Rozdział IV

Ulotna chwila szczęścia
       Rafael wstał i wyciągnął przede mną rękę, uśmiechając się od ucha do ucha. Ja patrzyłam na niego przez chwilę i podałam mu dłoń - wtedy pomógł mi wstać, pocałował mnie w czoło i z iskierkami szczęścia powiedział:
       - Znam cię od tylu miesięcy, ale dopiero teraz jestem pewien, że mnie kochasz.
       Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego.
       - Do tej pory nie byłeś mnie pewien? - odpowiedziałam, po czym zaśmiałam się i dokończyłam - Głupku, ja cię kocham.
       Wilkołak tylko mocniej mnie przytulił i szepnął:
       - Ale swoją decyzją to potwierdziłaś.
       Zachichotałam.
       - Lepiej mnie puść, bo inaczej złamiesz mi żebro - poprosiłam.
       Natychmiast to zrobił i z zakłopotaną miną przeprosił. Ja tylko złapałam go za rękę i śmiejąc się, powiedziałam:
       - Nic się nie stało. Chodźmy się przejść.
       Chłopak tylko westchnął i poddał się mojemu prowadzeniu.
        Rzeka, nad którą się spacerowaliśmy, znajdowała się w na skraju lasu rosnącego niedaleko mojego domu. Był naprawdę duży i piękny. Rosły tu zarówno drzewa iglaste takie jak sosny, jodły czy świerki, jak i drzewa liściaste takie jak dąb, modrzew czy brzoza - to tu zwykle udaję się na polowanie. Dziś niebo było wyjątkowo czyste, dzięki czemu przez konary drzew dostawał się blask księżyca i gwiazd. Dookoła było również cicho i spokojnie, dzięki czemu wyczulonymi zmysłami mogłam usłyszeć ciche granie świerszczy i krzątanie się jakichś robaczków bądź innych małych zwierzątek.
       Szliśmy wzdłuż wody, rozmawiając, żartując i ciesząc się swoją obecnością. Nie poruszaliśmy żadnego nieprzyjemnego tematu związanego z naszą przyszłością. Było tak spokojnie i błogo, że wszystkie moje troski na chwilę zniknęły, a ja upajałam się tą chwilą szczęścia z ukochanym, która została podarowana mi przez los.
       W pewnym momencie wpadłam na bardzo zabawny pomysł.              
       - Powiedz… lubisz pływać? - zapytałam ot tak.
       Chłopak spojrzał na mnie lekko zaintrygowany i bacznie mi się przyglądając, odparł:
       - Lubię.
       Zatrzymałam się i obróciłam się w jego stronę tak, że i on przystanął, po czym lekko chichocząc pocałowałam go, a następnie pchnęłam go tak, że stracił równowagę i wylądował w wodzie. Chłopak znalazł się w jakiejś zapadni dna, ponieważ woda sięgała mu do połowy klatki piersiowej.
       Przez parę minut chichotałam jak wariatka, a on patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami i ze zdziwieniem malującym się na twarzy. W końcu spojrzał na mnie złowrogo i warknął:
       - Co ty sobie wyobrażasz, mała pijawko, że co, będziesz mnie bezkarnie do wody wrzucać?
       Rafael wyglądał tak uroczo będąc cały mokry i z tą groźną miną, że śmiałam się i śmiałam, nie umiejąc się opanować. Jednak gdy nieco się uspokoiłam, pokiwałam głową, potwierdzając jego słowa, po czym kucając, stwierdziłam rozbawiona:
       - Do twarzy ci w mokrych włosach.
       Wilkołak tylko wstał i mruknął zdenerwowany:
       - Już ja ci pokażę!
       Szybko powróciłam do poprzedniej pozycji i zaczęłam uciekać. Kątem oka dostrzegłam, że czarnowłosy w mgnieniu oka rozpoczyna za mną pościg krzycząc:
       - Niech no cię tylko złapię, ty… ty… ty…
       Całe szczęście nie włożyłam swoich kozaków na obcasie, tylko wygodne trampki, dzięki czemu mogłam szybciej biegać. Śmiałam się tak głośno, że pewnie można było mnie słyszeć na drugim końcu lasu.
       W pewnym momencie zauważyłam, że wilkołak już prawie mnie dogonił, więc obróciłam lekko głowę, by móc spojrzeć na ściółkę lasu. Już po ułamku sekundy przez moje ciało przeszła fala przyjemnego zimna, a zaraz potem podłoże pokryło się niewielką warstwą lodu. Chwilę później usłyszałam niewielki huk, trzask kruszonego lodu i oburzony głos:
       - Ja się nie zgadzam! Stosowanie tych twoich wampirzych umiejętności jest nie fair!
       Na to obróciłam się tylko na końcach palców i zachichotałam.
       - A kto ci powiedział, że będę grać czysto?
       Rafael szybko się podniósł i w mgnieniu oka zaczął biec, na co ja z lekkim opóźnieniem zrobiłam to samo. To opóźnienie spowodowało, że nie zauważyłam kamienia, więc potknęłam się o niego i zachwiałam się, co wykorzystał mój ukochany, łapiąc mnie za rękę i przyciskając do siebie. Zaczęłam mu się wyrywać i krzyczeć, żeby mnie puścił, on jednak ani myślał to robić - jednym sprawnym ruchem wziął mnie na ręce i śmiejąc się powiedział:
       - No to teraz zobaczysz, do czego jestem zdolny.
       Sama nie wiedziałam, czy powinnam krzyczeć, czy raczej się śmiać.
       Rafael zaniósł mnie znów nad rzekę i wszedł ze mną kilka metrów w jej głąb, po czym puścił. Woda była w tym miejscu głęboka na jakieś półtora metra, dlatego po dostaniu się do niej, musiałam się z niej wynurzyć. Czarnowłosy, gdy tylko się wyłoniłam, wybuchnął gardłowym śmiechem i stwierdził rozbawiony:
       - Trzeba było nie drażnić wilka!
       Obróciłam się do niego tyłem, po czym syknęłam:
       - No i zobacz, co zrobiłeś z moim ubraniem! Jak ja się teraz pokażę w domu?
       Po chwili poczułam jego ciepłe dłonie na talii i podbródek na ramieniu. W końcu szepnął wesoło:
       - Wybaczysz mi, bo cię kocham.
       Czemu ja jestem tak uległa? Już wiem: dlatego, że ten pajac jest taki czuły, taki szlachetny i dlatego, że kocha mnie, mimo że jestem jego naturalnym wrogiem.
       Wzięłam głębszy wdech i jęknęłam.
       - Chyba jestem dla ciebie za bardzo pobłażliwa.
       Na moje słowa nie usłyszałam żadnej reakcji, tylko poczułam, jak Rafael obraca mnie w swoją stronę. Podniósł mi głowę tak, bym mogła na niego spojrzeć i uśmiechając się zadziornie, stwierdził:
       - Wiesz, że cię kocham.
       Po tych słowach zbliżył swoje usta do moich, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
       - Co ty na to, żeby popływać? - zapytał, gdy oderwaliśmy się od siebie.
       - Co, teraz?
       On tylko pokiwał i posłał mi łobuzerski uśmiech.
       - W sumie i tak jestem już cała mokra, więc czemu nie!
       Zdjęłam płaszcz i rzuciłam na brzeg.
       Rafael ujął moją dłoń i razem popłynęliśmy dalej.
       - Wiesz, co by ludzie powiedzieli, gdyby nas teraz zobaczyli? - zapytałam z poważną miną, gdy byliśmy już na samym środku.
       Chłopak podpłynął do mnie, po czym namiętnie mnie pocałował i szczerząc swoje zęby, powiedział:
       - Że cię kocham.
       - Nie, że jesteśmy wariatami - odpowiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, po czym spytał:
       - A to niby dlaczego?
       Westchnęłam i zrobiłam minę nauczyciela karcącego dziecko, które nie rozumie najprostszych rzeczy.
       - Kto normalny pływa w rzece przy zaledwie siedmiu stopniach Celsjusza? - zapytałam.
       - Wilkołak i wampirzyca - zarechotał, po czym dał nura pod wodę.
       Nie wynurzał się przez długą chwilę, więc zaczęłam się nieco martwić i krzyczeć, by sobie ze mnie nie żartował i mi się pokazał. Nagle poczułam, że coś lub ktoś łapie mnie za kostkę i wciąga w odmęty. Mój wzrok działał pod wodą nieco gorzej, ale i tak widziałam wszystko bardzo wyraźnie.
       Rzeka była bardzo czysta, więc pływały w niej najróżniejsze ryby i inne wodne stworzenia. Gdyby nie to, że byłam ciągnięta przez nieznajomą moc, mogłabym się tym widokiem zachwycić. Po minucie szamotaniny moja noga została oswobodzona, a tuż przede mną ukazał się szczerzący się wilkołak. Zrobiłam naburmuszoną minę i nawet na niego nie patrząc, zaczęłam wypływać. Jednak zanim to zrobiłam, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął, po czym pocałował. Po chwili założyłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w talii. Pewnie robilibyśmy to dłużej, gdyby nie fakt, że zaczynało nam już brakować powietrza.
       Gdy już oderwaliśmy się od siebie, Rafael wziął moją dłoń i wypłynęliśmy, śmiejąc się i szybko oddychając, by uzupełnić braki tlenu w płucach.
       - Wiesz, jesteś naprawdę stuknięty - stwierdziłam, lustrując go rozbawionym spojrzeniem.
       - Tak, jestem stuknięty, ale to przez miłość - odpowiedział wesoło, po czym podpłynął i ujmując moją twarz w dłonie, lekko mnie pocałował. - Może już jednak wyjdziemy? - spytał po chwili.
       Pokiwałam głową, potwierdzając jego słowa i zaczęłam płynąć.
       Po minucie wyszłam na brzeg i lekko zdyszana położyłam się na trawie, zamykając oczy i zakrywając je ręką. Zaraz potem poczułam, że Rafael kładzie się koło mnie. Leżałam tak kilka minut, aż w końcu obróciłam się na prawy bok i podpierając się łokciem, dokładnie mu się przyjrzałam. Leżał z zamkniętymi oczami, rękę trzymając pod głową. Od razu zauważyłam, że nie był w formie - jego cera nie miała już swojego zdrowego koloru, była prawie tak samo blada jak moja, pod oczami zaś mogłam zauważyć lekkie sińce. Z kolei dzięki mojemu wyczulonemu słuchowi mogłam usłyszeć, że jego serce bije zdecydowanie za szybko.
       Jednym ruchem dłoni zdjęłam mu opadające na oczy włosy i spytałam z troską:
       - I jak się czujesz?
       Chłopak, nie otwierając oczu, z nikłym uśmiechem stwierdził:
       - Jak zwykle przed pełnią.
       „Że też musi tak cierpieć co miesiąc”, zasmuciłam się.
       Rafael kiedyś opowiadał mi o tym, jak wygląda pierwsza przemiana wilków. Ciarki mnie przechodziły, gdy opisywał, jak się wtedy czuł. Nie wyobrażam sobie, że coś takiego może przeżywać jego siostra. Całe szczęście, że już następne przemiany przechodzi się lżej. Niespodziewanie z moich myśli wytrącił mnie jego delikatny głos.
       - Już ty się tak nie martw, zdążyłem się przyzwyczaić.
       Westchnęłam i mruknęłam:
       - Jak w ogóle można do czegoś takiego przywyknąć?
       On tylko zachichotał.
       - Normalnie!
       No i jak ja mam go nie kochać? Zawsze stara się mnie pocieszyć - nawet kiedy to on sam tego potrzebuje.
       Wzięłam głębszy wdech i spytałam:
       - A co z Laurą?
       Mina Rafaela nieco spoważniała. Chłopak otworzył oczy, po czym westchnął:
       - Jeszcze ma czas. Ja swoją pierwszą przemianę przeszedłem dwa lata temu.
       - Czyli, jeśli dobrze liczę, zostały jej jakieś dwa lata.
       Młodzieniec nic nie odpowiedział, pocałował mnie tylko i rzekł:
       - Nie przejmuj się tak. Skoro innym się udało, to jej też się uda. Zwłaszcza, że ma mnie i tatę.
       Po chwili powrócił do poprzedniej pozycji i patrząc w korony drzew, powiedział:
       - Na pewno ją polubisz. Ona zresztą ciebie też.
       Strasznie zależało mi na tym, by jego siostra mnie zaakceptowała. A co do tego, że ją polubię, to byłam tego pewna.
       Wzięłam głośny wdech i mruknęłam:
       - Miejmy nadzieję. A mówiłeś jej już, że twoja dziewczyna to wampirzyca?
       - Tak, wie już o tym - rzucił z nietęgą miną.
       - Czyli nie była zadowolona?
       Chłopak westchnął i uśmiechając się lekko, odpowiedział:
       - Była po prostu zaskoczona, ale gdy cię pozna, na pewno cię pokocha. - Po chwili, nieco się wahając, dodał - Jutro pełnia, więc raczej to niemożliwe, ale gdybyś chciała, to za trzy dni mógłbym cię przedstawić tacie i Laurze. Co ty na to?
       „Już za trzy dni…”, pomyślałam lekko wystraszona. Niby chciałabym mieć to z głowy, ale nie wyobrażałam sobie tej sytuacji.
       Po krótkiej chwili przemyślenia tej propozycji odpowiedziałam:
       - Dobrze, ale tylko, jeśli pójdziemy tam ode mnie.
       Chłopak gwałtownie się podniósł i spojrzał na mnie zdziwiony, po czym zapytał:
       - To ty powiedziałaś o mnie swojemu ojcu?
       Pokiwałam przecząco głową i odpowiedziałam smutno:
       - Nie, jeszcze nie, ale powiem mu.
       - Skoro tak, to dobrze. Mam tylko nadzieję, że na mój widok nie rzuci we mnie jakąś kulą lodu czy czymś w tym rodzaju.
       Na jego słowa zachichotałam i odpowiedziałam:
       - Co najwyżej sprowadziłby tornado lub ciskał piorunami.
       - To on panuje nad wiatrem i piorunami?
       Pokiwałam głową, po czym zapytałam z chytrym uśmieszkiem:
       - To co, nadal nie rezygnujesz?
       Chłopak tylko przełożył ręce w taki sposób, że patrzył na mnie z góry, po czym pocałował i szepnął mi do ucha:
       - Nigdy w życiu.
***
       Weszłam do domu najostrożniej jak się dało - mój wygląd bynajmniej nie nadawał się do pokazania się Tomowi. Gdy wchodziłam już po schodach, usłyszałam zmartwiony głos taty, a potem zestresowany mamy.
       - Musimy tam iść, w końcu to rodzina z Rady.
       - Myślisz, że to dobry pomysł?
       Zapominając o tym, w jakim stanie się znajdowałam, weszłam do salonu i zapytałam:
       - Ale kto? I dokąd idziecie?
       Tom spojrzał na mnie i zdziwiony rzekł:
       - Może najpierw powiedz, co się stało, że jesteś przemoczona do suchej nitki?
       - Byłam na polowaniu i wpadłam do rzeki - skłamałam, po czym jęknęłam sfrustrowana - To teraz może powiecie mi, co się stało?
       Mama podała mi jakąś kopertę i rzuciła:
       - Sama sobacz.
       Przyjrzałam się śnieżnobiałej kopercie ozdobionej namalowanymi złotą farbą liśćmi i kwiatami wiśni. Pośrodku wypisane były moje imię i nazwisko. Otworzyłam ją i wyciągnęłam jakąś białą kartkę, która była ozdobiona w podobny sposób jak koperta, po czym przeczytałam:
               
       Serdecznie zapraszam Elizabeth Collins na bal w mojej rezydencji, który odbędzie się 22 listopada bieżącego roku.
       Mam szczerą nadzieję, iż przyjmiesz zaproszenie. Z radością Cię poznam.
Kage Hiou

       - Kim jest Kage Hiou?
       - To jeden z członków Starożytnej Rady. Ma do załatwienia w Anglii jakąś pilną sprawę, więc zatrzyma się na kilka dni w jednej ze swoich rezydencji. Najwyraźniej podczas swojego pobytu organizuje bal, na który musimy iść…
***
       Stałam na balkonie, przyglądałam się gwiazdom i rozmyślałam nad tym, co oznacza zaproszenie od niejakiego Hiou-sama. Babcia kiedyś mi mówiła, że ten ród pochodzi z Japonii - pewnie dlatego na kopercie i zaproszeniu były motywy wiśni.
       Nagle usłyszałam, że mama wchodzi do mojego pokoju.
       - Co o tym myślisz? - rzuciłam, gdy miałam już pewność, że otworzyła drzwi balkonowe.
       - Nie mam dobrych wspomnień co do tego rodu, ale jakoś damy radę - odpowiedziała pogodnie, po czym dodała cicho - Umówiłam się z Tomem na polowanie za trzy dni, więc wtedy mu powiemy.
       Oparłam się o balkon, zamknęłam oczy i mruknęłam:
       - Za trzy dni poznam rodzinę Rafaela.
       Dzisiejszy wieczór uświadomił mi, jak bardzo chwila szczęścia jest ulotna. Jeszcze kilka godzin temu pływałam razem z ukochanym w rzece i miło spędzałam czas, a teraz mam przed sobą wyzwania w postaci powiedzenia ojcu prawdy, stawienia czoła rodzinie wilkołaków i balu u członka Rady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz