Rozdział IIIa

Wicher wspomnień
       Drobna dziewczynka z lekko falowanymi blond włosami i szmaragdowymi oczami próbowała wejść na łóżko ze szkarłatnym baldachimem, na którym leżała jej mama z nowonarodzonym dzieckiem. Ojciec dziecka, widząc starania córki, zaśmiał się, po czym wziął ją na ręce i posadził na miękkiej, jedwabnej pościeli. Blondwłosa piękność uśmiechnęła się do małej wampirzycy i odsłaniając zawiniątko, które trzymała w ramionach, powiedziała łagodnym głosem:
       - Ashley, to twój braciszek, Tom.
       Mała wampirzyca zerknęła na niemowlę, które smacznie spało i przez kilka minut nie odrywała od niego wzroku. W końcu spojrzała na matkę i pisnęła radośnie:
       - Jest taki słodki!
       Na jej piskliwy głosik malec otworzył zielone ślepka i kilkakrotnie nimi zamrugał, po czym ziewnął i przeniósł wzrok z matki na siostrę, która przyglądała mu się z zachwytem w oczach. Niespodziewanie niemowlę uśmiechnęło się, po czym znowu zasnęło. Blondwłosa wampirzyca spojrzała na córkę i wesoło stwierdziła:
       - Widocznie twój braciszek już cię polubił.
       Ashley klasnęła w dłonie i pogłaskała chłopca po główce.
***
       - Elizabeth, jak się miewa nasz królewicz? - spytał szeptem przystojny, piwnooki mężczyzna, wchodząc do dużego pomieszczenia pogrążonego w półmroku. Kobieta siedząca obok kołyski z niemowlęciem uśmiechnęła się nieznacznie i odpowiedziała ciepłym głosem:
       - Właśnie zasnął. A co z Ashley?
       Szatyn po sekundzie znalazł się przy żonie i całując ją w czoło, wyszeptał:
       - Bawi się z Margaret.
       Elizabeth odwróciła twarz w stronę ukochanego i uśmiechając się promiennie, stwierdziła:
       - Ta dziewczyna to dar niebios - rzekła, jednak po chwili posmutniała i westchnęła posępnie -Szkoda tylko, że aby się z nami spotkać, musiała zostać przez kogoś skrzywdzona.
       Po tych słowach mężczyzna przypomniał sobie jedno z polowań kilka lat wcześniej.
       On i Elizabeth wiele lat temu podjęli decyzję, że ograniczą się wyłącznie do krwi zwierząt (takie zachowanie było bardzo rzadkie, większość wampirów żywi się krwią ludzi, wymazując im pamięć bądź pozbawiając ich życia). Podczas jednego z polowań niespodziewanie wyczuli krew człowieka. Nie zrobiłoby to na nich jakiegoś większego wrażenia (w końcu jakiś człowiek mógł najzwyczajniej w świecie zranić się, chodząc po lesie), gdyby nie fakt, że oprócz krwi ludzkiej, dało się wyczuć odrobinę wampirzej. Gdy po kilkunastu sekundach znaleźli się na miejscu, skąd unosił się zapach, ich oczom ukazał się straszny widok. Na ziemi leżała skulona młoda, rudowłosa dziewczyna z raną na szyi, buzią umorusaną krwią i nieobecnym wyrazem oczu. Blondynka podeszła do dziewczyny i dokładnie się jej przyjrzała. Wyglądała na mniej więcej dziewiętnaście lat, a sądząc po ubiorze, była bardzo skromną osobą. Gdy kobieta przyglądała się coraz bardziej blednącej twarzy nastolatki, jej serce przeszyła fala smutku i żalu z powodu tego, co się z nią działo. Nie minęło dużo czasu, gdy niespodziewanie nieznajoma zapytała, dlaczego tak bardzo boli ją całe ciało. Jej głos był tak cichy i przepełniony cierpieniem, że zarówno Nathan, jak i Elizabeth chcieli dorwać wampira, który zrobił to dziewczynie. Spokojnie wytłumaczyli jej, jaka jest jej sytuacja i zostali z nią, aż nie doszła do siebie po tych wszystkich rewelacjach. Potem zaprowadzili ją do swojego domu i po opatrzeniu rany na szyi i kilku innych drobnych ranek próbowali dowiedzieć się czegoś o niej i o tym, co się stało. Wkrótce Nathan z żoną dowiedzieli się, że rudowłosa ma na imię Margaret, ma dziewiętnaście lat i przyjechała tu na wycieczkę ze swoją przyjaciółką. Gdy szła tuż za nią, niespodziewanie poczuła tępy ból w okolicach szyi, a czyjaś ręka zasłoniła jej usta tak, aby nie mogła krzyczeć. W pewnym momencie straciła przytomność, a gdy się ocknęła, była w zupełnie innej części lasu, a jej ciało, od czubka palców u nóg aż do samej głowy, przeszywał przerażający ból. Margaret nie miała pojęcia, ile czasu upłynęło, zanim się obudziła i jak długo leżała samotnie w ściółce leśnej, nim oni ją znaleźli. Małżeństwo, gdy dowiedziało się, że nastolatka rozpoczęła niedawno studia i w związku z tym mieszka sama w wynajmowanym przez jej rodziców mieszkaniu, zaproponowało, aby na jakiś czas zamieszkała z nimi. Dzięki temu będą mogli nad nią czuwać w tych pierwszych miesiącach po przemianie, które są dla nowego wampira najtrudniejsze.
       Tak zaczęła się znajomość Nathaniela i Elizabeth Collins z Margaret Thomas. Dziewczyna została z nimi przez kilka miesięcy, podczas których zarówno Nathan, jak i jego żona pokochali młodą wampirzycę jak córkę. Margaret przeszła na zwierzęcą dietę, choć na początku miała z tym drobne problemy. Jednak dzięki przezwyciężeniu ich mogła normalnie funkcjonować w społeczeństwie ludzi.
       Te wszystkie wspomnienia powróciły do niego niczym wicher. Usiadł obok Elizabeth, po czym spojrzał na nią i powiedział ciepłym tonem:
       - Masz rację, ale my już nie zmienimy przeszłości.
       Blondynka pokiwała głową, po czym zachichotała i opowiedziała ukochanemu o tym, że Margaret najwyraźniej jest w kimś zakochana. Szatyn przyjął tę wiadomość z entuzjazmem, ponieważ od dawna martwił się tym, że jego podopieczna jest sama. Niespodziewanie zielonooka wampirzyca zmieniła temat i spoglądając na drzemiącego chłopca, stwierdziła smutno:
       - Nasz syn może wychowywać się z nami i zawsze będzie mógł liczyć na naszą pomoc, ale nie wszystkie dzieci mają takie szczęście, chciałabym… może… - urwała na moment, spuszczając wzrok na ziemię, po czym dokończyła cichym głosem - Moglibyśmy stworzyć ośrodek, w którym takie dzieci znajdą opiekę.
       Nathan spojrzał na nią lekko zaskoczony, po czym, zastanowiwszy się nad słowami blondynki, stwierdził, całując ją w czoło:
       - Jesteś aniołem. Skoro ci na tym zależy, to stworzymy takie miejsce.
       Tak jak obiecał Nathaniel, kilka lat później powstał sierociniec „Świętej Marii Magdaleny” finansowany prze rodzinę Collins. Nikt wówczas o tym nie wiedział, ale ten budynek miał w przyszłości odmienić życie wielu osób.
       Czas mijał nieubłaganie. Tom wyrósł na słodkiego i wesołego chłopca wyglądającego na sześć czy siedem lat. Po ojcu odziedziczył proste, ciemnobrązowe włosy, a po matce duże, szmaragdowe oczy. Był zapatrzony w swoją starszą siostrę, którą nazywał Ley. Każdy, kto zobaczyłby Ashley, powiedziałby, że jest czternastolatką, co było dużą pomyłką.

       Tom wbiegł do pokoju siostry, która właśnie coś czytała i wskoczył jej na kolana. Dziewczyna ubrana była w zwiewną, jasnofioletową sukienkę aż do ziemi, a spięte z przodu dwiema wsuwkami blond loki sprawiały, że mogłaby być brana za jakiegoś anioła. Pogłaskała chłopca po głowie, po czym zapytała melodyjnym głosem:
       - Coś się stało, braciszku?
       Chłopiec intensywnie jej się przyglądał, po czym z poważną miną zapytał:
       - Ley, zapomniałaś? Ty naprawdę zapomniałaś?!
       Dziewczyna zasłoniła sobie usta dłonią, po czym zachichotała.
       - Tommy, oczywiście, że nie zapomniałam.
       Postawiła brata na drewnianej podłodze, po czym czochrając go po czuprynie, spytała wesoło:
       - Jak mogłabym zapomnieć o urodzinach mojego małego braciszka?
       Dziecku momentalnie zaświeciły się oczy.
       - Więc masz coś dla mnie? - zapiszczał.
       Blondynka podeszła do niewielkiego biurka, po czym wyjęła z niego małą paczuszkę i podała ją bratu, ściskając go i życząc mu wszystkiego najlepszego.
       Tom otworzył opakowanie, w którym był pięknie oprawiony notatnik, po czym spojrzał zaskoczony na dziewczynę, która uśmiechając się łagodnie, szepnęła mu do ucha:
       - Tom, my, wampiry, żyjemy bardzo długo, więc możesz zapomnieć o jakimś ważnym wydarzeniu. Więc wspomnienia, które będziesz mógł zapisywać w tym pamiętniku, zabiorą cię z powrotem w przeszłość. Niczym wicher.
       „Jej, ale mam mądrą siostrę, pierwsze, co zrobię, to napiszę o niej ”, pomyślał wampir, po czym uściskał ją mocno i ucałował w policzek. Zarówno Ashley, jaki i jej brat nie wiedzieli, że to są jedne z ostatnich tak beztroskich urodzin w ich życiu.
       Zgromadzenie Starszych wraz z rodziną królewską postanowiło wypowiedzieć wojnę Starożytnej Radzie i Wyroczni. Każdy wampir musiał strzec się w czasie pełni. To właśnie w tę szczególną noc, gdy księżyc świeci w całej swojej okazałości, wilkołaki ukazują swoje drugie oblicze i pełnię swojej siły.
       Wojna trwała wiele lat. Rodzina Collins, mimo iż należała do arystokracji, nie chciała mieszać się w tę bezsensowną walkę, która przynosiła zniszczenie obu rasom.
       Jednak nie uchroniło ich to przed jej zasięgiem.
***
       Służąca podawała właśnie jaśminowy płaszcz młodej kobiecie o nieskazitelnej cerze i długich, blond lokach, gdy w pomieszczeniu zjawił się przystojny chłopak ubrany w ciemne spodnie i granatową koszulę. Nieco zaskoczonym głosem zapytał:
       - Ley, wychodzisz?
       Dziewczyna obróciła się w jego stronę, po czym uśmiechając się łagodnie, odpowiedziała:
       - Tak.
       Wampir oparł się o ścianę, po czym powiedział nieco smutnym i zatroskanym głosem:
       - Proszę cię, uważaj na siebie. Martwi mnie ta długa wojna. Nie chcę, aby coś ci się stało.
       Blondynka podeszła do niego i obejmując go, szepnęła:
       - Nic się nie martw, braciszku. Zapewniam cię, że wrócę cała i zdrowa.
       Po tych słowach puściła go, uśmiechnęła się łagodnie i wyszła.
       Niestety, jej słowa się nie sprawdziły.

       Tom miał złe przeczucia już od dwóch godzin, czekał na siostrę z pełnym lęku sercem. Niespodziewanie ją wyczuł i szybko podbiegł do drzwi, by ją przywitać. Jednak po otwarciu ujrzał widok, który starł z jego twarzy szeroki uśmiech. Ubranie Ashley było potargane, a ona sama ledwie trzymała się na nogach i ciężko oddychała. Dziewczyna bezwiednie opadła bratu na ramię. Chłopak był tak przerażony, że przez pierwsze dwie czy trzy sekundy nic nie zrobił, trzymał ją tylko i patrzył przed siebie. Jednak gdy tylko się opamiętał, wziął cierpiącą kobietę na ręce i zaniósł do salonu, gdzie najdelikatniej jak tylko umiał położył ją na sofę.
       Nieco zachrypniętym z przerażenia głosem krzyknął:
       - Mamo! Tato!
       Zamiast nich w pomieszczeniu zjawiła się pokojówka, która, gdy tylko zobaczyła leżącą blondynkę, zasłoniła usta i wyszeptała:
       - Paniczu Tom, co jest z panienką Ashley?
       Tom nawet na nią nie spojrzał, tylko warknął:
       - Nie mam pojęcia! Może byś się ruszyła i zawołała moich rodziców?!
       Wampirzyca jakby oprzytomniała i szybko wbiegła na górę. Tom złapał siostrę za rękę, po czym zapytał ze łzami w oczach:
       - Ley, co się stało?
       Dziewczyna, na wpół przytomna, szepnęła cienkim głosem, co chwilę dławiąc się powietrzem:
       - Tom, ja… To nie była wina… Wilkołaki…
       „Wilkołaki? My przecież nie mieszamy się w to całe ich bagno”, pomyślał, głaszcząc dziewczynę po głowie. Ni stąd, ni zowąd, na ramieniu Ashley pojawiła się szrama jakby po oparzeniu. Dziewczyna wrzasnęła z bólu. Młodzieniec już kompletnie się nie kontrolował, po prostu płakał jak małe dziecko, klęcząc obok cierpiącej siostry i szepcząc jej imię. Wiedział, co oznacza ta rana. Tylko astag1 zmieszany z krwią wilków daje u wampirów taką reakcję, któryś z tych potworów musiał po prostu jej to wstrzyknąć. Oznaczało to, że dla wampirzycy nie ma ratunku.
***
       Tom siedział na parapecie okna i zapisywał coś w swoim notatniku. Zamknął oczy i przez chwilę nad czymś się zastanawiał, po czym uniósł powieki i setny raz przeczytał:
       Siostra powiedziała, że spisane w tym dzienniku wspomnienia pomogą mi cofnąć się w czasie. Jednak już nie jestem dzieckiem, więc wiem, że chociaż bardzo bym chciał, jakieś zapisane strony nie sprawią, że znów ją spotkam.
       To ja otworzyłem drzwi, gdy wróciła do domu. Jeszcze nigdy nie widziałem kogoś tak bladego i osłabionego. Ley ledwie trzymała się na nogach! Nigdy nie zapomnę tego przerażenia… To chyba wtedy po raz pierwszy nie mogłem się opanować. Bez powodu zaatakował ją WILKOŁAK. Moja rodzina nie wtrącała się w tę idiotyczną wojnę, więc dlaczego, do cholery, oni ją skrzywdzili?! Jak dotąd nie uważałem ich za swoich wrogów, ale dziś to się ZMIENIŁO. Niech piekło pochłonie całe to przeklęte Zgromadzenie i rodzinę królewską! Nigdy nie pozbędę się widoku mojej siostrzyczki powoli palącej się od środka. Jeszcze nigdy nie słyszałem, by ktoś mógł krzyczeć w tak przerażający sposób. Widziałem, jak na jej ciele powoli pojawiają się paskudne pręgi. Już lepiej byłoby dla niej, żeby te bydlaki wbiły jej coś w serce. Nic nie zostało po mojej Ley, a to wszystko wina wilkołaków... Nienawidzę ich, jeżeli Bóg da, to któregoś dnia POMSZCZĘ JĄ!
22 października
       Na stronę pamiętnika spadła jedna jego łza.
       „Wojna się skończyła… To zabawne, Ley, że zaledwie tydzień po twojej śmierci rodzina królewska i Wyrocznia doszły wreszcie do porozumienia”, przeszło mu przez myśl, po czym z hukiem zamknął gruby notatnik.
       Niespodziewanie usłyszał pukanie do drzwi. Po niedługiej chwili nieco znudzonym głosem poprosił osobę z drugiej strony o wejście. Do pomieszczenia weszła młoda kobieta ubrana w długą, błękitną sukienkę z czarną przepaską pod biustem. Chłopak na jej widok przymknął oczy, po czym zapytał obojętnym tonem:
       - O co chodzi, mamo?
       Elizabeth popatrzyła ze smutkiem na syna, po czym westchnęła i delikatnym głosem powiedziała:
       - Martwię się o ciebie. Od śmierci Ashley nic, tylko siedzisz w pokoju i coś tam piszesz albo godzinami chodzisz po ogrodzie…
       Tom spojrzał na nią zdziwiony i uspokajającym tonem odpowiedział:
       - Mamo, nie martw się. Lubię swój pokój i spacerowanie po ogrodzie.
       Wampirzyca, nieco zdenerwowana, odpowiedziała:
       - Dobrze, ale nie możesz tego robić całe życie. Musisz się z kimś spotykać. Twoja siostra na pewno nie chciałby, abyś stał się jakimś pustelnikiem. - Zamilkła na chwilę, po czym pełnym żalu i cierpienia głosem powiedziała - Ja przecież też kochałam Ashley, była moją jedyną córką, ale nie chcę patrzeć, jak mój syn z powodu jej odejścia zamyka się w sobie i izoluje się od świata. - Przerwała na moment, by móc spojrzeć mu w oczy i dokończyła - Obiecaj mi, że jakoś się z tego otrząśniesz, bo ja też potrzebuję twojego wsparcia, a czuję się tak, jakbym straciła dwoje dzieci.
       Kiedy to powiedziała, po jej policzkach popłynęły łzy.
       „Ale jestem samolubny, cały czas myślałem tylko i wyłącznie o sobie i nie wpadłem na to, że moi rodzice też potrzebują mojego pocieszenia. Nie zawiodę ich! Choćbym miał grać całą wieczność, będę ich oparciem”, przyrzekł sobie młodzieniec, po czym objął lekko zapłakaną blondynkę i wyszeptał:
       - Mamo, wybacz mi. Byłem zapatrzony w siebie… Obiecuję, że będę pomagał tobie i tacie.
       Kobieta mocniej przytuliła się do syna i zaczęła szlochać na całego.
       Natomiast niedaleko miejsca, gdzie mieszkali, wzięła swój pierwszy wdech dziewczynka, która w przyszłości miała zmienić dotychczasowe życie nie tylko Toma, ale i jego rodziny.
***
       - Paniczu Tom, pańska matka prosi, aby panicz odwiedził sierociniec „Świętej Marii Magdaleny” i sprawdził, czy wszystko jest w porządku - zwrócił się wampir w średnim wieku do przystojnego chłopaka ubranego w jasne dżinsy i ciemnoniebieską koszulę.
       Tom wypił łyk herbaty, po czym odpowiedział znudzonym głosem:
       - Dziękuję, Claude, przekaż mamie, że zrobię to za jakąś godzinę.
       Po tych słowach mężczyzna oddalił się, a młodzieniec zamknął oczy, wsłuchał się w śpiew ptaków i upajał zapachem kwiatów. Wkrótce jednak wyszedł z ogrodu, by móc przygotować się do wizyty w ośrodku.
       Po niespełna półgodzinie jazdy Tom znalazł się przed bramą budynku. Była to bardzo duża budowla o pięknych, ceglanych ścianach w odcieniu przyjemniej oku czerwieni. Za nią znajdował się duży plac zabaw, na którym dzieci mieszkające tutaj mogły się wyszaleć.
       Wampir wyszedł z luksusowego samochodu i skierował się w stronę sierocińca. Drzwi otworzyła mu sympatycznie wyglądająca starsza kobieta, która lekko zachrypniętym głosem zapytała:
       - Słucham, czego pan sobie życzy?
       Tom uśmiechnął się lekko, po czym uprzejmym głosem odpowiedział:
       - Chciałbym widzieć się z panem dyrektorem. Nazywam się Tom Collins.
       Kobieta przyglądała mu się przez chwilę, po czym stwierdziła wesoło:
       - Aa, to pan Collins, proszę mi wybaczyć! Oczywiście, już prowadzę do dyrektora.
       Po tych słowach wpuściła szatyna do środka, po czym zaczęła go prowadzić licznymi korytarzami, po których biegały dzieci. Tom zupełnie nie zwracał na nie uwagi, w końcu co go interesują jakieś ludzkie maluchy. Nigdy nie żywił się krwią ludzi, pił tylko zwierzęcą, więc jakoś specjalnie nie zastanawiał się na tymi słabymi istotami.
       Gdy dotarli do gabinetu dyrektora całej tej placówki, kobieta zapukała do dość dużych, sosnowych drzwi. Po niedługiej chwili otworzył je wyglądający na około czterdzieści pięć lat niski, dość tęgi mężczyzna z okularami na nosie. Tom wyciągnął ku niemu rękę, po czym przywitał się spokojnym, uprzejmym głosem:
       - Tom Collins. Przybyłem sprawdzić, czy wszystko u państwa w porządku.
       Mężczyzna odwzajemnił gest i przedstawił się jako Max Lowe. Zaraz po tym zaprosił go do środka.
       Miejsce pracy Maxa było bardzo uporządkowane i dało się zauważyć w nim osobisty akcent - kilka rodzinnych zdęć wiszących na jasnobeżowych ścianach. Oprócz biurka w pomieszczeniu znajdowała się duża szafa na dokumenty i mała sofa zaraz przy wejściu.
       Tom usiadł na czarnym fotelu, a dyrektor z drugiej strony biurka. Mężczyzna pokazywał mu różne dokumenty, rachunki i tego typu rzeczy. W pewnym momencie młodzieniec wyczuł tak cudowną woń, że był pewien, że to krew jakiegoś człowieka. Nie wiedział czemu, ale coś kazało mu iść w jego kierunku - i bynajmniej nie to, że chciał się pożywić. Przez te wszystkie lata nauczył się samokontroli.
       Nieobecnym głosem zwrócił się do dyrektora:
       - Proszę mi wybaczyć, ale muszę na chwilę wyjść.
       Mężczyzna spojrzał na niego nieco zaskoczony, ale nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ Tom już wyszedł.
       Szedł prowadzony przez swoje zmysły, które w końcu doprowadziły go na tyły sierocińca. Gdy zobaczył źródło tego cudownego aromatu, zachciało mu się śmiać.
       Mała dziewczynka o lekko kręconych, orzechowych włosach ubrana w granatową sukienkę i biały fartuszek, z całych sił waliła nogą w drzewo. Widocznie musiała z niego spaść, bo wampir dostrzegł niewielkie krwawiące rany na jej buzi, rękach i nogach. Chwilę przyglądał się tej scenie - dopóki dziewczynka sfrustrowana nie usiadła i nie zaczęła patrzeć w górę. Wtedy podszedł do niej i wyciągając do niej rękę, spytał rozbawionym tonem:
       - Co ci zrobiło to biedne drzewo, że tak je maltretujesz?
       Pięciolatka spojrzała na chłopaka wielkimi, bursztynowymi oczami, po czym podała mu dłoń i odpowiedziała oburzonym tonem, co z jej seplenieniem dawało komiczny efekt:
       - To niedoble drzewo cały cas mnie zrzuca!
       Po tych słowach Tom pomógł jej wstać, po czym kucnął tak, aby się z nią zrównać i zapytał:
       - Jak masz na imię?
       Dziewczynka dziecięcym głosem odpowiedziała:
       - Vanessa, plose pana.
       „Skoro już ją znalazłem, mogę przecież jej pomóc”, pomyślał, samemu do końca nie rozumiejąc, czemu właściwie chce to zrobić.
       - Bardzo ładne imię. Ja jestem Tom - przedstawił się, uśmiechając się do dziewczynki, po czym zapytał szczerze zaciekawiony - A tak właściwie, to dlaczego chciałaś wejść na to drzewo?
       Vanessa spuściła wzrok, po czym smutnym głosem odpowiedziała:
       - Bo pani Claudia powiedziała, że tatuś i mamusia posli do nieba, więc pomyślałam, że jak wejdę na samą góle, to ich zobaczę.
       Niespodziewanie w jej jasnobrązowych oczkach pojawiły się łzy. Skończyła mówić już chlipiąc.
       - A…ale… nie… mo...gę… wejść
       Na początku Tom nie bardzo wiedział, co zrobić. Był nieco zakłopotany i lekko zawstydzony, jednak po krótkiej chwili uczynił to, co wielokrotnie robiła w dzieciństwie jego siostra, gdy było mu smutno i źle. Podniósł małą, po czym mocno ją przytulił, starając się zignorować jej cudowny zapach i głaszcząc po głowie, szeptał uspokajającym i kojącym tonem:
       - Ciii, maleńka, nie płacz… Ciii, już dobrze…
       Dziecko wtuliło się w wampira i przez pewien czas płakało, dając upust długo skrywanym emocjom. Gdy dziewczynka przestała szlochać, brunet delikatnym i pełnym sympatii głosem zapytał:
       - Już lepiej?
       Szatynka pokiwała główką, po czym wychyliła twarzyczkę z jego koszuli i spoglądając na niego, powiedziała cicho:
       - Pseplasam, już nie będę płakać.
       Tom postawił ją na ziemię, po czym poczochrał po głowie i stwierdził:
       - Twoi rodzice byliby z ciebie dumni, że jesteś tak dzielna. A teraz może zaprowadzę cię do pielęgniarki. Jesteś trochę poobijana.
       Dziewczynka obejrzała swoje łokcie i kolana i odpowiedziała wesoło:
       - Lety, a ja nawet nie zauważyłam!
       „Myślałem, że ludzie są bardzo wrażliwi na ból, szczególnie dzieci”, zdziwił się. Westchnął tylko, po czym wziął dziewczynkę na ręce i zaczął iść w kierunku budynku.
       Gdy Tomowi udało się wreszcie znaleźć gabinet lekarski, zapukał do drzwi, w których po sekundzie ujrzał młodą, dość ładną kobietę z prostymi, krótkimi, ciemnobrązowymi włosami, która na widok Vanessy zapytała nieco rozbawiona:
       - No i co sobie znowu zrobiłaś, maleńka?
       Tom, stawiając małą na podłodze, odpowiedział:
       - Spadła z drzewa.
       Pielęgniarka spojrzała na chłopaka i zaniemówiła z wrażenia, jednak szybko się opanowała i nieco drżącym głosem powiedziała:
       - Aa… Dziękuję panu, że pan ją tu przyprowadził.
       Tom tylko uśmiechnął się i odpowiedział:
       - Nie ma za co.
       Mała tupnęła kilka razy stopą, aby przypomnieć o swoim istnieniu. Na ten gest dziewczyna odwróciła wzrok od przystojnego młodzieńca i wesoło zwróciła się do dziecka:
       - Chodź, opatrzymy ci te twoje rany wspinaczkowe.
       Na te słowa dziewczynka dziarskim krokiem podeszła do opiekunki, co niezmiernie zdziwiło Toma (w końcu była bardzo pokaleczona, powinna więc przynajmniej utykać) i odwracając się w jego stronę, z lekkim rumieńcem na okrągłych policzkach, spuszczając na oczy wachlarz długich rzęs, powiedziała:
       - Dziękuję panu za to, że mi pan pomógł i… i za… to później.
       Po tych słowach pielęgniarka zamknęła drzwi, a chłopak stał przez krótką chwilę oniemiały.
***
       - Mari, powiedz, jak się czułaś, będąc człowiekiem? - zapytał po powrocie z sierocińca „Świętej Marii Magdaleny” jedną ze służących, która podawała mu filiżankę herbaty. Dziewczyna spojrzała na wampira z wyrazem ogromnego zaskoczenia i spytała:
       - Ale o co dokładnie paniczowi chodzi?
       Młodzieniec wziął od niej napój i westchnął.
       - Nie wiem, po prostu chcę wiedzieć, jak to jest być taką słabą istotą.
       Pokojówka zamyśliła się na moment, po czym odpowiedziała:
       - Na pewno ludzie nie słyszą tego, co my, a to, jak dokładnie widzimy i w jak ostrych i różnych barwach, nawet im się nie śniło, ale… nie muszą martwić się o tyle rzeczy.
       Tom analizował jej słowa przez chwilę, po czym zamyślony rzucił:
       - Dziękuję, możesz odejść.
       Niespodziewanie do salonu weszli jego rodzice.
       - Od kiedy to interesują cię ludzie? Jakoś nigdy przedtem o nich nie pytałeś.
       Tom wzruszył tylko ramionami i odpowiedział:
       - Poznałem dziś bardzo intrygującą osóbkę.
       Na samo wspomnienie sceny, w której Vanessa kopała w drzewo, zachciało mu się śmiać.
       - Intrygującą osóbkę? Kto to taki? - zapytała Elizabeth.
       Tom opowiedział im o całym zajściu w domu dziecka. Oboje jakoś specjalnie nie widzieli w tej dziewczynce nic specjalnego, jednak bardzo ich cieszyło, że chłopak mówi o niej z takim rozbawieniem i współczuciem, a nawet z pewnym rozczuleniem. W pewnym momencie blondynka przypomniała mu o przyjęciu u rodziny Tourvel, które miało odbyć się nazajutrz. Od kiedy Tom przyrzekł sobie, że będzie wspierał rodziców, chodził na różne bale czy inne tego typu imprezy, choć nie znosił tego robić. Dla rodziców musiał jednak grać.
***
       Przystojny chłopak ubrany w czarne spodnie i czerwoną koszulę, na którą miał włożoną czarną kamizelkę, stał oparty o ścianę i o czymś rozmyślał, gdy podeszła do niego młoda, wyglądająca na około siedemnaście lat wampirzyca i zaprosiła go do tańca. Młodzieniec skrzywił się w duchu, jednak przyjął jej propozycję.
       Tom, gdy zjawiał się na przyjęciach, był rozchwytywany przez wszystkie młode wampirzyce, które koniecznie chciały z nim zatańczyć. On jednak nie lubił ich płytkości i tego, że podoba im się w nim tylko jego atrakcyjny wygląd. Z tego też powodu nie znalazł nikogo, z kim mógłby się związać.
       Na balu spotkał jednak osobę, dzięki której był on nieco mniej nudny i uciążliwy. Była to Margaret - wampirzyca, która bardzo często się nim zajmowała, gdy był mały. Związała się z pewnym arystokratą o imieniu Daniel i miała teraz kilkuletnią córkę - Rebeccę. Ponadto poznał też sporo młodszego brata wampira, który wydał mu się naprawdę sympatycznym dzieckiem.
***
       Tom postanowił dowiedzieć się czegoś więcej na temat Vanessy i jej rodziny. Okazało się, że dziewczynka, jadąc z rodzicami samochodem, uległa bardzo poważnemu wypadkowi i tylko ona go przeżyła. Jak ogromnie był zaskoczony, gdy dowiedział się, że jej rodzice zginęli dokładnie tego samego dnia, co jego siostra, tylko parę lat później…
       Po kilku dniach od czasu, gdy zasięgnął tych informacji, postanowił sprawdzić, czy obrażenia po upadku małej już się zagoiły. Od tego momentu starał się możliwie jak najczęściej ją odwiedzać, gdyż ku jego zdziwieniu hart ducha, wesołość i dziecięca słodycz Vanessy poprawiały mu humor i pomagały choć na chwilę zapomnieć o smutkach i troskach. Nim się obejrzał, ta mała istotka skradła mu serce.
       Któregoś razu, gdy Vanessa miała sześć lat, Tom, podjeżdżając pod sierociniec, wyczuł obecność wampira nieczystej krwi. Szedł za jego zapachem, który doprowadził go na plac zabaw, na którym o dziwo nie było nikogo prócz Vanessy. Obcy podchodził spokojnym, miarowym krokiem do szatynki, która huśtała się w najlepsze, zupełnie nieświadoma niebezpieczeństwa. Chłopak czym prędzej podszedł do nieznajomego i mocno chwycił go za nadgarstek. Napastnik gwałtownie obrócił się w jego stronę. Tom, nie czekając na jego reakcję, odezwał się opanowanym, ale groźnym tonem, jednocześnie przeszywając go wzrokiem.
       - Naprawdę niebezpiecznie jest czaić się na małe dziewczynki. Zwłaszcza, jeżeli są pod moją opieką.
       Rudowłosy wampir miał minę wyrażającą wściekłość i żądzę krwi. Już miał mu coś odpowiedzieć, gdy dotarło do niego, że Tom jest arystokratą. Wtedy jego wyraz twarzy zmienił się na pełny lęku, wręcz przerażenia. Z trwogą w oczach jęknął drżącym głosem:
       - A-a-ale ja nie wiedziałem… Bardzo pana przepraszam.
       Tom puścił jego rękę, a następnie gwałtownie chwycił jego szyję, zacisnął na niej palce najmocniej jak umiał i warknął zimnym, pełnym gniewu tonem:
       - Jeżeli jeszcze raz zobaczę cię tu albo w jej pobliżu, to pożałujesz, że nie wbiłem ci kołka w serce.
       Po tych słowach puścił jego szyję, ale drugą ręką przycisnął go do ziemi i zapytał:
       - Zrozumiałeś, imbecylu?
       Przerażony wampir tylko pokiwał głową. Kiedy po kilku sekundach Tom go oswobodził, szybko zaczął uciekać.
       Gdy rudowłosy przybysz zniknął z pola widzenia, Tom krzyknął w stronę bawiącej się dziewczynki, która na dźwięk jego głosu błyskawicznie zeskoczyła z huśtawki i podbiegła do niego, by rzucić mu się w ramiona.
       Tom przytulił Vanessę, głaszcząc ją po długich, orzechowych lokach i dziękując Bogu za to, że cała ta sytuacja skończyła się dobrze i że rozegrała się w błyskawicznym tempie, dzięki czemu dziecko nic nie zauważyło.
       Krótko potem Tom dostał list od samej Wyroczni z rozkazem udania się wraz z paroma wysłannikami ze straży do rodziny królewskiej z nowymi warunkami pokoju.
***
       Tom był wściekły, miał ochotę wygarnąć kilka słów Radzie i Wyroczni za to, że został zmuszony, aby pojechać w miejsce pełne tych kundli. Podróż na Syberię zajęła mu trochę czasu, co jednak wcale mu nie przeszkadzało - w końcu im dłużej jechał, tym dłużej był z dala od znienawidzonych wilków.
       W trakcie jednego z postojów na polowanie spotkał swoją najlepszą przyjaciółkę - Lexi. Była to wampirzyca o bardzo długich włosach barwy jasnego brązu - niektórzy powiedzieliby, że jest to ciemny blond - i oczach łączących w sobie barwę zieleni i bursztynu. Tom spotkał ją na jakimś przyjęciu, jeszcze kiedy żyła Ashley. Od razu zauważył, że różni się ona od typowej arystokratki, co niezmiernie mu się spodobało - dlatego też bardzo się z nią zaprzyjaźnił. Ogromnie ucieszył się na wieść, że będą mogli widywać się częściej, gdyż przeprowadza się do rezydencji całkiem niedaleko miejsca, w którym mieszka Tom.
       Gdy w końcu udało mu się dotrzeć do siedziby władzy wilkołaków, żałował, że nie ma przy sobie jakiejś broni Łowców czy czegoś w tym stylu. Wszyscy patrzyli na niego z odrazą i wrogością, co Tom miał w głębokim poważaniu. W końcu znalazł się w ogromnej sali o marmurowych posadzkach i ścianach. Pomieszczenie wyglądało iście królewsko, te wszystkie obrazy, ogromny, diamentowy żyrandol i złoty tron dawały wrażenie cofnięcia się do epoki baroku.
       Władca wilków był mężczyzną niewątpliwie przystojnym. Jego proste, czarne, sięgające ramion włosy opadały na oczy, co dawało efekt nonszalancji, jak i podkreślały jego ciemnobrązowe oczy. Również jego strój, składający się z czarnych spodni i brązowej koszuli, dodawał mu urody. Gdy tylko zobaczył wampira, zszedł z tronu i rozluźnionym głosem przywitał go, podając mu rękę. Tom miał ochotę mu ją urwać, ale wiedział, że to i tak nic nie da, a zważywszy na to, że w pomieszczeniu znajdowali się strażnicy i niektórzy członkowie Zgromadzenia, nie udałoby mu się ujść cało. Jednak ani myślał odwzajemniać gest, spojrzał tylko na wyciągniętą dłoń, po czym powiedział zimnym tonem:
       - Przybyłem tu z rozkazu Wyroczni i Starożytnej Rady, przynoszę nowe warunki ugody.
       Wilkołak bynajmniej nie zraził się zachowaniem młodzieńca. Wziął od niego list i poprosił, by zaczekał na korytarzu na odpowiedź. Tom bez słowa wyszedł i usiadł na jednym z kilku foteli.
       Czekał już jakiś czas, gdy nagle usłyszał dźwięczny śmiech dwóch dziewczyn. Po chwili zobaczył, że przez korytarz biegną dwie wilczyce, głośno się przy tym śmiejąc. Postanowił je zignorować. Zamknął oczy i starał się zatopić w swoich myślach. Chwilę później usłyszał, jak jedna z nich, ubrana w jasnofioletową sukienkę, o prostych jak druty, złotych włosach i oczach mieniących się barwami zieleni i błękitu, mówi do drugiej zdziwionym i oburzonym tonem:
       - Lauro, czujesz to? Tu jest chyba wampir.
       Tom otworzył oczy.
       - Czy wy jesteście ślepe, czy co? Ja tu jestem - warknął w ich stronę. - A myślałem, że psy mają dobry wzrok - prychnął.
       Na te słowa blondynka syknęła gniewnie w jego stronę:
       - Wolę być psem niż jakąś obleśną pijawką, ty gadzie jeden.
       Chłopak już miał się odgryźć, gdy usłyszał podniesiony głos drugiej dziewczyny.
       - Clarinos, siedź cicho! - rzekła, po czym zwróciła się łagodnym tonem do wampira - Proszę wybaczyć mojej siostrze brak manier.
       Tom spojrzał na nią oniemiały. Wyglądała na jakieś czternaście czy piętnaście lat, ubrana była w błękitną, falbaniastą spódniczkę i elegancką białą bluzkę z krótkim rękawkiem. Podobnie jak siostra, miała długie włosy, lecz były one czarne jak węgiel i skręcały się w gęste loki. Jedynie kolor ich oczu był identyczny. Niestety, zanim coś odpowiedział, drzwi otworzyły się, a ze środka wyszedł jakiś sługa i gdy tylko spostrzegł dziewczęta, pokłonił się im i powiedział pokornym głosem:
       - Księżniczki, za parę minut prosi was ojciec - oznajmił, po czym zwrócił się do młodzieńca - Może pan już wejść.
***
       - Rety, jak my się dawno nie wiedzieliśmy - stwierdziła młoda wampirzyca, ściskając Toma na przywitanie.
       Szatyn odwzajemnił uścisk i szepnął jej do ucha:
       - Oj tak, stanowczo za długo.
       Puścił Lexi i usiadł na jednej z sof. Jasnowłosa usiadła naprzeciwko niego i zapytała zatroskanym głosem:
       - No i jak misja?
       Młodzieniec tylko westchnął, po czym znudzonym głosem odpowiedział:
       - Jakoś ujdzie. Najważniejsze, że przyjęli warunki. A ty jak radzisz sobie po śmierci rodziców?
       Dziewczyna spuściła wzrok i stwierdziła:
       - Jakoś trzeba…
***
       - Hej, maleńka, czemu jesteś taka smutna, co? - zapytał któregoś dnia trzynastoletnią Vanessę Tom. Ona tylko spojrzała na niego obojętnie i stwierdziła:
       - Nie jestem już taka maleńka.
       Chłopak poczochrał ją po włosach i stwierdził wesoło:
       - Dla mnie zawsze będziesz.
       Szatynka na ten gest mruknęła tylko „na pewno”, po czym dodała, wzruszając przy tym ramionami:
       - Po prostu martwię się, że już prawie nie pamiętam swoich rodziców. A jutro rocznica ich śmierci…
       Tom doskonale ją rozumiał. Co prawda jego wampirza pamięć była znacznie lepsza niż ludzka, więc pamiętał wszystkie chwile spędzone z Ley, ale i tak uwielbiał czytać fragmenty pamiętnika, w których ona się pojawiała. Uniósł podbródek nastolatki w taki sposób, aby mogła patrzeć mu w oczy, po czym powiedział poważnie:
       - Nawet, jeżeli twoje wspomnienia całkowicie wyblakną, to nie oznacza, że przestaniesz ich kochać.
       Przejechał ręką po włosach i dodał:
       - Ale możesz zrobić to, co ja, kiedy tęsknię za siostrą. Po prostu czytam o niej w pamiętniku. A jak chcesz, to wybierzemy się jutro na cmentarz.
       Szatynka patrzyła na niego zaskoczona, po czym cmoknęła go w policzek i śmiejąc się podziękowała.
***
       Jestem kretynem i tyle!
       Boże, no i co ja mam teraz zrobić? Ley, szkoda, że Cię nie ma, na pewno umiałabyś mi pomóc. Pocałowałem ją. Wszystko przez to, że zachciało mi się spacerów po lesie. Gdy się na mnie wywróciła i spojrzała tymi wielki bursztynowymi oczami, nie umiałem się powstrzymać!
       Kiedy ujrzałem ją na tym balu w sierocińcu rok temu i zacząłem z nią tańczyć, uświadomiłem sobie, że to, co do niej czuję, to MIŁOŚĆ. Jednak co z tego, skoro jestem tym, kim jestem? Ona ma zaledwie dziewiętnaście lat i jest taka bezbronna... Nie chcę jej skrzywdzić, ale nie wiem, czy dam radę dalej bez niej żyć.
       Siostrzyczko, co mam robić?
18 maja
       Po zapisaniu daty pamiętnik z hukiem został zamknięty, a Tom rzucił się z notatnikiem w ręku na łóżko.
***
       Przystojny szatyn nerwowo chodził po pokoju, nie bardzo wiedząc, co ma za sobą zrobić. Od tego pamiętnego spaceru nie mógł się uspokoić. Cały czas miał w pamięci smak jej pocałunku i przyjemne ciepło jej ciała Ni stąd, ni zowąd usłyszał pukanie, a po chwili odgłos uchylenia drzwi i zatroskany głos matki.
       - Jak dobrze, że jesteś… Dziękuję, że tak szybko się zjawiłaś.
       „Pięknie, mama wezwała Lexi… Tego mi jeszcze brakowało”, skrzywił się.
       Elizabeth usłyszała dźwięczny głos przyjaciółki:
       - Nie ma sprawy. Sama się o niego martwię po tym, co mi powiedziałaś. Pójdę do niego.
       Chwilę potem Tom usłyszał pukanie do drzwi, z niechęcią poszedł więc je otworzyć. Jego wyraz twarzy był niczym mina zbitego psa. Ze znudzeniem i zmęczeniem powiedział:
       - Lexi, czego chcesz? Nie chcę być niemiły, ale wolałbym, gdybyś stąd wyszła. Chciałbym być sam.
       Dziewczyna spojrzała na niego ze szczerym współczuciem.
       - Siedzisz tu już drugi tydzień, więc może pora, byś z kimś porozmawiał o tym, co cię tak dręczy? - spytała zatroskanym, ale pewnym tonem, po czym nie zważając na chłopaka, weszła do pokoju, usiadła wygodnie na fotelu i dokończyła stanowczo -  Nie wyjdę, dopóki nie powiesz, co się stało albo nie przestaniesz siedzieć tu jak jakiś pajac!
       Tom zamknął drzwi i kładąc się na łóżku, stwierdził obojętnie:
       - Jak chcesz, to sobie tu bądź. Mnie tam nie robi to różnicy. Poza tym zawsze mogę wyprosić cię siłą.
       Dziewczyna tylko prychnęła:
       - Uważaj, co mówisz, bo jeszcze możesz dostać porządny łomot.
       Po chwili jednak posmutniała i spojrzała na chłopaka współczująco.
       - Tom, naprawdę się o ciebie martwię, nie rozumiesz? Na dodatek od dwóch tygodni nie wychodziłeś na polowanie, musisz być piekielnie spragniony.
       On tylko wzruszył ramionami i gapiąc się w biały sufit, odpowiedział obojętnie:
       - Głód to ostatnia rzecz, o której myślę. Wiem, że się o mnie martwisz, ale mnie nie zrozumiesz.
       Mimo że młodzieniec uważał wampirzycę za najlepszą przyjaciółkę, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że raczej go nie pojmie. Jak ona może to zrobić, skoro nawet on nie jest w stanie do końca zrozumieć samego siebie?
       Dziewczyna uniosła brew ze zdziwienia, po czym westchnęła.
       - To się przekonajmy.
       Tom wahał się przez moment, w końcu jednak zdecydował powiedzieć jej o wszystkim. W końcu jakby na to nie patrzeć, ona jest kobietą i powinna znać się na tych sercowych sprawach… Poza tym najwyżej go zruga. Rzucił więc od niechcenia:
       - Zakochałem się.
       Lexi spuściła wzrok i zapytała dziwnie pustym głosem:
       - Znam tę arystokratkę?
       „Ach, gdyby ona była jedną z nich… Ale z drugiej strony, gdyby Vanessa urodziła się kimś takim jak ja, jej charakter najprawdopodobniej byłby inny”, przeszło mu przez myśl. Zamknął oczy i stwierdził obojętnym tonem:
       - A kto ci powiedział, że to jest czystokrwista czy w ogóle wampirzyca?
       Dziewczyna spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i zapytała zaskoczona:
       - Jeżeli to nie wampirzyca, to kto?
       Nagle jakby ją olśniło i plącząc się z niedowierzania, jęknęła:
       - Ty mi chyba nie chcesz powiedzieć, że… Nie, to niemożliwe... Tylko nie mów, że to jest ta dziewczyna z sierocińca.
       - No właśnie, to ona - odpowiedział smętnym głosem, po czym obrócił twarz w jej kierunku i zapytał bardzo poważnie - I chyba teraz mi się nie dziwisz, że nie chce mi się z nikim gadać, co?
       Dziewczyna patrzyła na niego przez parę minut, nie mogąc nic z siebie wydusić, po czym wymamrotała:
       - Opowiedz mi wszystko.
       Chłopak zaczął od przyjęcia w sierocińcu rok temu z okazji Bożego Narodzenia, na które zaproszeni byli wszyscy wychowankowie - w tym także Vanessa. Mówił o tym, jak cudnie wyglądała w sukience barwy bursztynu i z lekko spiętymi włosami, a gdy powiedział o tym, że to właśnie wtedy zrozumiał, że obdarzył ją czymś więcej niż przyjaźnią, wampirzyca gwałtownie wstała i warknęła zbulwersowana:
       - To ty już wiesz o tym od roku i nic nie powiedziałeś ani mnie, ani swoim rodzicom?!
       Tom tylko ciężko westchnął i odpowiedział:
       - Myślałem, że umiem trzymać uczucia na wodzy… A poza tym wiesz, jaka jest moja mama - zaraz zaczęłaby się martwić, a tego nie chcę.
       Wampirzyca usiadła na swoim miejscu i zapytała smętnie:
       - Skoro niby już wiesz o tym tyle czasu i jakoś nie zamykałeś się w pokoju dumając nad tym, to co się takiego stało, że teraz to robisz?
       Tom znowu zaczął gapić się w sufit, a po chwili wyjawił, że ją pocałował. Dziewczyna spojrzała na niego smutno i mruknęła:
       - I co zamierzasz teraz zrobić?
       Tom westchnął.
       - Sam chciałbym wiedzieć… - odburknął.
***
       Tom stał przed małym domem należącym do Vanessy (sam jej go podarował, gdy uzyskała pełnoletniość i musiała zacząć żyć na własny rachunek, oczywiście dziewczyna nie chciała go przyjąć, ale gdy Tom zagroził jej, że już więcej się do niej nie odezwie, przyjęła prezent) i co chwilę powtarzał sobie, co ma jej powiedzieć. Po rozmowie z Lexi, która odbyła się tydzień temu, długo zastanawiał się nad jej słowami tuż przed jej wyjściem:, „Jeżeli ją kochasz, nie warto marnować szansy na szczęście”. To te słowa skłoniły go do tego, by przyjść do niej i wyznać jej całą prawdę.
       Z drżącym sercem zapukał do drzwi, które po pewnym czasie otworzyła mu średniego wzrostu szatynka o sięgających lekko za ramiona lokach i ogromnych, bursztynowych oczach. Na jego widok jej policzki spłonęły rumieńcem, a wampir usłyszał, jak jej serce gwałtownie przyspiesza. Zasłoniła swoje tęczówki wachlarzem rzęs i wymamrotała nieśmiało:
       - Dawno cię nie widziałam.
       Tom nie chciał odbiegać od tego, co sobie zaplanował, powiedział więc stanowczym głosem:
       - Musimy poważnie porozmawiać.
       Dziewczyna przeniosła na niego zdziwione spojrzenie, po czym stwierdziła:
       - Skoro tak, to wejdź.
       Chłopak pokiwał przecząco głową, po czym powiedział:
       - Wolałbym, abyśmy się przeszli.
       Vanessa pokiwała głową, po czym włożyła na siebie płaszcz i zamknęła drzwi.
       Szli już jakiś czas w milczeniu przez gęsty les, gdy grobową ciszę przerwała dziewczyna. Chwytając Toma za nadgarstek, burknęła:
       - Może wreszcie powiesz, o czym chcesz porozmawiać?
       Młodzieniec obrócił się i wpatrując się w jej oczy, spytał:
       - Najpierw muszę wiedzieć, co do mnie czujesz.
       Dziewczynie znowu zaczerwieniły się policzki.
       - A jak myślisz? Kocham cię, odkąd pamiętam - odpowiedziała cicho.
       Chłopak spuścił wzrok i powiedział smętnie:
       - Czyli nie tylko ja jestem idiotą…
       Złapał ją za ramiona i powiedział bardzo poważnym tonem:
       - Nie jestem tym, za kogo mnie bierzesz.
       Dziewczyna patrzyła na niego oniemiała, on natomiast jeszcze intensywniej patrzył na nią i wypowiedział słowa, których nie wolno mu było mówić w obecności kogoś takiego jak Vanessa.
       - Jestem wampirem. Czy wiedząc to, jesteś w stanie nadal mnie kochać?
       Szatynka patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, nie bardzo wiedząc, co ma zrobić. Dopiero po jakichś dziesięciu minutach Tom usłyszał jej dygoczący i podniesiony ze strachu lub ze stresu głos.
       - Ty chyba zwariowałeś? Wampiry przecież powinny spalać się na słońcu!
       Tom westchnął tylko, po czym zaczął jej tłumaczyć, jak wygląda rzeczywistość i czym różni się ona od książek i horrorów. Wyjaśnił jej też, że jedyne rzeczy, jakie mogą go zabić, to broń Łowców, których rasa znikła kilkaset lat temu, astag zmieszany z krwią wilkołaków i przebicie serca. Gdy tylko skończył mówić, spojrzał na twarz Vanessy, która wyrażała ogromne zdziwienie i niedowierzanie, i zapytał lekko drżącym z emocji głosem:
       - Tak więc, Vanesso, możesz zaakceptować mnie takiego, jakim jestem?
       Dziewczyna długo myślała nad jego słowami. W końcu nieco niepewnym głosem zapytała:
       - Czyli, jeżeli dobrze rozumiem, ty jesteś wampirem, ale nie żywisz się krwią ludzi, tylko zwierząt, tak?
       Tom, nie spuszczając z niej oczu, pokiwał głową na znak potwierdzenia. Dziewczyna zamknęła oczy i uśmiechając się lekko, stwierdziła:
       - W takim razie mam gdzieś to, kim jesteś. Możesz być nawet kosmitą.
       Po tych słowach wzięła jego dłoń i kładąc ją na sercu, powiedziała uroczyście:
       - Moje serce od dawna należy do ciebie i nic tego nie zmieni.
       Młodzieńcowi wydawało się, że śni. Te słowa sprawiły, że zapomniał o wszystkich troskach, a to serce, którego bicie wyczuwał przez delikatną skórę i letnią sukienkę, było dla niego sensem życia.
***
       - Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł, abym teraz poznała twoich rodziców?
       Tom pomógł wysiąść szatynce z auta i uśmiechając się stwierdził:
       - Moi rodzice na pewno cię pokochają!
       Miał rację - zarówno Elizabeth, jak i Nathan bardzo polubili wybrankę syna. Vanessa również ich pokochała, ponadto szczególnym uczuciem obdarzyła blondwłosą wampirzycę, gdyż okazywała jej matczyną miłość, o której cieple już dawno zapomniała.
       Kilka tygodni po tym, jak Vanessa poznała rodziców i dowiedziała się o istnieniu wampirów, Tom, wchodząc do pokoju, zauważył, że dziewczyna czyta jego pamiętnik. Na jego widok szybko odłożyła go na stolik nocny i czerwieniąc się, wymamrotała:
       - Myślałam, że to książka, przepraszam…
       Szatyn usiadł obok niej i delikatnie ją pocałował.
       - Nic nie szkodzi. Nie mam nic przeciwko temu, byś go przeczytała - wyszeptał jej do ucha po skończonej pieszczocie.
       Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie i stwierdziła wesoło:
       - To może przeczytam go sobie do końca.
       Po chwili jednak z wahaniem zapytała:
       - Czym jest Starożytna Rada?
       Tom momentalnie spoważniał.
       - To jest rada składająca się z sześciu najstarszych rodów wampirów: Hiou, Masuhiro, Ferro, Hell, Costello, Gessner. To oni razem z Wyrocznią ustalają nasze prawa.
       Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, po czym stwierdziła:
       - Przecież mówiłeś, że wampiry nie różnią się od siebie. Poza tymi, które wcześniej były ludźmi.
       Tom westchnął tylko.
       - Czystokrwiści nie różnią się od siebie, jeżeli chodzi o moce i zdolność zamiany człowieka w wampira, ale i tak musi być ktoś, kto będzie pilnował bezpieczeństwa ludzi i wampirów, w przeciwnym razie arystokracja robiłaby, co tylko chce.
       Dziewczyna pokiwała głową na znak zrozumienia, po czym mruknęła:
       - Pewnie nie byliby zadowoleni z naszego związku.
       Tom obrócił się w jej stronę i delikatnie popchnął ją na pościel, po czym pogłaskał ją po rozgrzanym policzku i szepnął do ucha:
       - Nie dowiedzą się.
***
       - Dziękuję, moja droga, za cenne informacje. Możesz odejść - powiedziała do jasnowłosej wampirzycy postać w czerwonym płaszczu stojąca naprzeciwko gigantycznego okna. Wampirzyca pokłoniła się jeszcze, po czym szybko się oddaliła. Wyrocznia po chwili zwróciła się z chytrym uśmieszkiem do przystojnego jasnowłosego mężczyzny stojącego z boku.
       - Kage-san, co o tym myślisz?
       Szarooki mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko spojrzał w bok. Po chwili w komnacie dało się słyszeć dźwięczny śmiech i wesoły głosik.
       - Tak myślałam - niespodziewania odezwała się niska, rudowłosa dziewczyna. - Czy to przypadkiem nie jest ten chłopak, którego kilka lat temu wysłałaś do wilków?
       - Tak, ten sam. - Wampirzyca przerwała na chwilę, by nad czymś pomyśleć i stwierdziła rozdrażniona - Ta rodzina przysparza mi ostatnio dużo problemów. Po pierwsze, żywią się krwią zwierząt, a tego nie lubię. Po drugie, sprawa tej Ashley, która wtykała nos w nieswoje sprawy. A po trzecie… Collins już od długiego czasu robi się krnąbrny, więc pomyślałam, że przyda się temu młodzikowi trochę utrzeć nosa.
       Po zakończeniu tych słów odezwała się niska blondynka.
       - Wyrocznio, i co zamierzasz zrobić w sprawie tych dwojga?
       Wampirzyca westchnęła głośno i stwierdziła:
       - A co mam zrobić? Wyślę tam córkę Kage i kilkoro strażników, niech zrobią raport, a potem się zobaczy.
       Na te słowa szarooki mężczyzna spojrzał na wampirzycę i zapytał z niedowierzaniem i gniewem:
       - Co? Moją córkę? Dlaczego właśnie ją? Wyrocznio, przecież wiesz, że to… Wyślij kogoś innego - dokończył nieco głośniej, nieśmiertelna zaś na te słowa tylko ironicznie się uśmiechnęła i powiedziała rozbawiona:
       - Kage, Aya powinna przyzwyczajać się do tego typu zadań, w końcu ma cię w przyszłości zastąpić.
       Po chwili delikatnie odwróciła głowę w stronę jasnowłosego i wpatrując się w niego, stanowczym i władczym głosem powiedziała:
       - Pamiętaj, Hiou, że twój ród ma dług do spłacenia.
***
       Gdy Tom wychodził na polowanie, miał złe przeczucia. Potwierdziło się to, gdy tylko zaczął zbliżać się do domu. Wyraźnie było czuć, że w budynku są wampiry - i to czystej krwi. Czym prędzej wpadł do domu i to, co zobaczył, napełniło jego serce lękiem i trwogą o ukochaną. Na jednej z sof siedziała wystraszona Vanessa, a na dwóch przeciwległych ścianach opierały się cztery wampiry. Jednak to, co go najbardziej przeraziło, to wampirzyca siedząca na kanapie obok jego ukochanej. Wiedział, że należy do rodu Hiou (miała naszyjnik z jego znakiem), a to oznaczało, że Rada wszystko wie. Wyglądała na jakieś piętnaście lat, miała długie, proste, czarne włosy i duże, szare oczy. Podobnie jak reszta towarzyszy, miała nałożoną czarną pelerynę. Na widok wampira wstała i powiedziała:
       - Nareszcie się zjawiłeś. Ty, jak się domyślam, to Tom.
       Po chwili westchnęła i dodała znudzona:
       - Aya Hiou, wysłanniczka Rady i Wyroczni.
       Chłopak przez parę sekund analizował całą sytuację, która bynajmniej nie była dobra, i w końcu, nie mając lepszego pomysłu, powiedział:
       - Witam. Tak, jestem Tom Collins - rzekł, po czym zwrócił się do szatynki. - Vanesso, idź proszę gdzieś się przejść.
       Zanim jednak dziewczyna zdążyła cokolwiek zrobić, wampirzyca warknęła na Toma.
       - Dziewczyna zostaje! - krzyknęła, po czym wzięła głębszy wdech i dokończyła spokojniej - W końcu to dotyczy też jej.
       Po tych słowach wampirzyca usiadła na swoim miejscu, a Tom obok ukochanej i łapiąc ja za dłoń, zapytał, udając opanowanego:
       - Tak więc co was tu sprowadza?
       Aya zamknęła oczy i odpowiedziała spokojnie:
       - Wyrocznię i Radę niepokoi twoja zażyłość z tą dziewczyną.
       Czarnowłosa spojrzała na Vanessę dziwnie pustym wzrokiem i dokończyła:
       - Mam sporządzić raport i dostarczyć go Wyroczni. Wtedy zobaczymy, co się z wami stanie.
       Aya przesłuchała Toma, jego rodzinę i Vanessę, po czym razem ze strażą wyruszyła w drogę powrotną. Tom zastanawiał się, kto mógł go wydać. Na myśl przychodziła mu tylko jedna osoba.
***
       - Lexi, jak mogłaś? - zapytał z niedowierzaniem Tom, trzymając wampirzycę za ramiona. - Uważałem cię za swoją najlepszą przyjaciółkę.
       Jasnowłosa spojrzała na niego szklącymi się od łez oczami i krzyknęła:
       - Tom, do cholery, czy ty nie rozumiesz, że ja cię kocham?! Dlatego chciałam cię rozdzielić z tą dziewczyną…
       Chłopak spojrzał na nią zdumiony i przez kilka minut nie był w stanie nic z siebie wydusić. Gdy szok związany z taką wiadomością minął, zapytał:
       - Kochasz mnie? Ale jak to? Przecież sama powiedziałaś, żebym nie marnował szansy na szczęście.
       - Tak, powiedziałam ci to, bo byłam idiotką. Myślałam, że zrozumiesz, jakim uczuciem cię darzę i zostawisz tę dziewczynę - warknęła, spoglądając gdzieś w bok.
       Tom puścił ją i odpowiedział smutnym głosem:
       - Gdybyś mnie kochała, chciałabyś, bym był szczęśliwy.
***
       Kilka tygodni później Tom dostał list od Wyroczni, w którym został poinformowany, że aby mógł być razem z Vanessą, musi ona stać się wampirem. W przeciwnym razie Tom zobowiązany jest wymazać jej wspomnienia.
       Po kilku minutach grobowej ciszy odezwał się do szatynki wpatrującej się w podłogę.
       - Nie martw się, wymazywanie pamięci nie boli. Stworzę ci inne wspomnienia, tak, abyś nie czuła się skołowana.
       Nie wyobrażał sobie życia bez tej cudownej istoty - zbyt mocno ją kochał - ale nie mógł jej zmusić do tego, by stała się takim potworem jak on. Doskonale zdawał sobie sprawę, że każdy dzień bez niej będzie dla niego niewyobrażalną męczarnią, jednak wolał, aby Vanessa była szczęśliwa.
       Po tych słowach szatynka zacisnęła w pięści dłonie spoczywające na kolanach i mruknęła:
       - A kto ci powiedział, że chcę, abyś mi wymazywał pamięć? Wolę być wampirem przy tobie niż człowiekiem bez ciebie.
***
       - Kochanie, coś się stało? - zapytał Tom kilka dni po ustaleniu daty przemiany Vanessy.
       Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie i odpowiedziała:
       - Będziemy mieli dziecko.
       Chłopak patrzył na nią przez kilka sekund, aż wstał i chwytając dziewczynę w ramiona, zawirował z nią, po czym, stawiając ją na podłodze, powiedział radośnie:
       - To cudownie! Nie mogłaś mi dać lepszego prezentu.
       Dziewczyna wtuliła się w niego.
       - Nie myślałam, że się ucieszysz - szepnęła.
       Tom objął ją delikatnie i powiedział wesoło:
       - To, że się cieszę, to mało powiedziane! Jestem najszczęśliwszym wampirem na ziemi!
       - A co z tą moją przemianą?
       Chłopak tylko wzruszył ramionami i stwierdził:
       - Co się odwlecze, to nie uciecze.
***
       - Margaret, Daniel, co wy tu robicie? Myślałem, że od ponad pół roku jesteście we Włoszech i bynajmniej nie zamierzacie szybko wracać.
       Para uściskała zdziwionego młodzieńca, a blondwłosa wampirzyca odpowiedziała:
       - Mieliśmy tam zostać jeszcze dwa miesiące, ale jak doszły do nas słuchy o twoich kłopotach, musieliśmy wrócić.
       Nie wiadomo kiedy w pomieszczeniu zjawiła się Vanessa i lekko wystraszona, automatycznie zasłaniając brzuch, zapytała:
       - Kim oni są?
       - Vanesso, poznaj Margaret i jej męża, Daniela.
       Dziewczyna, widząc, że ukochany jest uśmiechnięty, rozluźniła się i przywitała. Tom zaprowadził gości do salonu. Gdy Vanessa przyniosła kawę i mały poczęstunek, Margaret zapytała:
       - Tom, nie macie żadnych służących?
       - Nie, nigdy nie lubiłem mieć pokojówek. A poza tym, Vanessa nie czułaby się swobodnie, gdybyśmy mieli służbę.
       Obydwoje pokiwali głowami, po czym ni stąd, ni zowąd rudowłosa, przyglądając się szatynce, zapytała:
       - Jesteś w ciąży, prawda?
       Zarówno Tom, jak i Vanessa, spojrzeli na siebie oniemiali, na co kobieta przymknęła oczy i powiedziała spokojnie:
       - Tom, co się tak dziwisz? Nie słyszysz bicia serca waszego dziecka?
       Rzeczywiście, słyszał delikatny łomot, ale jakoś do tej pory nie zwrócił na niego uwagi. Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wtrącił się Daniel.
       - Czyli przyjechaliśmy w dobrym momencie, będę mógł wam udzielić kilku informacji na temat waszego dziecka. Tak naprawdę nie jestem w pełni arystokratą, jestem dhampirem.
       Wkrótce Tom i Vanessa dowiedzieli się, że matka dhampira w przeszłości miała romans z człowiekiem, którego owocem był Daniel. Niestety, jego ojciec, gdy dowiedział się, że Gabryela jest wampirzycą, zażądał, aby wymazała mu pamięć i zostawiła go w spokoju. Po kilku latach wampirzyca związała się z arystokratą i urodziła drugiego syna, Gabryela. Daniel udzielił im też informacji na temat tego, jak wygląda sprawa dhampirów. Ich dziecko początkowo będzie bardziej podobne do człowieka, ale z biegiem czasu będzie zdobywało umiejętności wampira, gdyż wampirza krew w dziecku działa w podobny sposób, jak po ugryzieniu człowieka przez arystokratę.
***
       - To miło, że daliście jej imię po babci - stwierdziła Margaret.
       - Jaka ona śliczna! - zachwycał się niemowlęciem w kołysce mały chłopczyk. Blondynek pogłaskał dziewczynkę po jasnobrązowych włosach i stwierdził - Ona wygląda jak lilia. Z tą bladą skórą i zielonymi oczkami… Mogę ją nazywać Lili?
       Świeżo upieczeni rodzice spojrzeli na córkę i powiedzieli jednocześnie:
       - Jasne.
       Daniel wziął brata na ręce i spoglądając na dziewczynkę, powiedział wesoło:
       - Rzeczywiście, wasza córeczka przypomina lilię.
***
       Młoda szatynka stała naprzeciwko okna i głęboko się nad czymś zastanawiała, gdy do pokoju wszedł przystojny szatyn i obejmując ją w pasie, zapytał:
       - Jesteś gotowa?
       Dziewczyna obróciła się w jego stronę i delikatnie go całując, odpowiedziała:
       - Tak.
       Tom odgarnął jej długie włosy na jeden bok, po czym objął ją i zbliżył swoje wargi do jej szyi. Już miał wbić kły, gdy gwałtownie podniósł głowę, by móc spojrzeć w jej oczy i spytał poważnie:
       - Na pewno tego chcesz? Wiesz, że możesz się jeszcze wycofać.
       Dziewczyna tylko pokiwała głową i uśmiechając się blado, odparła:
       - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i naszej Lili, więc radzę ci: ugryź mnie, bo się zdenerwuję.
       Chłopak nachylił się nad nią i najdelikatniej jak umiał wbił kły i zaczął pić jej krew.
       Nie wyobrażał sobie, że krew człowieka smakuje tak cudownie. Przez sekundę nie pamiętał nawet, czyją krew pije. Gdy zauważył, że dziewczyna straciła przytomność, przeniósł ją na łóżko, po czym przegryzł sobie nadgarstek, a krwią, która wyciekła, napełnił sobie usta, po czym pocałował Vanessę, podając jej tym samym swoją krew.  
       To wydarzenie zostało opisane przez Toma na ostatniej stronie pamiętnika. Tuż pod tym zapisem zostały umieszczone cztery słowa: „Wspomnienia powracają jak wicher”.

        1 Astag - niska roślina o postrzępionych liściach, często spotyka na łąkach. Okres kwitnięcia przypada na wczesne lato, niebiesko-białe kwiaty ma zbite w ciasne grupki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz