„Niewinne” tajemnice
-
Właściwie gdzie są twoi rodzice? - zapytał Rafael, na co ja tylko wzruszyłam
ramionami, po
czym odparłam:
-
Nie wiem, wyszli gdzieś.
-
Rozumiem… A oni wiedzą o Katherine i Ferris?
Pokręciłam
przecząco głową, na co wilkołak westchnął i odparł:
-
Nie uważasz, że powinni wiedzieć? Masz mnie, ale oni też mogliby w razie czego
jakoś ci pomóc.
Zezłościłam
się, że kolejna osoba każe mi iść z tym do rodziców. Najpierw Gabryel, teraz
Rafael… Tego było już za wiele, przecież nie byłam znów tak bezbronna… Zrobiłam
naburmuszoną minę i mruknęłam:
-
Nie uważasz, że mój tatuś tak się przejmie rolą mojego „wybawcy” od
niebezpiecznych wilkołaków, iż stwierdzi, że jak na razie nie powinniśmy się
spotykać? A poza tym, nie mam pięciu lat i nie muszę latać ze wszystkim do
rodziców…
Chłopak
zaśmiał się, po czym odparł rozbawiony:
-
Nie wiem, czy wiesz, ale słodko wyglądasz, gdy się złościsz... - Już miałam dać
mu kuksańca w bok, gdy Rafael podjął na nowo, ale już dużo poważniej - Lili,
może i nie masz pięciu lat, ale nie musisz radzić sobie ze wszystkim sama, a
poza tym nie uważasz, że twoi rodzice zasługują na to, byś była z nimi szczera?
Westchnęłam.
Rafael miał rację, ale ja po prostu nie chciałam ich już martwić. Przecież i
tak mieli mnóstwo nerwów i strachu po moim urodzeniu, nie mogłam przysparzać im
więcej kłopotów.
-
Zrozum… Moi rodzice już zbyt dużo się o mnie martwili. Odkąd się urodziłam
niepokoili się, czy ktoś nie odkryje, kim naprawdę jestem, dlatego póki mogę,
wolę przemilczeć obecność Katherine… - Spojrzałam na niego, lekko się
uśmiechając i dokończyłam - Kiedy sytuacja zrobi się zanadto niebezpieczna,
powiem im.
Brunet westchnął i odrobinę się
uśmiechając, odparł:
- Ech, Lil, Lil, ty chyba zawsze myślisz o
innych… No ale trzymam się cię za słowo.
Zaśmiałam się delikatnie i odparłam:
- Chyba mnie nieco idealizujesz. Po prostu
martwię się o rodziców, to naturalne - stwierdziłam, wzruszając ramionami.
Przecież nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że córka nie chce niepotrzebnie
trapić rodziców. Wilkołak tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Pamiętasz, obiecałaś mi, że pokażesz mi
kiedyś swoje zdjęcia z dzieciństwa - rzucił nagle szczerząc się.
- Rany, że też ty takie rzeczy pamiętasz -
jęknęłam.
Chłopak zaczął chichotać, a ja chcąc nie
chcąc wyciągnęłam pudełko ze swoimi fotografiami. Kiedy Rafael zobaczył mnie w
wieku jakichś trzech lat, najpierw zrobił zdziwioną minę, a potem zapytał:
- To ty?
- No tak, to ja… - odparłam nieco zdumiona
reakcją bruneta. Chłopak jakiś czas przyglądał się zdjęciu, po czym odparł
zamyślony:
- Wydaje mi się, że gdzieś już widziałem
taką dziewczynkę…
Zerknęłam na niego zdziwiona i zapytałam:
- Naprawdę? Ale jakim cudem zapamiętałeś
jakąś zwykłą dziewczynkę?
Brunet westchnął i z nieco zakłopotaną
miną odpowiedział:
- Bo widzisz… Wtedy po raz pierwszy
spotkałem wampira i… Cóż, następnego dnia zmarła moja mama - dodał z nutą
smutku. Spojrzałam na niego zdumiona, po czym objęłam go.
- Rozumiem… - wyszeptałam ze szczerym
współczuciem.
Wydawało mi się, że chłopak uśmiechnął się
pod nosem. Chwilę potem pocałował mnie w czubek głowy. Oderwałam się od niego,
a on mruknął:
- Ech, w sumie i tak to wszystko pamiętam
jak przez mgłę, wiem tylko, że była tam kobieta, która była zwykłą wampirzycą i
mała dziewczynka… I wydaje mi się, że ona była bardzo podobna do ciebie… Ale
przecież nie mogłaś to być ty… - dodał w zamyśleniu.
Zachichotałam, po czym patrząc w ciemne
tęczówki wilka, rzuciłam:
- To by dopiero było… Zupełnie jak w
jakiejś taniej brazylijskiej telenoweli.
Evans uśmiechnął się zawadiacko, by
następnie przyciągnąć mnie do siebie. Mocno obejmując mnie w pasie, wyszeptał
uwodzicielsko:
- Kto wie? Może to przeznaczenie…
Zachichotałam, jednocześnie otumaniona
bliskością kogoś, kogo tak kochałam. To, że spotkałam Rafaela, gdy był małym
chłopcem, wydawało mi się niemożliwe, choć z drugiej strony… Może faktycznie
nasz związek to przeznaczenie…
***
- Ej, Lil, pobudka - zachichotała Rebecca.
Spojrzałam na nią i uśmiechając się lekko, odparłam:
- Przepraszam, jestem dziś jakaś zamyślona…
Czas mijał i nic się nie działo. Od mojej rozmowy z Katherine minął tydzień i choć od
czasu do czasu robiła jakieś dziwne aluzje, ignorowałam to, podobnie jak Ferris
mnie. Zauważyłam, że w towarzystwie Walker pojawił się pewien chłopak, który
ponoć miał na imię Eric. Zawsze po lekcjach przychodził pod szkołę właśnie po
Ferris. Z tego, co zdążyłam zauważyć, Williams bywała z tego powodu nieco
zirytowana. Może rzeczywiście Rafael miał rację i niepotrzebnie obawialiśmy się
wilczycy i jej przyjaciółki, ale… ale mam wrażenie, że coś się wkrótce zmieni,
choć może to tylko głupie i niepotrzebne wróżenie na ślepo - w końcu jak na
razie wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Zarówno Tom, jak i Victor
powoli przekonują się do naszego związku, nikt póki co nic nie wie o mnie i
Rafaelu, Rebecca czuje się całkiem dobrze… Sama już nie wiem. Zachowuję się
jak wariatka.
Becky westchnęła i przeniosła wzrok na
blondyna, który był dziś dziwnie rozkojarzony i tępo wpatrywał się w okno, po
czym mruknęła:
- Właśnie zauważyłam. Ty i mój wujaszek
jesteście dziś wyjątkowo nieobecni.
Gabryel nie był dziś sobą. Naprawdę rzadko kiedy widywałam
go zamyślonego, poważnego czy dumającego nad czymś. Uśmiechnęłam się
przepraszająco, po czym rzuciłam w stronę przyjaciela:
- No waśnie… Gabryel, coś się stało?
Chłopak dopiero po chwili spojrzał na mnie
(od razu było widać, że wcześniejsze słowa moje i Becky do niego nie dotarły),
po czym jakimś dziwnym głosem mruknął:
- Co? Wybacz, ale nieco się zamyśliłem.
Westchnęłam, po czym lekko się
uśmiechając, powiedziałam:
- Zauważyłam… Coś się stało? Jesteś dziś
jakiś nieswój.
Zanim dał odpowiedź, wtrąciła się Becky,
która, wstając z fotela, na którym siedziała, rzekła:
- Wiecie co, zastawię was samych, macie
chyba do pogadania…
Gdy młodej wampirzycy już nie było,
podeszłam do arystokraty i wpatrując się w jego piwne tęczówki, zagadnęłam:
- No to mów, co się dzieje?
Blondyn zamknął oczy i z bladym
uśmieszkiem stwierdził:
- Naprawdę nic takiego… - Przerwał na
chwilę, by zaczerpnąć świeżego powietrza i zaczął - Wczoraj rozmawiałam z moim
ojcem. Pomijając fakt, że nie zapytał mnie o nic innego jak o bal u Hiou i tego
typu rzeczy, to dowiedziałem się od niego, że ponoć coś na tym całym przyjęciu
sprzed ponad tygodnia musiało się wydarzyć pomiędzy Hiou i Hell, bo nie wiadomo
dlaczego, ale Aya ma wejść już niebawem w skład Rady, a jest za młoda. Zwykle
wampiry zaczynają zasiadać w Radzie, gdy z wyglądu mają dwadzieścia lat, a ona
ma jakieś szesnaście-siedemnaście, więc to na pewno nie czas. Poza tym Michael,
syn Wyroczni, przeprowadza się do angielskiej rezydencji rodziny Hell, która
jest ich główną posiadłością. Teoretycznie może chce po prostu zamieszkać sam i
stać się niezależny, ale ta decyzja była tak nagła, że jest to mało
prawdopodobne, a biorąc pod uwagę fakt, że jego ojciec i siostra zrobili
niezapowiedzianą wizytę Kage Hiou, podczas której całkiem długo rozmawiali,
przedwczesne wstąpienie Ayi w tak młodym wieku w szeregi członków Starożytnej
Rady, mimo że jest tam przedstawiciel jej rodu, wskazuje na to, że Hiou i Hell coś
razem szykują…
Byłam w szoku. Nie tylko z powodu tego, co
mi powiedział blondyn, ale również z racji tego, że był w posiadaniu takich
wiadomości. Spojrzałam na niego oniemiała i zapytałam drżącym głosem:
- Myślisz, że te familie zamierzając coś
razem zrobić? I właściwie skąd twój ojciec wie o tym wszystkim?
Gabryel, który już od pewnego czasu
wpatrywał się nie we mnie, ale w szybę, mruknął:
- Tak. I chyba domyślam się co, ale to są
tylko moje przypuszczenia… Jeżeli chodzi o to, skąd on to wie, to proste. Mówiłem ci, że mój dziadek z jego strony pracuje w
pałacu. Jakieś trzy dni temu Amica kazała przygotować mu księgę członków Rady i
wpisać w nią Ayę Hiou. Kiedy panna Hiou podpisze się pod swoim nazwiskiem,
oficjalnie wejdzie w skład Rady. O tym wszystkim powiedział mojemu ojcu.
- Rozumiem… Nie wiedziałam, że jest taka
książka - mruknęłam w zamyśleniu.
To niesamowite, jak mało wiem o zwyczajach
i tym podobnych sprawach związanych z wampirami. Dlaczego wcześniej się tym nie
interesowałam? W końcu to moje korzenie… Ciekawa jestem, co kryje się za tymi z
pozoru nic nieznaczącymi wydarzeniami związanym z Hell i Hiou…
- Tak, ta książka ma wpisy wszystkich
członków Rady… Z datą ich wstąpienia w
skład Rady, imieniem, datą narodzin, imionami rodziców, potem dopisuje się
imiona małżonków i dzieci, no i naturalnie datę śmierci… - wyjaśnił mi Gabryel,
wyrywając mnie jednocześnie z zamyślenia. Spojrzałam na przyjaciela i
zauważyłam z wyrazu jego twarzy, że oprócz tego, że jego ojciec nie interesuje
się nim, tylko polityką oraz dziwnymi stosunkami między Hiou i Hell, niepokoi
go coś jeszcze. Gdy go o to zapytałam, nie odpowiedział mi, tylko dalej patrząc
w krajobraz za oknem, rzucił pustym głosem:
- Masz kogoś, prawda?
Byłam jego pytaniem kompletnie zaskoczona,
więc wpatrując się w niego, wydukałam:
- Skąd ci to przyszło do głowy?
Chłopak uśmiechnął się krzywo i odparł:
- Becky mi powiedziała… Nie gniewaj się na
nią, powiedziała mi tylko, że przez te lata wiele się zmieniło i że jesteś
zakochana ze wzajemnością, nic więcej.
Odetchnęłam z ulgą. Mimo że ufałam
Gabryelowi, im mniej osób wiedziało o moim związku z wilkołakiem, tym lepiej.
Westchnęłam, po czym rzuciłam:
- Cóż, to bardzo skomplikowane…
- Wiem, Becky mi mówiła - odparł Gabryel.
Zdziwił mnie ton jego głosu. Był smutny i
jakby wyrażał żal. Zupełnie nie wiedząc, co powiedzieć, po prostu spojrzałam na
jego brązowe oczy i wtedy zobaczyłam w nich coś, co mnie przeraziło. Pierwsze,
co pomyślałam po moim odkryciu, to że to niemożliwe, by Gabriel chciał czegoś
więcej…
***
Główna
posiadłość rodziny Hiou znajdowała się w Japonii nad małą rzeką i była mniej
okazała niż ta angielska. Nie miała tak wielu pokoi i nie była tak duża, ale
podobnie jak tamta, zbudowana została z białego marmuru, miała duże okna i otoczona
była bujną roślinnością. To, że rezydencja nie była tak wielka, wcale nie
umniejszało jej uroku. Wręcz przeciwne - zamiast przytłaczającego przepychu,
dawała wrażenie zarówno dobrobytu, jak i przytulnej atmosfery.
Kilka
służących krzątało się w kuchni, przygotowując śniadanie dla państwa.
Niespodziewanie drzwi się otworzyły i do środka weszła młoda, na oko
dwudziestotrzyletnia brunetka z nikłym uśmiechem na twarzy. Wszystkie obecne
wampirzyce pokłoniły się, a najstarsza z nich, która była główną kucharką,
spytała:
-
Maaya-sama, w czym możemy pomóc?
Zielonooka
uśmiechnęła się przyjaźnie i odparła:
-
Hikaru-san, ile razy mam powtarzać, żebyś się tak do mnie nie zwracała? Jestem
taka jak ty.
Kobieta,
którą zapewne brano za trzydziestokilkulatkę o krótkich, czarnych jak węgiel
kręconych włosach i błękitnych oczach, zaczerwieniła się i rzekła:
-
Owszem, ale… I tak należy ci się szacunek, Maaya-sama.
Hiou
westchnęła, po czym powiedziała:
-
Oj, Hikaru, Hikaru… Dobrze, mniejsza z tym. Szukam Suzue.
-
Wydaje mi się, że poszła do ogrodu - rzuciła po chwili zastanowienia
osiemnastoletnia szatynka, na co Maaya poprosiła:
-
Kiedy wróci, niech pójdzie do Ayi… A może w czymś wam pomóc? - zapytała po
chwili, patrząc na stół pełen warzyw i owoców. Wszystkie kobiety popatrzyły na
siebie zdziwione i odpowiedziały jednocześnie:
-
Nie, dziękujemy, Maaya-sama.
Brunetka
nie lubiła, gdy tak się do niej zwracano, ale jej prośby nic nie dawały,
dlatego już nic nie mówiąc, wyszła z kuchni i skierowała się do biblioteki. Ku
jej zadowoleniu, spotkała trzymającą kwiaty Suzue Namizawę. Ta, gdy tylko
dowiedziała się, że jest poszukiwana przez dziedziczkę, włożyła kwiaty do
wazonu i poszła na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się sypialnia Ayi.
Zapukała i po usłyszeniu zaproszenia weszła do środka.
Aya
siedziała przed lustrem i powoli rozczesywała swoje długie proste włosy. Kiedy
zobaczyła odbicie i głos swojej pokojówki, odwróciła się w jej kierunku i
uśmiechając się poprosiła:
-
Tak, Suzue, szukałam cię… Moja sukienka się roztargała, czy mogłabyś ją zszyć?
Namizawa
bezzwłocznie przytaknęła i zapytała, czy może w czymś jeszcze pomóc.
-
Przynieś mi herbatę… Sukienka jest na moim łóżku - dokończyła Hiou, wskazując
na bursztynową kreację rozłożoną na ogromnym łożu. Suzue wzięła ubranie i
kłaniając się wyszła.
Gdy
zaniosła sukienkę do swojego pokoju, by móc ją później naprawić, poszła
przygotować napój dla swojej pani. Zaparzyła herbatę i nalała ją do
porcelanowej filiżanki, po czym kładąc ją na srebrną tacę, udała się w stronę
komnaty córki Maayi. Będąc w salonie, usłyszała dzwonek do drzwi. Zanim zdążyła
wejść na schody, drzwi zostały otwarte i próg przekroczył młody,
osiemnastoletni chłopak o blond włosach i błękitnych oczach. Suzue niemal od
razu go rozpoznała, a szok wywołany jego obecnością, a tym bardziej faktem, że
nie był już człowiekiem sprawił, że taca, którą niosła, wyślizgnęła jej się z
rąk i z brzękiem upadła na podłogę. Szybko zabrała się za zbieranie odłamków i
gdy ukradkiem spojrzała na młodzieńca, a on na nią, wiedziała, że i on ją
rozpoznał. Kamerdyner zapytał, co go sprowadza, na co blondyn uśmiechnął się i
zerkając na pokojówkę, odpowiedział:
-
Mam listy dla Kage i Ayi Hiou.
Jego
głos, mimo że był głosem, jaki dziewczyna słyszała, gdy prowadziła go pierwszy
raz do pokoju Ayi, po przemianie stał się jeszcze bardziej dźwięczny i miły dla
ucha. Tak
samo jego wygląd - niby ten sam, ludzki, a jednak zmieniony. Kamerdyner już
miał odebrać od niego koperty, gdy nagle na schodach pojawiła się Aya Hiou,
która, gdy tylko ujrzała chłopaka, zbladła jeszcze bardziej i powoli zaczęła
schodzić na dół. Dzięki temu, że dziewczyna trzymała jedną dłoń na poręczy
schodów, Will zauważył czarny tatuaż, który oplatał jej nadgarstek i tworzył na
nim wzór łańcucha. Arystokratka nie miała na sobie sukienki, lecz zwiewną
bladoróżową koszulę nocną (nie zdążyła się jeszcze ubrać), która lekko
prześwitywała, a jej czarne włosy wciąż były w lekkim nieładzie. Z przerażeniem wpatrywała się w gościa, a on w
nią wzrokiem pełnym żalu i złości. Zapadła chwila ciszy, która dla obojga była chłostą
dla serca i duszy. William
patrzył na wampirzycę, która według niego przekreśliła całe jego życie i był
wściekły, ponieważ gdy tak obserwował jej twarz zdającą się należeć do anioła i
szare oczy wydające się być pełne przerażenia i współczucia dla niego, nie potrafił jej nienawidzić. Co gorsza, uświadomił sobie, że mimo tego
wszystkiego nadal ją kocha, to jednak sprawiło, że czuł jeszcze większą chęć
znienawidzenia czytsokrwistej. Aya natomiast była przerażona tym, że chłopak jest
wampirem. Serce jej się krajało na myśl o tym, co stracił i co teraz musiał
przeżywać. Przecież
miał przed sobą całe życie, na pewno miał ludzi, których kochał… Czy przez to,
że został wampirem, musiał z nich zrezygnować? Kto i dlaczego mu to zrobił? Te
i wiele innych pytań kłębiło się w jej sercu.
Po chwili przypomniała sobie jego
odwiedziny w angielskiej posiadłości. Na samo wspomnienie tej wizyty jej
policzki zrobiły się czerwone. Dalej pamiętała smak jego krwi oraz pocałunków i
musiała przyznać, że jeszcze nigdy nie kosztowała takiego nektaru jak krew
Clarka, a wspomnienie jego pocałunków wciąż sprawiało, że jej serce
przyspieszało, a ciało przeszywał dreszcz rozkoszy.
W końcu jednak głuchą ciszę przerwał słaby
głos panny Hiou.
- Will, ja…
Blondyn nie pozwolił jej dokończyć i patrząc na nią zimnym
wzrokiem, warknął:
-
Nic nie mów… Nie usprawiedliwiaj się, to nic nie zmieni.
Wampirzyca
patrzyła na niego oniemiała, aż w końcu, zaskoczona, pełnym wstydu i żalu
głosem wydukała:
-
Ale ja nie chciałam...
- I
myślisz, że to coś zmieni? - odparł z krzywym uśmiechem, po czym przeszywając
arystokratkę zimnym spojrzeniem, kontynuował - Tego, co mi zrobiłaś, nie da się wybaczyć, odebrałaś
mi wszystko: moją
rodzinę, przyjaciół, moje życie… Ale to i tak nie ma już znaczenia. Jestem, kim
jestem, czasu nie cofnę, i przyszedłem tu tylko po to, by wręczyć list tobie i
twojemu ojcu.
Podszedł
do całkowicie zdezorientowanej Hiou.
Zupełnie
nie miała pojęcia, dlaczego młodzieniec mówił do niej tak, jak gdyby to ona go
zmieniła. Miała świadomość, że w trakcie przemiany przypomniał sobie, jak piła
jego krew, ale miała nadzieję, że jej za to nie znienawidzi, że zrozumie… Najwyraźniej
jednak pomyliła się.
Gdy William
stał naprzeciwko niej, miała ochotę dotknąć jego policzka i błagać o wybaczenie, gotowa była
nawet paść przed nim na kolana, ale on tylko wyciągnął z kieszeni marynarki dwa
listy, po czym podszedł do niej jeszcze bliżej i na tyle cicho, by tylko ona
mogła to usłyszeć, wyszeptał:
- Kiedyś…
Wieki temu wydawałaś mi się aniołem. Wydawałaś mi się cudem…
Po tych
słowach odwrócił się i wyszedł, na nikogo nie patrząc.
Aya
spoglądała na oddalającego się chłopaka i nie była w stanie logicznie myśleć.
Jak w transie spojrzała na koperty i gdy tylko spostrzegła na złotym papierze
błyszczące czerwone języki ognia, zupełnie tak, jakby koperta się paliła,
wiedziała, kim jest ich nadawca. Drżącą ręką otworzyła list zaadresowany do
niej i zaczęła czytać.
Aya-san,
Moi rodzice
niestety są zbyt zajęci, by pisać do Was list, a mój brat naturalnie ma na
głowie zupełnie co innego, dlatego to ja mam zaszczyt pisać do Ciebie i Twojego
czcigodnego ojca. Mam nadzieję, że nie czujecie się urażeni tym faktem?
Wyrocznia ma ważne sprawy do omówienia z
członkami Rady, dlatego za cztery dni oboje z Kage-san macie zjawić się w
Hiszpanii. Obrady zaczną się o 20:30. Nie spóźnij się!
Z poważaniem,
Eva Anna Hell
P.S. Mam
nadzieję, że moja niespodzianka Ci się spodobała… Will jest naprawdę dobrym
służącym… Ach, no i wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, droga Aya-san!
Brunetka przez długi czas wpatrywała się w wiadomość od Evy i nie była w stanie nic powiedzieć czy zrobić. Zaniepokojona Suzue podeszła do niej i zapytała z lękiem:
-
Aya-sama, czy ten list aż tak cię zaniepokoił?
Dziewczyna
spojrzała na nią niemal załzawionymi oczami i wyszeptała:
-
Nie, Suzu, nie… - Po chwili bardziej do siebie niż do niej dodała - On mnie
nienawidzi…
Aya
była w takim szoku, gdy zobaczyła Willa jako wampira i była tak zaskoczona tym, że ma przybyć na naradę, iż
zupełnie nie zwróciła uwagi na ostatnie zdanie w liście. Nie miała wówczas
pojęcia, że zapowiada jej ono pasmo nieszczęść i bólu - zarówno fizycznego, jak
i psychicznego, choć mimo wszystko również odrobinę radości…
No
i po dość długiej przerwie mamy kolejny rozdział ^.^”
No
więc tak, jeżeli ktoś oprócz Ayi to czyta, to przepraszam za długą przerwę, ale
cóż, szkoła, brak weny itp. uniemożliwiają szybką pracę x.x W każdym bądź razie
następny rozdział powinien ukazać się niedługo ;)
Pozdro,
Suzu.
Suzu.
Nareszcie nowy rozdział! Już myślałam, że się nie doczekam… Aczkolwiek i tak masz lepsze tempo niż moja siostra-nie-z-wyboru… Ech, cóż ja mam z nią zrobić, co…? Może czas zwinąć interes, że się tak wyrażę…
OdpowiedzUsuńZ jednej strony uważam, że Lili powinna powiedzieć rodzicom o Kath i tak dalej, ale z drugiej… rozumiem stanowisko Elizabeth i pewnie zachowałabym się na jej miejscu podobnie. Nie chciałabym martwić rodziców, obarczać ich kolejnymi problemami i w ogóle… No i nadopiekuńczy tatuś mógłby rzeczywiście nie wytrzymać i zrobić coś, czego później ktoś by żałował…
Ech, jak tak przyszło do tych zdjęć z dzieciństwa, to jakoś przypomniało mi się, jak ledwie parę dni temu oglądałyśmy u Ciebie albumy Q.Q Chcę czerwiec T____T Wracając do opowiadania… To słodkie, że Lil i Rafcio widzieli się jako małe brzdące. Tak to już jest z tym przeznaczeniem… Przeklętym, bo przeklętym, ale jednak. Choć i tak to nasze dzieciaczki będą chyba najbardziej poszkodowane. T^T
Biedna Becky, i Lil, i Gabryś byli tacy nieobecni, a ona pośród nich ^^’ Co prawda nie dziwię się im, ale dobra…
Nie no, błagam, my niby mamy coś szykować z Hell? -.- To wina tych idiotów, tylko i wyłącznie >.< Życie nam marnują, a nas podejrzewają o jakieś spiskowanie z nimi, nie ma co, dobre sobie… Ech, Ai-chan nie chce do Rady T__T Moje „dzieciństwo” niniejszym się kończy On jest boski Q.Q Szkoda tylko, że mnie nienawidzi
Nie ma to jak paradować po domu w piżamie ^.^’ Chociaż tyle, że Will zobaczył ten mój znak zniewolenia, łatwiej będzie mu potem wytłumaczyć, jak sprawy stoją T.T Nie no, to jest tak głupie, że aż śmieszne, ale jakoś tak czuję się zawstydzona (prześwitująca koszula i te rzeczy) ^^’ Nie ma to jak bycie wariatką x_x
„Zapadła chwila ciszy, który dla obojga była chłostą dla serca i duszy.” – kocham to zdanie, sama nie wiem do końca czemu D: Takie kurczę tragiczne, smutne i romantyczne Q.Q Dobra, jestem dziwna, wiem…
Niechże Will już pozna prawdę ;( Serducho mi się łamie na myśl, że jest przekonany, że uczyniłam mu jeszcze więcej zła niż w rzeczywistości, bo co jak co, ale święta to ja nie byłam T^T Ale, ale, jest światełko w tunelu: bądź co bądź moje kochanie mnie kocha <3 I nienawidzi, ale to szczegół… Ale to wszystko przez Evę Taa, ale co z tego, skoro i tak muszę się obwiniać… Gdyby nie to, że zrobiłam sobie z niego kolację, to Ev w ogóle by na niego nie trafiła, on dalej byłby człowiekiem i wiódłby zwykłe, nudne życie wraz ze swoją rodzinką i przyjaciółmi T_T
Ach <3
Ryczeć mi się chce za każdym razem, jak Will mówi do mnie szeptem, kim mu się wydawałam…
Zabawne. W sumie Gabryś i Lil wcześniej dowiedzieli się o tym, że mam już zostać członkinią Rady niż ja sama… A Ev zasługuje na szubienicę albo coś w tym stylu, ale to nic nowego… Nie ma to jak kopać leżącego, czyż nie?
Cóż, za tych kilka dni czeka mnie początek końca… Albo koniec początku, jak zwał, tak zwał. Ale i tak chcę już przejść do tej akcji, wciąż czekam niecierpliwie, aż wreszcie będzie mi dane o tym poczytać…
No cóż, jak zwykle pozostaje mi czekać na kolejny dołujący rozdział… Nie każ mi tego robić zbyt długo, co…? Buziaczki, skarbie :*
~Ai-chan
Heh dzięki kochana za długi kom Q.Q Ech co ja bym bez nich zrobiła x_x Chyba przestała pisać...
UsuńNo ale w każdym bądź razie nie kazałam ci czekać na kolejny rozdział długo xP
To wcale nie jest długi kom T^T Nie wiem czemu, ale ostatnio jakoś nie mogę wypocić nic więcej x_x Bebe Ai-chan T_T I nie gadaj głupot xP
Usuń~Ai-chan
Dziękuję za info!
OdpowiedzUsuńOh! Doczekałam się! Radość nieziemska ;D
Nie piszę co masz pisać, więc wyrażę tylko swoją radość z powodu dodania rozdziału! ;)
Hm... Zdałam już sesję, ale... na razie wciąż tkwię w dołku twórczym, a powodem tego jest... nowy rozkład zajęć. I nowe przedmioty. Eh... Wcale, a wcale nie będzie lepiej. Wręcz przeciwnie! Dlatego uprzedzam, ze na razie nie piszę i nie wiem kiedy to może się zmienić. :(
Ave!
K.L.
Heh ciesze się że mam kogoś kto to jeszcze czyta xD
UsuńHeh no to moje gratulacje ^.^ Oj współczuję ale doskonale cię rozumiem ja mam taki kocioł przez maturę że szok x.x Ech w każdym bądź razie powodzenia i mam nadzieje że za niedługo będziesz mogła coś napisać ;)