Rozdział VIII

Anioł i zła księżniczka
       Przyjrzałam się twarzom rodziców, z których można było odczytać najróżniejsze emocje. Na twarzy taty widać było ogromne opanowanie i stoicki spokój, ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to tylko maska, pod którą skrywa swoje prawdziwe uczucia. Natomiast twarz mamy wyrażała lęk, stres oraz ogromne zdenerwowanie.
       Gdy tak na nich patrzyłam, przyszła mi na myśl para królewska czy książęca. Tata ubrał czarny garnitur, bordową koszulę, a do tego czarną wstążkę zamiast krawatu, mama zaś bardzo elegancką, jaśminową kreację bez ramiączek, od pasa delikatnie puszczoną. Jej jedyną ozdobą była biała koronka na samym dole, co jednak rekompensowała perłowa biżuteria.
       - Daleko jeszcze? - mruknęłam i gdy już Tom miał mi udzielić odpowiedzi, odezwał się zwykły wampir będący naszym tymczasowym szoferem.
       - Już prawie dojeżdżamy, panienko Elizabeth.
       Nie jestem przyzwyczajona do tego, że inni zwracają się do mnie per „panienka”. Co prawda u babci traktuje się mnie jak arystokratkę, ale bywam u niej rzadko, więc takie zachowanie mnie wręcz peszy.
       Zaczęłam tępo gapić się w szybę, na której rozpryskiwały się krople deszczu, marząc tylko o tym, by był tu ze mną Rafael. Martwiłam się tym, jak mamę i mnie przyjmie arystokracja i czy cały ten bal odbędzie się bez komplikacji. Tak bardzo zatopiłam się w swoich myślach, że nie zauważyłam, samochód się zatrzymał. Dopiero łagodny głos mamy sprawił, że powróciłam do rzeczywistości.
       Nasz kierowca otworzył drzwi, z których najpierw wysiadł Tom, który, jak przystało na dżentelmena, podał dłoń mamie, pomagając jej tym samym wysiąść, a po chwili pomógł i mnie.
       Posiadłość nie dość, że była naprawdę ogromna i piękna, to z trzech stron otaczały ją najróżniejsze drzewa, krzewy i inne rośliny, co dawało iluzję, że budynek znajduje się w środku jakiegoś bajkowego lasu. Z kolei ściany zbudowane z białego marmuru odbijały światło księżyca, co dawało cudowny efekt gry światła.
       Powoli ruszyłam w stronę budynku, modląc się w duchu, by nie przewrócić się przez buty, które miałam na sobie. Na szczęście sukienka, którą wybrałam, była nie tylko ładna, ale i wygodna. Gdy dotarliśmy do ogromnych, drewnianych drzwi, otworzył nam je jakiś zwykły wampir ubrany bardzo elegancko. Kłaniając się powiedział:
       - Witamy w rezydencji Hiou. Życzmy miłej zabawy.
       Po czym gestem ręki zaprosił nas do środka.
       Sala, w której odbywał się bal, ze śnieżnobiałymi ścianami i ogromnym, diamentowym żyrandolem, była naprawdę sporych rozmiarów. Po bokach wisiały pięknie zdobione, mosiężne świeczniki, na których paliły się po trzy świece, a gdzieś z boku dochodziły dźwięki delikatnej muzyki orkiestry, zaś pod jedną ze ścian stał długi stół z najróżniejszymi przekąskami i napojami.
       Rzuciłam kątem oka na gości, którzy już przybyli. Każdy, na kogo spojrzałam, był albo tak pochłonięty rozmową, że nie zauważył naszego przybycia, albo przyglądał nam się z nutą zdziwienia, a niekiedy nawet oburzenia - zwłaszcza mamie. Po krótkiej chwili przystojny, dwudziestokilkuletni mężczyzna o czarnych włosach i niemal szarych oczach wyłonił się z tłumu (który stracił już nami zainteresowanie), z szerokim uśmiechem podszedł do nas i rzucił wesołym tonem:
       - O niebiosa, Tom Collins, gdzieś ty się podziewał? Już myślałem, że zacząłeś prowadzić życie pustelnika!
       Tata przymknął na chwilę oczy i uśmiechając się lekko, odpowiedział:
       - Philipie, masz rację, bardzo długo się nie widzieliśmy. A co do tego życia pustelnika… Po prostu znudziły mnie już te bale. - Potem, wskazując najpierw na mamę, a następnie na mnie, dokończył - Poznaj moją żonę, Vanessę, i córkę, Elizabeth.
       Obie jak na komendę dygnęłyśmy i uśmiechnęłyśmy się. Wampir ukłonił się nam i bardzo uwodzicielskim głosem się przywitał.
       - Miło mi panie poznać, nazywam się Philip Massimo.
       Mama uśmiechnęła się i odpowiedziała serdecznym głosem, po czym wyciągnęła w jego kierunku dłoń, na której miała długą, białą rękawiczkę.
       - Nam również miło pana poznać.
       Mężczyzna ucałował dłoń Vanessy, po czym wyprostował się i stwierdził:
       - Tom, rozumiem, że nie lubisz przyjęć, ale może uraczyłbyś starych przyjaciół swoją obecnością choćby po to, by inni mogli nacieszyć oczy tak pięknymi damami?
       Na te słowa obie oblałyśmy się rumieńcem, jednak mama mimo chwilowego onieśmielenia uśmiechnęła się łagodnie i odpowiedziała:
       - Dziękujemy za komplement.
       Philip po chwili uśmiechnął się i przymykając oczy, rzekł:
       - Ja tylko mówię to, co widzę. Mam nadzieję, że nie będziecie się dziś nudzić, drogie panie. - Po czym zwrócił się do taty - Tom, mam również nadzieję, że powspominamy stare, dobre czasy.
       - Tak, ja też - mruknął tata, udając entuzjazm.
       Philip zaprowadził nas w głąb sali, gdzie zostałyśmy z mamą przedstawione towarzystwu. Wyglądałam i czułam się jak jakaś porcelanowa laleczka w tej swojej bladofioletowej sukni bez ramiączek, z białą koronką od gorsetu po sam dół spódnicy. Co mnie niezwykle irytowało, nie dość, że tak wyglądałam i się czułam, to jeszcze się tak zachowywałam. Uśmiechałam się do każdego, byłam słodka jak miód i zastanawiałam się jedynie, czy etykieta, o której mówił tata, pozwala na to czy na tamto. W sumie jedynym zadaniem każdej wampirzycy tutaj było ładnie wyglądać. Żałosne. To przyjęcie niczym nie różniło się od dawnych balów wyższych sfer, o których wiele czytałam. Każdy miły, każdy uczynny, każdy serdeczny, choć w istocie jest się dla siebie albo zupełnie obojętnym, albo się kogoś wręcz nienawidzi. Wszyscy skrywają się pod maskami, wszyscy udają, wszyscy są po prostu obłudni. Choćby to, w jaki sposób nas przyjęto - wszyscy gratulowali Tomowi cudownej żony i córki, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że wcale nie podobało im się, iż zwykła wampirzyca i jej córka - choć w połowie arystokratka - są z nimi na równi.
       Po jakichś dwudziestu minutach tej obłudy miałam serdecznie dość, marzyłam, żeby ten cyrk jak najszybciej się skończył. Nagle drzwi wejściowe kolejny raz się otworzyły i usłyszałam tę samą formułkę kamerdynera. Nawet bym się nie obróciła, żeby sprawdzić, kto przybył, gdyby nie fakt, że wyczułam dobrze znany mi zapach. W sali pojawił się wyglądający na około siedemnaście lat młodzieniec o blond włosach i piwnych oczach, a obok niego stał przystojny arystokrata wyglądający na mniej więcej dwadzieścia dziewięć lat i zwykła wampirzyca na oko dwudziestodwuletnia. Doskonale ich znałam i nagle poczułam, że ten bal może być całkiem przyjemny. Miałam ochotę jak najszybciej podbiec do nich i się przywitać, wiedziałam jednak, że to wbrew etykiecie i tak dalej. Czekałam więc cierpliwie. Tata, gdy tylko ich spostrzegł, ruszył w ich kierunku i przywitał się jak maniery nakazują, po czym poprowadził ich w naszym kierunku i uśmiechając się powiedział:
       - Widzicie, jaką mamy niespodziankę?
       Gabryel skłonił się przede mną i całując mnie w rękę, rzekł:
       - Lili, wyglądasz cudownie. - Po tych słowach podniósł się. Zwrócił się do mamy i znów lekko się kłaniając, stwierdził - Vanesso, jak zwykle jesteś piękna.
       Mama, uśmiechając się pobłażliwie, stwierdziła:
       - Bardzo wydoroślałeś.
       Jeszcze nigdy nie widziałam Gabryela tak bardzo elegancko ubranego i zachowującego się tak oficjalnie. Wiedziałam, że to tylko i wyłącznie z powodu tego, iż jesteśmy na przyjęciu, co nieco mnie zdenerwowało.
       - Vanesso, jak już mówił Gabryel, wyglądasz olśniewająco - stwierdził Daniel, gdy blondyn już ucałował mamę, po czym spojrzał na mnie i dokończył ciepłym głosem - Widzę, że nie tylko mój brat wyrósł. Elizabeth, jesteś naprawdę piękną młodą kobietą.
       Na te słowa zarumieniłam się i spuszczając wzrok odpowiedziałam:
       - Dziękuję, Danielu.
       Margaret uścisnęła najpierw mamę, szepcząc jej coś do ucha, a potem mnie.
       - Lil, jak ja się za tobą stęskniłam! - powiedziała czułym tonem.
       - Ja za tobą też, Margaret - odpowiedziałam szczerze, po czym uśmiechnęłam się i zapytałam nowoprzybyłych - A tak właściwie, to kiedy wróciliście z Włoch?
       Zanim jednak udzielono mi odpowiedzi, zrobiła się cisza jak makiem zasiał - nawet orkiestra przestała grać - i wszyscy obrócili się w stronę drewnianych schodów, na których pojawiły się dwie osoby. On, wyglądający na góra dwadzieścia cztery lata, miał niemal białe włosy w lekkim nieładzie i szare oczy o łagodnym, a jednocześnie smutnym spojrzeniu. Ubrany był w bardzo jasny, niemal biały garnitur i grafitową koszulę ze wstążką takiego samego koloru jak marynarka. Dziewczyna, którą trzymał pod rękę, miała czarne, lekko podkręcone włosy spięte z tyłu, ale niektóre pasma były swobodnie puszczone, a jej oczy, mimo iż identycznej barwy co mężczyzny, miały znudzony wyraz, choć jednocześnie jakby dziwnie złowieszczo błyszczały. Miała na sobie długą do ziemi szarą suknię z bufiastymi rękawami, które opadały z ramion. Kreacja w pasie przewiązana była czarną wstęgą, która oddzielała gorset od rozkloszowanego dołu. Srebrna biżuteria idealnie komponowała się z długimi, czarnymi, koronkowymi rękawiczkami i delikatną koronką, którą obszyta była góra sukienki, co dawało efekt przywodzący na myśl srebrną pajęczą nić.
       Bez wątpienia byli to Kage i Aya Hiou. Choć wiedziałam, że czystokrwisty przybędzie z córką, a nie z żoną, mimowolnie i tak odrobinę się zdziwiłam.
       Każdy, kto ich zobaczył, natychmiast się pokłonił - i ja automatycznie pochyliłam się jak przed jakimiś władcami. Oni z kolei powoli, bardzo powoli zaczęli schodzić - z gracją i w bardzo dystyngowany sposób. Mimo iż tata ostrzegał mnie przed Hiou, nie mogłam się nimi nie zachwycić - wyglądali jak z jakiejś bajki. Kage wyglądem przypomniał mi anioła - jasne włosy, jasne oczy, jasna karnacja i do tego jasny strój sprawiały, że wręcz biło od niego światło. Aya natomiast przypomniała mi piękną, aczkolwiek złą księżniczkę.
        Gdy byli już na samym dole, wszyscy jak na komendę powstali i wpatrywali się w nich, a Kage delikatnym, melodyjnym głosem - co mnie zaskoczyło, posługując się płynną angielszczyzną, a pochodził przecież z Japonii - powiedział:
       - Witajcie, przyjaciele. Dziękuję za przybycie i życzę dobrej zabawy.
       Wtedy natychmiast zaczęła grać muzyka, a czystokrwisty ukłonił się przed dziewczyną, która uśmiechnęła się i lekko dygnęła, po czym podała dłoń ojcu i zaczęli tańczyć walca - i o ile się nie mylę, był to walc wiedeński. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, dopiero rozbawiony głos Gabryela przywrócił mnie do rzeczywistości.
       - Może i my zatańczymy?
       Uśmiechnęłam się do blondyna stojącego obok i odpowiedziałam:
       - Z miłą chęcią.
       Wampir wziął mnie za rękę i poprowadził dalej na parkiet, po czym ukłonił się i objął mnie w pasie.
       - Wiesz co, gdybyśmy spotkali się zupełnie przypadkiem, nie poznałbym ciebie - stwierdził po krótkiej chwili.
       Uśmiechnęłam się i odparłam:
       - No wiesz, minęło trochę czasu, a ja już nie jestem maluchem, który za wszelką cenę chce być lepszy od ciebie.
       Mój przyjaciel zachichotał.
       - Nie jesteś… Bardzo się zmieniłaś.
       - Ty też - rzuciłam wesoło, gdy Gabryel obracał mnie wokół własnej osi.
       Po około trzydziestu minutach znacznie mniej osób wirowało na parkiecie, większość albo rozmawiała, albo gdzieś się ulotniła, więc w końcu razem z Gabryelem udałam się w stronę moich rodziców stojących pod ścianą i rozmawiających z Danielem i Margaret. Gdy dotarliśmy do nich, tata zrobił radosną minę, po czym przywitał się wesołym głosem.
       - Widzę, że dobrze się bawiliście.
       Oboje jednocześnie odpowiedzieliśmy, że tak, co wywołało u nas wybuch wesołości.
       Z ciekawością zaczęłam przyglądać się parom poruszającym się w rytm muzyki. Nie zdziwiło mnie to, że młoda Hiou była wręcz rozrywana przez adoratorów - nie dość, że była niezwykle piękna, to jeszcze miała pozycję - w przyszłości zostanie członkiem Starożytnej Rady. Moim zdaniem, w Radzie powinny być osoby szlachetne i z dobrymi intencjami, a wątpię, by ta dziewczyna i jej ojciec byli kimś takim. Choć spojrzenie Kage było tak inne niż jej, że aż dziw, że to ojciec z córką...
       Postanowiłam przestać myśleć o dziewczynie, którą kokietował teraz jakiś arystokrata, na co zresztą ona nie pozostawała mu dłużna, i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie rodziców. Wtedy tuż za sobą usłyszałam delikatny głos.
       - Cieszę się, że przyjęliście moje zaproszenie.
       Gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam Kage Hiou we własnej osobie. Dopiero teraz w pełni zdałam sobie sprawę z jego powalającej urody.
       - To my dziękujemy za zaproszenie - odpowiedział tata z pozoru normalnym tonem, choć wiedziałam, że tak naprawdę wcale nie jest wdzięczny i gdyby nie był zmuszony, wcale by nie przyszedł.
       - Tak, bardzo dziękujemy - dodał Daniel chwilę później.
       Jasnowłosy spojrzał na mnie, potem na mamę i kłaniając się nam, stwierdził:
       - Byłem was bardzo ciekaw, pani Vanesso i panno Elizabeth. Wiele o was słyszałem.
       Wiele o nas słyszał? Zdziwiłam się w duchu. Nie podobało mi się to! Jeżeli ktoś taki jak ten wampir wiele o kimś słyszał, wątpliwe, by było to dobre dla tej osoby. Choć z drugiej strony, Kage wydawał się być inny…
       - To dla nas zaszczyt - odpowiedziała mama lekko drżącym ze zdenerwowania głosem.
       Czystokrwisty już miał coś powiedzieć, gdy niespodziewanie zgasło światło, a jedyny blask dawały świece. Po sekundzie w całej sali dało się usłyszeć pukanie do drzwi. Jak wszyscy spojrzałam na drzwi wejściowe i z napięciem oczekiwałam, co się wydarzy. Dopiero po krótkiej chwili spostrzegłam, że Kage zmierza w kierunku wejścia. Gdy był jakiś metr od celu, obok niego znalazła się jego córka, którą złapał pod rękę i oboje dali znak kamerdynerowi, by otworzył. Drzwi powoli uchyliły się, a moim oczom ukazał się przystojny mężczyzna o gęstych, czekoladowych włosach i zielonych oczach, który ubrany był w czarny garnitur, błękitną koszulę i czarny krawat, oraz młoda dziewczyna o prostych, czarnych włosach i równie zielonych jak ojciec oczach. Miała na sobie idealnie dopasowaną, czarną sukienkę na cieniutkich ramiączkach z rozcięciem do uda, a na szyi gruby naszyjnik ze srebra. Gdy tylko weszli, światło się zapaliło, a wszyscy z wyjątkiem Ayi i Kage, którzy stali wyprostowani jak struny z twarzami bez emocji, pokłonili się jeszcze niżej niż przed Hiou, co mnie lekko zdziwiło.
       Gdy przybysze byli zaledwie kilka centymetrów przed gospodarzami, goście powstali, a szatyn ukłonił się i biorąc dłoń Ayi, powiedział:
       - Aya-san, jak zwykle wyglądasz pięknie i tak delikatnie… - Po czym wyprostował się, spojrzał na Kage z lekkim rozbawieniem i rzekł - Przepraszam za najście, nie wiedziałem, że macie przyjęcie, ale wracam z Hiszpanii i mam do ciebie pewną sprawę.
       To mi się bardzo nie podoba - dwa tak potężne rody w Anglii?
       Tymczasem nieznajomy przerwał na moment, po czym dodał:
       - Mam nadzieję, że nie obrazicie się, jeżeli zostaniemy. Od dawna nie bywaliśmy na przyjęciach.
       Na moment zapadła grobowa cisza, a Kage wpatrywał się w czystokrwistego z nieodgadnioną miną, aż w końcu odpowiedział:
       - Nie, zostańcie i bawcie się dobrze. A co do tej sprawy… Może udajmy się w jakieś spokojne miejsce, nie psujmy innym zabawy. Aya, zajmij się Evą.
       Obaj ruszyli w kierunków schodów, a każdy, kto stał na ich drodze, szybko się odsuwał. Muzyka na powrót zaczęła grać i wszyscy oddali się zakłóconym wcześniej zajęciom. Spojrzałam na Evę, która uśmiechała się od ucha do ucha. Za to Hiou, z którą rozmawiała, miała nienaturalnie obojętną twarz.
       - Kim oni są? - zapytałam tatę.
       Mina zarówno jego, jak Daniela i Gabryela była bardzo poważna.
       - To William i Eva Hell, członek Starożytnej Rady i jego córka. Siostra Williama jest Wyrocznią, a także jego żoną.
       Zatkało mnie. To oni są najpotężniejszym rodem wśród wampirów… Nigdy nie myślałam, że kiedyś ich zobaczę. Ani, tym bardziej, że brat i siostra mogą być razem…
       Kątem oka obserwowałam Evę, która doskonale się bawiła, tańcząc bądź rozmawiając z gośćmi, i Ayę, która najwyraźniej straciła nieco humor, ponieważ tylko rozmawiała z licznymi arystokratami. Wydaje mi się, że te dwie wampirzyce nie bardzo za sobą przepadają. Ta myśl nieco mnie zaskoczyła - przecież osoby takie jak one powinny trzymać się razem.
       Jest jeszcze jedno - Kage i William jeszcze nie wrócili…
       - Nad czym tak rozmyślasz? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Gabryela.
       - Nad niczym ważnym… Lepiej opowiadaj, jak było we Włoszech.
       Chłopak zaśmiał się dźwięcznie i zaczął:
       - Wiesz, Włochy to piękny kraj, zresztą o tym to ci już nieraz pisałem albo mówiłem przez telefon.
       Faktycznie, ilekroć się ze mną kontaktował, wychwalał słoneczną pogodę, co, nawiasem mówiąc, jest dość dziwne w przypadku wampirów, ale cóż - on zawsze był oryginalny…
       - Uczyłem się w Rzymie, poznałem wielu cieka... - kontynuował, gdy niespodziewanie usłyszeliśmy kobiecy głos.
       - Gabryel, to ty?
       Wampirzyca, która wypowiedziała te słowa, szła w naszym kierunku ze zdziwioną miną. Była to wysoka szatynka o długich, kręconych włosach i ciemnoniebieskich oczach. Miała na sobie sukienkę w odcieniu kawy, która delikatnie opinała jej ciało, idealnie podkreślając w ten sposób figurę. Gabryel przywitał ją z uśmiechem, po czym przedstawił nas sobie.
       - Elizabeth, to jest Narinn Ashida. Poznałem ją kilka miesięcy temu, gdy byłem w Japonii. Narinn, to moja przyjaciółka z dzieciństwa, Elizabeth Collins.
       Uśmiechnęłam się i podając szatynce rękę, odpowiedziałam:
       - Miło mi. Cieszę się, że mogę ciebie poznać.
       - Mnie też miło, Gabryel wiele o tobie opowiadał - stwierdziła z miłym uśmiechem.
       - Narinn, jakim cudem tu jesteś? Nie spodziewałem się ciebie - zapytał blondyn, na co Ashida zachichotała.
       - Kuzynka mnie zaprosiła i to z nią tu przyleciałam.
       - Kuzynka? Kto to taki? - zapytaliśmy jednocześnie.
       - Aya Hiou.
       Zaniemówiłam. Ona jest spokrewniona z Hiou?! I Gabryel ją zna?! Nie no, tego już za wiele. Byłam tak oszołomiona, że tylko tępo gapiłam się w postać niebieskookiej.
       - Narinn, nie mówiłaś, że masz coś wspólnego z Hiou - powiedział zimnym tonem Gabryel.
       Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, po czym odpowiedziała opanowanym głosem:
       - Nie pytałeś, to nie mówiłam. A poza tym, co w tym złego?
       Jednak zanim dostała odpowiedź, pojawili się William i Kage, który z lekkim uśmiechem na twarzy zlustrował otoczenie.
       - Przepraszam za te… niespodzianki i za tak długą nieobecność. Serdecznie zapraszam teraz na kolację - powiedział, po czym zaprowadził wszystkich do pomieszczenia obok.
       Jadalnia była znacznie mniejsza niż sala balowa, ale bez wątpienia była duża. Ściany były w odcieniu szarym. Podobnie jak wcześniejsze pomieszczenie, i to oświetlone było świecami oraz ogromnym żyrandolem. Na środku znajdował się stół okryty białym jak śnieg obrusem, na którym srebrną nicią wyszyto liście wiśni, serwetki natomiast miały odcień krwistej czerwieni. Znajdowały się tam też cztery pięknie zdobione, srebrne świeczniki. Przy każdym krześle stał służący ubrany w bardzo stylowy czarny garnitur i białą koszulę. Na moje szczęście, miałam miejsce przy mamie i Gabryelu.
       Służący odsunął mi krzesło, po czym nalał lampkę czerwonego wina. Cały przepych i elegancja mnie przytłaczały, nie byłam do tego przyzwyczajona - podobnie jak mama, która jednak świetnie dawała sobie radę. Byłam z niej bardzo dumna.
       Niespodziewane William Hell podniósł się z miejsca, obok którego siedziała Eva i uroczystym głosem powiedział:
       - Zanim zaczniemy, chciałbym wznieś toast za naszych szanownych gospodarzy - Kage i Ayę Hiou.
       Wszyscy wstali, ale zanim wzniesiono toast, wtrąciła się Eva.
       - I za biedną Maayę Hiou, która zapewne znów źle się poczuła i dlatego nie zaszczyciła nas swoją obecnością. Ale cóż, nawet wampiry mają od czasu do czasu ludzkie przypadłości, nieprawdaż, Aya-san? Zatem wznieśmy toast za Kage, Maayę i Ayę Hiou - rzekła, po czym uśmiechnęła się w kierunku gospodarzy i wypiła wino, co natychmiast zrobili też wszyscy inni. Później służba zaczęła podawać najróżniejsze dania.

       Stałam oparta o ścianę, gdyż rodzice gdzieś się ulotnili, a Gabryel i Narinn poszli porozmawiać w cztery oczy i zaczęłam podsumowywać cały ten bal. Najpierw nieoczekiwanie zjawił się mój przyjaciel, który od kilku lat mieszkał we Włoszech, potem Kage Hiou, który na pierwszy rzut oka wydaje się być dobry, co zupełnie mnie zaskoczyło, potem ni stąd, ni zowąd pojawiła się rodzina Hell i dowiedziałam się, że Wyrocznia ma córkę z własnym bratem, a na końcu okazało się, że przyjaciółka Gabryela jest spokrewniona z Hiou. Istna seria niespodzianek. Mam nadzieję, że już nic innego się nie stanie…
       Dopiero głos służącej przerwał moje rozmyślania.
       - Może ma panienka ochotę? - Niska blondyneczka trzymała tacę z kieliszkami napełnionymi czerwoną cieczą i patrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Aromat napoju był tak cudowny, że bez wahania sięgnęłam po kieliszek i odpowiedziałam:
       - Dziękuję bardzo.
       Dziewczyna uśmiechnęła się, dygnęła, po czym poszła dalej. Ja tymczasem miałam już zacząć pić, gdy nagle za sobą usłyszałam głos.
       - Na twoim miejscu nie piłabym tego.
       Obróciłam się i zobaczyłam młodą Hell. Dopiero teraz zauważyłam, że dziewczyna ma kolczyk w wardze. Zrobiłam zdziwioną minę, po czym zapytałam:
       - Dlaczego?
       Dziewczyna uśmiechnęła się pobłażliwie i po chwili odpowiedziała:
       - Moja droga, jesteś wegetarianką?
       Pokiwałam głową na potwierdzenie jej słów, a ona, jeszcze szerzej się uśmiechając, rzekła:
       - To jest krew z winem, więc na twoim miejscu wolałabym nie ryzykować, jeszcze ci to zbytnio zasmakuje.
       Spojrzałam na kieliszek, potem na dziewczynę i nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć.
       - Eva-san, czy łaskawie możesz nie straszyć gości ani nie przeszkadzać im w zabawie? - odezwała się  Aya, której przybycia nawet nie zauważyłam.
       - Aya, Aya, ja tylko mówię, co podajecie gościom. Chyba nie chcesz, żeby ta biedaczka przez ciebie zeszła z dobrej drogi? - zapytała, przeszywając ją wzrokiem.
       Na twarzy dziewczyny przez chwilę można było dostrzec lekkie zmieszanie, jednak zaraz potem znowu stała się opanowana i odparła:
       - Eva, nie chcę, ale nie musisz straszyć dziewczyny, że przejdzie na naszą dietę. A poza tym, to, co jest w kieliszkach, ma zadowolić wszystkich. Nie każdy musi to pić.
       - Tak, jakież to miłe z waszej strony.
       Po czym bez słowa obróciła się i gdzieś poszła, nie czekając na odpowiedź. Czarnowłosa westchnęła, po czym przeprosiła i zabierając ode mnie kieliszek, znikła mi z pola widzenia. Chwilę potem zjawił się Gabryel i zaproponował, abyśmy poszli się przejść.
       Blondyn poprowadził mnie na balkon, gdzie mogłam podziwiać piękne widoki i bezchmurne niebo. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, chłopak objął mnie i szepnął:
       - Matko, Lil, nawet nie wiesz, jak ja się za tobą stęskniłem.
       Zachichotałam odrobinę, po czym odpowiedziałam, wtulając się w niego:
       - To ty sobie nie wyobrażasz, co znaczył dla mnie twój wyjazd… To może teraz powiesz mi, skąd się tu wziąłeś? - dodałam po krótkiej chwili, gdy już nie byliśmy do siebie przytuleni i staliśmy oparci o balkon.
       - Tu jest trochę spokojniej, więc mogę ci wszystko opowiedzieć - stwierdził wesoło, mierzwiąc sobie włosy, po czym zaczął opowiadać. - Już od jakiegoś czasu zastanawialiśmy się nad powrotem, ale nic wam nie mówiliśmy, ponieważ nie wiedzieliśmy, kiedy wrócimy i czy w ogóle do tego dojdzie. Gdy zdecydowaliśmy się na powrót, stwierdziliśmy, że zrobimy wam niespodziankę, a że następnego dnia dostaliśmy zaproszenie na bal, mieliśmy świetną ku temu okazję.
       Zaraz, czyli Gabryel z rodziną zostaje? Myślałam, że przyjechali tu tylko na krótko w odwiedziny.
       - Zostajecie na stałe? - zapytałam zaskoczona, na co chłopak pokiwał głową. Byłam tak szczęśliwa, że będę mogła spotykać swojego przyjaciela, że rzuciłam mu się na szyję i pisnęłam - To cudownie!
       Wampir zachichotał, po czym zapytał:
       - A co tam u ciebie, Lili?
       Wkrótce potem zaczęłam opowiadać mu o swoim życiu - rzecz jasna pomijając Rafaela.
***
       Wsiadając do samochodu, byłam ledwie żywa, marzyłam tylko o jednym - o swoim łóżku. Z wyglądu mamy i taty wnioskowałam, że są tak samo zmęczeni jak ja. Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stanie z powodu tego, że są tu tak ważne rodu jak Hell i Hiou, niemniej ogromnie cieszę się, że Gabryel i jego rodzina wrócili. Dzisiejszy wieczór okazał się prawdziwą serią niespodzianek.
***
       Czarnowłosa wampirzyca usiadła na kolanach wyglądającemu na osiemnaście lat chłopcu, który siedział na ciemnofioletowej kanapie znajdującej się w jednej z jej komnat. Przez moment intensywnie wpatrywała się w jego błękitne jak niebo oczy, po czym uśmiechając się, zapytała słodkim głosem:
       - Masz na imię Will, tak?
       Jasnowłosy przyglądał się chwilę dziewczynie, aż w końcu, nieco oszołomiony jej urodą i dość frywolnym zachowaniem, wyjąkał:
       - Taak…
       Dziewczyna przejechała delikatnie po policzkach młodzieńca, co spowodowało, że usłyszała, iż jego serce przyspieszyło.
       - To miło, że przyjąłeś moje zaproszenie - powiedziała uroczym tonem, po czym uśmiechnęła się triumfalnie i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.
       Aya poznała Williama kilka dni przed balem, gdy szła na misję przydzieloną jej przez Wyrocznię. Od samego początku wydał jej się niezwykle przystojny jak na zwykłego człowieka, postanowiła więc poznać go bliżej. Chłopak okazał się być nieco nieśmiały, ponieważ wampirzyca mogła wyczytać z jego twarzy lekkie zaskoczenie i dezorientację, a ponadto jej wzrokowi nie umknął jego delikatny rumieniec. Jednak mimo swojego charakteru, William przyjął zaproszenie od nieznajomej z jednego prostego powodu - był jej po prostu ciekawy. Aya umyślnie wyznaczyła spotkanie zaraz po przyjęciu, ponieważ pomyślała, że będzie to jedna z nielicznych okazji, kiedy będzie mogła napić się świeżej krwi, a przy okazji się zabawić.
       Chłopak po krótkiej chwili odwzajemnił pocałunek, po czym obejmując lewą ręką talię czarnowłosej, mocniej ją do siebie przycisnął. Po sekundzie jej prawa dłoń powędrowała pod ciemną koszulę i zaczęła delikatnie masować jego wyrzeźbiony tors. Już miała się zabrać za rozpinanie jego ubrania, gdy gwałtownie oderwała się od niego i warknęła cicho:
       - Kuso1, znowu to samo… Czy ja już nie mogę się nawet zabawić? To niesprawiedliwe!
       William był tak zdezorientowany i oszołomiony, że nawet nie zwrócił uwagi na słowa towarzyszki, tylko jak zahipnotyzowany wpatrywał się w jej szare oczy. Po sekundzie uśmiechnęła się i nachylając się, szepnęła słodkim głosem:
       - Wolałabym najpierw nieco się z tobą pobawić, ale z pewnych względów nie mogę tego zrobić, więc od razu przejdę do sedna.
       Nachyliła się jeszcze niżej - tak, by mieć dostęp do szyi chłopaka. W niezmiernie krótkim czasie jej szare tęczówki przybrały czerwoną barwę, a kły wbiły się w delikatną skórę młodzieńca. Chłopak momentalnie zadrżał, po czym zaczął próby oswobodzenia się, jednak silny uścisk Ayi skutecznie mu to uniemożliwił. Po krótkiej chwili zaczęło robić mu się ciemno przed oczami, a jego ciałem owładnęło przerażające wręcz zmęczenie.
       Aya sączyła przepyszny płyn, którego niewielkie strużki spływały po koszuli Willa, powodując pojawienie się na niej ciemnych plam. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jego krew ma nadzwyczajny wręcz smak. Nagle otworzyła oczy, które na powrót odzyskały swój normalny kolor i odrywając się od młodzieńca, który przed chwilą stracił przytomność, mruknęła, nie odwracając się do przybyszki:
       - Eva, nie uważasz, że to trochę niekulturalnie wchodzić do czyjegoś pokoju bez pozwolenia?
       Brunetka zachichotała, przyglądając się bladej twarzy Williama, po czym odpowiedziała niewinnym tonem:
       - Ojej… Przepraszam. Nie wiedziałam, że masz teraz kolację.
       Aya powoli wstała z kolan chłopaka, po czym wytarła buzię umazaną krwią o rękawiczkę i odwróciwszy się na pięcie, rzuciła z nutą jadu w głosie:
       - Co nie zmienia faktu, że nie miałaś prawa tu wchodzić, a tym bardziej mówić na przyjęciu aluzji o Maayi.
       Eva stała oparta o framugę drzwi i przyglądała się wampirzycy, która piorunowała ją wzrokiem. Po sekundzie zamknęła oczy i stwierdziła:
       - Moja droga, ja mogę niemal wszystko… Zapomniałaś?
       Aya skrzywiła się i mruknęła cicho:
       - Zobaczymy, jak długo jeszcze…
       Dziewczyna wybuchła śmiechem, co niezmiernie zdenerwowało szarooką.
       - Aya, Aya… Dłużej niż ci się wydaje.
       W Hiou się zagotowało, miała ochotę zetrzeć ten uśmieszek z twarzy Hell, jednak wiedziała, że nie może tego zrobić. Posłała jej tylko pogardliwe spojrzenie i warknęła:
       - Mów, czego chcesz, i wyjdź!
       Wampirzyca otworzyła powieki, ukazując przy tym swoje zielone tęczówki i patrząc na przeciwniczkę groźnym wzrokiem, powiedziała:
       - Chciałam ci tylko przypomnieć, że mamy na oku ciebie, twojego ojca i twoją matkę, więc nie radzę wycinać żadnych brzydkich numerów.
       Szarooka prychnęła zdenerwowana.
       - My mamy coś kombinować? Błagam… Wiesz przecież, że nie możemy. To wy od tego jesteście!
       - Teoretycznie tak, ale nigdy nic nie wiadomo, dlatego cię ostrzegam - stwierdziła, posyłając jej mrożące krew w żyłach spojrzenie, na co Aya syknęła tylko:
       - Skoro to wszystko, to wyjdź.
       Eva odwróciła się w stronę wyjścia i na pożegnanie rzuciła:
       - Pamiętaj o przysiędze twojego ojca…
       Po tych słowach wyszła z przekonaniem, że ta arystokratka jej nie zagraża.
       Tymczasem Aya podeszła do chłopaka i kładąc na jego czole dłoń, zmieniła jego wspomnienia. Gdy tylko to zrobiła, młodzieniec ocknął się i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu kompletnie zdezorientowanym wzrokiem. Wampirzyca zwróciła się do niego znudzonym głosem:
       - Może lepiej będzie jak już pójdziesz… Źle wyglądasz.
       Niebieskooki pokiwał głową i już miał opuścić pokój, gdy wpadła do niego niziutka szatynka i drżącym głosem wysapała:
       - Aya-sama, proszę wybaczyć najście, ale…
       Dopiero po chwili zauważyła, że ze zdziwieniem przygląda jej się William, więc zamilkła szybko, by nie powiedzieć czegoś za dużo.
       Arystokratka, głosem zupełnie wypranym z uczuć, zwróciła się do służącej:
       - Suzue, odprowadzisz pana, a potem przyjdziesz do mnie.
       Zielonooka pokłoniła się nisko i gdy tylko jasnowłosy ruszył do wyjścia, poszła za nim. Gdy wróciła, czystokrwista stała tyłem do drzwi wejściowych, wpatrując się w ogromne okno i zapytała beznamiętnym tonem:
       - Suzue, powiedz mi, czy nie prosiłam cię, żebyś nie spuszczała z oka Evy?
       Na te słowa nogi dziewczyny zaczęły drżeć. Lekko się jąkając, odpowiedziała:
       - Taak... A-aya-sama, właśnie dlatego tu wtargnęłam, chciałam
       Hiou przerwała jej, jakby ta nic nie mówiła.
       - Podejdź.
       Niepewnym krokiem ruszała w jej stronę, a gdy była dostatecznie blisko, czystokrwista w wolnym tempie odwróciła się i spoliczkowała ją z całej siły. Odgłos uderzenia odbił się od ścian, a jego siła była tak piorunująca, że Suzue o mało co nie upadła.
       - Jeszcze raz będziesz tak nieudolna, a pożałujesz… A teraz wynoś się - warknęła zimnym tonem brunetka.
       Dziewczyna pokłoniła się nisko i czym prędzej opuściła pomieszczenie, by nie narażać się na jeszcze większy wybuch złości ze strony swojej pani.
       Niespełna kilkanaście minut później oczy Ayi Hiou zaszkliły się.


1 Japońskie przekleństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz