niczym bańka mydlana. A szkoda, bo go lubiłam. Tatuś nie uczył, że jak dziewczyna nie chce to znaczy, że trzeba podciągnąć spodnie i wyjść? On jest chyba nienormalny! Nie no, jasne po jaką cholerę jej ojciec, skoro ma tak wspaniałego i troskliwego męża... masakra po prostu! I jeszcze dba żeby się za bardzo nie nudziła no tak, dzięki ci panie za tak wielki zbytek łaski! Jakbym w swoje ręce dorwała... zatłukłabym...
Aj! A się porobiło! Chłopak wraca do domu, a dziewczyna z brzuchem na niego czeka... Ciekawa jestem jak się z tego ciotce wytłumaczy... Żal mi Lili... Rafcio zapomniał, że przezorny zawsze ubezpieczony, a jej biednej przyszło teraz nosić pod sercem jakieś demoniczne dziecko przez dziewięć miesięcy...
Pozdrawiam i życzę weny- Andzik
Oj nic nie szkodzi ważne że jednak napisałaś opinię swą ;p
UsuńUwierz mi jak ja to pisałam to miałam ochotę się rozbeczeć T.T Nie no okropna sadystka ze mnie... Ten rozdział to potwierdzenie tego w 100% D;
Ech jak widzę wszyscy po tym rozdziale znielubili Michaela ^ ^" No ale cóż się dziwić... Pan M. jeszcze trochę sobie Aya powychowuję a (bo trafnie zauważyłaś że on traktuję ją jak ojciec i po prostu wychowuje -.-")a później cóż... Sama zobaczysz... Powiem tylko że jeszcze tych dwoje czekają małe perypetię...
No cóż za błędy się płaci ^ ^" W przypadku Lili i Rafcia nie tylko za swoje... No ale o tym w dalszych rozdziałach ;p
Pozdro i jeszcze raz dziękuje za komentarz :*
Zgadzam się! Znajoma pisarka...mmm... fajnie by było...
OdpowiedzUsuńSama na to liczę xD
Aha... Znam wierzenia greków i rzymian, ale Słowian?? Że też tego nie ma w szkole!
Cóż, ten problem próbuję zgłębić już od roku... I jakoś nie znalazłam żadnej sensownej teorii... ;/
OdpowiedzUsuńJedna z moich teorii jest taka, że wierzenia słowian za bardzo są podobne do rytuałów chrześcijańskich ( chrześcijaństwo przyjęło sporo rytuałów od pogańskich wyznań, np. Matki Bożej Zielnej, czyli zielone świątki... Mam nadzieję, że nie pomyliłam nazw xD albo coś ^^") więc lepiej by głupie, nieogarnięte społeczeństwo nie zdawało sobie z tego sprawy i żyło w tym "ogrodzie kłamstw"...
Rozdział IX Whisper, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńHeh niekoniecznie ;) Teoriami bez pokrycia łatwo rzucać. A tak na prawdę mogę się tylko domyślać pewnych spraw. Dlatego podchodzę do tego dość sceptycznie :D
OdpowiedzUsuńHeh czytałaś Dziady A. Mickiewicza? Na pewno czytałaś. Więc tam jest ten rytuał z zostawianiem pożywienia zmarłym, który autentycznie był praktykowany. Możemy się domyślać, że chrześcijaństwo przyjęło Wszystkich Świętych by uspokoić gawiedź. I Twoja teoria ma prawo bytu ;)
Hm... Amerykańskie Halloween wywodzi się od celtyckiego Samhain.
Kolejne... Noc Kupały- najkrótsza noc w roku. Czyli noc świętojańska :D
Heh o tym wszystkim można na wikipedii poczytać ;)
PS. spoko! Nic się nie stało ;)