Rozdział III

Decyzje
       Obudził mnie okropny dźwięk budzika. Otworzyłam oczy i chcąc nie chcąc zaczęłam przygotowywać się do szkoły. Po ubraniu jasnych dżinsów, zwiewnej, zielonej bluzki i związaniu włosów w kitkę zeszłam na śniadanie. W kuchni czekała na mnie mama czytająca jakąś książkę. Gdy tylko mnie zauważyła, uśmiechnęła się i ciepłym głosem powiedziała:
       - Dzień dobry, Lili. Jak się spało? Mam nadzieję, że nie miałaś już więcej koszmarów.
       Usiadłam na krześle i wzruszając ramionami odpowiedziałam:
       - Raczej nie, chociaż tamtego też nie pamiętam.
       Vanessa przeszyła mnie wzrokiem, po czym jęknęła:
       - Ech, lepiej, żebyś już nie mówiła przez sen, przynajmniej o Rafaelu, bo twój wścibski tatuś przez całą resztę nocy zamęczał mnie pytaniami o niego i tego Esp… Espoirna. A właśnie, kim on jest? Czy ja znowu o czymś nie wiem? - zapytała, posyłając mi figlarny uśmieszek.
       Taa, sama chciałabym to wiedzieć - nigdy nie słyszałam tak dziwnego imienia.
       - Mamo, mnie o to nie pytaj, bo nie mam zielonego pojęcia. Widoczne moja wyobraźnia jest aż nadto wybujała - odburknęłam, a nieśmiertelna spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
       - Niech ci będzie - westchnęła.
       Już normalnym tonem zapytała, czy zjem coś na śniadanie. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, po czym puszczając oczko, odpowiedziałam:
       - Mam ochotę na pyszną krew pumy!
       Szatynka wywróciła oczami i podając mi płatki z mlekiem, stwierdziła:
       - Chyba za dużo genów odziedziczyłaś po ojcu, nic, tylko polowania ci w głowie! Nie zapominaj, że musisz też jeść coś normalnego.
       Z niesmakiem spojrzałam na pożywienie i z naganą wymamrotałam:
       - Oj, po prostu mam już dość ludzkiego jedzenia. Chcę coś smacznego. - Na moje roszczenia usłyszałam jedynie gromki śmiech Toma wchodzącego właśnie do pokoju. Obróciłam się w jego stronę, po czym z wyrzutem zapytałam - Z czego tak się śmiejesz? Gdyby nie twoje „cudowne” geny, tatku, ludzkie jedzenie smakowałoby o niebo lepiej.
       Mężczyzna tylko wywrócił oczami, po czym podszedł do blatu i biorąc garść płatków do buzi, zarechotał:
       - Chyba ktoś tu wstał lewą nogą! Nie marudź, tylko bierz przykład z taty.
       Westchnęłam i zaczęłam pochłaniać śniadanie.
       - Lili, odbiorę cię dziś ze szkoły - wtrąciła w pewnym momencie Vanessa.
       „Świetnie! Będziemy mogły nareszcie poważnie porozmawiać i dokończyć naszą wczorajszą rozmowę”, pomyślałam, po czym posłałam jej porozumiewawcze spojrzenie.
       Pół godziny później byłam przed szkołą. Moje liceum to dość stary i duży budynek. Wcześniej był to dwór jakiejś zamożnej arystokratycznej rodziny, której potomkowie w 1993 roku postanowili oddać go miastu, a sami wyjechali do Francji. W drodze do sali spotkałam moją najlepszą przyjaciółkę, Ann. To niska blondynka o błękitnych oczach, a ponadto jest niezwykle miłą i dobrą osobą, doskonale wiem, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji. Nieraz zastanawiałam się, co by zrobiła, gdyby dowiedziała się całej prawdy o mojej rodzinie, może zaczęłaby się mnie bać, a może by mnie zaakceptowała? Nie wiem i raczej się tego nie dowiem - aż strach pomyśleć, co by zrobiła Rada, gdyby dowiedziała się, że wyjawiam sekrety nieśmiertelnych bez ich wiedzy i pozwolenia.
       Gdy Ann mnie zauważyła, podeszła do mnie i uśmiechając się promienne, przywitała się. Niestety, długo nie rozmawiałyśmy, gdyż zadzwonił dzwonek obwieszczający nam początek lekcji. Czas niemiłosiernie mi się dłużył i wcale nie mogłam skupić się na tym, co mówili nauczyciele, więc niejednokrotnie byłam przez nich upominana. Gdy po ośmiu godzinach męczarni zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec zajęć, poczułam ogromną ulgę. Chciałam jak najszybciej zobaczyć się z mamą, jednak musiałam się powstrzymywać od szybkiego biegu ze względu na ludzi. Gdy w końcu znalazłam się w pobliżu wampirzycy, od razu chciałam zacząć rozmowę, więc nawet się nie witając, nerwowo zapytałam:
       - To jaki masz plan? Ach, no i koniecznie musisz mi opowiedzieć dalszą cześć tej waszej historii!
       Mama tylko wybuchła śmiechem, po czym stwierdziła rozbawiona:
       - Aleś ty się nerwowa zrobiła!
       Wywróciłam oczami i odparłam urażona:
       - Ciekawe, jak ty byś się zachowywała na moim miejscu.
       Vanessa jeszcze raz zaczęła się śmiać, po czym, otwierając drzwi do srebrnego seata, powiedziała przepraszającym tonem:
       - Już dobrze, wsiadaj, zabieram cię na obiad do restauracji. Tam sobie spokojnie wszystko obgadamy.
       Nic nie mówiąc, wsiałam do pojazdu. W końcu nie mogę zachowywać się jak rozkapryszone dziecko, które musi już wszystko wiedzieć. Po kilkunastu minutach dotarłyśmy do małego lokalu. Choć w środku wszystko się we mnie gotowało, byłam twarda i nie zasypywałam rodzicielki milionem pytań. Kelner zaprowadził nas do stolika na uboczu sali i podał menu.
       - To co zamawiamy?
       „No proszę cię, w takiej sytuacji mam wybierać coś do jedzenia?”, pomyślałam, jednak zamiast powiedzieć to na głos, spojrzałam na spis potraw i podałam pierwszą lepszą. Gdy obie złożyłyśmy zamówienie, a kelner oddalił się na wystarczającą odległość, nie wytrzymałam i szepnęłam:
       - Wymyśliłaś może, w jaki sposób mamy przekazać mojemu tatusiowi, że jestem zakochana w wilkołaku, aby nie dostał jakiegoś ataku i nie zamknął mnie w domu na cztery spusty?
       - Myślałam nad tym i mam pewien pomysł. Mianowicie taki, że pójdę z nim na polowanie i postaram się wprawić go w dobry nastrój, a jak wrócimy, wszystko mu wyjaśnimy. Wydaje mi się, że to będzie najlepsze wyjście.
       Może to i logiczne, ale i tak odetchnę dopiero wtedy, gdy będzie już po wszystkim.
       Mama, widząc moja nietęgą minę, powiedziała uspokajającym tonem:
       - Kochanie, nie martw się tak, twój ojciec może i nienawidzi wilkołaków za to, że zabili jego ukochaną siostrę, ale na pewno chce twojego szczęścia. A jeżeli jest ono u boku kogoś takiego jak Rafael, to prędzej czy później się z tym pogodzi.
       Te słowa dały mi trochę nadziei i nieco mnie uspokoiły. Przez pewien czas zastanawiałam się, jak by to było cudownie, gdyby Tom od razu zaakceptował mnie i Rafaela. W końcu westchnęłam i stwierdziłam, siląc się na nikły uśmiech:
       - Raczej później niż wcześniej.
       Właśnie w tym momencie zjawił się kelner, który przyniósł nasze zamówienie. Gdy chłopak postawił przed nami jedzenie, spojrzał na mnie i słodkim głosikiem zapytał, szczerząc się od ucha do ucha:
       - Podać panience coś jeszcze?
       Zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że większość ludzi gapi się na mnie, więc zbytnio nie zwróciłam uwagi na natarczywe spojrzenia chłopaka. Podziękowałam mu znudzonym tonem, więc zajął się obsługą Vanessy. Po jej odmowie mężczyzna zostawił nas same.
       - Może to będzie szybciej niż myślisz, w końcu dwie kobiety potrafią wytłumaczyć coś jednemu mężczyźnie - stwierdziła wesoło mama, zabierając się za krojenie kawałka pieczeni.
       Miejmy nadzieję, że jej słowa będą prorocze. Po chwili uśmiechnęłam się zawadiacko, po czym powiedziałam:
       - Skoro mamy już wszystko ustalone w związku z Rafaelem, to dokończysz mi opowiadać o tym, jak zakochałaś się w tacie?
       Vanessa odłożyła widelec i odetchnąwszy, nieco się uśmiechnęła:
       - No dobrze. Tylko na czym to ja skończyłam? - Przez kilka sekund wampirzyca zastanawiała się nad tym, co powinna teraz powiedzieć, a gdy ja już miałam jej przypomnieć zakończenie naszej wczorajszej rozmowy, ona wykrzyknęła - Już pamiętam! No więc, jak już wcześniej wspominałam, po tym nieszczęsnym wypadku Tom znacznie częściej odwiedzał sierociniec. Nie jestem w stanie ci powiedzieć, jak wyglądały nasze spotkania, kiedy miałam tych kilka lat, ale pamiętam, że na początku twój tata był dla mnie jak starszy brat, który zawsze, gdy był ze mną, chętnie mnie zabawiał, rozśmieszał, gdy byłam smuta czy radził, gdy miałam jakiś problem. Ale czas szybko biegł, a ja zaczęłam wchodzić w wiek dorastania i jak to nastolatka zaczęłam podkochiwać się mężczyźnie, którego dotychczas uważałam za starszego brata. Jednak minęło kilka lat, zanim Tom zaczął na mnie patrzeć nie jak na dziecko, lecz jak na kobietę.
       - Niesamowite - wymsknęło mi się pod wpływem słów mamy. Szybko zasłoniłam dłońmi usta i przeprosiłam ją. Wampirzyca uśmiechnęła się, lekko przymykając oczy i kontynuowała.
       - Jednak nie tak prędko się o tym dowiedziałam, twój tata skrzętnie chował przede mną swoje uczucia. Aż do momentu, w którym pocałowaliśmy się po raz pierwszy. Po tym wydarzeniu byłam niemal pewna, że Tom odwzajemnia moje uczucia, tylko że twój kochany tatuś przestał się ze mną widywać. Dopiero po kilku tygodniach zjawił się i oświadczył, że musimy bardzo poważnie porozmawiać. - Mama na chwilę przestała mówić, po czym napiła się wody i zamykając oczy, westchnęła. - Dokładnie pamiętam jego słowa: „nie jestem tym, za kogo mnie bierzesz”.
       Nie mogąc wytrzymać, przerwałam wampirzycy pytaniem:
       - I wtedy dowiedziałaś się, że tata z urodzenia jest wampirem?
       Vanessa potaknęła i ciągnęła:
       - Zapytał mnie jeszcze, czy jestem w stanie zaakceptować go, gdy wyjawił mi całą prawdę o sobie.
       Kobieta, robiąc głębszy wdech, odwróciła ode mnie wzrok i skierowała go na widok za oknem. Dobrych kilka chwil minęło, zanim z ciekawości i napięcia pisnęłam:
       - Mamo, no i co było potem?
       Ona szybko oprzytomniała i uśmiechając się, odpowiedziała:
       - Przez pierwszych dziesięć minut nic nie mówiłam, tylko gapiłam się na niego jak jakaś idiotka. Aż w końcu zadałam najgłupsze pytanie, na jakie można było wpaść w takiej sytuacji. „Ty chyba zwariowałeś! Wampiry przecież powinny spalać się na słońcu!” - zacytowała samą siebie, po czym zachichotała. - Gdy Tom wyjaśnił, jak wygląda rzeczywistość, podjęłam decyzję, że przyjmuję go z całym tym jego wampirzym pakietem.
       - Ale to chyba nie koniec, prawda? - wtrąciłam, wpatrując się w idealną twarz Vanessy, której wyraz nagle spoważniał.
       - Nie. Niestety, po pewnym czasie o naszym związku dowiedziała się Rada Starszych i zrobiła nam niezapowiedzianą wizytę.
       Rodzice kiedyś już mi napomknęli, że w przeszłości sprawiali im niemałe problemy i kazali mi trzymać się od nich z daleka. Zacisnęłam dłoń w pięść i warknęłam pełnym jadu głosem:
       - Szkoda, że nie można ich posłać do diabła!
       Mama dotknęła mojej zaciśniętej dłoni, po czym ze smutkiem stwierdziła:
       - Dziecko, to są najpotężniejsze wampiry i od wieków rządzą naszą rasą.
       Ciężko westchnęłam, po czym jęknęłam sfrustrowana:
       - Może to i racja, ale oni nie powinni decydować o miłości czy życiu innych!
       Uśmiechnęła się ciepło, po czym odpowiedziała:
       - Masz rację. W każdym bądź razie sporządzili jakiś tam raport i wyjechali do Hiszpanii. Po kilku tygodniach wysłali nam list z wyrokiem. Według niego miałam dwa wyjścia: albo zapomnieć o wszystkim, co jest związane z nieśmiertelnymi, albo stać się jedną z nich.
       Nigdy nie przypuszczałam, że moja mama była postawiona przed tak trudnym wyborem. Przeklęta Rada, jak można postępować w tak okrutny sposób?!
       Przez kilka chwil biłam się z myślami i nie zauważyłam, że Vanessa zaczęła coś mówić. Szybko wróciłam ze świata własnych myśli i usłyszałam miękki, lekko zatroskany i zdziwiony głos:
       -… Wyglądasz, jakbyś mnie w ogóle nie słuchała.
       Zaczerwieniłam się i przeprosiłam skruszona:
       - Wybacz, mamo, zamyśliłam się. Możesz powtórzyć?
       Wampirzyca zlustrowała mnie spojrzeniem, ale nie skomentowała mojego błądzenia we własnych myślach, tylko zaczęła od początku.
       - Po otrzymaniu listu Tom był święcie przekonany, że wybiorę tę pierwszą opcję, jednak już wtedy zbyt mocno go kochałam, by z niego zrezygnować.
       Aż trudno uwierzyć, że w prawdziwym życiu mogą zdarzyć się podobne sytuacje, normalnie jak z jakiejś telenoweli albo książkowego romansidła. Jednak szybko przestałam o tym myśleć i skupiłam się na słowach mamy, która z każdą chwilą nie wiedzieć czemu robiła się coraz bardziej zarumieniona. Po chwili westchnęła:
       - Postanowiłam poddać się przemianie, aby Rada nic na nas nie miała. Jednak zanim do tego doszło, okazało się, że jestem w ciąży, a dzięki temu zyskałam dodatkowych kilka miesięcy ludzkiego życia.
       Nie mogłam w to uwierzyć. Nigdy wcześniej nikt mi nie opowiadał o moich narodzinach. Wiedziałam, że przyszłam na świat przed przemianą Vanessy, ale nie miałam pojęcia, że dzięki temu, że nosiła mnie pod sercem, mogła żyć dłużej jako człowiek.  Wampirzyca spojrzała na mnie, po czym uśmiechając się, dodała:
       - Po kilku miesiącach przyszłaś na świat, a ja przestałam być człowiekiem.
       Na chwilę zamilkała, po czym westchnęła i zakończyła:
       - No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o moją historię.
       Przez kilka minut nic nie mówiłam, tylko porządkowałam sobie to, co usłyszałam. Moja mama oddała swoje ludzkie życie za to, by być z moim ojcem. Ciekawi mnie, skąd Rada wiedziała o związku rodziców… Przecież byli ostrożni.
       Ciszę przerwała mama, która najwyraźniej wróciła ze świata swoich myśli.
       - Skoro ja już tyle się nagadałam, to może ty mi coś powiesz na temat tego swojego Rafaela?
       Momentalnie moje policzki się zaróżowiły. Spuściłam wzrok i zapytałam:
       - A co chciałabyś wiedzieć?
       Mama wzięła łyk zamówionej przez siebie wody i odpowiedziała:
       - Może coś o jego rodzinie?
       - Rodzice Rafaela to wilkołaki. Ma też czternastoletnią siostrę, Laurę. Oboje są wychowywani przez ojca, ponieważ ich matka zmarła podczas porodu Laury. Rafael stara się jak może pomagać tacie w wychowaniu siostry.
       Ostatnie zdanie powiedziałam nieco ciszej i z nutą smutku. Wampirzyca spojrzała na mnie zaskoczona, po czym stwierdziła z zatroskaną miną:
       - To musiało być dla nich trudne. Zwłaszcza dla Laury - wychowywać się bez matki…
       Pokiwałam głową na znak potwierdzenia jej słów. Chwilę później uśmiechnęła się i powiedziała wesoło:
       - Ten twój wilkołak zaczyna mi się coraz bardziej podobać! Nie mogę się doczekać, kiedy go poznam.
       Po tych słowach przeniosła wzrok na talerze pełne zamówionego jedzenia i zachichotała:
       - Ale zanim go poznam, może weźmy się wreszcie za to jedzenie, bo inaczej całkiem nam wystygnie.
       - Racja, przesz te nasze zwierzenia całkiem zapomniałam o jedzeniu - odpowiedziałam rozbawiona.
***
       Mimo że zbytnio nie odczuwam zimna, założyłam czerwony płaszcz na wypadek, gdyby zobaczył mnie jakiś człowiek. Trochę dziwnie by to wyglądało, gdyby w środku jesieni jakaś dziewczyna chodziła sobie po ulicy w podkoszulku z krótkim rękawem i dżinsach. Już miałam otwierać drzwi, gdy usłyszałam za sobą stanowczy głos.
       - Gdzie to się panna wybiera o tej porze?
       O rany, czy ten wścibski wampir zawsze musi wszystko wiedzieć?
       Powoli odwróciłam się w stronę Toma, który opierał się o jedną ze ścian i burknęłam:
       - Na spacer.
       Mężczyzna zlustrował mnie wzrokiem i wpatrując mi się w oczy, zapytał:
       - O tej porze?
       Już miałam mu odpowiedzieć, gdy niespodziewania na schodach pojawiła się Vanessa i znudzony tonem zwróciła się do Toma:
       - Kochanie, jest dopiero ósma wieczorem, więc niepotrzebnie histeryzujesz.
       Tata spojrzał na nią zaskoczony i stwierdził nieco oburzony:
       - Wcale nie histeryzuję, po prostu…
       Nie czekając na rozwój ich rozmowy, wyszłam z domu i ruszyłam na spotkanie z Rafaelem.
       Po kilkunastu minutach dotarłam nad miejscową rzeczkę, gdzie byłam umówiona z wilkołakiem. Zaczęłam się rozglądać, gdzie mógł się podziać, jednak znalazłam go dopiero po kilku minutach. Spał oparty o pień drzewa z rękami opuszczonymi na ziemię i spuszczoną głową. Podeszłam bliżej, by móc mu się przyjrzeć. Jego czarne włosy opadały mu na oczy, a wyraz twarzy był jak u pięcioletniego dziecka, co sprawiło, że tak uroczego obrazka już dawno nie widziałam. Jeszcze przez moment przyglądałam się śpiącemu chłopkowi, po czym zbliżyłam się do jego twarzy i lekko go pocałowałam. Rafael natychmiast się obudził, a ja odsunęłam się od niego. Najpierw rozejrzał się dookoła nieźle zdziwiony, po czym spojrzał na mnie lekko nieprzytomnym wzrokiem i powiedział ziewając:
       - Przepraszam, ale musiałem usnąć czekając na ciebie.
       Poczochrałam go po głowie, po czym zachichotałam:
       - Nic nie szkodzi, wyglądałeś uroczo!
       Spojrzał na mnie, po czym uśmiechnął się, przymykając oczy.
       - Naprawdę? Ale ty na pewno wyglądasz o wiele bardziej słodko, gdy śpisz.
       Roześmiałam się, po czym usiadłam obok niego i oparłam głowę na jego ramieniu. Wilkołak objął mnie, po czym oznajmił poważnym głosem:
       - Powiedziałem o nas mojemu ojcu.
       Gwałtownie podniosłam głowę i zerknęłam na niego lekko przestraszona. Przez moment nie byłam w stanie nic powiedzieć. W końcu lekko łamiącym się ze zdenerwowania głosem zapytałam:
       - No i jak zareagował?
       Chłopak, nie otwierając oczu, wzruszył ramionami, po czym odpowiedział spokojnie:
       - Na początku gapił się na mnie, jakby mnie pierwszy raz zobaczył, a potem zaczął coś tam mówić, że jestem nieodpowiedzialny, że co to będzie, jak Zgromadzenie się dowie, ale jak mu wytłumaczyłem, co do ciebie czuję, to stwierdził, że musi cię poznać, żeby ocenić, czy, jak to on się wyraził, „nie jest jak reszta pijawek”.
       Westchnęłam i krzywo się uśmiechając, stwierdziłam:
       - Czyli jak nie zdam testu na bycie dobrą pijawką, to twój ojciec zakaże nam się widywać?
       Nie powiedziałam tego na głos, ale chciałam wiedzieć, co zrobiłby Rafael w takiej sytuacji. Po kilku minutach, w których miałam pełno czarnych myśli, chłopak delikatnie obrócił moją twarz do swojej i lekko pocałował, po czym, przytrzymując mój podbródek w taki sposób, abym mogła patrzeć mu w oczy, bardzo poważnym głosem powiedział:
       - Elizabeth, moja decyzja jest ostateczna. Chcę być z tobą nawet, jeżeli mój albo twój ojciec będzie miał co do tego zastrzeżenia. Pytanie brzmi, czy twoja decyzja jest taka sama?
       Przez kilka chwil uświadamiałam sobie, co znaczą jego słowa, aż w końcu, nie będąc w stanie nic powiedzieć, tylko pokiwałam głową.

1 komentarz:

  1. (Tak, wiem, że jestem jak bomba z opóźnionym zapłonem, ale ci parę słów komentarza naskrobię T.T Mimo, że trochę mało, to jednak co kilka rozdziałów, będę się uaktywniać ;P)

    Na początek:
    Sam pomysł z opowiadaniem wampy x ludzie mi się podoba ^.^ Do wilkołaków jakoś nie mogę się przekonać, mając w głowie okropną ciamciowatą wersję ze "Zmierzchu", więc liczę, że mnie przekonasz x'D

    Fabuła:
    Jako tako prolog mnie zaciekawił ^^ Szkoda, że taki krótki, chociaż to prolog to w sumie powinien taki być x'D Bądź co bądź powoduje chęć czytania dalej i poznania dalszych wydarzeń <3 Swoją drogą nie rozumiem, jak ludzie mogą wierzyć w przepowiednie .-.' Cóż, w coś trzeba wierzyć :P

    Nadal nie mogę się powstrzymać od śmiechu, jak sobie przypominam o "Starym Choleryku" XDDD W sumie główna bohaterka wychodzi na dość zaradną, za co masz ode mnie plusa ;D No i oczywiście tradycyjna wzmianka o psie mnie bawi, jednak to trochę mniej, bo wilkołaki to akurat takie psy, tylko, że nieoswojone xDD Swoją drogą Elizabeth pozostaje właściwie w dobrym stosunku z rodzicami; nie usiłuje zbytnio grać; popisywać się; mówić, jakie to ma ciężkie życie z tą swoją rodziną. I za to wszystko ogromnie ją cenię :) Ogółem wolę naturalne laski niż takie, które przypominają sztuczne lalki, sama rozumiesz >.<"
    Samo spotkanie Rafaela i Lili musiało być elektryzujące... Wpierw wrogowie, a potem kochankowie, to się musiało nazywać wstrząs dla Vanessy, gdy się o tym dowiedziała! Pewnie nie mogła uwierzyć własnym uszom :D Choć w sumie sytuacja z Tomem też nie była wcale taka zwykła xD Chciałabym zobaczyć jej minę ♥
    Czy jedynie mnie imię Rafael zdaje się takim aksamitnym imieniem? @.@' To pewnie przez te Rafaello xDD

    Jeśli chodzi o dodatek:
    Tak bardzo współczuję Tomowi ;_; Morderstwo starszej siostry musiało odcisnąć z pewnością na nim niewyobrażalnie wielki ślad w jego psychice, biedny chłopak ;(
    Z innej beczki: Bawi mnie, że zawsze używasz ku niemu określenia "przystojny" xD To jest wampir, poza tym np. ja nie preferuję tego typu urody, zatem nie trzeba chyba jego wyglądu podkreślać ;o
    Dlaczego rząd/senat/jakikolwiek organ sprawujący władzę musi zawsze się tak wywyższać i pożądać władzy nad ludem? =.= Jeśli faktycznie dzieje się tak, że wszystkim sodówa do główki po przejęciu tego stanowiska uderza, to nie lepiej zrobić władzę ludu? :P Jeszcze kiedy podwładni za to płacą, to się robi jeszcze gorzej ;< Się dziwię, czemu się jeszcze społeczeństwo nie zbuntowało -,-'
    Dobij mnie, Aya to dziecko szatana! Jak ona mogła ich tak potraktować, no jak?! ;C Ani trochę nie podobna do ojca... Ona to po prostu ZUO WCIELONE! 0______________________________0 Aya bezdusznico, przepadnij, chcę naszą starą Ayę ;{
    O! I nawet polubiłam mini Vanessę, fajny z niej był bitny kokot ;B Mało się nie uśmiałam, jak ona to drzewo "maltretowała" xDDD Chociaż jakby nie patrzeć, to trochę z niej humoru ubyło od przemiany w wampira ;/ Choć zapewne to dlatego, że wydoroślała :|

    Styl:
    Piszesz bardzo ładnie (w każdym razie lepiej ode mnie XD), więc nie mogę ci niczego zarzucić ;) Może niezbyt lubię opowiadania pisane w pierwszej osobie, ale nimi zarazem nie gardzę xD

    Postaram się w miarę regularnie dodawać komentarze, dlatego też przygotuj się na ostrą dawkę rozwałki >_<

    OdpowiedzUsuń