Nowe życie
Katherine
wyszła z łazienki domu, w którym mieszkała na polecenie władczyni wilków.
Ubrana była w czarną, dopasowaną bluzkę, ciemne dżinsy i dziesięciocentymetrowe
czarne szpilki. Uśmiechnęła się do Ferris leżącej na łóżku i rzuciła:
-
No i jak wyglądam?
Dziewczyna
uniosła wzrok znad czasopisma, które czytała i lustrując dziewczynę od stóp aż
po sam czubek głowy, stwierdziła od niechcenia:
-
Może być.
Czarnowłosa
oparła się o framugę i zapytała:
-
Dalej się na mnie gniewasz za to w sklepie?
Szatynka
prychnęła.
-
Ja się wcale nie gniewam, bo niby dlaczego? To nic, że miałyśmy nie wzbudzać podejrzeń,
a próbujesz udawać „koleżankę” jakiejś krwiopijczyni, to nic, że nie mówisz mi,
po co zaciągasz mnie do jakiejś arystokratycznej pijawki i to nic, że nie
powiedziałaś, po co Clarinos kazała ci odwiedzić tego Victora, który nie wydaje
się być nikim szczególnym.
Po
tych słowach wilczyca westchnęła i posyłając przyjaciółce nieco rozbawione
spojrzenie, rzuciła:
-
Czy wszyscy łowcy są tacy nerwowi jak ty?
Niebieskooka
uśmiechnęła się tajemniczo i stwierdziła:
-
Może tak? Może nie? Ale mniejsza z tym. Może wreszcie powiesz mi cokolwiek? W
końcu ze sobą współpracujemy - dodała wzdychając.
Brunetka
podeszła do swojej toaletki i patrząc w lustro, zaczęła czesać swoje czarne
loki. Chwilę się nad czymś zastanawiała, po czym spokojnym tonem zaczęła:
- Jeżeli
chodzi o Victora, to sprawa osobista królowej, a ty nie jesteś upoważniona,
abym ci to wyjaśniła. Natomiast jeżeli chodzi o tę małą wampirzycę, miałyśmy
zrobić wywiad, prawda? No więc chciałam sprawdzić, jak zareaguje na małą
prowokację z mojej strony, a poza tym… Nie powiesz chyba, że jej mina nie była
zabawna?
Łowczyni
zamyśliła się, po czym uśmiechając się, mruknęła:
-
Owszem, była, i to nawet bardzo, ale wiesz co, Katherine... Gdybym nie była
twoją najlepszą przyjaciółką, bałabym się ciebie.
Kat uśmiechnęła się kpiąco i przymykając na
chwilę oczy, odpowiedziała:
-
Ferris, życie w pałacu nauczyło mnie wiele… Między innymi tego, że nie można
ufać nikomu… Nawet przyjaciołom.
-
Dzięki za radę, zapamiętam - stwierdziła z lekkim rozbawieniem szatynka, po
czym, przenosząc wzrok na stos kartek na stoliku, jęknęła - Będzie trzeba
zabrać się za ten raport... Nie znoszę tego.
-
Wybacz, Ferris, ale będziesz musiała zająć się tym sama - rzuciła spokojnie
brunetka, na co druga spojrzała na nią rozżalona i burknęła:
-
Dlaczego? Zawsze zostawiasz mi czarną robotę, to nie fair!
Katherine
wywróciła oczami i wyciągając z szafy ciemną skórzaną kurtkę, odparła znudzona:
-
Idę spotkać się z Laurą, ale skoro tak bardzo nudzi cię papierkowa robota, to
poczekaj z tym do jutra, a zrobimy to razem, zgoda?
Walker
zlustrowała wilczycę podejrzliwym wzrokiem, aż w końcu zachichotała:
-
Z Laurą czy raczej z jej bratem? Nie powiem, masz dobry gust, ten chłopak jest…
naprawdę niezły... Te jego bajeczne oczy, a głos... - dodała rozmarzonym
głosem.
Wilczyca
posłała jej pobłażliwe spojrzenie i mruknęła:
-
Powiedzmy, że z obojgiem. - Po czym szepnęła tak cicho, że Ferris z ludzkimi
zmysłami nie mogła tego dosłyszeć - Jeżeli mój plan wypali, będę mogła
rozpocząć nowe życie.
Zasuwając
kurtkę i uśmiechając się szatańsko, wyszła z mieszkania.
***
Młoda
dziewczyna z długimi, brązowymi włosami, które delikatnie rozwiewał wiatr,
opierała się o barierki mostu i z zamyśloną miną wpatrywała się w niewielką
rzekę, gdy nagle usłyszała znajomy głos.
-
Narinn.
Wampirzyca
obróciła się i gdy ujrzała przystojnego blondyna, uśmiechnęła się i ruszyła w
jego kierunku.
Gdy
dotarła do młodzieńca, uściskała go i całując w policzek, przywitała się.
-
Gabryel, naprawdę cieszę się, że zgodziłeś się ze mną spotkać.
Wampir
uśmiechnął się i rzucił:
-
No wiesz co? Miałbym odmówić ci spotkania?
Dziewczyna
westchnęła i idąc już razem z przyjacielem uliczkami starego miasta, mruknęła:
-
Po tym, jak się zachowałeś na balu, miałam wrażenie, że będziesz mnie unikał
czy coś w tym rodzaju.
Chłopak
zatrzymał się i złapał szatynkę za nadgarstek, zmuszając ją do tego, by
przystanęła i spoglądając na nią ze spokojnym i poważnym wyrazem twarzy, odpowiedział:
-
Narinn, to nie tak… Po prostu byłem zaskoczony, a po drugie, nie zamierzam
oceniać cię po tym, czyją jesteś krewną.
Wampirzyca
posmutniała i westchnęła.
-
Po tym, co mi wczoraj powiedziałaś, możesz mieć… nieco uprzedzeń, ale zrozum,
że bycie członkiem Starożytnej Rady niesie ze sobą pewne zobowiązania,
szczególnie jeżeli Wyrocznią jest ktoś taki jak Amica.
Blondyn
zrobił zdziwioną minę i mruknął:
-
Może i masz rację, ale jakoś nie potrafię myśleć dobrze o tej rodzinie… A tak
swoją drogą, na przyjęciu wydawało mi się, że Aya i Eva nie bardzo się lubią.
Albo wręcz nie znoszą.
Usiedli
na jednej z ławek, doszli bowiem do bardzo ładnego parku. Narinn odpowiedziała
smutno:
-
Za dużo w tej sprawie nie wiem, z Kage i Ayą widuję się raczej rzadko i tak
naprawdę nie znam zbyt wiele sekretów tej rodziny. Nigdy nawet nie widziałam
matki Ayi. Przez jakiś czas w ogóle nie wiedziano o istnieniu mojej kuzynki,
jednak wracając do Ayi i Evy... - Przerwała na chwilę, by zastanowić się, jak
powinna powiedzieć to, co wiedziała i zaobserwowała. - Gdy spotykam się z Ayą,
zawsze jest spokojna, opanowana i skromna, więc byłam nieco zaskoczona tym, jak
się zachowywała na balu… Jakby to nie była ona. Za to zachowanie córki Wyroczni
wcale mnie nie zdziwiło. Niemal na każdym przyjęciu, na którym widziałam Ayę i
Evę, Hell dopiekała jej z tego czy innego powodu, zazwyczaj dogadywała jej z
powodu chorowitości Maayi… Żona Kage ma pewnie podobne
przypadłości co twoja bratanica albo nawet i gorsze, zważywszy na to, że nigdy
nie pokazała się na żadnym przyjęciu…
Gabryel
spojrzał na niebo i zaczął zastanawiać się nad tym, co usłyszał od
przyjaciółki. To wszystko wydawało mu się dziwne. W końcu westchnął i
przymykając na chwilę oczy, stwierdził:
-
Hiou są bardziej interesującą rodziną niż myślałem. Ciekawy jestem, ile jeszcze
sekretów skrywają.
Szatynka
wzruszyła ramionami, po czym z westchnieniem rzuciła:
-
Ta dziewczyna, Elizabeth, jest bardzo miła… Podoba ci się, prawda?
Gabryel
spojrzał na wampirzycę zaskoczony, po czym nieco się rumieniąc, mruknął:
-
Co ci przyszło do głowy? Ona jest moją przyjaciółką.
Narinn
uśmiechnęła się gorzko, ale nic nie odpowiedziała. Na chwilę zapadła niezręczna
cisza, którą w końcu przerwał zakłopotany blondyn.
-
A tak w ogóle kiedy wylatujesz do Japonii?
Ashida
wygięła kącik ust w delikatnym uśmiechu i odpowiedziała:
-
Dziś w nocy, ale… Ale za tydzień zaczynam studia tu, w Anglii, i w sumie
całkiem niedaleko stąd.
Chłopak
spojrzał na zadowoloną arystokratkę i z zachwytem rzucił:
-
To cudownie! Będziemy mogli się widywać.
Szatynka
zachichotała.
-
Mam nadzieję, że tak będzie.
Przez
chwilę chichotali, po czym postanowili iść dalej. Gdy się rozstawali, już
zmierzchało, a do wylotu Narinn nie pozostało zbyt wiele czasu.
***
William
leżał na swoim łóżku i rozmyślał o dziewczynie, którą niedawno poznał. Aya… Nie
znał nawet jej nazwiska, ale było w niej coś tajemniczego, coś… coś, jakby nie
była sobą, tylko grała rolę kogoś, kogo nie lubi. Przypomniał sobie wieczór
trzy dni wcześniej. Dobrze pamiętał, jakie wrażenie zrobił na nim zarówno dom
Ayi, jak i ona sama, gdy weszła do pokoju, do którego zaprowadziła go niska
szatynka. Była tak piękna, że chłopak zapomniał o wszystkim. Jej strój
składający się z czarnego gorsetu, czarnej spódniczki nieco przed kolana i
długich po łokcie czarnych, atłasowych rękawiczek sprawił, że wyglądała jak
jakiś mroczny anioł. Do tej pory czuł smak jej ust, słyszał dźwięk jej głosu…
Nie rozumiał dlaczego, ale gdy go pocałowała, nie myślał o tym, że to było ich
drugie spotkanie, po prostu dał się ponieść emocjom. Potem było już tylko to
dziwne zmęczenie, jakby nagle odpłynęła od niego cała energia życiowa, i chłód
w głosie Ayi. Jej ostatnie słowa miały całkowicie inny ton - zupełnie tak,
jakby pomiędzy ich pocałunkiem a zejściem czarnowłosej z jego kolan zdarzyło
się coś jeszcze. Ale to nie wszystko… Jego ubranie gdzieniegdzie było czymś
poplamione.
-
Will, ciemu tak siedzisz tu siam?
Z
rozmyślań wyrwał go głosik jego małej siostrzyczki. Chłopak spojrzał na
blondyneczkę, która bacznie mu się przyglądała i karcąco powiedział:
-
Vicky, ile razy mam ci mówić, że nie wchodzi się do pokoju bez pukania?
Dziewczynka
zrobiła minę niewiniątka i odparła:
-
Ale ja się uklywam, więc musiałam wejść, pseplasam, blacisku.
Chłopak
mimowolnie zachichotał i szeptem zapytał:
-
A przed kim się ukrywasz?
Dziewczynka
zbliżyła się do chłopaka i ze śmiertelnie poważną minką odpowiedziała:
-
Przed mamą i Sebastianem. Chcą, ziebym zjadła blokuły.
Nastolatek
uśmiechnął się pobłażliwe i kiwając głową, stwierdził:
-
Skoro tak, to możesz tu zostać i ukrywać się przed złymi brokułami jak długo
chcesz.
Zanim
jednak zielonooka coś odpowiedziała, do pokoju wszedł dwudziestoletni mężczyzna
o jasnoorzechowych włosach i oczach równie błękitnych jak oczy brata. Spojrzał
na dziewczynkę i srogim tonem rzucił:
-
Vicky, marsz do kuchni, masz zjeść kolację.
Dziecko
wygięło usta w podkówkę i zagniewane burknęło:
-
Ale ja nie chcę, a poza tym blacisek zgodził się, ziebym z nim została.
- To
prawda - potwierdził z lekkim rozbawieniem blondyn.
Sebastian
spojrzał na młodzieńca i na siostrę, po czym odparł:
-
Może i tak, ale masz zjeść brokuły, jasne?
Dziewczynka
wdrapała się na łóżko brata i całując go w policzek, słodkim, dziecięcym głosem
szepnęła:
-
Blacisku, ploszę, nie smuć się tak, dobzie?
Chłopak
przymknął oczy i z bladym uśmiechem powiedział:
-
Postaram się.
Blondynka
westchnęła i powolnym krokiem poczłapała do szatyna, który, zanim wyszedł,
rzucił w stronę brata:
-
Wiesz co, na zmartwienia dobrze robią spacery.
Po
czym zamknął za sobą drzwi i zostawił Willa sam na sam z myślami.
Po
około półgodzinie bezmyślnego leżenia William ubrał kurtkę i wyszedł przez
okno. Idąc nie myślał o niczym, miał w głowie dziwną pustkę. Nie wiedział, czy
to przez tajemniczą brunetkę, czy może istniał zupełnie inny powód. Nagle do
jego uszu dobiegł cichy stukot obcasów. Nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie
bardzo kobiecy głos, który po chwili usłyszał.
-
Witam…
Chłopak
gwałtownie się obrócił i ujrzał młodą, prawdopodobnie osiemnastoletnią
dziewczynę o długich, czarnych włosach ubraną w krótką, obcisłą skórzaną
spódniczkę i czerwony sweter. Chłopak zbliżył się do nieznajomej, by lepiej się
jej przyjrzeć. To dziwne, ale głos dziewczyny wydawał mu się znajomy…
-
Przepraszam, czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? - wymsknęło mu się, zanim
zdążył się powstrzymać.
Dziewczyna
zachichotała i odparła:
-
Owszem.
William
dokładnie przyjrzał się dziewczynie i jedyne, co wydało mu się w niej znajome,
to dźwięk głosu. Dziewczyna zaczęła powoli zbliżać się do niego, a on stał jak
wryty i nie mógł oderwać od niej wzroku. Gdy była kilkanaście metrów od niego,
spojrzała mu w oczy i tajemniczym głosem spytała:
-
Jak masz na imię?
Blondyn
zastanawiał się, dlaczego ta dziwna dziewczyna nie zna jego imienia, skoro niby
już się spotkali, choć dalej szczerze w to wątpił.
Czarnowłosa,
gdy nie otrzymała odpowiedzi, ponownie zadała pytanie, na co chłopak
odpowiedział krótko:
-
William.
Czuł,
że z tą dziewczyną jest coś nie tak. Chciał jak najszybciej odejść, nie miał
ochoty na wdawanie się z nią w głębszą znajomość. Tymczasem ona podeszła tak
blisko niego, że wystarczyło, by wyprostował rękę, a mógłby jej dotknąć.
Nieznajoma spuściła głowę tak, że gęste loki zasłoniły w zupełności jej twarz i
dopiero po chwili jakimś dziwnym głosem spytała:
-
Powiedz mi, chłopczyku… Wierzysz w wampiry?
„Co,
w wampiry? Jak ona może mnie pytać o takie rzeczy? Może to wariatka?”, pomyślał
i niepewnym głosem odpowiedział:
-
Nie, a dlaczego pytasz?
Dziewczyna
powoli podniosła głowę i ukazując iskrzące się czerwienią oczy i kpiący
uśmiech, które wywołały w Williamie strach, odpowiedziała:
-
Bo nim jestem… I Aya też.
Jej
słowa nie zdążyły nawet do niego dotrzeć, bo wampirzyca wbiła kły w jego szyję.
Chciał się uwolnić, jednak jego ludzkie siły okazały się zupełnie
niewystarczające. Nagle przed oczami pojawiły mu się sceny z pobytu w domu Ayi
i, o ironio, dopiero tym momencie uświadomił sobie, że jest w niej zakochany.
Znowu
zachwycił się rezydencją, znowu oniemiał pod wpływem piękna dziewczyny, znów
rozkoszował się smakiem jej pocałunku, jednak tym razem te wspomnienia w
całości były prawdziwe. Powtórnie poczuł chłód jej oddechu na szyi, ból, gdy
wbiła w nią kły i tak jak wtedy, owładnęła nim nicość, lecz była ona
przesiąknięta bólem, którego nie sposób wytrzymać.
Ból
zagnieździł się w każdej komórce jego ciała. Nie wiedział, czy umarł i trafił
do piekła, czy po prostu był torturowany. Raz wydawało mu się, że zamarznie, by
w następnej sekundzie umierać z żaru, który trawił go od środka. Nie wiedział,
czy to, co słyszy, jest prawdziwe, czy to tylko jego wyobraźnia, tak samo było
z obrazami w jego głowie. Co do niektórych był pewien, że są to jego
wspomnienia, co do innych nie.
Dopiero po czasie, który wydawał mu się
wiecznością, udało mu się skupić myśli i otworzyć oczy. Ostrożnie uchylił jedno
oko, by móc zobaczyć, gdzie się znajduje. Ku swojemu zdziwieniu spostrzegł, że
leży w jakiejś bocznej uliczce i zupełnie nie pamięta, jakim cudem się tam
znalazł. Co jednak nieco go przeraziło, ale także zafascynowało, świat mienił
się tyloma barwami, że aż zakręciło mu się od tego w głowie. Nie tylko kolory
się zmieniły, ale zaczął widzieć wszystko ostrzej. Chwilę później zdał sobie
sprawę, że słyszy znacznie więcej niż normalnie. Głosy ludzkich rozmów,
zwierząt, odgłosy wiatru, których normalnie nie powinien usłyszeć, ogromnie go
zafascynowały. Kolejnych kilka sekund potrzebował do tego, żeby zorientować
się, że do wszystkich dźwięków, jakie znał, doszedł jeszcze jeden - ciche
stukanie.
-
Nareszcie doszedłeś do siebie - usłyszał nagle subtelny, kobiecy głos.
Bardzo
powoli podniósł się do pozycji siedzącej i zauważył, że o mur opiera się młoda
dziewczyna. Ku swojemu zaskoczeniu zorientował się, że mimo iż jest noc,
doskonale odróżnia barwy i kształty - prawie tak dobrze, jak gdyby był dzień.
Cichym i nieco drżącym głosem zapytał:
-
Kim jesteś? Co się stało?
Dziewczyna
kucnęła obok niego i wpatrując się w jego błękitne tęczówki, odpowiedziała:
- Tylko
spokojnie, jestem Eva Hell… Ktoś dokonał twojej przemiany.
Chłopak
próbował się skoncentrować na jej słowach, jednak średnio mu to wychodziło.
„Przemienił, ale jak to?”, zastanawiał się, jednak nie był nawet w stanie nic
wymruczeć. Eva tymczasem kontynuowała:
-
Jesteś teraz wampirem.
Nastolatek
spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami i wydukał:
-
Wampirem…? Chyba żarty sobie ze mnie robisz…
Eva
uśmiechnęła się z pobłażaniem, po czym spytała:
-
Skoro nie jesteś wampirem, jak wytłumaczysz to, że widzisz doskonale w nocy,
słyszysz więcej niż jakiś czas temu, widzisz więcej i jak wytłumaczysz to… -
mówiąc to, paznokciem przecięła sobie nadgarstek, tym samym powodując, że na
skórze pojawiły się krople krwi.
Nie
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wyraźnie wyczuł krew spływającą
po nadgarstku. Był to przyjemny zapach, ni to perfum, ni to czegoś do jedzenia.
Tym, co jeszcze bardziej go zdziwiło, był fakt, że ranka błyskawicznie się
zagoiła. Wampirzyca spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała:
-
Gdybym zrobiła to tobie, twoja rana zregenerowałaby się w równie szybkim tempie.
Po
paru minutach, w ciągu których chłopak dochodził do siebie i uświadamiał sobie
swoją nową sytuację, zapytał:
-
Skąd się tu wzięłaś?
Dziewczyna
uśmiechnęła się i odpowiedziała spokojnie:
-
Szłam tędy i wyczułam krew. Wiesz może, kto ci to zrobił? -
spytała po chwili.
William
próbował sobie przypomnieć, co się wydarzyło, jednak nic to nie dawało, miał
pustkę w głowie. Zaprzeczył więc, a dziewczyna przez chwilę głęboko się nad
czymś zastanawiała, a potem dalej zamyślona zagadnęła:
-
Znasz się z Ayą Hiou, prawda?
„To
tak miała na nazwisko?”, pomyślał i pokiwał głową. Wampirzyca westchnęła.
-
Najprawdopodobniej to ona ci to zrobiła. Już raz ją nakryłam, jak robiła sobie
z ciebie kolację.
To,
co usłyszał, rozdarło mu duszę. Dziewczyna, która tak mu się podobała, która
wydawała mu się taka cudowna, była potworem? I to przez nią on sam się nim
stał…?
Jego
myśli zostały przerwane przez nagły ból w gardle. Bezwiednie złapał się za
szyję i zaczął ciężko oddychać. Eva podała mu dłoń i stwierdziła:
-
No cóż, kochany, czas na twoje pierwsze polowanie.
Zaskoczony
podał jej dłoń, myśląc tylko o jednym - o tym, jak bardzo nienawidzi Ayi Hiou
za to, że zabrała mu normalne życie, zabrała mu rodzinę…
„Jak
zwykle wszystko się udało. Choć niepotrzebnie… A co tam,
będę miała kolejną zabawkę”, stwierdziła z rozbawieniem panna Hell, gdy razem z
Willem wyszła z ciemnego zaułka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz