Rozdział V

Układ
       - No i jak się czujesz, co? - zapytałam Rafaela na naszym pierwszym spotkaniu po pełni. Wczoraj wysłał mi SMS z widomością, że możemy się już spotkać. Postanowił odprowadzić mnie do szkoły.
       Chłopak wzruszył ramionami, po czym odpowiedział:
       - Lili, naprawdę nie musisz się przejmować - zapewnił, po czym spojrzał na mnie niepewnie i spytał - Twój ojciec już wszystko wie?
       Westchnęłam. Opierając się o mur szkoły i zamykając oczy, odpowiedziałam:
       - Dziś, jak rodzice wrócą z polowania, tata się dowie. Wiesz… Po naszym ostatnim spotkaniu dostałam zaproszenie na bal od członka Rady - dodałam smutnym tonem.
       Usłyszałam, jak Rafael bierze głęboki wdech i rzuca nieco zestresowany:
       - Co? Chyba jeszcze się o nas nie dowiedzieli?
       Pokiwałam przecząco głową i mruknęłam:
       - Ten ród ma jakieś zadanie w tych stronach, więc zatrzymuje się w jakiejś rezydencji, a w międzyczasie urządza przyjęcie.
       Otworzyłam oczy, by móc przyjrzeć się wilkołakowi. Patrzył na mnie poważnie, po czym powiedział zły:
       - Że też nie mogę iść z tobą… Nie podoba mi się to…
***
       Siedziałam na kanapie i starałam się całą swoją uwagę skupić na filmie, który oglądałam. Jednak to nie było takie łatwe. Głównie z powodu mojego tatusia i jego reakcji na wiadomość, że chodzę z wilkołakiem. Zgodnie z planem mamy, Vanessa wybrała się z szanownym panem „anty-wszytko-co-związane-z-wilkołakami” na polowanie we dwoje, gdzie ma przygotować go na cudowne wieści związane z moim chłopakiem.
       Nie byłam w stanie myśleć o tym, jak zareaguje mój tata, miałam nadzieję, że przynajmniej nie zdemoluje nam domu. Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Po niecałej sekundzie w salonie pojawiła się uśmiechnięta od ucha do ucha para wampirów. Tom podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło, po czym siadając na fotelu, zapytał zadowolonym głosem:
       - Co tam ciekawego oglądasz?
       Najwyraźniej mateczka świetnie się spisała, tata był w doskonałym humorze. Operację „Lili ma chłopaka” czas zacząć. Wyszczerzyłam zęby, po czym słodkim głosikiem odpowiedziałam:
       - Jakąś brazylijską telenowelę. Jak było na polowaniu?
       Mój rozmówca spojrzał zadowolony na żonę, po czym skomentował moje pytanie słowami:
       - Jak zwykle, kilka pum, jeden jeleń… Nic nadzwyczajnego. A tak w ogóle, to od kiedy lubisz seriale?
       Już miałam coś powiedzieć, gdy niespodziewanie wtrąciła się szatynka.
       - Kochanie, właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać.
       „Ale co jakieś romansidło w telewizji ma do mojego lubego?”, przeszło mi przez myśl.
       Najwyraźniej nie tylko ja nie zrozumiałam, o co chodzi wampirzycy, bo ojczulek chichocząc spytał:
       - Chcesz porozmawiać o upodobaniach telewizyjnych naszej córki?
       Ona jednak uśmiechnęła się uroczo, po czym siadając mu na kolanach, odpowiedziała:
       - Nie, chcę porozmawiać o miłości.
       „Ale z tej mateczki kokietka! No, no, no, nie spodziewałam się tego po niej”, zaśmiałam się w duchu.
       Tom, nie spuszczając wzroku z małżonki, odpowiedział:
       - W takim razie słucham.
       Vanessa wzięła głęboki wdech i zaczęła rozmowę, której tak bardzo się obawiałam.
       - Skarbie, pamiętasz, jak zjawiła się Aya i jak bardzo było nam źle, gdy obawialiśmy się, że zostaniemy rozdzieleni?
       „Brawo, mamo, nieźle zaczęłaś - oby tak dalej!”
       Wampir, zaskoczony wyznaniem ukochanej, zdołał jedynie kiwnąć twierdząco na jej pytanie, tymczasem ona jeszcze mocniej wtuliła się do jego wyrzeźbionego tors i ciągnęła dalej.
       - Moim zdaniem, nie powinnyśmy tak zasmucać naszej Lili. Zauważyłeś chyba, że ona nie jest dzieckiem, tylko dorosłą kobietą - a jak wiesz, dorośli ludzie się zakochują.
       Tata przeniósł zdezorientowane spojrzenie na moją osobę i po chwili, chichocząc, rzucił w moim kierunku:
       - A więc to o to chodzi! No to jak ma na imię ten mój przyszły zięć?
       „Uff, chociaż tyle, że na wiadomość, że mam kogoś zareagował w miarę spokojnie”, ucieszyłam się. „Teraz tylko miejmy nadzieję, że równie dobrze przyjmie informację o jego gatunku.”
       Lekko się czerwieniąc, wypowiedziałam najważniejsze dla mnie imię pod słońcem.
       - Rafael.
       Tom, przeszywając mnie wzrokiem, spytał:
       - Aa, więc dlatego znikałaś wieczorami ze swojego pokoju?
       Nie byłam w stanie dać mu słownej odpowiedzi, kiwnęłam więc tylko głową. Vanessa wymamrotała coś ukochanemu do ucha, po czym podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem. Zrozumiałam, że był to znak, że pora wyjawić całą prawdę.
       - Tato, tylko się na mnie nie złość, ja go naprawdę kocham. Zresztą on mnie również, tylko że…
       Mój głos stawał się coraz bardziej płaczliwy, a ręce i nogi zaczynały drżeć. „Dziewczyno opanuj się”, uspokajałam się. Wzięłam głębszy wdech i wypowiedziałam zdanie, którego na pewno nie spodziewał się mój ojciec.
       - Tylko że on nie jest ani człowiekiem, ani wampirem. Jest wilkołakiem.
       Źrenice ojca zrobiły się dwa razy większe, natomiast twarz zamieniła się w kamień. Doskonale wiedziałam, że jego dobry humor prysł na dobre.
       Przez kilka minut, które dla mnie były wiecznością, wpatrywał się wyłącznie we mnie. Zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Jedyne, na co miałam ochotę, to się rozpłakać i uciec jak najdalej od tego lodowatego spojrzenia. Bogu dzięki, tę okropną ciszę przerwał delikatny sopran szatynki.
       - Tom, no powiedz coś.
       - A co mam, do cholery, powiedzieć?! Moja córka jest zakochana w jakimś kundlu?! Na to nie ma słów!!! - Jego głos był tak przepełniony gniewem, obrzydzeniem i nienawiścią, że automatycznie jeszcze bardziej przylgnęłam do Vanessy, która teraz próbowała udobruchać rozjuszonego wampira.
       - Ależ kochanie, przecież to nic strasznego. Ona naprawdę go kocha, a nasza miłość też wielu wydawała się zupełnym szaleństwem.
       To jednak nie poskutkowało. Ojciec zaczął wydzierać się tak, że chyba cała okolica go usłyszała.
       - My to było co innego! Po pierwsze, ja nie byłem jakimś zapchlonym zwierzęciem, a po drugie… - Widocznie zabrakło mu argumentów, bo srogim tonem zwrócił się moją stronę - Nie ma o czym mówić, dostajesz szlaban na wychodzenie z domu i zabraniam ci się widywać z tym psem, jasne?! On jest niebezpieczny!
       „Że co?! Na pewno na to pozwolę, chyba tylko w twoich marzeniach, tatku!”
       Dostałam nieoczekiwanego ataku furii, byłam zdecydowana bronić swojej miłości. Wstałam z kanapy, stanęłam naprzeciwko ojca, spojrzałam na niego hardo, po czym warknęłam:
       - Ty hipokryto, tobie to wolno kochać, kogo tylko chcesz, a mi już nie, bo jestem twoją córką! Otóż oświadczam ci, że czy ci się to podoba, czy nie, ten pies przyjdzie dziś o dziewiętnastej trzydzieści, więc albo się z tym pogodzisz, albo wyjdę teraz nie zabierając niczego i zamieszkam razem z nim!
       Co prawda to, że wyprowadziłabym się z domu, było tak prawdopodobne jak to, że spadnie czarny śnieg, ale musiałam go czymś zastraszyć. Tymczasem moja złość wcale nie zmalała, wręcz przeciwnie - jeszcze się wzmogła. Wpatrywałam się w Toma, którego najwyraźniej zamurowało, gdyż stał z rozdziawioną buzią i tylko gapił się na mnie. Gdy po jakiejś minucie doszedł do siebie, wymamrotał oschłym głosem:
       - Myślisz, że ci na to pozwolę?
       Zaśmiałam się tylko i odpowiedziałam zaciekle:
       - A niby jak masz zamiar mi to uniemożliwić, co?
       Z gardła ojca wydobył się cichy charkot, po czym warknął:
       - A nie pomyślałaś, że mogę cię siłą zatrzymać w domu?
       Gdy ja już szykowałam się do ciętej riposty, do naszej kłótni wtrąciła się Vanessa.
       - Skarbie, daj już sobie spokój. Dobrze wiesz, że się nie wyprowadzi, ale nie możesz jej zmusić do tego, by się odkochała.
       Tom spiorunował ją wzrokiem, po czym odburknął:
       - Zgoda, ale i tak nie zaakceptuję tego czegoś jako jej chłopaka.
       Nie czekając na naszą odpowiedź, po prostu wyszedł, trzaskając przy tym drzwiami. Ja natomiast opadłam bez sił na kanapę, oddychając ciężko. Po chwili do moich uszu doszedł wesoły głos rodzicielki:
       - Mogło być gorzej.
       Zdołałam się już nieco uspokoić, więc westchnęłam.
       - No, mógł się mnie wyrzec.
       Mama roześmiała się perliście, po czym pociągnęła mnie za rękę i pełnym radości głosem zakomunikowała mi:
       - Jedziemy na zakupy!
       Zrobiłam zdziwioną minę, po czym stwierdziłam:
       - Przecież wczoraj byłyśmy chyba w dziesięciu sklepach.
       Vanessa zrobiła minę w stylu „o, ja nieszczęsna”, po czym jęknęła.
       - Oj, dziecko, wiem, że wczoraj kupiłyśmy to i owo, ale chyba nie masz zamiaru iść na pierwszą poważną randkę w dżinsach i podkoszulku?
       W sumie to racja, jeżeli chodzi o moją garderobę, to muszę przyznać, że nie jest ona obfita w sukienki. Leniwie wstałam więc z fotela i podążyłam w stronę granatowej hondy.
***
       Dziś w Nueva Rosita słońce świeciło wyjątkowo mocno, co zachęcało tutejszych mieszkańców do popołudniowego spaceru. Przyglądałam się ludziom zza szyb rozpędzonego samochodu. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że właśnie koło niego przejeżdża wampirzyca ze swoja dhampirską córką. Śmieszne, prawda? Kątem oka zerknęłam na tylne siedzenia, na których było pełno siatek z różnymi rzeczami. W jednej z nich znajdowała się moja kreacja na dzisiejszy wieczór. Przymierzyłam chyba wszystkie sukienki w czterech sklepach. W końcu wybór padł na prostą, zwiewną sukienkę na cieniutkich ramiączkach. Wykonana była z aksamitu w odcieniu fiołkowym, materiał na biuście był lekko marszczony, a pod nim przepasany czerwoną wstążką. Ciekawe, co Rafael powie, gdy mnie w niej zobaczy, mam nadzieję, że mu się spodobam. Tak bym chciała, żeby ojciec nie był dla niego zbyt niemiły. Oby ten upierdliwy wampir nie zaatakował nikogo. Może i ma ileśset lat, ale jak wpada w szał, to zachowuje się jak typowy naładowany testosteronem facet.
       - Mamo, myślisz, że tacie nie wpadł do głowy żaden głupi pomysł? - zapytałam zmartwionym głosem, na co Vanessa uśmiechnęła się ciepło.
       - Nie martw się, Tom na pewno czeka już na nas w domu. Mężczyźni już tak mają, muszą odreagować emocje, a gdy już to zrobią, to dalej są potulni jak baranki. - Chwilę nad czymś się zastanawiała, po czym stwierdziła rozbawiona - Ale, jak wszystkim facetom, lepiej nie mówić, ile kosztował nas dzisiejszy szał zakupów.
       Może moja rodzicielka ma rację i nie mam się o co martwić, w końcu Tom na pewno nie jest zdolny nikogo skrzywdzić. Jednak gdyby z mojego powodu ojciec zrobił coś niewinnej osobie, to chyba…
       Znienacka pojazd zatrzymał się, a ja zaniepokojona spytałam:
       - Co się stało? Dlaczego zahamowałaś?
       Wampirzyca spojrzała na mnie zaskoczona, po czym stwierdziła:
       - Kochanie, właśnie dojechałyśmy.
       Rozjarzałam się dookoła - faktycznie, znajdowałam się na parkingu pod domem. Widocznie byłam tak zajęta własnymi myślami, że nie zdawałam sobie sprawy z upływu czasu. Wzruszyłam jedynie rękami, po czym z gracją wysiadłam z pojazdu, mama natomiast rozbawiona zachichotała.
       - Wiesz co, rozumiem, że ten psiak zawrócił ci w głowie, ale żeby do tego stopnia?
       Na zaczepki rodzicielki zareagowałam pokazaniem jej języka i lekkim rumieńcem, który oczywiście został przez nią wychwycony. Jednak nie skomentowała go nawet ironicznym uśmieszkiem, tylko wzięła nasze zakupy i ruszyła w stronę domu. Po chwili podążyłam za nią, ciesząc się z taktu mamy. Przekraczając próg, usłyszałam szept wampirzycy:
       - Tom, nie bądź taki i uśmiechnij się.
       To znaczy, że szanowny tatuś powrócił ze „spacerku”. W odpowiedzi usłyszałam tylko urażony ton Toma.
       - Nie zamierzam.
       „Aha, czyli to uparte stworzenie ma zamiar puścić mi focha”, pomyślałam i bezzwłocznie skierowałam się do pokoju, z którego wydobywały się dźwięki rozmowy. Gdy otworzyłam drzwi, ojciec siedział na fotelu przed telewizorem z jakąś książką. Jego wyraz twarzy przypominał minę naburmuszonego dziecka, któremu odebrano cukierka. Podeszłam do stolika, nie zwracając uwagi na osobnika siedzącego obok. Wzięłam pierwszą lepszą książkę i zakomunikowałam mamie:
       - Idę się przygotować na spotkanie z Rafaelem. Mogłabyś przyjść do mnie za pół godziny?
       Kobieta wywróciła tylko oczami, po czym odpowiedziała:
       - Dobrze, przyjdę ci pomóc.
       Odwróciłam się na pięcie i podążyłam w kierunku swojego pokoju. Wchodząc po schodach, usłyszałam jeszcze zrezygnowany głos mamy.
       - Zachowujecie się jak dzieci.
       Może i tak, ale skoro pan obrażalski ma ochotę na wojnę, to będzie ją miał.
***
       Obejrzałam swoje odbicie w lustrze - nie powiem, żebym nie była zadowolona. Nowa sukienka idealnie podkreślała moją figurę i zieleń tęczówek. Pomalowałam rzęsy tuszem, co sprawiło, że oczy wydawały się większe, usta były w odcieniu lekkiego różu, włosy układające się w miękkie loki… Wyglądałam świetnie. Teraz wystarczy czekać na mojego wilka. Zeszłam na dół, gdzie znajdował się pan „jestem wielce urażony”, który tępo wpatrywał się w ekran telewizora i Vanessa czytająca jakąś książkę. Obróciłam się wokół własnej osi i spytałam:
       - Jak wyglądam?
       Mama przeniosła wzrok na mnie i uśmiechając się promiennie, odpowiedziała:
       - Wyglądasz olśniewająco, na pewno zachwycisz Rafaela.
       Tom siedział naburmuszony i nawet nie raczył obdarzyć mnie spojrzeniem. „Pocałuj się w nos, tatusiu”, stwierdziłam, po czym usiadłam na kanapie i oczekiwałam na mojego ukochanego. Zaczęłam przeglądać jakąś gazetę. Nie minęło nawet pięć minut, gdy do moich nozdrzy dostał się doskonale mi znany zapach. Wiedziałam, że od przybycia Rafaela dzieli mnie jedynie kilkadziesiąt sekund. Jak na potwierdzenie moich słów, zaraz zadzwonił dzwonek. Automatycznie podniosłam się i chciałam biec, aby go przywitać, lecz mama powstrzymała mnie słowami:
       - Dziecko, lepiej będzie, jak ja go wpuszczę, ty siedź spokojnie i uważaj, żeby nie pognieść kreacji.
       Wychodząc, puściła mi oczko. Siadając, nasłuchiwałam każdego szmeru - nie było to wcale takie trudne, bo obrażony tatuś nawet nie mruknął. Już po krótkiej chwili udało mi się wyłapać dźwięk otwierania drzwi i lekko zdziwiony głos Rafaela.
       - Eee, dobry wieczór. Nazywam się Rafael Evans, miło mi panią poznać. Czy mogę zabrać dziś Elizabeth do siebie do domu?
       Zdziwiłam się, w jaki sposób odzywa się do mojej matki - nigdy nie słyszałam, żeby był aż tak oficjalny, na szczęście wampirzyca odpowiedziała mu ciepłym i serdecznym głosem:
       - Oczywiście, że tak. Wejdź, Lili czeka na ciebie w salonie.
       Wkrótce potem moim oczom ukazał się umięśniony chłopak w czarnej koszuli z długim rękawem i ciemnych dżinsach. Jego czarna czupryna była w lekkim nieładzie, co nadawało mu odrobinę nonszalancji. Nie mogłam nie zachwycić się jego widokiem, przypominał mi jakiegoś księcia z bajki. Gdy tylko spojrzał w moim kierunku, w jego ciemnych tęczówka dostrzegłam dziwny blask. Przez kilka sekund wpatrywał się jak zahipnotyzowany w moją postać, po czym wyksztusił:
       - Lili, wyglądasz ślicznie.
       Z gardła mojego ojca wydobył się cichy charkot, lecz ani trochę mnie to nie obchodziło, uśmiechnęłam się do wilkołaka i podchodząc bliżej, odpowiedziałam:
       - Dziękuję. Ty również wyglądasz całkiem, całkiem. - Na zakończenie dałam mu całusa w policzek, co nie obyło się bez warknięcia milczącej mumii, Toma Collinsa. Mój królewicz uśmiechnął się łobuzersko, na co moje policzki zabarwiły się na różowo. Spojrzałam na mamę, która siedziała teraz obok męża i pożegnałam ją ciepłym uśmiechem, który odwzajemniła i właśnie miałam wychodzić, gdy niespodziewanie usłyszałam głos ojca.
       - Chwileczkę, skoro już tu jesteś, ty kundlu, to muszę cię ostrzec. Jeżeli moja córka wyleje choćby jedną łzę przez twoją zapchloną osobę, to przysięgam, że cię odnajdę i zrobię sobie z twojego futra płaszcz na zimę.
       Jego głos był tak zimny, że po całym ciele przeszły mnie ciarki.  Nie wiedziałam, co mam zrobić, jeszcze nigdy nie słyszałam takiej nienawiści w jego głosie. Było pewne, że to nie tylko czcza gadanina, on mówił serio i to właśnie najbardziej mnie przerażało.
       Spojrzałam na twarz ukochanego, która teraz stała się bardzo poważna. Na słowa wampira Rafael miał tylko jedną odpowiedź, która sprawiła, że mój lęk stał się jeszcze większy.
       - Jeżeli Lili będzie przeze mnie cierpiała, to nie będzie pan musiał mnie szukać, bo sam oddam się w pana ręce. A czy wtedy zginę… To już nie będzie ważne.
       - Nawet tak nie mów... - Kiedy wypowiadałam te słowa, mój głos drżał, a oczy o mało co nie zaszkliły się od łez. Moje ciało przylgnęło tak mocno do muskularnego torsu chłopaka, jakby ktoś miał mi go zaraz zabrać. Czarnowłosy chłopak jednak nie zwrócił uwagi na mój sprzeciw tylko ciągnął dalej, nie odwracając wzroku od przeciwnika.
       - Jest kilka powodów, dlaczego to ja nie mogę zabić pana, choć wiem, że pan ma na to wielką ochotę. Po pierwsze, rozejm. Po drugie, zabijając wampira, sprowadziłbym kłopoty na siebie i swoich bliskich, a po trzecie, jeżeli skrzywdziłbym pana, to tym samym zraniłbym najważniejszą osobę w moim życiu, a tego za żadne skarby świata nie chcę. Jednak przyrzekam, że zrobię wszystko, aby być razem z Elizabeth, czy panu się to podoba, czy nie.
       Nastała grobowa cisza. Wilkołak wpatrywał się wampira, a wampir w wilkołaka. Byłam tak przerażona, że gdyby nie fakt, że trzymał mnie Rafael, na pewno osunęłabym się na podłogę. Nie miałam bladego pojęcia, co się teraz zdarzy. Mój ojciec mógł w napadzie szału rzucić się na mojego lubego, a walki pomiędzy nimi bym nie zniosła. Najwyraźniej mama również obawiała się reakcji Toma na taką deklarację ze strony mojego gościa, gdyż spoglądała z wyraźnym lękiem oczach to na mnie, to na tatę, to na Rafaela. Zapewne i ona nie spodziewała się słów, które wypowiedział śmiertelnie poważnym głosem jej mąż.
       - Ja również nie mogę cię zabić, choć jak sam powiedziałeś, mam na to ochotę, ale w przeciwieństwie do ciebie mam tylko jeden powód: moja córka cię kocha. Zawrzemy więc układ. Nie pisnę nawet słówkiem na wasz związek pod jednym warunkiem: że Lili będzie bardziej szczęśliwa z tobą niż bez ciebie.
       Miałam zamiar napomknąć temu upartemu wampirowi, że ja nigdy nie będę szczęśliwa bez mojego wilkołaka, ale uprzedził mnie głos mojego ukochanego.
       - Mnie to jak najbardziej odpowiada. A więc zgoda. Dopóki Elizabeth będzie szczęśliwa, nie pozwolę panu się wtrącać, lecz jeśli moja obecność będzie jedynie przysparzać jej ból, zostawię ją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz