Rozdział XVIII

Poddając się emocjom
      Spojrzałam na kalendarz wiszący przy moim biurku. Kartka z grudniem już dawno została zerwana.
„To takie dziwne, że od zaręczyn Ayi minął już miesiąc… Czas potrafi płatać figla”, pomyślałam z westchnieniem.
Za moim oknem rozciągał się ponury widok. Spod niewielkiej warstwy śniegu gdzieniegdzie można było dostrzec gródki ziemi, która pod wpływem rozpuszczającego się śniegu bardziej przypominała błoto. Cała roślinność już dawno obumarła, a drzewa świeciły nagimi gałęziami. W tym roku zima nie miała chyba zamiaru uderzyć na całego. Pogoda wciąż bardziej przypominała późną jesień niż zimę. Zerknęłam na swój esej, zirytowana tym, że nie miałam pomysłu, co dalej napisać. W końcu zrezygnowana postanowiłam zakończyć go podsumowaniem, nie męcząc się nad dalszym rozwodzeniem się nad moim tematem. Nim skończyłam, ku mojemu zaskoczeniu wyczułam zapach Gabryela. Szybko wstałam z krzesła i pobiegłam na dół. Nie byłam świadoma, jak bardzo się za nim stęskniłam. Dopiero jego przybycie uświadomiło mi, jak mocno brakowało mi jego obecności. Nim jednak znalazłam się na dole, mama otworzyła drzwi i wpuściła mojego przyjaciela do środka. Kiedy mu się przyjrzałam, uświadomiłam sobie, że nie wygląda najlepiej. Na jego bladej buzi malowało się zmęczenie, a w piwnych tęczówkach zasłoniętych nieco przez niesforne kosmyki złotych włosów malowały się troska, starach i jakby wstyd. Gdy już przywitał się z Vanessą, podeszłam do niego i przytulając się, powitałam go ciepłymi słowami. Dopiero gdy już to zrobiłam, uświadomiłam sobie, że przecież taki gest z powodu jego uczuć może sprawić mu przykrość. Jednak gdy spojrzałam na niego i zobaczyłam delikatny uśmiech, a w oczach nieme podziękowanie, z ulgą stwierdziłam, że mimo wszystko chyba nieco go pocieszyłam.
Cała nasza czwórka udała się do salonu i usiadła przy małym stoliczku. Mama szybko podała coś do picia, po czym siadając i spoglądając na blondyna, rzuciła:
- Nie spodziewaliśmy się tutaj ciebie. Mam nadzieję, że nic się nie stało?
Chłopak westchnął i kręcąc przecząco głową, wyznał:
- Nie, na szczęście nie. Mama po prostu stwierdziła, że to bez sensu, żebym siedział we Włoszech, skoro przez tak długi czas nie udało mi się dotrzeć do taty.
W jego głosie było tyle smutku, rozgoryczenia i złości, że aż serce zaczęło mi wolnej bić, a łzy cisnęły się do oczu.
- Ale dlaczego twój ojciec tak bardzo nie chce tego dziecka? - zapytał Tom, na co Gabryel przeniósł wzrok na okno i spokojne wyszeptał:
- Widzisz, tata boi się, że będzie mu zawadzać. Ponoć mój dziadek załatwia mu jakąś posadę w Hiszpanii, a mama w takim stanie nie bardzo będzie miała możliwości podróżowania. Poza tym… Ojciec zrobił się strasznie zazdrosny i ubzdurał sobie, że to nie jego dziecko. Dawniej nie przeszkadzało mu, że mama ma też syna z innym mężczyzną, ale teraz…
- Dlaczego tak bardzo się zmienił? - wydukałam przerażona.
- Cóż, to przez jego rodzinę. Dziadek i babcia naciskają na niego, a oprócz tego nie w smak im, że ich synowa ma nieślubne dziecko.
- Gabryel, tak mi przykro… - wyszeptałam, na co blondyn tylko westchnął.
- Kiedy właściwie wróciłeś? - zagadnęła mama po chwili niezręcznej ciszy. Wzruszając ramionami, odparł:
- Jakieś trzy godziny temu. Pomyślałam, że do was wpadnę, ponieważ Margaret wspominała, że się martwiliście.
- Oczywiście, że się martwimy - mruknęłam, spoglądając na przyjaciela, który posłał mi tylko lekki uśmiech.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy w salonie, po czym zaproponowałam Gabryelowi, żebyśmy porozmawiali w moim pokoju. Od zawsze potrafił się przede mną otworzyć, a intuicyjnie czułam, że to jest mu potrzebne. Przepuściłam blondyna przodem, by zamknąć drzwi. Gdy ponownie na niego spojrzałam, siedział na kanapie ze zwieszoną głową. Podeszłam do niego, lecz nim zdołałam cokolwiek powiedzieć, Gabryel złapał mnie za nadgarstek, przysunął do siebie, po czym oparł głowę na moim boku i mocno obejmując mnie w pasie, wyszeptał:
- Lili, co ja mam robić? Mama jest załamana, ojciec jest wściekły na nią, na mnie… Naprawdę nie wiem, jak mam się w takiej sytuacji zachować…
Powinnam odsunąć się od niego. Przecież miałam Rafaela i nie powinnam tak się zachowywać, choć na razie się nie widujemy. Jednak położyłam dłoń na głowie najlepszego przyjaciela, który byłe we mnie zakochany i zaczęłam uspakajająco głaskać go po blond czuprynie. Może zrobiłam to, ponieważ Gabryel był tak załamany i potrzebował wsparcia? A może dlatego, że sama potrzebowałam czyjegoś ciepła? Nie wiem. Po prostu to zrobiłam…
- Gabryel, nie możesz się tym zadręczać, nie jesteś temu winien.
Wampir podniósł głowę, by na mnie spojrzeć i odparł ponuro:
- Wiem o tym, tylko… Nie mogę znieść, że nie umiem pomóc własnej matce. Ona naprawdę kocha ojca i choć powinna go zostawić, nadal chce z nim być…
Szybko ukucnęłam, by spojrzeć mu w oczy i zaczęłam głaskać go po policzku, nie zważając na to, że ten gest jest zbyt intymny w stosunku do przyjaciela.
- Rozumiem… Musisz po prostu czekać, jak to wszystko się poukłada. Teraz wszystko zależy od twojej mamy.
Gabryel westchnął, po czym przyłożył swoją dłoń do mojej i zdejmując ją ze swojego policzka, mruknął:
- Wiesz co, Lili, powiedz, czemu ty zawsze wiesz, jakich słów użyć, by mnie pocieszyć?
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i subtelnie wyciągając rękę z uścisku chłopaka, stwierdziłam:
- Może dlatego, że znamy się od małego?
Gabryel roześmiał się lekko i rzucił:
- Może tak. A może dlatego, że od dziecka byłaś bardzo wrażliwa i umiałaś wczuć się w cudzą rolę…
Ucieszyłam się, że potrafiłam choć trochę poprawić mu nastrój. Widząc go w nieco lepszym humorze, zaśmiałam się i rzuciłam rozbawiona:
- Nie przesadzaj, nie jestem aż tak nadzwyczajna.
Na moje słowa blondyn przestał się uśmiechać, a po chwili, przeszywając mnie wzrokiem powiedział zdanie, którego wolałabym nie usłyszeć.
- Ech, Lili, dla mnie jesteś, rozumiesz?
Czemu zawsze mówię to, co nie potrzeba? Spuściłam wzrok i nieco się rumieniąc, mruknęłam:
- Gabryel, ja…
- Tak, tak, wiem, jesteś zakochana w innym, on w tobie, a trójkącik nie wchodzi w grę… Nie zwracaj na mnie uwagi, chyba za bardzo mnie poniosło, wybacz - przerwał mi z gorzkim uśmiechem.
Było mi go tak żal, że miałam ochotę po prostu go do siebie przytulić i głaskać, by jakoś mu ulżyć. Wiedziałam jednak, że to prędzej sprawi mu więcej bólu niż da jakąś pociechę, więc tylko wstałam i siadając obok niego oraz wzdychając, odparłam:
- Wiesz, że naprawdę cię kocham, tylko nie tak, jak byś tego chciał…
Chłopak rzucił się na łóżko i patrząc w sufit, mruknął:
- Ech, moja rodzina nie ma szczęścia w miłości. Najpierw mama spotkała mężczyznę, który, gdy dowiedział się prawdy o niej, zostawił ją, mimo iż nosiła jego dziecko, a teraz mój własny ojciec robi niemal to samo. Daniel miał nieco więcej szczęścia, ale wiele musiał z Margaret przejść, nim mogli żyć w spokoju. Cóż, a ja… - Przerwał, by spoglądając mi w oczy, dokończyć - Zakochałem się w nieodpowiedniej dziewczynie.
Zupełnie nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Dopiero po pewnym czasie, obejmując się ramionami, szepnęłam:
- Wybacz mi… Naprawdę przepraszam…
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że powinnam się zakochać w Gabryelu, a nie w Rafaelu. Z boku wyglądało to tak, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Przecież znaliśmy się od małego. Razem bawiliśmy się, dorastaliśmy, poznawaliśmy świat. Gdybym odwzajemniła jego uczucie, byłoby mu o wiele łatwiej znieść to wszystko, przez co teraz przechodzi, mój ukochany nie miałby problemów z powodu naszego związku Gdybym kochała Gabryela, nie musiałbym się martwić, że nasze dziecko będzie jakimś władcą świata. To Rafael powinien być moim przyjacielem, a Gabryel ukochanym. Ale nie, moje serce wybrało inaczej… Wybrało niezgodnie z podszeptami rozsądku. Gdyby nie moje głupie uczucia, wszystko byłoby prostsze.
To odkrycie tak mną wstrząsnęło, że w oczach stanęły mi łzy. Nim się zorientowałam, zaczęłam się trząść i płakać. Chciałam się uspokoić, jednak nie mogłam. Im bardziej próbowałam powstrzymać łzy, tym mocniej ciekły mi one po policzkach. Zanim się spostrzegłam, Gabryel objął mnie i zaczął szeptać uspakajająco:
- No już, Lili, nie płacz, nie przejmuj się mną, gadam, co mi ślina na język przyniesie.
Nie zwracając uwagi na to, że Gabryel mógłby to opacznie zrozumieć, wtuliłam się w niego i szlochałam.
- Nie o to chodzi… Jestem taka głupia, powinnam zakochać się w tobie… Byłoby o tyle prościej…
Chłopak głaskał mnie po głowie i mruknął:
- Lili, uspokój się, co ty pleciesz?
Te słowa nieco mnie pokrzepiły, jednak nie byłam w stanie nic więcej mu powiedzieć. Tak bardzo chciałam wyznać Gabryelowi, co mnie dręczyło, ale przecież nie mogłam. Siedzieliśmy tak wtuleni w zupełnej ciszy, aż całkowicie przestałam płakać. Chłopak podniósł mój podbródek i uśmiechając się lekko, zapytał:
- I jak, lepiej?
Pokiwałam tylko głową, wciąż pociągając nosem. Gdy potarłam oczy, zagadnęłam:
- Dobra, dość mojego mazania się, powiedz lepiej, za ile będziesz miał młodsze rodzeństwo?
- Cóż, ponoć za pięć miesięcy - odparł z delikatnym uśmiechem.
Spojrzałam na wampira i stwierdziłam wesoło:
      - No proszę, będziesz starszym bratem.
      - Na to wygląda. Mam tylko nadzieję, że ten malec nie będzie miał trudnego startu w życie - szepnął, patrząc przed siebie. Pokiwałam głową i pocieszyłam go:
      - Skoro za braci będzie mieć ciebie i Daniela, z pewnością będzie mieć wspaniałe dzieciństwo.
      - Obyś miała raję - mruknął z westchnieniem, po czym wstając z łóżka i podchodząc do drzwi, rzucił - Dobra, za długo już tu siedzę. Do zobaczenia, Lili…
      Nim wyszedł, starając się, by mój głos był przekonujący, powiedziałam:
      - Do zobaczenia… Zobaczysz, będzie dobrze.
      Blondyn obrócił się, uśmiechnął i nic już nie mówiąc, wyszedł z pokoju.

Gdy już nie wyczuwałam mojego przyjaciela, opadłam na łóżko, a moje oczy znów napełniły się łzami. Kiedy nieco ochłonęłam, zaczęłam odczuwać wyrzuty sumienia z całą siłą, którą wcześniej tłumiłam. Kochałam Rafaela, ale powiedziałam i pomyślałam, że lepiej byłoby, gdybym go nie pokochała. Jak mogłam?! Jak mogłam zachowywać się tak w stosunku do przyjaciela, który jest we mnie zakochany?! Górę nade mną wzięły uczucia…
Przez następne pół godziny płakałam i starałam się dojść do ładu ze wszystkim, co odczuwałam. Nie miałam pojęcia, że następnego wieczoru kolejny raz poddam się emocjom.
***
Odłożyłam telefon i uśmiechnęłam się sama do siebie. Pogawędka z Ann. Dziewczyna jak zwykle rozbawiła mnie swoją żywiołowością i paplaniną o bzdurach. Po chwili spojrzałam na książkę, którą czytałam, nim zatelefonowała moja przyjaciółka i stwierdziłam, że na dziś już skończę, ponieważ jak tak dalej pójdzie, przeczytam ją jeszcze tego dnia. Włączyłam muzykę z komputera, chcąc się nieco zrelaksować. Nie było mi to jednak dane. Nie minęło nawet pięć minut, gdy wyczułam zapach nieznanej mi wilczycy. Pobiegłam szybko na dół, gdzie mama otwierała drzwi jasnowłosej kobiecie. Nieznajoma spojrzała na mnie swoimi oczami o dziwnym odcieniu ni to błękitu, ni to zieleni. Nim zdołałam wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, do moich uszu dobiegł głos.
- To ty jesteś Elizabeth, prawda?                                                                                                
Gdy usłyszała moją odpowiedź, westchnęła i przedstawiła się spokojnym tonem:
- Na imię mi Clarinos, jestem siostrą matki Rafaela i przyszłam zamienić z tobą kilka słów.
Jej słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, kim jest mój gość. Jaki inny wilkołak odwiedziłby mnie w moim domu? Zdziwiłam się tylko, że królowa tak bardzo różni się wyglądem od swojej zmarłej siostry. Jedyne, w czym były podobne, to kolor oczu.
Pokiwałam twierdzącą głową, a Vanessa zaproponowała, byśmy porozmawiały w salonie, na co zgodziła się Clarinos. Gdy już się tam znalazłyśmy, nastała chwili niezręczniej ciszy. Kompletnie nie miałam pojęcia, co powinnam powiedzieć, a mama wyglądała na naprawdę zestresowaną. W końcu to wilczyca mruknęła:
 - Nie będę owijać w bawełnę, skoro już wszystko wiesz.
- To znaczy? - zapytałam, spoglądając badawczo w jej oczy. W odpowiedzi, przeszywając mnie wzrokiem, kobieta syknęła:
- To znaczy, że wiem o tym, co zobaczyła ta cholerna Wyrocznia! - Nim zdołałam dojść do słowa, dodała - Zresztą nawet bez tego wiedziałam, że niebawem ma się urodzić niezwykłe dziecko. Nie wiedziałam tylko, kto ma być jego rodzicami…
Byłam tym tak zdumiona, że zapewnie robiąc głupią minę, rzuciłam:
- Jak to?!
Clarinos przeniosła wzrok na okno, po czym zaczęła opowiadać:
- Widzicie, w naszych pradawnych księgach jest pewna legenda…
- Legenda? - zdziwiła się mama, na co wilczyca mruknęła:
- Tak. Mówi ona o jakiejś tajemniczej kobiecie, która ma urodzić chłopca, który, jak mówi przepowiednia, będzie bezwzględny, niepokonany, zjednoczy w sobie krew odwiecznych wrogów… Według niej, to dziecko pocznie się, „gdy słońce razem z księżycem panować będzie…”. Jakieś dwa miesiące temu mój astronom poinformował mnie, że dokładnie jutro wieczorem ma być zaćmienie księżyca. Wnioskuję, że to o to chodzi.
- Czyli wystarczy, że jutrzejszej nocy nie będę zbliżać się do Rafaela i problem mamy z głowy - rzuciłam sama, nie wiedząc, jak coś takiego mogło mi tak swobodnie przejść przez gardło.
Kobieta uśmiechnęła się zawadiacko i rzuciła:
- Właśnie tak, dlatego na wszelki wypadek jutro zabieram mojego siostrzeńca do pałacu na Syberię.
- Jak to zabiera go pani?! Na jak długo?! - wydusiłam chyba zbyt głośno.
- Nie wiem, to zależy… Poza tym czas, by Rafael poznał miejsce, w którym powinien był się wychowywać.
Byłam tak zaaferowana słowami wilczycy, że nie zauważyłam, iż do domu zbliża się tata. Widocznie mama i Clarinos też, bo gdy Tom przekroczył próg domu, wszystkie trzy spojrzałyśmy na niego zaskoczone. Wampir utkwił wzrok w gościu i mruknął:
- Co to z jedna?
Ku mojemu zaskoczeniu, kobieta wstała z miejsca i nieco chichocząc, rzuciła:
- Widzę, że nic się nie zmieniłeś… Jestem królowa Clarinos.
No tak, przecież ojciec mówił mi, że już kiedyś spotkał matkę i ciotkę Rafaela na jakiejś misji. Nieco to dziwne, że pamięta tatę sprzed tylu lat, ale może wilkołaki mają dobrą pamięć. Tom skrzywił się i mruknął:
- Po co tu przyszłaś?
- To chyba logiczne? Porozmawiać z twoją córką. Swoją drogą, nie spodziewałam się, że ktoś taki jak ty może pokochać człowieka - dodała z westchnieniem.
Mama na jej słowa niemal krzyknęła:
- To ty wszystko wiesz?!
- Oczywiście, że tak, Victor musiał mi wszystko opowiedzieć… No ale cóż, to tylko potwierdza to, o czym mówiłam. W tej legendzie wspomniane jest, że ta dziewczyna narodzi się z niemożliwej miłości.
- Rozumiem... - szepnęłam.
Clarinos wstała i ruszając do drzwi, rzuciła:
- Pójdę już, muszę przygotować się przed podróżą.
Na chwilę zatrzymała się i chyba bardziej do siebie, niż do kogoś z nas szepnęła:
- Może moja siostra miała rację co do wampirów…
***
Wyszłam z łazienki po długiej kąpieli ubrana w koszulkę nocną i skierowałam się do swojego pokoju. Gdy już się tam znalazłam, oparłam się o drzwi i westchnęłam. Clarinos zabiera Rafaela do Rosji… Nie rozumiałam, dlaczego tak to mnie przygnębiło. Wiedziałam przecież, że po tym, co ma przez nas się wydarzyć, raczej nie będziemy się widywać, dopóki czegoś nie wymyślimy. Choć po informacjach od królowej wilków wszystko wydawało się prostsze, i tak nie zobaczę mojego wilkołaka przez dłuższy czas.
Skierowałam się do łóżka i opadłam na nie. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie potrafiłam dojść do ładu ze swoimi emocjami. Poprzedniego dnia stwierdziłam, że lepiej byłoby, gdybym nie kochała Rafaela, a teraz za choćby minutę u jego boku byłam w stanie oddać wszystko, co mam. Chyba naprawdę coś jest za mną nie tak. Przeszło mi przez myśl, że gdy mama z tatą wrócą z polowania, wygadam się jej, gdy nagle usłyszałam delikatne dudnienie w szybę. Podeszłam do balkonu i zerknęłam na ogród. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Pod moim domem stał nie kto inny jak Rafael z delikatnym uśmiechem. Byłam tak zdumiona, że zdołałam jedynie krzyknąć:
- Rafael!
Nim się zorientowałam, chłopak wskoczył na balkon i przyciskając mnie do siebie, uwodzicielskim głosem zapytał:
- A kogo się spodziewałaś? Ducha?
- Każdego, ale nie ciebie - odparłam, wpatrując się w jego brązowe oczy, w których miał iskierki radości. Brunet zachichotał, po czym bez słowa namiętnie mnie pocałował. Byłam tak oszołomiona, że gdy Rafael znów spoglądał mi w oczy, zdołałam jedynie wydukać z lekkim uśmiechem:
- Co to za powitanie?
- Cóż, powiedzmy, że stęskniłem się za tobą, Lili - odparł z zawadiackim uśmiechem. Nie zdołałam mu odpowiedzieć, ponieważ znów namiętnie mnie pocałował. Kiedy już się ode mnie oderwał, wzięłam go za rękę i zaprowadziłam go do środka. Nie widziałam go prawie miesiąc, a tęsknota, którą odczuwałam, była tak silna, że nie myślałam o tym, co robię, po prostu chciałam nacieszyć się obecnością kogoś, kogo tak bardzo kochałam. Chłopak posłusznie poszedł za mną i gdy znaleźliśmy się w środku, objął mnie, nim zdołałam się do niego odwrócić i szepnął mi do ucha:
- Nie sądziłem, że jestem tak od ciebie uzależniony, moja droga…
Zaśmiałam się i odwracając się do niego, rzuciłam:
- No proszę, proszę, ja też. - Po czym zapytałam z westchnieniem, spuszczając przy tym wzrok - Ale tak bez żartów, dlaczego tu przyszedłeś, przecież mieliśmy jak na razie się nie widywać?
Wilkołak pogłaskał mnie po policzku i rzucił ciepłym głosem:
- Lili, wiem, ale… Ale przecież musiałem się z tobą pożegnać. Nie widzieliśmy się ani nie rozmawialiśmy ze sobą przez miesiąc, a teraz wyjeżdżam, więc pomyślałem, że chociaż wpadnę do ciebie, żeby móc choć troszkę z tobą pobyć, nim cioteczka zabierze mnie na Syberię.
Nie podnosząc na niego wzroku, mruknęłam:
- Rozumiem… Będę tęsknić.
Nie wyobrażałam sobie, że to nasze pożegnanie przed długą rozłąką. To tak bardzo bolało… Chłopak przytulił mnie i szepnął do ucha:
- Ja jeszcze bardziej.
Nie chciałam, by ta chwila była smutna, więc siląc się na uśmiech i pogodny ton, rzuciłam:
- Nie wiem, czy wiesz, ale poznałam królową Clarinos. Dziś rano złożyła nam niezapowiedzianą wizytę.
Wilkołak zaśmiał się i powiedział rozbawiony:
- A tak, mówiła mi. Ty i twoja rodzina zrobiliście na niej wrażenie…
Spojrzałam na niego zszokowana i skołowana zapytałam:
- Jak to?
Brunet westchnął i z zakłopotaniem wyjaśnił:
- Wiesz, moja ciotka, jakby to powiedzieć… ma wampiry za istoty bez uczuć, a tu spotyka Vanessę, która zrezygnowała z człowieczeństwa dla „pijawki”, a on wydaje się być w niej zakochany, a na dodatek jej siostrzeniec nie wyobraża sobie życia bez ich córki… Można powiedzieć, że twoja rodzina zburzyła jej światopogląd - dodał chichocząc.
Splotłam dłonie za jego karkiem i spoglądając w jego ciemne tęczówki, stwierdziłam:
- Więc zrobiłam dobre wrażenie na siostrze twojej matki?
Na moje słowa Rafael pocałował mnie w policzek i wyszeptał:
- No ba… W końcu jesteś moją dziewczyną.
      Po moim ciele przeszyły przyjemnie ciarki, a ja czułam się, jakby w jednej chwili przestał istnieć świat. Tak długo nie słyszałam tego ciepłego głosu, nie czułam tego cudownego zapachu i ciepła bijącego z ciała mojego ukochanego, że nie byłam w stanie logicznie myśleć, byłam autentycznie upojona jego obecnością i bliskością. Gdybym nie mogła już nigdy tego doświadczyć, chyba bym umarła.
      Nie zdołałam wykrztusić z siebie żadnego słowa, więc po krótkiej chwili to mój gość odezwał się smętnym, ponurym głosem, jednocześnie wypuszczając mnie ze swoich ramion:
      - No to ja będę lecieć.
      Westchnęłam i pokiwałam głową. Chłopak patrzył na mnie jeszcze przez kilka minut, aż w końcu ucałował mnie w czoło i odwrócił się. Kiedy tak patrzyłam, jak mężczyzna, za którego gotowa byłabym oddać życie, zmierza do okna, moje serce gwałtownie przyspieszyło. Odczuwałam tyle najróżniejszych emocji, że tak naprawdę nie wiedziałam, co czułam. Chyba wszystko naraz. Ból… Żal… Gniew… Miłość… Strach… Mogłam przecież już nigdy go nie zobaczyć. Może spodoba mu się życie na Syberii, może zechce zostać prawdziwym księciem, a w przyszłości zasiąść na tronie. Gdyby tak się stało, z pewnością zrezygnuje ze mnie.
Chyba do końca nie rozumiałam, dlaczego w ostatniej chwili złapałam dłoń Rafaela i nie podnosząc głowy, wyszeptałam drżącym głosem:
- Mogłabym cię o coś prosić…?
Mogę się domyślać, że w tamtej chwili jego wyraz twarzy był poważny i jednocześnie zmartwiony. Po chwili usłyszałam jego ciepły głos:
- Oczywiście, że tak.
Nie potrafiłam już dłużej powstrzymać cisnących się do oczu łez. Czułam, jak powoli zaczynam drżeć, a po moich policzkach spływają słone łzy. Łamiącym głosem zdołałam wydusić z siebie:
- Nie zapomnij o mnie… Proszę…
Ledwie skończyłam mówić, a Rafael podniósł mój podbródek i po prostu mnie pocałował. Gdy chwilę później spoglądał w moje załzawione oczy, mruknął poważnie:
- Jak mógłbym to zrobić…?
Kompletnie już nad sobą nie panując, wybuchłam płaczem i wyjąkałam:
- Przecież to możliwe… Nie jestem chyba odpowiednią partią dla księcia… A jeżeli chciałbyś…
Nie dokończyłam, bo poczułam, że chłopak przyciska mnie do siebie i po chwili usłyszałam:
- Lili, nie możesz tak myśleć, zrozumiałaś?
Pokiwałam tylko głową i nic nie mówiąc, ukryłam twarz w jego ramionach, chcąc zapamiętać wszystko, co było z nim związane. Jego zapach, dotyk… W oczach znów pojawiły się łzy, a moje ciało zaczęło lekko drżeć. „Zrobiłam się okropną beksą”, przeszło mi przez myśl, ale to nic nie dało i ciągle płakałam. Nie minęła minuta, gdy Rafael podniósł moją twarz i przez chwilę bacznie się jej przyglądał, po czym wytarł mokre ślady i pocałował mnie, a ja zarzuciłam mu na szyję ręce. Na początku był bardzo delikatny, z biegiem czasu jednak coraz bardziej namiętny. Gdy chłopak oderwał się ode mnie i znów spoglądał w moje oczy, przeszedł mnie dreszcz, gdyż takiego wzroku jeszcze u Rafaela nie widziałam. A może kiedyś na mnie tak patrzył, lecz ja tego nie zauważyłam? Jego oczy wręcz płonęły. Dotknęłam jego rozpalonego policzka, a on wciąż przeszywał mnie swoim spojrzeniem pełnym namiętności. O niczym już nie myśląc, znów wpiłam usta w jego wargi i zapomniałam o wszystkim. O jakiejś wilczej legendzie, o wizycie Ayi, o rozmowie z Gabryelem…
 Zupełnie nie wiedziałam, w jaki sposób i kiedy znalazłam się przy ścianie. Wilkołak jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą, wplatając ją w moją dłoń, przygwoździł mnie do ściany, jednocześnie całując mnie po szyi, obojczyku... Nim zdałam sobie z tego sprawę, przewróciłam się i oboje wylądowaliśmy na moim łóżku. W tamtym momencie nie zastanawiałam się, jakim cudem tam się dostaliśmy, tylko pozwoliłam działać swojemu instynktowi i zmysłom…
***
Aleksander z niedowierzaniem powtórnie spojrzał w swój teleskop.
„Przecież to niemożliwe! Wszystko ustaliłem z ogromną dokładnością!”
Szybko podbiegł do biurka i zrzucając z niego wiele kartek, zaczął szukać swoich notatek. Kiedy wreszcie je znalazł i dokładnie przejrzał, zrozumiał, że musiał błędnie podać szerokość geograficzną, gdyż wziął ją ze swoich bardzo starych zapisków.
„Więc to dziś…”




No to mamy ostatni rozdział Księgi I :] Z małym opóźnieniem, ale jednak jest…
Napisałabym co nieco na jego temat, jednakże Aya zakazała mi pisać dołujących notatek pod notkami, więc się powstrzymam ^ ^' Wspomnę jednakowoż, że to jedyny rozdział, w którym końcówka tak mozolnie mi szła, przeszło miesiąc nie udało mi się napisać zaledwie kilku zdań x_x No ale cóż, brakowało mi słów... No ale dobra, skończę już z bajdurzeniem, tylko przejdę do konkretów. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, w rozpisce są daty ukazana się kilku najbliższych rozdziałów, można sobie sprawdzić. Tak więc za nieco ponad tydzień, 25.09, będzie można przeczytać epilog Księgi I, na który zapraszam ;P 
Tak więc do usłyszenia ;)
Suzu

8 komentarzy:

  1. XVIII

    *siedzi na działce; nic jej się nie chce, więc bierze się powoli do pisania komentarza do póki co niedokończonego rozdziału*

    „Czas nie istnieje, jest zwykłą iluzją”, że tak zacytuję Zafóna. Prawda, jakby na to nie patrzeć. Raz mija przeraźliwie szybko, innym razem ciągnie się w nieskończoność. Szkoda tylko, że zazwyczaj to szczęśliwe momenty w życiu mijają prędko, a te, o których chciałoby się zapomnieć, zdają się trwać całe wieki…
    Dobra, koniec filozofowania. Widzę, że mamy przeskok w czasie… Do stycznia. Zima, zima, zima *przypomina sobie nauczyciela od muzyki w gimnazjum, którego powiedzenie „zima, zima, zima” przetrwało do końca istnienia jej klasy*
    My mamy lato, Lili zimę… Choć pewnie ani się obejrzymy, a lato zastąpi jesień, a jesień - zima. Heh, też tak masz, że czasem latem, gdy jest upał nie do wytrzymania, marzysz o ziemie, o czymkolwiek, byle było zimno, ale gdy ta już nadejdzie, masz dość mrozów i śnisz o lecie? Dobra, wiem, znowu odchodzę od tematu.
    Esej… Nie no, wciąż niepojęte wydaje mi się to, że już nigdy nie zasiądę z Sayu (ani z nikim innym) w szkolnej ławce, nie będę musiała myśleć o bezustannym natłoku sprawdzianów, kartkówek i tak dalej… Jeśli pójdę na jakieś studia, to i tak nie będzie to samo, to już bardziej dorosłe życie, nie to co liceum czy, tym bardziej, wcześniejsze szczebla nauki.
    Gabryel i jego mama to mają przerąbane, po raz kolejny napomknę, że bardzo mi ich żal. To straszne, co zrobiła rodzina z ojcem Gabrysia. Ale on nie jest bez winy, dał sobie wmówić bzdury i w ogóle… No ale dobra, mniejsza z tym.
    Zawsze marzyłam o tym, by mieć przyjaciela z dzieciństwa. Jako dzieciak naiwnie myślałam, że związek z pseudoprzyjaciółką nr 1 przetrwa do końca świata i jeszcze dłużej, ale życie nie jest takie cudowne. Ale może to i lepiej, tylko męczyłabym się w takim towarzystwie. Szkoda jednak, że nie mam kogoś, kto mnie znał od zawsze… Więź między takimi osobami jak Lili i Gabryś musi być świetną sprawą…
    Aj, aj, to serducho. Sytuacja Lil, Gabrysia i Rafcia przypomina mi nieco tę u Kao, jej chłopaka i jej przyjaciela, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Ale to tak by the way. Cóż, faktycznie łatwiej byłoby, gdyby Lili zakochała się w Gabryelu, ale serce ponoć nie wybiera, więc nie będę się z tym stwierdzeniem kłócić, choć mnie osobiście strzała Amora jeszcze nie dosięgła - i pewnie nie dosięgnie - więc po prawdzie nie wiem niczego z autopsji.
    Ech, jak czytam o rodzeństwie G., to mi się przypomina, jak Momo „był w drodze”. Nie chciałam go, a życia sobie bez niego nie wyobrażam… Kochany dzieciak, choć zdarza mu się być strasznie irytującym. Zresztą sama wiesz.

    Heh, nie ma to jak wizyta królowej wilkołaków w domu rodziny arystokrackowampirzo-przemienionowampirzo-dhampirskiej *kłania się, słysząc oklaski dla tego słowotwórczego wymysłu jej autorstwa* Ja bym się nieźle zestresowała takim spotkaniem…

    Ach, rozłąka zakochanych, serce może pęknąć, znam to </3 *myśli o Willu*
    Cóż, w sumie gdyby Rafcio podarował sobie tę wizytę, synka-pana-świata by nie było, ale z drugiej strony - co poczęłaby moja Ann-chan? Q.Q Nie no, nie mogę się doczekać tych dzieciaków…
    Głupiutka Lili, już widzę Rafcia-księcia, który opuściłby lubą dla władzy czy czegokolwiek w tym rodzaju xD Ale na jej miejscu myślałabym pewnie w identyczny sposób… Ale byłabym jeszcze większą pesymistką, znając siebie…


    *jakiś czas później; gdy rozdział wreszcie został dokończony*

    Heh, ale Ci zeszło z tą scenką xP No ale wreszcie udało Ci się coś naskrobać :P Ach, cenzura xD Nie no, Lil i Rafcio byli niegrzeczni, nieładnie! Kto to widział, dziecko w tym wieku? ^^’ Na dodatek po tylu ostrzeżeniach ze strony dorosłych? Aj, aj, nieładnie! xD

    Cóż, każdemu zdarzają się pomyłki, ale w takich okolicznościach to wiekopomny błąd ^.^’’ Nie ma co! Przeznaczenie to przeznaczenie, jak widać, nikt go nie ominie.

    Chociaż tyle, że mnie posłuchałaś, choć z drugiej strony optymizmem ten dopisek też nie strzela, ale dobra. Ach, ty papużko, zrobiłaś taką rozpiskę jak my xP

    Zamykam się już, pozdrawiam i całuję,
    Twoja bliźniaczka

    OdpowiedzUsuń
  2. Biorę się za komentarz :)

    Po pierwsze, wizyta Gabryela. Płakać mi się chciało, jak Lili pomyślała o tym, że powinna być z nim, a nie z Rafaelem. Choć z drugiej strony Gabryela strasznie mi żal, bo taka niespełniona miłość nie prowadzi do niczego dobrego...

    Clarinos... wilczyca zapobiegawcza ^^' Ale żeby tak od razu na Syberię? Przesada i to mega.

    No i końcówka... eh... jakże romantycznie, gdyby nie fakt, że to właśnie była TA noc.

    Rozdzialik cudny, pozdrawiam- Andzik

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tylko tyle: ożeż w mordę jeża!!!!

    Nic lepszego do głowy mi w tym momencie nie przychodzi... ^^"

    Cóż, pewnie nic bardziej konstruktywnego nie stworze, więc pozostaje mi podziękować za powiadomienie i komentarz u mnie :) Rozdział na Czarownicę piszę, ale nie skończyłam go jeszcze. Stanęłam tak jakby w martwym punkcie... Ale spoko! Coś się wymyśli :D

    Ave! I weny!

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  4. PS. Miałam takie małe przemyślenia, że jakoś nie toleruję ostatnio zakochanych przyjaciół w opowiadaniach, którzy na dodatek są mili! Nie żebym miała coś do Gabriela! Eh... Ma to coś wspólnego z moimi przejściami ostatni... ;/ Na początku uważałam, że Gabriel miał pecha, zakochując się w Lili. Ale teraz wieszałabym na nim psy (niesprawiedliwie z resztą). To tak na marginesie, jakbym w przyszłości rzuciła jakiś zgryźliwy komentarz ^^"

    OdpowiedzUsuń
  5. Suzu - neechan! Świetny rozdzialik! Chociaż końcówki, gdy się okazuje, że Rafcio będzie celował w najgorszym z możliwych momentów to akurat się domyśliłam z chwilą, gdy pojawia się "genialny" pomysł Królowej wilków z Syberii.

    Dobra, zaczynamy od początku.

    Gabryel! O.O Mój kochany! Fakt, musi mieć ciężko... A jedyna osoba, która mogłaby uśmierzyć jego ból robi maślane oczka do księcia wilkołaków O.O" Biedactwo! Suzu! Daj mu jakąś dziołchę, niech się chłopak nacieszy!
    Ale on ma gównianego ojca!

    Ooo... Clarinos się pofatygowała, by porozmawiać z ukochaną swego siostrzeńca... Super! Wkurzyła mnie tą wcześniejszą gadką do Victora, bo niby co on biedny mógł zrobić?
    Tak czy inaczej, nic się nie planuje, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto pójdzie na spontan i zrypie całą akcję (mówiąc ktoś patrzę na tę zakochaną parę, która się nie widziała od miesiąca...)

    Och.. Tak jak myślałam, Rafcio pójdzie się pożegnać... Nie no, a teraz hormony itp... Och! Scena!
    Tia... Chyba już wszyscy wiemy, co oznacza pomyłka tego astronoma... Ten to ma pracę... A Lily była pewna, że mają dzień w zapasie... I właśnie dla tego się gumek używa! Co oni o antykoncepcji nie słyszeli?

    Tak czy inaczej, dzięki za rozdzialik!

    Całuski ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nmzc :*

    Ten okrzyk oznaczał moje zaskoczenie i zachwyt jednocześnie :D

    Dziękuję za wiarę w moje siły :*

    Nie chciałam oceniać Gabriela na podstawie moich własnych doświadczeń, dlatego ocenię go...potem ^^"

    Hm... w dużym skrócie: mój kolega właśnie mi oznajmił, że się we mnie zakochał. I wszystko byłoby bardzo fajnie, gdyby nie to, że on się tak "zakochuje" średnio co trzy miesiące... =| A! I lubi dręczyć swoje aktualne sympatie telefonami i mailami na fb... Więc jak się zapewne domyślasz, jestem nieco....zirytowana tym wszystkim... ^^"
    Mam nadzieję, że szybko mu przejdzie! (bo inaczej chyba po powrocie na uczelnię zrobię mu krzywdę ^^")

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  7. III rozdział "Whisper", zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń