Cisza przed
burzą
„Puk, puk” - rozległo się pukanie do drzwi
zwiastujące jej przybycie. Już wcześniej ją wyczuła, podobnie jak matka i
ojciec, którzy teraz wpatrywali się tak jak ona w wejście do domu. Wzięła
głębszy wdech, by nieco uspokoić skołatane serce. Po chwili uczyniła kilka
kroków do przodu, nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi.
Była równie piękna jak wtedy, na balu.
Ubrana w biały płaszcz i ciepłe czarne rękawiczki, wyglądała niczym jakaś
bogini czy królowa. Obok niej stała ze smutną i zatroskaną miną jej wierna
służka. Piękność obrzuciła dziewczynę spojrzeniem szarych oczu i wzdychając
odesłała ją.
- Witaj. Cieszę się, że mogę z tobą
porozmawiać - rzekła spokojnie, po czym przekroczyła próg mieszkania.
Nie od razu wyjaśniła cel swojego
przybycia. Wbiła wzrok w okno.
Myślała, że wyraz jej oczu będzie inny…
Jej szare oczy wcale nie były znudzone i nie miały tego złowieszczego blasku
jak wtedy, gdy po raz pierwszy ją zobaczyła. Były łagodne i wyrażały taki
smutek, jakiego nie widziała jeszcze u nikogo. Czuła, że teraz wszystko się
zmieni. Coś jej mówiło, że ta rozmowa zmieni wszystko, że spokojne dni jej
beztroskiego życia minęły. Nastała burza. Choć wiedziała, że w końcu do tego
dojdzie, Elizabeth nie przypuszczała, iż będzie ona na tyle silna, by zmienić
życie nie tylko jej samej, ale i jej bliskich.
***
- Lili, pobudka! - usłyszałam nawoływanie
mamy. Całą noc nie mogłam spać, przez co obudziłam się okropnie niewyspana.
Oczywiście nie powiedziałam rodzicom nic o wczorajszym zajściu. Gdy Rafael
zniknął mi z oczu, zostałam jeszcze chwilę w lesie, by móc się nieco uspokoić i
bym mogła udawać przed rodzicami, że nic się nie stało. Dopiero potem wróciłam
do domu. Tom i Vanessa na szczęście nic nie zauważyli, dzięki czemu nie
musiałam ich okłamywać.
Pospiesznie
założyłam na siebie jakieś ubranie i zeszłam na dół, modląc się w duchu, by
rodzice nie zdali sobie sprawy, że czymś się denerwuję. Wiedziałam, że uspokoję
się dopiero wtedy, gdy porozmawiam z Rafaelem i upewnię się, że wszystko jest w
porządku. Stwierdziłam, że zadzwonię do niego dopiero po śniadaniu. Rodzice już
zasiedli do stołu, widocznie czekając jedynie na mnie. Westchnęłam i zajęłam
moje miejsce, po czym zabrałam się za swoją porcję jedzenia. W pewnym momencie
mama rzuciła:
- Jak tam
wczorajsze przedstawienie? Wczoraj prawie nic nam nie powiedziałaś.
Na samo
wspomnienie wczorajszego wieczoru przeszły mnie ciarki. Gdy po chwili się
uspokoiłam, w miarę normalnym głosem zaczęłam:
- Przedstawienie
było naprawdę piękne…
Zanim
skończyłam, ku mojemu zaskoczeniu wyczułam zapach Laury. Szybko wstałam, lecz
nim podeszłam do drzwi, mój gość już do nich dotarł. Usłyszałam zdziwiony głos
taty, jednak nie zwróciłam na to uwagi. W mgnieniu oka otworzyłam drzwi i
zobaczyłam w nich zmęczoną wilczycę, która próbując złapać oddech, wydyszała:
- Lili, jest
może z tobą mój brat?
Nim jednak dałam odpowiedź, usłyszałam
zdziwiony głos taty.
- Kim jest ta dziewczyna?
- To Laura, siostra Rafaela - odpowiedziałam
szybko, po czym zwróciłam się do wilczycy - Nie, nie ma go. Wejdź, proszę - dodałam, łapiąc dziewczynę za rękę i
wprowadzając ją do domu. Laura wyglądała na naprawdę zdenerwowaną. Widać było,
że coś się stało. Czy mogło mieć to związek z moją wczorajszą konfrontacją z
Katherine? Jeżeli tak, to obawiałam się, że to coś naprawdę poważnego…
Spojrzałam na brunetkę i zapytałam
zestresowana:
- Lauro, coś się stało? Dlaczego Rafael
miałby być teraz u mnie?
Nastolatka spojrzała na mnie przerażonymi oczami,
po czym łamiącym się głosem wydukała:
- Właśnie tego nie wiem… Kiedy wracałam do
domu, wyczułam Katherine. Nieco się zdziwiłam, że wpadła do nas tak wcześnie, a
poza tym usłyszałam, że tata okropnie na nią wrzeszczy. Kiedy wreszcie dotarłam
do domu, tata coś mówił, że nie miała prawa się wtrącać, na co ona, że owszem,
miała, skoro nie potrafił nas wychować... Na dodatek gdy weszłam do kuchni,
Rafael siedział na krześle i zachowywał się, jakby nic do niego nie docierało.
Nagle wstał i sam zaczął krzyczeć na tatę, że nie miał prawa nas okłamywać, że
jak on mógł zrobić coś takiego i tym podobne, na końcu wrzasnął, że jest
hipokrytą i po prostu wyszedł, zupełnie nie zwracając na mnie uwagi, tak samo
jak chwilę później Katherine. Kiedy próbowałam dowiedzieć się czegokolwiek od
ojca, w ogóle nic do niego nie docierało. W końcu stwierdził, że porozmawiamy, jak wróci Rafael. Pomyślałam, że mój uparty brat
przyszedł do ciebie, ale widocznie się pomyliłam… Lili, pierwszy raz widziałam,
żeby był taki wściekły, naprawdę martwię się o niego, a do tego zachowanie
Katherine i taty… Nic z tego nie rozumiem - dokończyła, podnosząc na mnie
przerażone oczy.
Byłam kompletnie skołowana. Między
Victorem, Katherine a Rafaelem musiało wydarzyć się coś poważnego, skoro wszyscy
tak się zachowywali. Pytanie brzmiało: tylko co? Zanim ułożyłam sobie wszystko
w głowie, wtrącił się widocznie zszokowany i zdenerwowany Tom.
- Lili, wiesz, co się tutaj dzieje? I kim
jest ta cała Katherine…?
Nie miałam czasu tłumaczyć tacie całej sytuacji,
więc zamiast do niego, zakładając buty zwróciłam się do wilczycy:
- Lauro, spokojnie, wszystko się wyjaśni.
Zostań tutaj, a ja spróbuję odnaleźć Rafaela. - Po czym zakładając płaszcz,
poprosiłam Vanessę - Mamo, zajmij się Laurą, póki nie wrócę, zgoda?
Ona tylko pokiwała głową z miną wyrażającą
kompletną dezorientację. Upewniwszy się, że wilczyca będzie mogła się nieco
uspokoić, wyszłam z domu, mając nadzieję, że szybko znajdę Rafaela. Wzięłam
głębszy wdech, licząc na to, że uda mi się go wyczuć, w końcu Laura była tak
przejęta, że mogła po prostu nie rozpoznać zapachu brata. Niestety, nigdzie w
pobliżu nie wyczułam woni wilkołaka. Zupełnie nie miałam pojęcia, gdzie mógłby
być, a musiałam przecież jakoś go odnaleźć. Po szybkiej analizie sytuacji
postanowiłam najpierw sprawdzić miejsce nad rzeką, gdzie wcześniej się
spotykaliśmy. Mój ukochany mówił mi kiedyś, że bardzo często tam się wybiera,
jeżeli chce poukładać myśli. Niewiele myśląc, ruszyłam w tamtym kierunku.
Niestety, okazało się, że się pomyliłam. Nie było go tam. Oparłam się o pień drzewa, by móc nieco
odpocząć i pomyśleć, co zrobić dalej. To, że odnajdę Rafaela, wydawało mi się
niemal jakimś cudem. W końcu nie mogłam przewidzieć, gdzie pod wpływem emocji
pójdzie, tym bardziej nie wiedząc nic o przyczynie jego kłótni z ojcem i
Katherine. Postanowiłam nieco się przejść, licząc, że uda mi się odnaleźć jakiś
ślad chłopaka. Szłam tak nie dużej niż dziesięć minut, gdy ku mojemu zadowoleniu dotarła do
mnie woń Rafaela. Błyskawicznie ruszyłam jego śladem i po jakichś piętnastu
minutach znalazłam czarnowłosego chłopaka leżącego na zielonej trawie i
wpatrującego się w konary drzew. Widocznie musiał mnie wyczuć, ponieważ nim się
odezwałam, przywitał mnie dziwnie pustym głosem.
- Hej, Lili, co ty tu robisz?
Wzięłam głębszy wdech i mruknęłam:
- Szukam cię. O mało nie
przyprawiłeś swojej siostry o poważny napad histerii - dodałam, rozglądając się
po miejscu, w którym się znalazłam.
Kiedy tak przypatrywałam się tej części
lasu, uświadomiłam sobie, że znam to miejsce. To właśnie tu kilka miesięcy temu
po raz pierwszy zobaczyłam Rafaela. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy dotarło do
mnie, gdzie jestem. Nie mogłam jednak długo się nad tym zastanawiać, gdyż
usłyszałam odpowiedź bruneta.
- No tak, Laura musi być nieźle
zdezorientowana… Ale skąd ty o tym wiesz?
Westchnęłam i siadając obok niego,
odparłam:
- Twoja siostra przybiegła do mnie jakiś
czas temu cała roztrzęsiona i wszystko mi opowiedziała.
Wilkołak westchnął i nie patrząc na mnie,
rzucił:
- Nie wiedziałem, że aż tak się
przestraszyła, będę musiał ją przeprosić… Swoją drogą, jest naprawdę sprytna…
- Rafael, powiedz, co się stało? -
przerwałam mu, na co on tonem zupełnie wypranym z uczuć mruknął:
- Powiedz, co byś zrobiła, gdyby wszystko,
w co wierzyłaś od najmłodszych lat, nagle okazało się kłamstwem, iluzją, zwykłą
mistyfikacją…?
Zdziwiło mnie to pytanie. Nie bardzo
umiałam wyobrazić sobie coś takiego. Kiedy jednak mi się to udało, poczułam
niezwykłą pustkę, żal, gniew, a przede wszystkim czułam się taka oszukana…
Drżącym głosem wymamrotałam:
- Okropnie… Nie umiem ci tego opisać.
- No to wiesz, jak się właśnie teraz
czuję…
- Czemu? Wytłumacz mi, co zaszło pomiędzy
tobą, Katherine i twoim ojcem - rzuciłam szybko, wpatrując się w postać
Rafaela. Chłopak beznamiętnym tonem opowiedział mi o porannej wizycie wilczycy
i o tym, że domyśliła się, co nas łączy. Kiedy o tym usłyszałam, byłam
załamana.
„Więc to dlatego Rafael pokłócił się z
Katherine i ojcem?”, przeszło mi przez myśl. Jednak to nie była do końca prawda. Nigdy nie spodziewałam się tego, co powiedział mi
później.
- To wszystko był dopiero początek…
Katherine tak się wściekła, że wyjawiła mi kilka sekretów rodzinnych - rzucił z
ponurym uśmiechem Rafael. Spojrzałam na niego i spokojnym głosem zaczęłam:
- Sekretów? Jakich?
- Katherine ujawniła mi prawdziwą
tożsamość mojej matki… Mnie i Laurę nie urodziła Caroline Evans, tylko
księżniczka Laura Wolk, córka poprzedniego władcy, króla Mikołaja, i siostra
obecnej władczyni, królowej Clarinos.
Znaczenie jego słów początkowo do mnie nie
docierało. Kiedy wreszcie zrozumiałam, co oznacza fakt, że
matką Rafaela jest księżniczka Laura, jedyne, na co było mnie stać, to
wyszeptanie:
- To znaczy, że ty…?
- To znaczy, że jestem księciem
wilkołaków, a moja siostra naszą księżniczką. Na dodatek z tego, co zrozumiałem
z wrzasków Katherine, to moja mama, a nie królowa Clarinos miała zasiąść na
tronie, więc teoretycznie po śmierci króla Mikołaja i jej to ja powinienem być
władcą… - mruknął, przerywając mi.
Przez kilka minut panowała zupełna cisza.
Nie byłam w stanie wyksztusić z siebie ani jednego słowa.
Mój Rafael był księciem wilków?!
Znałam ogólny zarys społeczeństwa wilkołaków i
wiedziałam, że ktoś pochodzący z ich rodziny królewskiej nie jest zwykłym
wilkiem. Z tego, co słyszałam, według ich legendy rodzina królewska wywodzi się
w prostej linii od pierwszego wilkołaka. Podobnie jest z trzema pierwotnymi
rodami wampirów. Swoją nazwę zawdzięczają temu, że ich założycielki były ponoć
potomkiniami pierwotnego wampira.
- Czy to prawda? Jak to w ogóle możliwe…?
- wydukałam w końcu, gdy pierwszy szok minął. Brunet na moje pytanie
odpowiedział pustym głosem:
- Dowiedziałam się, że ponoć moi rodzice
bardzo się w sobie zakochali, ale moja mama była już mężatką, więc urządzali
sobie schadzki. Nie przewidzieli tego, że mama zajdzie w ciążę. Kiedy tak się
stało, postanowili, że tata z Katherine upozorują jej zaginięcie. No i cóż,
mama zamieszkała z tatą i reszty chyba się domyślasz… - Po czym wzdychając
dokończył - A ja zawsze miałem mamę za jakąś świętą…
To, co powiedział mi mój ukochany,
naprawdę mną wstrząsnęło. Ta wiadomość musiała wywrócić jego życie do góry
nogami. Laura na pewno też bardzo to przeżyje… Przecież taka informacja może
diametralnie zmienić jej obraz zmarłej matki… Nie mogłam jednak dłużej się nad
tym zastanawiać, musiałam przecież jakoś wesprzeć ukochanego, więc starając
się, by mój głos był uspakajający, zaczęłam:
- Rafael, posłuchaj, tak naprawdę nie
wiesz, co się wydarzyło tych kilkanaście lat temu. Znasz jedynie relację z ust
Katherine. Poza tym była w takim stanie, że nie powiedziała ci wszystkiego. Nie
możesz więc teraz zmienić swojej opinii o rodzicach. Musisz wrócić z Laurą do
domu i wysłuchać, co ma wam do powiedzenia tata, dopiero wtedy będziesz miał
pełen obraz sytuacji i będziesz mógł ocenić matkę i ojca.
Wilkołak westchnął, po czym spoglądając na
mnie, mruknął:
- Pewnie masz rację, tylko… Tylko że nie
potrafię sobie wyobrazić, że rodzice w ogóle nie byli małżeństwem, a gdzieś tam
pewnie żyje jeszcze prawdziwy mąż mojej mamy, a ja jestem jakimś zwykłym
bękartem…
Na jego słowa nachyliłam się nad nim i
delikatnie go całując, szepnęłam:
- Rafael, nie możesz o tym myśleć w taki
sposób, zrozumiałeś?
Chłopak tylko westchnął.
- Mniejsza z tym… Powinienem chyba znaleźć
Laurę, bo znając ją, zamartwia się o mnie - dodał z zakłopotaną miną, na
co rzuciłam z uśmiechem:
- I to żebyś wiedział jak… Laura jest u
mnie, poprosiłam mamę, by się nią zajęła.
Rafael spojrzał na mnie zaskoczony, po
czym rzekł:
- Naprawdę? Dzięki, że się nią
zaopiekowałaś…
- Nie ma o czym mówić. Ale chodźmy już, bo
biedaczka cały czas boi się o swojego starszego brata - odparłam z lekkim
uśmiechem, wstając z ziemi. Brunet po chwili również się podniósł, więc oboje
ruszyliśmy do mojego domu.
Szliśmy kilka minut w ciszy, aż w pewnym
momencie zapytałam:
- Dlaczego przyszedłeś akurat w to
miejsce?
Chłopak uśmiechnął się, po czym odparł,
jak gdyby było to jasne jak słońce:
- To proste. Tu cię poznałem, więc mam do
niego mały sentyment. Poza tym zawsze lubiłem tu przychodzić…
Uśmiechnęłam się pod nosem pod wpływem
jego słów. Przez pewien czas nic nie mówiliśmy, zatopieni we własnych myślach.
Wyglądało na to, że naszego związku nie uda nam się już długo utrzymać w
tajemnicy. Cały czas zastanawiałam się, co to oznacza. Westchnęłam i zapytałam
smętnie:
- No i co teraz będzie?
Wilkołak spojrzał na mnie i nie bardzo
rozumiejąc moje pytanie, mruknął:
- Co dokładnie masz na myśli?
- Okazało się, że jesteś księciem,
Katherine wie o nas wszystko, a z tego, co zrozumiałam, raczej nie zamierza
dochować sekretu… Więc co teraz będzie? - dodałam, zaczerpnąwszy powietrza.
Brunet wzruszył ramionami, po czym odparł
spokojnie:
- Zobaczymy… Katherine raczej doniesie o
tym królowej i znając jej charakter, nie uda się jej przed tym powstrzymać, ale
może to, kim tak naprawdę jestem, nam pomoże… Sam nie wiem… To wszystko zależy
od tego, jak zareaguje na tę wiadomość moja ciotka. Na razie po prostu się tym nie martw - dorzucił na
koniec, uśmiechając się do mnie.
Odwzajemniłam ten gest i stwierdziłam:
- Pewnie masz rację, będzie, co ma być. Poza tym, skoro jesteś księciem, to nawet wasza
królowa powinna się liczyć z twoim zdaniem.
Uśmiechnęłam się delikatnie na koniec, na
co wilkołak tylko westchnął, po czym uśmiechnął się pod nosem.
Wyszliśmy z lasu i zobaczyliśmy mój dom.
Zauważywszy, że Rafael nieco się spiął, aby dodać mu otuchy, stwierdziłam:
- Nie martw się, będzie dobrze, twoja
siostra na pewno jakoś sobie to wszystko poukłada.
On tylko mruknął w odpowiedzi:
- Mam nadzieję…
Pokonaliśmy kilka metrów dzielących nas od
mojego domu. Nim otworzyliśmy drzwi, wybiegła z nich wilczyca i rzucając się
bratu na szyję, wychlipała:
- Jak dobrze, że Lili cię znalazła! Nie
masz pojęcia, jak się o ciebie martwiłam! Nigdy więcej tego nie rób,
zrozumiano?!
Brunet uśmiechnął się i gdy uwolnił się od
uścisku Laury, przepraszającym tonem powiedział:
- No już, już, nie gniewaj się na mnie,
wszystko ze mną ok…
- Ja myślę… - rzuciła naburmuszona.
Nim się zorientowaliśmy, dołączyli do nas
moi rodzice. Kiedy Rafael już uspokoił siostrę, zwrócił się do mojej mamy:
- Dziękuję za opiekę nad moją siostrą.
Mama uśmiechnęła się i stwierdziła:
- Nie ma za co, poza tym chciałam poznać
Laurę, to naprawdę miła dziewczyna.
Chłopak westchnął, po czym mruknął do
wilczycy:
- Chodź, musimy porozmawiać z tatą, ma nam
dużo do wyjaśnienia.
- Nareszcie nie będę jedyną
niepoinformowaną - poskarżyła się brunetka. Rafael podszedł do mnie, pocałował
mnie w czoło, po czym podobnie jak Laura krótko pożegnał się z Vanessą i Tomem.
Po jego odejściu westchnęłam, a do moich uszu dobiegł groźny ton taty, a potem
mamy.
- My też będziemy musieli porozmawiać.
- Laura zdradziła nam co nieco o niejakiej
Katherine.
Zrobiłam przepraszającą minę i rzuciłam
zawstydzona:
- Przepraszam, ale ja… - przerwałam na
chwilę, by zaczerpnąć powietrza i dokończyłam - Ja tylko chciałam zaoszczędzić
wam zmartwień… Wybaczcie.
- Lili, tak nie można. Jesteśmy twoimi rodzicami i musimy wiedzieć o takich
rzeczach - mruknął poważnie tata, po czym dodał nieco łagodniej - Wchodź,
musimy pogadać.
Pokiwałam twierdząco głową, po czym
weszłam z Vanessą i Tomem do domu.
Opowiedziałam im wszystko o Katherine i
Ferris. Mama i tata byli niezadowoleni, że nic im wcześniej nie powiedziałam,
ale jakoś mi wybaczyli. Na razie jednak nie chciałam nic im mówić o pochodzeniu
Rafaela, wolałam najpierw porozmawiać na ten temat z moim ukochanym.
***
- I jak przyjęła to wszystko Laura? -
rzuciłam wieczorem, gdy spotkałam się z Rafaelem w tym samym miejscu, gdzie
odnalazłam go rano. Chłopak westchnął i wplatając swoje dłonie w moje, mruknął
w odpowiedzi:
- Cóż, na początku… Jak by to powiedzieć…
Była w niezłym szoku, ale gdy tata opowiedział nam całą historię, przyjęła to
bardzo dobrze. Okazało się, że miałem przyrodnią siostrę…
Podniosłam wzrok na chłopaka, który leżał
oparty o pień drzewa i szepnęłam:
- Naprawdę?
- Tak… Zanim mój ojciec poznał mamę, miał
żonę i córkę, ale obie zmarły niedługo po wojnie. Ta mała na jakąś śmiertelną
dla wilkołaków chorobę, a jej matka popełniła po tym samobójstwo. Dlatego
między innymi przyjął posadę strażnika księżniczki Laury, strażnika mojej mamy…
- odparł smętnym tonem, na co ja oparłam głowę o jego ramię i rzuciłam:
- To naprawdę smutne… Ale chyba dzięki
twojej matce twój ojciec był szczęśliwy…
- Powiedział nam, że ona uratowała mu
życie… Po śmierci tej kobiety i swojej pierwszej córki ponoć wpadł w depresję,
ale wtedy pojawiła się mama. Ponoć wydano ją za mąż, nie zapytawszy jej
wcześniej o zdanie. Tata twierdzi, że była w tym małżeństwie bardzo
nieszczęśliwa… Moi rodzice mają ciekawszą przeszłość niż mogłem wyobrazić sobie
w najśmielszych snach - dodał wzdychając.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym
delikatnie go pocałowałam i szepnęłam do ucha:
- Tak… Ale najważniejsze, że się kochali,
a dowodem tego jest to, że dali tobie i twojej siostrze życie.
Kiedy znów na niego spojrzałam, wilkołak
odgarnął kilka kosmyków moich włosów, po czym odparł:
- Może masz rację. Teraz musimy czekać na to, co będzie dalej. Katherine lada chwila powiadomi królową o tym, co
wie…
To, co powiedział Rafael, było prawdą.
Bałam się, co zrobi królowa wilków, gdy dowie się, że jej siostrzeniec spotyka
się z pijawką. Przerwałam swoje rozmyślania, gdyż usłyszałam dalszą wypowiedź bruneta.
- Mam nadzieję, że w razie czego jakoś to
się poukłada, w końcu… W końcu jestem księciem - mruknął, delikatnie się
uśmiechając. Na jego słowa zachichotałam.
- Właśnie… Ech, ja też chyba powinnam ci o
czymś powiedzieć… - dodałam wzdychając. Kiedy Rafael zapytał, o co chodzi,
wyjaśniłam - Bo widzisz, wczoraj przed przedstawieniem Laury dostałam
zaproszenie na zaręczyny członków Rady, ale to nie wszystko… Aya Hiou, przyszła
panna młoda, oprócz zaproszenia przysłała mi list z zapytaniem, czy nie
mogłybyśmy się spotkać. Zgodziłam się…
Wilkołak przez kilka minut spoglądał na
mnie zaskoczony, aż w końcu stwierdził spokojnie:
- Cóż, to czekają nas ciekawe wydarzenia…
Ale teraz cieszmy się czasem bez problemów - wymruczał mi do ucha, jednocześnie
całując mnie w szyję. Na ten gest zachichotam.
- Masz rację, teraz powinniśmy cieszyć się
tym, co mamy.
Po tych słowach przytulił mnie, a po
chwili powiedział zdumionym tonem:
- Wiesz co, albo mi się wydaje, albo twój
ojciec zaczyna mnie tolerować.
- To zabawne, bo mi się wydaje, że twój z
kolei zaczyna tolerować mnie. No cóż, gdyby nie drobne szczegóły, byłoby idealnie -
stwierdziłam, na co Rafael uśmiechnął się i nic nie mówiąc, namiętnie mnie
pocałował, by później szepnąć:
- Jest idealnie…
Nie pozwolił mi nic powiedzieć, bo znów
mnie pocałował.
Ustaliliśmy, że powiem swoim rodzicom, kim
tak naprawdę jest Rafael, gdyż stwierdził, że jego rodzina zna całą prawdę o
mnie, więc Vanessa i Tom też powinni ją znać. Moi rodzice przyjęli tę wiadomość
ze spokojem i bez zbędnych komentarzy. Tata, gdy dowiedział się, kim jest
prawdziwa matka Rafaela, opowiedział nam, że dawno temu spotkał ją podczas
misji wyznaczonej mu przez Wyrocznię. Ponoć księżniczka zwróciła jego uwagę,
gdyż była dla niego naprawdę miła, nie tak jak król, który mojemu ojcu wydał
się niezwykle fałszywy.
Dni mijały, a ja żyłam, jak gdyby nic nie
miało się wydarzyć. Chodziłam do szkoły, w której nie pokazała się Katherine -
jedynie Walker, która spoglądała na mnie, jakby chciała mnie zabić - spotykałam się z przyjaciółkami, Rebeccą i jej
rodzicami, no i oczywiście z Rafaelem. Gabryel musiał wyjechać na jakiś czas do
rodziców. Kiedy zapytałam się, o co dokładnie chodzi, okazało się, że sam nic
nie wie. Dwa dni po jego wyjeździe okazało się, że jego mama jest w ciąży. Było
spokojnie, a ja byłam szczęśliwa, starając się nie myśleć o tym, co nastąpi
później. Wiedziałam jednak, że taki stan nie będzie trwał wiecznie…
***
Zjawiła się dokładnie tak, jak
zapowiedziała. Była piękna jak zwykle, lecz jej oczy były inne niż w dniu, w
którym ją poznałam. Były łagodne i smutne. To nie było to samo spojrzenie
znudzonych i złowieszczych szarych oczu, jakie zapamiętałam. Po odesłaniu
swojej służącej weszła do domu i zdjęła swój płaszcz. Podeszła do okna i chwilę
milczała, by po chwili rzucić smętnym tonem:
- Nic się tu nie zmieniło… Macie naprawdę
piękny dom.
- Dziękujemy - odparła zestresowana mama,
po czym wtrącił się Tom.
- Słuchamy, jaki jest powód twojego
przybycia?
Aya uśmiechnęła się blado i mruknęła:
- Cóż, musiałam tu przyjść, gdyż Wyrocznia
zobaczyła coś w wodzie czasu… To ma związek z tobą, Elizabeth, i z tym, z kim się spotykasz. W tym domu da się wyczuć odrobinę jego zapachu.
Nie, to niemożliwe! Ona wyczuła zapach
Rafaela i wiedziała, że się z nim spotykam!
Ani ja, ani moi rodzice nic nie
odpowiedzieli, więc brunetka kontynuowała:
- Ale zanim o tym, zacznę od początku… -
Po tych słowach zdjęła jedną z rękawiczek i podniosła dłoń, byśmy mogli
zobaczyć na jej nadgarstku tatuaż w kształcie kajdan. Gdy tata go zobaczył,
wydukał zszokowany:
- To nie może być… Przecież ta przysięga
jest zakazana!
Wampirzyca uśmiechnęła się ponuro i
odparła:
- Tak, Tom, ta przysięga jest zakazana,
ale Wyrocznia może naginać co nieco… Mój ojciec kilkadziesiąt lat temu złożył
Amicy Hell „wieczystą przysięgę”, gdyż…
Wow,
szok, w miarę szybko udało mi się napisać kolejny rozdział xD Hm, ciekawe dlaczego?
Pewnie dlatego, że, uwaga, mam wakacje! :D Tak, tak, przeżyłam matury!
No
i co tu więcej pisać… Następny rozdział może ukazać się po dłuższej przerwie ^ ^”
No ale cóż, trudno… Na pocieszenie powiem, że następny rozdział napisałam w wakacje
i jest dłuższy niż dodatek „Królewska linia krwi” o.o” Nie wiem, jak Wy to przeżyjecie,
ale ok…
Dopisek
od Ayi-chan: <siedzi w pokoju Suzu i próbuje nie zasnąć, gdyż przeciwsenny wpływ
kawy już minął> A ja znam inny powód, dlaczego Suzu-chan udało się napisać rozdział,
ot co! Ha! Otóż… <chwila napięcia> Tak, to dzięki mojej skromnej osobie <patos>
Dobra, a tak na serio. Suzu czyta to, co właśnie piszę i niemal umiera ze śmiechu.
Zupełnie tego nie rozumiem! :3 <patrzy jak Suzu turla się po podłodze ze śmiechu>
Zaiste ciekawe! A tak nawiasem, dodatek po XVI rozdziale jest najcudowniejszy na
świecie, hie, hie, hie. Nie żebym była wtajemniczona czy coś, nie, nie. Jestem tylko
piekielnie dobrą (?) korektorko-edytorką. Nie żebym naśladowała tekst Sebusia… Tak,
wiem, odbija mi, więc pora lulu. Ciaossu! <śmieje się jak Kira, podczas gdy Suzu
próbuje odciągnąć ją od laptopa (mojego!!) i krzyczy: „Starczy już! Ja to dodam!”>
:3
Powrót
Suzu: O rany x_x <Kaname face> Dobra, czyli kom od Ayi mamy z głowy <wzdycha> Eeee, jeżeli ktoś
myśli, że jesteśmy wariatkami, to jest w ogromnym błędzie, ooo! Bo Hrabina Aya i
Milady Suzue są zupełnie normalne <udaje patos> A, i jeszcze jedno, to fakt,
rozdział tak szybko, bo Aya mnie szykanowała i przywiązywała do krzesła, żebym pisała
<teatralny gest rozpaczy> Ach, i ja się Ayi nie dziwię, że rozdział XVIa uważa
ze najlepszy… Ciekawi dlaczego? <chwila napięcia> Musicie poczekać <śmiech
Kiry>
Dobra,
na dziś koniec. Całuski od dwóch wariatek! :p
Dopisek
od Ayi-chan: Ależ ja wcale nie przywiązałam Suzu-chan do krzesła! :o Ale to dobry
pomysł ]:-D
O! Czyżbym była pierwsza??? ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za info!
Rozdział super, choć mam wrażenie, że jest krótszy niż poprzednie... a może zwyczajnie szybko mi się czytało...
Cóż... Jestem ciekawa co Aya zrobi i co powie...
A tak w ogóle to gratulacje! Jestem pewna, że matury poszły Ci rewelacyjnie! :D
Ave!
K.L.
Dobra, najpierw ten rozdział, bo na dodatek na razie nie mam cierpliwości ^^’ Będzie krótko, zwięźle i na temat. Chyba.
OdpowiedzUsuńNiach, niach, począteczek cudowny. W stylu tego, jak zaczęłam któryś tam rozdział VK, w którym spotkałam się z tatusiem <3 Nie ma to jak wprowadzać nastrój tajemniczości i zachęcić czytelnika do dalszego czytania xD
Nom, burza nadchodzi, nie ma co. Szkoda tylko, że Lili nic sobie nie zrobi z mojego ostrzeżenia ^^’ Wtedy aż takiej burzy by nie było, choć - jakby nie patrzeć - nie byłoby też wtedy opowiadania xD
No i proszę, scenka „sielska, anielska” zostaje przerwana przybyciem Laury. Żal mi tej biednej dziewuszki, ileż ona musiała się nastresować i w ogóle… W domu awantura, potem Rafcio gdzieś znika, Victor nie chce nic powiedzieć… Masakra. I wszystko przez Kath ^^’’
Heh, mnie też jako pierwsze miejsce pobytu Rafaela przyszło na myśl to nad rzeką, w którym się spotykał z Lili, ale cóż, tam go nie było. Ale to słodkie, że poszedł tam, gdzie poznał Elizabeth.
No to sekreciki zostały ujawnione. Oj, ja bym nie chciała nagle się dowiedzieć, że jestem księżniczką albo kimś w tym rodzaju x_X Heh, dla Lili też to musiał być niezły szok, że okazuje się, iż umawia się z księciem wrogiej (jakby nie patrzeć) rasy. Ale co tam.
Przykre jest to, że Rafcio dowiedział się tak niespodziewanie nie do końca pochlebnych rzeczy o mamie. Ludzie mają tendencję do idealizowania tych, których nie znają lub których poznać nie zdążyli, i gdy zderzają się z rzeczywistością, może być ciężko… Heh, my też miałyśmy siebie nawzajem za niemal święte, co nie, bliźniaczko? xD
Vanessa jak zwykle była kochana. Gdy była mowa o zajęciu się Laurą, przypomniało mi się, jak natknęła się na Laurę-Caroline i małego Rafcia… Ech…
Na miejscu Van i Toma nieźle bym się denerwowała o córkę, serio. Spotyka się z wilkołakiem, który powinien być jej naturalnym wrogiem, tai prawdę o tym, że chodzi do szkoły z Katherine i Ferris, ma tyle sekretów i w ogóle… A do tego dostaje tajemnicze listy od Ayi-chan xD
Nie no, ta historia o pierwszej żonie i córce Victora wciąż mnie smuci T^T Dobrze, że poznał Laurę i mógł zaznać trochę szczęścia…
Hm, zakazana miłość Vanessy i Toma, Victora i Laury, Lili i Rafcia, moich rodziców… Nie ma co, sporo tu tego xD
No proszę, mama Gabrysia jest w ciąży… A co on na to?
Yay panda! Japan da! Czyli wejście Ayi-chan. No, wreszcie mogę uczynić coś dobrego i się komuś na coś przydać ^^’ A tak nawiasem, jestem bieeeeedna i nieszczęśliwa ;( Nie no, moja rodzinka to ma dopiero przerąbane T^T Ale oczywiście Hell nie obchodzi to, że zmuszają nas do zakazanej przysięgi, nie, gdzieżby tam *mruczy pod nosem* Szlag by ich trafił, ot co! Dobra, dalsza część rozmowy w następnym rozdziale, to może porozwodzę się nad tym dalej.
By the way, porąbane te nasze dopiski xD Ale co tam, mamy do tego prawo, bo wieszczymy. Nyan patos!
Ai-chan