Rozdział VII

Niepewna przyszłość
       Aya siedziała za biurkiem w swoim prywatnym pokoju i po raz kolejny przeczytała to, co już zdołała napisać do rodziców.

       Kochani!
       Mamo, Tato, u mnie wszystko w porządku, czuję się dobrze. Dom, w którym teraz mieszkam, jest bardzo ładny i nie mogę narzekać na brak wygód. Jak dla mnie jest aż nadto okazały, przez co jeszcze nie przywykłam do tego miejsca. Chociaż tyle, że jest tu piękny ogród (a właściwie nawet kilka), dzięki czemu mogę przynajmniej wyobrażać sobie, że siedzę pod jedną z kwitnących wyśni w naszej posiadłości. Suzu zaś oczywiście jak zawsze bardzo mnie wspiera i pomaga, jak tylko może.

       Zupełnie nie wiedziała, co jeszcze mogła im powiedzieć. Nie było słów na to, jak się czuła, a nawet gdyby były, nie chciałaby ich użyć. Nie miałaby serca aż tak martwić wystarczająco już zatroskanych o nią rodziców. Natomiast pisanie o błahostkach i tak by ich nie uspokoiło, a może nawet jeszcze bardziej napawało niepokojem.
       Wzięła głębszy wdech i starała się ułożyć kolejne zdanie. Była tak pochłonięta tą czynnością, że nie zauważyła, iż do pomieszczenia wszedł Michael i zamknął drzwi na klucz. Dopiero gdy położył rękę na dłoni, w której trzymała długopis, zdała sobie sprawę z jego obecności. Jej ciało momentalnie wyprostowało się jak struna, a ją samą ogarnął strach i niepewność, czego tym razem zażąda od niej mąż. Od chwili gdy dwa tygodnie temu poślubiła Hell, każda noc stawała się dla niej udręką, a dzień dłużył się w nieskończoność. W domu Michaela nie miała niemal nic do roboty, a bynajmniej nie miała ochoty na rozmowy z mężem, toteż zwykle albo siedziała w bibliotece i czytała, albo wychodziła z Suzue bądź z inną pracownicą do ogrodów, gdzie całymi godzinami przechadzała się i podziwiała kwiaty, które pod wpływem kwietniowego słońca bajecznie rozkwitały.
       - Co tam skrobiesz, kochanie? - zapytał, uśmiechając się przyjaźnie i opierając się o biurko. Nie patrząc na niego, brunetka odpowiedziała cichutko:
       - Nic takiego... Po prostu list.
       Wampir zaśmiał się i zerkając na kartkę, zachichotał, po czym stanął za Ayą i zaczął całować ją po szyi, by po chwili szepnąć jej do ucha:
       - Piszesz do rodziców, tak?
       - Tak… Nie widziałam ich przecież od dnia ślubu - szepnęła niemal bezgłośnie, a po chwili, spuszczając głowę, zapytała - Michael… Kiedy będę mogła ich zobaczyć? Bo będę mogła, prawda…?
       Wampir ponownie oparł się o biurko i po chwili ujął podbródek żony i zmuszając ją, by podniosła na niego swoje szare tęczówki, uśmiechając się subtelnie, odparł spokojnie:
       - Ależ oczywiście, że będziesz mogła. - Przerwał na moment, po czym głaszcząc ją po policzku i wpatrując się w jej oczy, dodał - Jeżeli będziesz grzeczną dziewczynką. - Aya nie zdołała nic odpowiedzieć, tylko jej oczy się zaszkliły, natomiast arystokrata ciągnął - Ale nie martw się, za pięć dni zobaczysz ojca. Właśnie dostałem zawiadomienie o zebraniu Rady, więc na pewno tam będzie, a jak już mówiłem, jeżeli będziesz dobrze się zachowywać, to może kiedyś go zaproszę, by nas odwiedził, co ty na to?
       Wampirzyca spuściła wzrok i wyszeptała:
       - Bardzo bym chciała, tylko… Mama… Ona…
       - Wiem, że twoja matka raczej nie będzie mogła do nas przyjechać, ale cóż, nic z tym nie zrobimy - stwierdził mężczyzna, po czym uśmiechając się do niej, dodał - Wiesz, znam ciekawsze rzeczy do roboty niż pisanie listów…
        Po tych słowach wyjął spinki z koka żony, by jej czarne włosy swobodnie opadły na plecy, po czym podszedł do łóżka i siadając na nim, rozkazał z uśmiechem:
       - Chodź do mnie.
       Aya posłusznie podeszła do niego i usiadła obok. Od incydentu z Evą, po którym Michael po raz drugi ją ostrzegł, zaczęła się go jeszcze bardziej bać. Wcześniej miała siłę, by choć próbować mu się sprzeciwiać, teraz zaczynało jej tej siły brakować…
        Brunet delikatnie pchnął ją na posłanie, po czym opierając się na jednym łokciu, zaczął głaskać ją po policzku, a po chwili, patrząc prosto w jej oczy, wymruczał:
       - Aya-chan, odkąd wiele lat temu zobaczyłem cię po raz pierwszy jako małą dziewczynkę, wiedziałem, że będziesz piękną kobietą i wiedziałem, że będziesz moja. No i się nie pomyliłem, należysz do mnie...
       Kiedy skończył mówić, pochylił się nad brunetką i leciutko musnął jej wargi swoimi.
***
       Kage spojrzał po raz któryś z kolei na córkę, która siedziała obok Michaela i nie odważyła się spojrzeć ani odezwać do nikogo. Dzięki swojej mocy wyczuł, że Aya była strasznie zakłopotana i zawstydzona całą tą sytuacją. Zebranie miało się niebawem skończyć i choć temat tego spotkania przyprawiał go o dreszcze, cieszył się, że mógł choć na nim zobaczyć swoją jedyną córkę. Perspektywa tego, że jeszcze moment, a znów zniknie mu z oczu na nie wiadomo jak długo sprawiała, że miał ochotę albo kogoś uderzyć, albo płakać ze wściekłości i bezsilności. Dodatkowo irytowało go i upokarzało, że musiał przytakiwać Wyroczni i jej planom.
       Miał tylko nadzieję, że to, iż Aya odwiedziła i ostrzegła Elizabeth Collins sprawi, że wizja Wyroczni nie spełni się. Tylko czy mógł być tego pewien? Na razie musiał grać i czekać na rozwój wydarzeń.
       - Skoro większość członków popiera moje stanowisko w tej sprawie, myślę, że możemy zakończyć dzisiejsze zebranie - odezwała się białowłosa z lekkim uśmiechem.
       Hiou zacisnął dłoń w pięść. Gdyby tylko mógł, powiedziałby, co myśli na temat tego całego „stanowiska” Amicy Hell. Jednak ból w ramieniu skutecznie mu przypomniał, że do końca swojego życia będzie poddanym tego przeklętego rodu. Gdyby chociaż jego ukochana córka była wolna, nie musiałby cierpieć z powodu wyrzutów sumienia, że zrujnował własnemu dziecku życie. Jednak to nie było mu dane. Aya była nie tylko marionetką, ale i rozrywką Michaela i nic nie mógł na to poradzić. Ta właśnie niemoc i bezsilność sprawiały mu najwięcej bólu i doprowadzały go niemal do obłędu.
       - Aya… - szepnął Kage, gdy większość członków Rady zbierała się do wyjścia.
        Postanowił wykorzystać to zamieszanie, by móc odezwać się do córki. Ona spojrzała na niego swoimi szarymi oczami i już chciała odpowiedzieć, gdy syn Wyroczni, który wcześniej był zajęty rozmową z rodzicami, złapał ją za ramię i mruknął:
       - Aya, wracamy.
       Brunetka spojrzała na niego błagalnie i tak cichutko, że chyba tylko Michael i Kage, którzy stali najbliżej niej, mogli to usłyszeć, szepnęła:
       - Proszę…
       - Kochanie, idziemy, później porozmawiasz z ojcem - odparł Michael spokojnie, po czym nie czekając na odpowiedź żony, wyszedł, trzymając ją za ramię i ciągnąc za sobą.
       Gdy Kage widział, jak Michael wyprowadza Ayę, nie mógł sobie wyobrazić, jakie życie będzie wiodła u boku kogoś takiego jak syn Amicy Hell. Przecież to nie było sprawiedliwe… Czy naprawdę jej przyszłość miała wyglądać właśnie tak…?
***
- Mamo, spójrz! - rzucił radośnie czarnowłosy chłopiec trzymający w ręku małego żółtego ptaszka, podbiegając do matki. Ona spojrzała na niego swoimi miodowymi oczami i uśmiechając się do niego, rzuciła delikatnym głosem:
- Śliczny, synku… Widzę, że coraz lepiej radzisz sobie z mocą, kochanie.
- Tak, mamo! - odparł chłopiec dumnie. Po chwili trzymany przez niego ptak przeobraził się w jasnofioletowy dym i rozpłynął się w powietrzu. Nie minęła minuta, gdy dziecko pobiegło w stronę otwierających się drzwi i z szerokim uśmiechem krzyknęło - Tata! Ciocia Dai!
W drzwiach ukazał się przystojny dwudziestokilkuletni mężczyzna, a tuż za nim kobieta o czarnych włosach i ciemnoniebieskich oczach wyglądająca również na dwadzieścia parę lat. Szatyn, widząc chłopca, uśmiechnął się i poczochrał go po włosach, po czym zapytał:
- Byłeś grzeczny i nie sprawiałeś mamie problemów, prawda?
- Oczywiście, że tak, tato! - zapiszczało radośnie dziecko.
- Witaj w domu, Josuke.
Wampir spojrzał na kobietę, która wpatrywała się w niego z delikatnym uśmiechem, po czym głosem, w którym można było wyczuć tęsknotę, odpowiedział:
- Witaj… Okropnie się stęskniłem.
- Jak zawsze zakochani, co? - chichocząc wtrąciła się Dai.
         Para tylko zaśmiała się, po czym Megumi, spoglądając na czarnowłosą wampirzycę i nie przestając się uśmiechać, powiedziała:
         - Miło cię widzieć, Dai, za rzadko do nas wpadasz. Widujemy się tylko na przyjęciach…
         - Właśnie dlatego mój braciszek nakazał mi zatrzymać się u was na parę dni, więc nie martw się, będziemy mogły pogadać, aż będziesz miała mnie dość - mruknęła rozbawiona Dai.
         Chwilę później cała czwórka siedziała przy stole i popijając tradycyjną japońską herbatę, rozmawiała i cieszyła się swoją obecnością. Mały Reiji cały czas spędził, siedząc na kolanach ojca i wesoło gawędząc o błahych sprawach, czym niejednokrotnie rozbawiał swoich bliskich. Po jakimś czasie Dai zabrała go do ogrodu, chcąc, jak to ujęła, „pobawić się ze swoim ulubionym bratankiem”. Kiedy Josuke został z żoną sam, natychmiast przyciągnął ją do siebie i bez słowa namiętnie pocałował. Gdy się od niej oderwał, ona zachichotała, wpatrując się w jego brązowe oczy.
         - Widzę, że naprawdę się za mną stęskniłeś.
         - Och, Megumi, nawet nie wiesz, jak bardzo…
         Czarnowłosa znów się zaśmiała i opierając głowę na jego piersi, wyszeptała:
         - Ja też, kochanie… Mój brat chce złożyć nam wizytę w przyszłym tygodniu. Znając go, znów będzie chciał, żebyś coś mu załatwił… - mruknęła po chwili posępnie.
         Szatyn westchnął, po czym odparł:
         - Naprawdę nie wiem, jak to możliwe, że jesteś siostrą takiego faceta jak Raito. To ostatnia kanalia. Niedawno chciał, bym zatuszował sprawę jakieś służącego, którego skatował, bo coś tam mu nie pasowało. Jak mu odmówiłem, to zapowiedział, że jego noga tu nie postanie. Jak widzę, jednak mu przeszło - dodał wzdychając.
         - Wiem, strasznie mi przykro, że masz przez niego tyle problemów - odpowiedziała, jeszcze mocniej się do niego przytulając. Josuke ucałował ją w czubek głowy i stwierdził:
         - To nie twoja wina. Zresztą zobaczymy, co ten twój braciszek znów wymyślił…
         Oboje chwilę milczeli, rozmyślając o najróżniejszych sprawach. W końcu Megumi, nie spoglądając na męża, zapytała:
         - Jak było na naradzie? Ostatnio często was wzywają…
         - Nijak… Wyrocznia chciała spotkać się i obgadać kilka spraw - mruknął wzdychając.
         Wampirzyca uniosła na niego wzrok i bacznie się mu przyglądając, wyszeptała:
         - Coś się stało? Wydajesz się czymś zmartwiony…
         Arystokrata uśmiechnął się pod nosem i przymykając oczy, mruknął:
         - Jak zawsze umiesz mnie rozszyfrować, co? - Po chwili westchnął i wyjaśnił - Nie mówiłem ci tego, bo nie chciałem cię martwić. Kiedy córka Kage-san wstąpiła do Rady, Wyrocznia powiedziała nam, że widziała nadejście niezwykłego dziecka… To dziecko ponoć ma być w połowie wampirem, a w połowie wilkołakiem…
         Kobieta przez chwilę wpatrywała się w męża, aż w końcu zdumiona wyszeptała:
         - Mój Boże, jak to możliwe…?
         - Nie wiem… Wyrocznia twierdzi, że nie zobaczyła zbyt dużo, więc nie jest w stanie ustalić szczegółów. Sugeruje, byśmy zastanowili się, jak wykorzystać sytuację dla dobra i pożytku nas wszystkich…
         - Wykorzystać? - zdziwiła się Megumi.
         - Tak… Ech, nie podoba mi się to wszystko. Amica-san przekonała niemal wszystkich, że trzeba jak najlepiej skorzystać z szansy, która się nadarza. Tylko ja, Dai, Meg-san i Andrea-san mieliśmy jakieś obiekcje. Myślałem, że Kage-san będzie miał coś przeciwko, ale on tylko siedział z miną zbitego psa i albo odwracał wzrok, albo patrzył na Ayę-san, która do nikogo słowem się nie odzywała i siedziała jak na szpilkach. Cholera, czemu on od ładnych kilkudziesięciu lat siedzi na zebraniach i tylko potakuje?! - warknął, po czym szepnął - Dobrze pamiętam, że gdy wstępował do Rady, wielokrotnie miał odmienne zdanie niż Wyrocznia. Co między nim a rodziną Hell zaszło, że stał się im tak poddany? No a ten cały pomysł z połączeniem rodu Hiou i Hell to już w ogóle szok. Nigdy bym nie pomyślał, że Kage-san będzie chciał oddać jedyną córkę komuś takiemu jak Michael-san, to naprawdę dziwne… Czemu nic nie rozumiem? - dokończył zirytowanym głosem.
         Czarnowłosa pogłaskała go po policzku i pocieszyła:
         - Kochanie, nie dręcz się tak, nic nie możesz zrobić, skoro nie wiesz, w czym tkwi problem. Ale faktycznie, sama byłam zaskoczona tym ślubem… Aya-san nie wydawała się zainteresowana synem Wyroczni, ale pomyślałam, że może po prostu tego nie okazywała, jednak kiedy zobaczyłam ją na ceremonii… Niby nie wyglądała na nieszczęśliwą, ale… Sama nie wiem, była aż nadto spokojna, a jej oczy były takie… puste. Zupełnie jakby szła na stracenie, ale pogodziła się z tym faktem - wyszeptała ze smutkiem.
         Josuke westchnął, po czym przenosząc wzrok na okno, za którym bawi się mały Reiji, stwierdził posępnie:
         - Dokładnie, też to zauważyłem… Ech, to naprawdę dziwne. Nasz syn jest dziedzicem rodu Masuhiro i naprawdę martwię się, w jakimś świecie będzie żył…
         Kobieta pogłaskała go po policzku i szepnęła:
         - Kochany, spokojnie, Reiji jest dobrym i mądrym dzieckiem. Gdy dorośnie, na pewno też taki będzie i może uda mu się coś zmienić…
         Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i zdejmując ze swojej twarzy rękę ukochanej, mruknął:
         - Jesteś niezwykła, wiesz? Od kiedy cię zobaczyłem, zawładnęłaś moim sercem, dlatego poprosiłem twoich rodziców o twoją rękę, choć byłaś wtedy taka młodziutka… Ech, wybacz mi, powinienem był poczekać i lepiej cię poznać, ale naprawdę nie mogłem myśleć o niczym innym, jak o tobie…
         Wampirzyca zachichotała i odparła:
         - Oj, głuptasie, ja na ciebie też od razu zwróciłam uwagę. Choć faktycznie pokochałam cię, gdy lepiej się poznaliśmy. Poza tym ty przez kilka lat miałeś za żonę głupie dziewczątko, które nie wiedziało, co robić w trudnych sytuacjach.
         - Co ty gadasz? - oburzył się arystokrata, po czym przytulił żonę i podnosząc jej podbródek, rzucił z uśmiechem - Strasznie mi imponowałaś, gdy tak bardzo się starałaś, mimo że wyglądałaś wówczas na ledwie szesnaście lat…
         - Cóż, czego nie robi kobieta z miłości - zaśmiała się, po czym pocałowała ukochanego.
- Ciociu, mama i tata się całują! - usłyszeli nagle głos ich synka.
         Megumi i Josuke spojrzeli na dziecko i zaśmiali się. Nie zdążyli nic odpowiedzieć, gdyż Dai kucnęła i szepnęła chłopcu na ucho coś, co jego rodzice usłyszeli dzięki swojemu wyczulonemu słuchowi.
         - Wiesz, Reiji, jak podrośniesz, to też będziesz całował się z dziewczyną…
         Chłopczyk spojrzał na ciotkę i kręcąc głową, odparł oburzony:
         - Nie! Ja nie będę się całował! To jest fuj!
Cała trójka dorosłych zaczęła śmiać się z zachowania Reijiego, który również chichotał, a w końcu podbiegł do matki i zaczął opowiadać, w co bawili się z ciocią.
         Gdy Josuke patrzył, jak jego syn wesoło gawędzi, zastanawiał się, w jakim świecie będzie żył, gdy dorośnie. To on kiedyś zasiądzie w Radzie… Tylko jak będzie ona wtedy wyglądała…?
***
         Aya siedziała na wygodnej sofie w swojej prywatnej biblioteczce i próbowała czytać, co jednak nie bardzo jej wychodziło. Tak bardzo przygnębiło ją zebranie członków Rady… Nie tylko przez temat spotkania, ale i przez to, że nie mogła porozmawiać z ojcem, który wyglądał na tak bardzo załamanego… Ponadto martwiła się, co też znów wymyśli Amica w związku ze swoją wizją i co właściwie miało znaczyć, że chce wykorzystać nadarzającą się okazję. Gdyby chociaż mogła mówić, co tak naprawdę myśli…
         Westchnęła głęboko, gdy po raz któryś z kolei przeczytała to samo zdanie, po czym oparła głowę na ręce i spojrzała na zachodzące za oknem słońce, zatapiając się w ponurych myślach. Sekundę później klamka w drzwiach się poruszyła i do pomieszczenia wszedł Michael, który rzucił w jej kierunku:
         - Tak myślałem, że cię tu znajdę, kochanie. Ty nic, tylko czytasz - dodał z westchnieniem.
         Brunetka, nie spoglądając na niego, mruknęła spokojnie:
         - A co mam robić? Muszę się czymś zająć, bo umrę z nudów…
Wampir podszedł do niej i siadając obok niej, nachylił się nad Ayą, by wyszeptać jej na ucho:
         - Przecież możesz zająć się czymś innym niż tylko czytaniem tych opasłych tomów. W końcu jestem twoim mężem i chciałbym od czasu do czasu z tobą porozmawiać - dodał, odgarniając z jej szyi kilka pasm czarnych włosów.
         Arystokratka spojrzała w bok i mruknęła:
       - Michael, możesz przestać udawać, że jesteś kochającym mężem, którego interesuje, co czuję i myślę. Oboje wiemy, że chcesz ode mnie tylko jednego. Mam dość tej twojej szopki…  - Ostatnie słowa dodała ze łzami w oczach.
       Michael chwilę przyglądał się swojej żonie, aż w końcu pociągnął ją za rękę w taki sposób, że Aya położyła się na sofie, on sam zaś znalazł się nad nią i wpatrując się w jej wystraszone szare oczy, mruknął z dezaprobatą:
       - Aya, Aya, ale z ciebie uparta kobieta. Mówiłem ci, że nie zależy mi tylko na twoim ciele. Gdy byłaś mała, lubiłaś mnie… Nie pamiętasz? Nawet mi się oświadczyłaś. Było mi przykro, gdy nagle się na mnie obraziłaś - dodał, szepcząc dziewczynie do ucha i całując jej szyję.
       - Byłam wtedy dzieckiem, więc jak możesz mówić takie rzeczy?! I wcale się na ciebie nie obraziłam, tylko przejrzałam na oczy! - krzyknęła, próbując się mu wyrwać.
       Wampir przytrzymał nadgarstki dziewczyny, po czym mruknął:
       - Kochanie, a nie uważasz, że ty po prostu chcesz widzieć we mnie jakiegoś demona?
       Aya momentalnie uspokoiła się i wpatrywała się w męża szeroko otwartymi oczami, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Po chwili to brunet, znów odgarniając kilka jej czarnych kosmyków, odezwał się:
       - Może i nie jestem aniołem, ale nie jestem aż taki zły jak myślisz. Mogłem mieć cię już od bardzo dawna, ale wolałem poczekać, bo uważałem, że byłaś za młoda. Mogłem po prostu zabawić się z tobą, ale chciałem, byś została moją żoną. Pozwoliłem, byś zatrzymała tę swoją pokojówkę, no i obiecałem ci, że jak będziesz grzeczna, zaproszę twojego ojca, więc sama musisz przyznać, że mogłem postąpić gorzej
        Wampirzyca, nie mogąc już powstrzymać się od płaczu, wyszeptała:
       - Może i obiecałeś, że spotkam się z tatą, ale wczoraj nie pozwoliłeś mi nawet z nim porozmawiać, więc myślisz, że uwierzę ci, że go tu zaprosisz?
       Arystokrata westchnął i wpatrując się w szyję żony, odparł spokojnym głosem:
       - Porozmawiasz z Kage, kiedy ja powiem, że możesz to zrobić, a nie kiedy twój ojciec będzie tego chciał. Musi zrozumieć, że teraz to ja się tobą zajmuję i opiekuję, a on musi liczyć się z moim zdaniem. - Po chwili pocałował obojczyk dziewczyny, po czym musnął wargami bladą skórę jej szyi i wymruczał - Kiedyś słyszałem od matki, że skoro jesteś dhampirką, twoja krew prawdopodobnie może gasić pragnienie… - Przycisnął arystokratkę jeszcze mocniej do siebie i dokończył - Teraz nie ruszaj się, kochanie, dobrze?
       Nawet gdyby nie unieruchamiał jej silny mężczyzna, z przerażenia nie byłaby w stanie się ruszyć. Leżała więc tylko, sparaliżowana strachem, i nawet nie próbowała się wyrywać, gdy po kolejnym pocałunku poczuła kłujący ból w szyi. Dobrze wiedziała, co się działo, ale nie była w stanie nic zrobić. Nie mogła nawet zebrać myśli, tylko cała zaczęła się trząść. Dopiero gdy poczuła, jak strużka krwi sączy się po jej skórze, płacząc wyszeptała:
       - Michael, błagam, przestań…
       Po kilku sekundach mężczyzna oderwał się od niej i spojrzał na nią, po czym wytarł łzy w kącikach jej oczu i ujmując jej podbródek oraz lekko się uśmiechając, rzekł:
       - Pamiętaj, kochanie, że mogę być dla ciebie miły albo nie. To wszystko zależy od ciebie. Mogę pokazać ci, jakim uczuciem cię darzę, tylko tego chciej.
       Po tych słowach pocałował ją delikatnie, a po chwili ucałował również jej czoło i wyszedł.
       Serce Ayi waliło jak oszalałe i nie miało najmniejszego zamiaru się uspokoić. Po chwili w jej szarych tęczówkach znów zebrały się łzy.
***
       Wyglądająca na trzydzieści lat wampirzyca opatulona w wiosenny płaszcz spojrzała na dom, do którego zmierzała. Wiedziała, że zwalanie się na głowę swoim synom, zwłaszcza po tym, jak ich traktowała przez ostatnie lata, jest z jej strony bezczelne i niewłaściwe. Jednak co miała zrobić? Wkrótce urodzi dziecko, musiała przecież gdzieś się podziać. Nie miała pojęcia, jak sobie poradzi po tym, jak w końcu zdecydowała się opuścić męża, ale najprościej było pójść błagać o pomoc swoje dzieci… Miała nadzieję, że choć zapewnią przyszłość swojemu nowemu rodzeństwu. Najbardziej bała się, jak postąpi jej najstarszy syn. Ostatnio nie zachowywała się jak dobra matka. Po raz kolejny w jej oczach stanęły łzy. Powoli zaczęła podchodzić do domu, jednak nim zdołała to zrobić, na zewnątrz wyszli jej dwaj synowie. Zapewne wyczuli już jej zapach. Młodszy szybko do niej podbiegł i przytulając ją, szepnął:
       - Mamo, co się stało? Co ty tu robisz?
       Blondyn objął ją, na co ona, nic nie mówiąc, zaczęła płakać. Chłopak zaczął głaskać ją po głowie i mówić uspokajające słówka.
       - Mamo, chodź do domu. Tam opowiesz wszystko po kolei - odezwał się wampir o czekoladowych włosach, który zjawił się tuż obok nie wiadomo kiedy. Spojrzała na niego i ze łzami w oczach pokiwała głową. Jej starszy syn nie wyglądał na złego, tylko na zmartwionego - to ją ucieszyło i podniosło na duchu.
       Nie minęła nawet minuta, gdy przekroczyła próg mieszkania. Ku jej ogromnemu zdumieniu, wyczuła zapach wilkołaka. Chciała od razu o to zapytać, jednak rzuciła się na nią jej wnuczka, a później powitała ją żona najstarszego syna. Gdy już przywitała się ze wszystkimi, spojrzała na szatyna i zapytała:
       - Skąd u was zapach wilkołaka?
       Mężczyzna spojrzał na brata i mruknął:
       - To zapach Katherine… Gabryel później ci to wyjaśni - dodał, gdy spojrzała na niego zaskoczona, po czym stwierdził - Ale najpierw powiedz, co się stało, mamo.
       Wampirzyca spuściła wzrok. Jak miała to wyjaśnić…? Tak bardzo bała się, jak zareagują jej synowie… Jednak musiała to zrobić, w końcu tu chodziło o przyszłość jej jeszcze nienarodzonego dziecka. Jeżeli oni jej nie pomogą, to kto to zrobi…?




Dobra, w ostatniej chwili udało mi się ukończyć rozdział xD Ostatnią scenkę pisałam dziś w ramach odstresowania się ^ ^"
Naprawdę dziękuję wszystkim komentującym czytelnikom. Wasze komentarze dają mi wrażenie, że ktoś chce to czytać i mam dla kogo pisać. Jesteście wielcy!
Co do rozdziału VIII… Niby mam sesję, ale i tak piszę, więc cóż, może się wyrobię w ciągu dwóch tygodni… Choć fakt, niemal połowę tego rozdziału miałam już napisaną… Cóż, zobaczymy…
Zmieniałam trochę grafikę bloga… Mam nadzieję, że Wam przypadnie do gustu ^ ^"
Dobra, miałam coś jeszcze pisać, ale zapomniałam ^ ^" Więc do usłyszenia ;)
Suzu

13 komentarzy:

  1. O ja biedna! Na miejscu Ayi też nie chciałabym pisać całej prawdy, pewnie układałabym list w półsłówka… To okropne, zarówno dla Ayi, jak i dla Kage i Maayi. Mają doprawdy przechlapane…
    W ogóle to nie wyobrażam sobie tak żyć. Nie mieć prawie nic do roboty i jedynie trząść się ze strachu na myśl o tym, czego tym razem będzie chciał jakże kochany mężuś… Załamać się można. Chyba bym w Wariatkowie wylądowała, gdybym musiała coś takiego znosić.
    Taa, Michael oczywiście jak zawsze kochany i słodki niczym miód ;] I jakież to wielkoduszne z jego strony, iż kiedyś pozwoli Ayi spotkać się i porozmawiać z Kage! Ukłony w stronę pana i władcy. W ogóle to takie pieprzenie kotka z tym, że trudno byłoby się zobaczyć z Maayą. Michaelowi wystarczyłaby sekunda, by przenieść siebie i Ayę do Japonii :/
    Szczery chłop z tego M. Nie ma to jak zobaczyć kilkuletnią dziewczynkę i od tamtej chwili mieć w stosunku do niej jakieś plany na przyszłość… Aya naprawdę ma pecha…

    Biedny Kage T^T Nie dość, że sam tęskni i tak dalej, to jeszcze wyczuwa emocje swej biednej córeczki T^T Nie wiem, jak on to wszystko wytrzymuje, naprawdę. To wręcz straszne…
    Taa, odwiedziny Ayi u Collinsów jakoś niewiele dały… Nie ma to jak dostać wyraźne ostrzeżenie, a i tak narobić kłopotów. No ale cóż, bez tej ich głupoty (odnośnie nieprzemyślanych czynów - i to przed ślubem! - a nie ogólnie) nie byłoby tego opowiadania, a dokładniej jego głównego wątku.
    Bezsilność Kage jest straszna, tym bardziej, iż ma on świadomość, że gdyby potrafił odejść od Maayi i córki, to wszystko zapewne by się nie wydarzyło…
    Ech, końcówka fragmentu też jest okropnie przygnębiająca. Choć Aya mogła przynajmniej usłyszeć, jak jej kochany tatko wypowiada jej imię… Kurczę no, czy to by był aż taki grzech, gdyby zamienili ze sobą choć parę słów? Cóż, najwyraźniej tak, skoro Michael tak spieszył się do wyjścia >.< Mimo iż sam sobie pogawędził z rodzicami…

    Reiji jest kraśny, cudne połączenie Reijiego z Phantoma oraz Hibariego i Mukuro z KHR :D Choć charakter ma w sumie lepszy od tamtych, bo każdemu można by coś zarzucić… Głównie nieczułość ^^’
    Śliczny rodzinny obrazek. Kochający się rodzice, wesołe dziecko, wpadający w odwiedziny krewni… Tak powinno wyglądać życie Hiou! Q.Q Ale cóż, nie można mieć wszystkiego x_x
    Ech, ten Raito T^T Jak pomyślę o tym, co zrobił z Suzu… Z drugiej strony, może tak musiało być, Suzu jest chyba szczęśliwa u mej rodzinki, co? No, teraz może trochę mniej, bo tkwi z Ayą w Anglii x_x Ale co ona by bez niej zrobiła, no co…?
    Nie dziwię się, że Josuke martwi się o przyszłość Reijiego… Patrzy na te wszystkie szopki, niczego tak naprawdę nie wie… Załamać się można. Ale ta rodzinka jest naprawdę słodka… Chyba jedyna normalna rodzina spośród rodów należących do Rady.
    Heh, tekst Reijiego mnie rozwalił, choć to dość powszechne u dzieci, że mówią, iż nigdy nie będą się całowały i tak dalej. No ale niech tylko poczeka na swą ukochaną, a zmieni zdanie xD

    Nie no, naprawdę nie wytrzymałabym z kimś takim jak Michael. Już z człowiekiem byłoby ciężko, a co dopiero z takim potężnym wampirem? D: Ech, te jego słodkie gadki, pouczenia, rady, ostrzeżenia… Jak ojciec próbujący ukrócić dziecko. Mimo iż darzy Ayę jakimś uczuciem, i tak jest strasznym egoistą, ważniejsze są jego zachcianki i potrzeby. Doprawdy, zwariować można. Jak tu nie mieć mętliku w głowie?
    Ale kurczę mimo wszystko lubię tego typu scenki. Jestem wredną masochistką -.-

    Ostatnia scenka „dla odmiany” dobijająca. Matka Gabrysia i Daniela nieco namieszała, no ale w sumie to przez jej zacnego mężusia… Na szczęście ma kochanych synów, którzy na pewno jej pomogą.
    Czekam na rozwinięcie wątku Kath&Gabryś xD

    Dobra, to by było na tyle. Co prawda znów chyba dość krótko, ale sam rozdział chyba też nie jest jakoś masakrycznie długi, a do tego mam parę rzeczy do zrobienia… Choć najchętniej poszłabym po prostu spać. Cóż, pisz szybko następny rozdział, z chęcią poczytam o dalszym przerąbanym losie Ayi i reszty…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech no ja też sobie tego nie wyobrażam... nie no serio jak mając takiego męża bym albo psychicznie się załamała albo nie wiem umarła...
      Noo wiem wiem że jakby chciał mógłby teleportować cię do Maayi no ale cóż jak by to powiedzieć chłopaczkowie nie przyszło to do głowy :]
      Cóż jak będę (o ile dojdę do tego)dodatek Hell będzie o tym więcej...

      No ja też... Gdybym wiedziała że mojemu dziecku dzieje się krzywda i cierpi a ja nie mogę nic zrobić to bym chyba zwariowała. Serio postradałabym rozum...
      Taaa ci dwoje są głupi jak but... Co z tego że ryzykowałaś i wyraźnie powiedziałaś że mają się do siebie nie zbliżać. On są mądrzejsi i mają to gdzieś :] Ech co prawda to mało logiczne ale jak sama powiedziałaś bez niego nie byłoby wątku głównego...
      Taaa dla niego jest to przestępstwo na miarę morderstwa (hmmm... choć może w stosunku do niego to kiepskie porównanie)

      Nooo tak Reiji jest słodziutki ^.^ Hmm ciekawe czemu akurat ich połączenie...? xD Nooo fakt co racja to racja ^.^'
      Nooo wiem wiem *wzdycha* No ale wiesz co cię czeka kiedyś tam...? xp
      Noo cóż z każdego zła może narodzić się dobro... Jak sama powiedziałaś tak musiało być by Suzu była szczęśliwa... Właściwe nie wiem po co wprowadziłam wątek jego i Suzu ale dobra... Oj noo Suzu nic tam się nie dzieje a może pomagać swej Pani...
      No dokładnie on nie rozumie co się dzieje a ma świadomość że jego synek będzie częścią tej szopki jakim jest Rada... Nie no umierałabym ze zmartwienia na miejscu Josuke... No wiem że oni są kochani już nie mogę doczekać się ich dodatku (o ile dotrwam do niego)... Czy ja wiem czy jedyna z normalnych... Ja jeszcze lubię Ferro aczkolwiek najnowsze pokolenie jest eee dość nonszalanckie ^.^'
      Noo wiem ja sama chichotałam jak pisałam ten fragment xD Noo wiadomo, wiadomo xP Niech tylko wpadnie w sidła miłości xD

      No dokładnie on traktuje cię jak małe dziecko... W sumie w porównaniu do niego jesteś dzieckiem *wzdycha* Noo jest egoistą i to cholernym... No właśnie nie wiem z jednej strony jest mi nawet nieco go żal (tak wiem: jestem nienormalna...) ale z drugiej...
      No ja odkładnie tak samo D: Tylko że w tym przypadku jestem sadystką x_x

      Nooo wiem wiem...
      Cóż co do Kath&Gabrysia zupełnie nie wiem jak to zrobić ale cóż wyjdzie w praniu...

      No spoko i tak jestem ci wdzięczna że tak szybki mi napisałaś kom... Hai hai zresztą wiesz jaką jestem sadystką i cóż początek następnego rozdziału jest tego największym dowodem :]

      Buziaki i weny kotek :*

      Usuń
  2. Hey!
    Aaa...więc sesja! Jak Ty znalazłaś czas by pisać?? Ja ledwo go wyskrobałam, by przeczytać i skomentować rozdział! ;)
    Ah! Tak bardzo współczuje Ayi i Kage! To niesprawiedliwe! Co do Michaela... Hm... Chciałabym wiedzieć co w tej jego głowie siedzi... Bo czasem zastanawiam się czy nie powinnam go znienawidzić... No i jak nie raz wspominałam- ja bym już dawno go z liścia trzasnęła!
    Tak a propos! Przeczytaj Intruza. Warto :D
    Fajnie wygląda teraz Twój blog ;)
    Ave!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, fakt, pisanie pomaga, ale ze mną jest tak, że piszę jakies krótkie opowiadanka,czasem nawet nie nadające się do publikowania... Poza tym sesja skutecznie uśmierca moją chęć pisania ;/
    Michael... Czyli jednak kiedyś tam dowiem się co sobie mysli...
    Hehehehe a jak nie przeczytasz, to wybierz się na film ;)
    Podoba! A jakże by inaczej! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh może troszeczkę ^^" Ale lubię mieć wszystko poprawione i napisane w kilku wersjach... Jeli idzie o pisanie, to zabieram się do tego profesjonalnie ;)
    Cóz, ja jutro mam egzamin zerowy z numizmatyki... Nie żebym się uczyła! Robię ściągi xd
    Poza tym... Ja w LO miałam tak, że im więcej nauki, tym wieksza chęć pisania... Teraz jest na odwrót xd
    Wytrzymam... A mam inne wyjście?? xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha xd Wykłady bywają nudne xd
    Skąd ja to znam? ^^ A potem te kartki fruwają po całym świecie i nie można niczego znaleźć... ;)
    Hehehehe ja zaczynam się plątać w "Czarownicy..." I chyba niedługo zrobię sobie jakiś opis bohaterów, czy coś, bo inaczej będzie mi ciężko się połapać...
    O! To nie-dziękuję i również życzę powodzenia :)
    Ja też mam taka nadzieję :**

    OdpowiedzUsuń
  6. O! I jak???
    Ja miałam chol*** szczęscie, że dzisiaj zadałam... Uff... A jutro kolokwium ;/ Zaraz biorę się za naukę...
    Tych opisów na razie nie zrobię... Poza tym... nie mam przedstawień bohaterów! A bez jakiś obrazków to będzie ciężko...
    Hm..Zastanawiałam się, czy by nie zaproponować przy nastepnej notce, by każdy wrzucał link, albo obrazek, albo zdjęcie jakiegoś aktora, który może pasować do bohaterów z mojego opo?? Taki pomysł mi przyszedł na myśl ostatnio...

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że tak późno! Z niczym nie mogłam się wyrobić!

    Biedna Aya! Na jej miejscu uknułabym jakiś spisek i... hm... delikatnie mówiąc, "usunęła" Michaela (czyżby włączał się u mnie tryb dręcząco-mordujący??). Nie no... nie ma to jak cudowny, kochający mężuś... od słodyczy aż mnie mdli :/ Dziad jeden, co on sobie wyobraża (czyżbym przestawała go lubić?)?! "Porozmawiasz z Kage, kiedy ja powiem, że możesz to zrobić, a nie kiedy twój ojciec będzie tego chciał" i co jeszcze?! Zatłukłabym dziada (fakt faktem, że szkoda takiego przystojnego dziada, ale i tak bym zatłukła)...

    No i przez Michaela zapomniałam co miałam jeszcze napisać! Pff... człowiek chce dobrze, rozdział mu się spodobał, ma zamiar walnąć komentarz na pół strony, a tu mu taki wampir zaprzątnie głowę i nie wie co dalej... Ach, ale to nic! Kiedyś walnę taki komentarz, że będzie dłuższy niż niejeden rozdział napisany przeze mnie!

    Pozdrawiam i życzę weny- Andzik

    OdpowiedzUsuń
  8. O! Biedna Ty! U nas jak komuś tak zabraknie (a to się rzadko zdarza, bo raczej nie mamy pisemnych egzaminów)to albo się naciąga na 3 minus, albo dopytuje od razu. Ale nas w sumie na roku jest...9 xd Ale uszy do góry! Zdasz na poprawce (chyba, że to był termin 0, który my na przykład czasem mamy)
    O! Więc przy najbliższej notce rozpiszę taki konkurs xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj! To okropne! Ale uda Ci się! Wierzę w Cb! :D
    Ja mam jutro kolokwium, a nie mam weny na naukę... ;/ Cały czas szukam sobie zajęcia. Sprzątam, gotuje, czytam... Byleby tylko nie kuć ;/
    Rozumiem co masz na myśli! Ja w piątek kończyłam prace semestralną o 11 w nocy! Dzisiaj się kapnęłam, że zrobiłam błąd w bibliografii ;/ I babka oznajmiła nam, że jest tylko 23 i 24 w Polsce a potem jedzie do Belgii... ;/ Więc jak mi pracy nie zaliczy to jestem... w czarnej dupie ;/ A nie zaliczy na pewno ;/ Poza tym też mam dość... Nauka typologii jest straszna... A do tego jeszcze te egzaminy!
    Hehehehehe Ja sama nie mogę się go doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. O! Brawo! Gratuluję! :D
    Zdałam... na farta xD
    Aaa jakoś to będzie... (mam taką nadzieję...) Bo jak wyjedzie i nie da nam zaliczeń (nam- mam na myśli prawie cały swój rok, pomijając 3 osoby) to to będzie świadczyć o niej nie o nas. Dlatego myślę, że nam w końcu to pozalicza. Dla świętego spokoju... (nadzieja umiera ostatnia!)
    O! Współczuje! Ja przeskakuję od brązu, do angielskiego, z przystankiem na niemiecki i historię starożytną... Ale na razie nie sfiksowałam, więc nie jest aż tak źle...
    Nie-dziękuję. I również powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hey!

    Zaproszenie przyjęte ;D

    Oj, pomysł narodził się pod wpływem...historii xD Nie myślałam, że aż tak się spodoba! Więc jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ^^ Co do kontynuacji... Zobaczy się. Na razie nie planuję, ale może w niedalekiej przyszłości... Kto wie! Jak Pani Wena mnie nawiedzi, to może i kontynuacja powstanie! :)
    O Boże! Co te sekretarki w ogóle robią??? Za co im się płaci ?! Naprawdę! Żeby tak się pomylić... Eh, współczuję Ci tego stresu... No i gratuluję, że jednak zdałaś :D
    Bardzo dziękuję! Mam nadzieję, że parę osób znajdzie czas by poszperać i konkurs dojdzie do skutku ;)
    Zapytałabym czemu robisz bloga prywatnym, ale to chyba nie najlepsze miejsce na tego typu rozmowy... Więc nie zapytam.

    Buziaki :*

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  12. O jeju! To rzeczywiście był stresujący dzień! Ale dałaś rade, a to najważniejsze!

    Aha. Rozumiem. Bywa.

    Poza tym musze w końcu dokończyć i poprawić rozdział na "Czarownicę..." A zabieram się za niego już od dwóch tygodni...Dlatego "Szalona Księżniczka" musi poczekać ;)

    Ave! :*

    OdpowiedzUsuń