Rozdział Xa

Nowe życie
      Katherine wyszła z łazienki domu, w którym mieszkała na polecenie władczyni wilków. Ubrana była w czarną, dopasowaną bluzkę, ciemne dżinsy i dziesięciocentymetrowe czarne szpilki. Uśmiechnęła się do Ferris leżącej na łóżku i rzuciła:
      - No i jak wyglądam?
      Dziewczyna uniosła wzrok znad czasopisma, które czytała i lustrując dziewczynę od stóp aż po sam czubek głowy, stwierdziła od niechcenia:
      - Może być.
      Czarnowłosa oparła się o framugę i zapytała:
      - Dalej się na mnie gniewasz za to w sklepie?
      Szatynka prychnęła.
      - Ja się wcale nie gniewam, bo niby dlaczego? To nic, że miałyśmy nie wzbudzać podejrzeń, a próbujesz udawać „koleżankę” jakiejś krwiopijczyni, to nic, że nie mówisz mi, po co zaciągasz mnie do jakiejś arystokratycznej pijawki i to nic, że nie powiedziałaś, po co Clarinos kazała ci odwiedzić tego Victora, który nie wydaje się być nikim szczególnym.
      Po tych słowach wilczyca westchnęła i posyłając przyjaciółce nieco rozbawione spojrzenie, rzuciła:
      - Czy wszyscy łowcy są tacy nerwowi jak ty?
      Niebieskooka uśmiechnęła się tajemniczo i stwierdziła:
      - Może tak? Może nie? Ale mniejsza z tym. Może wreszcie powiesz mi cokolwiek? W końcu ze sobą współpracujemy - dodała wzdychając.
      Brunetka podeszła do swojej toaletki i patrząc w lustro, zaczęła czesać swoje czarne loki. Chwilę się nad czymś zastanawiała, po czym spokojnym tonem zaczęła:
      - Jeżeli chodzi o Victora, to sprawa osobista królowej, a ty nie jesteś upoważniona, abym ci to wyjaśniła. Natomiast jeżeli chodzi o tę małą wampirzycę, miałyśmy zrobić wywiad, prawda? No więc chciałam sprawdzić, jak zareaguje na małą prowokację z mojej strony, a poza tym… Nie powiesz chyba, że jej mina nie była zabawna?
      Łowczyni zamyśliła się, po czym uśmiechając się, mruknęła:
      - Owszem, była, i to nawet bardzo, ale wiesz co, Katherine... Gdybym nie była twoją najlepszą przyjaciółką, bałabym się ciebie.
      Kat uśmiechnęła się kpiąco i przymykając na chwilę oczy, odpowiedziała:
      - Ferris, życie w pałacu nauczyło mnie wiele… Między innymi tego, że nie można ufać nikomu… Nawet przyjaciołom.
      - Dzięki za radę, zapamiętam - stwierdziła z lekkim rozbawieniem szatynka, po czym, przenosząc wzrok na stos kartek na stoliku, jęknęła - Będzie trzeba zabrać się za ten raport... Nie znoszę tego.
      - Wybacz, Ferris, ale będziesz musiała zająć się tym sama - rzuciła spokojnie brunetka, na co druga spojrzała na nią rozżalona i burknęła:
      - Dlaczego? Zawsze zostawiasz mi czarną robotę, to nie fair!
      Katherine wywróciła oczami i wyciągając z szafy ciemną skórzaną kurtkę, odparła znudzona:
      - Idę spotkać się z Laurą, ale skoro tak bardzo nudzi cię papierkowa robota, to poczekaj z tym do jutra, a zrobimy to razem, zgoda?
      Walker zlustrowała wilczycę podejrzliwym wzrokiem, aż w końcu zachichotała:
      - Z Laurą czy raczej z jej bratem? Nie powiem, masz dobry gust, ten chłopak jest… naprawdę niezły... Te jego bajeczne oczy, a głos... - dodała rozmarzonym głosem.
      Wilczyca posłała jej pobłażliwe spojrzenie i mruknęła:
      - Powiedzmy, że z obojgiem. - Po czym szepnęła tak cicho, że Ferris z ludzkimi zmysłami nie mogła tego dosłyszeć - Jeżeli mój plan wypali, będę mogła rozpocząć nowe życie.
      Zasuwając kurtkę i uśmiechając się szatańsko, wyszła z mieszkania.
***
      Młoda dziewczyna z długimi, brązowymi włosami, które delikatnie rozwiewał wiatr, opierała się o barierki mostu i z zamyśloną miną wpatrywała się w niewielką rzekę, gdy nagle usłyszała znajomy głos.
      - Narinn.
      Wampirzyca obróciła się i gdy ujrzała przystojnego blondyna, uśmiechnęła się i ruszyła w jego kierunku.
      Gdy dotarła do młodzieńca, uściskała go i całując w policzek, przywitała się.
      - Gabryel, naprawdę cieszę się, że zgodziłeś się ze mną spotkać.
      Wampir uśmiechnął się i rzucił:
      - No wiesz co? Miałbym odmówić ci spotkania?
      Dziewczyna westchnęła i idąc już razem z przyjacielem uliczkami starego miasta, mruknęła:
      - Po tym, jak się zachowałeś na balu, miałam wrażenie, że będziesz mnie unikał czy coś w tym rodzaju.
      Chłopak zatrzymał się i złapał szatynkę za nadgarstek, zmuszając ją do tego, by przystanęła i spoglądając na nią ze spokojnym i poważnym wyrazem twarzy, odpowiedział:
      - Narinn, to nie tak… Po prostu byłem zaskoczony, a po drugie, nie zamierzam oceniać cię po tym, czyją jesteś krewną.
      Wampirzyca posmutniała i westchnęła.
      - Po tym, co mi wczoraj powiedziałaś, możesz mieć… nieco uprzedzeń, ale zrozum, że bycie członkiem Starożytnej Rady niesie ze sobą pewne zobowiązania, szczególnie jeżeli Wyrocznią jest ktoś taki jak Amica.
      Blondyn zrobił zdziwioną minę i mruknął:
      - Może i masz rację, ale jakoś nie potrafię myśleć dobrze o tej rodzinie… A tak swoją drogą, na przyjęciu wydawało mi się, że Aya i Eva nie bardzo się lubią. Albo wręcz nie znoszą.
      Usiedli na jednej z ławek, doszli bowiem do bardzo ładnego parku. Narinn odpowiedziała smutno:
      - Za dużo w tej sprawie nie wiem, z Kage i Ayą widuję się raczej rzadko i tak naprawdę nie znam zbyt wiele sekretów tej rodziny. Nigdy nawet nie widziałam matki Ayi. Przez jakiś czas w ogóle nie wiedziano o istnieniu mojej kuzynki, jednak wracając do Ayi i Evy... - Przerwała na chwilę, by zastanowić się, jak powinna powiedzieć to, co wiedziała i zaobserwowała. - Gdy spotykam się z Ayą, zawsze jest spokojna, opanowana i skromna, więc byłam nieco zaskoczona tym, jak się zachowywała na balu… Jakby to nie była ona. Za to zachowanie córki Wyroczni wcale mnie nie zdziwiło. Niemal na każdym przyjęciu, na którym widziałam Ayę i Evę, Hell dopiekała jej z tego czy innego powodu, zazwyczaj dogadywała jej z powodu chorowitości Maayi Żona Kage ma pewnie podobne przypadłości co twoja bratanica albo nawet i gorsze, zważywszy na to, że nigdy nie pokazała się na żadnym przyjęciu
      Gabryel spojrzał na niebo i zaczął zastanawiać się nad tym, co usłyszał od przyjaciółki. To wszystko wydawało mu się dziwne. W końcu westchnął i przymykając na chwilę oczy, stwierdził:
      - Hiou są bardziej interesującą rodziną niż myślałem. Ciekawy jestem, ile jeszcze sekretów skrywają.
      Szatynka wzruszyła ramionami, po czym z westchnieniem rzuciła:
      - Ta dziewczyna, Elizabeth, jest bardzo miła Podoba ci się, prawda?
      Gabryel spojrzał na wampirzycę zaskoczony, po czym nieco się rumieniąc, mruknął:
      - Co ci przyszło do głowy? Ona jest moją przyjaciółką.
      Narinn uśmiechnęła się gorzko, ale nic nie odpowiedziała. Na chwilę zapadła niezręczna cisza, którą w końcu przerwał zakłopotany blondyn.
      - A tak w ogóle kiedy wylatujesz do Japonii?
      Ashida wygięła kącik ust w delikatnym uśmiechu i odpowiedziała:
      - Dziś w nocy, ale… Ale za tydzień zaczynam studia tu, w Anglii, i w sumie całkiem niedaleko stąd.
      Chłopak spojrzał na zadowoloną arystokratkę i z zachwytem rzucił:
      - To cudownie! Będziemy mogli się widywać.
      Szatynka zachichotała.
      - Mam nadzieję, że tak będzie.
      Przez chwilę chichotali, po czym postanowili iść dalej. Gdy się rozstawali, już zmierzchało, a do wylotu Narinn nie pozostało zbyt wiele czasu.
***
      William leżał na swoim łóżku i rozmyślał o dziewczynie, którą niedawno poznał. Aya… Nie znał nawet jej nazwiska, ale było w niej coś tajemniczego, coś… coś, jakby nie była sobą, tylko grała rolę kogoś, kogo nie lubi. Przypomniał sobie wieczór trzy dni wcześniej. Dobrze pamiętał, jakie wrażenie zrobił na nim zarówno dom Ayi, jak i ona sama, gdy weszła do pokoju, do którego zaprowadziła go niska szatynka. Była tak piękna, że chłopak zapomniał o wszystkim. Jej strój składający się z czarnego gorsetu, czarnej spódniczki nieco przed kolana i długich po łokcie czarnych, atłasowych rękawiczek sprawił, że wyglądała jak jakiś mroczny anioł. Do tej pory czuł smak jej ust, słyszał dźwięk jej głosu… Nie rozumiał dlaczego, ale gdy go pocałowała, nie myślał o tym, że to było ich drugie spotkanie, po prostu dał się ponieść emocjom. Potem było już tylko to dziwne zmęczenie, jakby nagle odpłynęła od niego cała energia życiowa, i chłód w głosie Ayi. Jej ostatnie słowa miały całkowicie inny ton - zupełnie tak, jakby pomiędzy ich pocałunkiem a zejściem czarnowłosej z jego kolan zdarzyło się coś jeszcze. Ale to nie wszystko… Jego ubranie gdzieniegdzie było czymś poplamione.
      - Will, ciemu tak siedzisz tu siam?
      Z rozmyślań wyrwał go głosik jego małej siostrzyczki. Chłopak spojrzał na blondyneczkę, która bacznie mu się przyglądała i karcąco powiedział:
      - Vicky, ile razy mam ci mówić, że nie wchodzi się do pokoju bez pukania?
      Dziewczynka zrobiła minę niewiniątka i odparła:
      - Ale ja się uklywam, więc musiałam wejść, pseplasam, blacisku.
      Chłopak mimowolnie zachichotał i szeptem zapytał:
      - A przed kim się ukrywasz?
      Dziewczynka zbliżyła się do chłopaka i ze śmiertelnie poważną minką odpowiedziała:
      - Przed mamą i Sebastianem. Chcą, ziebym zjadła blokuły.
      Nastolatek uśmiechnął się pobłażliwe i kiwając głową, stwierdził:
      - Skoro tak, to możesz tu zostać i ukrywać się przed złymi brokułami jak długo chcesz.
      Zanim jednak zielonooka coś odpowiedziała, do pokoju wszedł dwudziestoletni mężczyzna o jasnoorzechowych włosach i oczach równie błękitnych jak oczy brata. Spojrzał na dziewczynkę i srogim tonem rzucił:
      - Vicky, marsz do kuchni, masz zjeść kolację.
      Dziecko wygięło usta w podkówkę i zagniewane burknęło:
      - Ale ja nie chcę, a poza tym blacisek zgodził się, ziebym z nim została.
      - To prawda - potwierdził z lekkim rozbawieniem blondyn.
      Sebastian spojrzał na młodzieńca i na siostrę, po czym odparł:
      - Może i tak, ale masz zjeść brokuły, jasne?
      Dziewczynka wdrapała się na łóżko brata i całując go w policzek, słodkim, dziecięcym głosem szepnęła:
      - Blacisku, ploszę, nie smuć się tak, dobzie?
      Chłopak przymknął oczy i z bladym uśmiechem powiedział:
      - Postaram się.
      Blondynka westchnęła i powolnym krokiem poczłapała do szatyna, który, zanim wyszedł, rzucił w stronę brata:
      - Wiesz co, na zmartwienia dobrze robią spacery.
      Po czym zamknął za sobą drzwi i zostawił Willa sam na sam z myślami.
      Po około półgodzinie bezmyślnego leżenia William ubrał kurtkę i wyszedł przez okno. Idąc nie myślał o niczym, miał w głowie dziwną pustkę. Nie wiedział, czy to przez tajemniczą brunetkę, czy może istniał zupełnie inny powód. Nagle do jego uszu dobiegł cichy stukot obcasów. Nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie bardzo kobiecy głos, który po chwili usłyszał.
      - Witam…
      Chłopak gwałtownie się obrócił i ujrzał młodą, prawdopodobnie osiemnastoletnią dziewczynę o długich, czarnych włosach ubraną w krótką, obcisłą skórzaną spódniczkę i czerwony sweter. Chłopak zbliżył się do nieznajomej, by lepiej się jej przyjrzeć. To dziwne, ale głos dziewczyny wydawał mu się znajomy…
      - Przepraszam, czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? - wymsknęło mu się, zanim zdążył się powstrzymać.
      Dziewczyna zachichotała i odparła:
      - Owszem.
      William dokładnie przyjrzał się dziewczynie i jedyne, co wydało mu się w niej znajome, to dźwięk głosu. Dziewczyna zaczęła powoli zbliżać się do niego, a on stał jak wryty i nie mógł oderwać od niej wzroku. Gdy była kilkanaście metrów od niego, spojrzała mu w oczy i tajemniczym głosem spytała:
      - Jak masz na imię?
      Blondyn zastanawiał się, dlaczego ta dziwna dziewczyna nie zna jego imienia, skoro niby już się spotkali, choć dalej szczerze w to wątpił.
      Czarnowłosa, gdy nie otrzymała odpowiedzi, ponownie zadała pytanie, na co chłopak odpowiedział krótko:
      - William.
      Czuł, że z tą dziewczyną jest coś nie tak. Chciał jak najszybciej odejść, nie miał ochoty na wdawanie się z nią w głębszą znajomość. Tymczasem ona podeszła tak blisko niego, że wystarczyło, by wyprostował rękę, a mógłby jej dotknąć. Nieznajoma spuściła głowę tak, że gęste loki zasłoniły w zupełności jej twarz i dopiero po chwili jakimś dziwnym głosem spytała:
      - Powiedz mi, chłopczyku… Wierzysz w wampiry?
      „Co, w wampiry? Jak ona może mnie pytać o takie rzeczy? Może to wariatka?”, pomyślał i niepewnym głosem odpowiedział:
      - Nie, a dlaczego pytasz?
      Dziewczyna powoli podniosła głowę i ukazując iskrzące się czerwienią oczy i kpiący uśmiech, które wywołały w Williamie strach, odpowiedziała:
      - Bo nim jestem… I Aya też.
      Jej słowa nie zdążyły nawet do niego dotrzeć, bo wampirzyca wbiła kły w jego szyję. Chciał się uwolnić, jednak jego ludzkie siły okazały się zupełnie niewystarczające. Nagle przed oczami pojawiły mu się sceny z pobytu w domu Ayi i, o ironio, dopiero tym momencie uświadomił sobie, że jest w niej zakochany.
      Znowu zachwycił się rezydencją, znowu oniemiał pod wpływem piękna dziewczyny, znów rozkoszował się smakiem jej pocałunku, jednak tym razem te wspomnienia w całości były prawdziwe. Powtórnie poczuł chłód jej oddechu na szyi, ból, gdy wbiła w nią kły i tak jak wtedy, owładnęła nim nicość, lecz była ona przesiąknięta bólem, którego nie sposób wytrzymać.
      Ból zagnieździł się w każdej komórce jego ciała. Nie wiedział, czy umarł i trafił do piekła, czy po prostu był torturowany. Raz wydawało mu się, że zamarznie, by w następnej sekundzie umierać z żaru, który trawił go od środka. Nie wiedział, czy to, co słyszy, jest prawdziwe, czy to tylko jego wyobraźnia, tak samo było z obrazami w jego głowie. Co do niektórych był pewien, że są to jego wspomnienia, co do innych nie.
      Dopiero po czasie, który wydawał mu się wiecznością, udało mu się skupić myśli i otworzyć oczy. Ostrożnie uchylił jedno oko, by móc zobaczyć, gdzie się znajduje. Ku swojemu zdziwieniu spostrzegł, że leży w jakiejś bocznej uliczce i zupełnie nie pamięta, jakim cudem się tam znalazł. Co jednak nieco go przeraziło, ale także zafascynowało, świat mienił się tyloma barwami, że aż zakręciło mu się od tego w głowie. Nie tylko kolory się zmieniły, ale zaczął widzieć wszystko ostrzej. Chwilę później zdał sobie sprawę, że słyszy znacznie więcej niż normalnie. Głosy ludzkich rozmów, zwierząt, odgłosy wiatru, których normalnie nie powinien usłyszeć, ogromnie go zafascynowały. Kolejnych kilka sekund potrzebował do tego, żeby zorientować się, że do wszystkich dźwięków, jakie znał, doszedł jeszcze jeden - ciche stukanie.
      - Nareszcie doszedłeś do siebie - usłyszał nagle subtelny, kobiecy głos.
      Bardzo powoli podniósł się do pozycji siedzącej i zauważył, że o mur opiera się młoda dziewczyna. Ku swojemu zaskoczeniu zorientował się, że mimo iż jest noc, doskonale odróżnia barwy i kształty - prawie tak dobrze, jak gdyby był dzień. Cichym i nieco drżącym głosem zapytał:
      - Kim jesteś? Co się stało?
      Dziewczyna kucnęła obok niego i wpatrując się w jego błękitne tęczówki, odpowiedziała:
      - Tylko spokojnie, jestem Eva Hell… Ktoś dokonał twojej przemiany.
      Chłopak próbował się skoncentrować na jej słowach, jednak średnio mu to wychodziło. „Przemienił, ale jak to?”, zastanawiał się, jednak nie był nawet w stanie nic wymruczeć. Eva tymczasem kontynuowała:
      - Jesteś teraz wampirem.
      Nastolatek spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami i wydukał:
      - Wampirem…? Chyba żarty sobie ze mnie robisz…
      Eva uśmiechnęła się z pobłażaniem, po czym spytała:
      - Skoro nie jesteś wampirem, jak wytłumaczysz to, że widzisz doskonale w nocy, słyszysz więcej niż jakiś czas temu, widzisz więcej i jak wytłumaczysz to… - mówiąc to, paznokciem przecięła sobie nadgarstek, tym samym powodując, że na skórze pojawiły się krople krwi.
      Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wyraźnie wyczuł krew spływającą po nadgarstku. Był to przyjemny zapach, ni to perfum, ni to czegoś do jedzenia. Tym, co jeszcze bardziej go zdziwiło, był fakt, że ranka błyskawicznie się zagoiła. Wampirzyca spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała:
      - Gdybym zrobiła to tobie, twoja rana zregenerowałaby się w równie szybkim tempie.
      Po paru minutach, w ciągu których chłopak dochodził do siebie i uświadamiał sobie swoją nową sytuację, zapytał:
      - Skąd się tu wzięłaś?
      Dziewczyna uśmiechnęła się i odpowiedziała spokojnie:
      - Szłam tędy i wyczułam krew. Wiesz może, kto ci to zrobił? - spytała po chwili.
      William próbował sobie przypomnieć, co się wydarzyło, jednak nic to nie dawało, miał pustkę w głowie. Zaprzeczył więc, a dziewczyna przez chwilę głęboko się nad czymś zastanawiała, a potem dalej zamyślona zagadnęła:
      - Znasz się z Ayą Hiou, prawda?
      „To tak miała na nazwisko?”, pomyślał i pokiwał głową. Wampirzyca westchnęła.
      - Najprawdopodobniej to ona ci to zrobiła. Już raz ją nakryłam, jak robiła sobie z ciebie kolację.
      To, co usłyszał, rozdarło mu duszę. Dziewczyna, która tak mu się podobała, która wydawała mu się taka cudowna, była potworem? I to przez nią on sam się nim stał…?
      Jego myśli zostały przerwane przez nagły ból w gardle. Bezwiednie złapał się za szyję i zaczął ciężko oddychać. Eva podała mu dłoń i stwierdziła:
      - No cóż, kochany, czas na twoje pierwsze polowanie.
      Zaskoczony podał jej dłoń, myśląc tylko o jednym - o tym, jak bardzo nienawidzi Ayi Hiou za to, że zabrała mu normalne życie, zabrała mu rodzinę…
      „Jak zwykle wszystko się udało. Choć niepotrzebnie… A co tam, będę miała kolejną zabawkę”, stwierdziła z rozbawieniem panna Hell, gdy razem z Willem wyszła z ciemnego zaułka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz