Rozdział XIII



Oblicza miłości
      Oszołomiona patrzyłam tak na Gabryela i nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie chciałam wierzyć, że mój najlepszy przyjaciel czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń. Po kilku minutach ciszy Gabryel pustym głosem w końcu się odezwał.
      - Czemu tak mi się przyglądasz?
      Dźwięk jego głosu był tak smutny, tak inny od jego zwykłego radosnego tonu, że aż przeszły mnie ciarki. Spojrzałam mu prosto w oczy i wydukałam:
      - Gabryel, ty chyba nie…?
      Nim dokończyłam, wtrącił się arystokrata, zamykając na moment oczy i jednocześnie uśmiechając się krzywo.
      - Lili, po co zadajesz pytania, na które nie chcesz znać odpowiedzi? Zresztą to nie ma już znaczenia, po prostu chciałem usłyszeć, czy to prawda i tyle…
      - Gabryel, ja… To znaczy… Jeżeli miałeś wrażenie, że…
      Chłopak wstał z fotela i czochrając mnie po włosach, mruknął:
      - Oj, Lili, zakończmy ten temat, bo to do niczego nie prowadzi. Mam tylko nadzieję, że będziesz szczęśliwa.
      Byłam w takim szoku, że tylko wpatrywałam się w twarz Gabryela, gdy ten nachylał się nade mną i po chwili zastanowienia pocałował mnie w policzek. Kiedy już znów patrzył na mnie, a ja na niego szeroko otwartymi ze skołowania, zdziwienia i zdenerwowania oczyma, westchnął:
      - To do zobaczenia, Lil.
      I jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju.
***
      - Hej, jak tam, Lili? Wszystko w porządku? - rzucił Rafael, uśmiechając się do mnie.
      Szliśmy właśnie w stronę jego domu po małym spacerze. Westchnęłam. Po rozmowie z Gabryelem nie widziałam się z Rafaelem aż do teraz. Nie mogłam przestać myśleć o Gabryelu i jego smutnych oczach, ale wiedziałam, że swoich uczuć nie zmienię. Miałam tylko nadzieję, że jakoś się to wszystko ułoży.
      Nie podnosząc na niego wzroku, szepnęłam:
      - Wszystko dobrze…
      Chłopak podniósł mój podbródek i spoglądając mi głęboko w oczy, mruknął:
      - Na pewno? Wydaje mi się, że się o coś martwisz…
      Znów westchnęłam. Nienawidziłam kłamać - tym bardziej komuś, kogo kochałam - więc wyznałam smutno:
      - Pamiętasz, jak mówiłam ci o przyjeździe moich przyjaciół z Włoch? - Kiedy chłopak pokiwał głową, kontynuowałam - Moja przyjaciółka nie wyzdrowiała, a Gabryel, mój przyjaciel… Martwię się o niego…
      Rafael pogłaskał mnie po głowie i odparł spokojnie:
      - Przykro mi… Mam nadzieję, że tej dziewczynie minie… A co do tego całego Gabryela… To ten blondyn, który był na większości zdjęć z twojego dzieciństwa?
      - Tak, to on. W sumie to on nadał mi moje przezwisko, bo z tego, co mi mama z tatą opowiadali, ponoć skojarzyłam się mu z lilią, gdy zobaczył mnie po raz pierwszy.
      - Rozumiem - mruknął jakimś dziwnie poważnym tonem.
      Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że twarz mojego ukochanego nagle stała się poważna i można nawet powiedzieć, że lekko zdenerwowana. Kiedy zapytałam, co się stało, uśmiechnął się krzywo i westchnął:
      - No cóż, można powiedzieć, że jestem zazdrosny o tego faceta…
      Ech, czy mi się wydaje, czy to jakiś ponury zbieg okoliczności? Wzięłam głębszy wdech, delikatnie musnęłam jego wargi i szepnęłam:
      - Nie masz o co, głuptasie…
      Czarnowłosy uśmiechnął się i odparł:
      - Wiem, ale co ja na to poradzę? Ale mniejsza z tym, mam do ciebie prośbę - dodał z nieco zakłopotaną miną. Zapytałam go, o co dokładnie chodzi, jednak nim udzielił mi odpowiedzi, z domu Rafaela wybiegła Laura i podchodząc bliżej, rzuciła do mnie:
      - No i co, zgadzasz się?
      - Rany, Laura, jakaś ty niecierpliwa! Lil nawet nie wie, o co chodzi, nie zdążyłem jej o niczym powiedzieć - westchnął brunet, na co wilczyca zrobiła urażoną minę i odparła:
      - A to moja wina? Miałeś chyba dużo czasu, żeby powiedzieć Lili o moim występie, prawda? No ale nieważne… - mruknęła, wzruszając ramionami. Uśmiechając się do mnie szeroko, dodała - W każdym bądź razie za pięć dni gram w przedstawieniu, a mój braciszek i tatuś nie zjawią się na nim, więc może ty byś mogła, Lil?
      Spojrzałam na ciemnowłosą szeroko otwartymi oczami. Byłam zaskoczona. Ja miałabym iść na jej przedstawienie? Nie pomyślałam, że Laura mogłaby tego chcieć… Po chwili wydukałam:
      - Chcesz, żebym przyszła na twój występ?
      Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odparła wesoło:
      - Pewnie, w końcu jesteś z moim bratem, nie? A skoro i on, i ojciec mnie wystawiają… - Tu spojrzała na Rafaela z dezaprobatą, na co on się wtrącił i mruknął spokojnie:
      - Po pierwsze, nie rób ze mnie wyrodnego starszego brata, bo jak dotąd nigdy nie opuściłem żadnej twojej cudnej roli, siostrzyczko, a po drugie, wiesz dobrze, że to nie ode mnie zależy…
      Nastolatka zrobiła zbolałą minę i jęknęła:
      - Oj no wiem, wiem… W każdym bądź razie zostałabym sama, więc jak masz czas, może byś wpadła, co? - dodała, patrząc na mnie błagalnie.
      Było mi po prostu naprawdę miło, że siostra Rafaela chce, bym brała udział w wydarzeniu, które jest dla niej tak ważne, zgodziłam się bez mrugnięcia okiem, na co dziewczyna rzuciła mi się na szyję i pisnęła:
      - Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć!
      - A jakie to przedstawienie? - zapytałam po chwili.
      - Standardowo William Szekspir, „Romeo i Julia”. Moja siostrzyczka po raz n-ty będzie grała tragiczną postać Julii Capuletti - odparł wilkołak, uśmiechając się pod nosem.
      Laura zrobiła nadąsaną minę i odparła z wyższością:
      - Nie znasz się na prawdziwej sztuce, braciszku. „Romeo i Julia” to klasyka, dzieło samo w sobie, można je oglądać miliony razy, więc powinieneś być mi wdzięczny, że dzięki mnie oglądałeś Williama Szekspira tak wiele razy.
      - Tak, tak, masz rację, wybacz mi - odpowiedział brunet, lekko chichocząc.
      Laura westchnęła i stwierdziła:
      - Widzisz, co ja z nim mam? Kompletny brak szacunku dla dzieła literackiego i swojej młodszej siostrzyczki.
      Zaśmiałam się w duchu. Zawsze, kiedy widywałam Rafaela z Laurą, było widać, że oboje się kochają. Nawet jeżeli się na siebie denerwują, wkrótce obracają to w żart. Evans opowiadał mi kiedyś, że kiedy dowiedział się, że umarła jego mama i po raz pierwszy zobaczył swoją siostrę, obiecał sobie, że będzie się nią opiekować i ochroni ją od każdego niebezpieczeństwa. Wyznał mi później, że martwi się o Laurę nie tylko z powodu przemiany, ale i tego, że zdaje sobie sprawę, że dziewczyna obwinia się za śmierć Caroline.
      - No już dobrze, dobrze, skoro już wyjaśniłaś Lili, jaki to ze mnie okropny brat, to wracajmy do domu, co? Bo oczywiście nie założyłaś nic ciepłego… - zwrócił się do wilczycy brunet, uśmiechając się pod nosem.
      Laura wzruszyła ramionami i odpowiedziała spokojnie:
      - Cóż, jeżeli mam być szczera, to takim znowu złym bratem nie jesteś… Ale może faktycznie wracajmy.
      Następne dwie godziny spędziłam w towarzystwie Rafaela i jego przemiłej siostry. Okazało się, że powodem nieobecności Rafaela na przedstawieniu jest pełnia, która ma być właśnie wtedy, gdy odbędzie się spektakl.

      Po powrocie do domu tata powiedział, że mają do nas wstąpić Gabryel z Rebeccą i Daniel wraz z Margaret. Tak jak zapowiedzieli, Jones zjawili się półtorej godziny później. Byłam nieco zdenerwowana i skołowana z powodu Gabryela. Po naszej rozmowie sprzed sześciu dni nie mieliśmy okazji ze sobą porozmawiać. Bałam się, jak będzie zachowywał się blondyn i czy coś się między nami zmieniło. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że nic podobnego się nie stało. Chłopak przywitał się ze mną jak gdyby nigdy nic. Był nieco przygaszony, ale zachowywał się w miarę normalnie. Wiedziałam jednak, że to wszystko go gryzie.
      - Co tam u twoich rodziców? - rzuciła w pewnym momencie mama do blondyna, który tylko westchnął i wzruszając ramionami, odparł:
      - Rozmawiałem z nimi chwilę przed naszym wyjściem i z tego, co wiem, u nich wszystko dobrze.
      - Lili wspomniała nam, że twój dziadek od strony taty jest jakimś pracownikiem w posiadłości Wyroczni - wtrącił się Tom.
      Gabryel pokiwał głową i wyjaśnił spokojnym tonem:
      - Tak, pracuje jako ktoś w rodzaju księgowego czy sekretarza i dzięki temu wie o niektórych sprawach z małym wyprzedzeniem… Chociażby o planowanym ślubie panny Hiou z synem Wyroczni - dodał.
      Zarówno ja, jak i moi rodzice spojrzeliśmy na Gabryela z wyrazem ogromnego szoku.
      - Pewnie za dwa-trzy dni będzie o tym głośno - rzucił Daniel, po czym dodał - Ojciec Dimitra powiedział mu, że po zebraniu Amica długo rozmawiała z Kage, a Michael z Ayą, a po tym Wyrocznia zaczęła zlecać różne zadania związane z zaręczynami.
      Byłam w ogromnym szoku. Nie wiem czemu, ale cały ten ślub wydawał mi się co najmniej dziwny. Po spotkaniu na balu zarówno Hiou, jak i Hell oraz po tym, co opowiadał mi Gabryel, nie sądziłam, że Aya może wyjść za mąż za brata Evy. Choć może jej relacje z Michaelem wyglądały inaczej…
      - Tego to się nie spodziewałem - powiedział tata.
      - W sumie dlaczego nie? Zarówno dla Kage i Amicy z Williamem, jak i ich dzieci taki związek przyniesie wiele korzyści - stwierdził mąż Margaret, po czym dodał zamyślony - Ciekawi mnie, dlaczego postępowanie Hiou względem Hell nagle się zmieniło. Dawniej młody Kage ponoć bardzo często nie zgadzał się z wyrokami czy planami Wyroczni i jej rodu, a z tego, co słyszałem, zupełnie się to zmieniło.
      Tata spojrzał na niego i po chwili mruknął:
      - Może masz rację… W sumie połączenie rodu Hell i Hiou będzie dla ich członków równało się z większym szacunkiem, wpływami, no i, rzecz jasna, z większą władzą… - stwierdził mój ojciec, po czym zastanowił się chwilę i dodał - Co do zmiany Kage Hiou… Też słyszałem, że dawniej raczej nie był zwolennikiem Amicy i jej męża, ponoć przyjaźnił się z poprzednią Wyrocznią. Właśnie dlatego zdziwiłem się, że chce wydać swoją córkę za kogoś z Hell, choć wśród wampirów z Rady rzadko kiedy przy ślubie myśli się o czymś takim jak swoja opinia w sprawie kandydata na męża dla córki - przyznał w zamyśleniu.
      - To wszystko jest logiczne… - rzucił Gabryel, po czym kontynuował - Najpierw bal, na którym zjawił się William, potem nieoczekiwane wejście Ayi w skład Rady. Amica zapewne chciała, by przyszła żona Michaela nie musiała zbyt długo czekać na swoje miejsce w Radzie…
      - No tak, to najprawdopodobniejsze wyjaśnienie tego faktu. Amica chciała podnieść wpływy narzeczonej syna - rzucił Daniel.
      Moi rodzice o tym fakcie dowiedzieli się od Daniela wtedy, kiedy powiedział mi o tym mój przyjaciel. Mama jakoś się tym zbytnio nie przejęła, ale tata… Cóż, on jest arystokratą, więc podobne rzeczy stara się rozgryźć.
      - Mnie tam jest żal tej całej Ayi, bo z tego, co zrozumiałam, to ona ma wyjść za mąż, żeby jej ród zyskał większe wpływy i tak dalej, prawda? - wtrąciła się nagle Rebecca, a kiedy jej przypuszczenia potwierdził blondyn, dodała - No właśnie, więc współczuję jej. Nie chciałabym wychodzić za kogoś tylko dla korzyści…
      - Masz rację, to musi być okropne - stwierdziłam po chwili.
      Rzeczywiście, taki układ chyba najmniej korzystny był dla Ayi. Mimo iż na balu wydała mi się osobą złą, nieco wywyższającą się, to mimo tego współczułam jej. Spędzić całe życie z kimś, kogo w ogóle się nie kocha, musi być okropne…
      Jeszcze kilka chwil rozmawialiśmy (a właściwie tata i Daniel dyskutowali sami) o tym, jak wpłynie na świat wampirów połączenie tak potężnych rodów, po czym zmieniliśmy temat. Mama z Margaret po chwili udały się na pogaduszki do kuchni, Daniel i Tom byli pochłonięci rozmową o Włoszech i o tym, co udało się zobaczyć Jonesom w tym kraju, a Gabryel od czasu do czasu napomykał coś od siebie odnośnie ich rozmowy, więc Becky i ja postanowiłyśmy iść do mnie. Kiedy znalazłyśmy się w moim pokoju, usiadłam na fotelu i spoglądając na przyjaciółkę, zapytałam:
      - Od dawna wiedziałaś o uczuciach Gabryela?
      Dziewczyna zajęła miejsce na moim łóżku i wzdychając odparła:
      - Lili, wybacz, ale to było widać od dawna. Jeszcze zanim wyjechaliśmy, zauważyłam, jak on na ciebie patrzy, jak o tobie mówi… Kiedy wróciliśmy, ja, i pewnie on też, choć się do tego nie przyzna, byłam święcie przekonana, że jakoś to się między wami poukłada. Kiedy powiedziałaś mi o tym Rafaelu, to nie miałam serca nie wyprowadzić mojego wujka z błędu… Wybacz, mam nadzieję, że się nie gniewasz - dodała, nie patrząc na mnie.
      Spojrzałam na nią i uśmiechając się delikatnie, odpowiedziałam:
      - Nie, skądże znowu, bardzo dobrze zrobiłaś. Jestem po prostu ślepa i nie widziałam wcześniej tego, co ty od razu spostrzegłaś. To moja wina… Gdybym wcześniej to zauważyła, może teraz zupełnie inaczej by to wyglądało…
      Szatynka spojrzała na mnie poważnie, po czym stwierdziła:
      - Lili, to nie twoja wina… Przecież nie możesz kontrolować swoich uczuć, a jeżeli ktoś jest tu winien, to tylko i wyłącznie ja, ponieważ to przeze mnie wyjechaliśmy. Gdyby nie to, zapewne ty i Gabryel już od ładnych kilku lat bylibyście parą…
      - Oj przestań, nie wiadomo, a poza tym musieliście wyjechać, więc nie pleć głupot, że to twoja wina - zaoponowałam, na co wampirzyca wzruszyła ramionami i rzuciła:
      - Ale to dla mnie wyjechaliśmy. No ale nieważne, mniejsza z tym… Powiedz lepiej, co z tą Katherine i ludzką dziewczyną…
      Nim zdążyłam odpowiedzieć, do pokoju wszedł Gabryel i rzucił w stronę mojej przyjaciółki:
      - Becky, wracamy do domu, jesteś już zmęczona.
      Arystokratka westchnęła i mruknęła:
      - Rety, co z tego? Ale jak chcecie… - Po czym uśmiechając się do mnie, powiedziała - To do zobaczenia. Później mi wszystko opowiesz.
      Po tych słowach i moich zapewnieniach wyszła, a ja zwróciłam się do chcącego wyjść za Rebeccą blondyna:
      - Poczekaj, chcę z tobą porozmawiać.
      Arystokrata odwrócił się w moim kierunku i lekko się uśmiechając, odparł:
      - No to słucham.
      - Gabryel, chciałam, żebyś wiedział, że ja… To znaczy… Nie chcę, byś myślał, że moje uczucia się zmienią. Od dziecka byliśmy razem i wiele przeżyliśmy, jesteś moim najlepszym przyjacielem, właściwie od zawsze traktowałam cię jak starszego brata i tak już pozostanie… - wyrzuciłam z siebie jednym tchem. Wiedziałam, że taka rozmowa będzie dla nas obojga bolesna, ale im szybciej ją przeprowadzimy, tym dla nas lepiej. Wampir spojrzał na mnie początkowo nieco zaskoczony, po czym uśmiechnął się i rzekł z opanowaniem:
      - Lili, spokojnie, wiem, kiedy mam na coś liczyć, a kiedy nie… Skoro tak stoją sprawy, nie mam zamiaru cię odbijać czy coś. Choć na pewno ten facet, mimo że nie wiem, kim on jest, nie jest taki fajny jak ja. - W tym miejscu uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym przybrał poważny wyraz twarzy i wzdychając dodał - A tak na serio, znam cię doskonale i wiem, że ty w swoich uczuciach jesteś stała, a moje próby podboju twojego serca nic nie dadzą, a tylko będą cię ranić, a tego nie chcę, więc… - Spojrzał na mnie, pokonał kilka kroków, które nas dzieliły, po czym pocałował mnie w czoło i spoglądając mi w oczy, szepnął - Więc bądź szczęśliwa i niech ci się z nim ułoży, a gdyby jednak coś nie wypaliło, wtedy uwierz, powalczę o ciebie.
      Chciało mi się płakać ze wzruszenia. Nie spodziewałam się po Gabryelu takich słów. Patrzyłam w jego piwne tęczówki przez jakiś czas, po czym już szlochając, rzuciłam mu się na szyję i wyjąkałam:
      - Gabryel, ja… Nie wiem, co powiedzieć… Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego miałam…. Dziękuję i przepraszam…
      Chłopak zaczął po chwili głaskać mnie po twarzy, po czym wyszeptał kojącym tonem:
      - Oj, Lili, nie masz za co. Czyż miłość nie wymaga poświęceń?
***
      Kage Hiou zjawił się w posiadłości, w której od wczoraj mieszkał Michael Hell, a już niebawem dołączyć miała do niego jego ukochana córka, Aya Hiou, jako małżonka dziedzica rodu i nowa pani Hell. Jakiś służący zaprowadził go do salonu i poszedł powiadomić Michaela o jego wizycie, choć to zbędne konwenanse, bo przecież syn Amicy zapewne już wyczuł jego obecność. Nie czekał zbyt długo, gdy zjawił się przystojny brunet wyglądający na jakieś dwadzieścia lat, który obrzucił go znudzonym spojrzeniem krwistoczerwonych oczu, po czym rzucił od niechcenia:
      - Słucham, Kage, co cię do mnie sprowadza?
      Arystokrata wziął głębszy wdech, by się uspokoić, po czym odparł spokojnie:
      - Chciałem porozmawiać o ślubie twoim i Ayi.
      Młodzieniec z figlarnym uśmieszkiem usiadł na jednym z foteli i mruknął:
      - Tak myślałem… Słucham?
      Jasnowłosy wampir spojrzał na niego i rzekł niemal błagalnym tonem:
      - Chciałem prosić… Nie, błagać, byś odwołał zaręczyny.
      Hell spojrzał na niego i z poważnym wyrazem twarzy zapytał:
      - Niby dlaczego? Dzięki swojej mocy sam doskonale wiesz, jakim uczuciem obdarzyłem Ayę, więc dlaczego chcesz, bym z niej zrezygnował?
      Hiou zacisnął dłonie na kolanach i patrząc wprost w czerwone tęczówki wyrażające spokój i pewność siebie, mruknął:
      - Właśnie dlatego, iż wiem, że czujesz coś do mojej córki, mam nadzieję, że pozwolisz na to, by żyła w spokoju.
      Brunet obrzucił go zimnym spojrzeniem i odparł chłodno:
      - A niby dlaczego mam to zrobić? Chcę jej i nie widzę powodu, bym nie mógł dostać tego, czego pragnę. A poza tym, ty chyba najlepiej potrafisz mnie zrozumieć… - dodał ze spokojnym uśmiechem, na co Kage warknął:
      - Michael, jesteś cholernym egoistą! Nawet jeżeli darzysz kogoś głębszym uczuciem, i tak myślisz tylko o sobie! Nie rozumiesz, że Aya będzie nieszczęśliwa?! A poza tym, co miało znaczyć, że powinienem cię najlepiej rozumieć?! - dodał niemal krzycząc.
      Michael westchnął i odpowiedział z opanowaniem:
      - Kage, uspokój się... - Po czym kontynuował z niezmąconym spokojem - Nie uważasz, że każda miłość jest egoistyczna? Te mrzonki, w których to mężczyzna rezygnuje z ukochanej kobiety dla jej dobra, to fikcja niemająca nic wspólnego z rzeczywistością. Sam jesteś tego dowodem i dlatego powiedziałem, że potrafisz mnie zrozumieć. A swoją drogą, jesteś strasznym hipokrytą, wiesz? - dodał, patrząc wprost w szare oczy rozmówcy.
      - Co masz na myśli? - zapytał Hiou już spokojnie, wręcz szeptem. Domyślał się, o co chodzi młodemu Hell. Sprawy sprzed lat nigdy sobie nie wybaczy. Gdyby wtedy podjął inne decyzje, może wiele różnych spraw potoczyłoby się inaczej? Może…?
      Tymczasem Michael, nie spuszczając z niego wzroku, odpowiedział mu tak, jak mężczyzna przypuszczał.
      - To, że każesz mi zostawić w spokoju swoją córkę, a sam nie chciałeś opuścić pięknej Maayi Katayamy, mimo że doskonale wiedziałeś, że coś może pójść nie tak, i poszło… Teraz jesteś związany z moją matką tak silną więzią, zamykasz swoja ukochaną na cztery spusty w swojej posiadłości, twoja piękna córka dostaje najróżniejsze zlecenia od mojej matki, choć dobrze wiesz, że większość z nich jest dla niej zbyt brutalna i ma po nich wyrzuty sumienia, moja siostrzyczka ma powód do wyśmiewania osób, które z całą pewnością kochasz, i to wszystko tylko dlatego, że nie potrafiłeś zostawić swojej ukochanej. Sam powiedz, czy to nie egoistyczne? W końcu mogłeś zapewnić swojej żonie dostatnie życie w spokoju, nie ingerując w nie, sama wychowałaby waszą córkę. Co prawda z wiadomych względów miałaby małe problemy z Ayą, ale wystarczyłby służący i po kłopocie. Czyż nie byłaby wraz z Ayą szczęśliwsza? Ale nie, ty wolałeś mieć je obie przy sobie, a mi każesz odpuścić sobie kobietę, która fascynuje mnie, odkąd zobaczyłem ją, kiedy miała pięć lat? Nie uważasz, że to jest nieco niestosowne i świadczy o twojej hipokryzji?
      Kage przez chwilę nic nie mówił, po prostu siedział ze spuszczoną głową, nie wiedząc, co powiedzieć. Michael w jednym miał rację: z Maayą postąpił egoistycznie, nie zwracając uwagi na jej bezpieczeństwo i chcąc koniecznie zatrzymać ją przy sobie. Jednakże czasu nie cofnie. Teraz musiał koniecznie postarać się, by jego córka nie musiała za to zapłacić jeszcze większej ceny. Wziął więc głęboki wdech, po czym rzekł:
      - Wiem… To wszystko moja wina, ale moja sytuacja różni się od twojej tym, że Maaya mnie kochała i wciąż kocha, a Aya ciebie nie. Zrozum, ona… Ona nie chce być z tobą, zgodziła się na ślub tylko ze względu na mnie i na więź, jaka łączy nas z twoim rodem…
      Ciemnowłosy westchnął i mruknął w odpowiedzi:
      - Wiem, że w tym momencie Aya mnie nie kocha… Teraz może nawet mnie nienawidzi, ale później… Kto wie? - dodał z diabelskim uśmiechem.
      Kage spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, po czym wydusił:
      - Ty chyba oszalałeś… Myślisz, że po tym, co twoja rodzina zrobiła nam wszystkim, moja córka będzie w stanie cię pokochać?
      Hell westchnął i odparł spokojnie:
      - A dlaczego by nie? Nie pamiętasz, jak Aya była jeszcze małą, słodką dziewuszką? Wtedy jakoś mnie lubiła, więc jeżeli nieco się postaram - a uwierz, że to zrobię - rozkocham w sobie tę małą diablicę i nim się zorientujesz, twoja córeczka będzie mi posłuszna jak przystało na kochającą żonę.
      Kage był przerażony. Od blisko czterdziestu lat nie usłyszał z niczyich ust czegoś równie strasznego. Wolał nie wiedzieć, jak Michael zamierza zmusić Ayę do posłuszeństwa i miłości. Na samą myśl o tym robiło mu się niedobrze i czuł taką wściekłość i gorycz, że miał ochotę coś zniszczyć. W końcu wydusił przez zaciśnięte zęby:
      - Wtedy była tylko dzieckiem, które omotałeś swoją grą, teraz to co innego. Żadne czułe słówka, żadne prezenciki… nic nie zmienią. Zrozum, możesz zmusić ją do wszystkiego, ale do tego nie przymusi ją nic, nawet ten cholerny znak!
      Brunet znów uśmiechnął się diabolicznie i zamykając na chwilę oczy, mruknął:
      - Kage, chyba mnie nie doceniasz… No ale skończmy już tę rozmowę, bo zdania i tak nie zmienię: Aya zostanie moją żoną i ty mi w tym nie przeszkodzisz.


No to mamy kolejny rozdział ;)
Co do następnego, nie wiem, kiedy się ukaże. Nie mam na niego jakoś weny, a czas zabiera mi szkoła -.- Matura i tak dalej… No ale na pocieszenie powiem, że na ukończeniu jest rozdział XIVa i będzie on liczył prawie 30 stron O.O” Jeżeli to Wam wydaje się długie, to powiem, że inny dodatek (który napisałam w wakacje) ma dokładnie 31 stron i to po obcięciu moich zapałów literackich ^.^ Mam jeszcze napisane fragmenty, więc może jakoś to będzie…
Rozdział dedykuję Ai-chan i Kiran, bez Was chyba straciłabym motywację, dzięki Q.Q
Suzu

15 komentarzy:

  1. Raduje się me serce wielce, iż nie musiałam zbyt długo czekać na nowość (Ach, te korzyści płynące z pełnienia roli korektora!) :) Ale porzućmy zbędne wstępy, by zabrać się za treść rozdziału.

    Biedny Gabryś T^T Ale jest kochany ze względu na to, że nie zamierza się wcinać między Lil i Rafcia, bo to by prowadziło tylko do kłopotów i cierpienia, głównie Lili… Kurczę no, chcę, żeby on już był szczęśliwy z sama-wiesz-kim <3 Ogólnie jakoś tak chcę, żeby wszyscy byli szczęśliwi i w ogóle, a z drugiej strony, jak już doskonale wiesz, uwielbiam te wszystkie tragedie, dramaty, zawody sercowe i nie tylko, i tak dalej… Jejku, a jak już pomyślę o E. i A., to mi się serducho kraje ;( Nasze biedactwa T^T

    Heh, kolejne spotkanie z Rafciem xD
    Ech, ja też nie znoszę kłamać, zresztą sama o tym wiesz… To dobrze, że Lil jest z Rafciem szczera (szczerość w związku to podstawa, nie? Albo jedna z podstaw, powiedzmy). Choć w sumie o tym, że Gabryś ją kocha, to nie powiedziała ^.^’’
    Hihi, zazdrosny Rafcio xD Ale nie dziwię mu się, bo szczerze mówiąc, w jego sytuacji chcąc nie chcąc też byłabym zazdrosna… To takie… niefajne, ogólnie mówiąc, że osoba, którą się kocha, więcej czasu spędziła z kimś zupełnie innym, podczas gdy zainteresowany nie wiedział jeszcze nawet o jej istnieniu… Poza tym, z takim przyjacielem z dzieciństwa wiąże się zazwyczaj cała masa miłych wspomnień, więc trudno w jakiś sposób nie zazdrościć… Kurczę, chyba mam to samo, choć w nieco innym kontekście (o ile tak to można określić) x_x Dobra, przymknę się lepiej w tej kwestii, bo nie wiem nawet, czy ten wywód jest względnie zrozumiały…
    To takie słodkie i miłe, że Laura chce, by Lili przyszła na jej występ ^.^ Na miejscu Elizabeth byłabym doprawdy wzruszona! Dobrze jest być akceptowaną przez rodzinę (lub choćby jej część ^^’) ukochanej osoby. Heh, oczywiście „Romeo i Julia”, co? xD Albo, jak ja to mówię, „Julek i Romka” xD Kurczę, jak tak o tym myślę, to strasznie chciałabym zobaczyć profesjonale przedstawienie „Romea i Julii”. Ale takie tradycyjne, nie unowocześnione… Albo ogólnie pójść do teatru, bo zdecydowanie za rzadko w nim bywam T^T Pewnie, kino też jest w porządku, ale raz na jakiś czas udać się do teatru, opery czy filharmonii byłoby cudownie *-* Dlatego trochę zazdrościłam rodzicom, gdy poszli sobie do teatru jak byliśmy w Krakowie ^^’ No ale nie narzekałam, bądź co bądź i tak miałam lepiej, bo mogłam spotkać się z bliźniaczką xP
    Sprzeczki Rafcia i Laury są urocze xD Takie przekomarzanie się w rodzeństwie może być zabawne, ale kiedy przychodzi do prawdziwej kłótni, to już szlag może człowieka trafić, co nie? -.-
    No, to w następnym rozdziale pełnia, tak? xD Czekam na planowane wydarzenia!

    Chociaż tyle, że Gabryel zachowuje się w miarę normalnie - gdyby tak nie było, Lili byłoby jeszcze bardziej ciężko…
    Gabryś to ma pecha z tymi swoimi rodzicami no x_x Ale z Danielem, Margaret i Becky chyba nie jest mu źle, co? ;) Ach, no i nie zapominajmy o tym, że często spotyka się też z Lil i jej rodzinką xD
    Wyrok zapadł D: Buuu T_____T O ja biedna… *teatralnie dramatyzuje* No ale te całe parszywe zaręczyny, ślub i tak dalej przybliżają nas do tego, na co wciąż czekamy, co nie, Suzu? Q.Q Tak w ogóle to spoko, arystokracja ma teraz świetny temat do plotkowania x_X’ Choć co się dziwić, skoro mowa jest o najważniejszych rodzinach w świecie wampirów… Ale kurczę no, pal licho te wszystkie korzyści! Ślub powinno się brać z miłości, a nie z rozsądku albo… eee… przymusu/szantażu/z powodu wiadomo-czego *próbuje za bardzo nie spolerować* T___T
    Ech, mój tatko jest taki biedny no T^T Musi zgadzać się z wyrokami Wyroczni i tak dalej, to niesprawiedliwe T^T Rety, na wzmiankę o balu wracają wspomnienia Q.Q
    Tak, Becky! Chociaż jedna zdaje sobie sprawę z mego cierpienia .<

    Ai-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Stały motyw: dziewczyna nigdy nie zauważa miłości przyjaciela z dzieciństwa xD Ale wiesz co, to się zdarza w życiu, moja mama miała podobną sytuację o.O’’ A nawiązując do rozmowy Lil i Becky… Kurczę no, na miejscu Becky też czułabym się winna T^T Niby nie powinna się obwiniać, ale jakby tak postawić się w jej sytuacji… Cóż, wniosek wydaje się być inny.

    To dobrze, że Lil postawiła sprawy jasno, bez sensu byłoby dawać Gabryelowi jakąś nadzieję czy coś w tym stylu… A Gabryś świetnie się zachował, taki przyjaciel to doprawdy skarb Q.Q Też bym takiego chciała T_T Z kolei jego ostatnia wypowiedź powinna być świętą prawdą, ale, jak się okazuje kilka linijek niżej, nie każdy tak uważa >.<


    Tatuś! *rzuca się na szyję wyimaginowanemu tacie* Nie no, jak ja go kocham Q.Q
    Nie ma to jak „przyjacielska pogawędka” mego taty i przyszłego męża x_x Tak nawiasem, fajnie wiedzieć: gościu niby coś do mnie czuje, ale i tak myśli tylko o sobie i swoich korzyściach *ponury śmiech* Współczuję tatusiowi tego, że wyczuwa te wszystkie emocje… Czasami to musi być straszne…
    Ech no, zamiast zostawić mnie w spokoju, to M. chce tylko to, chce tamto, a czego ja bym chciała, to go już nie obchodzi T_T Ale spoko, zamieszkam sobie w tej złotej klatce, czemu nie x_x
    Nie no, ten kontrast między „miłością Gabryela” i „miłością Michaela” wyszedł Ci świetnie Q.Q Oni zupełnie inaczej to odbierają, masakra… Heh, Lili miała szczęście trafić na „tego dobrego”, a ja… Ale mniejsza z tym. W jakiś porąbany i masochistyczny sposób lubię Michaela, więc może nie powinnam aż tak na niego narzekać, bo sama się zmienię w hipokrytkę albo coś…
    Kurczę, na miejscu tatusia czułabym się okropnie… Za wszystko bym się obwiniała, serio. No, zresztą on sam też to robi T^T Jedyny ratunek to świadomość, że mamcia i ja kochamy go z całego serducha Q.Q Kurka no, a Michael oczywiście nie ma co robić, tylko wypominać tacie wszystko, co się da D: Biedny tatko ;( Jaa, a jeszcze jak usłyszał, że M. chce mnie sobie podporządkować i w sobie rozkochać, dość łagodnie mówiąc, to już w ogóle musiał się załamać ;( Nie no, życie (i prawdziwe, i fikcyjne) jest takie niesprawiedliwe ;( To tylko droga przez mniejsze lub większe cierpienie, więc po co to wszystko…? Ale dobra, zaczynam filozofować… Wracając do tematu, Michael jest nieźle zdeterminowany do osiągnięcia swego celu x_x I co ja biedna mam niby przeciwko niemu zdziałać, co? Na dodatek sama…

    Dobra, czas kończyć… Arigato za ten rozdział i pisz szybciutko kolejny, dobra? ^^’ Bo nie mogę się doczekać, zresztą jak zwykle ^.^’ Niecierpliwy ze mnie człek!
    Buziaczki, bliźniaczko!
    Ai-chan

    OdpowiedzUsuń
  3. W ramach dopisku: arigato za dedykację ;* A dodatki (i nie tylko) jak dla mnie mogłyby być jeszcze dłuższe ^.^' Tak, tak, wiem, że jestem nienormalna xD
    Ai-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh taa dopiski xD Nie ma za co bo uwierz że bez twojej motywacji dużo to ja bym nie zdziałała ^.^" Heh nie no to to ja się domyślam nawet 40 stron jest ok xP

      Usuń
    2. No wiesz, dopiski ważna rzecz xD
      Oj tam, oj tam xP Bądź co bądź, to tak jak ja bez Twojej...
      Wiesz, nawet i 1000 byłoby ok xD
      Ai-chan

      Usuń
    3. No ba pewnie że tak czasami są one nawet ważniejsze xP
      Ech no nie sądzę kochanie nie sądzę ty byś dała jakoś radę ja raczej nie bardzo...
      Hehehehe no proszę mówisz 1000 xD

      Usuń
    4. Hehe xD
      Taa... Nie sądzę. Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, kiedy ma siostrzyczka była nieco bardziej zainteresowana naszymi wspólnymi pisarskimi poczynaniami, może i bym dała radę, ale teraz?
      No, mówię, mówię xP
      Ai-chan

      Usuń
    5. Ech no na pewno dałabyś radę i teraz :P
      Heh dobra zobaczymy może będę miała aspiracje i taki napiszę xD

      Usuń
    6. Taa :P
      Hehe, to trzymam kciuki i czekam xD
      Ai-chan

      Usuń
  4. Dzięki za info!
    Rozdział super! Gabriel zachowała się tak...cudownie... to było piękne po prostu..,
    Wow! Kage mnie zaskoczył... To było odważne zagranie...
    Cóż... jestem ciekawa ciągu dalszego!
    Ave!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo fakt Gabryś zachował się iście po rycerski w przeciwieństwie do Michaela ^.^" Heh no baa Kage jest odważny jeżeli chodzi o ratowanie córci Q.Q

      Dzięki za kom ;*

      Usuń
  5. O! O.O kolejny rozdzialik! Jak ja się za tym stęskniłam!
    Ale, dobra, bierzmy się za komentowanie.

    Po pierwsze: Gabryś jest chyba moją ulubioną postacią z tego opowiadania, a teraz dałaś mi kolejny powód, by go pokochać jeszcze bardziej. Taka niespełniona miłość... Nie trzeba mu kogoś, aby go pocieszył? xD Niach niach :D
    No cóż, trza przyznać, że jego postawa ociera trochę o masochizm, ale to już puśćmy w niepamięć, bo jest cudowny ^.^ Taki rycerski... To w sumie jeden z nielicznych blondasków, których kocham... ^.^'
    Ale mnie interesuje jedno... A konkretnie...
    JAK LILY MOGŁA NIE ZAUWAŻYĆ, ŻE ON JĄ KOCHA? Ja się zorientowałam już od chwili, gdy mój drogi blondynek wszedł do akcji :D

    Kolejną sprawą, którą chcę wiedzieć to ślub Ayi i Michaela. TO ON JĄ DARZY JAKIMŚ UCZUCIEM? O.O Nie, no, ja nie mogę! Ależ ten Hell to jest ******** (no co, cenzurka obowiązuje, czyż nie?) Żeby tak unieszczęśliwiać biedną Ayę... T^T
    Taki mały zerk na rozdzialik i już widać kontrast między Gabrysiem i panem M. Jeden jest świetny, a drugiego to świetnie nazywa się ********* (kolejna cenzurka). Ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży, przynajmniej u Ayi - neechan. A i wielkie brawa dla Kage. Cóż za odwaga stary! to się chwali Medal dla tego wspaniałego człowieka (tudzież wampira) :D

    O! Siostra Rafcia angażuje się w teatrze! Też świetnie. Powodzenia młoda! ;D

    No... W sumie na pierwszy raz wystarczy, nie sądzisz Suzu? Obiecuję, że jak pojawi się nowy rozdział, też coś napiszę, jak znajdę czas :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Angel za kom :*

      Heh Gabrysia chyba każdy lubi xD Nie no aż żal mi że moim boyem jest Rafcio ^.^" Ech najchętniej to mogłabym mieć ich obu *egoizm i chęć posiadania wszystkiego* No ale nie martw się może już wkrótce się we mnie odkocha *ukucie żalu w sercu* No a co do Lil no cóż ja tam się jej nie dziwę też bym tego nie widziała gdybym była na jej miejscu ^.^" Cóż często tak bywa że nie zauważa się oczywistości...

      Noo tak Michael kocha Aye już od bardzo dawna Q.QEch jak sam powiedział odkąd była "małą słodką dziewuszką (więcej o tym już za niedługo) ^.^" No cóż miłość M. jest egoistyczna i nastawiona na to żeby brać i mieć a Gabriel cóż ona kocha bezwarunkowo itp... Co do Aya cóż powiem tak wycierpi swoje ale później... no ale i to do czasu *stara się nie spoilerować*

      Jeszcze raz dzięki za kom i mam nadziej że wysilisz się na kolejny ;p

      Usuń
    2. Oj, nie masz za co dziękować ^.^' I nie martw się, jak dodasz następny rozdzialik, postaram się go skomentować jak najszybciej (muszę odrobić moje lenistwo) :D

      No ba, lubią go, ponieważ jest super! *.* Oj, nic dziwnego w tym, że go chcesz, neechan, sama chcę takiego zakochanego we mnie Gabrysia... Ooo... W sumie to mam ku tej wiadomości mieszane odczucia. Z jednej strony cieszę się, że Gabryel nie będzie musiał już się męczyć, z drugiej... oh, bez tego elementu niespełnionej miłości coś przygasa jego światło ^.^''
      Niech Ci będzie, czasem można nie zauważyć kilku "oczywistych" rzeczy, ale to się rzucało w oczy, jakby Gabryś miał zawieszony na plecach ogromny neon z napisem "ZAKOCHANY" :P

      Tak, czytałam tą kwestię, tylko nie wierzę, że można to nazwać "miłością" :| Eh, tak, właśnie o te szczegóły mi chodziło... Dlatego też pewnie nazwałaś ten rozdział "Oblicza miłości" co? :D
      Oh! Biedna Aya - neechan! Musi cierpieć przez tego ************ ********** Michaela! Mam tylko nadzieję, że to się jej opłaci i na końcu znajdzie swojego księcia i będą żyli długo i szczęśliwie, KONIEC *tryb nakręconej romantyczki* A i zamieszkają w duużym domku z widokiem na morze i będą mieć 9 dzieci (cytat z mangi - "Bloody Cross") :D

      Hehe, A teraz czekamy na następny rozdział :D

      Usuń
  6. Hey!
    Hm... na jednym z mich blogów napisałam coś jakby sequel do Życie jest jak teatr... Można znaleźć tę krótką historyjkę na http://home-kiran.blogspot.com
    Zapraszam!
    Ave!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń